Odwilż dobiega końca

avatar użytkownika FreeYourMind
Cośmy się wyhulali, to nasze i należy się cieszyć z tego, że przez ostatnie dwadzieścia lat można było – z większym lub mniejszym powodzeniem – przeciwstawiać się systemowi komunistycznemu oraz deliberować na temat kształtu współczesnej Polski. Odwilż jest szczególnie wyrafinowanym narzędziem stosowanym w procesach inżynierii dusz, ponieważ z jednej strony wykorzystuje się w jej trakcie mechanizm „wietrzenia”, „wentylowania” przestrzeni społecznej, z drugiej zaś, poprzez zdjęcie kagańca cenzury z debaty publicznej na jakiś czas, umożliwia się środowiskom radykalnym ujawnienie się wyłącznie po to, by je następnie namierzać. Przechodzimy zatem obecnie od fazy konstrukcji pseudodemokracji, do fazy „sprzątania” naszego „wspólnego domu”, czyli zwyczajnie likwidowania metodami administracyjno-prawnymi „elementów kontrrewolucyjnych” i „antypaństwowych”. Ci, którzy tworzą rozmaite totalitarne reżimy (komunistyczne, postkomunistyczne itp.), sami definiują, co jest państwem, co nim nie jest oraz kiedy jakaś działalność podważa fundamenty państwa. Postkomunizm jednak jest o tyle doskonalszy od komunizmu, że jego bezpieczniackie zaplecze skrywa się za maskaradą związaną z „budową nowego państwa” oraz „procesami demokratyzacji”. O ile więc komunizm nie kryje swojego zamordyzmu, odwołując się przy okazji do straszaka w postaci „armii ludowej” lub „bratniego ZSSR”, tak jak mafiozo o posturze karła odwołuje się w swoich „negocjacjach” z zastraszanymi ludźmi do dwumetrowych goryli stojących za jego plecami – o tyle postkomunizm tworzy wrażenie „obalania komunizmu”, co natychmiast daje mu legitymację „demokratyczną” tego typu, że przeciwstawianie się postkomunizmowi od razu stawia osobę przeciwstawiającą się na przegranych lub choćby podejrzanych pozycjach. Jakiż bowiem szaleniec czy psychopata ośmiela się wierzgać przeciwko „demokratyzacji”? Co za gnój usiłuje „obalać postkomunizm”, skoro to właśnie postkomunizm jest ustrojem wszelkich swobód obywatelskich? Wobec tego wrogowie postkomunizmu przedstawiani i postrzegani są w dyskursie politycznym i debatach publicznych w ręcznie sterowanych mediach nie tylko jako wyjątkowo szkodliwi wariaci, co nie pojęli tego, jakimi wielkimi dobrodziejstwami obdarzyli ich ci, co „obalili komunizm” (wśród tych, co obalili, zasiadają już obok siebie nie tylko niektórzy przedstawiciele „demokratycznej opozycji”, jak Wałęsa, Mazowiecki, lecz i sami komuniści z Kwaśniewskim i pozostałymi „ludźmi honoru” na czele), ale i którzy nie zasługują na miano bycia pełnoprawnymi, wolnymi obywatelami, ponieważ podważając fundamenty postkomunizmu prowadzą po prostu działalność przestępczą. Oczywiste jest więc, że takich ludzi trzeba ścigać i karać. Gdy lżono (i to jeszcze za życia) Jana Pawła II nazywając go choćby „prostackim wikarym z Niegowici”, tłumaczono nam, że takie są realia wolności słowa i wolności prasy. Gdy rozprzestrzeniała się pornografia, także. Gdy dokonywała się nieskrępowana recydywa komunizmu w mediach komunistycznych takich, jak „dziś”, „Polityka”, „Trybuna”, „NIE”, „Fakty i Mity”, „Krytyka Polityczna”, „Rewolucja”, „Przegląd” i wiele innych, również nie było problemu. Jednakże, gdy jakiś młody historyk ośmielił się napisać książkę NIECHBY I SZKALUJĄCĄ dawnego przywódcę „Solidarności”, zatrzęsły się „niebiosa”. Kiedy na wszystkich niemalże uczelniach (wyjątki można chyba policzyć na palcach jednej ręki) armia czerwona marksistów, jak gdyby nigdy nic zachowała po „obaleniu komunizmu” stanowiska i przeolbrzymie wpływy, to nikomu z „obalających” nawet powieka nie drgnęła. Nikomu więc nie przyszło do głowy to, by wyrzucić z pracy ludzi udających naukowców, ludzi całymi latami niszczących polską naukę i służących gorliwie systemowi opresji. Nikomu nie przyszło do głowy unieważnienie tytułów naukowych nabytych przez marksistów na drodze serwilizmu wobec komunistycznej monopartii i/lub Bezpieki, nie zaś na drodze rzetelnej pracy badawczo-dydaktycznej. Gdy jednak w Uniwersytecie Jagiellońskim ośmielono się napisać i wypromować magisterium NIECHBY I SZKALUJĄCE jednego z protagonistów procesu „obalania komunizmu”, minister Kudrycka z pasją byłej działaczki PZPR przystąpiła do administracyjnego tępienia szkodników w polskiej nauce, nakazując „nadzwyczajną kontrolę” w Wydziale Historycznym UJ „w związku z nieprawidłowościami metodologicznymi w procedurze przygotowania zrecenzowania i obrony prac magisterskiej pana Zyzaka” tudzież „Zygzaka”, jak zabawnie mawia Wałęsa. Jakie to mogą być nieprawidłowości metodologiczne? Zapewne słuchanie, dokumentowanie i wykorzystywanie wypowiedzi niewłaściwych ludzi. Chodzi nie tylko o głośnych „anonimowych informatorów ze wsi”, którzy „zawistnie obmawiają” byłego prezydenta i „konfabulują”, ale i ludzi takich jak Gwiazda, Walentynowicz czy Wyszkowski, co do których wiemy już nie tylko od Wałęsy, że w postkomunizmie powinni oni przede wszystkim milczeć. Co ciekawsze, gdy niejaki J. T Gross konstruował swoje książki wykorzystując konfabulacje wielu osób szkalujące Polaków i traktując je jako „dokumentację faktów”, to nie tylko żaden z ministrów nie urządzał administracyjnej wojny przeciwko autorowi, ale wprost przeciwnie, jak nadwiślańska republika długa i szeroka, organizowano Grossowi tournee, w trakcie którego mógł opowiadać Polakom, jak wielkimi są antysemitami i współtwórcami Holokaustu. Okazuje się zatem, że trzeba wiedzieć kiedy i kogo słuchać, a ponadto, kiedy to opublikować. W „Polsce Ludowej” dylematy te rozwiązywano w warszawskim urzędzie przy ul. Mysiej, gdzie przesłać należało tekst do publikacji, a tam specjaliści decydowali, czy nadaje się to do druku czy raczej na przemiał. W przypadku tematyki prac naukowych, to decydentami byli partyjniacy na każdej uczelni, którzy pilnowali, by badano „właściwe problemy”, a nie ruszano „niewłaściwych”, stąd tyle po II wojnie prac na temat „ruchu robotniczego” i postępów w „budowie socjalizmu”, tudzież na temat „różnic między młodym a starym Marksem”, prac, co do których większość partyjnych naukowców się nie za bardzo dziś przyznaje (choć, miejmy nadzieję, że to tylko kwestia czasu, gdy przestaną to być „dane wrażliwe”), a tak niewiele prac zasługujących na miano naukowych. W postkomunizmie procedura dopuszczania do obiegu naukowego i do publikacji nieco się skomplikowała, ponieważ do głosu doszło wszelakiej maści oszołomstwo, jak choćby słynny prof. A. Nowak, szef „Arcanów”, na łamach których przeróżne bluźnierstwa przeciwko postkomunizmowi się ukazują, który nieopacznie ośmielił się powiedzieć niedawno na antenie TVN24 A. Celińskiemu, że „Rolą uniwersytetu jest dbanie o standardy ale także zachęcanie do wolnej wymiany myśli i nie można jej zamykać takimi obelgami, jakich pan użył. Będziemy stopniowo dochodzić do prawdy, na tym polega historiografia”. Z tą prawdą, to Nowak oczywiście przesadził, gdyż od wyrokowania o tym, co jest prawdą są albo działacze PZPR, albo Bezpieka, alb ostatecznie Moskwa. A propos. Proszę zwrócić uwagę, że „już prasa rosyjska” zaczęła pisać o Zyzaku, co, rzecz jasna, świadczy o niezwykłej wadze sprawy. Szkoda, że armia rosyjska nie może stanąć w obronie czci Wałęsy, gdyż na pewno przemówiłoby to do rozsądku nie tylko „Zygzakom”, Nowakom, Gwiazdom, Wyszkowskim, ale i wszystkim innym „chorym z nienawiści” oszołomom, a zarazem wzmocniłoby koalicję postkomunistyczną jak mało co. Mazowiecki zresztą miał rację nie spiesząc się z wyganianiem wojsk sowieckich z „wolnej Polski”. Ja sądzę, że trzeba było te wojska zostawić po dziś dzień. Byłoby nie tylko bezpieczniej, ale i spokojniej, także na obszarze debaty publicznej i badań naukowych. Grunt jednak, że mamy Kurdycką, która nie zrobiwszy dotąd nic w polskim szkolnictwie wyższym może się przynajmniej w PZPR-owskim stylu wykazać sukcesem na odcinku „walki z reakcją”, podobnie jak Tusk, który w swojej nieudolności prześcignął najbardziej nieudolnego premiera wszech czasów, czyli Mazowieckiego - może nareszcie choćby rozwalić znienawidzony przez czerwonych IPN. Dobre i to, przynajmniej z punktu widzenia „towarzyszy” i bezpieczniaków. No i dobre to, że na Kudrycką, jak sama zapewnia, nikt nie naciskał, a więc pojęła w lot „mądrość etapu” oraz że Tusk gwarantuje nam dalszą wolność nauki. Już wiemy przynajmniej, jak ją rozumieć. My zaś z dniem dzisiejszym możemy odtrąbić tryumfalny powrót komunizmu. I powinniśmy doskonale sobie zdawać sprawę, co to dla nas wszystkich oznacza. Skoro ONI nie żartują, my też nie będziemy żartować. http://www.dziennik.pl/polityka/article353722/Autor_ksiazki_o_Walesie_straci_magisterium_.html http://www.wiadomosci24.pl/artykul/rosyjska_prasa_o_zyzaku_i_walesie_93377.html http://wyborcza.pl/1,86116,6450184,Jak_prof__Nowak_nauczyl_Zyzaka.html http://www.tvn24.pl/0,1593374,0,1,to-pan-przepuscil-gniota,wiadomosc.html http://www.tvn24.pl/12690,1593931,,,kudrycka-nie-mozna-pisac-i-uczyc-metoda-zyzaka,wiadomosc.html
Etykietowanie:

4 komentarze

avatar użytkownika stan35

1. FYM

Czyli koniec "pieriestrojki", która w założeniach miała umocnić władzę komunistyczną i umocniła. Teraz odsłaniamy zakamuflowaną gębę totalniacką i z podniesioną przyłbicą realizujemy założone cele. Ciekawe, co przekonało "trzymających władzę" do tej decyzji?.Czyżby uznali, że stan ogłupienia społeczeństwa osiągnął tak totalny poziom, że garstki przeciwników da się spacyfikować poprzez aparat terroru administracyjno-sadowego?
avatar użytkownika Dominik

2. a może tym społeczeństwem coś (ktoś) musi wstrząsnąć?

Uważam FYM-ie, że sytuacja jaka obecnie sie wykluwa po dwudziestoletnim mataczeniu, jest - przepraszam za to stwierdzenie - dużo lepsza. Kiedys jasny podział na MY i ONI pozwalał miec nadzieję, że jesli tych przeklętych ONYCH sie pozbędziemy, to życie wróci do NORMALNOŚCI. Niestety, naród - po kilkudziesięciu latach sowieckiej indoktrynacji (odmóżdżenia)- pozwolił sobie wmówić, że zamiana jednych gangsterów na drugich, to dla niego korzystna zamiana. Jesli ponownie bedziemy mieli ZNANEGO wroga, to łatwiej będzie go zwalczać i napiętnować. Najbardziej perfidna metoda jaką zastosowano w naszym kraju to metoda zniszczenia Polaków polskimi rękami. Partia mieniąca się byc partią inteligencką, zabrania podejmowania tematow dla niej niewygodnych. Ta sama partia zwana nie wiedziec czemu obywatelską (coś na wzór milicji obywatelskiej), działa na niekorzyść właśnie obywateli. Hydra bolszewizmu pokazuje swój wrogi nam pysk. Kończy się czas udawania kogoś innego niż sie jest, w gruncie rzeczy.
tede
avatar użytkownika Rekin

3. Histeria PO jest niezrozumiała na dłuższą metę

i chyba tylko hipoteza Ściosa ją tłumaczy. Doraźnie można zrozumieć strach z powodu upadku mitu Wałęsy, który się dokonuje na naszych oczach, strach w PO, która obstawiła tego konia, więc teraz nie ma innego wyjścia, tylko go bronić jako rodzinnych klejnotów. Strach tym większy, że nie tylko obstawiła, ale sporo zainwestowała w postawienie Wałęsy na nogi z poziomu zerowego poparcia. Strach podszyty śmiesznością, że oto PIS miał rację. Jednak zrzucenie maski przez Tuska - jeszcze wobec książki Cenckiewicza i Gontarczyka zachowywał przecież pozory obrońcy wolności słowa; dziś już tego nie ma - to jest trudne do wytłumaczenia, gdyż IPN nic nowego "przeciw" Wałęsie nie zrobił. Może nowością jest strach innych "autoramentów", że jutro wyjdzie drugie takie dziecko, tak mały Zyzaczek na środek sali audiencyjnej i powie cienkim głosikiem: przecież cesarz jest nagi! W tej chwili wygląda jednak na to, że pacyfikacja UJ jest na dobrej drodze: nie tylko pani minister kilkakrotnie tego samego dnia biega do telewizji w tej sprawie, jakby nie miała pilniejszych zadań prócz sprawdzania cudzych prac magisterskich (odkąd przerwano reformę Seweryńskiego nie ma postępu), Dziekan przeprasza czołobitnie, szef PaKA, NB senator PO, co samo w sobie jest kuriozalne, nie widzi nic zdrożnego we wtrącaniu się ministra w kompetencje ustawowego organu i narzucaniu nielegalnych, bo nie przewidzianych ustawą aktów ingerencji w akademicką niezależność (ręczne sterowanie); ktoś tam z UJ bredzi o "anonimowych plotkach" - choć już sprawa jest wyjaśniona, że nie są to żadne anonimy, tylko znane autorowi źródła które prosiły o ochronę z powodu obaw. Więc chyba naprawdę chodzi tylko o te finalizowane śledztwa IPN, o których pisze Ścios, jak zwykle dobrze poinformowany - i nie bez powodu zwalczany przez salonowe gnidy z łona Michnika. Krótko mówiąc - chodzi jednak o to, że "oni stoją tam gdzie stało ZOMO".
avatar użytkownika Selka

4. @stan35

napisałeś: ..."Ciekawe, co przekonało "trzymających władzę" do tej decyzji?.Czyżby uznali, że stan ogłupienia społeczeństwa osiągnął tak totalny poziom, że garstki przeciwników da się spacyfikować poprzez aparat terroru administracyjno-sadowego?" Jest pytanie- mówisz-masz": dam przykład "tfurczości" jednego z agresywniejszych wcieleń*** SBków na S24 : (w odpowiedzi jakiemuś "prawackiemu", przekomarzającemu się młokosowi) napisał: "Jestescie troche zgranym zespolem - pozostancie ta reprezentacja, ale prosze sie nie obrazic za porowanie - nie jestescie na tyle wyszkoleni technicznie (intelektualnie), aby nawiazac rownorzedna walke z grupa zawodnikow, ktorzy graja w roznych "klubach" i nie tworza zadnej reprezentacji, bo na obecnego przeciwnika - z calym szacunkiem - nie ma potrzeby tworzyc specjalnej kadry ;))" /redwine/ Wystarczy? ***poziom agresji jest niestały w różnych postach, choć wszystkie mają (nawet w karkołomnych tezach) za zadanie obsry..ć braci Kaczyńskich, szczególnie prezydenta. (żeby było śmieszniej - teksty są czasem(!) pisane z polskimi znakami diakrytycznymi, ale odpowiedzi komentatorom, najczęściej już bez)

Selka