Drugie przykazanie Boże: Nie będziesz brał Imienia Pana Boga twego nadaremno...

avatar użytkownika intix

 

Św. Tomasz w traktacie De Veritate pisze: „Z tego ktoś pojmuje, że ma duszę, żyje i jest, ponieważ myśli, czuje i spełnia inne temu podobne czynności”. Współpracując z Bogiem Adam, jako istota myśląca, mógł nadać imiona wszystkim istotom żyjącym na ziemi. W ten sposób człowiek wszedł w relację ze światem stworzonym jako jego świadomy pan i współpracownik. Człowiek jednak nie wiedział jak nazwać Kogoś, od którego to wszystko otrzymał. Chociaż chodził w Jego obecności i odczuwał Jego działanie, to nie mógł go zobaczyć.

Przyglądając się sobie człowiek stwierdzał, że Niepoznany jest Kimś, od którego wszystko pochodzi. Jest Kimś, dzięki któremu rodzaj ludzki rozpoczął swoje istnienie. Tradycja religijna nazwała Go Bogiem Ojcem, bowiem w Biblii czytamy: „czyż nie On jest naszym Ojcem?” (Pwt 32, 6; Iz 63, 16.; Mt 6, 9).

Nadwerężona przez grzech pierworodny relacja między człowiekiem a Bogiem stanęła na przeszkodzie w bezpośrednim z Nim kontakcie. Relacja ta, według odwiecznego planu Bożego, nie mogła się skończyć źle, dlatego była stale nawiązywana i odnawiana przez Boga i nosiła nazwę Przymierza. Odnowa Przymierza nakładała na człowieka obowiązki, ale i przywileje obfitego błogosławieństwa pośród narodów nieznających prawdziwego Boga. Pedagogia Boża zmierzała do odkrywania człowiekowi stopniowo przy jego współpracy istoty samego Boga.

W historii biblijnej spotykamy przykłady ludzi, którym Bóg się objawił i ukazywał Swoją moc i majestat oraz znamiona Swojej Istoty. Spektakularnym wyrazem takiego objawienia było zmaganie się Jakuba z Aniołem, który nie mogąc go zwyciężyć wywichnął mu staw biodrowy. Jakub nie chciał go wypuścić, dopóki ten mu nie pobłogosławi. Zgodził się na to Anioł i powiedział: „Odtąd nie będziesz nazywał się Jakub, lecz Izrael, bo walczyłeś z Bogiem i z ludźmi i zwyciężyłeś” (Rdz 32, 29-33). Jakub zapytał Anioła o imię a ten nie dał mu odpowiedzi tylko go pobłogosławił. Dopiero później Bóg objawił swoje imię Mojżeszowi.

Towarzyszyło temu wydarzeniu cudowne palenie się krzewu ognistego, który się nie spalał. Wtedy powiedział Bóg do Mojżesza: „Jestem Który Jestem. I dodał: «Tak powiesz synom Izraela: Jestem, posłał mnie do was» (...) To jest moje imię na wieki i to jest moje zawołanie na najdalsze pokolenia” (Wj 3, 14-15). Bóg w słowie Jahwe wyraził myśl, że do Jego istoty należy istnienie. Bóg jest istnieniem samoistnym, nie pochodzącym od nikogo, nie mającym początku ani końca, mającym natomiast pełnię istnienia.

Nasze istnienie w porządku naturalnym pochodzi od Kogoś innego - od Boga Stwórcy i źródła wszelkiego istnienia. Ze względu na szacunek i świętość Imienia Bożego, Izraelici zwracając się do Boga Jego Imię zastępowali określeniami przymiotnikowymi, jak: Elohim, Adonaj, Sabaoth, Święty, Wszechmocny, Potężny.


Bóg w II Przykazaniu mówi, aby nie używać Jego Imienia nadaremno, to znaczy bez potrzeby, a zwłaszcza w złym celu, w złej intencji. W starożytności ludy pogańskie używały imion swoich bóstw do złych celów: do zaklęć, do zabiegów magicznych, do rzucania uroków i czarów, do wywoływania duchów, do przysięgi, przez którą chcieli oszukać bliźnich. Izraelici natomiast bronili się przed używaniem imienia Jahwe. Aby uchronić się przed znieważeniem Imienia Bożego wypowiadali je coraz rzadziej, a po powrocie z niewoli babilońskiej w 538 r. - przestali wymawiać Je publicznie. Zamiast imienia Jahwe używali słów zastępczych. Tylko raz w roku, w świątyni Jerozolimskiej, w miejscu zwanym Święte świętych, miejscu ukrytym w samym sercu świątyni Imię Boga wymawiał arcykapłan. Grały wtedy srebrne trąby, on zaś mówił Je szeptem i w odosobnieniu.

Jezus też przestrzegał tej zasady i nie używał słowa Jahwe, kiedy zwracał się do Boga swojego Ojca. Przywrócił natomiast Bogu Ojcu należyte miejsce pośród swego ludu, ucząc swoich uczniów mówić do Boga Abba - Ojcze, co w języku aramejskim oznacza Tatuś. W ogrodzie w Getsemani wzywał swego Ojca mówiąc: Abba - Tato. Jezus nie kazał nauczać i chrzcić w imię Jahwe, ale w imię Boga Ojca, Syna i Ducha Świętego. Objawił w nowy sposób Imię Boga, Który żyje Jeden w Trójcy Świętej.

Ten sam Bóg Jahwe, Bóg Abrahama, Izaaka, Jakuba objawił się teraz w Swoim Synu i w Duchu Świętym. To, co doświadczał Izrael jako pomoc w Imieniu Pana ukazaną w Psalmie 124, obecnie dokonuje się przez Chrystusa w Duchu Świętym.

Jemu oddał Ojciec wszystko, przed Nim klęknie wszelkie kolano i wielbić będzie Boga. A Bóg „o cokolwiek Go poprosicie w imię moje da wam mój Ojciec niebieski” (J15; 16).

Używanie zatem nadaremno imienia Jezus jest przekraczaniem II Przykazania. Imię Boga, Jezusa i Świętych Jego powinniśmy wymawiać ze czcią i szacunkiem. Katechizm przypomina, że „Wśród wszystkich słów Objawienia jest jedno szczególne, które jest objawieniem Jego Imienia. Bóg powierza Swoje Imię tym, którzy w Niego wierzą (...) Dar imienia jest znakiem zaufania i zażyłości.

Imię Pańskie jest Święte - dlatego człowiek nie może go nadużywać. Powinien pamiętać o Imieniu Bożym w ciszy miłującej adoracji. Powinien używać go tylko po to, by je błogosławić, wychwalać i uwielbiać” (KKK 2143).

Ks. Adam Galek

http://www.niedziela.pl/artykul/43302/nd/Nie-bedziesz-bral-Imienia-Pana-Boga-twego

 

Etykietowanie:

12 komentarzy

avatar użytkownika intix

1. "Nie będziesz brał Imienia Pana Boga twego nadaremno"

1. Każdy z nas nosi swoje imię. Ono określa, kim właściwie jesteśmy. Kiedy poznajemy kogoś nieznajomego – przedstawiamy się swoim imieniem. Za pomocą imienia przywołujemy kogoś i w pewien sposób zmuszamy do zauważenia nas. Jeżeli znamy czyjeś imię, to osoba ta w pewnym sensie żyje w naszej pamięci. Mówimy też o dobrym imieniu, gdy ktoś noszący je zasługuje na szacunek, zaś w kodeksie karnym przewidziana jest kara za naruszenie czyjegoś dobrego imienia. Czy to wszystko możemy odnieść też do Imienia Boga?
 
2. W myśl nauki Katechizmu Kościoła Katolickiego „wśród wszystkich słów Objawienia jest jedno szczególne, które jest objawieniem Jego Imienia. Bóg powierza Swoje Imię tym, którzy w Niego wierzą; objawia się im w Swoim osobowym Misterium. Dar imienia jest znakiem zaufania i zażyłości. «Imię Pańskie jest święte». Dlatego więc człowiek nie może Go nadużywać. Powinien pamiętać o Imieniu Bożym w ciszy miłującej adoracji. Powinien używać Go tylko po to, by Je błogosławić, wychwalać i uwielbiać” (KKK 2143).
 
3. Ogromną troskę o szacunek dla Imienia Bożego widzimy w księgach Starego Testamentu. Bóg objawia Mojżeszowi Swoje Imię, stając się w ten sposób szczególnie bliski Izraelitom. (por. Wj 3,13-14). Naród wybrany starał się nie zawieść zaufania Boga. Jednym z przejawów szacunku do Jego Imienia było wręcz niewymawianie go nawet wtedy, gdy czytano teksty święte. Przy czytaniu Biblii Imię Święte zastępowano określeniem „Adonai”, co tłumacze greccy przełożyli jako „Kyrios” – „Pan”. Według Józefa Flawiusza Imię Boże mógł wymawiać wyłącznie arcykapłan w miejscu „świętym świętych” tylko raz w roku.

Gdy najwyższy kapłan wymawiał Imię Boże, wszyscy zgromadzeni w świątyni jerozolimskiej padali na twarz.
Za swoich uczniów Jezus podczas Ostatniej Wieczerzy modlił się do Boga, mówiąc: „objawiłem im Twoje Imię i nadal będę objawiał, aby miłość, którą Ty Mnie umiłowałeś, w nich była i Ja w nich” (J 17,26). Imię Boże, a więc to, Kim jest Bóg, objawia nam już samo Imię Jezus, oznaczające „Bóg zbawia”. On zapowiadany jest jako „Książę Pokoju” oraz Emmanuel, czyli „Bóg z nami”. Jezus jeszcze głębiej objawia nam Bożą Miłość, pokazując nam Boga, który jest „Abba” – naszym dobrym Ojcem.

Drugie przykazanie Boże nakazuje szanować Imię Pańskie. Podobnie jak pierwsze przykazanie, także to odnosi się do cnoty religijności. Określa szczegółowo, jak mamy posługiwać się słowem w sprawach świętych (por. KKK 2142). Zachowanie tego przykazania mówi też wiele o naszej wierze, o szacunku dla samego Boga. Skoro bowiem Imię Boże w jakiś sposób przywołuje Jego Samego, to brak uszanowania dla Jego Imienia jest brakiem szacunku okazanym Bogu. „Wrażliwość na to, co święte, uwypukla cnotę religijności” (KKK 2144).

Imieniu Bożemu oddajemy dziś cześć w różny sposób. Przejawem czci Imienia Bożego są słowa towarzyszące przeżegnaniu się Znakiem Krzyża, które dokonuje się „w Imię Ojca i Syna, i Ducha Świętego”; podobnie czynimy przy błogosławieństwach. Chrześcijanami (czyli noszącymi Imię Chrystusa) stajemy się przez Chrzest Święty, udzielany „w Imię Ojca i Syna i Ducha Świętego”. Chrześcijańskie pozdrowienie: „Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus” przypomina nam, iż słowem i życiem winniśmy starać się o chwałę Bożą; jest również odważnym wyznaniem i świadectwem naszej wiary. Codziennie powtarzamy modlitwę „Ojcze nasz”. Prośba Modlitwy Pańskiej, w której wołamy do Boga „święć się Imię Twoje” jest niejako kondensacją nakazu Bożego zawartego w drugim przykazaniu.
Z jakim szacunkiem odnoszę się do Imienia Bożego? Czy pielęgnuję w sobie wrażliwość i szacunek dla tego, co święte?
 
4. Zapamiętajmy: Święte Imię Boże otaczamy szacunkiem, gdy używamy go po to, by je błogosławić, wychwalać, uwielbiać. Zakazane jest więc Jego nadużywanie w celu popełnienia zbrodni i wszelkie nieodpowiednie używanie Imienia Bożego (KomKKK 447).
 
Ks. Jacek Lubiński

avatar użytkownika intix

2. Drugie przykazanie

"Nie będziesz brał Imienia Pana Boga Twego nadaremno".

Dosłowne tłumaczenie brzmiałoby następująco: Nie będziesz nosił nadaremno, imienia Jahwe, twojego Boga". Albo lepiej: Nie będziesz podnosił imienia Jahwe, Boga twojego, nadaremno. "Podnosić" może oznaczać podnosić głos (a więc chodziłoby o to, by nie nosić na ustach imienia Boga). Ale bardziej prawdopodobne jest, że czasownik "podnosić" przywołuje gest podniesienia ręki podczas aktu ślubowania. Wielu tłumaczy "nie będziesz wzywał" jako "nie będziesz przysięgał". Podkreślają, że "nadaremno" może mieć dwa znaczenia: "bez celu (czyli bez powodu, niepotrzebnie, na próżno, dla błahych rzeczy) albo "fałszywie", "dla nieprawdy", ale są raczej za drugim znaczeniem. Rzeczywiście chodzi o zakaz fałszywego, kłamliwego przysięgania. W jednym z włoskich tłumaczeń tego przykazania czytamy: "Nie będziesz znieważał Imienia Pana, Boga twojego, (przysięgając) fałszywie, bo Pan nie pozostawia bez kary tego, kto fałszywie posługuje się Jego Imieniem".

Zakaz nie obejmuje składania przysięgi, która jest dozwolona, a czasem nawet obowiązkowa. Ciężar grzechu ujawniony w drugim przykazaniu tkwi w połączeniu imienia Boga z fałszywością. W takim wypadku dochodzi do profanacji Imienia. Wszystkie grzechy, włączając grzech nie uznawania istnienia Boga i bałwochwalstwo, nie pomniejszają istoty prawdziwego Boga; ale w momencie, w którym uznaje się Jego istnienie i grzeszy, przysięgając fałszywie na Jego imię, grzech jest o wiele poważniejszy. Wyjątkowy ciężar grzechu krzywoprzysięstwa bierze się stąd, że wzywa się Boga na świadka (a więc wspólnika!) kłamstwa. W dawnych czasach w Izraelu obowiązywał zwyczaj pokazywania temu, kto zabierał się do składania przysięgi, skórzanego bukłaka. Jakby chciano go przestrzec, że z tym, kto ośmieli się fałszywie przysięgać albo namawiać do tego innych, stanie się tak, jak z tą skórą, która kiedyś była żywa, poprzeplatana nerwami i podtrzymywana szkieletem z kości, a teraz jest pusta.

Grzechy przeciwko drugiemu przykazaniu

Bluźnierstwo stanowi najbardziej ewidentne pogwałcenie drugiego przykazania. Zakazuje ono i potępia również krzywoprzysięstwo, fałszywe świadectwo czary, magiczne używanie imienia Bożego. Mówi o tej sprawie Jezus Chrystus: ...Słyszeliście również, że powiedziano przodkom: "Nie będziesz fałszywie przysięgał, lecz dotrzymasz Panu swej przysięgi". A ja wam powiadam: Wcale nie przysięgajcie - ani na niebo, bo jest tronem Bożym; ani na ziemię, bo jest podnóżkiem stóp Jego; ani na Jerozolimę, bo jest miastem wielkiego Króla. Ani na swoją głowę nie przysięgaj, bo nie możesz nawet jednego włosa uczynić białym albo czarnym. Niech wasza mowa będzie: Tak, tak; nie, nie. A co nadto jest, od Złego pochodzi. (Mt 5, 33-37)

Trzeba powstrzymać się od przysięgania. Przez składaną przysięgę wzywa się Boga na świadka prawdziwości jakiegoś stwierdzenia. Wypowiadając przysięgę, człowiek wyraża potrzebę złączenia się z obecnością Boga, wskazując tym samym, że zapomniał, iż zawsze jest w obecności Boga. Jeśli słowo, które masz na ustach, odpowiada temu, co jest w sercu, wtedy może wystarczyć proste "tak" lub "nie". Gwarancją twojego "tak" lub "nie" jest bycie "prawdziwym", nie Bóg. Jezus odrzuca możliwość zobaczenia w przysiędze środka zabezpieczającego przed kłamstwem. Przysięga może stać się dla kłamstwa schronieniem. Jezus chce zniszczyć kłamstwo, nie zadowala się trzymaniem go z dala od sądów czy aktów publicznych. Ma zamiar całkowicie wyeliminować je z życia. Wierzącemu nie wolno powoływać się na Boga, by potwierdzić swoją wiarygodność. Musi postępować jawnie, zyskiwać sobie wiarygodność swoją przejrzystością, a nie bezprawnie zasłaniać się Bogiem.

Znaczenie imienia

Według mentalności semickiej, imię ma większe znaczenie niż mu przypisujemy. Wyraża ono naturę i wyjątkowość jednostki. Odkrywa to, kim jest dana osoba, jej rolę w świecie, "wypowiada" osobę. Jest "imieniem, które mówi". W Pierwszej Księdze Samuela (25, 25) znajdujemy opis wydarzenia, w którym Dawid zamierza surowo ukarać Nabala, ponieważ go obraził. Wówczas żona Nabala - Abigail wychodzi mu naprzeciw, by go udobruchać i tak usprawiedliwia męża: Niech pan mój nie zwraca uwagę, na tego nicponia Nabala, bo on jest jak jego imię "Nabal", oznacza, że w nim jest wiele głupoty.

Gdy ojciec nadawał imię dziecku, zamierzał uwydatnić jego szczególną cechę, podkreślić jakąś okoliczność jego narodzin, zapowiedzieć jego misję. W trakcie swojego życia człowiek może otrzymać nowe imię, by podkreślić przełom, zmianę zachodzącą w jego życiu (Np. Abraham, Sara, Jozue, Izrael, Piotr). Skoro każde imię ukazuje coś z natury i tajemnicy osoby, tym bardziej imię Boga objawia to, czym jest Bóg. Mojżesz poprosił Boga, by mógł zobaczyć Jego twarz. Zamiast tego, pozwolono mu poznać imię. ...Ogłoszę przed tobą imię Pana (Wj 33, 19). Faktycznie Pan zstąpił w obłoku, i [Mojżesz] zatrzymał się koło Niego, i wypowiedział imię Jahwe. Przeszedł Pan przed jego oczyma i wołał: "Jahwe, Jahwe, Bóg miłosierny i litościwy, cierpliwy, bogaty w łaskę i wierność..." (Wj 34, 5-6). Mojżesz, złożywszy pokłon, odkrywa wreszcie, poprzez ujawnienie imienia, kim jest Bóg: miłosierdziem, cierpliwością, łagodnością, przebaczeniem. To jest Imię, które powinno być wspominane z pokolenia na pokolenie (Wj 3, 15). W dramatycznych okolicznościach życia, stając przed pokusą zwątpienia w miłość Boga, z powodu cierpień wywołanych przez to, co mamy najdroższego na świecie, wierzący otwiera usta nie po to, żeby złorzeczyć albo oskarżać Boga, ale żeby Go błogosławić.

Chwaląc Imię, nie można pomijać pragnienia czynienia woli Bożej. Nie każdy, który Mi mówi: "Panie, Panie!", wejdzie do królestwa niebieskiego, lecz ten, kto spełnia wolę mojego Ojca, który jest w niebie (Mt 7, 21). Czemu to wzywacie Mnie: "Panie, Panie!", a nie czynicie tego, co mówię? (6, 46). Aby zostać przyjętym przez Boga, nie wystarczy "mówić", trzeba "czynić". On nie zwraca szczególnej uwagi na słowa, które mamy na naszych ustach. Nie uznaje za "bliskich" tych, którzy "mówią", nawet tych, którzy mówią w Jego imieniu, ale tych, którzy wprowadzają w czyn Słowo, które znają i którego nauczają. Imię Boga trzeba chwalić, odmieniając przede wszystkim czasownik "robić", bowiem, wypowiadamy słowa, ale nie podejmujemy decyzji. Słowa, a więc również Święte Imię w całym tego słowa znaczeniu, nie zobowiązują nas. Należy jednak postępować tak, by Imię stało się dla nas zobowiązujące.

Święć się imię Twoje

"Święcić" czasownik ten pochodzi od hebrajskiego rdzenia ąds (łacińskie sancire), wyrażającego działanie polegające na odcięciu, odseparowaniu, oddaleniu. Oznacza coś, co zostaje zabrane z obszaru świeckiego, pospolitego i poświęcone Panu. W tym sensie uświęcenie Imienia oznacza trzymanie go z daleka, oddzielenie, odróżnienie od niewłaściwego, bezbożnego użycia. Mamy zatem możliwość przyczynienia się do uświęcenia albo sprofanowania Imienia Boga.

Jeśli nasze czyny otwarcie sprzeciwiają się naszej wierze, przyczyniamy się do "bluźnienia" świętemu Imieniu Boga, przysłaniamy "chwałę" Bożą. Wyraźnie przypomina o tym Paweł: Z waszej to bowiem przyczyny poganie bluźnią imieniu Boga (Rz 2, 24; por. l Tm 6, 1). Kiedy nie wypełniamy funkcji bycia solą ziemi (Mt 5, 13; Łk 14, 34), ludzie nie tylko depczą naszą nijaką, "niesłoną" sól, ale źle się obchodzą i wyrzucają w ogóle ze swojego życia samo imię Boga.

Grzechy przeciwko Imieniu Bożemu

Imię Boga wypowiadane jest nadaremno, czyli zarówno "niepotrzebnie", jak i fałszywie. Może to być:

Użycie błahe. Niektórzy przetłumaczyli drugie przykazanie w ten sposób: "Nie będziesz traktował imienia Boga jak błahostki". Kto Je wypowiada z lekkomyślnością, nierozwagą, zostaje przez Nie zmiażdżony.

Możemy też powiedzieć: nie wzywać imienia Boga beztrosko. Nie wolno posługiwać się imieniem Boga dla jakiejkolwiek rzeczy. Nie mogę go wypowiadać bezmyślnie ani nie wolno mi mieszać Boga do moich głupstw, kaprysów, impertynencji, sprytnych zagrywek, interesów. Miłości nie można oddzielić od powściągliwości. Imię Boga wymaga taktownego, dyskretnego użycia. Profanacja może polegać na tym, że wypowiadamy je lekkomyślnie, mamy je ciągle na ustach, a czyny być może zaprzeczają słowom, Uchybiamy przykazaniu, jeśli mówimy o Bogu z przyzwyczajenia, bez prawdziwego uczestnictwa duchowego. Są pewne pozornie nieszkodliwe wyrażenia, które jednak należałoby wyrzucić z naszego słownictwa: "Na Boga", "Mój Boże", "O, mój Boże", "Na miłość boską"\', "O, święty Boże!"...

Imienia Boga nie można używać, by przysłonić pustkę autentycznej wiary i miłości. Nie należy stosować tego świętego słowa "do wypełnienia luk w rozmowie, która się nie klei".

Nadużycie. Mówimy o nadużyciu Imienia wtedy, gdy mieszamy Boga do czegoś, do czego nie wypada Go mieszać. Czasem niektórzy przełożeni odwołują się do "ducha wiary", by wyegzekwować posłuszeństwo dla nieuzasadnionych poleceń, dyskusyjnych (które powinny zostać przedyskutowane!), czy wręcz absurdalnych, nieusprawiedliwionych i niemożliwych do usprawiedliwienia. Bóg nie może być skrótem "przechodzącym ponad" ludźmi, ich godnością i inteligencją.

Użycie pozbawione skrupułów. Z takim użyciem Imienia Boga mamy do czynienia wtedy, gdy przewodnicy duchowi, teologowie i duszpasterze nie odróżniają osobistych opinii od Słowa Bożego. Fałszywie przedstawiają jako zasady ewangeliczne możliwości i opinie, które nie mają żadnego potwierdzenia w Piśmie.

Użycie nieprzyzwoite. Nieprzyzwoicie używamy imienia Boga wtedy, gdy Święte Imię służy nam za osłonę dla nieuczciwych transakcji, niejasnych posunięć, osobistych interesów, mało przejrzystych spraw, operacji wątpliwej moralności i legalności, również w cieniu świątyni. Imię Boga nie może być przywoływane dla wyłudzenia pieniędzy (a może nawet spadku!) od biednych, niewykształconych ludzi, wzbudzając ich zaufanie i korzystając z ich naiwności. Nie wolno konstruować dzieł, przygotowując określone "imprezy", utrzymując, że to wszystko "na chwałę Bożą" i z powodu wiary, podczas gdy promuje się własną chwałę i pożywia własną ambicję i próżność.

Użycie nieuczciwe. Na amerykańskich dolarach jest napisane: "Powierzamy się Bogu". Tymczasem mamy do czynienia z zielonymi kawałkami papieru, które mają dać możliwość kupienia wszystkiego i wszystkich i pewność, że można być panami świata i zachowywać się jak oni. Taką kompromitującą deklarację zawierzenia Bogu umieszcza się na symbolu, który jest przeciwnikiem Boga, czyli na mamonie.

Użycie niewłaściwe. Imię Boga jest używane "nadaremno" wtedy, gdy wierzący posługuje się Nim, by usprawiedliwić swoją niezdarność, próżniactwo, lenistwo opieszałość, słabość; kiedy usiłuje zwolnić się z zadań, uciec od obowiązków, nie przyjąć na siebie pełnej odpowiedzialności, ukryć swoje niedociągnięcia. Imienia Boga używamy także jako alibi, usprawiedliwiając własne braki. Mamy zatem do czynienia z niewłaściwym użyciem imienia Boga, kiedy używamy go, nie korzystając z wolności i autonomii, którą dał nam Stworzyciel, by świat został przemieniony. Bóg chce nas dorosłych, dojrzałych, świadomych swoich możliwości, zdolnych chodzić o własnych siłach. Często podajemy się do dymisji i chcemy, żeby Bóg interweniował zawsze i wszędzie, również kiedy wypadałaby nasza kolej.

Użycie zbrodnicze. Dochodzi do niego, gdy imię Boga łączy się z przemocą, nienawiścią, zemstą, torturą, wojną. To jest skandaliczne. Na klamrach u pasów żołnierzy w obu wojnach światowych wyryty był napis: Gott mit uns ("Bóg jest z nami" -jest po naszej stronie, czyli przeciwko innym) - reinterpretacja i profanacja świętego imienia Emmanuel, czyli "Bóg z nami". Prawdziwe bluźnierstwo. W ten sposób ukrzyżowanego Boga zamieniono w niebieskiego mocodawcę dręczycieli i katów. Zabijano w imieniu Boga Miłości. Zapomina się, że "Bóg jest z nami" tylko wtedy, gdy stoimy po stronie pokoju, sprawiedliwości, przebaczenia i miłości. "Bóg tego chce!" - taka była i jest formuła towarzysząca krucjatom, sztandar licznych fatalnych przedsięwzięć, bezprawna zasłona "podbojów", za które Kościół wypowiada dziś, zwłaszcza głosem papieża, "mea culpa". Prosi się o przebaczenie za to, że użyto imienia Boga dla podparcia religijnych uniesień, fanatyzmu, pragnienia zemsty, nienawiści do wrogów.

Fanatyzm religijny. Stanowi pogwałcenie drugiego przykazania. Bóg, który jest Miłością, nie może być podporą dla nietolerancji, stronniczości, sekciarstwa, prostackiego ekstremizmu. Fanatyzm jest zawsze połączony z głupotą.

Ks. Józef Pierzchalski SAC

avatar użytkownika gość z drogi

3. Dobrego Nowego Dnia,droga Intix

Tobie i Każdemu TU zaglądającemu :)

gość z drogi

avatar użytkownika UPARTY

4. "Nie będziesz wzywał imienia Pana Boga swego do rzeczy czczych"

To inny zapis tego samego przykazania i wydaje mi się, że warto oba sformułowania przytaczać razem, bo jedno tłumaczy drugie.
Z tego przykazania, czytanego w obu transkrypcjach wynika obowiązek wartościowania rzeczy na czcze i nie czcze. Jeśli wezwiemy imienia Pana Boga do rzeczy czczej, to wzywamy na daremno.
Dlaczego to takie ważne? Bo rzeczy czcze to niekoniecznie te, które są sprzeczne z Dekalogiem, choć oczywiście te przede wszystkim, a wystarczy, że są obiektywnie bezużyteczne.
Jak gdyby oczekiwanym skutkiem tego przykazania w wymiarze społecznym jest obowiązek życia celowego, zadaniowego, bo jeśli coś nie służy czemuś konkretnemu to jest czcze! Chodzi więc o to by zawsze czegoś chcieć a nie być jak liść na wietrze. Chodzi o to by tak chcieć tak bardzo, by nawet z Bogiem iść w zapasy!
Jak to ma się do życia społecznego i do sposobu funkcjonowania w nim ludzi wierzących? Jest oczywiście wskazaniem sposobu funkcjonowania na tym świecie ale pełne znaczenie tego przykazania widać dopiero pryz łącznym przedstawieniu obu zapisów.

uparty

avatar użytkownika intix

5. @gość z drogi

Dziękuję Ci, Zosieńko...:) i wzajemne serdeczności dla Ciebie i Wszystkich...:)







avatar użytkownika intix

6. @UPARTY

 "Nie będziesz wzywał imienia Pana Boga swego do rzeczy czczych"
To inny zapis tego samego przykazania i wydaje mi się, że warto oba sformułowania przytaczać razem, bo jedno tłumaczy drugie
...

Bardzo dziękuję... pomyślałam aby podłączyć tu synonimy
>do słowa  - nadaremno
>do słowa - czczy
co też może być pomocne...

Nasuwa się również refleksja w odniesieniu do tego sformułowania...
Pozwolę sobie przywołać jego pełne brzmienie:

Nie będziesz wzywał imienia Pana, Boga twego, do czczych rzeczy, gdyż Pan nie pozostawi bezkarnie tego, który wzywa Jego imienia do czczych rzeczy.
(Księga Wyjścia 20;2,7)

Przywołałam pełne brzmienie, ponieważ druga część przypomina nam o bojaźni Bożej... na co też zwrócił uwagę Ks. Józef Pierzchalski SAC (pozwolę sobie zaznaczyć pogrubieniem):

...W jednym z włoskich tłumaczeń tego przykazania czytamy: "Nie będziesz znieważał Imienia Pana, Boga twojego, (przysięgając) fałszywie, bo Pan nie pozostawia bez kary tego, kto fałszywie posługuje się Jego Imieniem"...

Bojaźń Boża... wydaje się, że też trzeba  o niej przypominać...  ponieważ wiele, bardzo wiele mówi się o Miłosierdziu Bożym... Które jest Niezmierzone... Nieskończone... ale czy Miłosierdzia Bożego... człowiek może nadużywać...?

***
...Jak gdyby oczekiwanym skutkiem tego przykazania w wymiarze społecznym jest obowiązek życia celowego, zadaniowego, bo jeśli coś nie służy czemuś konkretnemu to jest czcze!...

To ważne spostrzeżenie... obowiązek życia celowego, zadaniowego... i pamiętać powinniśmy o tym, że jesteśmy powołani do życia w miłości i prawdzie, jesteśmy powołani do czynienia dobra... aby nasze uczynki były potwierdzeniem wyznawanej przez nas Wiary...
Potwierdzenie tego znajduję również w zamieszczonej wyżej wypowiedzi Ks. Józefa Pierzchalskiego SAC:

...Aby zostać przyjętym przez Boga, nie wystarczy "mówić", trzeba "czynić". On nie zwraca szczególnej uwagi na słowa, które mamy na naszych ustach. Nie uznaje za "bliskich" tych, którzy "mówią", nawet tych, którzy mówią w Jego imieniu, ale tych, którzy wprowadzają w czyn Słowo, które znają i którego nauczają. Imię Boga trzeba chwalić, odmieniając przede wszystkim czasownik "robić", bowiem, wypowiadamy słowa, ale nie podejmujemy decyzji. Słowa, a więc również Święte Imię w całym tego słowa znaczeniu, nie zobowiązują nas. Należy jednak postępować tak, by Imię stało się dla nas zobowiązujące...

i dalej:

...Jeśli nasze czyny otwarcie sprzeciwiają się naszej wierze, przyczyniamy się do "bluźnienia" świętemu Imieniu Boga, przysłaniamy "chwałę" Bożą...

***
Pozdrawiam serdecznie

avatar użytkownika intix

7. Dar bojaźni Bożej

Bojaźń Boża leży u podstaw życia duchowego. W tej bojaźni chodzi o wielkie dobro. Mamy do czynienia z lękiem twórczym, który ukazuje się, jako głębokie poczucie odpowiedzialności. Lękamy się utracić to, co zostało nam obiecane i stanowi realną szansę dla naszej przyszłości: samego Boga. Bojaźń Boża występuje w trzech postaciach:

Bojaźń „niewolnicza”
Bojaźń służebna
Bojaźń synowska

Bojaźń „niewolnicza” – jest to naturalny lęk o siebie, w odniesieniu do życia religijnego. Człowiek traktuje Boga jako kogoś groźnego i wymagającego. Ponieważ chodzi o uniknięcie kary za niedotrzymanie określonych zobowiązań wobec Boga, trzeba się z Bogiem umiejętnie i „dyplomatycznie” obchodzić. Od pełnienia złych uczynków powstrzymuje człowieka jedynie obawa przed karą. Dobro czyni człowiek jedynie z moralnego przymusu i stąd nazwa bojaźni niewolniczej.

Bojaźń służebna – jest to uczucie religijnego przerażenia wielkością oraz mocą Boga, którego człowiek nie śmie niczym obrazić. Stąd rodzi się troska o czystość moralną. Jest to bojaźń nie tylko przed karą, lecz jest to lęk przed możliwością bycia winnym. W większym stopniu człowiek myśli o Bożych wymaganiach, niż o osobowym kontakcie z Nim, jako swoim Ojcem.

Bojaźń synowska – wyraża się ona w oddawaniu czci Bogu i okazywaniu Mu posłuszeństwa. Nie jest to właściwie lęk o siebie, lecz głęboki szacunek wobec spraw Bożych. W bojaźni synowskiej mamy na uwadze takie przylgnięcie do miłości Boga, że sama myśl o jej utracie przez zaciągnięcie winy, napełnia człowieka lękiem. Człowiek chce kochać Boga, bez żadnej obawy odrzucenia Go. Taka bojaźń i miłość są w życiu nierozdzielne. Taka właśnie bojaźń jest „początkiem mądrości”, staje się podstawą do oddawania czci Bogu. „Szczęśliwy człowiek, który boi się Pana”. Kto Go się zatem nie boi, nie jest szczęśliwy.

„Bojaźń Boża” jest równoznaczna z wiernym zachowywaniem Prawa Bożego. Można nazwać ją inaczej, jako: szacunek, cześć religijna, odczucie Boga. „Bojaźń Boża” jest postawą pełną szacunku , podziwu wobec Bożego działania, które jest w sposób tajemniczy skuteczne i bliskie, ale równocześnie nieuchwytne i całkiem odmienne od ludzkiego działania. Bojaźń Boża jest równoznaczna ze zdolnością rozpoznania działania Boga w danej chwili, niezależnie od tego, czy jest to chwila pomyślna, czy niesprzyjająca. Bać się Boga, to znaczy uznawać, że Bóg uczynił wszystko piękne, czyli że robi wszystko zgodnie z porządkiem, ustalonym przez siebie samego. Dar bojaźni Bożej skłania człowieka, do zajmowania postawy dziecięcej wobec Boga, któremu, jako najlepszemu Ojcu, nie powinno się sprawiać żadnej przykrości, z motywu czystej miłości.

Kierujący się bojaźnią człowiek szuka schronienia i oparcia tylko w Bogu. Dar ten jest bardzo bliski darowi pobożności, nie ma zaś nic wspólnego z niewolniczym lękiem. Bojaźń Boża wychowuje nas do postawy nadziei i umiarkowania. Nadziei, gdy jest pozostawiona samej sobie, towarzyszy zazwyczaj niepokój, wynikający za świadomości nędzy i słabości człowieka. Niepokój ten i brak pewności znika, kiedy znajdziemy się pod opieką Boga. Korzystając zaś z tej opieki i ciesząc się posiadaniem Boga, człowiek nie pragnie już żadnego innego pocieszenia poza Bogiem. I w tym sensie dar bojaźni Bożej doskonali cnotę umiarkowania. Owocem bojaźni Bożej jest szacunek dla Boga i głęboka niechęć do wszelkiego grzechu. Dar ten skłania człowieka do pragnienia ciągłej adoracji Boga. Bezpośrednim następstwem tych aktów adoracji jest szukanie u Boga schronienia przed wszystkim, co budzi lęk.

Ten sam dar bojaźni Bożej wywołuje uczucie prawdziwej skruchy, ilekroć człowiek sobie uświadomi, kogo swym grzechem obraził i jakiej opieki sam się pozbawił, całkiem dobrowolnie. Taki żal za grzechy prowadzi do mocnego postanowienia poprawy. Dar bojaźni Bożej okazuje się szczególnie pomocny przy sprawowaniu jakiejkolwiek władzy. Chroni bowiem rządzących przed okazywaniem pogardy czy braku szacunku podwładnym, przypominając nasze relacje do Boga. To właśnie On skłania człowieka do odpłacania dobrem za zło, ułatwia człowiekowi trwanie we właściwej ocenie samego siebie, przyczynia się wreszcie do stworzenia atmosfery radości i pogody ducha, nie pozwala nam ograniczać się jedynie do unikania zła, lecz mobilizuje do czynienia i pomnażania dobra. Jeśli jest w niej coś z czysto ludzkiej bojaźni, to tylko lęk, żeby Bóg nie doznał wskutek naszego postępowania jakiejś przykrości. Człowiek jest tym bogatszy w bojaźń Bożą, im bardziej żyje miłością.

Ścisłe są związki bojaźni Bożej z mądrością. „Którzy się Pana boicie, zawierzcie Mu”. Zawierzyć, to inaczej mówiąc, okazać miłość. „Początkiem mądrości jest bojaźń Pana. Pełna mądrość, to bać się Pana”. Rozwojowi tego daru sprzyja częste rozważanie: tajemnicy wielkości i nieskończoności Boga, a z drugiej zaś – przewrotności człowieka, który przez grzech wielkość i nieskończoność Boga obraża. Dar bojaźni Bożej łączy się z błogosławieństwem obiecanym tym, którzy są ubodzy duchem. Za owoce daru bojaźni Bożej zwykło się uważać skromność, powściągliwość, czystość, umiarkowanie.

Bojaźń Boża jest wiązana z miłością Bożą, z zachowywaniem przykazań Bożych, ze służbą, a prorok Izajasz w bojaźni Bożej widzi jeden z owoców Ducha Bożego. W praktyce utożsamiano ją z pobożnością. „Bóg naprawdę nie ma względu na osoby. Ale w każdym narodzie miły jest Mu ten, kto się Go boi i postępuje sprawiedliwie. Tak rozumiana bojaźń jest drogą do zbawienia przez wiarę. Pojawienie się Boga wywołuje lęk i przerażenie, ponieważ panuje przekonanie, że ten, kto zobaczy Boga, musi umrzeć. Bojaźń jest znakiem zerwania przez człowieka więzi z Bogiem. Często lęk przed Bogiem uważa się za motyw moralnego postępowania. Stąd już tylko mały krok, aby takie postępowanie nazwać „pobożnym”, a człowieka tak postępującego „bojącym się Boga”.

Bać się Boga, może być synonimem sprawiedliwego, który na drodze życia kieruje się radami Boga. Bojący się Boga jest bezpieczny pod opieką Boga, który ukazuje się jako Ten, który ciągle jest obecny. Ten, kto boi się Boga i posłusznie idzie drogą przez Niego wskazaną, zasłuży sobie na szczęście i błogosławieństwo. Bojący się Boga są posłuszni słowu Bożemu; kochają Boga i trzymają się Jego dróg. Bojaźń Boża, uzdalnia człowieka pobożnego do tego, żeby we właściwy sposób kroczył swoją drogą życia. Ugiąć się przed Bogiem oznacza – bać się Boga. Uznać siebie za „małego” to właściwa postawa stworzenia i ci, którzy trwają w tej postawie, wiedzą o istnieniu Boga.

Człowiek lęka się winy wobec Ojca w niebie, a nie wiecznej kary. Bojaźń synowska zatem zbliża się do pietyzmu przez pojęcie Boga jako Ojca. Wobec Męki Jezusa, pojawia się w człowieku bojaźń, związana z czcią dla Krwi Jezusa Chrystusa. Gdy człowiek kochający Boga, kontempluje Mękę Pańską, rodzi się w jego sercu bojaźń wobec zaciągniętej przez grzech winy. W bojaźni tej zawiera się synowska i współczująca cześć dla Męki Zbawiciela.

Bojaźń może być źródłem heroizmu. By wejść na drogę heroizmu człowiek winien mieć serce niespokojne, tym niepokojem, o którym mówi św. Augustyn w „Wyznaniach”. Z tym niepokojem łączy się bojaźń synowska. Rodzi się ona z miłości Boga i nie chce nigdy wobec Niego zaciągnąć jakiejkolwiek winy. Bojaźń synowska odnosząc się do Boga, jako do Ojca, uznaje swą zależność od Niego za największe szczęście.

Posiadając dar bojaźni Bożej jesteśmy w stanie głęboko wnikać w porządek wszechświata, dostrzegając, że ponad wszystkim znajduje się Bóg, jako Ojciec. Stąd wynika, że człowiek nie powinien kierować się pychą, ani innych tak nie kochać, by cokolwiek przysłoniło mu Boga. W bojaźni jestem razem z Chrystusem przybity do krzyża, w miłości powstaję z martwych razem z Chrystusem. A nawet wtedy, gdy bojaźń moja zostaje przezwyciężona przez miłość, to jednak pozostaje uczucie, pragnienie służby pełnej uwielbienia. „Szczęśliwy człowiek, który boi się Pana” . Kto się Go nie boi, nie jest szczęśliwy.

Wizja zarówno przyszłej nagrody, jak i kary, pragnienie osiągnięcia pierwszej, a uniknięcia drugiej, rodzi w człowieku uczucie mieszane i prowadzi do ukształtowania się postawy zarówno: bojaźni Bożej, jak i nadziei. Uczucie bojaźni Bożej towarzyszy tym, którzy głoszą Ewangelię. rodzi ona z jednej strony poczucie odpowiedzialności za zbawienie ludzi, którym głosi się Ewangelię, z drugiej zaś jest również wizja ewentualnej kary za źle wypełnione posłannictwo apostolskie. Życie w bojaźni kształtuje moralność człowieka. Uczucie bojaźni ogarniające człowieka w momencie pierwszego zetknięcia się z Bogiem powinno towarzyszyć człowiekowi przez całe życie. Każdy powinien lękać się Boga i szanować człowieka, każdy powinien zabiegać o swoje zbawienie z bojaźnią i drżeniem. Specjalne relacje istnieją pomiędzy bojaźnią Bożą a miłością. Miłość do Chrystusa, napełnia głoszących Ewangelię szczególną bojaźnią; miłość chrześcijanina jako dziecka Bożego zajmuje miejsce bojaźni, niewolniczej bojaźni. Prawdziwa miłość jest bowiem nie do pogodzenia z bojaźnią niewolniczą.

Bojaźń Boga była fundamentem etyki starotestamentalnej. Oznaczała ona praktyczne uznanie praw Boga wobec człowieka. Ten ostatni miał obowiązek oddawania Bogu czci, uznania Boga i Jego praw oraz bojaźń przed Bogiem jako najwyższym sędzią. Bojaźń Boża była uważana za początek i koronę wszelkiej mądrości. Rodzi się ona z poznania świętości Boga.

Ks. Józef Pierzchalski SAC

***
Pozwolę sobie podłączyć tu też:

 List pasterski: "O Katolickie zasady moralne" -  Kardynał August Hlond



avatar użytkownika intix

8. Litania do Najświętszego Imienia Jezus


Kyrie, elejson.  
Chryste, elejson.
Kyrie, elejson.
Jezu, usłysz nas.  
Jezu, wysłuchaj nas.
 
Ojcze z nieba, Boże,  zmiłuj się nad nami.
Synu, Odkupicielu świata, Boże,  zmiłuj się nad nami.
Duchu Święty, Boże,  zmiłuj się nad nami.
Święta Trójco, Jedyny Boże,  zmiłuj się nad nami.
 
Jezu, Synu Boga Żywego,  zmiłuj się nad nami.
Jezu, Odblasku Ojca,  zmiłuj się nad nami.
Jezu, Jasności światła wiecznego,  zmiłuj się nad nami.
Jezu, Królu chwały,  zmiłuj się nad nami.
Jezu, Słońce sprawiedliwości,  zmiłuj się nad nami.
Jezu, Synu Maryi Panny,  zmiłuj się nad nami.
Jezu Najmilszy,  zmiłuj się nad nami.
Jezu Przedziwny,  zmiłuj się nad nami.
Jezu, Boże mocny,  zmiłuj się nad nami.
Jezu, Ojcze na wieki,  zmiłuj się nad nami.
Jezu, wielkiej rady Zwiastunie,  zmiłuj się nad nami.
Jezu Najmożniejszy,  zmiłuj się nad nami.
Jezu Najcierpliwszy,  zmiłuj się nad nami.
Jezu Najposłuszniejszy,  zmiłuj się nad nami.
Jezu cichy i pokornego Serca,  zmiłuj się nad nami.
Jezu, Miłośniku czystości,  zmiłuj się nad nami.
Jezu, miłujący nas,  zmiłuj się nad nami.
Jezu, Boże pokoju,  zmiłuj się nad nami.
Jezu, Dawco żywota,  zmiłuj się nad nami.
Jezu, cnót Przykładzie,  zmiłuj się nad nami.
Jezu, pragnący dusz naszych,  zmiłuj się nad nami.
Jezu, Boże nasz,  zmiłuj się nad nami.
Jezu, Ucieczko nasza,  zmiłuj się nad nami.
Jezu, Ojcze ubogich,  zmiłuj się nad nami.
Jezu, Skarbie wiernych,  zmiłuj się nad nami.
Jezu, Dobry Pasterzu,  zmiłuj się nad nami.
Jezu, Światłości prawdziwa,  zmiłuj się nad nami.
Jezu, Mądrości przedwieczna,  zmiłuj się nad nami.
Jezu, Dobroci nieskończona,  zmiłuj się nad nami.
Jezu, Drogo i Życie nasze,  zmiłuj się nad nami.
Jezu, Wesele Aniołów,  zmiłuj się nad nami.
Jezu, Królu Patriarchów,  zmiłuj się nad nami.
Jezu, Mistrzu Apostołów,  zmiłuj się nad nami.
Jezu, Nauczycielu Ewangelistów,  zmiłuj się nad nami.
Jezu, Męstwo Męczenników,  zmiłuj się nad nami.
Jezu, Światłości Wyznawców,  zmiłuj się nad nami.
Jezu, Czystości Dziewic,  zmiłuj się nad nami.
Jezu, Korono Wszystkich Świętych,  zmiłuj się nad nami.
 
Bądź nam miłościw,  przepuść nam, Jezu.
Bądź nam miłościw,  wysłuchaj nas, Jezu.
 
Od zła wszelkiego,  wybaw nas, Jezu.
Od grzechu każdego,  wybaw nas, Jezu.
Od gniewu Twego,  wybaw nas, Jezu.
Od sideł szatańskich,  wybaw nas, Jezu.
Od ducha nieczystości,  wybaw nas, Jezu.
Od śmierci wiecznej,  wybaw nas, Jezu.
Od zaniedbania natchnień Twoich,  wybaw nas, Jezu.
Przez Tajemnicę Świętego Wcielenia Twego,  wybaw nas, Jezu.
Przez Narodzenie Twoje,  wybaw nas, Jezu.
Przez Dziecięctwo Twoje,  wybaw nas, Jezu.
Przez Najświętsze Życie Twoje,  wybaw nas, Jezu.
Przez trudy Twoje,  wybaw nas, Jezu.
Przez konanie w Ogrójcu i Mękę Twoją,  wybaw nas, Jezu.
Przez Krzyż i opuszczenie Twoje,  wybaw nas, Jezu.
Przez omdlenie Twoje,  wybaw nas, Jezu.
Przez Śmierć i Pogrzeb Twój,  wybaw nas, Jezu.
Przez Zmartwychwstanie Twoje,  wybaw nas, Jezu.
Przez Wniebowstąpienie Twoje,  wybaw nas, Jezu.
Przez Twoje ustanowienie Najświętszego Sakramentu,  wybaw nas, Jezu.
Przez radości Twoje,  wybaw nas, Jezu.
Przez chwałę Twoją,  wybaw nas, Jezu.
 
Baranku Boży, który gładzisz grzechy świata,  przepuść nam, Jezu.
Baranku Boży, który gładzisz grzechy świata,  wysłuchaj nas, Jezu.
Baranku Boży, który gładzisz grzechy świata,  zmiłuj się nad nami, Jezu.
 
Jezu, usłysz nas.  Jezu, wysłuchaj nas.
 
Módlmy się:  Panie Jezu Chryste, któryś rzekł: "Proście, a otrzymacie; szukajcie, a znajdziecie; kołaczcie, a będzie wam otworzone;" - daj nam, prosimy, uczucie Twej boskiej miłości, abyśmy Cię z całego serca, usty i uczynkiem miłowali i nigdy nie przestawali wielbić.
Racz nas obdarzyć, Panie, ustawiczną bojaźnią i miłością Świętego Imienia Twego, albowiem nigdy nie odmawiasz Swej opieki tym, których utwierdzasz w Swej Miłości. Który żyjesz i królujesz na wieki wieków.  Amen.


avatar użytkownika intix

9. DRUGIE PRZYKAZANIE DEKALOGU

"Nie będziesz wymawiał imienia Pana Boga twego nadaremno"

„Nie będziesz wzywał imienia Pana, Boga twego, do czczych rzeczy” (Wj 20, 7; Pwt 5, 11).„Powiedziano przodkom: Nie będziesz fałszywie przysięgał... A Ja wam powiadam: Wcale nie przysięgajcie” (Mt 5, 33-34).

Wprowadzenie

Drugie przykazanie przypomina o świętości Bożego imienia i o konieczności wypowiadania go z czcią i miłością. Taki sposób wymawiania go dokonuje się w czasie modlitwy i głoszenia Ewangelii.

Drugie przykazanie zakazuje grzesznego posługiwania się imionami świętymi, czyli wymawiania ich nadaremno, czyli bez pragnienia osiągnięcia jakiegoś prawdziwego dobra, zwłaszcza swojego nawrócenia i uświęcenia. Zabrania ono także bluźnierstwa, przekleństwa, krzywoprzysięstwa i wiarołomstwa.

A) Świętość Bożego Imienia

„Wśród wszystkich słów Objawienia jest jedno szczególne, które jest objawieniem Jego imienia. Bóg powierza swoje imię tym, którzy w Niego wierzą; objawia się im w swoim osobowym misterium. Dar imienia jest znakiem zaufania i zażyłości. "Imię Pańskie jest święte". Dlatego więc człowiek nie może go nadużywać. Powinien pamiętać o imieniu Bożym w ciszy miłującej adoracji (Por. Za 2,17). Powinien używać go tylko po to, by je błogosławić, wychwalać i uwielbiać (Por. Ps 29, 2; 96, 2; 113, 1-2).” (KKK 2143)

Katechizm, podkreślając wyjątkowość i wielkość Bożego imienia, rozprasza obawę tych, którzy rodzącą się wobec potęgi, majestatu i świętości Bożej bojaźń uważają za uczucie niewłaściwe. „Czy odczucia bojaźni i tego, co święte, są uczuciami chrześcijańskimi czy też nie? Nikt w sposób rozsądny nie może o tym wątpić. Są to odczucia, które moglibyśmy mieć i to w wielkim stopniu, jeśli posiadalibyśmy widzenie Boga najwyższego. Możemy je mieć, jeśli "uświadomimy" sobie Jego obecność. O ile wierzymy, że On jest obecny, powinniśmy je posiadać. Jeśli ich nie posiadamy, to dlatego że nie uświadamiamy sobie, nie wierzymy, że On jest obecny (J. H. Newman, Parochial and plain sermons, 5,2). (KKK 2144).

Bojaźń Boża nie zabrania wypowiadania imienia Pana, jednak ma się to dokonywać zawsze z szacunkiem i miłością, dla osiągnięcia jakiegoś prawdziwego dobra. „Tam jest wielkie imię Jego, gdzie nazywają Go zgodnie z wielkością Jego majestatu... Tam jest święte imię Boże... gdzie wzywają Go ze czcią i bojaźnią, by Go nie obrazić” (Św. Augustyn, De sermone Domini in monte, 2, 45, 19: PL 34, 1278. por. KKK 2149)

Bóg pragnie, aby Jego imię było wzywane, kiedy jesteśmy zagrożeni, zwłaszcza przez grzech. "To właśnie przez grzeszników Imię [Boże] powinno być wzywane. [Mają Go] wzywać ci, którzy czują się duszeni przez szatana i chcą się wyzwolić z grzechu i od Zwodziciela. Którzy chcą. (...) Powiedziano w Księdze Rodzaju, że wąż skusił Ewę w godzinie, gdy Pan nie przechadzał się po Edenie. Gdyby Bóg był w Edenie, szatan nie mógłby tam przebywać. Gdyby Ewa zawołała Boga, szatan uciekłby. Miejcie zawsze w sercu tę myśl i szczerze wzywajcie Pana. To Imię jest zbawieniem. Wielu z was chce wejść do rzeki, aby się oczyścić. Ale oczyszczajcie bez przerwy serca wypisując w nich miłością słowo "Bóg". Niech nie będzie kłamliwych modlitw. Nigdy praktyk z rutyny. Ale sercem, myślą, czynami, całym sobą wypowiadajcie to Imię - Bóg. Wymawiajcie je, abyście nie byli sami. Mówcie je, aby doznać wsparcia. Wypowiadajcie je dla uzyskania przebaczenia." (M. Valtorta. Poemat Boga-Człowieka, Księga druga 88, Katowice 1997, wyd. Vox Domini).

B) Modlitwa właściwym sposobem wypowiadania Imienia Bożego

Modlitwa daje nam okazję do wzywania imienia Bożego z miłością, szacunkiem i ufnością. Kontakt modlitewny ze Stwórcą stanowi fundament życia chrześcijańskiego.

1) Znaczenie modlitwy

Prawdziwi przyjaciele rozmawiają ze sobą. Chrystus stwierdza, że nie nazywa nas sługami, lecz swymi przyjaciółmi (por. J 15,15). Oparta na miłości przyjaźń z Bogiem powinna również wyrażać się w modlitewnym dialogu. Bóg mówi do nas przez słowa Pisma św., przez nauczanie kapłanów, katechetów i innych ludzi. Mówi też przez różne wydarzenia. Jego słów należy słuchać i rozważać je w głębi serca tak, jak czyniła to Maryja. Rozważanie słowa Bożego stanowi jedną z form modlenia się.

Dialog wymaga zaangażowania się dwóch stron. Dotyczy to również dialogu modlitewnego. Człowiek więc ma nie tylko mówić do Boga, ale również Go słuchać, podobnie jak czyni to Bóg. On bowiem nie tylko mówi do nas, ale bardzo uważnie wsłuchuje się w każde nasze słowo skierowane do Niego, w każdej, najdrobniejszej nawet prośbie. „W tej samej chwili, gdy otwieracie usta, aby Mnie wezwać, przybiegam do was i przykładam Moje Ucho do waszych ust... a każde słowo, które wypowiadacie, pociesza Moje Serce i raduje Mnie”. (Vassula Ryden, Prawdziwe Życie w Bogu, Katowice 1997, s. 733. Orędzie z dnia 12.05.90)

 Słowne zwracanie się do Boga, podobnie jak słuchanie Go, jest modlitwą. Kontakt z Bogiem i myślenie o Nim nie może się ograniczać tylko do bezmyślnego i bezdusznego wyrecytowania jakiejś modlitewnej formuły. Przyjaźń to ciągłe myślenie o przyjacielu, to ustawiczna rozmowa z nim. Głęboka przyjaźń z Panem powinna wyrażać się w jak najczęstszej rozmowie z Nim.

Modlitwa powinna splatać się z całym naszym działaniem. Ma ona być czymś, co stale towarzyszy naszej pracy, spotkaniom z ludźmi itp. W trudnych sytuacjach życiowych, wychowawczych, rodzinnych, osobistych i zawodowych, w naszej słabości należy kierować wzrok ku Chrystusowi, który pragnie wesprzeć nas swoją wszechmocą. Nawet nasze grzechy i słabości powinny stać się okazją do pełnej skruchy modlitwy o przebaczenie. Radość z codziennych darów Boga, którymi On obsypuje nas bez przerwy, ma zrodzić dziękczynienie i uwielbienie Stwórcy.

Całe psalmy lub ich fragmenty mogą nam pomóc w modlitewnym dialogu z Bogiem. Warto więc zastanowić się, które z nich pasowałyby najbardziej do różnych sytuacji z mojego życia. Można nauczyć się na pamięć niektórych, bardzo bliskich naszemu sercu fragmentów psalmów, aby posłużyć się nimi w chwili modlitewnego zwracania się do Boga.

Rozważanie Wcielenia, Śmierci, Zmartwychwstania i Wniebowstąpienia Chrystusa może powiększyć naszą wdzięczność i pomóc w uwielbianiu nieskończonej Miłości Bożej. Przez te bowiem zbawcze wydarzenia Chrystus otworzył nam drogę do wiecznego szczęścia.

Modlitwą jest już sama świadomość obecności Boga, Jego bliskości i Miłości, oraz trwanie przy Nim w głębokiej ciszy i uspokojeniu wewnętrznym.

Katechizm przypomina nam też wartość Znaku Krzyża, który często wykonujemy przy okazji naszych modlitw. „Chrześcijanin rozpoczyna swój dzień, swoje modlitwy i działania Znakiem Krzyża: ‘W Imię Ojca i Syna, i Ducha Świętego. Amen’. Ochrzczony poświęca cały swój dzień chwale Bożej i prosi Zbawiciela o łaskę, która pozwala mu działać w Duchu Świętym jako dziecku Ojca. Znak Krzyża umacnia nas w chwilach pokus i trudności.” (KKK 2157)

Dzięki modlitwie ulega przemianie całe nasze życie. Przebywanie z Bogiem pomaga nam upodobnić się do Niego, a więc uświęca nas. Przez modlitwę wyrażamy i rozwijamy naszą miłość do Boga. Kiedy wstawiamy się za bliźnich i wypraszamy dla nich różne łaski, wzrasta nasza miłość do nich.

Niestety, człowiek nie zawsze spotyka się z Bogiem, nie zawsze się modli. Rozważmy różne przyczyny unikania modlitwy.

2) Powody zaniedbywanie modlitwy

Niektóre wady w szczególny sposób skłaniają do unikania kontaktu z Bogiem. Do wad tych należy w szczególności lenistwo. Leniwy człowiek często rezygnuje z modlitwy, bo ta wymaga od niego wysiłku. Bywają ludzie, którzy oddają się modlitwie tak długo, jak długo sprawia im ona przyjemność. Z chwilą jednak kiedy rozmowa z Bogiem staje się uciążliwa, pełna oschłości i roztargnień, kiedy nie przynosi żadnej wewnętrznej pociechy, porzucają ją i oddają się innym, przyjemniejszym zajęciom. Ludzie tacy nie potrafią się modlić regularnie, gdyż kierują się egoistycznymi nastrojami. Modlą się zwłaszcza wtedy, gdy czegoś potrzebują, np. gdy zachorują lub gdy spotka ich jakieś nieszczęście, gdy zdają maturę lub inny egzamin.

Chciwość, podobnie jak lenistwo, może sprawić, że człowiek "nie ma czasu" na modlitwę. Ponieważ życie takiego człowieka obraca się wokół zdobywania bogactwa, dlatego też szkoda mu poświęcić dla Boga nawet kilku krótkich chwil w ciągu dnia.

Brak umiaru w jedzeniu i piciu może spowodować opuszczanie modlitw w wypadku, kiedy człowiek dotknięty przez tę wadę staje wobec wyboru: rozmowa z Bogiem lub uczestnictwo w przyjęciu z dobrym jedzeniem i piciem.

Wypływający z pychy lęk przed ośmieszeniem się, przed narażeniem się na kpiny i posądzenia o "zacofanie" lub o "dewocję" sprawia, że niektórzy nie modlą się, gdy inni ich obserwują. Pyszny człowiek zaprzestaje modlitwy, ponieważ dumnie stwierdza, że jej "nie potrzebuje", bo jest wystarczająco wielki i mocny.

Nieporządek moralny w dziedzinie seksualnej może nieraz skłaniać do unikania modlitwy, gdyż kontakt z Bogiem i refleksja nad własnym życiem doprowadziłyby człowieka do wyrzutów sumienia i ukazałyby konieczność podjęcia decyzji o zmianie dotychczasowego postępowania. Człowiek nie zawsze jednak tego chce ze względu na związane z tym wyrzeczenia.

Wybuchy gniewu i wściekłości też nie sprzyjają modlitwie. Człowiek obrażony na wszystkich nie potrafi się modlić, gdyż czuje, że nie umie uczciwie wypowiedzieć słów: "Ojcze... odpuść nam nasze winy, jako i my odpuszczamy naszym winowajcom".

Wady i nałogi nie tylko skłaniają do zaniedbywania rozmowy z Bogiem. Mogą one mieć też wpływ na jej treść i mogą ją zniekształcać. Rozważmy to zagadnienie.

3) Zniekształcanie modlitwy przez wady

Różne wady w różny sposób deformują modlitwę. Szczególnie pycha wpływa niekorzystnie na nasze odniesienie do Boga, również - modlitewne.

Ze względu na zbyt wysokie mniemanie o sobie pyszna osoba ma trudności z uwielbianiem Boga. Trudno jej zachwycić się szczerze Stwórcą, skoro siebie tylko otacza autentycznym uwielbieniem.

Prawdziwe dziękczynienie również nie przychodzi łatwo pysznemu człowiekowi. Aby dziękować, trzeba mieć świadomość otrzymanych darów. Trzymana w szponach pychy osoba zdaje sobie wprawdzie sprawę z tego, co posiada, jednak niechętnie godzi się z myślą, że Bóg jest ostatecznym źródłem posiadanych przez nią talentów i zdolności. Człowiek pyszny woli raczej sobie niż łasce przypisywać to, czego dokonuje. Odrzucanie myśli, że wszystko, co się posiada, pochodzi od Boga, powoduje zanik poczucia wdzięczności u osoby zniewolonej pychą.

Przekonany o swej wyjątkowej wielkości człowiek zamiast dziękować za otrzymane dary i łaski, umie się zdobyć jedynie na faryzejską karykaturę modlitwy dziękczynnej; "Boże, dziękuję Ci, że nie jestem jak inni ludzie, zdziercy, oszuści, cudzołożnicy, albo jak i ten celnik. Poszczę dwa razy w tygodniu, daję dziesięcinę ze wszystkiego, co nabywam" (Łk 18,11-12).

Czasami bywa też tak, że pycha powstrzymuje człowieka przed wypraszaniem jakichś darów dla siebie. Pyszny człowiek sądzi bowiem, że pomoc Boża konieczna jest tylko dla ludzi słabych, do których on się nie zalicza. Wsparcia i łaski Bożej wymagają jedynie zwykli "śmiertelnicy" i grzesznicy, do których – jak sądzi – on nie należy. Z tego też powodu osoby zarozumiałe proszą Boga najwyżej o pomoc dla innych, rzadko zaś szukają wsparcia Bożego dla swojej słabości.

Pycha może skłaniać człowieka do pouczania Boga, co powinien zrobić. Może też zrodzić przekonanie, że Bóg "musi" wysłuchiwać i spełniać wszystkie przedstawiane Mu żądania. Zarozumiali ludzie mają nieraz żal do Stwórcy o to, że ich nie wysłuchał, albo są nawet oburzeni na Niego.

Pycha rodzi przecenianie swojej wiedzy i poznania. Z tego też powodu osoby przeceniające swoje umiejętności poznawcze nie potrafią poddać się na modlitwie Woli Bożej. Człowiek taki nie potrafi uznać Bożej mądrości, która zawsze przewyższa ludzką. Kto uważa, że wszystko wie najlepiej, ten nigdy nie powie Bogu jak Chrystus w Ogrójcu: "Jednak nie moja wola, lecz Twoja niech się stanie" (Łk 22,44).

Osoby pyszne o skłonnościach władczych, pragnące sobie wszystkich podporządkować, mogą ulegać pokusie narzucania Bogu swoich wymagań. Ludzie ci chcą podporządkować sobie nawet samego Stwórcę, który - według nich - ma być na ich usługi, ma spełniać ich polecenia.

Pycha zdolna jest doprowadzić do takiego zaślepienia, że człowiek nie dostrzega w sobie żadnego zła. W takim stanie nie można się zdobyć na przepraszanie Boga. Aby bowiem żałować, trzeba mieć świadomość popełnionych przez siebie grzechów.

Jeśli osoba chciwa modli się, to może prosić jedynie o to, by Bóg udzielił jej jak najwięcej dóbr, aby jej się szczęściło, aby ona była zdrowa, bogata itp. Silne pragnienie gromadzenia i posiadania pobudza do takiej właśnie modlitwy. Chciwiec usiłuje pozyskać sobie Boga, aby jeszcze więcej posiadać.

Zazdrość zabija życzliwe usposobienie względem innych. Człowiek zazdrosny nie życzy nikomu żadnego dobra, bo uważa, że tylko jemu wszystko się należy. Pełna zawiści postawa może wpłynąć na sposób modlenia się. Zazdrość może skłaniać człowieka do wypraszania różnych dóbr wyłącznie dla siebie. Osoba zazdrosna niechętnie będzie się modliła o dobro, szczęście i pomoc dla innych, gdyż powstrzymywać ją będzie przed tym brak życzliwości wobec bliźnich. Może się nawet zdarzyć, że opanowany przez zazdrość człowiek będzie prosił Boga o jakieś nieszczęście dla innych ludzi, np. aby sąsiad stracił majątek, aby rozbił się jego nowy samochód, aby koleżanka nie cieszyła się wielką sympatią u innych itd.


 Modlitwa


Jezu Chryste, Ty uczyłeś Apostołów prawdziwej modlitwy. Naucz i mnie modlić się. Wyzwól mnie, Jezu, z pychy, abym przestał uwielbiać siebie i zaczął prawdziwie zachwycać się Tobą. Oświeć mnie, abym zrozumiał, że cokolwiek jest we mnie dobrego, od Ciebie, a nie tylko ode mnie pochodzi. Naucz mnie z radością i pokorą uwielbiać Ciebie i Tobie dziękować jak Maryja wołająca: "Wielbi dusza moja Pana!" Nie pozwól mi przechwalać się przed Tobą, Panie, który najlepiej mnie znasz. Daj mi zrozumieć, Zbawicielu, że tak jak wszyscy ludzie ja także potrzebuję Twojej pomocy, Twojego zbawienia, Twojej łaski, Twojego przebaczenia. Nie jestem wyjątkiem. Chroń mnie przed rozkazywaniem Tobie. Naucz mnie pokornego zdania się na Twoją wolę. Pozwól mi zrozumieć, że wszystko wiesz lepiej niż ja. Nie dozwól, Panie, abym kiedykolwiek chciał z Ciebie zrobić swojego potężnego Pomocnika, który będzie realizował moje plany i moje pomysły. Zniszcz moją pychę, abym umiał szczerze przyznać się do popełnianego zła i głęboko za nie żałować.

Wyrwij mnie, jedyny mój Zbawicielu, z sideł chciwości i zazdrości, aby moja modlitwa nie ograniczała się do wypraszania wyłącznie dla mnie samego Twojej pomocy, darów i łask. Zniszcz we mnie zazdrość, abym nauczył się z wielką życzliwością myśleć o braciach żyjących blisko lub daleko ode mnie i abym wypraszał dla nich liczne dary. Naucz mnie myśleć o całym Twoim Kościele oraz o całej rodzinie ludzkiej potrzebującej mojej modlitwy. Nie pozwól, abym w zazdrości lub w gniewie życzył komuś zła lub, co gorsza, prosił o nie Ciebie, najlepszego naszego Przyjaciela.

Uwolnij mnie, Panie, od lenistwa, które sprawia, że nie znajduję dla Ciebie czasu. Naucz mnie wytrwałej modlitwy nawet wtedy, kiedy nie przynosi mi ona żadnej pociechy ani radości. Umocnij we mnie przekonanie, że dzięki pomocy Ducha Świętego każda modlitwa ma sens. "Gdy bowiem nie umiemy się modlić tak, jak trzeba, sam Duch przyczynia się za nami w błaganiach, których nie można wyrazić słowami" (Rz 8,26).

Spraw, abym modlił się zawsze, a nie tylko wtedy, kiedy mam na to ochotę, kiedy rozmowa z Tobą przynosi mi zadowolenie. Wybaw mnie od egoizmu na modlitwie. Wzmocnij mnie, Chryste, swoją łaską, abym nie rezygnował z modlitewnego kontaktu z Tobą na rzecz rozrywek i przyjemności. Niech wytrwała modlitwa będzie wyrazem mojej stałej miłości do Ciebie. Amen.

C) Przekazywanie Ewangelii wyrazem szacunku dla Bożego Imienia

Kto kocha Boga, ten nie tylko z szacunkiem i miłością wzywa Jego imię w formie modlitwy, lecz stara się o to, aby było ono znane i wymawiane z wielką miłością przez ludzi na całym świecie. Aby tak było, człowiek taki mówi o Bogu, czyli ewangelizuje.

1) Potrzeba głoszenia Dobrej Nowiny

„Wierzący powinien świadczyć o imieniu Pańskim, odważnie wyznając swoją wiarę (Por. Mt 10, 32; 1 Tm 6, 12). Przepowiadanie i katecheza powinny być przeniknięte adoracją i szacunkiem dla imienia Pana naszego, Jezusa Chrystusa.” (KKK 2145)

Dla kogo Bóg jest wszystkim, ten zrobi bardzo wiele, aby również inni poznali Jego imię, aby odkryli Boga zbawiającego człowieka. Osoba rozmiłowana w Panu będzie głosić innym Jego imię i Jego naukę. Przekazywanie Ewangelii jest - podobnie jak modlitwa - właściwym sposobem używania imienia Bożego.

Głoszenie Ewangelii oraz modlitwa to dwa bardzo skuteczne środki prowadzące do odnowienia świata w miłości. Dzięki przekazywaniu słowa Bożego inni ludzie mogą poznać Ojca Niebieskiego i Jego Jedynego Syna - Jezusa Chrystusa. Zetknięcie się z głoszoną Ewangelią stanowi dla człowieka niezwykłą szansę: pozwala mu poznać i pokochać Chrystusa oraz osiągnąć zbawienie. Głoszenie słowa Bożego rozbudza również nadzieję na przyszłe spotkanie z Panem. Ewangelia nie tylko umożliwia człowiekowi poznanie Boga, lecz również wskazuje mu drogę postępowania oraz wyzwolenia się z niewoli zła. Dzięki przekazywaniu Ewangelii świat przekształca się w Królestwo Boże, w którym miłość zespoli wszystkich z Bogiem i między sobą.

2) Głoszenie Ewangelii życiem i słowem

Niektóre osoby z zazdrością patrzą na misjonarzy, na gorliwych kapłanów, same zaś nie robią nic, aby w ich środowisku lepiej znano Chrystusa. Wielu chrześcijan nie poczuwa się do obowiązku głoszenia Ewangelii i zostawiają tę sprawę wyłącznie kapłanom. Tymczasem obowiązek ten spoczywa na każdym przynależącym do Kościoła. Każdy powinien głosić Ewangelię nie tylko słowem, lecz również - swoim życiem. Ma ją głosić w rodzinie i w każdym innym środowisku, w którym się znajduje. Niestety, ulegając różnym wadom, chrześcijanin może uchylać się od tego obowiązku lub staje się głosicielem, który nie ukazuje swoim życiem tego, co głosi słowem. Rozważmy bliżej ten problem.

a) Zaniedbywanie przekazywania Ewangelii swoim życiem

Przekazywanie Ewangelii dokonuje się nie tylko słowem, lecz również - przykładem. Postawą szacunku i miłości objawia się innym prawdziwe oblicze Boga-Miłości. Poświęcenie się, bezinteresowność, oddanie się drugiemu człowiekowi na służbę, prawość, dobroć - wszystko to już w jakiś sposób ukazuje światu Boga dobrego i życzliwego. Chrześcijanin kształtujący swoje życie według nauki i przykładu Chrystusa nawet bez słów ukazuje, jak należy postępować, aby osiągnąć zbawienie wieczne. Od człowieka życzliwego łatwiej też przyjmuje się wymagania nauki Chrystusa niż od osoby lekceważącej albo nie wykazującej większego zainteresowania ewangelizowanym człowiekiem.

Wszystkie wady i grzechy mogą stanowić przeszkodę w głoszeniu Ewangelii życiem. Otoczenie często gorszy się z powodu obłudy chrześcijan, ich chciwości, obojętności na los bliźnich itp. Szczególnie rażą wady tych, którzy słownie przekazują innym naukę Bożą, lecz nią nie żyją: głoszą bowiem to, czego sami nie czynią. Ludzie tacy podobni są do faryzeuszy, o których Chrystus powiedział: "Czyńcie więc i zachowujcie wszystko, co wam polecą, lecz uczynków ich nie naśladujcie. Mówią bowiem, ale sami nie czynią" (Mt 23,3).

b) Zaniedbywanie głoszenia Ewangelii w swojej rodzinie

Głoszenie Ewangelii powinno dokonywać się przede wszystkim w rodzinie chrześcijańskiej. Rodzice odpowiedzialni są za kształtowanie wiary swoich dzieci. Zaniedbanie tego obowiązku następuje zazwyczaj wskutek braku głębokiej wiary samych rodziców. Jeśli sami nie są przekonani do religii, jeśli Bóg jest dla nich pustym słowem, nie będą wprowadzać swoich dzieci w przyjaźń z Chrystusem, bo nie potrafią tego uczynić. Tacy rodzice nigdy. Tak postępują rodzice, którzy nigdy nie odkryli wartości przyjaźni z Chrystusem.

Pod pozorem tolerancji i szanowania ludzkiej wolności niektórzy rodzice nie wychowują swoich dzieci w duchu religijnym. Jednak ta pozorna tolerancja i szacunek to w gruncie rzeczy brak wiary w Boga, w życie wieczne, w potrzebę łaski do zbawienia itp.

Czasami do areligijnego wychowywania swoich dzieci przyczynia się pycha rodziców wzbudzająca przekonanie, że posługują się "współczesnymi" metodami wychowawczymi, które nie dopuszczają możliwości rozwijania wiary i miłości do Boga. Niektórzy zarozumiali rodzice, przekonani o swojej "postępowości", okradają dzieci z największej wartości, jaką jest przyjaźń z Chrystusem, Dawcą zbawienia wiecznego.

Niszczą wiarę swoich dzieci także ci rodzice, których opanowała chciwość. Nie mają bowiem czasu na kontakt z Bogiem ani na rozmowy religijne ze swoimi dziećmi, bo są ustawicznie zajęci powiększaniem swojego majątku. Pracują nieraz od rana do nocy we wszystkie dni tygodnia, włącznie z niedzielą. Przez to nie znajdują czasu na pouczanie dzieci o Bogu, na ukazywanie Go im przez swój przykład wiary i prawdziwej miłości. Często swoje sumienie - wyrzucające im zaniedbywanie wychowywania religijnego dzieci – uspokajają tym, że nie przeszkadzają dzieciom uczestniczyć w katechizacji, np. w szkole. Swoje potomstwo uczą jednak tylko jednego dobrze: jak gromadzić pieniądze. Rodzice tacy – swoją obojętnością na sprawy Boże, swoim przykładem – deprawują dzieci i niszczą w nich to słowo Boże, które dotarło do nich poprzez katechetów i kapłanów lub innych ewangelizatorów.

Konsumpcyjny styl życia rodziców - będący najczęściej rezultatem kierowania się chciwością oraz dążenia do zaznawania samych tylko przyjemności różnego typu, np. rozrywek, licznych podróży, zabaw, erotyzmu i wygód - kształtuje w ich dzieciach postawę egoizmu i nastawienie na branie. Takie zaś nastawienie na używanie i korzystanie może zrodzić niechęć do Ewangelii, która wymaga służby i poświęcania się. Wychowane w klimacie używania dzieci z łatwością mogą zaprzestać wszelkich praktyk religijnych, gdy te wymagać będą jakiegoś wysiłku.

Zaniedbanie przez rodziców głoszenia Ewangelii słowem i przykładem może doprowadzić ich dzieci do obojętności religijnej lub nawet do ateizmu.

c) Zaniedbywanie głoszenia Ewangelii poza środowiskiem rodzinnym

Każdy chrześcijanin ma obowiązek głoszenia słowa Bożego nie tylko w swojej rodzinie, ale i w każdym innym środowisku, w którym się znajduje, np. przez rozmowy religijne. Zobowiązanie to wypływa z faktu, że słowo Boże jest cennym darem dla każdego człowieka, dlatego powinno do niego dotrzeć. Ono pomaga przekształcać własne życie, świat, przede wszystkim zaś ukazuje drogę do nieba. Jednak zagrożony przez egoistyczne zniewolenia chrześcijanin może uchylać się od obowiązku przekazywania słowa Bożego.

Wielu wierzących wstydzi się mówienia o Bogu, poruszania spraw dotyczących wiary, rozmów religijnych. Nieraz chrześcijanie milczą zamiast ewangelizować. Różne są powody zaniedbywania przekazywania Dobrej Nowiny i bronienia religii.

Część wierzących nie ujawnia swoich przekonań religijnych z powodu lęku przed ośmieszeniem. Obawiają się, żeby nie nazwano ich "pobożnymi" lub "zacofanymi". Ambicja nie zezwala człowiekowi na narażenie się na podobne zarzuty, dlatego milczy tam, gdzie powinien wyznać swoją wiarę.

Są ludzie, którzy nigdy nie przyznają się do swojej wiary pod pretekstom wielkiej tolerancji dla cudzych poglądów. Według tych ludzi już samo przyznanie się do Chrystusa byłoby narzucaniem innym swoich poglądów. Jeszcze inni z powodu próżności zaniedbują głoszenia Ewangelii, gdyż chcą uchodzić za osoby "inteligentne i postępowe", które odcinają się od wszelkiej "ciemnoty".

Niektórzy ludzie nie przyznają się do nauki Chrystusa, gdyż obawiają się utraty dobrego stanowiska, które zajmują. U źródeł takiego zachowania może być chciwość. Np. ktoś nie ujawnia swoich przekonań religijnych, nie ewangelizuje, gdyż obawia się, że może być przesunięty na mniej płatne stanowisko.

Inną przyczyną uchylania się od głoszenia Dobrej Nowiny może być brak odwagi, który sprawia, że ktoś nie broni atakowanej wiary, Chrystusa, Kościoła, chociaż powinien to uczynić.

Czasami zwykłe lenistwo, zamiłowanie do wygody, do życia bez wysiłku staje się przyczyną zaniedbywania głoszenia Ewangelii. I tak np. ktoś nie broni wiary ani jej nie rozszerza, bo nie ma ochoty na pogłębianie znajomości swojej religii, a czuje, że byłoby to konieczne, gdyby zajął się poważnie ewangelizacją. Człowiek taki zdaje sobie sprawę, że gdyby zaczął głosić Słowo Boże innym, musiałby poświęcić część swego czasu na szukanie argumentów dla obrony religii przed atakami, na zastanowienie się, na dokształcanie się, na czytanie książek, słuchanie religijnych wykładów lub audycji radiowych, telewizyjnych itp.

Nieraz człowiek wierzący woli nie przyznawać się do swoich przekonań religijnych, bo obawia się, że będzie obserwowany przez otoczenie i może ktoś zarzucić mu brak konsekwencji w wierze, rozdźwięk między przekonaniami a życiem itp.

Pewną formą ucieczki od prawdziwego głoszenia Ewangelii jest też prowadzenie rozmów pozornie religijnych. Często bowiem mówi się o zewnętrznych przejawach życia kościelnego, o uroczystościach kościelnych, o znajomych księżach, o tym, kto odprawiał Mszę św. w niedzielę, jak śpiewał, gdzie papież udał się w podróż itp. W tych rozmowach nie ma mowy o Bogu, nie ma nic, co mogłoby otoczenie zapalić do Chrystusa, wzbudzić miłość do Niego, pogłębić wiarę.

3) Niewłaściwe postawy głosicieli Słowa Bożego

Oprócz samego zaniedbywania głoszenia Ewangelii istnieje wiele form niewłaściwego Jej przekazywania. Egoistyczne skłonności mogą zakłócać prawidłowe głoszenie słowa Bożego u tych, którzy zdecydowali się na przekazywanie Jej innym. Przecenianie swojej osoby łączy się z wysuwaniem siebie na pierwszy plan w czasie głoszenia słowa Bożego, z niedocenianiem roli łaski, modlitwy i ofiary, a także z brakiem uznania wartości innych ludzi, co również wywiera niekorzystny wpływ na głoszenie słowa Bożego. Niewłaściwe widzenie siebie i innych ludzi rodzi nieraz fanatyzm, brak tolerancji i szacunku do innych, lekceważenie elementów dobra i prawdy, rozsianych w sercach ludzkich, niedocenianie pracy innych głosicieli Ewangelii, postawę zamknięcia się na słowo Boże lub też głoszenie Go z niewłaściwą intencją. Rozważmy dokładniej niewłaściwe postawy głosicieli słowa Bożego, które mogą przyczyniać się do zmniejszenia skuteczności ewangelizowania.

a) Eksponowanie siebie

Człowiek głoszący Bożą Prawdę powinien pamiętać przede wszystkim o tym, że jest sługą Chrystusa, że ma mówić w Jego imię i głosić to, co sam Zbawiciel pragnie przekazać ludziom dla ich zbawienia. Głosiciel słowa Bożego powinien więc zapomnieć o sobie, a pamiętać o Chrystusie, o Bogu. Tymczasem w praktyce może być odwrotnie: głosiciel słowa Bożego może zapomnieć o Bogu, a pamiętać wyłącznie o sobie: może zamiast Boga siebie słuchać i siebie głosić. Na to niebezpieczeństwo narażeni są wszyscy, którzy oddają się apostolstwu, a nie kierują się wyłącznie miłością do Boga i do ludzi. "Człowiek jest uczyniony ze wspomnień, a najdobitniej odzywają się wspomnienia o własnym ja." (M. Valtorta. Poemat Boga-Człowieka, Księga trzecia, 29, Katowice 1997, wyd. Vox Domini). Oddany Bogu apostoł ma więc zapomnieć o sobie, kiedy głosi Chrystusa, a wtedy jego ewangelizacja przyniesie wiele owoców.

Różne wady skłaniają do zapominania, że głoszenie Ewangelii ma być formą okazywania miłości bliźnim, że ma być traktowane jako obdarowywanie innych cennymi skarbami, mogącymi przyczynić się do odnowy człowieka i do jego wiecznego zbawienia.

Kiedy człowiek pozwala się ogarnąć pysze, może nawet w czasie samego głoszenia słowa Bożego przykuwać całą uwagę do samego siebie, zamiast do Boga. Może zapomnieć, że jest tylko sługą Chrystusa, który ma pokornie przekazywać nie swoją, lecz Jego prawdę. Pyszny człowiek nie chce być niczyim sługą, dlatego czasami zapomina o tym, że powinien przekazywać nie swoją, lecz Chrystusową naukę. Zarozumiała osoba wyżej od Bożej nauki ceni swoją wiedzę i ją głosi zamiast Ewangelii.

Pyszna osoba nie chce być też sługą swoich słuchaczy, dlatego głoszenie słowa Bożego traktuje nieraz nie jako posługę pomagającą w dojściu do głębokiej przyjaźni z Chrystusem, do zbawienia, do właściwego ułożenia swego życia, lecz jako okazję do zdobycia popularności, do zapanowania nad słuchaczami lub do narzucenia im swojego zdania. Pycha prowadzi nieraz do zapomnienia, że głoszenie Ewangelii ma być pełnym miłości odnawianiem człowieka w jego nastawieniu do Boga i do bliźniego.

Pełen próżności głosiciel Ewangelii może wykorzystywać przekazywanie słowa Bożego do zdobycia rozgłosu, swojej popularności. Pragnienie zwrócenia na siebie uwagi może skłonić do przeceniania formy i stylu mówienia. Głoszący Ewangelię posługuje się wtedy błyskotliwym stylem, aby zaszokować słuchaczy i wzbudzić podziw dla swych oratorskich zdolności.

Poniesiony ambicją i pychą człowiek nie zdobędzie się na postawę, którą miał św. Paweł, kiedy przemawiał w Koryncie: "Tak i ja przyszedłszy do was, bracia, nie przybyłem, by błyszcząc słowem i mądrością dawać wam świadectwo Boże. Postanowiłem bowiem, będąc wśród was, nie znać niczego więcej, jak tylko Jezusa Chrystusa, i to Ukrzyżowanego. I stanąłem przed wami w słabości i w bojaźni, i z wielkim drżeniem. A mowa moja i moje głoszenie nauki nie miały nic z uwodzących przekonywaniem słów mądrości, lecz były ukazywaniem ducha i mocy, aby wiara wasza opierała się nie na mądrości ludzkiej lecz na mocy Bożej" (1 Kor 2,1-5).

Człowiek nastawiony wobec siebie bezkrytycznie może też łatwo dojść do przekonania, że spełnia swoim życiem to, co głosi, chociaż w rzeczywistości tak nie jest. Pycha, pogarda wobec słuchaczy może też skłonić głosiciela słowa Bożego do poniżania ich. Wykazywanie innym ludziom, jakim są "bagnem moralnym", może wynikać nieraz nie z troski o zbawienie człowieka, lecz z potrzeby karmienia swojej pychy, która chętnie zestawia rzekomą własną wielkość człowieka z różnymi "podłościami" innych ludzi. Wykazując ludziom ich błędy, pyszny człowiek nie mówi tego z troski o nich, z miłości do nich, lecz dlatego że daje mu to odczuć własną wielkość, która jakby powiększa się przez zestawienie z "małością i nędzą" innych. Zarozumiały człowiek zapomina, że głoszone przez niego słowo w równej mierze odnosi się do niego, jak i do słuchaczy.

Ogarnięty pychą człowiek głosi nieraz Ewangelię i nawraca innych nie po to, by doprowadzić ich do Chrystusa i ułatwić im zbawienie, lecz czyni to w tym celu, aby liczba wyznawców jego religii była jak największa i aby w ten sposób można było się szczycić przed światem jej potęgą. Może to być pewną formą pragnienia tryumfowania nad innymi i zapomnieniem o prawdziwym celu autentycznej ewangelizacji, którym jest zdobywanie serc dla Chrystusa, pozyskiwanie nowych przyjaciół dla Niego.

b) Zaniedbywanie przygotowania się do Ewangelizacji

Zrodzona przez pychę pewność siebie sprawia nieraz, że człowiek nie widzi potrzeby dobrego przygotowywania się do przekazywania słowa Bożego. Wydaje mu się, że umie dobrze i ciekawie mówić, jest przekonany o swoim gruntownym wykształceniu teologicznym. Z tego też powodu nie pogłębia już swojej wiedzy religijnej przez lekturę, rozważanie, modlitwę.

c) Lekceważenie łaski, modlitwy, ofiary

Pycha prowadzi nie tylko do lekceważenia gruntownego studiowania słowa Bożego, które ma być przekazane innym. Jej następstwem może też być zaniedbywanie modlitwy i ofiary - dwóch potężnych środków, które przyczyniają się do owocności ewangelizacji. Pyszny człowiek nie widzi potrzeby modlitwy, tak jak nie dostrzega konieczności ofiary ani łaski do tego, by usłyszane słowo Boże przynosiło obfite owoce. Nie zauważa tego, gdyż jest przekonany o swoich zdolnościach, o swojej wiedzy, o umiejętnościach oratorskich, o swoim talencie przekonywania innych itp. Pewny siebie człowiek zapomina, że bez łaski, bez modlitwy, bez ofiary - bazując tylko na swoich naturalnych uzdolnieniach - w nikim nie wzbudzi wiary. Pewność siebie sprawia, że głoszący słowo Boże człowiek nie prosi Boga o pomoc ani dla siebie, ani dla tych, którym głosi Ewangelię.

d) Niedostrzeganie dobra i prawdy u innych

Pycha rodzi pogardę i lekceważenie drugiego człowieka. Poczucie wyższości może doprowadzić do tego, że nie uznaje się żadnego dobra u innych. Przekonany o posiadaniu "całej" prawdy pyszny człowiek nie potrafi jej dostrzec w innych osobach. Pycha zamyka oczy na różne wartości tkwiące w odmiennych kulturach, narodowościach i wspólnotach religijnych. Poczucie wyższości i pogarda dla innych utrudnia niektórym przyjęcie nauki Soboru Watykańskiego II o "elementach" uświęcenia i prawdy znajdujących się poza obrębem Kościoła katolickiego (por. KK 8).

Św. Paweł, pełen szacunku dla autentycznych wartości znajdujących się w różnych kulturach i religiach, wygłaszając swoje przemówienie na Areopagu, uznał, że ci, do których się zwraca, czcili już w jakiś sposób "Nieznanego Boga", który niedaleko jest od każdego człowieka, bo "w Nim żyjemy, poruszamy się i jesteśmy" (por. Dz 17,23-28).

Łączące się z pychą i poczuciem wyższości przekonanie o wyłącznym posiadaniu całej prawdy rodzi zaślepienie na powszechnie występujące elementy dobra i prawdy pochodzące od Tego, który oświeca każdego człowieka przychodzącego na ten świat (por. J 1,9; KK 16).

Kiedy pyszna osoba głosi słowo Boże, ma wrażenie, że zwraca się do ludzi, w których nie ma żadnej wiedzy, a może nawet - żadnego dobra ani działania łaski. Poczucie wyższości doprowadza zarozumiałe osoby do przekonania, że są jedynymi narzędziami w rękach Bożych, że Pan Stworzenia nie ma innego sposobu dotarcia do człowieka, jak tylko za ich pośrednictwem.

Pyszny głosiciel Ewangelii nie potrafi dostrzec w drugim człowieku może słabego jeszcze, lecz autentycznego płomyka wiary, miłości ani wysiłków zmierzających do przemiany życia.

e) Niedocenianie apostolskiego trudu innych

Osoba pyszna zapomina, że jej rola polega na kontynuowaniu tego, co Pan zapoczątkował przez swoją łaskę, lub tego, co inni ludzie już dokonali przez głoszenie Dobrej Nowiny. Pełen pychy głosiciel Ewangelii nie uświadamia sobie nieraz, że najczęściej nie jest pierwszą osobą, która niesie Chrystusa drugiemu człowiekowi. Nie dostrzega, że inni już przed nim coś zapoczątkowali, np. rodzice, katecheci i kapłani, którzy przekazywali słowo Boże. Pycha utrudnia dostrzeżenie tego, co zrobili inni (por. 1 Kor 3,1-17).

f) Głoszenie Słowa Bożego bez słuchania Go

Pycha powoduje, że człowiek nieraz głosi słowo Boże innym, lecz sam go nie słucha. Przekonanie, że inni niewiele mogą nam przekazać, sprawia, że pyszna osoba dużo mówi, np. na kręgach biblijnych, w czasie dyskusji religijnych, innych zaś nie słucha lub nawet nie dopuszcza do głosu. Człowiek taki nie potrafi znaleźć równowagi między słuchaniem i mówieniem.

Św. Paweł może być wzorem postępowania dla ludzi przekonanych o swej wielkiej wiedzy religijnej. Apostoł - mający wyjątkową znajomość Chrystusa i wyjątkową wiarę - widzi potrzebę ubogacenia i pokrzepienia siebie wiarą innych chrześcijan. Dlatego też pisze on do Rzymian: "Gorąco bowiem pragnę was zobaczyć, aby wam użyczyć nieco daru duchowego dla waszego umocnienia, to jest abyśmy się u was nawzajem pokrzepili wspólną wiarą - waszą i moją" (Rz 1,11).

g) Fanatyzm i brak szacunku dla ludzkiej wolności

Jeśli głoszenie Ewangelii połączy się z pełnym pychy pragnieniem rządzenia i podporządkowywania sobie innych, może doprowadzić do fanatyzmu nie mającego szacunku dla ludzkiej wolności.

Chrystus wiele czasu poświęcił na głoszenie Ewangelii, wyjaśniał Ją, tłumaczył, zbliżał słuchaczom. Wykazywał się przy tym niezwykłą gorliwością i miłością, gdyż wiedział, że przekazuje innym słowa Prawdy dla ich dobra. Nie lekceważył przekazywania słów Życia, lecz nigdy też nikogo nie zmuszał do przyjęcia ofiarowanego przez siebie daru. Nie używał więc przemocy ani gwałtu. Przeciwnie, szanował ludzką decyzję. Widząc np. jak wielu odchodziło od Niego, ponieważ podał bardzo trudną do przyjęcia naukę o Eucharystii, zapytał swoich uczniów: "Czyż i wy chcecie odejść?" (J 6,67).

Człowiek pyszny i władczy nie szanuje ludzkiej wolności. Domaga się bezwzględnego przyjęcia przez słuchaczy tego, co mówi, wymaga od nich absolutnego podporządkowania się jemu. Człowiek taki nie potrafi poprzestać na wiernym przekazie Ewangelii, lecz usiłuje innych zmusić do jej przyjęcia. Pycha, przyjmująca formy bezwzględnego podporządkowywania sobie innych, nie zna szacunku dla ludzkiej wolności. Ten brak szacunku może w skrajnych przypadkach doprowadzić do nawracania ludzi siłą, do stosowania tortur itp.

h) Fragmentaryczne głoszenie Ewangelii

Różne wady głosiciela Ewangelii mogą doprowadzić do tego, że nie będzie on przekazywał całej jej treści. Różne mogą być powody takiego postępowania.

Istnieją ludzie pragnący uchodzić za "postępowych" i "nowoczesnych". Za tym pragnieniem kryje się płynąca z pychy chęć imponowania i wzbudzenia uznania dla własnej osoby. Gdy ludzie o takiej mentalności głoszą Ewangelię, przeplatają ją swoimi lub cudzymi opiniami, które uchodzą za najmodniejsze w danym czasie. Głosząc słowo Boże pomijają to, co mogłoby narazić ich na zarzut szerzenia "teologii tradycyjnej" itp. Unikają zatem głoszenia tego, co - choć prawdziwe - rodzi sprzeciw, opór, co spotyka się z krytyką, np. potępianie rozwodów, zabijania nienarodzonych dzieci, eutanazji itp.

Na pomijanie pewnych partii Ewangelii narażone są również te osoby, które zawsze chcą być przez wszystkich lubiane. Lęk przed urażeniem kogoś lub przed możliwością utracenia czyjejś sympatii może skłaniać do głoszenia tylko tego, "co łechce ucho", i do pomijania surowych wymagań nauki Chrystusa. Osoby o takiej mentalności pragną bardziej przypodobać się ludziom niż Bogu.

Innym powodem omijania niektórych tematów z Ewangelii może być brak ładu moralnego w życiu człowieka głoszącego słowo Boże. I tak np. chciwa osoba może opuszczać fragmenty nauczania Chrystusa mówiące o potrzebie ubóstwa, a człowiek nieczysty - to, co odnosi się do szóstego przykazania.

Może jednak być zupełnie przeciwnie. Chęć usprawiedliwiania siebie we własnych oczach może skłonić kogoś do częstego poruszania tych problemów moralnych, które najmniej przestrzega we własnym życiu. Tak np. chciwy człowiek może często poruszać problem ubóstwa, aby w ten sposób uspokoić swoje sumienie wyrzucające mu rozrzutny tryb życia i przywiązanie do bogactwa.

Wzorem dla wszystkich głosicieli Ewangelii jest sam Chrystus. W swym nauczaniu przekazywał On zarówno prawdy radosne, mówiące o wielkiej Miłości Boga do człowieka, jak też twardą naukę o konieczności ciągłego nawracania się i niesienia codziennego krzyża. Zbawiciel przekazywał Ewangelię z gorliwością, lecz także z wielkim szacunkiem dla słuchaczy. Jezus nigdy nie nauczał dla zyskania popularności lub dla jakiejś doczesnej korzyści. Przekazując swoją naukę, miał On na uwadze jedynie dobro słuchaczy, których chciał doprowadzić do życia wiecznego.

i) Głoszenie Ewangelii z niewłaściwą intencją

Wady człowieka mogą wpłynąć na porzucenie właściwego motywu głoszenia słowa Bożego, którym powinno być pragnienie przyczynienia się do wzrostu chwały Bożej i udzielenie ludziom pomocy w osiągnięciu zbawienia. I tak chciwy człowiek może ewangelizować dla zysku materialnego, a skłonna do gniewu osoba może wykorzystać głoszenie słowa Bożego do mszczenia się na ludziach, do których ma jakiś żal. Może np. ich piętnować publicznie, straszyć, próbować pogrążyć w rozpaczy i beznadziejnym poczuciu winy itp.


 Modlitwa


Jezu Chryste, Ty głosiłeś Ewangelię, aby doprowadzić nas do zbawienia wiecznego. Spraw, byśmy poznanej nauki nie zatrzymywali nigdy dla siebie, lecz przekazywali ją innym, aby budziła wiarę w Ciebie, aby rozbudzała tęsknotę za Tobą i aby wskazywała bliźnim, jak mają kochać prawdziwą i bezinteresowną miłością. Amen.

D) Grzeszne posługiwanie się Imionami Świętymi

Drugie przykazanie Dekalogu uczy szacunku dla Bożego Imienia. Tym samym zakazuje wszystkiego, co byłoby sprzeczne z tym szacunkiem. Grzechem byłoby więc wymawianie imion świętych nadaremno, niepotrzebne przysięganie, bluźnierstwo, przekleństwo, krzywoprzysięstwo, wiarołomstwo.

1) Wymawianie Imienia Bożego nadaremno

Imię Boże lub świętych wymawiane jest nadaremno, kiedy nie pragnie się przez to wypowiadanie osiągnąć żadnego dobra. "Zrozumcie sens słowa Bożego na Synaju: ‘na próżno’. To oznacza, że wymawia się Imię ‘Bóg’ nie zamieniając Go w dobro. Wtedy jest grzechem. Nie jest [wymawiane] ‘na próżno’, gdy uderzenia waszego serca w każdej minucie dnia, wszystkie szlachetne czyny, potrzeba, pokusa i cierpienie sprowadzają wam na wargi dziecięce słowo miłości i mówicie: ‘Przyjdź, mój Boże!’ Wtedy, zaprawdę, nie grzeszycie wymawiając święte Imię Boże." (M. Valtorta. Poemat Boga-Człowieka, Księga druga 88, Katowice 1997, wyd. Vox Domini).

„Drugie przykazanie zabrania nadużywania imienia Bożego, to znaczy wszelkiego nieodpowiedniego używania imienia Boga, Jezusa Chrystusa, Najświętszej Maryi Panny i wszystkich świętych.” (KKK 2146) Tym nieodpowiednim posługiwaniem się imionami świętymi byłoby wymawianie ich bez szacunku i miłości, przyzywanie Boga do błahych spraw, bez pragnienia zmiany życia, bez pragnienia osiągnięcia jakiegoś dobra. Człowiek wypowiada też imię Boga nadaremno, gdy nie ma w sobie szczerego pragnienia zmienienia swojego życia. „Drugie przykazanie zabrania także magicznego używania imienia Bożego.” (KKK 2149)


 Modlitwa


Naucz mnie, Chryste, mówić o Tobie, o Twoim Ojcu Niebieskim i o wszystkich świętych z wielkim szacunkiem i miłością, tak jak z wielką czcią mówi się o bliskich i ukochanych osobach. Niech się święci Imię Twoje. Amen.

2) Niepotrzebne przysięganie

Nadużywa się imion świętych przez niepotrzebne przysięganie. „Jezus przypomniał drugie przykazanie w Kazaniu na Górze: "Słyszeliście... że powiedziano przodkom: Nie będziesz fałszywie przysięgał, lecz dotrzymasz Panu swej przysięgi. A Ja wam powiadam: Wcale nie przysięgajcie... Niech wasza mowa będzie: Tak, tak; nie, nie. A co nadto jest, od Złego pochodzi" (Mt 5,33-34.37; Por. Jk 5,12). Jezus uczy, że każda przysięga zawiera odniesienie do Boga i że obecność Boga oraz Jego prawdy powinna być czczona w każdym słowie. Powściągliwość w powoływaniu się na Boga w mowie jest znakiem wielkiego szacunku dla Jego obecności, zaświadczanej lub podważanej w każdym naszym stwierdzeniu.” (KKK 2153)

„Powołując się na św. Pawła (Por. 2 Kor 1,23; Ga 1,20), tradycja Kościoła przejęła rozumienie słów Jezusa jako nie sprzeciwiających się przysiędze, jeśli składa się ją z ważnego i słusznego powodu (np. w sądzie). "Przysięga, to jest wezwanie imienia Bożego na świadka prawdy, może być składana tylko zgodnie z prawdą, rozwagą i sprawiedliwością" (KPK, kan. 1199, § 1). (KKK 2154)

„Świętość imienia Bożego wymaga, by nie używać go do błahych spraw i nie składać przysięgi w sytuacjach, w których mogłoby to być interpretowane jako aprobowanie władzy, która by się tego niesłusznie domagała. Można odmówić złożenia przysięgi, jeżeli domaga się jej nielegalna władza świecka. Należy odmówić, gdy żąda się jej w celach przeciwnych godności osób lub komunii Kościoła.” (KKK 2155)

3) Bluźnierstwo

„Drugie przykazanie zabrania wszelkiego nieodpowiedniego używania imienia Boga. Bluźnierstwo polega na używaniu w sposób obraźliwy imienia Boga, Jezusa Chrystusa, Najświętszej Maryi Panny i świętych.” (KKK 2162)

„Bluźnierstwo sprzeciwia się bezpośrednio drugiemu przykazaniu. Polega ono na wypowiadaniu przeciw Bogu – wewnętrznie lub zewnętrznie – słów nienawiści, wyrzutów, wyzwań, na mówieniu źle o Bogu, na braku szacunku względem Niego w słowach, na nadużywaniu Imienia Bożego. Św. Jakub piętnuje tych, którzy "bluźnią zaszczytnemu Imieniu (Jezusa), które wypowiedziano nad (nimi)" (Jk 2,7). Zakaz bluźnierstwa rozciąga się także na słowa przeciw Kościołowi Chrystusa, świętym lub rzeczom świętym. Bluźniercze jest również nadużywanie imienia Bożego w celu zatajenia zbrodniczych praktyk, zniewalania narodów, torturowania lub wydawania na śmierć. Nadużywanie imienia Bożego w celu popełnienia zbrodni powoduje odrzucanie religii. Bluźnierstwo sprzeciwia się szacunkowi należnemu Bogu i Jego Świętemu Imieniu. Ze swej natury jest grzechem ciężkim (por. KPK, kan. 1369). (KKK 2148)

Często gniew przyczynia się do niewłaściwego posługiwania się imionami świętymi, np. gdy uniesiona złością osoba złorzeczy, miota bluźnierstwa. Nierzadko pycha staje się przyczyną kierowania bluźnierstw pod adresem Boga, Matki Najświętszej i świętych. Czasami pysznemu człowiekowi wydaje się, że może Stwórcy w czymś zaszkodzić lub zagrozić Mu, dlatego wyzywa Go, grozi Mu, znieważa Go słownie itp.

4) Przekleństwo

Przekleństwo, będące grzechem przeciwko drugiemu przykazaniu, polega na wypowiadaniu w gniewie i złości imion świętych. Przez przekleństwo rozumie się też złorzeczenie drugiemu człowiekowi, przeklinanie go, życzenie mu zła. Nieraz w gniewie ktoś prosi Boga o ukaranie osoby, na którą skierowane jest jego oburzenie. Każda forma używania imion świętych dla przeklinania jest grzesznym brakiem szacunku wobec Pana (por. KKK 2149)

5) Krzywoprzysięstwo

Kolejnym grzechem niewłaściwego używania imion świętych jest krzywoprzysięstwo. „Krzywoprzysięstwo wzywa Boga, by był świadkiem kłamstwa” (KKK 2151). „Drugie przykazanie zakazuje krzywoprzysięstwa. Przysięgać lub uroczyście przyrzekać oznacza wzywać Boga na świadka tego, co się twierdzi. Oznacza odwoływanie się do prawdomówności Bożej jako do rękojmi swojej własnej prawdomówności. Przysięga angażuje imię Pańskie. "Będziesz się bał Pana, Boga swego, będziesz Mu służył i na Jego imię będziesz przysięgał" (Pwt 6, 13).” (KKK 2150)

6) Wiarołomstwo

Wierność wymaga spełnienia danego słowa i obietnicy. To zobowiązanie jest tym większe, gdy ktoś obiecuje coś pod przysięgą albo bierze Boga na świadka, że dotrzyma przyrzeczenia. „Przyrzeczenia dawane innym w imię Boże angażują cześć, wierność, prawdomówność i autorytet Boga. Powinny one być dotrzymywane w duchu sprawiedliwości. Niewierność przyrzeczeniom jest nadużyciem imienia Bożego i w pewnym sensie czynieniem Boga kłamcą (Por. 1 J 1,10).” (KKK 2147)

„Wiarołomcą jest ten, kto pod przysięgą składa obietnicę, której nie ma zamiaru dotrzymać, lub ten, kto złożywszy pod przysięgą obietnicę, nie dotrzymuje słowa. Wiarołomstwo jest poważnym brakiem szacunku względem Pana wszelkiego słowa. Zobowiązanie się pod przysięgą do dokonania złego czynu sprzeciwia się świętości imienia Bożego” (KKK 2152).

Streszczenie

Drugie przykazanie przypomina nam o konieczności tak wielkiej miłości do Boga, żeby nawet Jego Imię było otaczane wielką czcią. Właściwym sposobem posługiwania się imieniem Bożym jest modlitwa, czyli dialog z Panem. Wyrazem naszej miłości i przyjaźni z Bogiem ma też być szerzenie Jego imienia po całej ziemi. Mamy w każdym środowisku głosić Ewangelię. Modląc się i przekazując innym słowo Boże budujemy Królestwo Boże, przyczyniamy się do przekształcenia i odnowienia świata przez miłość do Boga i do bliźniego. Przez modlitwę i przekazywanie Ewangelii przyczyniamy się do wyzwolenia człowieka z niewoli zła i grzechu.

Drugie przykazanie zabrania wypowiadania imion świętych nadaremno, przez wymawianie ich bez miłości i szacunku, bez pragnienia osiągnięcia jakiegoś dobra, bez chęci nawrócenia się. Zakazuje również bluźnierstwa, przekleństwa, krzywoprzysięstwa i wiarołomstwa.

http://www.teologia.pl/m_k/prz-03.htm

avatar użytkownika intix

10. Miecz w ustach Zbawiciela. Rzecz o bojaźni Bożej



Miecz w ustach Zbawiciela. Rzecz o bojaźni Bożej

W Apokalipsie świętego Jana czytamy o „mieczu z wychodzącym z obu stron ust Syna Człowieczego”. Choć Pan Jezus doczekał się tysięcy różnych rodzajów ikonografii, w naszych kościołach próżno szukać przedstawienia Zbawiciela wynikającego z tego fragmentu Pisma Świętego. Nasz Pan to przecież nie tylko potulność, jest on także mocą, miecznikiem Bożej sprawiedliwości i Bożego gniewu. Czyż nie zapominamy dziś zbyt często o wspaniałej cnocie bojaźni Bożej? – zastanawia się Plinio Corrêa de Oliveira.

Św. Jan Ewangelista pisze w Apokalipsie: „A z ust jego miecz z obu stron ostry wychodził: a oblicze jego, jako słońce świeci w swej mocy. A gdym go ujrzał, upadłem do nóg jego jako martwy. I włożył prawą rękę swoję na mię, mówiąc: Nie bój się! Jam jest pierwszy i ostateczny. I żywy, i byłem umarły, a oto jestem żywiący na wieki wieków i mam klucze śmierci i piekła”. (Ap 1 , 16-18)

Trzymanie miecza w ustach to symbol bycia rycerzem, wojownikiem. Na krótko przed Zmartwychwstaniem Bóg-Człowiek był umarły, a mimo to powstał z martwych. W dodatku, Jezus Chrystus zapewnia, że ma klucze do piekła. Innymi słowy, Bóg rozgromi i wyśle do piekła wszystkie dusze, które nie okażą skruchy. Rozeta górnej kaplicy Sainte-Chapelle wysławia sprawiedliwość Bożą.

Przytoczyłem cytat z wizji św. Jana, która znajduje się w Apokalipsie. Jest to zatem tekst natchniony przez Ducha Świętego.

Trudno byłoby dzisiaj znaleźć w którymkolwiek kościele przedstawienie Pana naszego, Jezusa Chrystusa z mieczem w ustach. Co więcej, wierni byliby przerażeni, gdyby taki obraz znalazł się w ich kościele. Myślę, że nie byliby zdolni modlić się przed takim wizerunkiem. Gdybyśmy tylko znaleźli się w posiadaniu kopii takiego witraża, postawilibyśmy ją na ołtarzu w naszej kaplicy.

Wielbimy wszelkie przejawy łagodności Jezusa Chrystusa. Jednakże nasz Pan to nie tylko potulność, jest on także mocą, miecznikiem Bożej sprawiedliwości i Bożego gniewu. Ponieważ Zbawiciel jest doskonały, wielbimy Jego doskonały gniew. Wielbimy ten gniew tak samo jak adorujemy Jego Boską łagodność.

Tak właśnie wyobrażam sobie kościół w Królestwie Maryi. Jeśli znalazłaby się w nim figura lub witraż przedstawiający Jezusa Chrystusa w taki sposób jak na załączonym obrazie, wierni modliliby się przed takim wizerunkiem. Błagaliby o dar bojaźni Bożej czy strachu przed piekłem. Prosiliby o wstręt do grzechu, o strach przed piekielnymi cierpieniami.

Bojaźń jest pierwszym krokiem do osiągnięcia pełni miłości Bożej.


Plinio Corrêa de Oliveira
fragmenty wykładu z 12 kwietnia 1989 roku


Tekst w języku polskim ukazał się pierwotnie w piśmie Krzyżowiec. Pismo można zamawiać pisząc na adres: krzyzowiec@krucjata.org.pl

http://www.pch24.pl/miecz-w-ustach-zbawiciela--rzecz-o-bojazni-bozej-,36...

avatar użytkownika gość z drogi

11. Naucz mnie, Chryste, mówić o Tobie, o Twoim Ojcu Niebieskim i

Naucz mnie, Chryste, mówić o Tobie, o Twoim Ojcu Niebieskim i o wszystkich świętych z ...wielkim szacunkiem i miłością, tak jak z wielką czcią mówi się o bliskich i ukochanych osobach....Amen
Dobry Boże,a nasz Panie naucz nas tego,szczególnie w dzisiejszych czasach, dniach pełnych niepokoju,wojny i okrutnego "sportu typu "róbta,co chceta"
pozdr z drogi :)

gość z drogi

avatar użytkownika intix

12. Niech Imię Pańskie będzie Błogosławione!



Jednym z najbardziej lekceważonych Przykazań Bożych, niestety także przez wielu całkiem pobożnych katolików, jest Przykazanie Drugie: Nie będziesz brał Imienia Pana, Boga twego, nadaremno. W ogóle często jest ono przedmiotem drwin niedowiarków i kieszonkowych wrogów Pana Boga, którzy pytają z nutką rozbawienia w głosie: Co to znaczy brać nadaremno i co w tym złego?

Tutaj z pomocą zarówno tym nieszczęśnikom, jak i nam wszystkim, przychodzi Pismo Święte, opisujące spotkanie Mojżesza z Bogiem na Górze Synaj. Stwórca dyktując świętemu Izraela Prawo moralne, nie pozostawił żadnych wątpliwości, co oznacza ten zakaz, przestrzegając równocześnie, że złamanie go nie pozostanie bezkarne: Nie będziesz wzywał imienia Pana, Boga twego, do czczych rzeczy, gdyż Bóg nie pozostawi bezkarnie tego, który wzywa Jego imienia do czczych rzeczy (Wj 20, 7).

Jestem, Który Jestem

U podnóża góry Synaj tenże Mojżesz usłyszał od Boga, objawiającego się w krzewie gorejącym, Jego Imię Jahwe (JHWH), które oznacza „Jestem, Który Jestem” (por. Wj 3,14). W tym tajemniczym Imieniu wyraża się istota bytu i kwintesencja istnienia, które nie ma początku ani końca. Jest ono tak Święte, że Żydzi podczas czytania Biblii nie wymawiali go zastępując je słowem Adonai – Pan (Wszechwładny). Święte Imię JHWH mógł wypowiadać jedynie arcykapłan i to jeden raz w roku, gdy w Dniu Pojednania (Jom Kippur) stawał w Świętym Świętych (Kodesz Ha-Kodaszim) sam na sam z Bogiem. Gdy wymawiał Imię Boże, wszyscy zgromadzeni w Świątyni Jerozolimskiej z bojaźnią padali na twarz. Tego samego Imienia wielokrotnie odważnie używał w odniesieniu do Siebie Chrystus Pan (mimo krańcowego zgorszenia uczonych w Piśmie), dowodząc, że On jest Prawdziwym Bogiem.

W Katechizmie Kościoła Katolickiego czytamy o Imieniu Jahwe: Jest ono imieniem objawionym, a zarazem w pewnej mierze uchyleniem się od objawienia imienia, i właśnie przez to wyraża ono najlepiej, kim jest Bóg, który nieskończenie przekracza to wszystko, co możemy zrozumieć lub powiedzieć o Nim; jest On „Bogiem ukrytym” (Iz 45, 15). Jego imię jest niewymowne, a zarazem jest On Bogiem, który staje się bliski ludziom (KKK 206).

Bóg, Który zbawia

To swoiste uchylenie się od objawienia konkretnego imienia, o którym mówi Katechizm, przestało być aktualne, gdy na świat zstąpił Syn Boży. Wtedy poznaliśmy konkretne Imię – Jezus, które oznacza „Bóg, Który zbawia” (albo: Bóg zbawia). Kościół na Wschodzie i na Zachodzie zawsze tej prawdy uczył, a Imię Pana czcił w sposób szczególny.

Przed rokiem 1968, obchodzono w Kościele katolickim uroczystość Najświętszego Imienia Jezus. Papież Klemens XII w XVI wieku pozwolił na osobne oficjum i Mszę Świętą o Imieniu Jezus, Ojciec Święty Innocenty XIII rozciągnął je na cały Kościół w 1721 roku, a św. Pius X wyznaczył je na niedzielę pomiędzy Obrzezaniem (1 stycznia) a Objawieniem Pańskim (6 stycznia) lub w przypadku braku niedzieli w tym czasie - na 2 stycznia. W ramach reformy liturgicznej, po Soborze Watykańskim II, święto przypisano do 3 stycznia, jako wspomnienie dowolne, czym niestety umniejszono jego rangę.

Ukochana przez Boga

My, katolicy, czcimy też Matkę Zbawiciela – Maryję. Imię to oznacza „Ukochana przez Boga”, „Pani”, „Napełnia radością”. W odniesieniu do Matki Bożej i ze względu na szczególną cześć, jaką Ją otaczamy, używamy formy „Maryja”, w odróżnieniu od innych Marii. Specjalnym dekretem bł. Innocenty XI ustanowił w 1683 roku specjalne Święto ku czci Imienia Maryi, wyznaczając je na niedzielę po Narodzeniu NMP. Przy tej okazji papież przypomniał, że na dźwięk Jej Imienia drży piekło, niebiosa napełniają się radością, a ludzkie serca wypełnia nadzieja. Po ostatniej reformie kalendarza liturgicznego obchodzimy je 12 września.

Jak Boga kocham…(?)

Niestety, większość z nas nie zna znaczenia imion. Być może ten brak wiedzy, oprócz złej woli, także przyczynia się do tego, że Święte Imiona Jezusa i Maryi wymawiamy bez szacunku - w żartach, w złości, złorzecząc albo przeklinając kogoś, kto nam zalazł za skórę. Ogromem bluźnierstw i drwin z Pana Boga nasycona jest też np. sztuka nowoczesna. Innym problemem  jest infantylizacja naszego podejścia do religii, czego przejawem jest posiłkowanie się w poważniejszych, „dorosłych” rozmowach słynnym określeniem Bozia, co niestety często ma posmak drwiny. Oczywiście, nie dotyczy to sytuacji, gdy małemu dziecku chcemy przekazać pierwsze informacje o Bogu.

Bardzo często w błahych sprawach wymawiamy Boże Imię, traktując Je jak „zaklęcie”: Jak Boga kocham, Bóg mi świadkiem. O przysięganiu na Pana Boga nawet nie wspomnę… Nierzadko możemy też doświadczyć koszmarnej lekcji chamstwa, gdy ktoś wymawia Imię Zbawiciela lub Jego Matki, wplatając w nie wulgarne przekleństwa. To wszytko rani Bożą Miłość i hańbi naszą religijność.

Wiem. Bywa, że Święte Imiona bierzemy nadaremno, z przyzwyczajenia, odruchowo. Czy jednak nasza wina jest wtedy dużo mniejsza? Tylko pozornie. Przyzwyczajenia – jak  wiadomo, są drugą naturą. Złe przyzwyczajenia są wynikiem naszego lenistwa, przede wszystkim  duchowego. A lenistwo jest jednym z siedmiu grzechów głównych.

Szczęść Boże!

Czy zatem mamy w ogóle nie używać Imion Bożych? Bynajmniej. Wypowiadać Je mamy ze czcią i szacunkiem. Powinniśmy to robić często, podczas modlitwy ustnej czy myślnej. Wzywajmy Święte Imiona w potrzebie, jako dziękczynienie, dla wyrażenia chwały Bożej, w szczególnie ważnych chwilach życia. Błogosławmy Nimi innych, używajmy pozdrowień religijnych - Szczęść Boże!, Niech będzie pochwalony Jezusa Chrystus!

Z każdego bezużytecznego słowa…

Bóg ujawniając Swoje Imię zbliżył nas do Siebie. To jest ten piękny paradoks chrześcijaństwa, że Bóg w Osobie Jezusa Chrystusa nazwał nas przyjaciółmi, nie wyrzekł się jednak Swego ojcostwa względem nas. Nie abdykował, nie wyrzekł się Swojego Królestwa. Z jednej strony stał się Człowiekiem – takim jak my, z wyjątkiem grzechu; z drugiej zaś wiemy, że na Jego Imię (Które jest ponad wszelkie imię) zegnie się każde kolano - istot niebieskich, ziemskich i podziemnych.

Mając tego świadomość szanujmy i otaczajmy czcią Najświętsze Imię Jezus. Otaczajmy czcią i szacunkiem potężne Imię Maryja. I powściągajmy język, bo jak mówi Pan Jezus: Powiadam wam: Z każdego bezużytecznego słowa, które wypowiedzą ludzie, zdadzą sprawę w dzień sądu. Bo na podstawie słów twoich będziesz uniewinniony i na podstawie słów twoich będziesz potępiony. (Mt 12, 36-37). I tymi słowami przestrogi Pańskiej, która skierowana jest także (a może przede wszystkim) do niżej podpisanego, kończę te rozważania.

Niech Imię Pańskie będzie Błogosławione. Teraz i na wieki!

Bogusław Bajor
www.pch24.pl
***

† Niech będzie Bóg Błogosławiony - Laudes Divinae

***