Cyngle do Gabonu!

avatar użytkownika toyah
Kiedy w Dzienniku Cezary Michalski wypuścił na zwierzenia wybitnego publicystę Gazety Wyborczej Michała Cichego, a ten powiedział dokładnie wszystko co mu leżało na sercu, byłem tak poruszony, że poświęciłem zeznaniom Cichego aż cały długi wpis. Jak jednak pewnie część z Was pamięta, moje refleksje nie dotyczyły pretensji Cichego kierowanych do Michnika, jego oskarżeń pod adresem swoich kolegów i koleżanek z Gazety, ani nawet ogólnych poglądów Cichego na temat świata i Polski i czego tam jeszcze, ale jednej, jedynej kwestii związanej z rolą jaką przyjęła na siebie Gazeta i jej zadaniom, tak jak ją widzi Cichy i – prawdopodobnie – całe kierownictwo Agory. Musiałem bardzo zwrócić uwagę i podzielić się swoimi refleksjami na temat tego jednego fragmentu wypowiedzi Cichego, gdzie on mówi, że Agora, a za nią Gazeta, w sposób naturalny i – jak to sam Cichy sformułował – genetycznie i kulturowo uwarunkowany, ma na uwadze nie interes polski, ale, ni mniej ni więcej, jak tylko interes diaspory żydowskiej. Celowo pominąłem wszystkie inne kwestie poruszane przez Cichego, bo uznałem, że liczy się tylko ta jedna informacja, czy może tylko opinia, a cała reszta wobec tego właśnie elementu jest bzdurą. Niczym. Wydawało mi się, że w momencie jak prominentny przedstawiciel środowiska, które pełni tak niezwykle ważną rolę na polskim rynku medialnym, społecznym i politycznym twierdzi, że w tym właśnie przypadku mamy do czynienia z interesem całkowicie obcym i – co więcej – że taka sytuacja jest oczywista i zrozumiała, to po prostu nie ma żartów i że to się nie może tak skończyć. Niestety, dokładnie na tym sprawa się zakończyła. Z małym pieprzykiem, w postaci informacji oficjalnej, półoficjalnej i wręcz zupełnie nieoficjalnej, że Michał Cichy jest psychicznie chory i oczywiście bredzi. Doszło nawet do tego, że arcybiskup Życiński zechciał mieć sumienie w swoim ‘popielcowym’ kazaniu potwierdzić doniesienia, że Cichy jest stuknięty. Tak więc, tym samym, Michał Cichy podzielił los Zbigniewa Herberta (tu załączam odpowiednio przyrządzone splunięcie w kierunku twarzy red. Jastruna). Szkoda. Wolałbym, żeby był to kto inny. Na tyle inny, żeby sprawa szaleństwa Poety nie była aż tak podle rozmywana. Ale fakt jest faktem. Cichy został ogłoszony chorym i wszyscy wrócili do swoich obowiązków. Tak się jednak składa, że z – jakby się różni tacy nie starali – słynnej mimo wszystko rozmowy Michalskiego z Cichym pozostało coś, co nie przeminie już tak łatwo. Czy to dzięki temu, że wszyscy zajęli się rzeczą akurat dużo ważniejszą, czy może przez swoją świeżość i taką troszkę radosną aurę, przebojem okazało się słowo, którego Cichy użył pod adresem bardzo ważnej części swoich redakcyjnych przyjaciół, mianowicie ‘cyngiel’. O co poszło? Otóż Cichy stwierdził, że w Gazecie jest grupa dziennikarzy, która pełni rolę ludzi do wynajęcia. Piszą dokładnie to co im się każe, a jak już to robią, to robią to w taki sposób, żeby wyłącznie realizować doraźne cele i mniej doraźne interesy (w domyśle – diaspory). Nazwał Cichy tych dziennikarzy ‘cynglami’ i bardzo brzydko o nich powiedział, że dla nich nie istnieje problem prawdy, moralności, zasad, dziennikarskiej uczciwości i czego tam jeszcze, ale wyłącznie polecenie i cel. Większość z nas wie, co w potocznym języku oznacza słowo ‘cyngiel’. Na przykład ‘cynglem’ rodziny Corleone był Luka Brasi. Jak trzeba było kogoś zabić, lub choćby nastraszyć, wysyłało się Lukę, a ten już robił swoje. To znaczy, tak się mówi – ‘swoje’. On robił to co mu kazała Rodzina, ale w ramach swoich zadań. Więc zdaniem Cichego, taka pani redaktor Kublik nie jest dziennikarzem w tradycyjnym znaczeniu tego słowa. Ona nie działa tak że coś jej przyjdzie do głowy, coś ją ucieszy, zmartwi, albo obruszy, siądzie do komputera i napisze tekst, który później Adam Michnik opublikuje. Nie. Według Cichego, Michnik – czy może jakiś inny ważny człowiek Agory wzywa Kublik, mówi jej: „Masz załatwić tego Skowrońskiego. Tu masz kasę. Kup sobie coś ładnego” i ona robi wszystko jak należy. Tak to właśnie przedstawił redaktor Cichy. I, tak jakoś wyszło, że kiedy sprawy genetyczno-kulturowe gdzieś się w medialnym szumie rozpłynęły, ten ‘cyngiel’ pozostał. I nagle okazało się też, że nie tylko jest o czym myśleć, ale również znalazł się ciekawy temat do towarzyskich rozmów i do publicystycznych rozpraw. Wszyscy gadają o ‘cynglach’ i nic nie wskazuje na to, żeby tak łatwo temat wybrzmiał. Dla mnie osobiście, bardzo przyjemnym aspektem tego wszystkiego jest fakt, że moi polityczni wrogowie, zaczęli pomaleńku dostawać cholery. Najpierw pojawiły się drobne uwagi, że z tymi ‘cynglami’ to nieprawda, później, że wszędzie są ‘cyngle’, a na tzw. prawicy jeszcze większe, by wreszcie czołowi przedstawiciele gatunku, zaczęli sobie z tych cyngli stroić żarty. Że niby „ha-ha, jakiś tam cyngiel, panie… a czy on ma może dziób”. I takie tam. Teraz jest już tylko z trudem skrywana zniecierpliwienie. A łatwej sytuacji dotychczasowi dyrygenci nie mają. Okazało się bowiem, że po raz pierwszy właściwie od wielu lat, może nawet od czasu, jak mądrzy Polacy wymyślili termin ‘ubek’, pojawiło się coś autentycznie nośnego. Przez całe długie lata, język politycznej pop-kultury aż puchł od tych wszystkich ‘borubarów’, ‘kaczorów’, ‘irasiadów’, ‘wieśmaków’, a druga strona jedyne co miała, to tego – nie robiącego już większego wrażenia – ‘ubeka’. Czy jeszcze bardziej oklepanego ‘komucha’. Więc ten ‘cyngiel’ spadł na III RP, jak grom z jasnego nieba. Chodzą teraz ci nieszczęśnicy i chyba już trzeci dzień odmieniają na wszystkie sposoby ten idiotyczny ‘Gabon’ – nawet za bardzo nie wiedząc, jak z niego skutecznie wyjść – a tu CYNGIEL, CYNGIEL, CYNGIEL. I z nikąd ratunku nie widać. Wczoraj w Salonie, niejaki Chevalier dostał już takich nerwów, że kompletnie bez sensu ogłosił, ze on też chce być cynglem. I że on bardzo prosi, żeby go tak nazywać. Ja trochę rozumiem tok jego rozumowania. On zapamiętał, że w sytuacjach wzmożonego antysemityzmu, można było – demonstrując odpowiednią solidarność – nalepić sobie napis „Jestem Żydem”. Albo, kiedy źli ludzie gonili z kijami pederastów, ktoś wrażliwy mógł sobie założyć koszulkę z hasłem „Jestem gejem”. Można nawet sobie wyobrazić, ze jeśli bandyci zabiją policjanta z okrzykiem „śmierć psom!”, rozumna część społeczeństwa może zorganizować demonstrację pod hasłem „Wszyscy jesteśmy psami”. I pewnie ten biedny Chevalier chciał zrobić coś podobnego, tyle że wszystko mu się poprzestawiało i zademonstrował tak idiotyczne niezrozumienie kontekstu, jakie mogliśmy dotychczas zaobserwować tylko raz. Kiedy wspomniani już stadionowi bandyci nazywani powszechnie ‘chuliganami’ zaczęli o sobie z dumą mówić właśnie w ten sposób. Ale ja rozumiem te nerwy. Rozumiem je bardzo dobrze, bo tak naprawdę tu wcale nie chodzi o dziennikarzy Gazety. A już na pewno nie przede wszystkim. W całej obecnie reżimowej i około-reżimowej domenie, w sposób absolutnie bezwzględny, bezczelny i w pewnym sensie zupełnie bezprecedensowy działają tacy ‘cyngle’, o jakich mówił Michał Cichy. Mamy ich wszędzie. W codziennej prasie, od Gazety, przez Przekrój, Newsweek, Politykę, po Dziennik, w najróżniejszych stacjach radiowych i telewizyjnych odbywa się najbardziej czarne szczucie na jedną, całkowicie demokratycznie umocowaną polityczną opcję. I to nawet nie jest tak, że jacyś tam dziennikarze mają swoje sympatie polityczne, albo swoje emocje, więc je w sposób naturalny realizują. Nie. W to ja już nie uwierzę. Tu wszystko działa wyłącznie na zasadzie zlecenia i odpowiedniego wykonania roboty. Oczywiście, ja tu mam na mysli poziom gdzie się o czymś decyduje. Ja nie mówię o zwykłych kibicach. Oni są tak samo naiwni i głupi jak byli dziesięć, dwadzieścia i trzydzieści lat temu. Jeśli jakiś dureń powtarza jak mantrę ten nieszczęsny ‘Gabon’ i cieszy się, że jest na topie, to taka jego odpowiedzialność, jak i umysł. Jeśli wspomniany przeze mnie Chevalier nie jest – jak ktoś sugerował – pracownikiem Gazety, lecz zwykłym blogerem, też można na niego machnąć ręką. Problem jest z tymi co wiedzą, ale działają bo im się za to płaci. Uważam, że tych jest ostatnio bez liku. Media publiczne, prywatne, małe, duże od tych ‘cyngli’ aż pękają. Drobna historia z ostatnich dni. Oglądałem sobie niedawno przez moment z najmłodszą Toyahówną tak zwaną Superstację. Kompletnie nie wiem dlaczego. Coś nam strzeliło do głowy, więc przełączyliśmy telewizor na ten własnie kanał. Rozmawiało dwóch jakiś pajaców, których nie znam, o rzeczach mi obcych, a na dole wyświetlane były najbardziej idiotyczne esemesy od widzów. Jak w Szkle Kontaktowym. Ponieważ rozmowa była nudna jak cholera, a esemesów pełno, jakby przed telewizorami siedziały tłumy, Toyahówna spytała mnie, czy ja myślę, że te teksty piszą prawdziwi ludzie. Powiedziałem jej, że nie sądzę, bo jest ich za dużo, a nie wydaje mi się, żeby akurat ten program ktokolwiek poza nami oglądał. A jak już ogląda, to po jakie licho ma słać te bezsensowne teksty? Powiedziałem jej, że pewnie w tej Superstacji siedzą jacyś umyślni i piszą idiotyzmy na Kaczyńskich i PiS. A jeśli ktoś nagle wymyśli, żeby coś napisać, to na sto procent go tam puszczą. No i postanowiliśmy, że ułożymy jakiś najbardziej bezsensowny tekst, wyślemy do Superstacji i zobaczymy co będzie. Napisałem więc na mojej komórce coś takiego: „He, He! A Ciekawe, czy Kaczor ma kasę fiskalną”. Wysłałem i hop! Leci mój tekst. Napisałem następny (nie powiem jaki, bo już mi autentycznie wstyd) – jest. Następny (jeszcze bardziej kretyński) – proszę bardzo. W końcu daliśmy sobie spokój i znów do pracy musieli się wziąć właściwi państwo dziennikarze. Po co o tym wstydliwym fragmencie mojego zycia wspominam? No, po to własnie, żeby pokazać, jak ja sobie wyobrażam współczesne zaangażowane dziennikarstwo. Właśnie tak. Żadnych zasad, żadnej misji, żadnych wyższych celów. W mordę i nożem pod żebro. Dziś w Rzeczpospolitej znakomity tekst Piotra Semki własnie o cynglach. Tak tak, Szanowni Państwo, teraz już będziemy Was dręczyć, aż poczujecie to coś. I ani Gabon, ani karty kredytowe Prezesa Wam nie pomogą. A więc tekst Semki „Gazeta z palcem na cynglu” http://www.rp.pl/artykul/9157,271658_Semka___Gazeta__z_palcem_na_cynglu__.html Proszę sobie poczytać. Wszystko w nim jest na swoim miejscu i choć uważam – co też już tu przedstawiłem – że sama Gazeta, jest tu tylko pionierem, naprawdę warto. Jest jednak jedna rzecz, która mi się u Semki do końca nie podoba. Pisze pan redaktor o tym, jak to się we współczesnym, europejskim dziennikarstwie, działa wyłącznie na zlecenie. Jak ta działalność potrafi być bezwzględna i nieludzka, a drugiej strony – tak jakby sam nie mógł uwierzyć, że jest aż tak źle – sugeruje, że tam jednak istnieje coś na kształt wiary, czy może tylko przekonania. Pisze Semka tak: „Stanowczo zbyt łatwo przychodzi Wrońskiemu obrażać ludzi i etykietować ich jako pisowców, w dodatku interesownych. Zbyt łatwo uznaje, że ludzie o poglądach innych niż jego, muszą kierować się niskimi pobudkami.” Ja nie mam przekonania, że Piotr Semka czyta ten – czy jakikolwiek inny mój – tekst. Podejrzewam, że pewnie nie. Na wszelki wypadek jednak – Panie Piotrze! Wroński nie uważa, że my się kierujemy niskimi pobudkami. Oni nic nie uważa, a nasze pobudki ma w dupie. Niskie, nie niskie, wysokie. Jego to w ogóle nie obchodzi. Jeśli Pan mu powie, że on się kieruje niskimi pobudkami, a nikt nie będzie słuchał, to niewykluczone, że on Panu przyzna rację. To jest, panie Piotrze pan redaktor Cyngiel. Dokładnie taki sam, jak drugi pan redaktor Cyngiel. I taki sam jak szanowna pani redaktor Cyngiel. I wielu, wielu innych redaktorów Cyngli. Tak wyszło, że to w pewnym sensie Pańscy koledzy po fachu. Współczuję Panu. Proszę jednak trzymać postawę wyprostowaną i się nie bać. My doskonale widzimy różnicę.

14 komentarzy

avatar użytkownika Selka

1. Toyahu

Najważniejsze słowa (do Semki): "Proszę jednak trzymać postawę wyprostowaną i się nie bać. My doskonale widzimy różnicę". Tu jest sedno. I tego się ONE boją, jak cholera! Dobry tekst (as usual)

Selka

avatar użytkownika Tymczasowy

2. Toyah

Akurat wydrukowalem nalezycie Twoj tekst i dyskusje. Ja tam moze sie nie mieszcze, ale z cala moca uposledzonego, upieram sie by nie zapominac o pewnej fundamentalnej okolicznosci. DO K.... Nedzy,nie zapominajcie DYSKUTANTY, ze wypowiedz CICHEGO nie byla ZRODLEM PRAWDY. Ona byla do K...y N...y, tylko powtwierdzeniem niezwykle oczywistych faktow potwierdzanych przez setki publikowanych w tysiacach egzemplarzy, numerow GW. Tam byla baza i zrodlo. Cichy byl tylko drobnym zajaczkiem. ja go nie potrzebowalem, bo jestem MADRYM CZLOWIEKIEM, a nie czytelnikiem GW. Probowalem ja czytac dwa razy przy okazji wizyt w Polsce i nie przebrnalem przez pierwsze strony. bo jestem MADRYM, WYKSZTALCONYM PONAD SREDNIA CZLOWIEKIEM. A od innych ludzi z tej samej kategorii rozni mnie to, ze od dwudziestu lat przebywam na Zachodzie i patrze na biedakow jak na na owady w laboratorium. A Mihnik jawi sie tu jak jak budzaca obrzydliwosc, duza mucha smierdka, smietnikowa.
avatar użytkownika Maryla

3. Media publiczne, prywatne, małe, duże od tych ‘cyngli’ aż pękają

Toyahu, ale jakie to tam "cyngle" - to "cyngielki" . Teraz czekam spokojnie, jak zaczna strzelać się miedzy sobą. A wszystko to robia dla pieniędzy, Tymczasowy ma rację, to takie owady budzące obrzydzenie, patrzę na nich jak przez szybę, bliższego kontaktu nie zycze sobie , brrr pozdrawiam

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Penelka

4. Wyczytałam,że Michnik nabył nowego cyngla.Jest nim Ujazdowski

Podobno pisze dla tego szmatławca.To jeden z ludzi,którzy za kasę zrobią wszystko.Gdy wybory wygrał PIS- to pisowiec, gdy przegrał, to się przefarbował. To taki zdrajca sprzedawczyk coś w stylu Borusewicza.
penelka
avatar użytkownika toyah

5. Tymczasowy

To ja powiem jeszcze raz. Właśnie dlatego, że to właśnie Cichy potwierdził coś, co wszyscy wiedzieliśmy, sprawa nabrała takiego wymiaru. Właśnie dlatego, że po raz pierwszy od początku, ktoś z tamtej strony przyszedł i powiedział zupełnie otwartym tekstem, że nie liczy się Polska, ale interesy diaspory, i na dodatek nie powiedział tego bo nagle ochłonął i zrozumiał, ale przedstawił to jako afirmację pewnej sytuacji, ta sprawa jest tak dyskutowana. Więc nie jest też tak, że wszyscy którzy o tym rozmawiają właśnie się obudzili i zobaczyli coś co Ty widziałeś już dużo wcześniej. Jest tak, że ci kórzy duskutują też to wiedzieli, tylko swoją uwagę kierują zupełnie gdzie indziej niż Ty. Powiem inaczej: Ich problemy zaczynają się dokładnie tam, gdzie Twoje się kończą. Żebyś mnie dobrze zrozmumiał. To jest tak, jakby nagle Stefan Niesiołowski udzielił publicznej wypowiedzi, w kórej przekonywałby, że Platforma Obywatelska nie reprezentuje interesu Polski, ale interes Brukseli i wielkiego biznesu. Że jest przecież oczywiste, że dla Donalda Tuska Kościół, Polska, polskie rodziny, ich los i ich powodzenie nie mają najmniejszego znaczenia. Bo on - jako człowiek powiązany pewnymi rodzinnymi, towarzyskimi i historycznymi zobowiązaniami - nie może się przecież przejmować tym czym się zwykle przejmuje przeciętny Polak. I że własnie na tym polega wielkość Platformy i jej propozycji. I w tej sytuacji, kiedy wszyscy zaczynają o tym rozmawiać i się tym ekscytować, przychodzisz Ty, wydymasz z pogardą usta i mówisz: "Ależ przestańcie. To nic takiego. Przecież każdy myslący człowiek od dawna wiedział, że taka jest własnie Platforma. A cóż ten Niesiołowski takiego odkrywczego mówi? Przecież to oczywistości. Może dla was, kórzy mieszkają w Polsce to jest jakaś rewelacja, ale uwierzcie mi, dla człowieka, ktory od 20 lat mieszka na Zachodzie, to co się tam u was dzieje, to zwykłe laboratorium." Rozumiesz? Po prostu nie powinieneś.
toyah
avatar użytkownika toyah

6. penelka

A mnie wczoraj zaciekawił Zawisza. Facet ktory wrócił do polityki tylko dzięki PiS-owi, obecnie razem z Giertychem - który jesienią 2007 stanął właściwie na czele zamachu stanu przeciwko premierowi Kaczyńskiemu - buduje nowe struktury. To jest nieprawdopodobne jak niektorzy z nich potrafią się złajdaczyć.
toyah
avatar użytkownika Sceptyk

7. Sceptyk

Jest jeszcze jeden aspekt tego wywiadu nie poruszany, a wg. mnie, bardzo ważny. Otóż Cichy powiedział, że dla Łuczywo et consortes ważniejsza była Wolińska, a nie ofiary Wolińskiej. Co z tego wynika? Ano to, że ci ludzie nie są Polakami tylko obywatelami Polski mówiącymi po polsku, a w rzeczywistości są wrogami tego co polskie. Kolejny wniosek to taki, że oni są obco kulturowo i się nie zaasymilowali, a wprost przeciwnie chcą swoją kulturę nam narzucić. No to wszystko nie może zgody!
avatar użytkownika spiryt US

8. Ujazdowski to największy niewdzięcznik swiata

by zrozumieć jego postępowania należy cofnąć się do ponurych lat stanu wojennego gdzie młody Ujazdowski będąc w klasie maturalnej został przyłapany przez bezpiekę na kolportowaniu bibuły.Wszystkim którym wydaje się, że taka wpadka zakończy się dla naszego Kazia żle wyprowadzam z błędu ,On nie tylko nie został wylany ze szkoły , ale po pomyślnie zdanym egzaminie dojrzałości, został przyjęty na Uniwersytet łodzki gdzie z wielkim powodzenie zaangażował się w działanie NZS
avatar użytkownika toyah

9. Sceptyk

Była o tym mowa. Choćby we wspomnianym tu moim tekście.
toyah
avatar użytkownika toyah

10. spiryt US

Jeśli to fakt, to jakoś głupio, nie?
toyah
avatar użytkownika Sceptyk

11. Sceptyk

Rzeczywiście.... Czytam za szybko! Prtzepraszam i pozdrawiam!
avatar użytkownika chinaski

12. @toyah

Bardzo dobry, trafny tekst. Dzięki serdeczne za to, co Pan robi.
Zapiski z jaskini lwa
avatar użytkownika Przemo

13. Toyach

I ja się przyłączam do gratulacji, choć opisane fakty miłymi nie są. "My doskonale widzimy różnicę." - oczywiście, tylko ilu nas jest.

Pozdr.
-------------------
GW nie kupuję.
TVN nie oglądam.
TOK FM nie słucham.
Na Rysiów, Zbysiów i Mira nie głosuję.

avatar użytkownika Rekin

14. Łuczywo

- jako współczesny dowódca Żydowskiej Organizacji Bojowej - to było dobre.