7 Grzechów Głównych… LENISTWO…

avatar użytkownika intix

 

 

 


 

 

Siódme... z głównych…

przewinienie...

które szatan

sieje...

 

Lenistwo…

 

z nienawiści do człowieka

szatan

robi wszystko…

aby zabić

w człowieku

człowieczeństwo…

 

aby człowiek

w Duchu Świętym

nie wzrastał…

 

aby dla Pana Boga

czasu

nie znalazł…

 

aby szukał

wielu wymówek…

 

aby z Bożą pomocą

nie kształtował

sumienia prawego

 

aby sam

z własnej woli

zabijał swoje

człowieczeństwo…

 

człowiek…

ciało wykonuje

to

co w duszy się zrodzi

co dusza

nakazuje…

 

lenistwo duszy

przynosi zgubne

dla człowieka

skutki…

 

trzeba

z Bożą pomocą

pokusę lenistwa

w sobie

zwalczać…

Bożą Miłością

duszę umacniać…

 

trzeba

z własnej woli

„otworzyć na oścież drzwi Chrystusowi”

 

i dać zawładnąć nami

Tej Nieskończonej Miłości…

wtedy

i lenistwo

będzie nam obce…

 

Miłość

nie zna słowa

lenistwo...

 

człowiek

Nią przepełniony

- w służbie Bogu

Ojczyźnie

bliźniemu…

jak i dla własnego

wzrastania w Duchu Świętym

- daje z siebie

wszystko...

 

 

 

***

 

*********************************************

/”7 Grzechów Głównych… LENISTWO…” – J.B.K. – 29.07.2014r./

 

10 komentarzy

avatar użytkownika Maryla

1. @intix

oj, ciężki to grzech, a jak mi niestety znany... "za chwilę, zaraz..."

"Miłość

nie zna słowa

lenistwo...

człowiek

Nią przepełniony

- w służbie Bogu

Ojczyźnie

bliźniemu…

jak i dla własnego

wzrastania w Duchu Świętym

- daje z siebie

wszystko..."

piękne słowa, to fakt. Obyśmy o tym pamiętali, mniej będziemy grzeszyć.

Pozdrawiam serdecznie

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika intix

2. @Maryla

Szanowna Marylo... Marylo Droga...:)

... "za chwilę, zaraz..."

Te słowa... baaardzo często słyszymy.... baaardzo często sami je wypowiadamy...
Cóż powiedzieć aby nie tłumaczyć... ani Ciebie, ani siebie, ani nikogo innego...
Myślę, że ma znaczenie... to,  w jakiej sytuacji te słowa wypowiadamy.
Jeżeli w danej chwili nic nie robimy, to nie ma wytłumaczenia żadnego... ale jeżeli jesteśmy zajęci czymś ważnym i coś, być może mniejszej wagi odrywa nas od tego, czym jesteśmy zajęci... to chyba nic się stanie kiedy "za chwilę, zaraz" skupimy swoje działanie na czymś innym...
Ważne... aby nie pozostało zaniechane... aby rzeczywiście "za chwilę, zaraz"... zostało wykonane... ponieważ bywa i tak, że minie połowa życia, bądź całe...i nigdy nie nadejdzie ta chwila, która miała być "zaraz"...
Kolejne, co wydaje się być ważnym...  jak dokonać wyboru co jest w danej chwili ważne a co mniej ważne...
Zawsze można pomyśleć, co jest bardziej miłe Panu Bogu...

Jedno jest pewne... nigdy nie powinniśmy Panu Bogu powiedzieć "za chwilę, zaraz"...
A Jezus Chrystus w każdej chwili u drzwi serc naszych stoi i puka... i czeka... i czeka...

Nigdy Matce Bożej nie powinniśmy powiedzieć "za chwilę, zaraz"...
A Śluby Jasnogórskie do dziś nie wypełnione... bo My "za chwilę, zaraz"...

Nigdy Ojczyźnie nie powinniśmy powiedzieć "za chwilę, zaraz"...
A Matka-Ojczyzna dziesiątki lat Nas wzywa... i też na Nas czeka... i czeka...

***
Marylo Droga...
Pięknie dziękuję... te słowa - "za chwilę, zaraz"... powyższą refleksję u mnie spowodowały... pozwoliłam sobie troszeczkę zatrzymać się na nich...

Pozdrawiam serdecznie...

avatar użytkownika intix

3. Grzechy główne - lenistwo

Lenistwa nie pochwalał też Chrystus. Uczniom idącym do Emaus wprost stawia zarzut lenistwa duchowego, które zamyka ludzkie oczy i serca na Boże tajemnice: „O nierozumni i leniwi w sercu!” (Łk, 24,25). Lenistwo zwyciężyło również Apostołów. Ulegli mu w Getsemani. Nic nie dały kilkakrotne wezwania Jezusa, by wraz z Nim czuwali. Znużenie wzięło nad nimi górę.

Leniwe odrętwienie

1. Lenistwo – czym jest?
 Denerwujemy się bylejakością usług, brakiem solidności wykonanej pracy. Co więcej, u innych widzimy to wyraźniej niż u siebie. Słodka bezczynność we współczesnych społeczeństwach konsumpcyjnych staje się społeczną normą.

 Lenistwo stanowi więc utrwaloną postawę niechęci do jakiegokolwiek wysiłku w każdym aspekcie ludzkiej egzystencji – wysiłku fizycznego, umysłowego, duchowego. Przez niektórych bywa więc określane jako brak działania czyli bezczynność. Celem lenistwa jest zabicie darowanego nam czasu. Jednak nie od razu jest o­no grzechem. Sama skłonność nie jest złem i nie stanowi grzechu. Jest jedną z konsekwencji grzechu pierwszych rodziców, którą w jakimś stopniu odczuwa każdy z nas.

 Lenistwo staje się grzechem dopiero wtedy, gdy mu ulegamy, a więc gdy jakaś zewnętrzna lub wewnętrzna trudność odwodzi człowieka od zadania, które winien był podjąć; gdy poprzez jakąś trudność człowiek skutecznie zostaje odwiedziony od działania, które winien był podjąć. Ciężar grzechu jest tym większy, im poważniejszy był niewypełniony obowiązek. Tak samo i wina, jest o­na tym większa, im ważniejszą była powinność. Lenistwo zatem jest grzechem, gdyż sprowadza człowieka na złą drogę.

 Lenistwo jest formą ucieczki od miłości bliźniego lub właściwie rozumianej miłości samego siebie. Ogołaca więc człowieka z istoty jego człowieczeństwa. Niszczy jego relacje pomiędzy Bogiem – Stwórcą i ludźmi – stworzeniami Bożymi, stworzonymi na obraz i podobieństwo Stwórcy. Człowiek leniwy, to człowiek nie stawiający sobie wymagań, natomiast wiele wymagający od innych.

 Lenistwo może prowadzić do poważnego kryzysu życia, przykładem jest tu zawinione bezrobocie. Prowadzi także do ciężkich grzechów seksualnych, ponieważ oznacza przesadne skupianie się na cielesności i popędach. Syrach stwierdzi: „Lenistwo nauczyło wiele złego” (Syr 33,28). Przekonał się o tym wrażliwy na Boga Dawid. Stał się cudzołożnikiem i mordercą, a początkiem tego dramatu było właśnie lenistwo i związana z nim nuda (romans z Batszebą: por. 2 Sam 11,2-27).

2. Lenistwo – jak je ukazują księgi natchnione i teologia?
 Nim omówimy czym jest i jak było postrzegane i rozumiane lenistwo w czasach Starego i Nowego Testamentu, przytoczmy jakże trafną starożytną sentencję: Nihil agendo homines male agere discunt, którą należałoby przetłumaczyć w następujący sposób: Nic nie robiąc, ludzie uczą się czynić źle. Dlatego też starotestamentalne księgi mądrościowe sławiły gorliwość, pracowitość, gospodarność, natomiast surowo piętnowały lenistwo. W Księdze Przysłów czytamy: „Do mrówki się udaj, leniwcze, patrz na jej drogi – bądź mądry: nie znajdziesz u niej zwierzchnika ni stróża żadnego, ni pana, a w lecie gromadzi swą żywność i zbiera swój pokarm we żniwa. Jak długo, leniwcze, chcesz leżeć? A kiedyż ze snu powstaniesz? Trochę snu i trochę drzemania, trochę założenia rąk, aby zasnąć: a przyjdzie na ciebie nędza jak włóczęga i niedostatek – jak biedak żebrzący” (Prz 6,6-11). Zdaniem biblistów najbardziej gani lenistwo Syrach, który wprost stwierdza: „Leniwiec przyrównany będzie do krowiego nawozu, każdy, kto go podniesie, otrząśnie rękę” (Syr 22,2). Biblijny mędrzec podpowiada również: „Nie szukaj wymówek, gdy masz spełnić swój obowiązek” (Syr 10,26).

 Lenistwa nie pochwalał też Chrystus. Uczniom idącym do Emaus wprost stawia zarzut lenistwa duchowego, które zamyka ludzkie oczy i serca na Boże tajemnice: „O nierozumni i leniwi w sercu!” (Łk, 24,25). Lenistwo zwyciężyło również Apostołów. Ulegli mu w Getsemani. Nic nie dały kilkakrotne wezwania Jezusa, by wraz z Nim czuwali. Znużenie wzięło nad nimi górę. Posnęli. „Duch wprawdzie ochoczy, ale ciało słabe” (Mt 26,41). Pan Jezus piętnuje też grzechy powstałe w wyniku zaniedbania. Stojący po lewej stronie Pasterza – w przypowieści o Sądzie Ostatecznym – usłyszeli zarzut, że nie uczynili tego, co powinni byli uczynić, a mianowicie: nie nakarmili głodnych, nie napoili spragnionych, nie przyodziali nagich, nie dostrzegli ludzi będących w potrzebie, nie przyszli im z pomocą, nie wyświadczyli im miłości – po prostu okazali się być obojętnymi, nie zrobili nic, żeby pomóc (Mt 25,31-46). Natomiast w przypowieści o talentach, Chrystus zachęca nas do ich rozwijania – pomnażania, gani zaś za zmarnowanie szansy.

 Również Apostoł Narodów w swoich listach wielokrotnie podkreśla, że jego ręce same „zarabiały na potrzeby moje i moich towarzyszy” (Dz 20,34). „U nikogo nie jedliśmy za darmo chleba, ale pracowaliśmy w trudzie i zmęczeniu, we dnie i w nocy” (2Tes 3,8n). Św. Paweł gani tych, którzy czekając na rychły koniec świata, porzucają swoje obowiązki: „Albowiem gdy byliśmy u was, nakazywaliśmy wam tak: Kto nie chce pracować, niech też nie je! Słyszymy bowiem, że niektórzy wśród was postępują wbrew porządkowi: wcale nie pracują, lecz zajmują się rzeczami niepotrzebnymi. Tym przeto nakazujemy i napominamy ich w Panu Jezusie Chrystusie, aby pracując ze spokojem, własny chleb jedli” (2 Tes 3,10-12).

 Katechizm Kościoła Katolickiego umieszcza lenistwo pośród obojętności, niewdzięczności, oziębłości i znużenia. Każda z tych cech to grzech przeciwko Bożej miłości. „Obojętność zaniedbuje lub odrzuca miłość Bożą; nie uznaje jej inicjatywy i neguje jej moc. Niewdzięczność pomija lub odrzuca uznanie miłości Bożej, jak również odwzajemnienie się miłością na miłość. Oziębłość jest zwlekaniem lub niedbałością w odwzajemnieniu się za miłość Bożą; może zakładać odmowę poddania się poruszeniu miłości. Znużenie lub lenistwo duchowe posuwa się do odrzucenia radości pochodzącej od Boga i do odrazy wobec dobra Bożego (...)” (KKK, 2094).

3. Lenistwo – oblicza, przejawy, formy
 Lenistwo dotyka całego człowieka i może przejawiać się na różne sposoby, w zależności od sfery człowieczeństwa, której dotyka. Najłatwiej daje się zauważyć lenistwo fizyczne, które wyraża się w bezczynności i w bezmyślnym traceniu czasu, w unikaniu pracy i jakiejkolwiek wysiłku, krótko mówiąc - w wygodnictwie. Człowiek leniwy poważnie zaniedbuje swoje obowiązki, nie dotrzymuje słowa i nie można na nim polegać ani na niego liczyć. Może nas to nieraz doprowadzić do poważnych problemów i konfliktów w rodzinie i wśród znajomych, czy w pracy.

 Inną formą lenistwa jest lenistwo intelektualne, które polega na braku używania przez człowieka, wpisanej w jego naturę, zdolności myślenia, aby obserwować rzeczywistość i  wyciągać logiczne wnioski. Lenistwo w myśleniu prowadzi do bezmyślności, do trwania w ignorancji, do bezkrytycznego ulegania modnym ideologiom i sloganom. Ulegający lenistwu w sferze myślenia człowiek staje się pusty duchowo, duchowość bowiem jest zdolnością do zrozumienia samego siebie i poszukiwania odpowiedzi na najważniejsze pytania egzystencjalne: Skąd pochodzę i dokąd zmierzam? W oparciu o co (o jakie więzi i wartości) mogę osiągnąć cel mego istnienia? Tylko leniwy duchowo człowiek nie zadaje tych pytań. Lenistwo intelektualne prowadzi do arogancji i do fikcyjnego przeświadczenia o własnej wielkości: „Leniwy ma się za mądrzejszego niż siedmiu, co odpowiada rozumnie” (Prz 26,16), prowadzi do arogancji i bezmyślności w postępowaniu. Bolesne są skutki „lenistwa sumienia moralnego” (KKK, 2128). Oznacza o­no niechęć człowieka do analizowania własnego postępowania w kategoriach dobra i zła, zasługi i winy. Człowiek leniwy w sferze moralnej ma nieuporządkowane sumienie, a w konsekwencji nieuporządkowane życie.

 Lenistwo prowadzi do marnowania czasu, zawęża pragnienia i aspirację. Przejawami jego są: znużenie, zniechęcenie, zobojętnienie, apatia, frustracja, po prostu „nic mi się nie chce”, nuda. Może o­na skłaniać do wielu grzechów. Jednak zawsze kończą się o­ne rozpaczą, która wywołana jest brakiem perspektywy ostatecznej – wieczności. Każda forma rozrywki staje się dla człowieka lepsza niż wykonanie danego zadania.

 Lenistwo może przybierać formę pracoholizmu (uzależnienie od pracy). Często człowiek, nie chcąc podjąć spoczywających na nim obowiązków, ucieka od nich, wypełniając inne. Tu rodzi się tzw. „nadaktywizm zawodowy”. Jako jeden z przykładów współczesnego lenistwa niektórzy znawcy problemu wskazują fakt powszechnej rezygnacji z przekazywania życia, co stanowi przejaw demograficznego samobójstwa współczesnej Europy.

 Psychologowie zauważają, iż lenistwo prowadzi do apatii, czyli stanu zupełnego zobojętnienia na to, co się wokół nas dzieje, który kończy się stanem znudzenia. Z kolei nuda poparta brakiem zainteresowania czymkolwiek jest przedsionkiem dla depresji. Wtedy dla człowieka wszystko przestaje mieć jakikolwiek sens i znaczenie.

Ponadto lenistwo prowadzi do bierności wobec rozgrywających się wokół nas wydarzeń i sytuacji. Bycie człowiekiem bez serca, wygodnictwo, postawa życzeniowo-roszczeniowa, brak własnej inicjatywy.

4. Lenistwo duchowe
 Jedną z form lenistwa jest tzw. lenistwo duchowe – z greckiego acedia (niedbałość, zniechęcenie, opieszałość, znużenie, smutek). To duchowe schorzenie szczegółowo opisał już w czwartym wieku Ewagriusz z Pontu – wybitny teolog, mistyk, ojciec pustyni. Wskazywał o­n między innymi, że: człowiek pogrążony w acedii popada w smutek, który zanurza go w świecie ułudy oraz obezwładnia rozum i wolę. Natomiast modlitwa, która do tej pory dawała radość, gubi ją. Demon południa bierze więc całą ludzką duszę w swoje posiadanie tak, iż człowiek traci ochotę na cokolwiek.

 Początkowo acedia odnoszona była do mnichów i pustelników. Ze względu na okoliczności (kiedy w południe na pustyni słońce praży najbardziej, wtedy też pojawiały się oznaki znużenia modlitwą i ascezą) acedię nazywano demonem południa. Później zaczęto przypadłość tę odnosić do połowy okresu życia, kiedy człowiek zaczyna wypalać się wewnętrznie. Oznaką tego doświadczenia są: niechęć do wysilania się, przesadny lęk przed trudnościami, niedbałe przestrzeganie przykazań czy zasad, niechęć do ludzi gorliwych, łatwe uleganie pokusom, brak wytrwałości w podjętych zobowiązaniach, marnotrawienie czasu, pomijanie religijnej motywacji czy uleganie pragnieniom zmysłowym, nadmierna aktywność zewnętrzna.

 Katechizm Kościoła Katolickiego wyjaśnia, iż „znużenie lub lenistwo duchowe posuwa się do odrzucenia radości pochodzącej od Boga i do odrazy wobec dobra Bożego” (KKK, 2094). Ciekawej i jakże trafnej analizy duchowego lenistwa w odniesieniu do współczesności dokonał Benedykt XVI. Zwraca o­n uwagę na „smutek tego świata” (2 Kor 7,10), który towarzyszy acedii. Ten smutek płynie „z niezdolności do wiary w wielkość naszego ludzkiego powołania, które otrzymaliśmy od Boga. Człowiek nie wierzy w swoją wielkość, woli być ‘bardziej realistyczny’. Metafizyczne lenistwo jest zatem tożsame z rozpowszechnioną fałszywą pokorą. Człowiek nie chce uwierzyć, że Bóg go zna, że nim się zajmuje, że na niego patrzy, że jest mu bliski”. Ojciec Święty postawę tę nazywa „dziwną nienawiścią do własnej wielkości”. Uważa o­n także, że agnostycyzm, czyli próba zachowania neutralności wobec pytania o Boga, jest niczym innym jak przejawem duchowego lenistwa. Ponadto zwraca uwagę, iż również Kościołowi grozi ów metafizyczny smutek, czyli acedia: „Nadmiar zewnętrznej aktywności może być godną pożałowania próbą ukrycia wewnętrznej nędzy i lenistwa serca, które są skutkiem braku wiary, nadziei i miłości Boga i Jego obrazu – człowieka. Ponieważ nie dąży się do tego, co autentyczne i wielkie, tym głębiej trzeba zanurzyć się w rzeczach wtórnych. Ale poczucie, że są o­ne niewystarczające, pozostaje i nieustannie wzrasta”.

5. Lenistwo – recepta na przezwyciężenie
 Żyjący Ewangelią chrześcijanin nie może popadać w lenistwo, lecz winna cechować go duża gorliwość i zapał. Jedyną zasadą – receptą na pokonanie lenistwa – jest po prostu agere contra, czyli czynić na przekór. Jeżeli twoja modlitwa nie przynosi ci radości, nie rezygnuj z niej, ale módl się jeszcze dłużej. Jeżeli nie chce ci się iść na Mszę św. czy do spowiedzi, tym bardziej należy iść.

 Pracowitość stanowi dar z siebie i sposób bycia dla drugich, stąd jest o­na nie tylko wyrazem miłości do innych ludzi, czy samego siebie, ale nade wszystko stanowi warunek osobistego rozwoju. Dlatego kochający rodzice stawiają swoim dzieciom konieczne wymagania, stosowne do ich wieku i możliwości. Dla każdego z nas niech wzorem pracowitości będzie Pan Jezus. o­n swój czas i swoje siły poświęcał tym, do których przychodził i z którymi się spotykał.

 Bywa i tak, że dla pokonania lenistwa nie zawsze wystarczy pracowitość, czy poczucie obowiązku. Zasadniczym lekarstwem okazuje się tu być miłość. Człowiek jest w stanie pokonać zniechęcenie, kiedy to, co robi, robi z miłości. Każda prawdziwa miłość jest wymagająca. Człowiek rośnie bardziej przez pokonywanie trudności niż przez to, co łatwo i lekko mu przychodzi i co nieraz niesie wiele przyjemności. Dlatego nie warto tracić i marnować życia na nicnierobieniu. Co więcej, nie należy ulegać zniechęceniu, popadać w apatię – nie można dać się zwyciężyć lenistwu. Warto bowiem żyć dla miłości!

      ks. Krzysztof Biros

avatar użytkownika intix

4. Lenistwo – głodzenie dobra

lenistwo„Do mrówki się udaj, leniwcze, patrz na jej drogi, bądź mądry (…).
Jak długo, leniwcze, chcesz leżeć? I kiedyż ze snu powstaniesz?” (Prz 6,6.9)

 W formule „Spowiadam się Bogu wszechmogącemu..." wymieniamy „miejsca" naszych grzechów, jakimi są: myśli, mowa, uczynki i zaniedbania. Grzechy ostatniej kategorii wydają się jakby zapominane i traktowane nie tak poważnie, jak poprzednie, „konkretne". Nierzadko da się słyszeć takie słowa: „Nie piję, nie kradnę, nie mówię źle o innych, itp.", wyrażające, w czyimś odczuciu, jak najbardziej pozytywną samoocenę moralności chrześcijańskiej. Tymczasem zaniedbanie polega na braku czynienia dobra, które ktoś mógłby uczynić i w tym sensie jest odwróceniem się od miłości, najbardziej fundamentalnej zasady życia chrześcijańskiego. Miłość, której uczy Chrystus, nie ma granic; nie może być też nigdy sprowadzona do poziomu obowiązku, jedynie wypełnienia niezbędnego minimum. Jeśli są jakieś konkretne przepisy, nakazy i zakazy, to tylko jako pomoc, na takiej samej zasadzie jak podróżnemu służy mapa, znaki drogowe i dobry samochód. Pozostając przy tej analogii, można by powiedzieć, że nie ma żadnego powodu do chluby, jeśli kierowca skręca w prawo, gdy tak nakazuje znak, albo gdy zatrzymuje się na czerwonym świetle. To zwyczajne spełnienie obowiązku. Wyobraźmy sobie sparafrazowaną wersję przykazania kościelnego dotyczącego konieczności spowiedzi: „Przynajmniej raz w roku musisz spotkać się z narzeczoną!". Brzmi idiotycznie, prawda? Ale czy ten nasz codzienny katolicyzm nie zionie pustką, chłodem i smutkiem właśnie z powodu takiego podejścia? A przecież Jezus mówi: „Będziesz miłował (...) całym swoim sercem, całą swoją duszą, całą swoją mocą i całym swoim umysłem" (Łk 10,27).

            Siedemdziesiąt lat życia to ponad 25 tysięcy dni. Przyjmijmy ją za miarę daru, który ktoś otrzymuje. Ta liczba może ulegać tylko pomniejszeniu. Każdy dzień odchodzi i nigdy już nie wróci. Owszem, można być zbawionym przez doskonały akt żalu w ostatniej sekundzie życia, ale jaki ból pozostaje, gdy człowiek stwierdzi, ile stracił, ile nie wykorzystał. I tu, przy okazji, zróbmy (sobie) test. Ów ból może odczuwać tylko ten, kto się nawrócił i doświadcza pragnienia miłowania. Niech każdy zbada swoje serce i zmierzy się ze św. Augustynem, który tak przeżywał miniony czas: „[Zbyt] późno Cię umiłowałem, Piękności tak dawna, a tak nowa, późno Cię umiłowałem" (Wyznania, X 27). Kto miłuje, nie zadowala się tym, że kogoś nie zabił, ale martwi się tym, że kogoś nie uratował. Dobrze jest sobie wyobrazić, że każdy ze wspomnianych wcześniej 25 tysięcy dni jest okazją do uratowania na przykład jednego życia ludzkiego. I każdy dzień jest wart więcej niż przysłowiową wagę złota. Miarą wartości tego dnia jest Krew Zbawiciela zgodnie ze słowami św. Pawła: „Za wielką bowiem cenę zostaliście nabyci" (1 Kor 6,20).

            Pomyśl, chrześcijaninie (sic!), ktoś może ginąć przez ciebie, przez twoje lenistwo! Ginie, bo nie zbudujesz mu domu, pragnącemu nie podasz kubka wody, nie opatrzysz ran choremu, więźnia nie odwiedzisz, ani go nie uwolnisz, nie nawrócisz błądzącego, smutnego nie pocieszysz, odwrócisz się od problemów, bo tak będzie wygodniej, pozostaniesz w bezpiecznym miejscu, nie pomożesz komuś w pracy, nie pomodlisz się, wreszcie nie będziesz cierpiał, ani nosił krzyża. Co powiesz Chrystusowi w dniu sądu, gdy spyta cię o ludzi, którzy mieli się zbawić przez ciebie, przez dary złożone w tobie, przez twój czas, pieniądze, poświęcenie, aktywność, ujarzmienie swego charakteru, przewodzenie innym, a których nie będzie u twego boku? Jezus wyraźnie zapowiedział św. Faustynie, że z wielkiej liczby dusz będzie musiała zdać sprawę na tamtym świecie. Jej nadprzyrodzone dary, które w Niej złożył Zbawiciel, były proporcjonalne do odpowiedzialności, jaka wiązała się z każdą chwilą Jej życia.

            Wypada także powiedzieć o ukrytej formie lenistwa, skrytej za różnymi formami aktywności. Wartość danego czynu nie jest bowiem mierzona tylko nim samym, ale intencją i zgodnością z wolą Bożą. Przykładowo, może ktoś bardzo dużo się modlić, co wydaje się dobre i piękne, ale przy tym osoba ta zaniedbuje swoje podstawowe obowiązki, jakie wynikają z jej stanu i trybu życia. W ten sposób żona może zaniedbać męża (i odwrotnie), uczeń może zlekceważyć naukę, ksiądz nie odpowiedzieć na wezwanie, aby pójść do chorego, itd. Przełamanie lenistwa polega na odnalezieniu właściwego zajęcia, które dla konkretnej osoby, we właściwym czasie i miejscu przewidział Pan. Trwanie w innym miejscu, choćby nie wiadomo, jak wyglądałoby na zapracowane, jest w istocie ucieczką-lenistwem.

            Każdy człowiek każdego dnia otrzymuje tysiące okazji do czynienia dobra. Wyobraźmy sobie, że to dobro jest jak człowiek, albo jeszcze wyraziściej ‑ jest jak małe dziecko, które wymaga opieki, ciepła, nakarmienia. Lenistwo jest potworną znieczulicą, która przygląda się temu dziecku, jak ginie, pozostawione samemu sobie. I temu dziecku jakby mówi: „Nie chce mi się i mam do tego prawo; mam prawo do świętego spokoju". Św. Faustyna opisała w kontekście interesującego nas problemu bardzo wymowne doświadczenie: „W pewnym momencie widziałam szatana, który się śpieszył i szukał kogoś pomiędzy siostrami, jednak nie znajdował. Uczułam w duszy natchnienie, aby mu rozkazać w imię Boga, aby mi wyznał, czego szuka pomiędzy siostrami. I wyznał, choć niechętnie, że: Szukam dusz próżnujących. Kiedy znowuż rozkazałam w imię Boże, aby wyznał, do jakich dusz w zakonie ma największy przystęp - i znów wyznał z niechęcią, że: Do dusz leniwych i próżnujących. Zauważyłam, że obecnie w tym domu takich dusz nie ma. Niech się cieszą upracowane i umęczone dusze" (Dzienniczek, nr 1127).

                                                                                  Ks. Wojciech Rebeta, Lublin

(za: „Angelus bronowicki" ‑ Gazeta parafii św. Michała Archanioła w Lublinie, 1(15,)2008, s. 11).

avatar użytkownika intix

5. Lenistwo i nieumiarkowanie w przepracowaniu

Gorliwy wikary postanowił nadchodzący Wielki Post podbudować codzienną wspólną medytacją. Niektórych parafian (wśród których spodziewał się pozytywnego echa) zapraszał osobiście. Ale kiedy miejscowy dyrektor wyznał mu, że jest zbyt zajęty, ksiądz stracił opanowanie i wypalił z rozbrajającą szczerością:

    Pan przypomina mi umęczonego drwala, który marnuje czas i siły, bo pracuje tępą siekierą. Tłumaczy się przy tym, że nie ma czasu, aby usiąść i naostrzyć ostrze.


(K. Wójtowicz)

Przytoczone wydarzenie może się wydawać nie na miejscu w rozważaniu na temat lenistwa i nieumiarkowania. Dyrektor przecież mógłby być przykładem pracowitego człowieka. A tymczasem pojawia się na samym początku rozważania o lenistwie.

Ten grzech główny postrzegany bywa przynajmniej na dwóch płaszczyznach: najczęściej utożsamiany jest z brakiem jakiejkolwiek aktywności zewnętrznej, rozumiany powszechnie jako opieszałość, ospałość, gnuśność, czy próżniaczy tryb życia. To jedna skrajność lenistwa. Drugim jego krańcem, bardziej subtelnym, zdecydowanie trudniejszym do wykrycia i uznania przez opanowanych nim jest: przepracowanie, pracoholizm, aktywizm.

Do lenistwa rozumianego jako nierobienie niczego kusi dzisiejsza cywilizacja, reklama oferując coraz więcej bez wysiłku, trudu (po co się męczyć, pan X zrobi to za Ciebie). W każdym z nas występuje naturalna niechęć do monotonnego, nużącego wysiłku, związanego z nieciekawą pracą. Bazowanie na tego typu lenistwie okazuje się najbardziej skutecznym środkiem marketingowym i przynosi spore zyski. W imię prawa do własnej wolności, prywatnego czasu, dobrego zdrowia, szukamy racji aby ułatwić sobie życie. Wolimy korzystać z pracy innych ludzi, aniżeli samemu podjąć jakiś wysiłek. Przeraża nas ogrom pracy, zniechęcamy się pierwszą napotkaną przeszkodą. Dużo więcej energii wkładamy w poszukiwanie kogoś, kto wykonałby naszą pracę, aniżeli kosztowałoby nas wykonane jej samodzielnie. Często zadając sobie pytanie o sens danej czynności nie potrafimy odnaleźć w sobie szczerej odpowiedzi, nudzimy się, zniechęcamy i czekamy na koniec danego zajęcia.

W takiej postaci lenistwo hamuje rozwój człowieka, uniemożliwia ciągłość w realizowaniu celów, prowadzi do nudy, poczucia bezsensu życia i egoizmu, może stać się podłożem stanów depresyjnych. Jest jednak proste do wykrycia, a najlepszym na nie lekarstwem jest konieczność życiowa, znalezienie intratnego i bardziej pasjonującego zajęcia, czy też odnalezienie sensu i celu do którego dany wysiłek prowadzi.

W innym, subtelniejszym znaczeniu, o którym mowa dalej, lenistwo jest ucieczką w skrajne przepracowanie, wycieńczającą gonitwą za pieniądzem, sławą, karierą. Słyszymy o osobach zapracowanych, zaangażowanych i zajętych w każdej minucie dnia. Stawiani są nam za przykład jako ludzie sukcesu, którzy doszli do czegoś własną pracą. Nikt nie mówi o kosztach poniesionych w drodze do osiągnięcia takich celów: o samotności, braku zrozumienia, nieakceptacji. Jest to przykład specyficznego lenistwa duchowego, niezastanawiania się nad sobą. Św. Jan od Krzyża o leniwych w tym sensie pisze „osoby takie odczuwają pewną niechęć dla rzeczy czysto duchowych i stronią od nich, gdyż nie odpowiadają ich zmysłowym upodobaniom. (...) Lenistwo sprawia, że lekceważą drogę doskonałości (polegającą na zaparciu się swej woli i swego upodobania z miłości ku Bogu) i przedkładają nad nią własne upodobanie i własną wolę. Tym sposobem szukają raczej siebie niż Boga. Wiele z tych osób pragnie, by Bóg się do nich dostosowywał, dlatego z przykrością i trudnością przychodzi im dostosować się do woli Bożej i wypełnić ją”.

Może być tak, że wszyscy z naszego najbliższego otoczenia wciąż nie mogą się nadziwić, kiedy ty zdążysz to wszystko zrobić, jaki ty jesteś pracowity... Jesteśmy pochłonięci tym co robimy, a nie mamy czasu dla siebie, dla domu, dla najbliższych. Widzimy pracę i tylko pracę, a nie dostrzegamy napięć panujących w rodzinie. Możemy uciekać w pracoholizm od swoich problemów, od nienajlepszych relacji, niepokoju, trudności. Jesteśmy podobni do drwala, który nie ma czasu aby naostrzyć siekierę i pracuje mocno stępionym narzędziem. Wolimy robić te rzeczy które dadzą nam większą satysfakcję aniżeli te, które bardziej przyczyniłyby się do naszego rozwoju.

I tak „odpoczywając” po pracy wciąż myślimy o służbowych zajęciach, rozmawiając z bliskimi również, modląc się rozważamy nasz aktywizm. I nie dostrzegamy, że istnieje coś więcej niż tylko praca, że są ludzie, relacje, spotkania. A pozostając na płaszczyźnie zewnętrznego zapracowania stajemy się podobni do automatu, dla którego nie ma nic poza działaniem.

Co bywa motywem ciągłego przepracowania, rezygnacji z czasu dla siebie, najbliższych? Czy nie ma tam śladów lenistwa, ucieczki przed samymi sobą, własnymi problemami, byciem tylko dla siebie? Wolimy nie wchodzić na niepewne tereny nas samych, usprawiedliwiając się ogromem spraw do wykonania. To nam daje więcej satysfakcji, zadowolenia, aniżeli trud pracy nad sobą. Bywamy nieumiarkowani w naszej zewnętrznej aktywności, nie potrafimy powstrzymać się od czynności, wybieranych głównie ze względu na oczekiwaną przez nas przyjemność, lub nieprzyjemność związaną z zaniedbaniem. Tak więc stajemy się niewolnikami naszych nieuporządkowanych pragnień, uczuć, namiętności. Zamiast kierować nimi, jesteśmy w ich niewoli. Zapewne znamy osoby, które nie potrafią się poruszać bez samochodu, dzień bez telefonu uznają za stracony. W imię rozwoju, postępu technicznego stali się niewolnikami rzeczy. I łatwiej im „rozmawiać na czacie” z osobą nieznajomą z drugiego krańca Polski, aniżeli znaleźć czas dla najbliższych: członków rodziny, męża, żony, dziecka, czy sąsiada. Tak wiele czasu oszczędzają osiągnięcia techniki, a jest go coraz mniej. Słyszymy nieustanny krzyk: nie mam czasu... Co dzieje się z wygospodarowanym czasem, jak go wykorzystujemy? Kiedy nam się nie chce uczynić nic, albo czynimy zbyt wiele? Co nami włada pośród życiowych zajęć i zaniechań?

o.Wiesław Faron SJ

http://www.opoka.org.pl/varia/rekolekcje2003/rekolekcje_full.php?id=13

avatar użytkownika Maryla

6. Od gnuśności naszej wybaw

Od gnuśności naszej wybaw nas, Panie

Medytacja do Litanii Narodu Polskiego

„Zwycięska Pani Jasnogórska. Przyrzekamy stoczyć pod
Twoim sztandarem najświętszy i najcięższy bój z naszymi wadami
narodowymi. Przyrzekamy wypowiedzieć walkę lenistwu i lekkomyślności,
marnotrawstwu, pijaństwu i rozwiązłości…” – te słowa odnajdziemy w
Ślubach Jasnogórskich Narodu. Prymas Tysiąclecia ks. kard. Stefan
Wyszyński lenistwo, lekkomyślność i marnotrawstwo wymieniał jako wady
narodowe, a więc takie, które określają wszystkich Polaków, a nie tylko
poszczególne osoby. Ktoś mógłby się oburzyć na takie potraktowanie, ale
Prymas Wyszyński się nie mylił. To właśnie te wady, które prowadzą do
gnuśności, a więc zaniechania dobrego i koniecznego działania,
wielokrotnie zaprzepaściły nadzieje Polaków. Brakowało nam często
zdecydowanego, mocnego działania, które mogłoby Polskę uratować od
klęski. Polacy często „jedli, pili i odpoczywali”, kiedy wróg,
wewnętrzny i zewnętrzny, obmyślał pułapkę. Do historii przeszło
powiedzenie „Polak mądry po szkodzie”, choć już Jan Kochanowski pisał,
że również po szkodzie potrafi być głupi. Symbolem „głosu na puszczy”,
tych nielicznych, wzywających do działania, jest Matejkowski Stańczyk,
pełniący funkcję błazna (tego się od niego oczekuje) – w głębi serca
jest mądrym i wrażliwym patriotą, który w lekkomyślności rządzących
widzi zwiastun klęski Rzeczypospolitej. Dzisiaj, jak widać,
społeczeństwo również woli błaznów, zamiast patriotów. Kolejne wybory
pokazują nam całą plejadę osobowości ludzi, którzy niewiele sobą
reprezentują, poza tym, że potrafią szokować. Na odpowiedzialne
stanowiska wybieramy błaznów, żeby było wesoło. Zaś tych, z którymi
moglibyśmy budować przyszłość Polski, odstawiamy do lamusa.

Kiedy dzieje się źle, kiedy panoszy się zdrada i zorganizowana
bezbożność, kiedy zagrożone deprawacją są dzieci i młodzież, człowiek
honoru musi podjąć działania. Prymas August Hlond bardzo często używał
słowa „przeciwstawić się”: musimy, trzeba, jest to konieczne. Taka
powinna być postawa katolika i patrioty – dać odpór złu. Dzisiejsze
społeczeństwo, uwięzione przed ekranami telewizorów i komputerów,
niestety ciągle w większości pozostaje gnuśne.

Dlatego powinniśmy modlić się o to, by nie gnuśnieć, by Bóg w swej
litości posyłał ludzi i dopuszczał wydarzenia, które nas poruszą i
skłonią do działania.

ks. Łukasz Kadziński

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika intix

7. Od gnuśności naszej wybaw nas, Panie...

Amen.

***
@Maryla
Lenistwo... ostatni z grzechów głównych...
Pozwolę sobie podłączyć do tego wpisu Twój z Litanią i z rozważaniami nad Nią... pozostając z nadzieją, że nie zapanuje nad nami lenistwo w Jej codziennym odmawianiu i nad Nią rozważaniu...
Módlmy się... Wszyscy wierzący...

Litania Narodu Polskiego

Amen.

Za wspólną Modlitwę... wspólne rozważania... serdeczne Bóg zapłać...

avatar użytkownika guantanamera

8. @intix

Kiedyś, przed wiekami był wymieniany jeszcze ósmy grzech - smutek...
Dowiedziałam się o tym dwa dni temu...
Pozdrawiam.

avatar użytkownika intix

10. O lenistwie duchowym – bp Józef Sebastian Pelczar

.
       “Po co Bóg stworzył człowieka? – Uczynił to w tym celu,
       żeby człowiek poznał Boga, miłował Go i służył Mu,
       i tak po śmierci posiadłszy Boga przez uszczęśliwiające
       oglądanie Go twarzą w twarz, cieszył się Nim
       na wieki w niebie.”

       (Katechizm kard. Gasparriego)

       Lenistwo w zwykłym znaczeniu słowa, czyli niechęć do pracy i opieszałość w pracy, czy to duchowej czy fizycznej, jest nierzadkim zjawiskiem. Nie brak bowiem ludzi, którzy uważają życie za ciągłą rozrywkę, czy miły sen, stąd pragną się ciągle bawić lub używać gnuśnego spoczynku, a natomiast unikać tego wszystkiego, co wymaga wysiłku i sprawia jakąkolwiek przykrość. Tymczasem “człowiek się rodzi na pracę” (Job 5, 7), kto zaś nie chce pracować, ten i jeść nie powinien (por. 2 Tes 3, 10). Wprawdzie obowiązek pracy jest poniekąd karą za grzech, ogłoszoną Adamowi w raju (por. Rdz 3, 17-19), ale drugi Adam, Jezus Chrystus, własnym przykładem pracę podniósł, uszlachetnił i uświęcił, bo sam pracował jako rzemieślnik i jako nauczyciel. Teraz praca jest źródłem błogosławieństw, radości i zasług, a przy tym silną bronią przeciw pokusom, toteż słusznie upomina św. Hieronim: “Wyszukaj sobie jakąś pracę, aby cię diabeł znalazł zawsze zatrudnionym”. Natomiast lenistwo jest kałużą  wszelkich pokus i złych myśli, macochą cnót, rodzicielką nędzy i wielu grzechów,  a szczególnie nieczystości, jak to wskazuje upadek Dawida i tylu innych. Życie człowieka leniwego to jak figa niepłodna, którą przeklął Zbawiciel. Brzydź się zatem lenistwem, pokochaj natomiast pracę. Przede wszystkim zaś spełniaj wiernie, ochotnie i według woli Bożej obowiązki stanu. Gdybyś wyjątkowo był od nich wolny i obfitował w dobra ziemskie, poszukaj sobie zatrudnienia i pracuj dla dobra społecznego, a szczególnie dla biednych i opuszczonych.

       Osobnym rodzajem lenistwa jest lenistwo duchowe.
       W gospodarstwie Bożym różne są rodzaje leniwych sług. Jedni nie chcą spełniać żadnych obowiązków i nie troszczą się o rozkazy Pana. Są to słudzy źli, którzy nawet na imię chrześcijan nie zasługują. Inni wchodzą z Panem Bogiem w układy, dają Mu bowiem – że tak powiem – dziesięcinę życia, resztę zachowują dla siebie; mianowicie przebierają w przykazaniach Bożych i w obowiązkach, z których jedne spełniają, inne zaniedbują, a przepisy Kościoła świętego zazwyczaj sobie lekcewazżą.
 
       Cóż jest przyczyną tego lenistwa w służbie Bożej? Oto nieznajomość Boga, prawd i dóbr Bożych, słabość wiary, zniewieściałość ducha, przywiązanie się do bogactw i przyjemności, zbyteczne zajęcie się sprawami ziemskimi, wreszcie obawa przed sądem świata. A jakie tego następstwa? Oto sprzeniewierzanie się Bogu i grzechy ciężkie, niepokój i wyrzuty sumienia, niełaska i kara Boża, a często odrzucenie wieczne. Bo jak nierozsądnym pannom, o których mówi Ewangelia, brakło oliwy w lampach i dlatego nie weszły za oblubieńcem na gody, tak i duszom leniwym brakuje nieraz w życiu oliwy łaski uświęcającej i dobrych uczynków. Jeżeli właśnie wtenczas przychodzi Oblubieniec Chrystus, aby je wezwać na gody niebieskie, one nie mając światła, nie mogą wejść do krainy światłości i dlatego ciemności piekła mogą je pochłonąć na wieki.
       Sądzę, że nie należysz do liczby tych leniwych sług, jeżeli ci jednak coś podobnego sumienie wyrzuca, uciekaj czym prędzej z ich nieszczęsnego grona.
 
       W tym celu przeproś Pana w kornej spowiedzi za dawne niewierności. Aby zaś uniknąć ich na przyszłość, módl się o łaskę nieustającej miłości ku Bogu, rozważaj często, kim jest Bóg i jakiej służby jest godny, a nie zapominaj, że żyjesz dla Boga i dążysz do wieczności. Gdy więc świat lub ciało odwodzi cię od Boga, pomyśl: rozkosz trwa na chwilę, a męka na wieki. Gdy Bóg żąda jakiej ofiary, pomyśl znowu: męka trwa na chwilę, a rozkosz na wieki. Przed każdą sprawą zadaj sobie pytanie: Co mi to pomoże do wieczności? Jaki jest związek tej sprawy z Bogiem? Walcz przy tym z pożądliwościami ciała i ponętami świata, trzymaj się mocno Serca Zbawiciela i przystępuj często do Sakramentów świętych, abyś nie popadł w ohydną niewolę grzechu. Wreszcie nie lekceważ najmniejszego rozkazu twojego Pana i Stwórcy, a w ten sposób przestaniesz być leniwym sługą.

       Są też inni słudzy, którzy z początku służą Bogu ochotnie i wiernie, lecz potem leniwieją i opuszczają się, a nawet w małych rzeczach odmawiają Panu Bogu posłuszeństwa. Lenistwo tego rodzaju, zwane inaczej oziębłością, spotyka się u dusz pobożnych, u kapłanów i u osób zakonnych, a jest ono główną przeszkodą życia duchowego. Poznajmy najpierw jego cechy. Jak woda letnia zajmuje pośrednie miejsce między gorącą i zimną, tak dusza oziębła nie stara się być doskonała, bo to wymaga zaparcia się, walki i wytrwałej pracy, ale też nie chciałaby być zła. Unika ona wprawdzie grzechów ciężkich, ale lekceważy małe upadki. Nie rzuca np. potwarzy, ale za to lubi obmawiać, nie żywi w sercu śmiertelnej nienawiści, ale za to czuje ku tym i owym wstręt i antypatię, nie zabiera cudzego mienia, ale za to niewłaściwie lgnie do swojego, a gdy jest w zakonie, nie kocha się w ubóstwie. Brzydzi się ciężkimi wykroczeniami przeciw czystości, ale utrzymuje nieraz niebezpieczną przyjaźń, chętnie czyta romanse i bywa na takich przedstawieniach w teatrze lub w kinie, prowadzi zbyt poufałe rozmowy lub folguje uczuciom, myślom i marzeniom, które tylko jeden włos dzieli od grzechu śmiertelnego. Z drugiej strony czyni nieraz dużo dobrego, ale bez czystej pobudki, chce niby kochać Pana Boga, ale nie z całego serca, chce Mu służyć, ale bez wielkiej pracy, modli się, ale bez skupienia i nabożeństwa. Dusza oziębła bada sumienie, ale powierzchownie, spowiada się, ale bez głębszego żalu i bez poprawy, przyjmuje Komunię świętą, ale bez pragnienia i pożytku. Spełnia swe obowiązki, ale zimno i niedbale, a jeżeli żyje w zakonie, lekceważy sobie drobne przepisy ustaw. Oprócz tego jest rozproszona, zmienna, gadatliwa i chciwa rozrywek lub wrażeń, przywiązana do rzeczy błahych, nieusposobiona do rzeczy poważnych, do posłuszeństwa i pokuty nieskora, łatwo folgująca próżności i miłości własnej. Dusza oziębła jest małoduszna w przykrościach, chwiejna w walce, często ponura i smutna albo przeciwnie, nieumiarkowanie wesoła. Wreszcie, jest zaślepiona co do swego stanu, tak że nic w nim złego nie widzi, a jeżeli czasem coś spostrzeże, nic sobie z tego nie robi. Stąd nie lubi czytać  książek ascetycznych i słuchać nauk duchowych, aby nie tracić fałszywego spokoju.

       Początek tej niebezpiecznej choroby jest czasem bardzo nieznaczny. Jakie są jej przyczyny? Oto nieposłuszeństwo względem natchnień Bożych, małe, ale częste i dobrowolne upadki, brak czuwania i umartwienia zmysłów i namiętności, szukanie przyjemności ziemskich, zaniedbywanie modlitwy, rozproszenie ducha i pośpiech w działaniu, nadmiar zajęć zewnętrznych, nadmierne oddawanie się naukom świeckim albo polityce, gospodarstwu, pracy społecznej, zmiana stanu lub przewodnika, wreszcie lekceważenie rzeczy małych, a u osób zakonnych częste i dobrowolne przekraczanie ustaw.
 
       Czasem przyczyną oziębłości, czyli ociężałości do dobrego, może być słabość ciała, zmęczenie i rozstrój ducha, wielkie cierpienia i zawody, zwłaszcza przy temperamencie melancholicznym. Lecz wtenczas oziębłość   jest niedobrowolna i przemijająca, a lekarstwem na nią jest pokrzepienie sił fizycznych i duchowych lub ulga w cierpieniach. Czasem przyczyną podobnej oziębłości, a nawet zniechęcenia i wstrętu do dobrego, może być nagabywanie szatańskie, to znowu nawiedzenie Pana Boga, który z różnych, a zawsze mądrych powodów odbiera duszy pociechy duchowe i rzuca ją w stan oschłości i opuszczenia. Lecz stan taki nie jest oziębłością, owszem, dusza wtenczas mimo braku pociech trwa wiernie przy Bogu. Powiemy o tym później.
 
       A jakie są skutki oziębłości dobrowolnej? Przerażające. Oziębłość jest obrzydliwa dla Boga, bo mówi sam Bóg do duszy leniwego: “Bodajbyś był zimny, albo gorący! Ale że jesteś letni i ani zimny, ani gorący, pocznę cię wyrzucać z ust moich.” (Ap 3, 15-16). Jak żołądek nie może znieść wstrętnego pokarmu, lecz natychmiast go wyrzuca, tak wnętrzności Miłosierdzia Bożego, chociaż znoszą tylu grzeszników, nie mogą znieść człowieka letniego. O, jakże straszna to kara! Dlaczego tak straszna? Oto dlatego, że człowiek oziębły z wiedzą i wolą lekceważy Boga i odpycha jego łaskę, podczas gdy na zewnątrz uchodzi za wiernego sługę. Jest więc winny zdrady i obłudy.
 
       Oziębłość sama przez się rodzi wiele grzechów powszednich, a kto je popełnia z przywiązaniem i bez wyrzutów sumienia, ten osłabia w sobie bojaźń Bożą i łatwo wpada w grzech ciężki, stąd słusznie oziębłość nazwano pobudką diabelską. Świadkiem może tu być św. Piotr, który szedł z dala za Zbawicielem i grzał się przy ognisku, dlatego ze miłość jego ostygła, ale zaraz też dopuścił się ciężkiego wykroczenia. Oziębłość wstrzymuje duszę w drodze do doskonałości. Podobna do “robaka gryzącego rdzeń życia duchowego”, łatwo udziela się innym duszom i staje się zgorszeniem. Ona duszę osłabia, wyniszcza i jakby paraliżuje, tak iż potem wszelka praca zdaje się jej prawie nie możliwa. Ona duszę truje, rodzi w niej niezadowolenie, smutek, drażliwość, uprzedzenie, zniechęcenie, często różne pokusy. Stąd dusza oziębła podobna jest do stojącej wody lub do domu opuszczonego. Zły duch – mówi Pismo – szuka właśnie domów pustych, to jest dusz leniwych, a gdy je znajdzie, przychodzi siedem innych duchów, to jest wszystkie występki, i tam mieszkają.

       Oziębłość zaślepia duszę, bo przytępia sumienie, zakrywa przed nią, niebezpieczeństwa, łudzi ją pozorami cnót, a stąd nieznacznie ciągnie do zguby. Zdarza się nawet, że dusza oziębła jest w stanie grzechu śmiertelnego, a tego jednak nie widzi. Słusznie Ojcowie Kościoła przyrównują, oziębłość do ciszy morskiej. Biada żeglarzom, gdy żaden wietrzyk nie porusza żaglem, wtenczas okręt stoi na miejscu a z czasem żywność się kończy, wskutek czego załoga ginie śmiercią głodową. Biada również duszy leniwej w drodze Bożej, bo i jej żywność, to jest cnota, prędko ustaje, tak że grozi jej niechybna śmierć. Otwórz Księgę Ewangelii i czytaj, co mówi Pan do sługi, który wziąwszy talent od Pana, zakopał go w ziemi: “A niepożytecznego sługę wyrzućcie w ciemności zewnętrzne. Tam będzie płacz i zgrzytanie zębów” (Mt 25, 30). I dlaczego zapadł tak surowy wyrok? Wszakże on nic złego nie uczynił? Dlatego, że próżnował i talentu nie pomnożył. Na innym miejscu grozi Bóg: “Przeklęty, kto spełnia dzieło Pańskie zdradliwie, i przeklęty, kto miecz swój hamuje od krwi!” (Jer 48, 10). Za co Bóg rzuca swą klątwę, czy za ciężkie występki? Nie, ale za uczynek dobry, za sprawę Pańską, tylko że niedbale, ozięble wykonaną.

       Straszny jest stan oziębłości, gorszy nawet – jak mówią święci – od stanu grzechu i trudny do wyleczenia, bo dusza oziębła nie widzi swojej choroby, a stąd nie chce używać lekarstwa. Stan ten jest niebezpieczny również dlatego, że jak mówi św. Teresa od Jezusa, “dla niektórych dusz doskonałość jest nawet konieczna do zbawienia”, stąd wzgarda doskonałości staje się dla nich przyczyną zguby. Dusza oziębła ginie, jak człowiek zasypiający na śniegu. Sen śmierci jest jej miły i trudno ją nawet przebudzić, a ten zgubny spokój trwa czasem aż do śmierci. Stąd też o wiele łatwiej nawróci się grzesznik, aniżeli człowiek oziębły, ale mający się za cnotliwego. Dawid był cudzołożnikiem i mężobójcą, Zacheusz krzywdzicielem, Piotr zaprzańcem, Dyzma rozbójnikiem, Paweł prześladowcą, Magdalena była jawnogrzesznicą. Ci wszyscy nawrócili się i zostali świętymi. Czy dużo oziębłych doszło do świętości? “Widziałem – mówi św. Bernard – rozpustników czyniących pokutę, ale nie widziałem zakonnika, który będąc wcześniej oziębłym, stałby się potem gorącym”. Potrzeba do tego osobliwej łaski, jak było potrzeba cudu do uleczenia paralityka.
 
       Niezwykłych też środków używał Bóg, aby jakąś duszę z podobnego stanu wyrwać. Tak np. świątobliwa Maria Villani wiodła w młodości życie bardzo pobożne, lecz wyszedłszy za mąż, popadła w oziębłość i oddała się całą duszą rozrywkom światowym. Pewnego razu zbliżyła się do zwierciadła, aby sobie włosy perłami i klejnotami ozdobić, lecz któż opisze jej przerażenie, gdy w zwierciadle zamiast swojej twarzy zobaczyła jakąś postać straszną, raczej do złego ducha podobną. Zmieszana, wydaje okrzyk zgrozy, zalewa się łzami, rzuca wszystkie kosztowności na ziemię i wraca do życia bogobojnego, które prowadzi aż do śmierci. Podobnie opowiada o sobie św. Teresa, że się jej raz sam Pan Jezus ukazał, by ją widokiem swoich ran pobudzić do gorliwszej służby. Czy w zwykłym porządku nawrócenie duszy oziębłej jest niemożliwe? “Co niemożebne jest u ludzi, możebne jest u Boga” (Łk 18, 27), a więc nie można wątpić o możliwości jej nawrócenia.

       O lenistwie duchowym – Środki przeciw oziębłości

       Gdybyś nieszczęściem popadł w stan podobny, ratuj się następującymi środkami.

       W pierwszym rzędzie – jeżeli możesz – odpraw kilkudniowe rekolekcje, środek to bowiem najskuteczniejszy. Jeżeli nie możesz, rozmyślaj przynajmniej nad strasznymi skutkami oziębłości, jak też nad prawdami wiary. „Jeżeli jesteś letni – mówi św. Bernard – i lękasz się być wyrzuconym z ust Bożych, nie oddalaj się od słowa Pańskiego, a ono cię rozpali, bo Jego słowo jest gorącym płomieniem”.

       Rozważaj, jak Wielki jest Bóg, jak Święty i Dobry, ile On ci łask udzielił, ile wyświadczył dobrodziejstw. Czy temu Bogu nie będziesz służył ochoczo? Rozważaj, co Pan Jezus uczynił z miłości ku tobie. Zbliż się do żłóbka, stań pod Krzyżem, otwórz Najmiłościwsze Serce Jezusowe, spojrzyj okiem wiary na Najświętszy Sakrament. Czy nie będziesz się poczuwał do wzajemności? Rozważaj, co dla Boga wycierpieli Apostołowie i męczennicy, co dla Niego uczynili wyznawcy, pokutnicy, dziewice, co uczynił jeden tylko święty, taki jak np. św. Franciszek Ksawery. Czyż nie zachęcisz się do ich naśladowania?

       Pamiętaj, że Pan Bóg jest twoim Panem, ty zaś Jego sługą, a więc twoje szczęście i przeznaczenie zależy od wiernej służby. Pewnego razu spostrzegł św Ignacy braciszka leniwo pracującego, a zbliżywszy się do niego, zapytał: „Dla kogo ty pracujesz?” „Dla Boga”, odrzekł braciszek. „Jak to! Dla Boga i tak leniwo? Gdybyś tak pracował dla ludzi, musiałbyś się wstydzić, cóż dopiero, gdy pracujesz dla Boga”. Zaiste, jeżeli lenistwo w służbie ludzkiej jest rzeczą ohydną i karygodną, o ileż więcej w służbie Bożej.

       Rozważaj, jaką nagrodę weźmiesz za pracę ochotną i wytrwałą. Jeżeli dworzanie służą królowi ziemskiemu z całym poświęceniem się i nawet życia dla niego nie szczędzą, a wszystko za marną zapłatę, czy ty byś nie miał służyć Królowi Niebieskiemu, który ci tyle dał i tyle dać przyobiecał? Stary dworzanin Karola V, będący już bliski śmierci, zaprosił cesarza do siebie. Gdy ten stanął nad łożem umierającego, zebrał dworzanin resztki sił i rzekł: „Cesarzu, mam jedną prośbę do ciebie”. „Mów śmiało – odrzekł cesarz – a spełnię ją najchętniej”. „Użycz mi, proszę, jeszcze ćwierć godziny życia”. „Niestety, to jest nad moje siły, proś o co innego”. „Jak to – zawołał chory ze łzami – pięćdziesiąt lat służyłem ci jak najwierniej, dla ciebie nie wahałem się ponieść wszelkiej ofiary, a nawet dla ciebie zapominałem o Bogu. A ty mi nie możesz przedłużyć życia o ćwierć godziny? Ach, gdybym tak wiernie służył Królowi Niebieskiemu, dałby mi teraz nie jedną chwilę, ale całą wieczność”.

       Obyś i ty podobnie nie potrzebował żałować. A więc zawczasu oddaj się Bogu na służbę nieustającą i wierną. Nie zapominaj, że czas życia jest krótki i szybko przemija, podobny do strzały puszczonej z łuku lub do rzeki wartko płynącej, a w tym czasie masz sobie zapracować na wieczność. Korzystaj zatem z czasu, nad który nic nie jest cenniejsze prócz Boga, który owszem, tak jest cenny jak niebo, jak krew Jezusa, jak sam Bóg, bo wszakże za dobre użycie czasu możesz posiąść Boga. Gdyby ubogiemu otworzono na jeden dzień skarbiec królewski i pozwolono mu brać z niego według woli, zapewne nie straciłby ani jednej chwili. Podobnie i tobie otworzył Bóg swój skarbiec, byś wybrał wiele skarbów niebieskich i przyodział się w szatę godową. Nie stój więc z założonymi rękami i nie odkładaj przędzenia nici na szatę godową aż do chwili, w której trzeba będzie wyjść w niej na spotkanie Oblubieńca.

       „Każdego dnia pamiętaj, że Ten, kto daje ci ranek, nie obiecuje wieczoru, a dając ci wieczór, nie obiecuje ranka”. Stąd każdego dnia tak żyj, jakby miał on być ostatni w twoim życiu. Król angielski Alfred Wielki miał w swoim pokoju świecę woskową, która paliła się przez dwadzieścia cztery godziny. Ile razy jedna godzina upływała, sługa umyślnie wyznaczony stawał przed królem i pytał go, czy dobrze użył tego czasu. Podobnie wielebny Ludwik z Grenady, ile razy słyszał uderzenie zegara, miał zwyczaj mówić: „O mój Boże, znowu upłynęła jedna z tych godzin, z których się składa moje życie. O, jakże z niej złożę rachunek przed Tobą”. Czytamy również w żywocie św. Małgorzaty Marii Alacoque, że przed śmiercią popadła w wielką trwogę na wspomnienie surowych sądów Bożych. Ta myśl, że tyle chwil życia straciła i że niezadługo musi z nich złożyć rachunek przed Sprawiedliwym Sędzią, przejmowała ją grozą, tak że drżała na całym ciele, przyciskała Krzyż do piersi i wołała ze łzami: „Miłosierdzia, o mój Boże, miłosierdzia!” Wreszcie, mając już konać, rzekła do otaczających ją sióstr: „Proście o przebaczenie dla mnie i miłujcie Boga z całego serca, byście wynagrodziły, co ja zaniedbałam”.

       Przede wszystkim zaś, jeżeli wpadłeś w stan oziębłości, módl się, aby Bóg sam cię uleczył, naśladując paralityka, który otworem zrobionym w dachu został spuszczony do stóp Chrystusowych. Czytamy w Księdze Objawienia, że do biskupa Laodycei rzekł Pan: „Przecież mówisz : «Jestem bogaty» i «wzbogaciłem się» i «niczego nie potrzebuję», a nie wiesz, że ty jesteś nędzarz pożałowania godzien i ubogi i ślepy i nagi: Radzę ci, abyś sobie kupił u Mnie złota w ogniu doświadczonego, żebyś się wzbogacił i żebyś się ubrał w szaty białe, żeby się nie okazywała sromota nagości twojej” (Ap 3, 17-19). Podobnie do duszy oziębłej odzywa się Zbawiciel: Duszo biedna i zaślepiona, sądzisz zbyt śmiało, że jesteś bogata i odziana w piękną szatę, a ty tymczasem jesteś uboga, bo jaką wartość mają przede Mną twoje uczynki zgoła ziemskie, których ani w górę nie wznosi czysta pobudka, ani nie ożywia gorliwość. Jesteś naga, bo ogołocona z prawdziwych cnót, a nieraz i z sukni miłości, jesteś ślepa, bo nie poznajesz swego stanu i wcale nie widzisz niebezpieczeństwa. Radzę ci, byś sobie u Mnie kupiła za gorącą modlitwę czystego złota, to jest miłości, która cię wzbogaci i posłuży ci za ozdobną szatę na pokrycie twojej nagości, i dopiero wtenczas będziesz Mi miłą oblubienicą i wstąpisz ze Mną na gody.

       Módl się i ty, chrześcijaninie, a przy tym czuwaj ciągle nad sobą, rób pilnie codzienny rachunek sumienia, i to tak ogólny, jak szczegółowy, poskramiaj swe namiętności, przystępuj często i z należytym przygotowaniem do Sakramentów świętych, poświęcaj – jeżeli możesz – jeden dzień w miesiącu na rozmyślanie o rzeczach ostatecznych, wreszcie wszystkie, choćby najmniejsze obowiązki spełniaj jak najdokładniej i staraj się o dobre uczynki, abyś nie był podobny do owej figi przeklętej przez Zbawiciela, która była okryta liściem, ale owocu nie miała (por Mk 11, 13-14). Św. Hiacynta, córka hrabiego Marka Mariscotti, wstąpiła bez powołania do klasztoru i nawet po ukończeniu nowicjatu była oziębła. Wprawdzie nic zdrożnego nie czyniła, ale lubiła zbytek i zajmowała się lichymi fraszkami. Chcąc ją wyrwać z tego stanu, użył Bóg za narzędzie ciężkiej choroby i słowa spowiednika, który ją ostro skarcił za niezakonne życie i dodał: „Niebo nie jest dla dusz próżnych i pysznych”. „Czy wszystko dla mnie stracone?” – zapytała Hiacynta mocno zatrwożona. „Jest jeszcze jeden środek dla ciebie” – odrzekł spowiednik. „Przeproś Boga za grzechy, napraw zgorszenie dane siostrom i rozpocznij nowe życie”. Hiacynta udała się natychmiast do refektarza, a padłszy na kolana, wyznała pokornie swe winy, co wszystkie siostry poruszyło do łez. Wprawdzie nie obeszło się bez ciężkich walk, ale przy jej dobrej woli łaska Boża dokonała dzieła. Hiacynta stała się świętą, i nie tylko oddała się surowej pokucie tak, że np. sypiała na gałęziach winogronowych, a kamień miała za poduszkę, ale w czasie zarazy poświęciła się pielęgnowaniu chorych († 1740).

      Jeżeli z łaski Bożej nie jesteś w stanie oziębłości, strzeż się, abyś w niego nie wpadł, dlatego nie lekceważ małych upadków, nie zadowalaj się miernym stanem cnoty i nie stygnij w pobożności. Jeżeli w mieszkaniu ma być ciepło, trzeba je opalać, tak i dom duchowy niech ogrzewa ogień prawdziwej i niewygasłej pobożności, a mroźny wiatr oziębłości nie będzie miał do niej przystępu.

bp Józef Sebastian Pelczar

Opracowano na podstawie: J. S. Pelczar, Życie duchowe, t. 1.
http://www.bibula.com/?p=54793

***
Dziś... Wspomnienie św. Józefa Sebastiana Pelczara