Wszyscy ludzie Tuska. Niesiołowski rzecznikiem Niemiec?
Pani Arciszewska-Mielewczyk to taka polska wersja Eriki Steinbach – ocenił w odpowiedzi Stefan Niesiołowski. – Te słowa są szkodliwe i głupie – dodał, podkreślając, że wypowiedzi polityków Pis mogą popsuć stosunki polsko-niemieckie. – Wiadomo kto wojnę wywołał, ale Niemcy maja prawo do własnej historii. To Hitler wypowiedział wojnę Polsce, a – zauważył Niesiołowski.
- Pan Niesiołowski obraża moją osobę – replikowała posłanka PiS. – Erika Steinach z kolei obraża wszystkich Polaków – dodała, podkreślając, że to Polacy byli ofiarami wojny wypowiedzianej przez Niemcy. – To przykre, że pan Niesiołowski krytykuje miliony Polaków broniących polskiej racji stanu – oceniła. Jej zdaniem, polski rząd powinien zbudować własne centrum wypędzonych.
- Z opinia Stefana Niesiołowskiego nie zgodziła się obecna w studio Dorota Arciszewska-Mielewczyk. W opinii posłanki PiS, polski rząd powinien był nie tylko sprzeciwić się samej kandydaturze Eriki Steinbach do rady fundacji, lecz także samej idei ustanowienia centrum upamiętniajacego wypędzenia.
"Posłanka PiS to polska wersja Eriki Steinbach"
KOMENTARZE WOKÓŁ CENTRUM WYPĘDZONYCH
Niesiołowski: mamy polską Steinbach!
Ostry spór o skuteczność dyplomatycznych zabiegów rządu wobec Centrum Wypędzonych. - Decyzja, że Erika Steinbach nie będzie zasiadała w radzie centrum, to pyrrusowe zwycięstwo - powiedziała w "Magazynie 24 godziny"...czytaj dalej »
Powiernictwo Polskie przeciw niemieckim roszczeniom
O "opamiętanie się" i zaprzestanie wysuwania przez niektórych niemieckich polityków roszczeń odszkodowawczych w stosunku do Polski zaapelowała, w 66. rocznicę wybuchu II wojny światowej, podczas pikiety przed ambasadą Niemiec w Warszawie prezes Zarządu Powiernictwa Polskiego Dorota Arciszewska- Mielewczyk.
Wymieniła nazwiska niemieckich polityków, którzy - jej zdaniem - "psują" wzajemne stosunki obu krajów, wysuwając nieuzasadnione roszczenia wobec Polski. Wśród nich znaleźli się m.in. przewodnicząca Niemieckiego Związku Wypędzonych Erika Steinbach,, przewodniczący CSU Edmund Stoiber, kanclerz Niemiec Gerhard Schroeder oraz kandydatka chadeków na ten urząd, Angela Merkel. Zdaniem Arciszewskiej-Mielewczyk, ich działania prowadzą do "przeinaczania historii".
"Powiernictwo Polskie, stowarzyszenie walczące o honor Rzeczypospolitej Polskiej, o żywotne interesy jej obywateli, apeluje w tym pamiętnym dniu zarówno do przyszłego rządu w Niemczech, jak i do przyszłych polskich parlamentarzystów o stanowcze i ostateczne załatwienie kwestii krzywd będących następstwem II wojny światowej" - podkreślono w oświadczeniu, przekazanym radcy ambasady.
Symbolika oporu Drzymały [edytuj]
Walka Drzymały o możliwość zbudowania domu, a zwłaszcza wykorzystywanie przezeń luk w prawie pruskim stały się głośne w Polsce i w świecie. Głos w tej sprawie zabierali m.in. Maria Konopnicka, Henryk Sienkiewicz i Bolesław Prus, a spoza Polski m.in. Lew Tołstoj. Osoba Drzymały a zwłaszcza ów słynny wóz stały się symbolem chłopskiego oporu wobec zaborcy i walki o polskość w obliczu germanizacyjnych planów rządu niemieckiego.
RAFAŁ GUZ
|
Dobrze się stało, że rząd próbuje urzeczywistnić i dopasować sprawy własnościowe na Ziemiach Odzyskanych do obecnej sytuacji. Trzeba się jednak liczyć z tym, że będzie to punkt zaczepny dla sporów roszczeniowych. Tym bardziej że problemu tego nie da się ograniczyć wyłącznie do działań Powiernictwa Pruskiego. Bardzo wiele osób będzie próbowało podważyć zgodność proponowanych przez rząd przepisów z prawem unijno-wspólnotowym. Zapis w projekcie ustawy, że przedmiot projektowanej regulacji nie jest objęty zakresem prawa UE, może się okazać w tym wypadku niewystarczający, gdyż jest to uciekanie od problemu. Moim zdaniem jest jeden środek, aby sprawę tę ostatecznie rozwiązać: strona niemiecka przejmie roszczenia swoich obywateli na siebie.
http://www.rzeczpospolita.pl/gazeta/wydanie_070609/prawo/prawo_a_3.html
Muszą oddać Niemcom swój dom
Tragedia rodziny Głowackich nie jest odosobniona. W ostatnim czasie zapadły prawomocne wyroki, które zobowiązały polskie rodziny do opuszczenia domów, które przeszły w ręce dawnych właścicieli - obywateli Niemiec, tzw. późnych przesiedleńców. Na Warmii i Mazurach dotyczy to pięciu polskich rodzin, w sumie 22 osób.
To jednak dopiero początek problemu. Na rozpatrzenie czeka 200 kolejnych pozwów.
Pani Władysław zwróciła się za pośrednictwem kamer do niemieckiego spadkobiercy nieruchomości na Mazurach: - Pana miejsce jest za Odrą, pan nie jest prawdziwym Polakiem. Mieszkam tu tyle lat i to jest moja ziemia, a was nikt nie wyganiał. Jak pana pytałam czemu wyjechaliście, to pan powiedział, ze tu była bieda i zabór rosyjski, a my to przetrzymaliśmy, bo jesteśmy Polakami.
LPR zarzuca sądom, że wydały "haniebne" wyroki: - Polskie sądy wydają wyroki niezgodne z polską racją stanu i z dobrem obywateli - mówił wicemarszałek Sejmu Janusz Dobrosz. A od polskich władz Liga domaga się rozwiązań prawnych i dyplomatycznych: - Państwo polskie jest absolutnie zobowiązane do pomocy. W tragedii państwa Głowackich mają udział polskie władze, kolejne rządy, Trybunał Konstytucyjny - wyliczał. Dodał, że LPR oczekuje m.in. regulacji tej sytuacji umowami bilateralnymi lub wzięcia na siebie przez państwo Polskie realizacji roszczeń.
LPR uważa też, że winne jest niemieckie prawo i przyzwolenie rządu niemieckiego na taki stan rzeczy: - To nie pani Steinbach, tylko organizacja państwa niemieckiego nakłaniała panią Trawny do złożenia pozwu przeciw państwu Głowackim - mówił Janusz Dobrosz.
Premier Jarosław Kaczyński przyznał we wtorek, że polskie księgi wieczyste są nieuporządkowane, co powoduje problemy przy sprawach o zwrot mienia założonych przez Niemców w polskich sądach.
- Przygotowywane jest uporządkowanie ksiąg wieczystych na tych terenach, które przed II wojną światową znajdowały się w granicach niemieckich - zapowiedział premier. - To trudna sprawa, ale chcemy to uporządkować - dodał.
Trawny to była mieszkanka Nart, wtedy nazywała się jeszcze Rogala. Ojciec Rogali zmarł w 1954 roku, a majątek odziedziczyły żona i dzieci - Agnes, Horst, Siegrieta i Ekhard. Wszyscy pracowali w gospodarstwie. W 1977 r. wyjechali do Niemiec, gdzie dostali odszkodowanie za mienie pozostawione w Polsce - kilkanaście tysięcy marek. Majątek Rogalów przejął Skarb Państwa. W domu nadleśnictwo osadziło drwala Moskalika i młodego leśniczego Głowackiego. Obie rodziny od dawna chciały wykupić swoje mieszkania na własność. Ale zgody nie było.
W międzyczasie Agnes Trawny zwróciła rządowi RFN otrzymane odszkodowanie, a w polskim sądzie odzyskała nieruchomości. Polakom przysłała pismo, że dom zamierza zburzyć. - To moja rodzinna ziemia. Chcę na niej postawić dom dla siebie i dzieci - mówiła w rozmowie z "Rzeczpospolitą" Agnes Trawny.
Dwanaścioro mieszkańców domu ma czas na wyprowadzkę do końca 2008 roku.
Na Warmii i Mazurach pięć rodzin, musi oddać swoje nieruchomości Niemcom.
http://www.tvn24.pl/-1,1510141,wiadomosc.html
Sikorski i Steinmeier na Uniwersytecie Warszawskim
Warszawa (PAP) - O polityce sąsiedztwa UE, stosunkach UE-Rosja, budżecie Unii po 2013 r. i bezpieczeństwie energetycznym debatowali w poniedziałek na Uniwersytecie Warszawskim szefowie dyplomacji Polski - Radosław Sikorski i Niemiec - Frank Walter Stei...
Ministrowie mówili także o wspólnym polsko-niemieckim podręczniku historii. Najprawdopodobniej będzie on dotyczył historii XX wieku. Istnieją już wspólny niemiecko-francuski podręcznik do historii Europy i świata po II wojnie światowej i polsko-niemiecka publikacja, zawierająca materiały pomocnicze do nauki historii Polski i Niemiec w latach 1933-1949.(PAP)
Niemieckie media, komentując wizytę szefa dyplomacji Franka-Waltera Steinmeiera (SPD) w Polsce, którego osobiście przyjął w swojej posiadłości minister Sikorski, piszą o ciepłym przyjęciu i harmonijnej atmosferze. Stosunkowo niewiele miejsca poświęcają najważniejszym dla Polaków sprawom, które w dalszym ciągu dzielą nasze kraje, takim jak: Gazociąg Północny, Centrum przeciwko Wypędzeniom, udział Eriki Steinbach w rządowym projekcie Centrum, ciągła niemiecka relatywizacja skutków i przyczyn II wojny światowej czy w końcu najnowsze niemieckie NIE dla członkostwa Ukrainy i Gruzji w NATO, na czym bardzo zależało naszemu krajowi.
http://maryla.salon24.pl/69188.html
BAWARSKA CSU KRYTYKUJE DECYZJĘ STEINBACH
"Zeszliście do poziomu chlewu"
Palikot: chciałbym mieć prawo do eutanazji
- 36 procent Polaków jest za eutanazją, a ja jestem nazywany trzecią twarzą PO – oto dlaczego Janusz Palikot chce się zajmować legalizacją eutanazji, o czym mówił w "Kropce nad i" w TVN24. »
"Niech Gowin popełni eutanazję"
JANUSZ PALIKOT BRONI EUTANAZJI I ATAKUJE GOWINA
|
Jeszcze w kwietniu ma wpłynąć do marszałka projekt ustawy, która dawałaby Polakom prawo do eutanazji. Projekt ten ma złożyć Janusz Palikot wspólnie z Kazimierzem Kutzem. Były przewodniczący "Przyjaznego Państwa".
..czytaj dalej »
http://maryla.salon24.pl/71851.html
24.04.2008
Rząd nie zakłada uczestnictwa Steinbach w Widocznym Znaku
Polski rząd nie zakłada uczestnictwa szefowej Związku Wypędzonych Eriki Steinbach w Widocznym Znaku. Gdyby stało się inaczej, rząd zajmie "odpowiednie stanowisko" - oświadczył w Sejmie podsekretarz stanu w MSZ Andrzej Kremer. »
- Rząd przyjął do wiadomości informację strony niemieckiej o założeniu projektu i zadeklarował, że będzie się bacznie przypatrywał jego realizacji. Rząd (...) nie odnosi się do projektu, który jest projektem zgłoszony przez rząd sąsiedniego państwa. W sposób wyraźny natomiast podkreśla i przyjmuje do wiadomości informacje strony niemieckiej, że projekt Widocznego Znaku jest alternatywą wobec idei Centrum przeciwko Wypędzeniom, które zgłosiła przewodnicząca Związku Wypędzonych Erika Steinbach - mówił przedstawiciel MSZ.
Kremer zaznaczył też, że strona niemiecka, przedstawiając projekt Widocznego Znaku podkreśliła w sposób jasny, że jej intencją jest "przedstawienie całego kontekstu historycznego, uwzględnienie deportacji ludności polskiej, przykładanie odpowiedniego znaczenia do przyczyn wybuchu II w światowej, roli reżimu hitlerowskiego oraz skutków wojny".
- Według strony niemieckiej przesłaniem Widocznego Znaku na być ukazanie problematyki wypędzeń jako skutku II wojny światowej - zaznaczył Kremer.
Kremer podkreślił, że dzisiejsza koncepcja Widocznego Znaku nie jest ostateczną. Według wstępnych informacji - powiedział - Widoczny Znak miałby się opierać na ekspozycji "Ucieczka, Wypędzenie, Integracja" wystawianej już w Domu Historii w Bonn, przy której współpracowano z polskimi historykami. Kremer zaznaczył, że eksperci chwalą tę wystawę ze względu na "zobiektywizowany sposób" przedstawienia historii II wojny światowej.
Władysław Bartoszewski nas wszystkich uważa za polakomatołków. Geniusze politycznej manipulacji.
Pojednanie wyłącznie na prawie niemieckim
Jeden z argumentów przemawiających za budową Centrum przeciwko Wypędzeniom głosi, że dzięki temu cała sprawa utraci wymiar polityczny. Ale co z prawem do ojczyzny, którego realizacji domagają się politycy niemieccy? – pyta filozof i publicysta
Jedynym widocznym sukcesem nowej polityki zagranicznej Polski jest – pomijając „wagon słoniny” dla wyborców i działaczy PSL, wspomniany w złośliwej, lecz niestety trafiającej w sedno wypowiedzi Jarosława Kaczyńskiego – decyzja rządu niemieckiego o budowie „Widocznego znaku”. Okazało się przy tym, że Władysław Bartoszewski nie tylko polityków poprzedniej ekipy miał za dyplomatołków, ale i nas wszystkich uważa za polakomatołków, wmawiając nam – wbrew temu, co triumfalnie obwieszczają niemieckie media wychwalające Donalda Tuska – że rząd RP na nic się nie zgodził. I reakcje opinii publicznej pokazują, że tym razem ma zupełną rację.
Zadziwiająca przemiana
Nie wiadomo, dlaczego Władysław Bartoszewski, który niedawno był wielkim przeciwnikiem projektu Centrum przeciwko Wypędzeniom, pozwala używać swego autorytetu jako zasłony dymnej umożliwiającej jego bezproblemową realizację. W książce, która towarzyszyła wystawie „Ucieczka, wypędzenie, integracja” pokazywanej w Bonn i Berlinie w 2005 i 2006 roku, występuje on jeszcze jako polski szwarccharakter.
W artykule pióra wiernego stronnika szefowej Związku Wypędzonych Eriki Steinbach Thomasa Urbana można przeczytać: „Były minister spraw zagranicznych Władysław Bartoszewski propagował w lipcu 2003 roku tezę mówiącą, że berliński projekt ma służyć jednemu celowi: »Zbudować fałszywą świadomość, że poza Żydami ofiarami drugiej wojny światowej byli głównie Niemcy«. Inicjatorom powołania centrum zarzucał, że kwestionują niemiecką winę za drugą wojnę światową i popierają tendencje nacjonalistyczne”. („Ucieczka, wypędzenie, integracja”, Kerber Verlag, Bonn 2007).
Po wypowiedziach tego rodzaju Władysław Bartoszewski przestał być lubiany i szanowny w Niemczech. Teraz na nowo odzyskał i sympatię, i szacunek. Znowu wszystkie drzwi stoją przed nim otworem. Jeszcze w grudniu w wywiadzie dla „Die Zeit” minister Bartoszewski dosyć ostro krytykował ideę Centrum.
Na pytanie: „Czy był pan zaskoczony, gdy Angela Merkel zaraz po zwycięstwie wyborczym Donalda Tuska ogłosiła, że powstanie Centrum Wypędzonych, być może z Eriką Steinbach?”, Władysław Bartoszewski odpowiada: „Zaskoczony nie, ale smutny. Nie powinno się stawiać nowego rządu w takiej sytuacji, by musiał się wypowiadać tak, jak rząd poprzedni”. Na uwagę, że: „Berlin uważa, iż sprawa Centrum to sprawa suwerennej decyzji Niemców”, stwierdza: „Można to tak widzieć. Ale wówczas pozostaje nam możliwość zbudowania na przykład muzeum historii polsko-niemieckiej, od pierwszego pruskiego ataku na Polskę w1772 aż do 1945. I pominąć wszystko inne, np. przemiany Niemców w Republice Federalnej... Można to zrobić, tylko po co?”.
Jak doszło do zmiany stanowiska, wyjaśnia ta sama „Die Zeit” sprzed tygodnia: „Systematycznie pomniejszano wagę problemów, włączono je w szerszy kontekst i owinięto watą pieniędzy, żeby nikt nie zranił się hakami, kantami i ostrzem polityki historycznej”.
Kosmetyczne ustępstwa
Oczywiście strona niemiecka poszła na pewne ustępstwa. Centrum będzie nosić inną nazwę, a jego siedziba wprawdzie znajdzie się w centrum Berlina, ale nie w najbardziej eksponowanym miejscu. Będzie też podlegać Muzeum Historii Niemiec. Otwarta pozostaje sprawa udziału Eriki Steinbach, której podobno Angela Merkel obiecała, że nie zostanie pominięta.
Można jednak przypuszczać, że pani Steinbach – polityk sprawny, wytrwały i inteligentny – będzie wolała działać dyskretniej przez swoich przedstawicieli, by nie wystawiać na krytykę Tuska i Bartoszewskiego. Ale zmiany są jak dotąd kosmetyczne. Ów Dom Niemiecki jest oddalony tylko pół kilometra od placu Poczdamskiego i – jak nie omieszkał zauważyć tygodnik „Der Spiegel” – miał w nim swą siedzibę nie tylko Berliński Oddział Federalnego Związku Wypędzonych, lecz także zarząd fundacji „Pomnik pomordowanych Żydów europejskich”.
Dla Polaków najważniejsze pozostaje nieco już zapomniane przez nich pytanie, dlaczego rząd niemiecki chce wydać 30 milionów euro na urządzenie takiego centrum i potem rocznie wydawać 2,4 miliona na jego działalność, skoro tak wiele instytucji już się zajmuje i zajmowało upamiętnianiem tej tematyki i jej badaniem. „FAZ” podkreślała, że chodzi o podtrzymanie pamięci i stworzenie miejsca spotkania pokoleń, w którym wysiedleni będą mogli przekazać młodym swe doświadczenia.
Tylko polakomatołek może sądzić, że Niemcy pozwolą sobie na prymitywny rewizjonizm historyczny, i oddychać z ulgą, gdy dowiaduje się, że nie gloryfikują Hitlera
Podstawą stałej ekspozycji ma być wspomniana wystawa bońsko-berlińska. Warto więc uważnie jej się przyjrzeć i przeczytać cytowaną już książkę, która choć została fatalnie przełożona na polski, wyraźnie stara się zachować maksimum obiektywizmu. Bo też tylko polakomatołek może sądzić, że Niemcy pozwolą sobie na prymitywny rewizjonizm historyczny, i oddychać z ulgą, gdy dowiaduje się, że w Niemczech nie gloryfikuje się Adolfa Hitlera.
Dokończone dzieło Hitlera
W tej książce – jak zwykle w narracji niemieckiej – początku złego upatruje się w traktacie wersalskim i wilsonowskiej zasadzie samostanowienia: „Wskutek procesów tworzenia nowych państw w Europie Wschodniej, Środkowo-Wschodniej i Południowo-Wschodniej większości stały się nagle mniejszościami i na odwrót, co mogło prowadzić do poważnych konfliktów” (s. 31). Jeśli chodzi o Polskę, to od początku popełniono niesprawiedliwość: „nowemu państwu odstąpiono tereny jednoznacznie zamieszkane w większości przez Niemców oraz przyznano duże części Prus. Polityka Berlina i Warszawy, z których żadne nie zamierzało zadowolić się status quo, prowadziła w konsekwencji do kontynuacji bądź narastania narodowościowych animozji”.
O 1772 i 1795 roku, które jako widoczny znak swego sprzeciwu chciał upamiętniać Władysław Bartoszewski, nie ma więc mowy, nie wspomina się też o polskiej mniejszości w Niemczech (Zagłębie Ruhry itd.), a między polityką Republiki Weimarskiej i II RP widzi się pełną symetrię. II wojna światowa zdaniem autorów wynikła właśnie z zasady samostanowienia i dążenia do narodowej homogeniczności (s. 39).
Narodowosocjalistyczna polityka jest przedstawiana niemal wyłącznie jako dzieło autorskie Hitlera: „Hitler był motorem w wysokim stopniu agresywnej, imperialistycznej i rasistowskiej polityki zagranicznej Trzeciej Rzeszy” (s. 42). „Na początku tych zbrodni stał Hitler ze swoją polityczno-ideologiczną wizją” (s. 41). „Z rozkazu Himmlera opracowano w następnych latach gigantyczne plany, według których miały być realizowane wyobrażenia Hitlera w dziedzinie rasowej” (s. 44 – 45).
Ciekawe, że Hitler nie „wypędzał” Niemców np. z Besarabii lub Bukowiny, lecz tylko przesiedlał. A potem „miejscowa ludność wszędzie utożsamiała także pokojowo usposobionych osadników z prowadzącą wojnę Rzeszą Niemiecką, która ich wykorzystywała do własnych celów. Zastosowano wobec nich swego rodzaju odpowiedzialność plemienną” (s. 82).
O Erice Steinbach dowiadujemy się, że urodziła się w Prusach Zachodnich (s. 157), a więc w tej dużej części Prus straconej w 1918, ale odzyskanej w 1939, także dzięki ojcu Steinbach. Jedną z ofiar polityki nazistowskiej było niemieckie osadnictwo i kultura: „W punktach zapalnych, gdzie od dawna iskrzyło między Niemcami, Czechami i Polakami, najpierw nazistowska ideologia rasowa, a potem radziecki imperializm uruchomiły spiralę przemocy, której ofiarą padły w końcu niemieckie osadnictwo i kultura na wschód od Odry i Nysy, Rudaw i Lasu Czeskiego” (s. 51).
Przymusowe wysiedlenia Niemców są w gruncie rzeczy kontynuacją polityki Hitlera, co dobrze harmonizuje ze znaną tezą Jana Tomasza Grossa, że Polacy kończyli jego dzieło. Jeden z autorów zwraca jednak uwagę na subtelną różnicę: „choć (...) wypędzenie bezpośrednio i pośrednio pochłonęło wiele ofiar, nie został przekroczony próg celowego ludobójstwa – inaczej niż w przypadku zbrodni popełnionych do 1945 roku przez nazistowskie Niemcy” (s. 95).
Prawo do ojczyzny
Wiele pisze się o tym, że Polacy – łącznie z Władysławem Bartoszewskim i Jerzym Holzerem – do niedawna nie byli w stanie zmierzyć się z prawdą:
„Na plan utworzenia w Berlinie Centrum przeciw Wypędzeniom polska opinia zareagowała (...) gwałtownie (...). Podkreślano cierpienia Polaków pod niemiecką okupacją oraz śmierć milionów osób. Z autoportretem w roli męczenników [sic!] kłócił się fakt, że Polacy podczas wypędzeń też byli sprawcami”. Zdaniem autorów ta irracjonalna reakcja wynikała także z „debaty związanej z Jedwabnem o udziale Polaków w mordowaniu Żydów”. Na szczęście dzisiaj Polacy – ci sprawcy kolektywni – już zapomnieli o swoim oburzeniu. Teraz polscy dziennikarze, publicyści oraz politycy koalicji i SLD wyśmiewają tych, którzy skłonni są wyrażać obawy.
Jeden z najrozsądniejszych argumentów przemawiających w Niemczech za budową Centrum głosi, że w ten sposób cała sprawa utraci polityczne znaczenie, zostanie „zhistoryzowana”, zmumifikowana wraz z całym Federalnym Związkiem Wypędzonych. Co jednak wtedy z prawem do ojczyzny, którego realizacji konsekwentnie domagają się politycy niemieccy, zwłaszcza chadeccy?
Prawo to rozumie się w owej książce następująco: „Organizacja Narodów Zjednoczonych potwierdziła w wielu rezolucjach oba główne elementy prawa do ojczyzny: po pierwsze prawo do pozostania w ojczyźnie w bezpieczeństwie i godności, a po drugie prawo powrotu do ojczyzny dla uchodźców i wypędzonych”.
Dalej podkreśla się, że: „z uwagi na nakaz stosowania pokojowych rozwiązań obowiązujący w prawie międzynarodowym ani powrotu, ani odszkodowań nie można wymusić przemocą (...) Istnieje zatem zobowiązanie do rozmawiania ze sobą i pokojowych rokowań. W tym sensie należy rozumieć długofalową politykę zbliżenia między dawnymi przeciwnikami. Również traktaty wschodnie z lat 70. i układy o dobrym sąsiedztwie między Niemcami a ich wschodnimi sąsiadami z lat 1990 – 1991 służą pokojowi” (s. 191).
Nic dodać, nic ująć. Pozostaje tylko czekać, by polska dyplomacja równie pomyślnie rozwiązała pozostałe sporne kwestie – sprawę gazociągu bałtyckiego, porównanego kiedyś przez obecnego ministra spraw zagranicznych (zanim jeszcze poszedł po rozum do głowy i został członkiem PO) do paktu Ribbentrop-Mołotow, sprawę odszkodowań oraz dzieł sztuki i berlińskich rękopisów.
A wtedy pozostanie jedynie zrealizowanie prawa do ojczyzny, by pojednanie polsko-niemieckie dokonało się w pełni i byśmy w ramach jednoczącej się Europy mogli naprawić to zło, które zaczęło się w 1918 zajęciem znacznej części Prus, a skończyło się utratą ojczyzny przez miliony Bogu ducha winnych Niemców, wobec których po II wojnie światowej Polacy zastosowali zasadę plemiennej odpowiedzialności.
Posłowie bronią budżetu TVP Polonia
Sejmowa Komisja Łączności z Polakami za Granicą protestuje przeciwko "drastycznym" cięciom budżetu telewizji Polonia. Członek zarządu TVP Tomasz Rudomino zadeklarował w środę, że zrewiduje budżet kanału. »
- Maryla - blog
- Zaloguj się, by odpowiadać
8 komentarzy
1. Niesiołowi
Dla triumfu zła starczy by dobrzy ludzie nic nie robili.. E.Burke
2. poszukam w moim archiwum jego telemostu z Jastrzembskim
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
3. Maryla
4. Waits
5. Jak długo te chamskie pachołki Angeli beda Polske rozwalać?
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
6. Krzyżówka
basket
7. Szczesliwe owady..
8. no właśnie...