Wróg Wildstein. Dzisiejsza krucjata "Wyborczej"
chinaski, wt., 24/03/2009 - 17:53
Dziś pod nóż "Gazety" poszedł Bronisław Wildstein. Minął prawie rok od premiery słynnego, szokującego dokumentu "Trzech kumpli"; po chwilowym oszołomieniu dziennik Michnika powrócił do tego, co robić umie najlepiej- nawalanki w swoich krytyków, najczęściej patriotów, bohaterów.
Najpierw dostaliśmy poranny tekst mecenasa Piotra Rogowskiego (, który skomentowałem w poprzednim wpisie), teraz słowo dla ludu od czołowego cyngla (a raczej cyngielka)-Wojtka Czuchnowskiego. Obiekt ataku- Bronisław Wildstein.
Publicysta konkurencyjnej "Rzeczpospolitej", zwolennik lustracji, tropiciel Maleszki. Już za te trzy cechy należy mu się kara dożywotnich prac w kamieniołomach.
Zanim zabiorę się za "dzieło" Czuchnowskiego pewna dygresja. Zauważyłem, że odkąd Agorę dotknął kryzys (spadki notowań akcji Agory na giełdzie, obcinanie datków żywieniowych dla pracowników, wreszcie grupowe zwolnienia), coraz marniejsi funkcjonariusze (stąd 'cyngielek') dostają zadanie polemiki z najważniejszymi WROGAMI.
Gdy Wildstein próbował zaprosić do swojego programu kogoś z wierchuszki "Gazety", wszyscy wice-naczelni zrobili się niedostępni. Znaczące. Oni nie lubią występować w 'nieswoich' programach (patrz występ Adasia M. u Lisa).
Polemika/krytyka kogoś tak miernego jak Czuchnowski (do tej grupy zaliczam jeszcze Wiśniewską, Niklewicza i Kalukina) z kimś takim jak Semka czy Wildstein właśnie jest po prostu niesprawiedliwa. To jak pojedynek bokserski Małysza (bez urazy) z Adamkiem.
No ale skoro "Wyborcza" aż tak lekceważy swoją publikę, że wystawia do ringu Małysza, mamy krótką piłkę.
Te ślamazarne próby dyskredytacji Wildsteina uprawiane z pasją przez Czuchnowskiego są toatalnie nudne. Poczytajmy (dla formalności) fragment:
"Wildstein oprócz tego, że jest publicystą i działaczem politycznym, bywa też prozaikiem. Lektura jego powieści - "Jak woda" czy "Dolina nicości"- dowodzi, że nie wystarcza mu miano prawicowego autorytetu moralnego i wzorca antykomunizmu. Wildstein chciałby być autorytetem w sprawach perwersji i mroków ludzkiej (głównie męskiej) duszy. W swoich powieściach nie szczędząc pikantnych szczegółów, których nie powstydziliby się Henry Miller i Roman Bratny, ukazuje co tak naprawdę kręci dużych chłopców bawiących się w Polsce w media i politykę."
Coś mi się zdaje, że Czuchnowski przejrzał prawicową blogosferę. Skopiował pierwszy lepszy tekst na temat Michnika i dokonał drobniutkich zmian. Ciach, jest.
Ja nawet rozumiem ten niewątpliwy zachwyt nad "pikantnymi szczegółami", "perwersją" i " mrokami ludzkiej duszy". Michnika "dzieła" pozbawione rzecz jasna tych wszystkich obrzydliwości, sprzedają się słabo. Może wiec w tym należy upatrywać sukcesu? A że akurat teraz Agora sukcesu łaknie jak nigdy...
"Zejdźmy jednak na ziemię: "Gazeta" konsekwentnie przeciwna upartyjnianiu przez kolejne rządy polskich mediów publicznych, w czasach PiS krytykowała nominacje Sakiewicza, Gargas, Farfała i wiele innych.(...)Krytykowaliśmy również nominację na fotel prezesa TVP Bronisława Wildsteina, który dla szefa PiS Jarosława Kaczyńskiego, był symbolem "moralnego wzmożenia".
Niedorzeczności wypisywane przez Wildsteina na temat sojuszu "Gazety Wyborczej" z Farfałem świadczą tylko o tym, że były prezes sam cierpi na kompleks Farfała. Będąc szefem TVP tolerował sytuację, w której były neonazista i działacz nacjonalistycznej organizacji był jego kolegą z pracy i z partyjnego układu."
No tak krytykowaliście, a jakże. Każdy, nawet najbardziej niezależny zwolennik lustracji to automatycznie zwolennik PIS, a jego nominacja to obsadzanie stołów "swoimi". Bardzo wyrachowane wnioskowanie. Z logiką w "Gazecie" zawsze byli na bakier.
Przy okazji chciałbym zauważyć, że Wildstein wyleciał z TVP za "lizanie tyłka Kaczyńskim", prawda?
Wielu niezależnych ekspertów chwaliło Wildsteina za jego prezesurę, podobnie jak chwalono Skowrońskiego. Jak zdążyliśmy już się przekonać tego rodzaju kryteria dla "Gazety" są zupełnie nieistotne.
"PS. Prawdziwe wytłumaczenie ataku Wildsteina na Farfała znajduje się na początku tekstu tego pierwszego. Otóż prowadzony przez niego program "Bronisław Wildstein przedstawia"(też krytykowany przez "Gazetę") decyzją Farfała został przesunięty z czwartku po godz. 22 na środy przed północą. Dopiero teraz Wildstein poczuł się "moralnie wzmożony" by wystąpić w obronie kolegów. Chociaż nie jest tak źle. Jak przyznaje sam Wildstein "program dalej istnieje, ja i moi współpracownicy honoraria dostajemy"."
http://wyborcza.pl/1,75968,6418200,Wildstein__kolega_z_pracy_Farfala.html
No tak, ta prostacka puenta, godna pióra Czuchnowskiego. Szef jest z Ciebie dumny, na bank. Zlecenie wykonane.
P.S. Ciekawią mnie motywy tej dzisiejszej gazetowej krucjaty przeciw Wildsteinowi. Iskrą zapalną jest proces wytoczony "Wyborczej" przez publicystę "Rzepy". Czyżby fachowcy z Czerskiej zdali sobie sprawę z rychłej porażki?
- chinaski - blog
- Zaloguj się, by odpowiadać
3 komentarze
1. Tekst Czuchnowskiego
Pozdr.
-------------------
GW nie kupuję.
TVN nie oglądam.
TOK FM nie słucham.
Na Rysiów, Zbysiów i Mira nie głosuję.
2. Nie szkoda czasu?
3. martinet
basket