Styczeń - poświęcony Imieniowi Jezus

avatar użytkownika intix

 

 



"A wszystkim, którzy go przyjęli, dał moc, aby się stali synami Bożymi" (Jan 1,12)

------------------------------------------


Intencja na miesiąc Styczeń



Oddanie się Najsłodszemu Sercu Pana Jezusa




       Dużo wśród ludzi krąży domysłów, co nam przyniesie niedaleka przyszłość? Jedni zawsze i na wszystko lubią się czarno zapatrywać, wróżą gorsze od teraźniejszych czasy i zapowiadają zupełny przewrót i rozprzężenie wszystkich ludzkich stosunków, zaciekłą wojnę wszystkich przeciw wszystkim i bliski koniec świata; inni znów, którzy zwykli przedstawiać sobie przyszłość w różowych kolorach, spodziewają się wszystkiego, co najlepsze, - a więc zapanowania prawdy i sprawiedliwości, powszechnego pokoju, zgody, wzajemnej miłości wszystkich ku wszystkim i tym podobnych pięknych i bardzo pożądanych rzeczy. Co do nas, nie chcąc się bawić w żadne przewidywania i przepowiednie, nie chcąc ludzi ani darmo straszyć, ani darmo łudzić, wolimy przypomnieć wszystkim kilka prawd niezawodnych, które więcej znaczą i każdemu człowiekowi bez porównania więcej przyniosą pożytku niż wszelkie, choćby nawet najwnikliwsze dociekania przyszłości.

       Pierwszą z tych prawd wypowiedział z woli samego Pana Jezusa i z natchnienia Ducha Św. święty Paweł Apostoł: "Jeśli tylko w tym niniejszym żywocie w Chrystusie nadzieję mamy, jesteśmy nędzniejsi, niźli wszyscy ludzie". Mówi to św. Paweł o chrześcijanach, ale dlaczego? Bo poganin, mający mętne pojęcie o bóstwie i o żywocie wiecznym, dla tego samego niewiele się rachuje z sumieniem, owszem wszelkimi sposobami zagłusza jego głos; więc też bez znaczniejszych zgryzot sumienia używa świata, póki służą lata. Nadto, Pan Bóg takim poganom częstokroć tę trochę dobrych uczynków (bez jakich i najgorszy człowiek nie bywa), wynagradza już w tym życiu powodzeniem doczesnym, bo wielu minie wieczna nagroda. Chrześcijanin zaś, który mało, albo tyle co nic dba o wieczne zbawienie, nie może się przecież pozbyć wiary w Boga sprawiedliwego, który za dobre nagradza, a za złe karze w tym, albo gorzej jeszcze w przyszłym życiu. Więc choć używa i nadużywa świata, czyni to jednak z ustawicznym niepokojem sumienia, który mu zatruwa jeśli nie każdą, to przynajmniej niejedną uciechę. A co ważniejsza, Pan Bóg dawszy nam przez chrzest nieoceniony dar wiary i prawo do Nieba, chce nam te dary zachować - i dlatego nawiedza nas różnymi krzyżami i krzyżykami, abyśmy nie zapomnieli, żeśmy uczniami i wyznawcami ukrzyżowanego Chrystusa. Dobrze też mówi nasze na wskroś chrześcijańskie i święte przysłowie, że kogo Bóg miłuje, tego chłoszcze. Zwykł zaś Pan Bóg karać nas na tym, w czym się kto najwięcej kocha. A nie czyni tak, aby kara była tym dotkliwsza, - nie, bo i wtenczas kiedy karze, nie przestaje być Ojcem miłościwym i miłosiernym, - ale dlatego, żebyśmy dla zbyt wielkiej miłości dóbr doczesnych nie lekceważyli i następnie nie utracili wiecznych. Może z tych kilku uwag już poznajesz, jak niemądrze jest dziwić się temu, że nieraz ludziom złym dobrze, a najpoczciwszym i prawdziwie pobożnym źle się wiedzie. Ty, jeśli chcesz być mądry po Bożemu, nie tęsknij za powodzeniem ziemskim i nie ciesz się nim, abyś na sądzie Bożym nie usłyszał strasznych słów: "Wspomnij, żeś odebrał dobra za żywota twego..., a teraz męki cierpisz". Gdy zaś przyjdą na ciebie boleści, smutki i różne krzywdy, trzymaj się mocno słów św. Jakuba apostoła: "Za wszelką radość poczytajcie, gdy w rozmaite doświadczenia wpadnięcie".

       Drugą prawdę wypowiada Psalmista: "Lata nasze jako pajęczyna będą poczytane; dni żywota naszego 70 lat, a jeśli u mocnych, 80 lat, a co nadto więcej, to trud i boleść". Te lata, któreśmy przeżyli, każdemu z nas jakoś minęły i wraz z nimi minęło wszystko, cośmy dobrego lub złego przeżyli. Minie i ta reszta lat, - a może tylko dni, które ci Pan Bóg jeszcze żyć przeznaczył. Umrzesz i ty! I jak o tych, co pomarli lat temu sto, i o tym wszystkim, co ich trapiło albo cieszyło, dziś już i pamięć zaginęła, - tak też zapomną o tobie i tym wszystkim, co mija i minąć musi; ale pamiętaj na słowa Boskiego naszego Zbawiciela: "Cóż pomoże człowiekowi, jeśliby wszystek świat zyskał, a na duszy swej szkodę podjął?"

       Trzecia wreszcie prawda: "Boga się bój, a strzeż przykazania Jego; bo to jest wszelki człowiek". Nieraz słychać między ludźmi o tym lub owym, że się "wykierował na człowieka"; a jeśli zapytać, co to znaczy, odpowiadają, że dorobił się majątku, albo dobił się stanowiska, znaczenia i rozgłosu itp. Tym czasem niejeden z tych szczęśliwców, jak ich ludzie nazywają, wcale nie jest podobny do człowieka. Bo jak np. rozpustnik według Pisma św. podobniejszy jest do rozhukanego zwierza, niż do człowieka rozumnego, tak też niejeden z tych, co zbogacili się nie pracą i oszczędnością, ale jakimś złym sposobem, wygląda więcej na wilka drapieżnego, niż na człowieka uczciwego; i niejeden, co się dochrapał znaczenia i rozgłosu, chodzi po świecie jak paw nadęty. Inny znów zamiast być człowiekiem, bądź co bądź na obraz i podobieństwo Boże stworzonym, woli być fałszywym jak kot, jadowitym jak wąż, przebiegłym jak lis, łasić się w oczy, a milczkiem kąsać jak pies, gdakać i przechwalać się jak kura, a na wiecach ryczeć jak lew albo osioł. Takich i innych im podobnych upomina Psalmista: "Nie bądźcie jako koń i muł, którzy rozumu nie mają". Ty zaś bądź człowiekiem takim, jak Bóg przykazał. Potrzeba do tego niewiele, bo dwóch tylko rzeczy: najpierw, bój się Boga, - po wtóre, strzeż przykazań Jego, na wzór Świętych Pańskich, których bogobojne żywoty w niniejszym dziele są zawarte.

       Powyższe trzy prawdy pragnę aby każdemu służyły za gwiazdy przewodnie w tym nowym roku; bo jeśli szczerze ich trzymać się będziesz, to choć i w przyszłości prawdopodobnie niejedna jeszcze bieda tłuc i niejeden smutek, gryźć cię będzie, nie upadniesz na duchu, ale wiedzieć i rozumieć będziesz, że ostatecznie te biedy i smutki doczesne niewiele znaczą, - kiedyś miną, i co najważniejsza, przemienia się w radość i wesele wielkie - byle tylko za łaską Bożą dostać się do Nieba. Dostać się do Nieba! to grunt, tego jednego potrzeba; - a zdrowie i pomyślność, powodzenie w majątku i u ludzi, i inne tym podobne sprawy doczesne, to tylko fraszki, a raczej, jak mówi Pismo św., "marność nad marnościami, i utrapienie ducha".

       Z tym wszystkim, łatwo było o tych trzech prawdach napisać, a tobie nietrudno też przyznać, że są słuszne i święte; a jednak... Cóż za "jednak?" Oto: a jednak trudniej dzień dobrze przeżyć, niż napisać księgę. Trudniej żyć i postępować według tych prawd, niż rozumem je pojąć i sercem odczuć. Póki człowiek ma jaki taki spokój, jeszcze pół biedy; ale niech mu co dogryzie do żywego, - niech w dodatku różne pokusy na niego uderzą, to jak trzcina wichrami miotana chwieje się na wszystkie strony i prawie od rozumu odchodzi. Czy nie ma na to rady? Owszem, jest, i to pewna i dobrze doświadczona: oddaj się szczerze i zupełnie Najsłodszemu Sercu Jezusowemu. Ma bowiem nabożeństwo do tego Najsłodszego Serca dziwną moc, że choć czasem powoli i stopniowo, przecież wcześniej czy później stanowczo przemienia serca ludzkie i czyni je na kształt Serca Jezusowego cichymi w przeciwnościach, pokornymi w powodzeniu i dzielnymi w cierpieniu.

       Najsłodsze Serce Pana Jezusa jest nam bezpieczną ucieczką w życiu i przy śmierci. Jemu tedy oddaj całego siebie wraz z sercem, duszą i ciałem swoim. - Kochasz swoje dzieci: w Imię Boże kochaj je serdecznie i uczciwie, wychowuj je w bojaźni Pańskiej i zawczasu przyuczaj i zaprawiaj do chrześcijańskiego zaparcia się siebie, - ale jeszcze więcej oddawaj je Najsłodszemu Sercu, które serdeczniej i skuteczniej dba o nie, niż ty dbać potrafisz. Chodzi ci o mienie, - w Imię Boże staraj się o nie, módl się i pracuj, bądź oszczędny i oględny; ale więcej jeszcze oddawaj je Najsłodszemu Sercu. Ono doskonale nim zarządzi: jeśli raczy ci go przyczynić, to sprawi też, byś nie przykładając do niego serca, tym chętniej i hojniej ratował nim drugich; zechce ci majętności uszczuplić, to poda ci też do głowy, serca i ust one słowa Jobowe: "Pan dał, Pan odjął; jako się Panu upodobało, tak się stało; niech będzie Imię Pańskie błogosławione". Krótko mówiąc, o cokolwiek dbasz: o zdrowie i życie, o przyjaciół i nieprzyjaciół, o dobre imię i wziętość u ludzi, o ojczyznę i ojcowiznę, - szczerze i zupełnie oddaj to i porucz Najsłodszemu Sercu Pana naszego, a nawzajem otrzymasz tu na ziemi pokój serca i sumienia, a w wieczności zbawienie duszy.

       Wreszcie staraj się bliższych i najbliższych twoich nakłonić do tego, aby i oni tak szczerze i zupełnie oddali się i poświęcili Najsłodszemu Sercu Jezusowemu. Często też oddawaj i polecaj wszystkich, którzy w jednym czasie z tobą żyć będą i pomrą, Najsłodszemu Sercu; bo im więcej ludzi będzie szczerze i zupełnie Sercu temu oddanych, tym obfitsze na nich, i przez nich na wszystkich spłynie błogosławieństwo Boże.





Żywoty Świętych Pańskich na wszystkie dni roku - Katowice/Mikołów 1937r.

* * *

 


(Link źródłowy obrazu)



Modlimy się do Najświętszego Serca Pana Jezusa

 



Litania do Najświętszego Imienia Jezus

 


.

 


https://youtu.be/o8CYQOhn8F4

 

 


Uroczystości w Pierwszych Dniach Nowego Roku

 

 

 

.


 

16 komentarzy

avatar użytkownika Morsik

1. ???

"...Imieniowi Jezus" !?!?!?

 Niechlubny udział każdy ma: ten, który milczy, ten, który klaszcze...

avatar użytkownika intix

2. Morsik

"Akt.
Akt triumphalny albo triumph zakonu Soc. Jezu z Europy i Nowego świata najświętszemu imieniowi Jezus zhołdowanego, Najwyższemu Monarsze Bogu w Kaliszu wystawiony. Na uroczystość jubileuszową Soc. Jezu 6 Aug. 1640.
{b. r. 1640}
"

Pozwoliłam sobie przywołać historyczny Akt... w celu wyjaśnienia, że w Żywotach Świętych Pańskich - za którymi jest wpis w temacie głównym - zachowana jest staropolska pisownia.

Poza tym... myślę, że ta pisownia - może i wbrew współczesności - w odniesieniu do Najświętszego Imienia... jest właściwa także dzisiaj i może właśnie powinna być stosowana, wyróżniając w ten sposób Najświętsze Imię... pośród innych imion - w piśmiennictwie. 

"...niech będzie Imię Pańskie błogosławione..."

* * *
Pozostaję też z nadzieją, że Szanowny Morsik nie zakończył rozważań tego wpisu...  na jego tytule...

Pozdrawiam..:)


avatar użytkownika intix

3. Niech będzie Bóg błogosławiony





Niech będzie Bóg Błogosławiony, Błogosławione Jego Święte Imię
Błogosławiony Jezus Chrystus, Prawdziwy Bóg i Prawdziwy Człowiek
Błogosławione Imię Jezusowe, Błogosławione Jego Przenajświętsze Serce
Błogosławiona Jego Krew Przenajdroższa
Błogosławiony Pan Jezus w Przenajświętszym Sakramencie Ołtarza
Błogosławiony Duch Święty Pocieszyciel
Błogosławiona Wielka Matka Boża,  Maryja Najświętsza
Błogosławione Jej Święte i Niepokalane Poczęcie
Błogosławione Jej chwalebne Wniebowzięcie
Błogosławione Imię Maryi Dziewicy i Matki
Błogosławiony Święty Józef Jej Najczystszy Oblubieniec
Błogosławiony Bóg w Swoich Aniołach i Swoich Świętych
Najświętsze Serce Jezusa, Zmiłuj się nad nami...
Najświętsze Serce Jezusa, Zmiłuj się nad nami...
Najświętsze Serce Jezusa, Zmiłuj się nad nami...

avatar użytkownika Morsik

4. Trzeba bylo zaznaczyć,...

...że to cytat.
A propos "przytyku": zakończyłem rozważanie na jego tytule, bo mnie rozsierdził. Takie to już skrzywienie zawodowe. (A może "odchylenie"?)

 Niechlubny udział każdy ma: ten, który milczy, ten, który klaszcze...

avatar użytkownika intix

5. Morsiku...

Trzeba bylo zaznaczyć,...
...że to cytat.


Morsiku Drogi...:)
Można powiedzieć, że cały wpis wraz z tytułem - to cytat.
Jako świadectwo tego, widnieje pod tekstem jego źródło, które zawsze staram się podawać pod tekstami, których autorką nie jestem.
Natomiast to, że napisałeś "trzeba było zaznaczyć"... może świadczyć o tym, że do chwili napisania kolejnego komentarza, nadal nie zagłębiłeś się w treść i przesłanie tego wpisu... nie doczytałeś też źródła tekstu. Tak mogę wnioskować.
Natomiast nie mogę... i nie chcę zmuszać do czytania, do rozważania.  Mogę tylko zachęcać...
Może niefortunnie to uczyniłam - za co przepraszam - w pierwszym komentarzu do Ciebie, wyrażając nadzieję...

Może niefortunnie i również - niepotrzebnie... ponieważ, żeby napisać komentarz trzeba wejść do wpisu, otworzyć go... (co musiałeś uczynić)... i w pierwszej kolejności pojawia się obraz...

Obraz, który powinien być najlepszą zachętą... do zagłębienia się w dalszą treść wpisu.
Obraz przedstawiający Pana naszego Jezusa Chrystusa... pukającego do naszych domów, do naszych serc...
Pukającego... i czekającego... kiedy Mu otworzymy...
Pukającego...  i czekającego... w każdej chwili... na każdego człowieka... na Ciebie, na mnie, na wszystkich ludzi na ziemi...

* * *
Pozwolę sobie nadal pozostać z nadzieją...:) tym razem, że Twoje "odchylenie"... zamieni się - w przypadku tego wątku - w "pochylenie"... czego życzę całym sercem w dzisiejszym Dniu...
Pozdrawiam Świątecznie...:)

avatar użytkownika Morsik

7. Niestety, głupi jestem, bo...

...niewiele rozumiem z takich "wpisów". (Myślałem, że to modlitwy, a nie jakieś "wpisy").

Tak samo nie rozumiem, jak nie mogę zrozumieć "wpisów" w Biblii, które mówią wprost o tym, że smród spalonego mięsa i tłuszczu jest "miłym Bogu zapachem".

Nie rozumiem, i już. I mam do "nierozumienia" prawo.

Czy nie można modlić się prostymi, zrozumiałymi dla maluczkich słowami?

 Niechlubny udział każdy ma: ten, który milczy, ten, który klaszcze...

avatar użytkownika intix

8. Miliony...

Setki tysięcy "wpisów" w Internecie na naszych blogach...

Każdy z nich CZEMUŚ, KOMUŚ... poświęcony.
KOMUŚ, bądź CZEMUŚ,
co - w danej chwili - ważne, najważniejsze
w naszej HIERARCHII WARTOŚCI...


Ten "wpis" przypomina, że zgodnie z Tradycją Kościoła Świętego,
Styczeń - poświęcony Imieniowi Jezus.
Przypomina też o tym, żeby Najświętszemu Imieniowi
zawsze należną Cześć i Chwałę oddać
...

Przypomina... żeby Najświętszego Imienia
nie wypowiadać bez uszanowania...
ale wielbić Je, błogosławić...
uginać przed Nim kolana
...

"Wpis" ten... w swojej zaś intencji
zawiera przesłanie, żeby oddać się
Najsłodszemu Sercu Pana Jezusa
Zbawiciela, Odkupiciela, Pana naszego i Króla
.
aby
"...Otworzyć drzwi Chrystusowi..."


"Wpis" ten... i całą jego zawartość...
każdy, kto spotka na swojej drodze
- według własnej wolnej woli -
albo się przy nim zatrzyma...
albo przejdzie obok, pójdzie dalej...
Podobnie jest z wszystkimi innymi - na blogach - "wpisami"...

a ja... Dziękuję Panu Bogu...
za wszystko, co jest mi dane...
za wszystko...
Dziękuję też Matce Bożej... Niepokalanej...
Pośredniczce Wszelkich Łask...
Dziękuję też za to, że mogłam - kierując się miłością Boga i bliźniego - ten, kolejny "wpis" na moim blogu zamieścić...
Na większą cześć i chwałę Pana Boga Wszechmogącego w Trójcy Świętej Jedynego, a nam na pożytek nasz zbawienny...
Takie były - i są nadal - moje intencje...

Przepraszam Pana Boga... i Matkę Bożą...
za każde wypowiedziane w komentarzach słowo...
które nie było - nie jest - na Chwałę Bożą...
Przepraszam...

avatar użytkownika intix

10. W rodzinie...



Najświętsze Serce Jezusa, zmiłuj się nad nami!
Niepokalane Serce Maryi, bądź naszym zbawieniem!






avatar użytkownika intix

12. Gody w Kanie Galilejskiej

W drugą Niedzielę po Objawieniu Pańskim Kościół Święty wspomina wydarzenie w Kanie Galilejskiej, kiedy to Pan Jezus na prośbę Swej Matki uczynił pierwszy publiczny cud.



„Trzeciego dnia odbywały się w Kanie Galilejskiej gody weselne, a była tam Matka Jezusowa”. Nowożeńcy lub przynajmniej jedno z nich, należeli prawdopodobnie do krewnych lub do przyjaciół świętej Rodziny. Maryja, która w swej miłości ku Bogu czerpała podnietę do czynnej miłości bliźniego, przybyła do Kany, by tu również służyć pomocą, jak pospieszyła ongiś do Karem, by pomagać Elżbiecie i przynieść jej Boże pociechy. Z powodu bliższych stosunków, łączących te dwie rodziny i z wdzięczności dla Maryi „zaproszono też na gody Jezusa”, a ponieważ wrócił do kraju otoczony uczniami, zaproszono również i uczniów Jego.
Świętość Jezusa, nieporównanie wyższa od świętości Jana Chrzciciela, miała posiadać wygląd o wiele mniej surowy, a być bardziej pociągająca dla rzesz ludzkich. Toteż Zbawiciel i jego przeczysta Matka nie odmówili udziału w godziwej uciesze weselnej. Byli zapewne obecni przy wesołym i hałaśliwym korowodzie, który z nastaniem nocy odprowadzał pannę młodą z jej domu do mieszkania małżonka. Później, kiedy Maryja czuwała nad porządkiem i obsługą uczty weselnej, Jezus zasiadł również do stołu z innymi współbiesiadnikami. Ponieważ wówczas łatwo można było wypożyczyć tak sprzęty jak i służących, dlatego uroczystości weselne, nawet ludzi ubogich, nie odbywały się bez pewnej świetności. Te jednak gody sprawiała widać biedna rodzina, zmuszona ograniczać swe przygotowania i wydatki. Nadto obecność uczniów, którzy przyszli z Jezusem, a których z początku nie brano w rachubę, mogła również wpłynąć na szybsze wyczerpanie zapasu wina. Czujna i uważna Matka Najświętsza spostrzegła w porę, jakie upokorzenie grozi gospodarzom; jej delikatna dobroć pospieszyła, by do tego nie dopuścić; wiedziała, do kogo się w tym celu zwrócić. Ponieważ nie zasiadała u stołu, ale zajmowała się usługiwaniem, łatwo jej było zbliżyć się do Syna i rzec mu cicho: „Wina nie mają”. „Co mnie i tobie niewiasto” — odrzekł Jej na to Jezus.
„Niewiasto” — to nazwanie bardzo powszechne w Nowym Testamencie, zdaje się przybierać w ustach Mistrza lub proroka, przemawiającego do swej matki, odcień szacunku, jaki się zawiera w słowie Pani, wypowiedzianym z wielką uprzejmością. — „Niewiasto, czego żądasz ode mnie? Jeszcze nie przyszła godzina moja”. Słowa te jakkolwiek wyrzeczone z serdeczną łagodnością, zawierały jednak odmowę pomocy. Odmowa była uzasadniona rozporządzeniem Opatrzności, że godzina cudownego objawienia się dla Jezusa jeszcze nie nadeszła. Lecz Maryja znała i posiadała w sobie tę moc, przed którą ustępują nawet boskie wyroki; lub mówiąc dokładniej, wiedziała, że wyroki Boże są często warunkowe; spełniają się lub nie, zależnie od działania tej wszechpotężnej siły, jaką jest modlitwa. Wszak niedługo potem oświadczy Jezus, że rozporządzenie Ojca zabrania mu czynić cuda dla niewiasty nie pochodzącej z domu Izraela, a jednak w parę chwil później, ustępując Jej łzom i błaganiom, uczyni to, czego przed chwilą Jej odmówił. Naleganie Maryi było tego samego rodzaju, co i naleganie Chananejki, której wielką wiarę sam Jezus wysławiać będzie. Ale ponieważ wiara Maryi była bez porównania głębsza i pewniejsza w swej mocy, więc i Jej prośba była potężniejsza, pozostając równocześnie bardziej słodką, a w swym triumfie bardziej pogodną. W tejże samej chwili, gdy Jezus zdaje się odsuwać prośbę swej Matki, ona przedstawia Mu sługi idące za Nią i pozostawia je przy Nim mówiąc: „Cokolwiek wam rzecze, czyńcie”. „I było tam”, zapewne przed drzwiami sali lub namiotu, gdzie się odbywała uroczystość, „sześć stągwi kamiennych”. Przechowywano w nich wodę dla rytualnych obmywań, które tak liczne były u Żydów. Każda ze stągwi zawierała po dwa lub trzy wiadra, czyli co najmniej po czterdzieści litrów, a według innych znacznie więcej. Rzekł tedy Jezus do służących: „napełnijcie stągwie wodą”, a oni posłuszni rozkazowi Maryi, pobiegli zaczerpnąć wody i dolewali do tej, która się jeszcze w stągwiach znajdowała. „I napełnili je aż do wierzchu. I rzekł im Jezus: zaczerpnijcie teraz, a donieście przełożonemu wesela”. Zaczerpnęli z jednej stągwi i „donieśli” gospodarzowi, który uroczystością kierował. ,,A gdy skosztował przełożony wesela wody, która się stała winem, a nie wiedział skąd było, lecz słudzy wiedzieli, którzy wodę czerpali, wezwał oblubieńca przełożony wesela”. I zapewne ukazuje go biesiadnikom mówiąc głośno, aby jego uznanie wyrażone w sposób żartobliwy było dobrze usłyszane, „rzekł mu: wszelki człowiek pierwej kładzie wino dobre, a gdy się napiją, tedy podlejsze. A ty zaś dobre wino zachował na sam koniec”. Słudzy, napełniając kubki, wytłumaczyli tę zagadkę.

„Ten początek cudów uczynił Jezus w Kanie Galilejskiej i okazał chwałę swą i uwierzyli w Niego uczniowie Jego”. Tak więc pośród uroczystości, na pozór świeckiej Opatrzność skierowała wszystko, zwłaszcza tę pomoc doczesną, okazaną biednym ludziom w ich kłopocie, do celów nadprzyrodzonych: ukazała chwałę Jezusa, wezwała równocześnie biesiadników do wiary w nowego Mistrza, a przede wszystkim umocniła tę wiarę w duszy kilku uczniów, z których miał wkrótce uczynić Swoich apostołów.
Ta sama Opatrzność tak również pokierowała biegiem wypadków, że Maryja zajęła w tym cudzie wybitne stanowisko. To bowiem pierwsze wezwanie do wiary w Mesjasza, przez cud w Kanie Galilejskiej, należy do tego rodzaju dzieł początkowych, w których Bóg lubi objawiać sposób Swego postępowania, jakim się posługuje w innych dziełach. Takim dziełem początkowym w najpełniejszym znaczeniu lego słowa było Wcielenie; otóż całe ono zależne było od przyzwolenia Maryi i dokonało się za Jej współdziałaniem. Takim dziełem początkowym była pierwsza łaska dana Janowi na słowo Maryi. Takim dziełem początkowym było objawienie Jezusa przez cudowne znaki, towarzyszące jego narodzeniu; przyprowadziły one pasterzy i mędrców do Bożego Dziecięcia, które im Dziewica-Matka przedstawiła. Takim dziełem początkowym jest również cud w Kanie, otwierający publiczne życie Jezusa i utwierdzający wiarę w sercach uczniów Jego. A ten cud, rodziciel wiary, zawdzięczamy rzeczywiście Maryi. Kiedy i jak nadeszłaby godzina pierwszego cudu, gdyby Maryja nie prosiła tego wieczoru, nie wiemy; ale to wiemy, że ponieważ prosiła i błagała, godzina jego została przyspieszona i przyszła w stosowniejszej porze. Bóg, stawiając w ten sposób Swoją Matkę na wszystkich początkowych i węzłowych punktach łaski, chce nam pokazać, że życie nadprzyrodzone całe zależy od Niej, że przynosi ono najobfitsze plony w tych duszach, w których Ona czuwa nad jego wzrostem i wykończeniem.


o. Rene-Maria de la Broise TJ, Najświętsza Maryja Panna



avatar użytkownika intix

13. O przemianie wody w wino na godach weselnych w Kanie Galilejskie

ŻYWOT PANA NASZEGO JEZUSA CHRYSTUSA

w pobożnych rozmyślaniach zawarty


ŚW. BONAWENTURA
BISKUP I DOKTOR KOŚCIOŁA

CZĘŚĆ DRUGA

Od rozpoczęcia przez Zbawiciela życia apostolskiego
do spisku przez Żydów na Niego uknowanego

Rozdział III

O przemianie wody w wino na godach weselnych w Kanie Galilejskiej


       Chociaż nie ma pewności czyje to były gody weselne w Kanie Galilejskiej, jak o tym nadmienia uczony nasz profesor de Hales w swojej Historii scholastycznej, my jednak przypuśćmy że to były zaślubiny Jana Ewangelisty, co zdaje się że utrzy­muje święty Hieronim w swoim wstępie do Ewan­gelii Janowej.

       Owóż, na godach tych była obecną przenajświętsza Panna; wszakże nie jako obca i zaproszo­na z innymi gośćmi, lecz jako najstarsza, najszanowniejsza i pierworodna z pomiędzy kilku cio­tecznych sióstr, znajdowała się wtedy w domu bliskiej krewnej. Owszem, zdaje się że była główną gospodynią tej skromnej uczty, i wszystkim zarządzała; a co wnosić możemy z trzech powodów. Najprzód że w Ewangelii powiedziano: że była tam Matka Jezusowa, a o Jezusie i uczniach, że byli tam wezwani (1), co podobnież rozumieć trzeba i o innych tam zgromadzonych. Jakoż, gdy Maria Salome małżonka Zebedeusza, przyszła do Niej do Nazaretu, odległego od Kany około mil (włoskich) czterech, z oznajmieniem, że chce wyprawić gody weselne synowi swemu Janowi, przenajświętsza Panna udała się tam z nią razem, i przybyła na parę dni przed tym obchodem; a stąd gdy przy­byli inni zaproszeni, Ona już tam była. Po wtóre, wnosić to możemy i z tego, że Ona pierwsza do­patrzyła braku wina, a więc nie była z liczby za­siadających przy uczcie, lecz jako zarządzająca całą obsługą domową, spostrzegła, że wina nie wystarcza. Gdyby bowiem wówczas z innymi przy uczcie zasiadała, czyżby umieszczoną będąc przy Synu pomiędzy mężczyznami, ta Dziewica pełna skromności, krzątałaby się była i wstawała od stołu? A znowu gdyby pomiędzy niewiastami sie­działa, dlaczegóżby pierwej od innych dopatrzyć miała brak wina, i czyżby stamtąd wstając poszła do Syna? Wszystko to byłoby niewłaściwym, i więc najprawdopodobniej jest, że wtedy u stołu nie siedziała, tym bardziej że wiadomo jak rada zawsze usługiwała drugim. Po trzecie, wnosić to można z tego że Maryja to poleciła sługom by udali się do Jej Syna, i uczynili co im każe; z czego widocznym jest że wszystkim zarządzała, i że była gospodynią tych godów weselnych, i dlatego sta­rała się by niczego nie brakło.

       A więc według przyjętego przez nas sposobu, patrz na Pana Jezusa pożywającego pokarmy wraz z innymi, jakby był człowiekiem pospolitym; zasiada zaś na niższym miejscu, nie pomiędzy zna­komitymi gośćmi, jak to z tegoż ustępu Ewangelii widzimy. Nie chciał bowiem, zwyczajem osób wyniosłych, pierwsze miejsce przy stołach zajmować, gdyż miał nam dać w tym względzie naukę, mó­wiąc: Gdy będziesz wezwan na gody, nie siadajże na pierwszym miejscu (2). A wiadomo że zawsze Sam spełniał pierwej to, czego później miał nas nauczać.

       Patrz także na przenajświętszą Pannę, usłu­gującą najchętniej, krzątającą się i o wszystko troszczącą, rozdającą potrawy i wskazującą sługom co i jak mają roznosić zasiadającym u stołu. Gdy zaś pod koniec uczty słudzy przystąpili do Niej i powiedzieli: "Nie mamy już wina, które podać byśmy mogli gościom" – rzekła im: "Dostarczę go wam, poczekajcie chwilę". I poszedłszy do Syna, który pokornie, jak to już powiedziałem, zasiadał u końca stołu przy drzwiach komnaty, rzekła do Niego: "Synu mój, oto wina zabrakło, a ta siostra nasza jest ubogą i nie wiem skąd by go dostać mogła". Na co Pan Jezus odpowiedział: Co Mnie i Tobie Niewiasto (3).

       I ostrą może wydawać się ta odpowiedź; lecz według świętego Bernarda, daną została dla naszej nauki, o czym tenże Święty, powyższy ustęp Ewan­gelii wykładając swoim braciom zakonnym, tak mówi: "Co Jej do Ciebie o! Panie mój! a czyż nie to co matce do syna? Co Jej od Ciebie należy się pytasz, gdyś jest błogosławiony owoc Jej żywota przeczystego? Czyż to nie Ona, bez naruszenia dziewictwa, poczęła Cię i dziewicą pozosta­jąc, porodziła? Czyż to nie Ona jest Tą, w której łonie przez dziewięć miesięcy przebywałeś, której dziewiczymi piersiami wykarmiony zostałeś? z którą gdyś już był we dwunastu leciech, wróciłeś z Je­rozolimy, i byłeś Jej poddany (4)? Dlaczegóż teraz, Panie, zasmucasz Ją mówiąc: Co mnie i Tobie, bo przecież, ileż to Jej do Ciebie pod każdym względem! Lecz widzę wyraźnie, że nie jakoby zagniewany, ale jakoby chcący wystawić na prośbę Jej pokorę niezrównaną, powiedziałeś: Co Mnie i Tobie. Albowiem gdy oto z rozkazu Jej przyszli do Ciebie słudzy, niezwłocznie spełniasz to czego Ona chciała. Dlaczegóż, bracia, dlaczego wprzód w taki sposób odpowiedział Pan Jezus? Bez wąt­pienia dla naszej nauki i tych, którzy się Panu Bogu całkiem poświęcili, ażeby zaprzestali troszczyć się o rodzinę, co dla wielu osób poświęconych wyłącznej służbie Boga, wielką bywa przeszkodą w życiu duchowym. Dopokąd bowiem należymy do świata, nie masz wątpliwości, że dłużni jesteśmy rodzinie, a najbardziej rodzicom; lecz skorośmy samych siebie wyrzekli się, tym bardziej od troski o nich uwolnieni jesteśmy. Stąd to czytamy, że pewien zakonnik mieszkający na puszczy, gdy brat jego przyszedł do niego domagając się pomocy w potrzebie doczesnej, powiedział mu, żeby się z tym udał do innego ich brata już dawno nieżyjącego. A gdy ten zdziwiony przypomniał mu, że brat tamten umarł, pustelnik odrzekł, że i on dawno już, bo od wstąpienia do zakonu, dla krwi i świata nie żyje. Ważną więc tu naukę dał nam Zbawiciel, byśmy nie troszczyli się o krewnych bardziej jak o nasze obowiązki zakonne, kiedy oto Sam On Matce i takiej Matce powiedział: Co Mnie i Tobie Niewiasto. A podobnież i inną razą, kiedy Mu ktoś powiedział, że Matka Jego i Bracia, stali przed domem chcąc z Nim mówić, odpowiedział: Któraż jest Matka Moja i bracia Moi (5). Niechże na to zwrócą uwagę ci Zakonnicy, którzy tak na­miętnie i niewłaściwie troszczą się o krewnych, jakby dotąd wśród nich żyli albo oni przy nich" (6).

       Toteż przenajświętsza Matka, taką odpowie­dzią nie zrażając się wcale, a pełna ufności w do­broci Jezusa, wróciła do sług i rzekła: "Udajcie się do Syna Mojego i cokolwiek wam rzecze, czyńcie (7)". A wtedy Zbawiciel kazał im stojące tam stągwie napełnić wodą. Co gdy uczynili, wodę za­mienił w wino i rzekł im: Czerpajcież teraz i za­nieście przełożonemu wesela (8). Z czego zauważaj najprzód, z jaką rozwagą postąpił Zbawiciel: bo widzisz że w podaniu wina, kazał zacząć od naj­dostojniejszego. Po wtóre, że Sam daleko od niego siedział, kiedy powiedział zanieście mu, jako nieblisko będącemu. Gdy więc przewodniczący uczcie siedział na pierwszym miejscu, wnosić możesz, że Zbawiciel nie chciał zająć miejsca obok niego; owszem obrał dla siebie najniższe. Słudzy tedy podali wino najprzód gospodarzowi wesela, a na­stępnie i innym, i rozgłosili cud dokonany, gdyż widzieli co się stało. Wskutek czego uwierzyli weń, powiada Ewangelia, to jest w Jezusa ucznio­wie Jego.

       Po skończonej uczcie, Pan Jezus wziął Jana na stronę i rzekł mu: "Opuść małżonkę Twoją i pójdź za Mną, gdyż Ja zawiodę cię na wznioślejsze gody weselne": i Jan poszedł za Nim.

       Przez to więc że Zbawiciel obecnym był przy zaślubinach małżeńskich, związek małżeński zatwier­dził, jako przez Boga postanowiony. Lecz przez to że od zaślubin małżeńskich powołał za Sobą Jana, wyraźnie dał do zrozumienia, że zaślubienie duszy z Bogiem przez poświęcenie Mu się na wyłączną służbę, nierównie jest wyższym nad związek mał­żeński.

       Poczym odszedł stamtąd Pan Jezus, mając zamiar sprawę zbawienia ludzi rozpocząć już jawnie i publicznie. Wprzód jednak Matkę odpro­wadził do domu Jej: wypadało bowiem aby taka Pani, takiego miała towarzysza podróży. Z Nią więc razem, przybrawszy Jana i innych uczniów, poszli do Kafarnaum blisko Nazaret będącego, a potem do Nazaretu, do mieszkania które tam dotąd zajmowali. Patrz więc na Nich tę drogę odby­wających: jak oto idą jedno obok drugiego, pieszo bo ubodzy, lecz jakże bogaci w miłość Boga i lu­dzi! O! cóż to za para! nigdy takich dwojga nie widziano na ziemi. Patrz także na uczniów z usza­nowaniem postępujących za Nimi, i przysłuchu­jących się słowom Zbawiciela. Nie tracił On bowiem ani chwili czasu, i zawsze coś dobrego spełniał lub mówił. Toteż w takim towarzystwie podróżując, nie doznał nikt znudzenia i trudu nie czuł wcale.

–––––––––––

Żywot Pana naszego Jezusa Chrystusa w pobożnych rozmyślaniach zawarty, przez Św. Bonawenturę Biskupa i Doktora Kościoła. (Tłumaczenie O. Prokopa Kapucyna). Kraków 1879, ss. 146-152.

Przypisy:

(1) Jan. 2, 1. 2.
(2) Łk. 14, 8.
(3) Jan. 2, 4.
(4) Łk. 2, 51.
(5) Mt. 12, 46. 48.
(6) Serm. 2 in Dom. 1 post Epiph.
(7) Jan. 2, 5.
(8) Jan. 2, 8.

http://www.ultramontes.pl/bonawentura_ii_3.htm

avatar użytkownika intix

14. Grzech – to największe nieszczęście




Boże mój, jakże ślepy jest człowiek, jeśli po tak straszliwych nieszczęściach nie otwiera serca na światło wiary! Czy nie bierze nas pokusa zapytać się, kto to taki ściągnął tę straszliwą karę? Słuchajmy dobrze, a głos z głębi naszych serc odpowie nam: to grzech.Tak, grzech – to największe nieszczęście. On to jest przyczyną wszystkich kar… Oto szczęście i korzyści, jakie nam daje dzieło grzechu.
O mój Boże, przebacz nam jeszcze raz i okaż nam miłosierdzie.

(List z 4.07.1876 r. [fragm.], św. Bernadetta Soubirous)

* * *

=> Przygotowanie duszy


avatar użytkownika intix

16. 23 stycznia





Zaślubiny Najświętszej Maryi Panny

Modlitwa

Najświętsza Maryjo Panno i święty Józefie!
Przez dzisiejsze najczystsze zaślubienie Wasze
uproście nam u Jezusa czyste serca i myśli zbawienne,
abyśmy Was w czystości, pokorze i świętości naśladując,
stali się godnymi zażywać nieskończonej radości
w Królestwie niebieskim. Amen.