Nicponiada w Salonie24, czyli regulaminowe grafomaństwo
Koteusz, pt., 24/04/2009 - 06:22
Na początek przepraszam Artura M. Nicponia za wykorzystanie w mej słowotwórczości tytułowej jego nazwiska. Mam nadzieję, że nazwiska Artur nie zastrzegł w urzędzie patentowym i nie będę zmuszony wnosić opłat z tytułu niecnego wykorzystania. Ale do rzeczy.
Artur napisał, że administracja salonu24 wykasowała mu dwie notki. Wskazał nawet, które to notki „wcięło”.
W moim przypadku administracja nie wykazała się, aż taką brutalnością i wykasowała mi od wczoraj tylko jedną notkę. Tyle, że ja nie wiem na razie, którą. Ale ja to ustalę i być może coś napisze na ten temat. W tej chwili wiem, że wczoraj miałem 408 notek, zaś dzisiaj licznik wskazuje liczbę 407. Dlaczego moją notkę, i którą, wcięło, nie wiem. Śladu po administracyjnej operacji „ciach”, nie ma też w mojej poczcie elektronicznej. O co więc poszło, nie wiem.
Od jakiegoś czasu nie mogę pojąć, po co Igor Janke wprowadził tutaj coś, co szumnie nazywa się regulaminem. Ale to jego biznes, więc niech robi jak uważa. Dochodzę jednak do wniosku, że Igor Janke to zwyczajny grafoman, bo tzw. regulamin jest długi, zawiera różne takie tam „prawa i obowiązki”, a jego długa treść zupełnie niepotrzebnie – moim zdaniem – zajmuje przestrzeń salonu24.
Jest tam m.in. taki fragment:
„Salon24.pl ma prawo usunąć treść Bloga lub Komentarza…”
A te wszystkie fragmenciki składają się na długi w swej treści tzw. regulamin. Proponuję zastąpić go innym, znacznie krótszym wpisem, dwuzdaniowym. A mianowicie:
„Administracja salonu ma prawo. Bloger też ma… siedzieć cicho i nie podskakiwać.”
Koniec, kropka. Owe dwa zdania zawierają wszystko, czego należy oczekiwać. Nie pozostawiają one żadnych wątpliwości w kwestiach praw i obowiązków oraz innych takich tam bzdur. Jest to kwintesencja, a nawet skondensowana kwintesencja, idei zawartej w ponad 14,5 tysiącach znaków napisanych przez Igora Janke. Mój „regulamin” to zaledwie 80 znaków.
Ewentualne wykorzystanie mojej propozycji regulaminowej przez Igora Janke nie może jednak odbyć się za darmo. Co to, to nie. Mój geniusz kosztuje, a wysiłek włożony w opracowanie nowej formuły regulaminu musi zostać doceniony. Nie chcę dużo, tylko 500 zł na rękę, żywą gotówką. Prawda, że nie jestem zachłanny? Bo jeśli administracja salonu nie ma w swoich szeregach geniuszów takich jak ja, to płacić musi.
„Za darmo nic, darmo nie ma już nic” – jak śpiewała już dawno Izabela Trojanowska. A ja darmo d… dawać też nie zamierzam.
- Koteusz - blog
- Zaloguj się, by odpowiadać
1 komentarz
1. przypuszczam,ze to nie Jankego robota