To nie my! To Europa na rozkaz Hitlera! To ci Polacy!

avatar użytkownika Joanna Mieszko-Wiórkiewicz
Redakcja online tygodnika „Der Spiegel” z satysfakcją donosi o fali oburzenia, jaka przetacza się przez Polskę w związku z tytułowym artykułem w ostatnim wydaniu tego pisma, gdzie zaliczono Polaków do gorliwych pomagierów Hitlera. Co prawda lud pracujący polskich miast i wsi jeszcze nie zbiera się, by pomaszerować na Berlin i wieża rozgłośni berlińskiej też jeszcze nie została zaatakowana. Ale skoro się Polacy oburzają, to widomy znak, że artykuł wstrzelił się Polakom w bolące miejsce. I o to przecież chodzi. A także o jeszcze więcej. Dr. Bogdan Musiał w artykułach w „Dzienniku Łódzkim” i „Polsce” tłumaczy niemiecki koncept na mówienie i pisanie o historii II wojny światowej. Poniżej artykuł z dziennika „Polska” Nasi zachodni sąsiedzi są przeświadczeni, że inne narody powinni przejąć odpowiedzialność za zbrodnie Holokaustu Niemcy nie chcą mieć nic wspólnego z hitlerowcami Bogdan Musiał W najnowszym wydaniu tygodnika „Spiegel” ukazał się obszerny artykuł pod wymownym tytułem na okładce: „Wspólnicy. Europejscy pomocnicy Hitlera w mordzie na Żydach” („Die Komplizen. Hitlers europäische Helfer beim Judenmord”). Tytuł ten sugeruje, że za Holokaust odpowiedzialny jest Hitler wraz z europejskimi wspólnikami. Według dziennikarzy „Spiegla” byli nimi: „ukraińscy żandarmi i łotewscy policjanci pomocniczy, rumuńscy żołnierze i węgierscy kolejarze. Również polscy chłopi, holenderscy urzędnicy katastralni, francuscy burmistrzowie, norwescy ministrowie, włoscy żołnierze - oni wszyscy brali udział w tej zbrodni, w Holokauście”. W samym tekście jest co prawda mowa, że za Zagładę odpowiedzialni są w pierwszej kolejności Niemcy, lecz liczbę niemieckich i austriackich sprawców szacuje się w nim na 200 tys. Stanowi to jakieś 0,22 proc. ówczesnej niemieckiej i austriackiej ludności, a więc procentowo jest to udział wręcz znikomy. Równocześnie autorzy artykułu „Wspólnicy” podają liczbę europejskich wspólników w podobnej wysokości, czyli także ok. 200 tys. Wychodząc z takich obliczeń formułują tezę, że Holokaust nie był wyłącznie zbrodnią niemiecką, lecz europejską. Teza ta nie jest nowa. Już w 2001 r. usłyszałem ją na konferencji naukowej w Dachau z ust uznanego niemieckiego specjalisty Gerharda Paula. W swoim wystąpieniu stwierdził on mianowicie: „Holokaust był zbrodnią europejską pod niemieckim kierownictwem”. W wielu innych publikacjach niemieckich autorów znajdujemy podobne stwierdzenia i tezy formułowane od lat. Christoph Dieckmann pisze np., że wymordowanie Żydów litewskich było wspólną litewsko-niemiecką zbrodnią. Faktem jest, że tysiące Litwinów brało udział w zbrodni na Żydach, jednak państwo litewskie wtedy nie istniało, więc nie może ono ponosić odpowiedzialności za tę zbrodnię. Z kolei Klaus-Peter Friedrich doszukuje się odpowiedzialności Słowian za zbrodnię Holokaustu, ponieważ Odilo Globocnik, organizator zagłady Żydów na terenie okupowanej Polski, miał jakoby słowiańskie korzenie. Do takiego wniosku doszedł na podstawie jego nazwiska. Faktycznie Globocnik był od pokoleń Austriakiem. Frank Golczewski, Peter Duffy i inni przywołują sfałszowany rozkaz Armii Krajowej, aby „udowodnić”, że brała ona aktywny udział w prześladowaniu żydowskich uciekinierów z gett. Takie przykłady można podawać w nieskończoność. Artykuł „Spiegla” nie jest zatem dla specjalistów żadnym zaskoczeniem. On wisiał wręcz w powietrzu. Każdy, kto w miarę uważnie obserwował zamieszanie medialne i niemiecką debatę przy okazji ekstradycji Iwana Demjaniuka z USA, czuł, że taka teza będzie wkrótce sformułowana na szerszym forum. Śledząc niemieckie media piszące o tej sprawie, można było wręcz odnieść wrażenie, że sami Niemcy ze zbrodniami w obozach zagłady nie mieli nic wspólnego. Zaczęło wyglądać na to, że niemiecki wymiar sprawiedliwości to ostatni sprawiedliwi, którzy nieubłaganie ścigają żyjących jeszcze sprawców Holokaustu. Jest to jednak wrażenie mylące, ponieważ w ściganiu etnicznie niemieckich zbrodniarzy tenże niemiecki wymiar sprawiedliwości nie jest już tak gorliwy. Wielu z nich dożywa w spokoju swoich lat, jak np. członkowie brygady Dirlewangera, odpowiedzialni między innymi za masakry na ludności cywilnej Warszawy podczas Powstania Warszawskiego. A materiał dowodowy w tym przypadku nie jest wcale gorszy niż w sprawie Demjaniuka. Podobne przykłady można mnożyć. Proces „europeizacji” odpowiedzialności za zbrodnie na Żydach obserwujemy w Niemczech od lat, natomiast artykuł „Spiegla” wypromował tę tezę po raz pierwszy w sposób tak spektakularny. Równolegle do procesu „europeizacji” Holokaustu obserwujemy także proces „odniemczania” zbrodni niemieckich dokonanych w okresie II wojny światowej. Proces ten jest dużo bardziej zaawansowany w porównaniu z „europeizacją”, a ma on miejsce głównie na płaszczyźnie językowej. Otóż pisze się i mówi, że w Niemczech w latach 1933-1945 rządzili nie Niemcy, lecz naziści, narodowi socjaliści lub zgoła Hitler i jego wspólnicy. Natomiast Niemcy jako naród zostali wyzwoleni od ich tyranii w maju 1945 r. Do pierwszych, którzy posłużyli się taką argumentacją, należał Richard von Weizsäcker, który 8 maja 1985 roku, sprawując wówczas funkcję prezydenta RFN, oświadczył: „8 maja był dniem wyzwolenia. W tym dniu wszyscy zostaliśmy wyzwoleni spod ucisku gardzącego człowiekiem systemu narodowosocjalistycznej przemocy”. Ten zapoczątkowany przez Weizsäckera swoisty proces reinterpretacji niemieckiej totalnej klęski oraz kapitulacji z 8 maja 1945 r. w wyzwolenie narodu niemieckiego był systematycznie kontynuowany w następnych latach. Dziś przewartościowanie to należy do podstawowych elementów niemieckiej polityki historycznej. Proces owego „wynaradawiania” dotyczy nie tylko ówczesnego niemieckiego rządu, lecz także niemieckich sprawców. Dlatego występują oni jako „narodowo-socjalistyczni” lub „faszystowscy” sprawcy, „oprawcy z SS”, „naziści”, „gestapowcy” lub tym podobni. Na pierwszy plan wysuwana jest ich polityczna, względnie instytucjonalna przynależność, natomiast przynależność etniczna spychana jest w cień. Taki paradygmat dominuje dziś nie tylko w mediach, nacechowane są nim również naukowe dysputy. Tworzony jest więc wizerunek, w którym za zbrodnie Holokaustu odpowiedzialni są etnicznie niezidentyfikowani bliżej „naziści” oraz ich europejscy wspólnicy: Ukraińcy, Litwini, rumuńscy żołnierze, „polscy chłopi” itd., którzy są jednak etnicznie już rozpoznawalni. Rzecz cała nie kończy się jednak na tym. Niemieckie obozy zagłady czy obozy koncentracyjne utworzone na ziemiach polskich zostają nie tylko „odniemczone”, lecz nierzadko wręcz „spolonizowane”. Ale nie jest to tylko fenomen wyłącznie niemiecki. Takie zakłamanie ma miejsce w debatach w wielu innych krajach, i to nie tylko na poziomie powierzchownie medialnym. W taki sposób powstają owe „polskie obozy śmierci”, „polskie obozy zagłady”, „polskie obozy koncentracyjne”. Co ciekawe, nikt nie pisze o czeskim obozie koncentracyjnym w Teresinie, bawarskim w Dachau, dolnosaksońskim w Bergen-Belsen czy też austriackim w Mauthausen. Natomiast Polacy mają problem i muszą się tłumaczyć z „polskich obozów zagłady”, muszą interweniować i protestować, narażając się przy tym nierzadko na niewybredne ataki. Wiele to jak na razie nie pomaga. Ostatnie „wpadki” niemieckich mediów są tego przykładem. I tak dobrze, że autorzy artykułu „Wspólnicy” napisali o „obozie zagłady SS w dzisiejszej Polsce” („SS-Vernichungslager im heutigen Polen”), a nie o „polskim SS obozie zagłady w Sobiborze”, jak to napisała „Saarbrücker Zeitung” kilka dni temu. Że był to niemiecki obóz zagłady w okupowanej przez Niemcy Polsce, czytelnicy „Spiegla” natomiast się nie dowiedzieli. Równolegle do przemianowania niemieckiej klęski w wyzwolenie, a także „odniemczenia” ówczesnego niemieckiego rządu i niemieckich zbrodni wojennych oraz „europeizacji” odpowiedzialności za Holokaust wzrasta w Niemczech uwaga poświęcana niemieckim ofiarom II wojny światowej. Z początku dyskutowano o milionach wypędzonych, potem przyszła kolej na ofiary nalotów bombowych. Oczywiście, w tych przypadkach podkreśla się, że chodzi o niemieckie ofiary. Dzisiaj można się pokusić o następującą syntezę niemieckiej pamięci historycznej: zbrodnie II wojny światowej zostały już przed laty zredukowane do wymordowania Żydów, dokonanego przez europejskich sprawców pod kierownictwem nazistów. Niemcy jako naród zostali wyzwoleni spod terroru tych ostatnich. Obok Żydów ofiarami wojny byli niemieccy wypędzeni. I tak dzięki nader zręcznej i obliczonej na dłuższą metę polityce historycznej udało się Niemcom praktycznie zdjąć z siebie odium narodu sprawców. Niemcy są dzisiaj przekonani, że przezwyciężyli swoją ciemną (nazistowską) przeszłość wręcz wzorcowo. Zdają się nie zauważać wypaczeń i przekłamań w obecnie kreowanym, politycznie poprawnym obrazie własnej przeszłości. Do tego konieczne jest spojrzenie z zewnątrz. Równocześnie są oni przeświadczeni, że inne narody powinny iść za ich śladem, przejąć odpowiedzialność za zbrodnie Holokaustu, dokonać rachunku sumienia i pokuty. A że większość Żydów została wymordowana na terenach okupowanej Polski, więc automatycznie to Polacy są najczęściej wymieniani jako współsprawcy i zarazem adresaci takich żądań Przecież wszystkie niemieckie obozy zagłady znajdowały się na terenie Polski. Dziennikarze „Spiegla” piszą: „Francuzi, Holendrzy lub Belgowie mogli poddać się iluzji, że Żydzi z Paryża, Rotterdamu lub Brukseli deportowani gdzieś na Wschód jakoś tam sobie poradzą. Natomiast pomiędzy Wisłą a Bugiem rozniosło się, co czekało ludzi w Oświęcimiu czy też Treblince”. Ani słowem nie pisze się przy tym o niemieckiej polityce okupacyjnej w Polsce, nieporównywalnej z niemiecką polityką okupacyjną w krajach zachodnich. Polacy występują tutaj jako współsprawcy czy nawet jako sprawcy. Natomiast jako ofiary II wojny światowej Polacy nie funkcjonują lub też odgrywają marginalne znaczenie. Polacy są zatem na najlepszej drodze, by stać się głównymi współodpowiedzialnymi za Holokaust - obok etnicznie bliżej niezidentyfikowanych „nazistów”. Dr Bogdan Musiał jest historykiem specjalizującym się w tematyce niemieckiej. Od 2007 r. pracuje w Instytucie Pamięci Narodowej. Autor książki „Rozstrzelać elementy kontrrewolucyjne! Brutalizacja wojny niemiecko-sowieckiej latem 1941 roku.” źródło: "Polska" 21.05.2009

9 komentarzy

avatar użytkownika Tymczasowy

1. Jedno jest pewne

Moze wreszcie przestaniemy marnowac czas na prostowanie pomylek. Przeciez od dawna bylo wiadome, ze prowadzona jest systematyczna akcja, tak przez Zydow, jak i przez Niemcow. Polegala ona na rozlozeniu odpowiedzialnosci na szersze grono narodow. Polacy znalezli sie z oczywistych wzgledow, na pierwszym miejscu. Dla Zydow, dlatego, ze "Holocaust Industry" nie wyssalo nawet ulamka tego, co udalo sie wydusic od Niemcow i Szwajcarow. Ale nie od cwanych Francuzow (koleje). Dla Niemcow, bo zamierzaja odzyskac troche utraconej ziemi na zasadzie najzwyklejszych procesow cywilnych. A jak juz jestesmy na dobrej drodze, to zobaczymy, co sie da pozniej odzyskac. .
avatar użytkownika giz3

2. Pani Joanno

to już po prostu w głowie się nie mieści. Słów brak. Zresztą nie mniej oburzający jest brak reakcji strony polskiej, na najwyższym szczeblu. Ma Pani rację, ten proces rewizjonizmu historycznego, zaczął się w Niemczech już kilkanaście lat temu. W mojej świadomości zaistniał w momencie promocji filmu "Lista Schindlera", którego produkcję finansowali głównie Niemcy, jeśli się nie mylę koncern multi - medialny Bertelsmann A.G. Przy okazji premiery tego filmu we Francji, w tamtejszej prasie już wtedy pojawiły się pierwsze głosy zaniepokojenia, że oto Niemcy zabierają się za lifting swojej najnowszej historii. Więc proces ten trwa u naszych sąsiadów od lat. Natomiast na naszych krajowych mediach od lat nic na ten temat się nie pojawia. Wręcz przeciwnie dyżurni specjaliści od stosunków polsko-niemieckich pd lat upominają Polaków aby wyzbyli się resentymentów i myśleli pozytywnie o naszej wspólnej europejskiej świetlanej przyszłości. Zatrważająca głupota, albo bezczelne służalstwo. pozdrawiam
avatar użytkownika Penelka

3. AQ POzwalają sobie te Szpigle , czy szpicle!!!

Za PEŁO jest wszystko dopuszczalne. Przecież na Zachód nie można się obrażac!!! Trzeba mieć "mordę w kuble" Tylko te kaczory buraki są patriotami. Dziś się z patriotów wyśmiewa. Jak tak dalej POrządzą, to będziemy płacić Niemcom "hitlerowe" Za obronę Polski.
penelka
avatar użytkownika Przemo

4. Giz3

To już nie jest lifting - to jest botox.

Pozdr.
-------------------
GW nie kupuję.
TVN nie oglądam.
TOK FM nie słucham.
Na Rysiów, Zbysiów i Mira nie głosuję.

avatar użytkownika Słowianin

5. NIEMIECKIE obozy

warto przypominac, ze Oswiecim i Chelmno byly formalnie na terenach zaanektowanych do Rzeszy.
avatar użytkownika Penelka

6. A co tu przypominać

Pełowcy doprowadzą do tego,że sie okaże, że to Polacy rozpoczeli wojnę! Merkel "cycuś glancuś" Całować w dupę Niemców
penelka
avatar użytkownika hrabia Pim de Pim

7. >> Autorka (co złe to naziści)

Niemcy naśladują tu politykę ŚKŻ zza Oceanu: jak polskie władze pozwalają na upokarzanie Narodu Polskiego, to i my dołóżmy swoje: zwalmy wszystko na "nazistów" i oczernijmy inne nacje, wybielając tym samym siebie. Proste jak reklama proszku Vizir. Dzięki wielkie za artykuł!

hrabia Pim de Pim

avatar użytkownika giz3

8. hrabia Pim de Pim

to się nawet zgadza, Światowy Kongres Żydów ręka w rękę z Der Spiegel, Bertelsmann A.G. itd, lista z pewnością bardzo długa. Może nawet i obecny rząd niemiecki by się załapał. Dlaczego Niemcom tak gładko to przechodzi? Bo mają kasę i bulą. Bulą od dziesięcioleci. Samo konsorcjum Bertelsmann A.G. przekazało kilkanaście lat temu 400 mln USD na rzecz Muzeum Holokaustu w Nowym Yorku, co przekonało ostatecznie Spielberga do nakręcenia filmu "Lista Schindlera". My kasy nie mamy, więc nie płacimy na słuszne cele. Gorzej, nam Niemcy od lat fundowali i chyba nadal fundują różne stypendia naukowe czy kulturalno-naukowe, z których wracają odpowiednio "zaczesani" stypendyści pokroju pisarza Andrzeja Szczypiorskiego. pzdro
avatar użytkownika Maryla

9. Jeszcze coś o holokauście (styx)

Poniżej fragmenty na swój sposób ciekawego wykładu o tytule "Niemcy, Żydzi i Polacy. Holokaust i jego następstwa", który Feliks Tych wygłosił w 2000 roku w Bonn. Mam wrażenie, że mógł on być jedną z inspiracji ostatnio głośnego artykułu z Der Spiegela.
 
Pojawia się w nim jednak do tej pory mi nie znana teza, że decyzja Niemców o zbudowaniu fabryk śmierci na terenach Polski i skonfrontowanie Polaków bezpośrednio z masowym mordem, uczyniła z nas ofiary moralne wojny- przyznaje, ze nie za bardzo mi się to spodobało, bo logikę wywodu pana Tycha kojarzę z filmami, których bohaterowie konfrontowani od dziecka z brutalnością i gwałtami wszelakiej maści w przyszłości wyrastają na patologiczne, albo zachwiane jednostki.
 
Czułam pewien niesmak, powiedzmy zdziwienie z nieokreśloną dozą niesmaku, kiedy dobrnęłam do końca tekstu. Jakoś nie przypadł mi do gustu fakt, że ktoś może autentycznie ulec przekonaniu, że Polacy to ofiary moralne wojny i i w ramach rekompensaty zaproponować nam w niej współudział moralny.
 
Fragmenty wykładu Feliksa Tycha:
 
In jedem polnischen Schulbuch über die Zeit des Zweiten Weltkriegs können Sie einen Satz finden, der im Range eines Dogmas steht: Die Polen konnten nicht mehr für die Juden tun, da jede Hilfe für die Juden mit der Todesstrafe bedroht wurde. Das stimmt auch. Aber... Wenn man die Zahlen gegenüberstellt, so ergibt sich, dass den erfolgreichen 250.000 polnischen Rettern (mehr als 1% der ethnisch polnischen Bevölkerung des Landes) etwa 660 Polen gegenüberstehen, die für diese Hilfe umgebracht wurden. Das bedeutet nichts anderes als die klare Feststellung, dass 99,7 % der Polen, die es gewagt haben, eine Rettungsaktion zu unternehmen, diese Absicht tatsächlich gelungen ist. Bisher hat niemand in Polen versucht, diese Zahlen zusammenzustellen und eindeutige Schlussfolgerungen daraus zu ziehen. Übrigens, die Todesstrafe hat es auch für andere Verhaltensweisen gegeben, wie die Teilnahme an der Widerstandsbewegung, die dennoch von der ganzen oder einem großen Teil der polnischen Bevölkerung mit Mut und Engagement in äußerster Solidarität durchgeführt wurde... Nur in der Sache der Rettung der Juden hat es Solidaritätsdefizite gegeben.
 
W każdej polskiej książce szkolnej o czasach II WŚ mogą Państwo znaleźć zdanie, które znajduje się randze dogmatu: Polacy nie mogli więcej zrobić dla Żydów, ponieważ za każdą pomoc dla Żydów groziła kara śmierci. Tosię też zgadza. Ale… Jeżeli przeciwstawi się liczby, to wychodzi, że na 250.000 polskich ratowników, którzy odnieśli sukces (więcej niż 1% polskiej etnicznie ludności kraju) przypada około 660 Polaków , którzy za tę pomoc zostali zabici. To oznacza nic innego jak oczywiste stwierdzenie, że 99,7% Polaków, którzy zaryzykowali, żeby podjąć akcję ratowniczą, zamiar się faktycznie udał. Do tej pory nikt w Polsce nie spróbował, liczby te zestawić i wyścignąć z nich jednoznaczne wnioski. Notabene kara śmierci była też za inne rodzaje zachowania, jak udział w ruchu oporu, który mimo to był realizowany z odwagą i zaangażowaniem w najwyższej solidarność przez całą lub dużą część ludności polskiej.. Tylko w sprawie ratowania Żydów istniał brak solidarności.
 
Ich habe vor kurzem einen Zeitzeugenbericht aus dem Vernichtungslager Sobibor gelesen. Der Autor beschreibt, wie die Todestransporte nach Sobibor angekommen sind: die polnischen Juden in Viehwaggons, sehr oft war die Hälfte der „Ladung" schon auf dem Transport gestorben. Manche wurden auf Bauernfuhrwerken herangekarrt, viele sogar zu Fuß zum Ort ihres Martertodes gejagt. Die Transporte aus dem Westen dagegen kamen in der Regel in normalen Personeneisenbahnwaggons. Auch bei der Ankunft wurden die westeuropäischen Juden noch für ganz kurze Zeit anders behandelt, wenngleich es schon einige Minuten später allen gleich erging: ab in die Gaskammern. Man konnte über die Personenwaggons sagen: Tarnung. In Polen war sie so gut wie unmöglich, weil wegen des hohen Prozentsatzes der Juden unter der Bevölkerung Polens (insgesamt 10%, 40% in den Städten) sich die Mordaktionen vor den Augen der polnischen Bevölkerung abgespielt haben. Hier, in Sicht-, Hör- und Riechweite der übrigen Bevölkerung, wurden alle Vernichtungslager installiert; jeder Pole wusste genau, wohin und zu welchem Zweck die Juden abtransportiert wurden. Im Westen war das anders.
 
Niedawno czytałem relację świadka czasów z obozu zagłady Sobibór. Autor opisuje, jak transporty śmierci przybywały do Sobiboru: polscy Żydzi w wagonach dla bydła, bardzo często połowa „ładunku“ już umierała w czasie transportu. Niektórzy byli przywożeni na chłopskich furmankach, wielu było nawet gonionych piechotą do miejsca swojego martyrium. Transporty z zachodu natomiast przychodziły z reguły w normalnych wagonach pociągów osobowych. Także po przybyciu Żydzi zachodnioeuropejscy byli przez krótki czas zupełnie inaczej traktowani, aczkolwiek już parę minut później wszystkim wiodło się tak samo: do komór gazowych. Można powiedzieć o wagonach osobowych: maskowanie. W Polsce było one na dobrą sprawę niemożliwe, ponieważ z powodu wysokiego odsetku Żydów w ludności Polski ( ogółem 10%, 40% w miastach) akcje mordowania odgrywały się na oczach polskiej ludności. Tutaj, na odległość wzroku, słuchu, węchu reszty społeczeństwa, założono wszystkie obozy koncentracyjne; każdy Polak wiedział dokładnie, dokąd i w jakim celu odtransportowywani byli Żydzi. Na Zachodzie było to inaczej.  
 
In vielen einst durch die Nazis okkupierten Ländern ist nur eine kleine Minderheit bereit zuzugeben, wie verheerend die deutsche Politik gegenüber den Juden auf das Verhalten und die moralische Verfassung der entsprechenden Nationen gewirkt hat. Man gibt oft zu, dass man durch den Naziterror eingeschüchtert war, selten aber, dass der unbestrafte Mord an den Juden in sich selbst eine zerstörerische, demoralisierende Wirkung auf die Zeugen des Mordes hatte. Die meisten – auch viele Polen – sind überzeugt, sie seien immun gegen antisemitische Propaganda der Nazis gewesen. Denn damit würde auch der Mythos vom ungeteilten Widerstand gegen die Deutschen, d.h. das eigene Selbstbild, ins Wanken kommen.
 
W wielu okupowanych kiedyś przez nazistów państwach jedynie mała mniejszość jest gotowa przyznać, jak katastrofalnie niemiecka polityka przeciwko Żydom oddziaływała na zachowanie i moralną konstytucję poszczególnych narodów. Często przyznaje się, że było się zastraszonym poprzez nazistowski terror , rzadko jednak, że nie karane morderstwo na Żydach samo w sobie miało niszczące, demoralizujące działanie na świadkach tego morderstwa. Albowiem tym samym uległby też zachwianiu mit o powszechnym oporze przeciwko Niemcom, tzn. obraz własny.
 
 
 
Całość w języku niemickim pod:
 
 
http://styx.salon24.pl/106316,jeszcze-cos-o-holokauscie

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl