List otwarty Lecha Zborowskiego

avatar użytkownika Maryla

  Marszałek Senatu Bogdan Borusewicz stwierdził ostatnio publicznie, ze Instytut Pamięci Narodowej został opanowany przez środowisko o skrajnych poglądach i w związku z tym powinien zostać zlikwidowany. Taka wypowiedz pana Borusewicza nie jest dla nikogo zaskoczeniem. Jest to pogląd prezentowany przez niego od dawna, a ściślej od chwili, kiedy to pan Marszałek zdecydował się wzorem swojego sławnego kolegi wejść na drogę historycznego kłamstwa. Początkowo było to przemilczanie faktów, wykrętne odpowiedzi, unikanie wchodzenia w szczegóły i produkowanie fałszywych świadków mających te drobne z pozoru kłamstewka zamieniać w prawdę. Wspierany przez lata przez Gazetę Wyborcza Borusewicz poczuł się o wiele pewniej i dziś traktuje nas kłamstwami perfidnymi, wykalkulowanymi i wręcz bezczelnymi.

Nie odbieram Marszałkowi prawa do posiadania i wyrażania opinii na temat Instytutu Pamięci Narodowej. Nie zamierzam tez trącić czasu na wchodzenie w spór z ta właśnie opinia. To, co mnie poważnie martwi to fakt, ze mój kolega z dawnych czasów Wolnych Związków Zawodowych Wybrzeża posuwa się do aroganckich wręcz kłamstw by swoje racje uzasadnić.

               Twierdzi on, ze IPN nie traktuje go tak samo jak innych. Przykładem ma byc fakt, iż pan Marszałek rzekomo czeka już dłuższy czas na dotyczące jego osoby dokumenty, które maja się w instytucie znajdować, a o których miął się jakoby dowiedzieć ze słynnej już książki dr. Sławomira Cenckiewicza i Piotra Gontarczyka. Po pierwsze, to twierdzenie jest dowodem na to, ze pan Marszałek jest jak najbardziej traktowany na równi z innymi gdyż czekają wszyscy. Wynika to z prostego powodu ciągłego porządkowania i uzupełniania dokumentów. Każdy, kto otrzymał jakieś dokumenty w początkowej fazie pracy instytutu ma podstawy sądzić, iż w międzyczasie mogły odnaleźć się dodatkowe informacje na jego temat. Dlatego tez stworzono odpowiednie procedury, aby dać osobom zainteresowanym mozliwosc dotarcia do tych właśnie dokumentów. Ocena czy system ten pracuje należycie czy nie, jest sprawa osobista każdego zainteresowanego, także pana Borusewicza. Kolejka jest jednak jedna dla wszystkich. Pan Marszałek jednak dawno już uznał siebie za cześć elity, której dotyczą inne zasady i to stanowi kolejna obrażę tych w imieniu, których miął kiedyś walczyć. Przypomnę w tym miejscu, ze takie pretensje nabierają ponadto dziwnego wyglądu zważywszy, ze pan Marszałek już dawno uznał istnienie IPN za całkowicie pozbawione sensu.

Ważniejsza w tym miejscu jest jednak druga kwestia świadcząca o tym, ze kłamstwo stało się dawno druga natura Bogdana Borusewicza. Twierdzi on, ze o istnieniu w IPN dokumentów na swój temat dowiedział się ze wspomnianej wcześniej książki. Pan Marszałek pomija całkowitym milczeniem fakt, ze dokumenty na swój temat ma w swoich rękach już od czasów, kiedy nikt z nas nie miał do nich żadnego dostępu.

Co więcej, był on w posiadaniu dokumentów na temat wielu innych osób, w tym swoich WZZtowskich kolegów w czasie, kiedy oni sami nie wiedzieli, ze takie dokumenty istnieją. Chciałbym, aby pan Marszałek równie publicznie jak atakuje IPN odpowiedział jak wszedł w ich posiadanie. Ja sam otrzymałem od niego takie dokumenty jeszcze w czasie, kiedy on był wice marszałkiem sejmiku gdańskiego. W tym samym czasie, a nawet wcześniej, kopie takich dokumentów otrzymali od niego inni byli koledzy wolnozwiazkowcy. Wszystkie te papiery wychodziły z prywatnej piwnicy pana Marszałka. Pan Borusewicz nie jest wiec w tej kwestii prześladowany, ale wręcz uprzywilejowany.

    Pan Marszałek twierdzi też, ze działalność Instytutu nie jest wolna od ideologii. Dowodem, według niego, ma być nagłośnione w zeszłym roku jego " doświadczenie z Gdyni ". Przypomnę, ze chodzi o awanturę, która Bogdan Borusewicz rozpętał twierdząc, że do jego byłej szkoły, w ramach IPNowskiego spisku, sprowadzono jego adwersarzy w osobach Joanny i Andrzeja Gwiazdów oraz Krzysztofa Wyszkowskiego. Borusewicz twierdził wówczas, że cała operacja była przygotowana i przeprowadzona w celu podważenia jego wiarygodności. Już wówczas domagał się likwidacji Instytutu, a jednym z efektów jego brudnych ataków było odejście dr. Sławomira Cenckiewicza. Podłość kłamstwa Borusewicza polega na tym, ze był on doskonale poinformowany, przeze mnie jak i naszych kolegów o tym jak wyglądała prawda tamtej sytuacji.

    We wrześniu 2008 roku przygotowano serie trzech publicznych spotkań z udziałem nieznanych postaci gdańskich WZZtow. Miąłem zaszczyt byc jedną z tych osób. Jedno spotkanie odbyło się w sali kolumnowej sejmu i było szeroko komentowane w prasie. Dwa pozostałe miały odbyć się w Trójmieście. Nazajutrz po warszawskim spotkaniu miałem wraz z Janem Karandziejem odbyć spotkanie z młodzieżą gdyńskiego liceum plastycznego. Dawna szkoła Bogdana Borusewicza. W budynku tej właśnie szkoły otwarto właśnie wystawę poświeconą działalności WZZW. Przy tej właśnie okazji postanowiono przedstawić nas jako byłych działaczy tej organizacji. Przygotowano i rozpowszechniono informacje o spotkaniu. Sprawy potoczyły się innym niz. przewidywany torem i wraz z Jankiem Karandziejem utknąłem w stolicy. Rano około godziny 9:30, a wiec na dwie i pol. godziny przed planowanym spotkaniem, udało nam się skontaktować telefonicznie z oczekującym nas dr Cenckiewiczem. Nasz przyjazd na czas do Gdyni był oczywiście w tym momencie fizycznie niemożliwy. Dr Cenckiewicz poprosił wiec w naszym imieniu naszych WZZtowskich przyjaciół A.J Gwiazdów i K., Wyszkowskiego aby zastąpili nas wobec oczekujących uczniów. Byliśmy im bardzo wdzięczni, kiedy w ostatnim dosłownie momencie zdołali to zrobić.

Następnego dnia nastąpił wściekły atak pana Marszałka i jego pracowników na wszystkich biorących udział w tym spotkaniu jak i oczywiście na sam IPN. Taki sam dziki i absolutnie nieuzasadniony atak, jakiego świadkami jesteśmy dzisiaj. To, co jest dowodem absolutnego wyrachowania i perfidii postępowania Bogdana Borusewicza to fakt, ze on o tym wszystkim doskonale wie już od pierwszego momentu i to nie tylko od nas.

Postanowił on jednak brnąc dalej, z uporem godnym lepszej sprawy, w dalsze kłamstwa podpierając je tymi, którymi już wcześniej nas karmił. Tworzy kolejna warstwę piramidy kłamstwa nie zważając na to, ze wykazano mu te poprzednie, tworzące jej podstawę. Bogdan Borusewicz ze skromnego działacza przeistoczył się w aroganckiego, patologicznego klamce mającego za nic prawdę i tych, ktorzy próbują jej bronić.

 

Lech Zborowski
Etykietowanie:

3 komentarze

avatar użytkownika Wojciech Kozlowski

1. To pan Borusewicz

opanowany jest przez skrajnie antypolskie poglady. Niestety zlikwidowac go nie mozemy ;(

Wojciech Kozlowski

avatar użytkownika 1Maud

2. Wojciech Kozłowski@

Myśle, ze zamiast liwkidacji- szerzmy prawde! Pozdrawiam serdecznie
mfp
avatar użytkownika michael

3. A jest taki Mirnal, piszący o Instytucie Pamięci Nieistotnej,.

Historia WKP(b), choć w skróceniu, oto pamięć istotna! Prawda? Instytut Pamięci Istotnej, czyli tradycja i prawdziwa kultura Wyższej Szkoły Nauk Społecznych przy Komitecie Centralnym ich ukochanej i niezapomnianej Polskiej Zjednoczonej Partii Robotniczej, tradycja ZMP i młodzieńczych spotkań z działaczami KPP, wdzięcznej kontynuatorki walki i chwały SDKPiL, sojuszniczki i ukochanej partnerki wielkiej pansłowiańskiej WKP(b). Oto Barwy Walki, ukochane wspomnienia, gdy przykładaliście Wasze gorące dłonie do kolby nagana, jeszce ciepłego od strzałów. To jest pamięć istotna o bohaterach Polrewkomu, o walkach pod czerwonym sztandarem, gdy miliony polskich nacjonalistów szło do piachu. To są chwile Waszych wspomnień istotnych. Dobrze odgaduję Mirnalu? Marzy się ulica Humera w Łodzi, Zarakowskiego w Bydgoszczy, a w każdym mieście Feliksa Dzierżyńskiego plac.