Za śmierć ks. Popiełuszki odpowiadają też agenci SB

avatar użytkownika Maryla

Leszek Pietrzak (© Bartek Warzecha/POLSKA)

Polska dr Leszek Pietrzak

2009-03-03 23:54:07, aktualizacja: 2009-03-04 08:21:33

Zbrodnia na księdzu Jerzym to niewątpliwie efekt działalności zbrodniczego aparatu bezpieki - zarówno tej cywilnej, jak i wojskowej.

Jednak sama bezpieka nie byłaby tak skuteczna w zwalczaniu polskich dążeń do wolności, gdyby nie posiadała swojej agentury. Miała ją również w środowiskach, w których na co dzień obracał się ks. J. Popiełuszko. To właśnie agenci dostarczali informacji o kapłanie oficerom SB i przyszłym jego mordercom. A zatem ich odpowiedzialność za śmierć księdza nie jest mniejsza niż jego bezpośrednich oprawców. I wcale nie jest tak, że mordercy ofiary odpowiadają przed sądem, agenci zaś jedynie przed Bogiem i historią. Wszak w przypadku ks. Jerzego, podobnie jak w wielu innych przestępstwach aparatu bezpieki, istniał ścisły związek pomiędzy oficerami SB a ich agentami, polegający na współdziałaniu w zaplanowanych działaniach przestępczych. Bo jak nazwać te wszystkie działania z udziałem agentów, które w efekcie doprowadziły do śmierci ks. Jerzego. Jak nazwać sytuację, w której zamiast prawdy o tej okrutnej zbrodni społeczeństwo otrzymuje przez wiele lat kłamstwa na jej temat. A zatem agenci mają w zbrodni na ks. Jerzym taki sam udział jak jego oprawcy. A zatem i oni powinni ponieść prawną odpowiedzialność za ten mord.

Jednak rola agentury w przypadku ks. J. Popiełuszki nie ograniczała się jedynie do zwykłego, jednorazowego donosu agenta. Rola agentury w działaniach bezpieki była kluczowa i wielopoziomowa. SB od początku tych działań starała się pozyskiwać agenturę w otoczeniu ks. J. Popiełuszki. I to zarówno wśród księży, jak i wśród osób cywilnych, które miały lub mogły mieć kontakt z ks. Jerzym. SB-kom najpierw chodziło o zebranie za pomocą posiadanej agentury podstawowych informacji o działalności księdza. W późniejszym etapie chodziło o pozyskanie agentury spośród tych osób, które mogły znać dobrze księdza. Informacje musiały być już znacznie bardziej pogłębione i bardziej precyzyjne. Chodziło wówczas o poznanie osobowości księdza, jego sylwetki psychologicznej. Dlatego tak ważne były wszelkie informacje o cechach jego charakteru, przyzwyczajeniach, nawykach czy słabej stronie jego osobowości. Równolegle do zbierania informacji o ks. Jerzym za pomocą agentów, SB podejmowała wobec księdza działania nękające i inspirowała różnego rodzaju represje wobec niego, np. poprzez określone ukierunkowywanie działań organów ścigania czy działań zajmującego się sprawami kościoła - Urzędu ds. Wyznań. Reakcje księdza na stosowane wobec niego represje ze strony tych instytucji również były skrupulatnie rejestrowane przez ulokowaną w jego otoczeniu SB-cką agenturę.

Zbrodnia na księdzu Jerzym to niewątpliwie efekt działalności zbrodniczego aparatu bezpieki - zarówno tej cywilnej, jak i wojskowej.

Jednak sama bezpieka nie byłaby tak skuteczna w zwalczaniu polskich dążeń do wolności, gdyby nie posiadała swojej agentury. Miała ją również w środowiskach, w których na co dzień obracał się ks. J. Popiełuszko. To właśnie agenci dostarczali informacji o kapłanie oficerom SB i przyszłym jego mordercom. A zatem ich odpowiedzialność za śmierć księdza nie jest mniejsza niż jego bezpośrednich oprawców. I wcale nie jest tak, że mordercy ofiary odpowiadają przed sądem, agenci zaś jedynie przed Bogiem i historią. Wszak w przypadku ks. Jerzego, podobnie jak w wielu innych przestępstwach aparatu bezpieki, istniał ścisły związek pomiędzy oficerami SB a ich agentami, polegający na współdziałaniu w zaplanowanych działaniach przestępczych. Bo jak nazwać te wszystkie działania z udziałem agentów, które w efekcie doprowadziły do śmierci ks. Jerzego. Jak nazwać sytuację, w której zamiast prawdy o tej okrutnej zbrodni społeczeństwo otrzymuje przez wiele lat kłamstwa na jej temat. A zatem agenci mają w zbrodni na ks. Jerzym taki sam udział jak jego oprawcy. A zatem i oni powinni ponieść prawną odpowiedzialność za ten mord.

Jednak rola agentury w przypadku ks. J. Popiełuszki nie ograniczała się jedynie do zwykłego, jednorazowego donosu agenta. Rola agentury w działaniach bezpieki była kluczowa i wielopoziomowa. SB od początku tych działań starała się pozyskiwać agenturę w otoczeniu ks. J. Popiełuszki. I to zarówno wśród księży, jak i wśród osób cywilnych, które miały lub mogły mieć kontakt z ks. Jerzym. SB-kom najpierw chodziło o zebranie za pomocą posiadanej agentury podstawowych informacji o działalności księdza. W późniejszym etapie chodziło o pozyskanie agentury spośród tych osób, które mogły znać dobrze księdza. Informacje musiały być już znacznie bardziej pogłębione i bardziej precyzyjne. Chodziło wówczas o poznanie osobowości księdza, jego sylwetki psychologicznej. Dlatego tak ważne były wszelkie informacje o cechach jego charakteru, przyzwyczajeniach, nawykach czy słabej stronie jego osobowości. Równolegle do zbierania informacji o ks. Jerzym za pomocą agentów, SB podejmowała wobec księdza działania nękające i inspirowała różnego rodzaju represje wobec niego, np. poprzez określone ukierunkowywanie działań organów ścigania czy działań zajmującego się sprawami kościoła - Urzędu ds. Wyznań. Reakcje księdza na stosowane wobec niego represje ze strony tych instytucji również były skrupulatnie rejestrowane przez ulokowaną w jego otoczeniu SB-cką agenturę.

SB szeroko korzystała z agentury w środowisku samego duchowieństwa. Za pomocą księży agentów rozpowszechniano różnego rodzaju opinie dyskredytujące działalność ks. Jerzego bądź podważające jego wiarygodność jako kapłana. SB zakładała, że być może poprzez działania agentów księży kapłan zostanie zmarginalizowany w środowisku duchownym bądź spowoduje to odsunięcie się od niego wielu księży, którzy z nim wcześniej sympatyzowali. Poprzez księży agentów SB usiłowała także inspirować swoje pomysły rozwiązania "problemu Popiełuszki". Zanim gen. Kiszczak w oficjalnych rozmowach z przedstawicielami episkopatu wystąpił z pomysłem wysłania ks. Popiełuszki do Rzymu, pomysł ten był już dawno znany w kręgu warszawskich duchownych - jako jedna z możliwych dróg rozwiązania sprawy księdza. Kiszczakowi chodziło o to, aby stworzyć wrażenie wśród przedstawicieli episkopatu, że jest to pomysł pochodzący z samych kręgów duchownych, a nie od niego. W tym wypadku inspirowani przez SB-ków księża agenci celowo podnosili wątek ewentualnego wyjazdu ks. Jerzego do Rzymu. Tego rodzaju informacje dość szybko rozprzestrzeniały się wśród duchownych, docierając następnie do samego episkopatu. I wcale nie było tak, że ks. Jerzy cieszył się jakimś szczególnym poważaniem i sympatią wśród zwykłych księży i hierarchów. Agentura wśród polskich kapłanów skutecznie zadziałała, aby tak się nie stało. Zresztą nie na darmo małżonka jednego ze skazanych na toruńskim procesie mówiła "że mieliśmy [tzn. SB - przypis autora] swoich księży i swoich biskupów".

SB "zadaniowała" swoją "kościelną" agenturę wówczas, gdy chodziło o oszkalowanie księdza, nadszarpnięcie jego reputacji. Poprzez nią rozpowszechniane były m.in. informacje o tym, że ksiądz jest inspirowany i finansowany z zagranicy, celowo eksponując przy tym fakt posiadania przez niego niewielkiego mieszkania przy ul. Chłodnej 15. Także poprzez agenturę rozpowszechniane były informacje, według których ks. Jerzy miał być w związku z kobietą. Poddawano w ten sposób w wątpliwość jego moralność i kwestionowano jego powołanie. W środowisku duchownych inspirowano także informacje, które miały sugerować, że ksiądz jest rzeczywiście radykałem. Jedna z takich informacji miała mówić, że może być inspiratorem zbrojnego zamachu. Takie działania miały kształtować odbiór księdza jako "odszczepieńca" w samym duchowieństwie.

W miarę nasilania się działań SB zaczęła dokonywać oceny skuteczności agentury wokół ks. Jerzego. Na przełomie 1983 i 1984 r. zaczęła poszukiwać agenta, który z wyprzedzeniem dostarczałby informacji o planowanych działaniach księdza, jego wyjazdach i spotkaniach. Chodziło o kogoś, kto miałby stały bądź systematyczny kontakt z księdzem. Z tego punktu niesłychanie cennym mógł być agent, który często bywał na plebani kościoła św. Stanisława na Żoliborzu lub z nim często podróżował. Początkowo posiadana agentura nie spełniała założonych przez SB kryteriów. Wtedy właśnie SB zwróciła uwagę na kierowcę księdza W. Chrostowskiego, który mógł spełniać te kryteria. O jego roli w całej sprawie niejednokrotnie już pisano.

Ostatnie miesiące działalności księdza to okres, w którym był on całkowicie "przeźroczysty" dla SB, która wiedziała o nim prawie wszystko. Z wyprzedzeniem znała plany podróży księdza, jego spotkań i kazań, jakie miał wygłosić do wiernych. Poza podsłuchami, obserwacją niezwykle cenna była tu agentura. Jest bardzo wiele elementów, które wskazują , że tak właśnie było. Po pierwsze funkcjonariusze SB pilotowali podróże księdza, "zabezpieczali" jego msze, znali wszystkie szczegóły jego wyjazdów i spotkań poza Warszawą, znali nawet zapiski jego planowanych kazań. Tego nie można było zrobić, nie mając dobrej agentury. Bo jeśli ks. Jerzy podróżował z Warszawy nad morze, a SB miała na bieżąco informacje o miejscu jego przemieszczania się, to możemy mówić w sposób bezsporny o roli agentury w bliskim jego otoczeniu - wśród osób towarzyszących mu w tej podróży.
Wiedza, jaką SB mogła uzyskać od agentury na temat księdza Jerzego, była niezwykle cenna. Przede wszystkim pozwalała na bieżącą weryfikację prowadzonych wobec księdza działań operacyjnych. Gdy działania te nie przynosiły oczekiwanego rezultatu, SB powzięła diaboliczny plan akcji werbunkowej księdza, która w efekcie zakończyła się jego męczeńską śmiercią. Inicjujący akcję werbunkową SB-cy byli przekonani, że ks. Jerzego mimo wszystko uda się złamać i już niebawem on sam dołączy do setek agentów, będąc wśród nich prawdziwą perłą. Jednak tak się nie stało. Ks. Jerzy nie dał się złamać nawet pomimo bestialskiego bicia i kilkudniowej operacyjnej "obróbki" przez ludzi bezpieki. Wykazał nadludzką siłę swojego ducha. Nie przestał wierzyć, że prawdziwa "wolność jest w nas" samych.

Rola agentów w całej sprawie nie zakończyła się wraz ze śmiercią ks. Jerzego. W oczach tysięcy Polaków śmierć księdza była zbrodnią na wolności narodu i straszliwym gwałtem komunistycznej władzy. Dla bezpieki była jedynie poważną wpadką, w wyniku której doszło do śmierci "figuranta". Jednak jej konsekwencje okazały się niezwykle poważne dla całego aparatu bezpieki. Sytuacja wymagała od kierownictwa resortu jakiegoś sensownego wytłumaczenia, stworzenia jakiegoś spójnego scenariusza wydarzeń, w wyniku których doszło do śmierci księdza. Scenariusz ten musiał przewidywać element odnalezienia i ujawnienia zwłok, śledztwa które doprowadzi do ustalenia sprawców i ich procesu oraz odpowiedniego propagandowego nagłośnienia całej sprawy. Kiszczak zaraz po odnalezieniu zwłok księdza, odnosząc się całościowo do sprawy w rozmowie z jednym z późniejszych skazanych, ujął rzecz w sposób dla siebie bardzo typowy: "A co tu wyjaśniać! Sprawę trzeba jedynie odpowiednio ukierunkować! Na wyjaśnienie przyjdzie czas!"

I na tym etapie działań agentura SB również odegrała istotną rolę. Należy zwrócić uwagę, że jeszcze w okresie prowadzenia przez siły MSW akcji poszukiwawczych księdza o kryptonimach: "Sutanna" i "Przeszukanie" jedni agenci rozpowszechniali fałszywe informacje o pobycie księdza w określonym miejscu, a drudzy agenci dostarczali te informacje z powrotem SB. Była to celowa akcja dezinformacyjna przy pomocy agentury. Kiszczak mógł później powiedzieć, że jego resort odbierał różne sygnały o miejscach ewentualnego pobytu księdza - tak jakby wszechpotężny szef MSW nie wiedział, co stało się z księdzem. Wersje, jakie były rozpowszechniane po tym, jak ksiądz zaginął, były różne, wskazywały na różne okoliczności jego zaginięcia. Jedną z nich była nawet wersja mówiąca, że ks. Jerzy przebywa u kobiety, inna mówiła, że wyjechał nielegalnie za granicę, jeszcze inna mówiła, że ks. Jerzy mógł zostać uprowadzony przez jakąś bliżej nieokreśloną grupę ekstremistów związanych z solidarnościowym podziemiem. To wszystko miało zasiać wątpliwości w społeczeństwie, sprawić, aby w odczuciu społecznym zaistniał związek między rzekomo niejasną działalnością księdza a jego zaginięciem.
Jednak o ogromnym znaczeniu agentury możemy mówić dopiero wówczas, gdy najbardziej zaufani ludzie Kiszczaka z Inspektoratu Ochrony Funkcjonariuszy - takiej "bezpieki w bezpiece" rozpoczęli prowadzenie spraw o kryptonimach: "Teresa" , "Trawa" i "Robot". To właśnie w ramach tych spraw miano definitywnie utrwalić kiszczakowski scenariusz przebiegu zbrodni i zapobiec przedostaniu się do opinii publicznej informacji kompromitujących resort. W ramach wspomnianych spraw werbowano agenturę w otoczeniu rodzin skazanych, wśród samej kadry MSW, także wśród duchownych dziennikarzy i ludzi, którzy mieli jakikolwiek związek ze sprawą kapłana. Agentura ta była niezwykle ważnym narzędziem kontroli ze strony SB. Wykorzystywano ją m.in. do kontroli skazanych i ich rodzin, monitorowania sytuacji wewnątrz MSW w kontekście panujących nastrojów "po sprawie ks. Popiełuszki" czy też do przechwytywania informacji o próbach nagłaśniania prawdy o tej zbrodni. Korzystano z niej także wówczas, gdy Kiszczak chciał się dowiedzieć, jaka jest społeczna ocena tej zbrodni i jakie jest zainteresowanie sprawą zamordowania ks. Jerzego ze strony dziennikarzy zachodnich akredytowanych w Polsce.

Ale nie na tym koniec roli agentów w sprawie ks. J. Popiełuszki. Istnieją bardzo silne poszlaki wskazujące, że niektóre publikacje na temat ks. J. Popiełuszki mogły być inspirowane lub znajdować się pod bezpośrednią kontrolą MSW. Takie wnioski nasuwają się po przestudiowaniu dokumentacji archiwalnej SB. Odnosi się to zwłaszcza do niektórych osób, które w okresie PRL były tajnymi współpracownikami SB, a następnie były autorami publikacji na temat ks. J. Popiełuszki. Krótko mówiąc, wersje zdarzeń przedstawiane w tych publikacjach mogły być zdeterminowane relacjami z SB ich autorów. Lansowane przez tego typu osoby hipotezy na temat śmierci księdza w istocie prowadziły do zaciemniania obrazu prawdy i utrudniały jej zrekonstruowanie. Zresztą w ogóle ludzie, którzy mają w swoim backgroundzie agenturalność, nie powinni rekonstruować historii, zwłaszcza tej z agentami w tle. Analiza wszystkich publikacji poświęconych tej zbrodni powinna być przeprowadzona przez profesjonalnych historyków. W istocie pozwoliłaby na pełniejszą ocenę działań dezinformacyjnych podejmowanych przez środowiska ludzi bezpieki na kanwie sprawy ks. Jerzego Popiełuszki. Warto byłoby więc, aby prowadzący śledztwo prokuratorzy IPN zwrócili baczniejszą uwagę na rolę agentury w sprawie ks. Jerzego Popiełuszki i dokonali oceny prawnej jej "kainowych" czynów, nie zostawiając tego tylko Bogu i historii.

 

http://polskatimes.pl/opinie/90452,za-smierc-ks-popieluszki-odpowiadaja-tez-agenci-sb,id,t.html#material

Etykietowanie:

napisz pierwszy komentarz