Zjednoczeni pogardą i strachem
kokos26, czw., 02/04/2009 - 14:28
Jak może wyglądać fasadowa demokracja stworzona przez ludzi bojących się i jednocześnie nienawidzących własnego społeczeństwa przekonujemy się od 20 lat.
Dogadały się przy okrągłym stole dwie grupy zjednoczone na bazie strachu, nienawiści i pogardy do polskiego narodu.
Jedni to komuniści, którzy widząc nieubłagany upadek systemu chcieli uniknąć zasłużonej kary i zemsty narodu. Drudzy to tak zwana lewica laicka, która pamiętając traumę marca 68 roku postanowiła na zasadzie koalicji strachu odsunąć od wszelkich wpływów „prymitywną, szowinistyczną hołotę” rodem spod Jasnej Góry.
Nie ma co się dziwić jednym czy drugim. Stojąc na czele zbrodniczego systemu i wierna służba Kremlowi to był i jest wystarczający powód by trząść portkami. Lewica laicka zaś dobrze zapamiętała konfitury, do jakich została dopuszczona po 45 roku przez Józefa Stalina. O takiej pozycji w II RP nie mogli nawet pomarzyć, gdyż uważani byli wtedy i słusznie za zdrajców.
Na horyzoncie pojawiła się kolejna szansa obsadzenia salonów.
1968 rok był szokiem i dlatego to Gazeta Wyborcza i związane z nią środowiska próbowały przez lata przedstawić te wydarzenia, jako najdonioślejsze w naszych najnowszych dziejach.
68 rok był tak naprawdę pokłosiem milenijnych obchodów 1000-lecia Państwa Polskiego w 1966 roku. Wtedy to właśnie naród poczuł swoja siłę i ze zdziwieniem w czasie tłumnych religijnych zgromadzeń mógł się policzyć. Wygodnie było o tym zapomnieć.
Zdumionym uczestnikom wydarzeń marcowych wmówiono przez lata, że protestowali przeciwko relegowaniu z uczelni Michnika i Szlajfera, choć większość uczestników tych wydarzeń nie miało nawet pojęcia, kim są ci dwaj, a domagali się po prostu wolności i demokratyzacji życia.
Zrywu Solidarności zaś bał się nie tylko Jaruzelski z Kiszczakiem, ale i Michnik z Geremkiem. Ci dwaj ostatni zwłaszcza po tym jak przepadli w wolnych demokratycznych wyborach, jakie zorganizował sobie w państwie komunistycznym naród skupiony pod szyldem związku zawodowego.
To już wtedy postanowiono budowanie demokracji odgórnie z pominięciem „zwierzęcych antykomunistów”, „nacjonalistów i antysemitów”.
Nie dziwią dziś słowa Geremka wydobyte z przepastnych archiwów STASI i referowane ambasadorowi NRD Neubauerowi przez „ojca demokracji” komunistę Cioska.
"część wpływowych doradców zrozumiała obecne położenie i zmianę sytuacji. Boją się bardziej niż sądzimy i zaczynają ratować własną skórę. Odbyłem właśnie osobliwą rozmowę z szefem sztabu ekspertów Geremkiem (bliskie związki z międzynarodówką socjaldemokratyczną, osobiste kontakty z Kreiskym i innymi). Nie wierzyłem własnym uszom. Geremek oświadczył, że dalsza pokojowa koegzystencja pomiędzy Solidarnością w obecnej formie i realnym socjalizmem [jest] niemożliwa. Konfrontacja siłowa nieunikniona. Wybory do rad narodowych muszą zostać przesunięte. Organy władzy państwowej muszą zlikwidować aparat. Po konfrontacji siłowej mogłaby powstać na nowo, ale jako rzeczywisty związek zawodowy, bez Matki Boskiej w klapie, bez programu gdańskiego, bez politycznego charakteru i bez ambicji sięgania po władzę. Być może - kontynuował Geremek - zostaną zachowane siły umiarkowane, takie jak Wałęsa. Po konfrontacji nowa władza państwowa mogłaby w oparciu o odmienną sytuację polityczną kontynuować określone procesy demokratyczne".
Jak widzimy były to prorocze słowa.
Aby jednak zwieść tubylczą ludność, twarzą polskich przemian nie mógł być nikt z obozu komunistów czy laickiej lewicy. Potrzebny był naturszczyk taki jak Wałęsa, również sparaliżowany jakimś strachem gwarantującym lojalność kupczącym Polska ponad głowami narodu.
Ten ówczesny strach przed Polakami jest nadal spoiną wiążącą na śmierć i życie te dwa środowiska. Widać to wyraźnie przy okazji każdej nagonki. Czy to „Nocna zmiana, „”junta Kaczyńskich”, „szkodnictwo IPN” oni zawsze mówią jednym donośnym głosem wspierani przez wyhodowanych dziennikarskich przydupasów typu Olejnik, Lis, Żakowski i reszta funkcjonariuszy ideologicznego frontu.
Dzisiaj widzimy jak oni wszyscy zwierają swe szeregi w obronie Wałęsy, choć w głębi duszy nim pogardzają. „Alek” wstawia się za „Bolkiem”, „Bolek” za „Alkiem”, . Charyzmatyczny premier Mazowiecki broni i „Alka” i „Bolka”. „Must” oddaje hołd „Bolkowi”, Tusk lansuje „Carexa” „Filozof” atakuje IPN.
Czy jest możliwe, aby Polską w nieskończoność rządziły kliki, które jednocześnie boją się i nienawidzą narodu? Czy przyzwoici ludzie, którzy z jakiś powodów głosowali na PO nie widzą, że rządząca koalicja nie jest po tej samej stronie barykady, co naród?
Kiedy wreszcie Polska przypadnie jej prawowitym właścicielom? Kiedy obudzimy się z tego letargu i uodpornimy na medialne manipulacje?
Kiedy do cholery pogonimy tą bandę szkodników?
- kokos26 - blog
- Zaloguj się, by odpowiadać
Etykietowanie:
1 komentarz
1. !992 rok
RACJA JEST JAK DUPA, KAŻDY MA SWOJĄ /Józef Piłsudski/