43 mln dla TW Bolka do Europejskiego Centrum Solidarności zamiast do IPN
Ja Wałęsę znam doskonale. Do napisania biografii tej postaci potrzebny byłby Szekspir, a nie Cenckiewicz, Gontarczyk i Zyzak - mówi Arkadiusz Rybicki, gdański polityk PO w rozmowie z "Rz".
Nie ma pan żadnych wątpliwości co do postawy Lecha Wałęsy w latach 70.?
Ja Wałęsę znam doskonale. Do napisania biografii tej postaci potrzebny byłby Szekspir, a nie Cenckiewicz, Gontarczyk i Zyzak. Ta biografia jest bowiem kwintesencją biografii wielu ludzi, którzy żyli w PRL. Historia biednego człowieka z biednej wsi i z biednej rodziny. Pewnie sporo z tego, co napisał Zyzak o młodym Wałęsie, jest prawdą. Problem polega na tym, że zdaniem Zyzaka ta przeszłość Wałęsy ma go obciążać. Dla mnie jest zaś dowodem jego wielkości. Bo przecież Wałęsa mógł zostać drobnym pijaczkiem. Skończyć jak wielu ludzi jego pokolenia – rozpić się czy uciec za granicę. Tymczasem on cały czas kroczył do przodu. Czasem zdarzały mu się dwa kroki w bok, ale zaraz robił kolejne dziesięć naprzód, aż wreszcie dotarł na sam szczyt historii.
Nie wierzy pan w tą historię z nieślubnym dzieckiem? Przecież zna pan Wałęsę doskonale.
To prawda, znam. No cóż, muszę przyznać, że słyszałem o tym dziecku wielokrotnie. Zresztą, nawet gdyby tak było w rzeczywistości, to co z tego?
A czy gdyby pan pisał biografię Wałęsy i wpadł na trop tej sprawy, to by pan ją przemilczał? Zastosował autocenzurę, żeby nie kalać wizerunku bohatera narodowego?
Nie, napisałbym o tym. Ale wcześniej bym to bardzo dokładnie zweryfikował we wszelkich możliwych urzędach. Oparł się na dokumentach, a nie na anonimowych relacjach. Takich rzeczy się nie pisze, gdy nie dysponuje się żelaznymi dowodami.
Czy dobrze się stało, że obie prace się ukazały?
Stało się źle. I nie mówię tu nawet o urażonej czci Wałęsy, ale o IPN. Kurtyka popełnił poważny błąd. Pakując IPN w tę polityczną aferę, poważnie zaszkodził tej wielkiej i potrzebnej instytucji, która robi mnóstwo dobrej roboty. Instytut już za to zapłacił.
W jaki sposób?
Stracił kilkadziesiąt milionów złotych, które miał dostać w ramach budżetu na 2009 rok. Zamiast 50 milionów, o które postulował, dostał zaledwie siedem. Stało się tak właśnie z powodu ataków na Wałęsę. Parlament uznał – sam byłem jednym z wnioskodawców – że w tej sytuacji pieniądze na „pamięć narodową” powinny trafić do innej instytucji. Do Europejskiego Centrum Solidarności, które, jak mamy nadzieję, będzie pokazywać polską drogę do wolności w sposób pozytywny.
Pełna wersja w czwartkowej „Rzeczpospolitej”
Arkadiusz „Aram” Rybicki jest posłem Platformy Obywatelskiej. Od połowy lat 70. związany z antykomunistyczną opozycją w Gdańsku, działał w Ruchu Młodej Polski i redagował wydawane w drugim obiegu czasopismo „Bratniak”. W czasie strajków w 1980 r. pomagał strajkującym robotnikom, a po Sierpniu był bliskim współpracownikiem Lecha Wałęsy. W latach 1990 – 1991 pracował jako szef Zespołu Obsługi Politycznej prezydenta RP w Kancelarii Prezydenta Wałęsy. Od 2001 działa w PO, obecnie jest przewodniczącym partii w Gdańsku
http://www.rp.pl/artykul/107684,294891.html
- Zaloguj się, by odpowiadać
3 komentarze
1. I znowu kłamstwo o "anonimowych relacjach"
2. Ich historia
RACJA JEST JAK DUPA, KAŻDY MA SWOJĄ /Józef Piłsudski/
3. Jak wypowiada się sługa o swym Panu