Cud Miłości...

avatar użytkownika intix

.

 

 

 

 

 

***

 

 

Cud nad cudami

stał się dnia trzeciego…

Chrystus Zmartwychwstał

z grobu kamiennego…

 

***

 

Jak to możliwe...? Jak to się stało...?

Chrystus Zmartwychwstał

Duchem i Ciałem...

 

Cud nad cudami… Nie do pojęcia...

Miłość… zwycięża

Nawet ze śmiercią...

 

Baranek Boży… Piekło pokonał…

Triumfuje Światłość

Ponad ciemnością…

 

Chrystus Zmartwychwstał… Śmierć przezwyciężył…

To obietnica

Na życie wieczne…

 

Chrystus Zmartwychwstał… I wśród nas żyje...

Pozostał Źródłem

Naszego życia...

 

***

 

W Miłości Swojej

Dla nas… niepojętej...

Wszechmocny jest Bóg

W Trójcy Przenajświętszej...

 

Alleluja! Alleluja!

We Wszechświecie

Alleluja!

 

 

***

 

Chrystus Zmartwychwstał… Lecz zanim Skonał

Matkę nam dał Swą

Z Miłości do nas...

 

Chrystus Zmartwychwstał… I wśród nas żyje...

Wiedzie ku Niemu

Matka... Maryja...

 

Wiedzie ku Niemu… Wciąż nas prowadzi...

Pokuty! - Woła

W dzisiejszych czasach...

 

- Dla was Umierał… Dla was Zmartwychwstał…

Nie rańcie więcej

Bożego Serca...

 

Tak woła Matka… W Swych Objawieniach...

Matczyne Serce

Miłość przepełnia

 

Do Syna Swego… I nas - Jej dzieci...

Dziękujmy Bogu…

Sławmy Maryję...

 

To Ona Bogu… "Fiat" powiedziała...

Ona do Końca

Pod Krzyżem stała...

 

Matka Bolesna… Cierpiała z Synem…

Kiedy Zmartwychwstał

- Matka Szczęśliwa...

 

Dla nas Nadzieją… Na zmartwychwstanie…

Jest także Serce

- Jakże oddane -

 

Uczestniczącej… W Dziele Odkupienia

Serce Maryi

Niepokalane

 

W Miłości Matczynej… Dla nas niepojętej...

Od Boga nam dane

Na czasy ostateczne…

 

***

 

W Miłości Swojej

Dla nas… niepojętej...

Wszechmocny jest Bóg

W Trójcy Przenajświętszej...

 

Alleluja! Alleluja!

We Wszechświecie

Alleluja!

 

 

 

 

 

 

**********************************************

/”Cud Miłości…” – J.B.K. 30.03.2014r./

 

 

***

 

Pełnych duchowych uniesień Świąt

Zmartwychwstania Pańskiego…

 

Pokoju Serc

Wiary Nadziei Miłości

Dnia każdego…

 

Życzy Wszystkim

intix

 

 

Alleluja!

 

 

26 komentarzy

avatar użytkownika Maryla

1. @intix

Chrystus Zmartwychwstał… I wśród nas żyje...

Wiedzie ku Niemu

Matka... Maryja...

Błogosławionych Świat Zmartwychwstania Pańskiego !

Odnowienia w wierze i miłości do Boga i ludzi

Alleluja! Alleluja!

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

2. Zwycięzca śmierci - Conqueror of death

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika intix

3. @Maryla

Tak... Marylo Droga...
Tej odnowy bardzo potrzeba...
Unieśmy do Nieba nasze Serca...
Prośmy pokornie Boga Najwyższego
Aby przymnażał nam... Wiary Nadziei Miłości... dnia każdego...
Módlmy sie też do Najczulszej Mateńki naszej...
Aby nadal wstawiała się u Pana Boga za nami...
Aby prowadziła nas do Syna Swego nadal...
***
Pozwolę sobie przypomnieć i podłączyć tu piękną homilię
 >>> Matka Boża a Zmartwychwstanie (audio)

***
Pięknie dziękuję za wszystko...
Pozdrawiam Serdecznie... Świątecznie...:)
Alleluja!


http://youtu.be/xDTW0y1oybw

avatar użytkownika intix

4. † More Love, More Power † (Daj Miłość, Daj Moc)


Daj miłość, daj moc.
Bądź obecny w życiu mym. (4x)

A będę sercem swym
Oddawal Ci cześć
I każdą myślą swą
Wciąż chwałę Ci nieść.
Chcę zawsze wielbić Cię
Ze wszystkich mych sił.
Tyś Panem mym jest!
Tyś Panem mym!

Daj miłość, daj moc.
Bądź obecny w życiu mym... (4x)

avatar użytkownika intix

5. Niedziela Wielkanocna - Jan Paweł II

J 20,1-9 Apostołowie przy grobie Zmartwychwstałego

„Jam zwyciężył świat” (J 16,33). Kamień grobowy u podnóża Golgoty
odwalony. Grób pusty... Nie masz Go tu (por. Mk 16,6). Wstał. Nie masz
Go tu. Idźcie, powiedzcie Piotrowi i uczniom. A przecież całą troską
Marii, gdy szły przed świtem ku grobowi, było, czy potrafią namaścić
martwe Jego Ciało. Tego nade wszystko pragnęły ich serca miłujące —
serca wierne aż po śmierć i aż poza granice śmierci. Pragnęły znaleźć
Ciało martwe, złożone w grobie. Wstał. Nie masz Go tu... poprzedza was
do Galilei (por. Mk 16,1-8). Szymon Piotr i Jan przy grobie. Znajdują
wszystko tak, jak mówiły niewiasty. Jego samego nie znajdują. Czy zdolni
byli już wówczas przypomnieć sobie te słowa: „Jam zwyciężył świat”? Na
świecie ucisk mieć będziecie, ale ufajcie... „Jam zwyciężył świat” (por.
J 16,33). Tak. Ostatnie dni były czasem strasznego ucisku. Doznali
ucisku wobec pojmania w Ogrójcu, wobec wyroku krzyża, wobec śmierci na
Kalwarii. Doznali straszliwego ucisku... Czy wobec pustego grobu
pomyśleli: „On zwyciężył świat”?

Świat. Ten świat, w którym żyje człowiek, ten świat, w którym
człowiek panuje, zdaje się ostatecznie zwyciężać człowieka. Zwycięża
człowieka przez śmierć. Chrystus, który zwyciężył śmierć, zwyciężył
świat. O mors, ero mors tua. Doświadczył śmierci, przyjął śmierć,
aby objawić się ponad jej horyzontem, który przytłacza całe dzieje
człowieka. Własną śmiercią zadał śmierć tej śmierci, której początkiem
stał się grzech. Grzech człowieka i grzech świata.

„Świat”, który w sercu człowieka pod tchnieniem pierworodnego kłamstwa stał się
przeciwnikiem Boga. Świat, który serce człowieka ma otwierać na Boga,
zaczął z serca ludzkiego wypierać Boga. A chociaż od początku powtarza
„jesteście jako bogowie” (por. Rdz 3,5), ten świat nie potrafi nigdy
ofiarować człowiekowi na końcu nic więcej, tylko śmierć. „Jam zwyciężył
świat”. Czy Chrystus jest przeciw światu? Kiedy zwycięża śmierć, objawia
człowiekowi na nowo świat — ten świat, który wypiera Boga z serca
człowieka, Chrystus przywraca Bogu i człowiekowi jako przestrzeń
pierwotnego Przymierza, które ma być także przymierzem ostatecznym,
kiedy Bóg będzie „wszystkim we wszystkich” (por. 1 Kor 15,28).

„Na świecie ucisk mieć będziecie, ale ufajcie”. Świat... „widownia
historii rodzaju ludzkiego, naznaczony pomnikami jego wysiłków, klęsk i
zwycięstw”; świat... miejsce tylu ucisków człowieka... „popadł zaprawdę w
niewolę grzechu”, a tę niewolę niejednokrotnie nazywa właśnie swoją
wolnością! Świat „z miłości powołany do bytu i w bycie zachowywany przez
Stwórcę” (por. Gaudium et spes, 2). Przez Chrystusa na krzyżu —
mocą śmierci wyzwolony — w Jego zmartwychwstaniu objawiony na nowo jako
Boży Kosmos (por. tamże).

Człowieku naszych czasów! Człowieku, który żyjesz zanurzony w
świecie, wierząc, że nad nim panujesz, gdy jesteś raczej jego ofiarą,
Chrystus wyzwala cię z wszelkiego zniewolenia i posyła cię, abyś zdobył
samego siebie, abyś zdobył miłość, która buduje i szuka dobra, miłość
wymagającą, która sprawi, że będziesz budował, a nie niszczył swoje
jutro, własną rodzinę, swoje środowisko, całe społeczeństwo.

Człowieku naszego czasu! Tylko zmartwychwstały Chrystus może w pełni
zaspokoić twoje niezbywalne pragnienie wolności! Po okropnościach dwóch
wojen światowych i wszystkich wojen, które w ciągu ostatnich
pięćdziesięciu lat, często w imię ateistycznych ideologii, zbierały
ofiary i siały nienawiść pośród tak wielu narodów; po latach dyktatur,
które pozbawiały człowieka jego podstawowych wolności, zostały na nowo
odkryte prawdziwe wymiary ducha, te, których Kościół zawsze bronił,
ukazując w Chrystusie prawdziwy wzór człowieka. Także przebudzenie się
dzisiaj wielu demokracji umożliwia dialog i rodzi nadzieję w sercach
narodów; świat zaczyna na nowo rozumieć, że człowiek nie może żyć bez
Boga, bez Prawdy, która w Nim go wyzwala (por. J 8,15).

Człowieku naszego czasu! Chrystus wyzwala cię z więzów egoizmu i
wzywa, ażebyś bez zwłoki i z radością dzielił się z innymi i byś
poświęcał się dla dobra bliźnich. Odwiedziłem kraje Sahelu w Afryce i
widziałem piasek, który zasypuje wioski i wysusza studnie, pali oczy,
dzieci upodobnia do szkieletów, paraliżuje młode siły, niesie rozpacz,
głód, chorobę i śmierć. Śmierć z głodu i pragnienia.

Człowieku naszych
czasów! Narody bogate, żyjące w cywilizacji sytości! Nie pozostawajcie
obojętne wobec tej wielkiej tragedii, zrozumcie konieczność pospieszenia
z pomocą tym ludom, które każdego dnia walczą o przeżycie. Wiedzcie, że
nie ma wolności tam, gdzie panuje nędza. Niech ludzka i chrześcijańska
solidarność będzie wyzwaniem dla waszych sumień, ażeby ten piasek
stopniowo ustępował miejsca promocji człowieka, ażeby ziemia rodziła
chleb, a ludzie znów mogli się uśmiechać, by znaleźli zatrudnienie,
nadzieję i możliwość postępu. Widziałem tam również, dzięki Bogu,
wolontariuszy, poszczególne osoby, stowarzyszenia, instytucje, kapłanów,
zakonników, ludzi świeckich różnych zawodów, którzy się angażują i
poświęcają na rzecz dobra braci najbardziej doświadczonych i samotnych.
Dziękuję im w imię ukrzyżowanego i zmartwychwstałego Chrystusa.

Człowieku naszych czasów! Chrystus cię wyzwala, ponieważ cię kocha,
ponieważ wydał za ciebie siebie samego (por. Ga 2,20), ponieważ dla
ciebie i dla wszystkich odniósł zwycięstwo. Chrystus oddał świat i
ciebie Bogu i przywrócił Boga tobie oraz światu. Na zawsze! „Ufajcie,
Jam zwyciężył świat!”

Regina coeli, laetare! (Ciesz się, Królowo niebieska). Oto
dzisiaj, pierwszego dnia po szabacie trzy niewiasty udały się do grobu,
gdzie złożono Ciało Twego Syna zdjęte z krzyża — i znalazły kamień
odwalony, a grób pusty. A z głębi grobowej przestrzeni usłyszały: „Kogo
szukacie? Jezusa Nazaretańskiego, ukrzyżowanego? Wstał, nie masz Go tu”
(por. Mk 16,6). Ciesz się, Królowo niebieska, ciesz się Matko Chrystusa,
Regina coeli laetare. Idźcie, powiedzcie Piotrowi i uczniom
Jego! (por. Mk 16,7). Pobiegła więc Magdalena, zwiastując Apostołom.
„Zabrano Pana mego (z grobu), nie wiem gdzie Go położono” (por. J
20,15). Piotr i Jan udali się zaraz na miejsce. I tak znaleźli, jak
powiedziały niewiasty. Nie masz Go tu. Nie masz Go tu, na miejscu, gdzie
Go złożono do grobu. Nie masz Go — zmartwychwstał. Ciesz się Królowo
niebieska, Regina coeli laetare.


Regina coeli laetare, quia quem meruisti portare — ressurezit sicut dixit, alleluia. To,
co teraz głoszą usta pierwszych świadków, to przecież On sam
zapowiedział wcześniej. „Zburzcie tę świątynię, a po trzech dniach ją
odbuduję — a mówił to o świątyni, którą było Jego Ciało” (por. J
2,19.21). Jego ciało ubiczowane, torturowane, ukrzyżowane. Jego głowa
przebita cierniami, Jego bok włócznią przebity. Nie masz Go tu... Regina coeli laetare, quia quem meruisti portare, ressurezit sicut dixit. Ciesz
się, Maryjo, ciesz się, Rodzicielko! Jego ciało nosiłaś w swym
dziewiczym łonie. Nosiłaś w sobie Boga-Człowieka. A potem wydałaś Go na
świat w noc betlejemską. Nosiłaś Go w Twoich ramionach jako Dziecię.
Zaniosłaś Go do świątyni w dniu ofiarowania. Twoje oczy — bardziej niż
czyjekolwiek — widziały Słowo Wcielone, Twoje uszy słuchały Go od
najpierwszych wyrazów, Twoje ręce dotykały Słowo Żywota (por. 1 J 1,1). Regina coeli laetare! „Ten, któregoś nosiła, zmartwychwstał”.

Nosiłaś Go bardziej jeszcze w Twym Sercu niż w Twoich ramionach.
Zwłaszcza w tych dniach ostatnich, gdy wypadło Ci stanąć pod Krzyżem u
stóp Bożego Skazańca.

Twoje Serce przeniknął miecz boleści wedle słów starca
Symeona. I współcierpiałaś: „z Ofiarą Syna złączona matczynym duchem. O
Matko! Godziłaś się, by doznała wyniszczenia Żertwa z Ciebie zrodzona”
(por. Lumen gentium, 58). Godziłaś się z miłością — tą miłością,
którą On ci zaszczepił w sercu, z tą miłością, która jest potężniejsza
niż śmierć i potężniejsza niż grzech całych dziejów człowieka na ziemi.

A
potem, gdy już skonał, gdy zdjęto Go z Krzyża, jeszcze raz spoczął w
Twych ramionach, jak tyle razy przedtem spoczywał, gdy był Dzieckiem... A
potem — złożono Go w grobie. Wzięto Go z ramion Matki i oddano ziemi,
zamknięto grób ciężkim kamieniem i oto kamień odwalony, grób pusty...
Chrystus, któregoś nosić zasłużyła (quia quem meruisti portare), zmartwychwstał. Alleluja! Regina coeli laetare! Oto
Dzień, który Pan uczynił. Dzień wielkanocnej radości Kościoła. Wszyscy
uczestniczymy w Twej radości, Matko... Wszyscy, cały Kościół Twojego
Syna, cały Kościół Słowa Wcielonego.


http://www.opoka.org.pl/biblioteka/W/WP/jan_pawel_ii/homilie/homilie_abc_00.html

***

***

avatar użytkownika Wojciech Kozlowski

7. Cud Miłości Zmartwychwstanczy

do dopiero fenomen !

A tak nawiasem; zanurzajac sie w tamtym Wielkim Zmartwychwstaniu doznajemy jeszcze za życia setki małych...

Wojciech Kozlowski

avatar użytkownika Pelargonia

8. Droga Intix,

Niewinny
umęczony okrutnie
bezdusznymi grzechami
zabójczej ludzkości

Zwyciężył
piekielne bramy
przelewając swą krew
za ludzkie życie

Zmartwychwstał
dając światu odkupienie
w imię Ojcowskiej miłości
w niebie i na ziemi

Pan zmartwychwstał
nasz Zbawiciel
o Alleluja

Joanno, życzę Ci zdrowych i spokojnych
Świąt Zmartwychwstania Pańskiego oraz dużo łask Bożych

"Ogół nie umie powiedzieć, czego chce, ale wie, czego nie chce" Henryk Sienkiewicz

avatar użytkownika Maryla

9. Homilia ks. abp. Sławoja

Homilia ks. abp. Sławoja Leszka Głódzia wygłoszona podczas Mszy św. rezurekcyjnej w uroczystość Zmartwychwstania Pańskiego

Śmierć zwarła się z życiem i w boju, o dziwy,
Choć poległ Wódz życia, króluje dziś żywy.

Bracia i Siostry, wyznawcy Chrystusa Zmartwychwstałego!

Uczestnicy rezurekcyjnej radości Kościoła!

W wielkanocny poranek wraz z Marią Magdaleną i z uczniami Jezusowymi: Szymonem Piotrem i Janem, „którego Jezus miłował”, stajemy przed pustym grobem, ofiarowanym przez Józefa z Arymatei, do którego złożono ciało Jezusa. Patrzymy na grobowe chusty, ślad pogrzebu, który odbył się po zdjęciu ciała Jezusa z krzyża. Wsłuchujemy się w ciszę grobowej niszy, niemego świadka tamtej błogosławionej nocy, „która była godna poznać czas i godzinę zmartwychwstania Chrystusa” (hymn Exsultet).

1. Chrystus zmartwychwstan jest

Także i my, synowie i córki Kościoła, przez chrzest włączeni w śmierć i zmartwychwstanie naszego Pana, jesteśmy świadkami Jego zmartwychwstania. W Modlitwie Eucharystycznej podczas Mszy św. rozbrzmiewają słowa naszej deklaracji: „Głosimy śmierć Twoją, Panie Jezu Chryste, wyznajemy Twoje zmartwychwstanie i oczekujemy Twego przyjścia w chwale”. A dziś, w ten szczególny dzień, „którego z nas każdy żądał”, tamto nasze wyznanie wiary potwierdza starożytna wielkanocna pieśń: „Chrystus zmartwychwstan jest/, Nam na przykład dan jest,/ Iż mamy zmartwychpowstać/ Z Panem Bogiem królować/ Alleluja!”. Że Bóg – jak przypomina dzisiejsze czytanie z Dziejów Apostolskich – ustanowił Go sędzią żywych i umarłych.(Dz 10, 42). Taka jest nasza wiara! Takie jest nasze przekonanie! Taka jest nasza nadzieja! „Wierzymy, że Jezus istotnie umarł i zmartwychwstał” (1 Tes 4, 14).

Dzielimy się tą prawdą z naszymi braćmi i siostrami w wierze, dziećmi polskiej Ojczyzny. W naszym radosnym „Alleluja!” rozbrzmiewa także głos praojców naszych, którzy otworzyli bramy Ojczyzny dla Chrystusa. Głos pokoleń, które odeszły do wieczności, z wiarą, że „Ten, co wskrzesił Chrystusa Jezusa z martwych, przywróci do życia wasze śmiertelne ciała mocą mieszkającego w was swego Ducha” (Rz 8, 11).

Zmartwychwstały Chrystus to filar naszej wiary i naszej nadziei. ,„A jeśli Chrystus nie zmartwychwstał, daremne jest nasze nauczanie, próżna jest także wasza wiara” (1 Kor 15, 14) – przywołujemy często te słowa św. Pawła Apostoła.

Ale Jezus żyje! „Jezus Chrystus wczoraj i dziś, ten sam także na wieki” (Hbr 13, 8). Głosimy Jego chwałę – zwycięskiego Odkupiciela, który powstał z martwych. „Zwyciężył śmierć, która nad Nim nie ma już żadnej władzy” (por. Rz 6, 9).

Zmartwychwstały Chrystus jest dla nas źródłem nadziei na nasze zmartwychwstanie.

II. Kanonizacja dwóch błogosławionych Papieży

Czas tegorocznych świąt Zmartwychwstania Pańskiego kieruje nasze spojrzenie także ku Niedzieli Miłosierdzia Bożego. To wtedy, z rozrządzenia Ojca Świętego Franciszka, odbędzie się kanonizacja dwóch wielkich Papieży: Jana XXIII i Jana Pawła II – żarliwych wyznawców Zmartwychwstałego Pana.

„Był wcieleniem dobrego i skromnego pasterza – mówił o Janie XXIII Jan Paweł II – poruszanym głęboką pokorą i geniuszem prostoty, co stanowiło wiodące cechy jego osobowości”. Kapłan wedle Serca Jezusowego, żyjący Bogiem, zafascynowany Kościołem, jego drogą przez historię. Zapis tych duchowych relacji utrwalał w słynnym Dzienniku duszy, który prowadził od młodzieńczych lat niemal do końca życia. Podczas I wojny światowej kapelan armii włoskiej, doświadczył obcowania ze śmiercią, cierpieniem, okrucieństwem wojny. Przez lata pracował w watykańskiej dyplomacji. Z radości, w dojrzałym wieku, przyjął nominację Ojca Świętego Piusa XII na patriarchę Wenecji. To tam – niczym troskliwy proboszcz – sprawował pasterską posługę w bliskim kontakcie z ludźmi, z ich troskami, potrzebami. Tego stylu nie zmienił, kiedy został papieżem, szybko nazwany został Proboszczem świata. Ujmujący w obejściu, pogodny, dowcipny… Zaskoczył świat decyzją o zwołaniu Soboru Watykańskiego II, który rozpoczął czas przemiany i duchowej odnowy Kościoła.

I bł. Jan Paweł II – wielki Syn naszego Narodu. Tyle słów powiedziano o Nim. Tyle uwagi Mu poświęcono. Tyle miłości i oddania płynęło i płynie ku Niemu z polskich serc. Mówimy o Nim, że jest ojcem polskiej wolności. Otworzył ku niej bramy podczas pierwszej pielgrzymki do Ojczyzny w 1979 roku. Przyzywał wtedy Ducha, aby odnowił oblicze polskiej ziemi. Z tego dotknięcia Ducha narodził się wicher „Solidarności”, rozpoczęła się droga politycznych i społecznych przemian.

Podczas inauguracji swego pontyfikatu wzywał narody, państwa, systemy polityczne: „Otwórzcie na oścież drzwi Chrystusowi!”. Otwierał je – niestrudzony pielgrzym na drogach świata. Zapalał w sercach ludzi światło Chrystusa. Osłaniał je, kiedy gasło. Ukazywał drogę, która prowadziła przez serce człowieka ku Bogu – miłującemu i miłosiernemu. Papież zawierzenia Tej, która Boga na świat nam przyniosła – Niepokalanej Bożej Rodzicielce. Mówił o Niej: Matka mojej nadziei.

„Nie lękajcie się!”, „Musicie być mocni!” – mówił nam, swoim rodakom. Zostawił Kościołowi wielkie dary: myśli, modlitwy, serca. Także dar cierpienia ostatnich lat życia, swej drogi Wielkiego Piątku. Był pewien, że zwycięży nadzieja. W zwięzłym testamencie ogłoszonym w dniu pogrzebu napisał, że jeśli Pan przyjdzie w godzinie śmierci, to uczyni to przecież po to: „Aby narodzić się dla świata przyszłego, którego znakiem wymownym jest Zmartwychwstanie Chrystusa”. W Wielkanoc 2005 roku powiedział: „Potrzebujemy Ciebie, Zmartwychwstały Panie, także i my, ludzie Trzeciego Tysiąclecia”.

III. Iskra Bożego Miłosierdzia

Papież zawierzenia Bożemu Miłosierdziu. Podczas konsekracji sanktuarium Bożego Miłosierdzia w Łagiewnikach w sierpniu 2002 roku wezwał do rozniecenia iskry Bożej łaski i przekazywania światu Ognia Miłosierdzia. Nawiązał w ten sposób do słów, które Jezus skierował do św. Faustyny Kowalskiej: „Stąd wyjdzie iskra, która przygotuje świat na ostateczne przyjście Mojego słowa”. W Niedzielę Palmową, podczas diecezjalnych uroczystości Światowych Dni Młodzieży, Kanonizacyjna Iskra Miłosierdzia została przekazana przez biskupów delegacjom młodzieży do poszczególnych parafii. W dniu kanonizacji, 27 kwietnia, trafi bezpośrednio do wiernych, którzy odbiorą ją w swych parafiach z wykorzystaniem lampionów i świec. Zaniosą do swych domów jako znak Bożego Miłosierdzia, ufności naszych polskich sec w nim pokładanej. „W miłosierdziu świat znajdzie pokój, a człowiek szczęście. Bądźcie świadkami miłosierdzia” – to testament wiary, jaki zostawił nam bł. Jan Paweł II.

Umiłowani, drodzy Diecezjanie!

W dniu kanonizacji ufną modlitwą i łańcuchem dziękczynnych serc otoczymy bł. Jana Pawła II. Także naszych serc, mieszkańców Trójmiasta, Wejherowa, Ziemi Gdańskiej, Kaszub, Wybrzeża. Wdzięczni za apostolski siew, jaki na naszej ziemi pozostawił podczas pamiętnych pielgrzymek w 1987 i 1999 roku. Za to, że podczas pierwszej z nich, w trudnych miesiącach stanu wojennego, mówił wtedy o nas i za nas. Za jego pamiętne słowa o wartości i dziedzictwie solidarności, o Westerplatte – wciąż aktualnym symbolu obowiązku, który trzeba wypełnić, słusznej sprawy, której trzeba bronić, „powinności, od której nie można się uchylić”. Będę dziękował i ja za dobro i życzliwość otrzymywane i doświadczane w czasie licznych spotkań z Ojcem Świętym. Wspomnę jedno z przeżyć Jana Pawła II, które miało miejsce w czasie, kiedy byłem biskupem polowym, wracał do niego wielokrotnie. W czerwcu 1991 roku na lotnisku w Zegrzu Pomorskim zadziwił go widok 40 tysięcy żołnierzy, pełniących służbę w przywróconym Narodowi Wojsku Polskim, śpiewających pieśń „Błękitne rozwińmy sztandary” . Nazwał to spotkanie rezurekcyjnym odkryciem, sugestywnym znakiem nowego początku w jego Ojczyźnie, która zrzuciła pęta komunistycznego zniewolenia.

IV. Potrzeba ludzi mocnych sercem

Umiłowani!

Kanonizacja Jana Pawła II zobowiązuje. Będziemy mieć nowego orędownika w niebie, któremu cały Kościół powszechny będzie oddawał modlitewną część. Do grona polskich świętych dołączy nowy, Ten, który dobrze nas znał, rozumiał, kochał, myślał o nas, przejmował się naszym losem, radował się, gdy układało się nam dobrze, zżymał się, gdyśmy błądzili, gubili drogę. I to się nie zmieni! Zda się, że z wyżyn nieba jeszcze mocniej niż przedtem patrzeć będą na nas Jego oczy. Ten nowy święty będzie domagał się – tak jak to czynił za życia – byśmy zachowali i umacniali godność dzieci Bożych, synów polskiej Ojczyzny, dziedziców tego wielkiego dobra przeszłych wieków, rozświetlanego blaskiem Prawdy przedwiecznej, światłem Ewangelii. Przestrzegał nas, byśmy tego dziedzictwa nie zmarnowali, nie sprzeniewierzyli, nie rozmienili na dobre. Będzie pytał, jak to nieraz robił, cośmy zrobili z naszą wolnością, skoro „Prawdziwą wolność mierzy się stopniem gotowości do służby i daru z siebie” (Warszawa 1987, Kongres Eucharystyczny).

To On, ojciec polskiej wolności, żąda od nas, byśmy podjęli walkę z tym, co tej prawdziwej wolności zagraża. Wydarzenia ostatnich miesięcy na sąsiedzkiej Ukrainie ukazują, jak bardzo i nam, wspólnocie polskiej Ojczyzny, potrzebne jest – w szerokiej skali – umacnianie narodowej i historycznej tożsamości, myślenie kategoriami dobra wspólnego, zrozumienie odpowiedzialności za naszą wolność. Nie przyszła przecież do nas na skutek igraszki losu, tylko jako plon trudu pokoleń.

To ten nowy święty polski nie przestaje nam przypominać, tak jak to czynił niegdyś, patrząc spod Giewontu na Polskę całą: „Brońcie krzyża”. A bronić krzyża dziś to bronić dziedzictwa wiary, tradycji, tożsamości. Czyli bronić tego, co Polskę stanowi. Co tworzy fundament polskiej kultury, etosu, ducha wolności – będą o tym przypominać tegoroczne siedemdziesiąte rocznice zwycięstwa na Monte Cassino i zmagań Powstania Warszawskiego. Bronić krzyża to także przeciwstawiać się oszczerczym atakom na Kościół, zohydzaniu kapłanów, propagowaniu antychrześcijańskich prądów kulturowych, które negują Boże zasady małżeństwa, rodziny, płci. Bronić krzyża to dawać świadectwo swej wiary we wspólnotach pracy, w sytuacjach, które wymagają jasnej deklaracji. Być świadkami Jezusa, Jego drogi, Jego Ewangelii. Daliście, drodzy Bracia i Siostry, takie podnoszące na duchu wspólnotowe świadectwo wiary w dniach Wielkiego Postu, który jest czasem spojrzenia w głąb naszych serc. Oczyszczania sumień. Refleksji nad naszym życiem. Jakże pięknie, godnie, okazale przebiegły tegoroczne Drogi Krzyżowe w Gdyni, w Wejherowie, w Gdańsku. Na ulicach naszych miast daliśmy wspólnotowe świadectwo naszego przylgnięcia do Chrystusa, do Jego krzyża.

Dziękuję Wam, Bracia Kapłani, Rekolekcjoniści, Spowiednicy, za trud duszpasterskiej posługi na drogach Wielkiego Postu. To dzięki Wam wielu wróciło, często po latach, na łono Kościoła. Dziękuję za jedność ze swoim Biskupem, za waszą wierność i miłość Kościołowi.

I jeszcze jedno przypomnienie, szczególnie aktualne dziś. Słowa bł. Jana Pawła II wypowiedziane w 1999 roku w Sopocie: „Dzisiaj potrzeba światu i Polsce ludzi mocnych sercem, którzy w pokorze służą i miłują, a nie złorzeczą”. Są tacy ludzie, służby i miłości, pokory i odpowiedzialności.

W wielkanocny rezurekcyjny poranek w procesji radości i chwały idziemy za Chrystusem Zmartwychwstałym, Zwycięzcą śmierci, piekła i szatana. Prowadzi nas dawna pieśń Kościoła i Ojczyzny: „Przez Twoje święte Zmartwychpowstanie, Boży Synu, odpuść nam nasze zgrzeszenie. Wierzymy, żeś zmartwychpowstał, żywoteś nasz naprawił, śmierci wiecznej nas zbawił, alleluja”.

Umiłowani Diecezjanie, Bracia i Siostry!

Na ten czas Świąt Wielkanocnych, na dni, które przyjdą, kiedy święta przeminą, życzę błogosławieństwa Chrystusa Zmartwychwstałego, Jego światła, Jego umocnienia. Niech blask Prawdy, która bije od opustoszałego grobu Pana, rozświetla wasze domy, rodziny, wspólnoty życia i pracy, przysparza dobra, pokoju, miłości, wzajemnego szacunku. Niech w tych dniach każdy z was podejmie decyzję osobistego spotkania z Jezusem. „Nie ma racji, dla której ktoś mógłby uważać, że to zaproszenie nie jest skierowane do niego, ponieważ nikt nie jest wyłączony z radości, jaką przynosi Pan” (Evangelii gaudium) – przypomina Ojciec Święty Franciszek.

Potrzebujemy Ciebie, Zmartwychwstały Panie, aby Tobie nie skąpiono miejsca w naszej Ojczyźnie. Jesteś w niej od wieków obecny, jesteś wzorem zmartwychwstawania jej synów do życia w wolności, niepodległości, wiernego tradycji ojców.

Potrzebujemy Ciebie, Zmartwychwstały Panie, abyś błogosławił ludziom starym i utrudzonym, abyś niósł pociechę ludziom chorym, skrzywdzonym, opuszczonym, samotnym, więźniom, „ludziom z peryferii świata” (Ojciec Święty Franciszek) – niech odnajdą wspólnotę braterstwa, pomocy, empatii, wyciągniętej ręki.

Potrzebują Ciebie, Zmartwychwstały Panie, nasze rodziny, ten Kościół domowy, który uczy młode pokolenie miłości Boga i Polski, wychowuje ku dobru.

Potrzebują Ciebie ludzie morza i Pomorza, we wszystkich wymiarach ich pracy, służby, życia.

Potrzebuje Ciebie, Zmartwychwstały Panie, młodzież, ten wielki skarb naszego Narodu, aby przy stole Ojczyzny znalazła miejsce godne swego wykształcenia, talentów, życiowych aspiracji.

Potrzebuje Ciebie, Zmartwychwstały Panie, Ukraina, ziemia niepokoju, budująca z trudem społeczeństwo obywatelskie.

Potrzebują Ciebie kapłani, siostry zakonne, wspólnoty życia konsekrowanego, którzy posługą i modlitwą głoszą chwałę Zmartwychwstałego Pana. Są przewodnikami na drodze ku zbawieniu.

Błogosław tym, którzy udadzą się do Rzymu na kanonizację dwóch wielkich Papieży – kapłanom i 3000 pielgrzymom z naszej archidiecezji. Błogosław, Zmartwychwstały Panie, tym, którzy we wspólnotach parafialnych naszej archidiecezji dziękować będą za ten wielki dar dla Kościoła – dwóch świętych Papieży: Jana XXIII i Jana Pawła II.

Życzę światła Zmartwychwstałego Pana. Chrystus prawdziwie zmartwychwstał! Alleluja!

Niech na ten czas wielkanocnych świąt obdarzy nas pokojem, radością i miłosierdziem.

Źródło: diecezja.gdansk.pl

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika gość z drogi

10. Chrystus zmartwychwstał

Alleluja

gość z drogi

avatar użytkownika intix

11. @Maryla

Dziękuuuję za homilię ks. abp. Sławoja Leszka Głódzia...
Dziękujmy Panu Bogu za wspaniałych Pasterzy, którymi nas obdarzył...
Módlmy się za Nich...
Pozwolę sobie dodać jeszcze jedną homilię...

Ksiądz Arcybiskup Marek Jędraszewski przewodniczył 19 kwietnia Liturgii Wigilii Paschalnej w łódzkiej Bazylice Archikatedralnej. Metropolita Łódzki udzielił w jej trakcie sakramentów wtajemniczenia chrześcijańskiego czterem dorosłym osobom...(...)
Arcybiskup Marek Jędraszewski wygłosił w trakcie liturgii homilię.

***

>Wigilia Wielkanocna 1966 - Karol Wojtyła

***

avatar użytkownika intix

12. Pelargonio Droga

"Niewinny
umęczony okrutnie
bezdusznymi grzechami
zabójczej ludzkości..."

***
Jakże smutne jest to
że ludzkość grzeszy...
grzeszymy nadal...
Odpowiedzmy na Bożą Miłość
miłością
powrotem...
powrotem do Pana Boga
myślą mową i uczynkiem
całym sercem...

Pozwolę sobie wyrazić to tłumaczeniem kolejnej pieśni Michaela W.Smitha:
To jest mym pragnieniem
By uczcić Cię
Całym sercem swym
Uwielbiam Cię
Wszystkim co jest we mnie
Wysławiam Cię
Wszystko co jest cenne
W Tobie mam

Serce oddaję Ci
I duszę Panie mój
Dla Ciebie pragnę żyć
Każdy oddech i myśl
Niech Ciebie tylko czci
Czyń ze mną to, co chcesz...

***
Ewo... z całego serca dziękuję Ci za wszystko... także za życzenia...
Z wzajemnością dla Ciebie... Twojej Mamy... wszystkich Twoich Bliskich...
I... Pozdrawiam Serdecznie... Świątecznie...:)
Alleluja!

avatar użytkownika intix

13. Gość (z) Drogi...:)

Prawdziwie Zmartwychwstał!
Alleluja!

Zofio...  w rozmowie z Tobą pozwolę sobie podłączyć tu jeszcze jedną homilię
>Świadkowie Zmartwychwstałego - homilia (audio) - Ks. Michał Olszewski SCJ

Pozdrawiam Cię serdecznie... Świątecznie...:)
Alleluja!
***

avatar użytkownika intix

14. @Wojciech Kozłowski

Cud Miłości Zmartwychwstańczy
to dopiero fenomen !
A tak nawiasem; zanurzajac sie w tamtym Wielkim Zmartwychwstaniu doznajemy jeszcze za życia setki małych...


Tak właśnie jest... pozwolę sobie wyrazić taką myśl:
Każdy popełniony przez nas grzech
to umieranie "skrawka naszej Duszy"... to dla niej śmierć...
Zanurzenie ...w tamtym Wielkim Zmartwychwstaniu...
pokutny powrót z naszym "martwym bagażem" do Pana Boga
ofiarowanie tego Chrystusowi na Krzyż naszego Zbawienia...
- część martwą naszej Duszy... na żywą zamienia...

Zanurzenie ...w tamtym Wielkim Zmartwychwstaniu...
w Tej Wielkiej Tajemnicy... Bozej Miłości...
pozwala nam także na walkę z pokusami
- Mocą... Bożej Miłości...
Wszystko co dobre, co niemożliwym do realizacji, co trudnym się wydaje
- Mocą... Bożej Miłości... - łatwym się staje...
...doznajemy jeszcze za życia setki małych. (zmartwychwstań)

"Cud Miłości Zmartwychwstańczy
to dopiero fenomen !"
***
Podczas tej rozmowy pozwolę sobie na kolejne podłączenie z poleceniem:

> PERSPEKTYWA MOTYLA, czyli rzecz o zmartwychwstaniu


***

***
Dziękuję...
Serdecznie Pozdrawiam... Świątecznie...:)
Alleluja!

avatar użytkownika Michał St. de Zieleśkiewicz

15. Do Pani Intix

Szanowna Pani Joanno,

Zmartwychwstanie Jezusa; według Ewangelii  Jezus Chrystus
zmartwychwstał w 3 dniu po ukrzyżowaniu. Jest to naczelny dogmat wiary
chrześcijańskiej.

Około 56 r. św. Paweł pisał do Koryntian
 

Przekazałem wam na początku to, co przejąłem: że Chrystus umarł - zgodnie z
Pismem - za nasze grzechy, że został pogrzebany, że zmartwychwstał trzeciego
dnia, zgodnie z Pismem: i że ukazał się Kefasowi, a potem Dwunastu, później
zjawił się więcej niż pięciuset braciom równocześnie; większość z nich żyje
dotąd, niektórzy zaś pomarli. Potem ukazał się Jakubowi, później wszystkim
apostołom. W końcu, już po wszystkich, ukazał się także i mnie jako poronionemu
płodowi




Fresk z paryskiego kościoła Saint-Nicolas-des-Champs przedstawiający Chrystusa zmartwychwstałego

Ukłony

Michał Stanisław de Zieleśkiewicz

avatar użytkownika intix

16. Słowo Boże na dziś: Bóg wskrzesił Go, zerwawszy więzy śmierci

Poniedziałek, 21 kwietnia 2014 roku
PONIEDZIAŁEK W OKTAWIE WIELKANOCY
Dzień urodzin > św. Wincentego Pallottiego (1795)
Dzieje Apostolskie 2,14.22-33

W dniu Pięćdziesiątnicy stanął Piotr razem z Jedenastoma i przemówił donośnym głosem: "Mężowie Judejczycy i wszyscy mieszkańcy Jerozolimy, przyjmijcie do wiadomości i posłuchajcie uważnie mych słów. Mężowie izraelscy, słuchajcie tego, co mówię: Jezusa Nazarejczyka, Męża, którego posłannictwo Bóg potwierdził wam niezwykłymi czynami, cudami i znakami, jakich Bóg przez Niego dokonał wśród was, o czym sami wiecie, tego Męża, który z woli, postanowienia i przewidzenia Bożego został wydany, przybiliście rękami bezbożnych do krzyża i zabiliście. Lecz Bóg wskrzesił Go, zerwawszy więzy śmierci, gdyż niemożliwe było, aby ona panowała nad Nim. Dawid bowiem mówił o Nim: «Miałem Pana zawsze przed oczami, gdyż stoi po mojej prawicy, abym się nie zachwiał. Dlatego ucieszyło się moje serce i rozradował się mój język, także i moje ciało spoczywać będzie w nadziei, że nie zostawisz duszy mojej w Otchłani ani nie dasz Świętemu Twemu ulec skażeniu. Dałeś mi poznać drogi życia i napełnisz mnie radością przed obliczem Twoim». Bracia, wolno powiedzieć do was otwarcie, że patriarcha Dawid umarł i został pochowany w grobie, który znajduje się u nas aż po dzień dzisiejszy. Zatem jako prorok, który wiedział, że Bóg przysiągł mu uroczyście, iż jego potomek zasiądzie na jego tronie, widział przyszłość i przepowiedział zmartwychwstanie Mesjasza, że ani nie pozostanie w Otchłani, ani ciało Jego nie ulegnie rozkładowi. Tego właśnie Jezusa wskrzesił Bóg, a my wszyscy jesteśmy tego świadkami. Wyniesiony na prawicę Boga, otrzymał od Ojca obietnicę Ducha Świętego i zesłał Go".


Słuchając Piotra szukam odpowiedzi na pytanie, w jaki sposób pomóc innym, aby stawali się wierzącymi w Chrystusa. O to pytają rodzice zasmuceni utratą wiary swoich dzieci. Jak przekonać kogoś drugiego, aby uwierzył w Jezusa Chrystusa? Wydaje się, że jest tylko jedna droga skuteczna. Emanować szczęściem, które daje wiara. Potrzeba nam tak żyć, aby inni patrząc na nas uznali, że jest to niemożliwe, aby nie było Boga. Wielu ludzi chce dyskutować, prosi o nieodparte dowody na istnienie Boga. Nie ma takich argumentów, które by drugiego przekonały. Na każdy argument pojawi się kontrargument. Ciągłe „udowadnianie istnienia Boga” raczej zniechęca, niż przekonuje.

Piotr emanuje szczęściem. Jego słowa mają moc. Szczęśliwi są przekonywujący. Jest odważny on, oraz inni apostołowie Jezusa. Słuchający Piotra są pod wrażeniem jego wolności. Człowiek wolny, otwarty na Ducha Świętego, innych wprowadza w doświadczenie tej wolności, która tworzy wspólnotę Kościoła. Piotr posiada w sobie moc, której, jak się wydaje, nie jest do końca świadomy. Doświadczony zmartwychwstaniem Pana, posiada w sobie ogromne możliwości. Jest w nim radość wiary, którą się dzieli. Mówi o tym, że Bóg wskrzesił Jezusa, zrywając więzy śmierci, która już nad Nim nie opanuje. Przesłanie Piotra jest jasne: Ten, który kocha i pokonał śmierć sprawi, że my nie umrzemy, lecz otrzymamy pełnię życia.

Zmartwychwstanie odsłania nam również inną tajemnicę. W nim dokonało się zwycięstwo nad „przemocą śmierci”. Kiedy doświadczamy cierpienia w sposób niezasłużony, zostaliśmy nieuczciwie potraktowani, upokorzeni, ośmieszeni, to jeśli zdarzy się okazja, „odwdzięczymy” się tym samym. Gdy nie potrafimy postępować inaczej, idziemy drogą tego, który nas skrzywdził. Zło otrzymane powraca do krzywdziciela. Nienawidząc zabijamy samych siebie. Przekazujemy dalej nienawiść, gniew, poczucie skrzywdzenia. Żyjąc nienawiścią do innych, wciąż rozpamiętując doznaną krzywdę, stajemy się niewolnikami nienawiści (niewolnikami śmierci), a przez to zgorzknienie, poczucie nieszczęścia coraz pełniej zaznacza się w naszej codzienności.

Chrystus zmartwychwstały wskazuje drogę do tego, jak wyjść z osaczenia przez śmierć, jak uwolnić się od „przemocy śmierci”. Po swoim zmartwychwstaniu nie szuka winnych biczowania, oplucia, koronowania cierniem, skazania na śmierć, przybicia do krzyża. W Nim jest pokój, który udziela się apostołom. W nas jest to, co udziela się najbliższym: pokój lub niepokój, nienawiść lub przebaczenia, radość albo smutek. Dążmy do odniesienia zwycięstwa nad przemocą śmierci. Wtedy będzie nam dane doświadczyć pełnej radości ze zmartwychwstania Chrystusa. Uczyńmy to, co jest dla nas możliwe, aby przebaczyć, okazać szacunek. Jeśli tego nie potrafimy, prośmy Ducha Świętego o uwolnienie od nienawiści.

Ks. Józef Pierzchalski SAC
***
a także
> Spełniona tęsknota
> Pytanie
> Bojaźń i drżenie
> Kłamstwo Arcykapłanów

***
Bóg zapłać...

avatar użytkownika guantanamera

17. W te święte Dni

Śmierci i Zmartwychwstania Pana Jezusa życzę radości i łask płynących z przyjaźni z Bogiem.
Niech Chrystus Zmartwychwstały i Jego Najmilsza Matka Maryja błogosławią na każdy dzień.

avatar użytkownika intix

18. @guantanamera

Dziękuję za wizytę i za piękne życzenia  przekazane Wszystkim, którzy dotarli do tej strony...
Dziękuję i wzajemności przesyłam...

***
Dziękujmy Panu Bogu za każdą chwilę naszego życia
która jest wielką Łaską... na nas spływającą...
Która z każdą chwilą trwającą... i napływającą...
daje nam szansę... aby do Pana Boga się przybliżać...


***
Pozdrawiam Serdecznie... nadal... Świątecznie...:)
Alleluja!

avatar użytkownika intix

19. Szanowny Panie Michale

Pięknie dziękuję za uzupełnienie wpisu...

Panie Michale...
W rozmowie z Panem pozwolę sobie podzielić się smutkiem, jaki mnie ogarnął po przeczytaniu rozmowy, do której powyżej podałam link, gdzie przeczytałam informację, że:
...Badania z 2013 r. pokazują, że na 81% Polaków deklarujących wiarę w Boga, tylko 47 % wierzy w zmartwychwstanie...

Nie zdawałam sobie sprawy, że aż tak duży procent Polaków wierzy w Pana Boga, jednocześnie nie wierząc w Zmartwychwstanie Chrystusa...
Jak bardzo naszych modlitw potrzeba w intencji wszystkich, którzy tej wiary nie mają, aby spłynęła na nich łaska z Nieba...
Módlmy się za niewierzących w Pana Boga... i za tych, którzy wierzą, ale nie mają wiary w Zmartwychwstanie...
Módlmy się... aby mogli ...otworzyć Chrystusowi drzwi NA OŚCIEŻ...
by mógł dokonać Uzdrawiającej... Życiodajnej Przemiany...
Módlmy się... z miłością, nadzieją, wiarą...

Pozwolę sobie też przypomnieć  ubiegłoroczną homilię:
>>> Pusty grób - homilia na Zmartwychwstanie (audio) <<<

oraz wykład, który gorąco polecam Wszystkim, którzy nie mieli okazji wysłuchania... Może też okaże się pomocnym  dla niewierzących w Zmartwychwstanie Chrystusa...


***
Pozdrawiam Serdecznie... nadal... Świątecznie...
Alleluja!

avatar użytkownika intix

20. Słowo Boże na dziś: Nie zatrzymuj Mnie

Wtorek, 22 kwietnia 2014 roku
WTOREK W OKTAWIE WIELKANOCY
Jan 20,11-18

Maria Magdalena stała przed grobem płacząc. A kiedy tak płakała, nachyliła się do grobu i ujrzała dwóch aniołów w bieli siedzących, jednego przy głowie, a drugiego przy nogach, w miejscu, gdzie leżało ciało Jezusa. I rzekli do niej: "Niewiasto, czemu płaczesz?" Odpowiedziała im: "Zabrano Pana mego i nie wiem, gdzie Go położono". Gdy to powiedziała, odwróciła się i ujrzała stojącego Jezusa, ale nie wiedziała, że to Jezus. Rzekł do niej Jezus: "Niewiasto, czemu płaczesz? Kogo szukasz?" Ona zaś sądząc, że to jest ogrodnik, powiedziała do Niego: "Panie, jeśli ty Go przeniosłeś, powiedz mi, gdzie Go położyłeś, a ja Go wezmę". Jezus rzekł do niej: "Mario!" A ona obróciwszy się powiedziała do Niego po hebrajsku: "Rabbuni", to znaczy: Nauczycielu. Rzekł do niej Jezus: "Nie zatrzymuj Mnie, jeszcze bowiem nie wstąpiłem do Ojca. Natomiast udaj się do moich braci i powiedz im: «Wstępuję do Ojca mego i Ojca waszego oraz do Boga mego i Boga waszego»". Poszła Maria Magdalena oznajmiając uczniom: "Widziałam Pana i to mi powiedział".

Maria Magdalena natomiast stała przed grobem płacząc. A kiedy tak płakała, nachyliła się do grobu i ujrzała dwóch aniołów w bieli, siedzących tam, gdzie leżało ciało Jezusa – jednego w miejscu głowy, drugiego w miejscu nóg. I rzekli do niej: "Niewiasto, czemu płaczesz?" Odpowiedziała im: "Zabrano Pana mego i nie wiem, gdzie Go położono". Gdy to powiedziała, odwróciła się i ujrzała stojącego Jezusa, ale nie wiedziała, że to Jezus. Rzekł do niej Jezus: "Niewiasto, czemu płaczesz? Kogo szukasz?" Ona zaś sądząc, że to jest ogrodnik, powiedziała do Niego: "Panie, jeśli ty Go przeniosłeś, powiedz mi, gdzie Go położyłeś, a ja Go wezmę". Jezus rzekł do niej: "Mario!" A ona obróciwszy się powiedziała do Niego po hebrajsku: "Rabbuni", to znaczy: Nauczycielu! Rzekł do niej Jezus: "Nie zatrzymuj Mnie, jeszcze bowiem nie wstąpiłem do Ojca. Natomiast udaj się do moich braci i powiedz im: "Wstępuję do Ojca mego i Ojca waszego oraz do Boga mego i Boga waszego"". Poszła Maria Magdalena oznajmiając uczniom: "Widziałam Pana i to mi powiedział".

Jest etap, do którego Maria doszła. Dalej nie wie, co robić. Szuka, bo wie jedynie tyle, że "Zabrano Pana", jej Pana. Czyż nie było to mobilizujące dla Piotra, który rozważał zapewne swoje zaparcie się Mistrza? Nie można ciągle myśleć o grzesznej przeszłości. Jezus Zmartwychwstały przez Marię, zachęca Piotra, by swój dramat złożył w Jego pustym grobie. Nasze porażki, grzechy, niewierności trzeba widzieć w perspektywie Zmartwychwstania. I to jest nasza nadzieja. Trzeba być wrażliwym na znaki, jakie Zmartwychwstały zostawia w nas, ale i przez ludzi. Piotr otwarty na owe znaki, ale i na kobietę, "która prowadziła w mieście życie grzeszne". Zaufać tej kobiecie. Oprzeć się na tym, że Jezus jej przebaczył.

Wydaje się, że świt Zmartwychwstania łączył ludzi. Zaczęli się rozumieć, pomimo własnego, wewnętrznego rozbicia, zagubienia, dezorientacji w tym – komu naprawdę można uwierzyć? Można zrozumieć słabość człowieka, przechodząc przez własną i ucząc się skruchy, jak pieśni o miłości.

"Po szabacie, gdy jeszcze było ciemno, Maria Magdalena udała się do grobu". Maria weszła w ciemność "prowadząc w mieście życie grzeszne". Z ciemności wyrusza w stronę grobu Jezusa. W swoim pogrzebaniu, trzeba szukać pogrzebanego. Jeśli Go szukamy, znajdziemy Zmartwychwstałego. Człowiek, który głęboko upadł, może wypłynąć na głębię. Można powiedzieć, że Maria Magdalena, zanim Jezusa spotkała, gdy jeszcze prowadziła życie grzeszne, gdy żyła w swoim wewnętrznym grobie, już Go kochała. Upadając, można kochać Boga. Jak to możliwe? W danej chwili strach o siebie, albo siła namiętności, są jeszcze większe od siły miłości. Stajemy się, a nie jesteśmy, silnymi w wierze, w zaufaniu i miłości.

Nie ma wydarzeń niepotrzebnych w życiu. Wydarzenie, jakim jest grzech, może również zbliżyć do Boga, jeśli człowiek pójdzie za rytmem swojej wewnętrznej tęsknoty, w stronę Światła, które w nim jest. Światła, które nie gaśnie nawet wtedy, gdy człowiek popełnia ciężki grzech. Bóg przez wszystko, co się w naszej rzeczywistości życia wydarza, usiłuje otworzyć nam nie tylko oczy, ale i serce.

Nie przekraczała prawa szabatu, ustalonego porządku, choć bardzo chciała być przy grobie Pana. Trzeba umieć czekać na to, co jest dla mnie, szanując ustalony przez Boga porządek. Nie czeka aż będzie widno – spieszy. Każda pora dnia jest dobra na tęsknotę za Jezusem. Również, gdy stan ducha człowieka nie jest najlepszy, korzystny do zajmowania się Bogiem, po ludzku biorąc ("było ciemno"), jest to czas na znalezienie.

Na drodze wiary, nie można ominąć ciemności. A ciemność daje odczucie niepewności, lęku, konieczności podejmowania ryzyka. Nikt z ludzi nie towarzyszył Marii. Idzie w ciemności, być może dlatego, że ma silną motywację, ale i silną miłość: być blisko Mistrza leżącego w grobie. Nie była przygotowana na odsunięcie kamienia. Zaskoczona, zapewne przestraszona, szuka drogi do tych, którzy Jezusa kochali, którzy z Nim przebywali, a teraz się rozproszyli. Gdy są ciemności w mojej wierze, gdy są znaki, że jakieś zło zostało odrzucone, trzeba szukać wspólnoty z innymi, którzy wierzą, a równocześnie są słabymi w wierze.

Stajemy twarzą w twarz ze smutkiem, przygnębieniem, samotnością, poczuciem bezsensu ("Stała przed grobem płacząc"). Stajemy przed pogrzebaną nadzieją, niepewnością, co dalej będzie z nami. I wtedy trzeba rozmawiać. Maria rozmawiała z aniołami. Koszmarny stan ducha daje możliwość wypowiedzenia się, czy to przez słowa czy przez łzy. "Czemu płaczesz, kogo szukasz?" Możemy przeżywać podobną pustkę. W tę pustkę może, a nawet powinien wejść Jezus. Ważne by szukać Jezusa, a nie koncentrować się na pustce. Przyczyną smutku, może być nie odczuwanie obecności Boga, doświadczanie Jego milczenia. To jest doświadczenie dojrzałości duchowej. To między innymi sprawia, że Go szukamy. Doświadczam lęków, bo nie czuję obecności Jezusa. Moje smutki wskazują na fakt koncentracji na sobie, na tym, co mnie nie zadowala, denerwuje, zawstydza, niepokoi.

Bóg w takim a nie innym stanie ducha, w jakim się znajdowała, posyła aniołów. Ona ich przyjęła. Łatwiej jest dawać pocieszenie, niż je przyjąć od Boga, ale i od tych, których On do nas posyła. W takim stanie ducha staje Maria przed Jezusem z tym, co ją męczy, za kim tęskni. Wtedy również jest blisko Pan, trzeba jedynie rozejrzeć się.

"Obróciła się". Często ludzie nie zmieniają metody załatwiania spraw, rozwiązywania problemów. Widzimy ludzi, sprawy bez zmian, być może dlatego, że patrzymy przez dramat, klęskę dotychczasowych wysiłków, niepowodzenie własnych zmagań. Wiele bolesnych spraw trzeba doświadczyć "na własnej skórze", by zobaczyć Pana i usłyszeć to, co będzie misją moją do innych.

"Zabrano Pana mego i nie wiem". To jest najbardziej osobiste spotkanie z zanotowanych po zmartwychwstaniu Jezusa. Maria była wyzwolona z demonów. Stąd jej wdzięczność. W Jezusie znalazła sens swojego życia. To pierwszy mężczyzna, który nie spojrzał na nią ani z pogardą, ani z pożądaniem. Smutek przebija w jej dialogach. "Zabrano Pana mego i nie wiem", to jest powód jej smutku. Jest bardzo zagubiona. Myślenie jej pozbawione jest zdrowego rozsądku, poczucia realizmu. Nie mogłaby Go przecież wziąć, a mówi do ogrodnika, żeby wskazał jej miejsce, gdzie zaniósł Jezusa, a ona Go weźmie. Nie realnie mówią i myślą albo bardzo kochający, albo zrozpaczeni.

"Mario!" Jest wpatrzona w grób. Szuka Mistrza, ale według swojego schematu. Nie rozpoznaje Go, kiedy staje przy niej. Ona szuka Go w grobie. Po jakich znakach Magdalena rozpoznaje Jezusa? Gdy powiedział jej imię: "Mario!". Jezus każdego ucznia nazywa po imieniu. Każdy znał swoje imię wypowiadane przez Jezusa, z całym ciepłem. Zmartwychwstanie zostało jakby zastrzeżone dla Marii Magdaleny, tej namiętnej kobiety, która sporo grzeszyła, ale i bardzo kochała. Grzesznica jest pierwszym świadkiem zmartwychwstania. Maria, z pasją kochająca kobieta, stoi przed grobem i płacze. Szuka wzrokiem tylko Tego, którego chciałaby zatrzymać przy sobie. Odwraca się, widzi Jezusa, ale Go nie poznaje. "Niewiasto, czemu płaczesz?". Jest tak bardzo zniewolona swoim głębokim smutkiem, że nie potrafi dostrzec Tego, którego kocha. "Mario!" Gdy do jej serca trafia słowem miłości, poznaje Go, "Rabbuni. Mój Mistrzu!"

Zmartwychwstały objawia się tylko temu, kto kocha. Maria Magdalena jest grzesznicą, która Jezusa głęboko umiłowała, kobietą z pasją. Jej żarliwa miłość była tym warunkiem, który pozwolił jej zrozumieć zmartwychwstanie. Poza tym Maria jest tą samą kobietą, z której Jezus wypędził siedem demonów. One nękały jej duszę i doprowadziły ją na skraj rozpaczy. Dzięki spotkaniu z Jezusem została uzdrowiona, jej rozpacz przemieniła się w głębokie zaufanie, a w swym rozdarciu odnalazła prawdę o tym, że jest kochana. Czując się zaakceptowaną i kochaną, wyczuła jednocześnie swą nienaruszalną godność.

Magdalena cała była nastawiona na grób, ale obejrzała się za siebie. Zmieniając kierunek patrzenia, zobaczyła coś nowego. Nie można być ciągle wpatrzonym w punkt swojej klęski. Nie należy ciągle wpatrywać się w swój grób. Jest w niej wytrwałość w poszukiwaniu: "Pobiegła do uczniów; przybiegła, dalej szukając". Jej miłość jest pełna wytrwałości w szukaniu, choć szukała tylko zwłok. Ona pierwsza szukała Jezusa. Maria Magdalena jest symbolem ucznia, który szuka Pana. Jezusa znajdują ci, którzy Go potrzebują, którzy szukają i chcą znaleźć. Nie ma takiej ludzkiej grzeszności, z którą Zmartwychwstały nie mógłby sobie poradzić. Trzeba jednak pozwolić Mu się prowadzić, również w ciemności, która nie jest bez znaczenia.

Uczymy się pojawiania i znikania Jezusa. Maria otrzymała misję: "Powiedz braciom, idę do Ojca mego i Ojca waszego". Poszła i powiedziała. Radość zmartwychwstania jest radością daną do dzielenia się. Magdalena zakochana w Jezusie, otrzymuje misję specjalną: ustanowiona apostołem apostołów. Nie rozum i wola, lecz miłość może pojąć zmartwychwstanie. Ale nawet miłość Jana nie wystarcza. Potrzebna jest namiętna miłość Marii. I potrzebne są etapy głębokiego smutku, przez które przechodzi Maria, by można się było spotkać ze Zmartwychwstałym. Maria wstępuje do grobu swojego smutku. Przejęta utratą Ukochanego, cierpi. Smucąc się i rozpaczając płacze. I widocznie płacz sprawia, że zwraca się do niej Ten, którego umiłowała.

Miłość jest silniejsza od śmierci. Ale tego doświadczyć może tylko taka miłość, jak Marii Magdaleny – boleje nad utratą Ukochanego i wstępuje do grobu smutku. W punkcie szczytowym rozpaczy i bezradności, gdy szuka Umiłowanego, On sam zwraca się do niej. Maria potrafi kochać, ale i namiętnie się smucić, gdy czuje się zraniona. Natomiast my uciekamy przed bólem i dlatego nie umiemy otworzyć się na miłość, która zwycięża śmierć.

Miłość ucieleśniona w Marii, zdaje się na Ukochanego. Nie ma żadnej ochrony. Pozwala się ranić, rozszarpywać, godzić w siebie. Ponieważ jest miłością namiętną, wykracza poza spokój własnego serca i całkowicie się od siebie wyzwalając, przechodzi na drugiego człowieka – w nim się jakby rozpływa. Gorąca miłość, to warunek naszego spotkania się ze Zmartwychwstałym we własnym sercu.

Ks. Józef Pierzchalski SAC
***
Bóg zapłać...

avatar użytkownika intix

21. Słowo Boże na dziś: Otworzyły się im oczy i poznali Go

Środa, 23 kwietnia 2014 roku
ŚRODA W OKTAWIE WIELKANOCY
Łukasz 24,13-35

W pierwszy dzień tygodnia dwaj uczniowie Jezusa byli w drodze do wsi, zwanej Emaus, oddalonej sześćdziesiąt stadiów od Jerozolimy. Rozmawiali oni ze sobą o tym wszystkim, co się wydarzyło. Gdy tak rozmawiali i rozprawiali ze sobą, sam Jezus przybliżył się i szedł z nimi. Lecz oczy ich były niejako na uwięzi, tak że Go nie poznali. On zaś ich zapytał: "Cóż to za rozmowy prowadzicie ze sobą w drodze?" Zatrzymali się smutni. A jeden z nich, imieniem Kleofas, odpowiedział Mu: "Ty jesteś chyba jedynym z przebywających w Jerozolimie, który nie wie, co się tam w tych dniach stało". Zapytał ich: "Cóż takiego?" Odpowiedzieli Mu: "To, co się stało z Jezusem z Nazaretu, który był prorokiem potężnym w czynie i słowie wobec Boga i całego ludu; jak arcykapłani i nasi przywódcy wydali Go na śmierć i ukrzyżowali. A myśmy się spodziewali, że właśnie On miał wyzwolić Izraela. Teraz zaś po tym wszystkim dziś już trzeci dzień, jak się to stało. Co więcej, niektóre z naszych kobiet przeraziły nas: Były rano u grobu, a nie znalazłszy Jego ciała, wróciły i opowiedziały, że miały widzenie aniołów, którzy zapewniają, iż On żyje. Poszli niektórzy z naszych do grobu i zastali wszystko tak, jak kobiety opowiadały, ale Jego nie widzieli". Na to On rzekł do nich: "O nierozumni, jak nieskore są wasze serca do wierzenia we wszystko, co powiedzieli prorocy! Czyż Mesjasz nie miał tego cierpieć, aby wejść do swej chwały?" I zaczynając od Mojżesza poprzez wszystkich proroków wykładał im, co we wszystkich Pismach odnosiło się do Niego. Tak przybliżyli się do wsi, do której zdążali, a On okazywał, jakoby miał iść dalej. Lecz przymusili Go, mówiąc: "Zostań z nami, gdyż ma się ku wieczorowi i dzień się już nachylił". Wszedł więc, aby zostać z nimi. Gdy zajął z nimi miejsce u stołu, wziął chleb, odmówił błogosławieństwo, połamał go i dawał im. Wtedy otworzyły się im oczy i poznali Go, lecz On zniknął im z oczu. I mówili nawzajem do siebie: "Czy serce nie pałało w nas, kiedy rozmawiał z nami w drodze i Pisma nam wyjaśniał?" W tej samej godzinie wybrali się i wrócili do Jerozolimy. Tam zastali zebranych Jedenastu i innych z nimi, którzy im oznajmili: "Pan rzeczywiście zmartwychwstał i ukazał się Szymonowi". Oni również opowiadali, co ich spotkało w drodze i jak Go poznali przy łamaniu chleba.

Uczniowie żyją przeszłością, myślą o niej, rozmawiając o tym, co się wydarzyło. Żeby zrozumieć to, co się dokonało we mnie, trzeba pozwolić Jezusowi, by mnie pytał. Pytania skłaniają do wynurzeń, odkrycia tego, co rozumiemy i tego, co pozostaje nadal niejasne. Jakie rozmowy prowadzimy ze sobą, takie widzenie spraw posiadamy. W zależności od tego, z kim rozmawiamy, z kim jesteśmy w drodze, zbliżamy się do prawdy, lub się od niej oddalamy.

"Zatrzymali się smutni". Smutek zatrzymuje człowieka. Ma ono miejsce w rozwoju duchowym, emocjonalnym, w rozwoju wiary. Określonych informacji, prawd człowiek smutny nie przyjmuje, jest nieufny, podejrzliwy. Jezus zatrzymał uczniów swoim pytaniem. Jego słowa odsłaniają ich smutek. Dlaczego są smutni? Ponieważ nie rozumieją, nie wiedzą tego, co dla ich życia jest istotne, a równocześnie wyjaśnienia, które otrzymali od innych uważają za niewiarygodne, nie do przyjęcia. Smutek jest konsekwencją braku odniesienia do tego, co się widzi i słyszy, do rzeczywistości. Natomiast ma miejsce trzymanie się własnych reguł, schematów myślenia w stylu: "to jest nie do przyjęcia; tak być nie może, to jest niemożliwe". Smutek człowieka, sprowadza Boga: "Jezus przybliżył się i szedł z nimi".

Co uwalnia od smutku? Opowiedzenie Jezusowi tego, czego się spodziewałem, a to się nie wydarzyło. "Myśmy się spodziewali". To typ ludzi, którzy istnieją i dzisiaj, nie myślący pozytywnie. Mesjasza nie ma, przepadł. Ludzie o zawiedzionych nadziejach. Któż nas zawiódł, albo na sobie zawiedliśmy się. Jezus zmienia beznadziejność w nadzieję. Wierność, szlachetność, oddanie muszą być poddane bolesnej próbie. Mówienie o nadziei, mojej nadziei, o tym, że jestem rozczarowany ludźmi, życiem, a może i Panem Bogiem. Wyjątkowe w tym opowiadaniu jest to, że uczniowie mówiąc do Jezusa, nie mają zupełnie świadomości – do kogo mówią. Smutek nie daje człowiekowi odczuć duchowych, doświadczeń duchowych pomimo tego, że i w smutku możemy duchowo wzrastać. Nie poznajemy Pana, który się "przybliżył i szedł z nimi".

Są to ludzie, którzy uciekają od wspólnoty. Tworzyli wspólnotę uczniów, a w pewnej chwili zostawiają ją i uciekają. Samotni, rozbici, w grupie nie znajdują oparcia. Jezus przywraca im tę wspólnotę. Gdy Go spotykają, to pierwsza ich myśl jest o powrocie, żeby i inni nie odeszli.

"Przymusili Go mówiąc: "Zostań z nami". Bóg pozwala się przymusić szczerym i wielkim pragnieniom człowieka. On chce być zaproszonym, zatrzymanym. W trudnych chwilach – być razem. Te chwile przecież nie trwają wiecznie. Jezus zostaje z nimi dla przebywania razem. Ono umożliwia łamanie chleba. Pozwala też zobaczyć więcej. Przebywanie razem i spożywanie chleba, będącego Ciałem Pana, otwiera oczy na rozpoznanie Jego. Takie przebywanie razem, takie słuchanie wyjaśnień Pisma, słuchanie z "pałającym sercem" jest przyczyną "otwarcia oczu" i poznania Jezusa.

"W tej samej godzinie wybrali się i wrócili do Jerozolimy". Szli do Emaus smutni, rozżaleni; wracają szczęśliwi i odnowieni. Jezus nie mówił nic o powrocie do Jerozolimy, o dzieleniu się prawdą dotyczącą Jego zmartwychwstania. Gdy "serce pała" i "oczy się otwierają", nie możemy nie mówić tego, cośmy widzieli i słyszeli. Jeden z owoców spotkania Zmartwychwstałego.

Jesteśmy podobni do uczniów: osoby samotne – bez Jezusa; myśmy się spodziewali; uciekamy od rodziny, od przyjaciół, wspólnoty. Obecnie Jezus stawia przed nami dwa znaki: Słowo Boże i Eucharystia. Po tym mamy Go rozpoznawać, w tym szukać.

Uczniowie wracają. Jezus, podobnie jak Magdalenie, nie pozwolił się zatrzymać. Nie otrzymują misji, ale sami odczuli, że muszą się tym z braćmi w Jerozolimie podzielić. Wspólnota braci jest wówczas, gdy oni dzielą się tym, co jest najbogatsze, najgłębsze w nich – Panem, który im się objawił. Osoby doświadczające Boga, stają się bogactwem całej wspólnoty. Im głębsze rzeczy dajemy, tym bogatsza jest wspólnota. Tam jest znak obecności Jezusa. Wspólnota, to grupa ludzi, którzy żyją tymi samymi ideałami i nimi się dzielą.

Ks. Józef Pierzchalski SAC
***
Bóg zapłać...

avatar użytkownika intix

22. Słowo Boże na dziś: Dotknijcie się Mnie

Czwartek, 24 kwietnia 2014 roku
CZWARTEK W OKTAWIE WIELKANOCY
Łukasz 24,35-48

Uczniowie opowiadali, co ich spotkało w drodze, i jak poznali Jezusa przy łamaniu chleba. A gdy rozmawiali o tym, On sam stanął pośród nich i rzekł do nich: "Pokój wam". Zatrwożonym i wylękłym zdawało się, że widzą ducha. Lecz On rzekł do nich: "Czemu jesteście zmieszani i dlaczego wątpliwości budzą się w waszych sercach? Popatrzcie na moje ręce i nogi: to Ja jestem. Dotknijcie się Mnie i przekonajcie: duch nie ma ciała ani kości, jak widzicie, że Ja mam". Przy tych słowach pokazał im swoje ręce i nogi. Lecz gdy oni z radości jeszcze nie wierzyli i pełni byli zdumienia, rzekł do nich: "Macie tu coś do jedzenia?" Oni podali Mu kawałek pieczonej ryby. Wziął i jadł wobec wszystkich. Potem rzekł do nich: "To właśnie znaczyły słowa, które mówiłem do was, gdy byłem jeszcze z wami: Musi się wypełnić wszystko, co napisane jest o Mnie w Prawie Mojżesza, u Proroków i w Psalmach". Wtedy oświecił ich umysły, aby rozumieli Pisma. I rzekł do nich: "Tak jest napisane: Mesjasz będzie cierpiał i trzeciego dnia zmartwychwstanie; w imię Jego głoszone będzie nawrócenie i odpuszczenie grzechów wszystkim narodom począwszy od Jerozolimy. Wy jesteście świadkami tego".


W lęku i nieufności nie postrzegamy w prawdzie rzeczy, osoby, wydarzenia. Pojawiają się wątpliwości. Nie dowierzamy temu, co widzimy i słyszymy. Uczniowie są spanikowani i przestraszeni, czy naprawdę widzą Jezusa. Jeśli w sercu jest silny lęk, obecne są w nim i wątpliwości. Tym, co może wyciszyć lęk w człowieku, jest dotknięcie, przytulenie, fizyczny kontakt z drugą osobą. Dlatego Jezus mówi: „Dotknijcie Mnie”. Dotyk łączy się z odczuwaniem obecności, bliskości. Dotknąć się, to równocześnie pozwolić tej osobie wejść w moją wrażliwość, w moje odczuwanie jej. Jest to równoznaczne z „zapaleniem” nas przez nią, rozjaśnieniem jej stanu ducha i serca prowadzącym do rozumienia, czułości, życzliwości. Dotykając człowieka, jego ciała, poznajemy go. Człowiek wówczas otwiera się, gdy go obejmujemy, przytulamy z czułością. W taki sposób zachowały się niewiasty, które spotkając Jezusa. Spontanicznie objęły go za nogi, dotknęły Go.

Jezus oświeca umysły uczniów do zrozumienia Jego zmartwychwstania. Oświecać, oznacza – otwierać na rozumienie. Jezus wyjaśnia wydarzenia, które się dokonały, ich sens i znaczenie. Idąc za Jezusem bardzo często nie wiemy, dlaczego spotyka nas cierpienie, ból, łzy, osamotnienie, brak zrozumienia ze strony najbliższych, milczenie Boga. Trzeba zaufać i iść w ciemności, akceptując niejasność, niezrozumienie niewiedzę.

Zaczniemy rozumieć Boga, gdy pojawi się czas smakowania w wolności. Pragniemy być wolnymi od dominacji innych, ich poglądów, oczekiwań, wolnym wobec ludzkich osądów, wolnym od przymusów wewnętrznych, od skrupułów, zależności. Potrzebna jest nam wolność od nadmiernego lęku o siebie, lęku przed śmiercią, przed utratą zdrowia. Uczniowie, gdy uciekli z Ogrodu Oliwnego przez cały czas trwali w lęku o własne życie. To była ich niewola.

Uczniowie spotykając Jezusa, stawiając pytania byli uwalniani od lęku. Szukając prawdy, szukając odpowiedzi na lęk, odnajdujemy Boga i prawdę o Nim, a także o nas samych.

Ks. Józef Pierzchalski SAC
***
Bóg zapłać...

avatar użytkownika intix

23. Słowo Boże na dziś: To jest Pan!

Piątek, 25 kwietnia 2014 roku
PIĄTEK W OKTAWIE WIELKANOCY
Jan 21,1-14

Jezus znowu ukazał się nad Morzem Tyberiadzkim. A ukazał się w ten sposób: Byli razem Szymon Piotr, Tomasz, zwany Didymos, Natanael z Kany Galilejskiej, synowie Zebedeusza oraz dwaj inni z Jego uczniów. Szymon Piotr powiedział do nich: "Idę łowić ryby". Odpowiedzieli mu: "Idziemy i my z tobą". Wyszli więc i wsiedli do łodzi, ale tej nocy nic nie złowili. A gdy ranek zaświtał, Jezus stanął na brzegu. Jednakże uczniowie nie wiedzieli, że to był Jezus. A Jezus rzekł do nich: "Dzieci, czy nie macie nic do jedzenia?" Odpowiedzieli Mu: "Nie". On rzekł do nich: "Zarzućcie sieć po prawej stronie łodzi, a znajdziecie". Zarzucili więc i z powodu mnóstwa ryb nie mogli jej wyciągnąć. Powiedział więc do Piotra ów uczeń, którego Jezus miłował: "To jest Pan!" Szymon Piotr usłyszawszy, że to jest Pan, przywdział na siebie wierzchnią szatę, był bowiem prawie nagi, i rzucił się w morze. Reszta uczniów dobiła łodzią, ciągnąc za sobą sieć z rybami. Od brzegu bowiem nie było daleko, tylko około dwustu łokci. A kiedy zeszli na ląd, ujrzeli żarzące się na ziemi węgle, a na nich ułożoną rybę oraz chleb. Rzekł do nich Jezus: "Przynieście jeszcze ryb, któreście teraz ułowili". Poszedł Szymon Piotr i wyciągnął na brzeg sieć pełną wielkich ryb w liczbie stu pięćdziesięciu trzech. A pomimo tak wielkiej ilości sieć się nie rozerwała. Rzekł do nich Jezus: "Chodźcie, posilcie się!" Żaden z uczniów nie odważył się zadać Mu pytania: "Kto Ty jesteś?", bo wiedzieli, że to jest Pan. A Jezus przyszedł, wziął chleb i podał im, podobnie i rybę. To już trzeci raz, jak Jezus ukazał się uczniom od chwili, gdy zmartwychwstał.


Dlaczego Jezus ukazuje się swoim uczniom po zmartwychwstaniu? Uznają to, co widzą. Potrzebują Pana takim, jakim Go widzieli przez trzy lata wspólnych spotkań. Wychodzi naprzeciw ich słabej wierze. To jeszcze stanowczo za wcześnie, aby „nie wiedzieli, a uwierzyli”.

Kiedy Jezus ukazuje się uczniom? Wtedy, kiedy są razem, rozumieją się, dają sobie wzajemnie wsparcie. Najważniejsze jednak jest ich posłuszeństwo słowom Nauczyciela. Miejscem spotkania ze Zmartwychwstałym miał być brzeg jeziora Galilejskiego. Więc są i zajmują się łowieniem ryb. Mieli być rybakami ludzi. Nie wiedzą jak to czynić, nie wiedzą dlaczego, skoro Jezus umarł, więc powracają do tego, co było. Na tym znają się najlepiej. Kiedy dostrzegamy, że wiele naszych planów nie wyszło, ponieśliśmy klęskę, wracamy do tego, co potrafimy robić najlepiej. Czyż to łowienie, nie jest znakiem odczuwania wielkiej beznadziejności obecnej w ich sercach?

Kolejny raz doświadczają nieskuteczności połowu ryb. Łowili całą noc. Czy mogło być inaczej, skoro wszystko zostało „po staremu”? Nosili w sobie rozczarowanie. Jakie są owoce rozczarowania? Co dobrego może wyłonić się z poczucia beznadziejności? Wydawałoby się, że uczniowie Pana powinni być na innych prawach. Nie przysługują im inne prawa. Niepowodzenia, zmagania nocy, umęczenie są częścią ich drogi oczekiwania na przyjście Jezusa. Okazuje się, że trzeba przejść przez to, co jest klęską, aby odnieść zwycięstwo.

Uczniowie nie poznali Mistrza, kiedy stanął na brzegu jeziora. Dlaczego? Etapami poznają, że „to jest Pan”. Nie poznali Go, ponieważ nie mieli nic do jedzenia. Rozczarowanie, może wściekłość, nieprzespana noc, fiasko połowu. Widzimy w takich sytuacjach to, co bliskie, nie dostrzegając tego, co dalsze, co jest odpowiedzią. Nie poznali Pana, a jednak Go posłuchali, by zarzucić sieci. Byli głodni, więc każda propozycja była ważna. Poszli za słowem Pana. Kiedy ono pozwoliło im radować się obfitością połowu, poznali Zmartwychwstałego.

Jezus nie zwraca się do uczniów, jako do sług, do przyjaciół, lecz jako do dzieci. Taki sposób nazywania odsłania, jak bliska jest relacja Jezusa z uczniami. To Jan rozpoznaje Jezusa. Jego wierność wyrażona w obecności na Golgocie, przyjęcie Maryi do siebie, owocuje otwartymi oczami i rozumiejącym sercem. Potrzeba było świadectwa Jana (wyznania wiary), aby pozostali uczniowie zobaczyli Pana. To za mało być jeden dla drugiego bratem, siostrą, matką. Potrzeba być świadkiem, kimś, kto odsłania tego, któremu wierzy, a to oznacza, że widzi Go przez wiarę. Potrzebna jest wiara, w której widzimy, słyszymy, odczuwamy Zmartwychwstałego.

Poznajemy niesamowite połączenie: moc Chrystusa Zmartwychwstałego i słabość Jego uczniów. W tej słabości godne uwagi jest to, co najważniejsze w wierze, posłuszeństwo Bogu. Posłuchali, a sieć wypełniła się rybami, nie rozerwała się. Piotr poradził sobie z siecią. Trzymali się razem. Ludzie słabi, słuchający Pana, mają odwagę czynienia tego, co ich przerasta.

Ks. Józef Pierzchalski SAC
***
Bóg zapłać...

avatar użytkownika intix

24. Słowo Boże na dziś: Wyrzucał im brak wiary i upór

Sobota, 26 kwietnia 2014 roku
SOBOTA W OKTAWIE WIELKANOCY
Marek 16,9-15

Po swym zmartwychwstaniu, wczesnym rankiem w pierwszy dzień tygodnia, Jezus ukazał się najpierw Marii Magdalenie, z której wyrzucił siedem złych duchów. Ona poszła i oznajmiła to tym, którzy byli z Nim, pogrążonym w smutku i płaczącym. Oni jednak słysząc, że żyje i że ona Go widziała, nie chcieli wierzyć. Potem ukazał się w innej postaci dwom z nich na drodze, gdy szli na wieś. Oni powrócili i oznajmili pozostałym. Lecz im też nie uwierzyli. W końcu ukazał się samym Jedenastu, gdy siedzieli za stołem, i wyrzucał im brak wiary i upór, że nie wierzyli tym, którzy widzieli Go zmartwychwstałego. I rzekł do nich: "Idźcie na cały świat i głoście Ewangelię wszelkiemu stworzeniu".

Jezus ukazuje się kobiecie, która doświadczyła głębokiego uzdrowienia, wolności z panowania nad nią złych duchów. Był świadomy tego, że ludzie uzdrowieni są otwarci na to, co Boże. Przyjmują z zaufaniem, wierzą, ponieważ już doświadczyli mocy Bożej w sobie. Doświadczyć Boga, to doznać uzdrowienia. Kiedy Jezus wchodzi w życie człowieka, on idzie tam, gdzie zostanie posłany. Nie rozważa, czy mu się to opłaca, albo, co z tego będzie miał. Samo posłanie przez Pana jest nagrodą, ubogaceniem, szczęściem dla tego, który chce tego samego, czego pragnie Bóg.

Uczniowie Jezusa nie doznali uzdrowienia, uwolnienia od złych duchów, jak Maria Magdalena. Ich życie nie doznało głębokiego wstrząsu, a tym samym duchowej przemiany, jak tej kobiety. Smutek i płacz są owocem ich niewiary w zmartwychwstanie. Maria Magdalena nie była dla nich wiarygodną osobą dla wieści, z którymi przyszła. Czyż Jezus mógł się posłużyć byłą prostytutką dla oznajmienia swoim uczniom, iż prawdziwe zmartwychwstał? Nie znali Mistrza. Nie poznali Jego serca, Jego miłosierdzia. Dlaczego Jezus miałby posłużyć się kobietą? Dlaczego ona stała się Jego posłańcem? Ponieważ już przyjęła Jego miłość w uzdrowieniu. Uzdrowiony pójdzie wszędzie tam, gdzie Jezus go pośle.

Opór na przyjęcie prawdy o zmartwychwstaniu był tak wielki, że nawet dwaj z nich, którzy wrócili z Emaus, z wielką radością by powiedzieć, że spotkali Pana, nie byli wiarygodni dla pozostałych. To kierowanie przez Jezusa posłańców do uczniów kojarzy się z tym, jak Bóg posyłał do Izraela proroków. Jednych pobili, innych pozabijali. Wreszcie posłał swojego Syna uznając, że może posłuchają Syna. Lecz i Jego zabili.

Jezus działa przez słowa innych. Ma swoich posłańców w tych, którzy dla nas bywają wielkim zdziwieniem, zaskoczeniem a nawet szokiem. Nie dowierzamy osobom z najbliższego kręgu. Czasem nazywamy ich nawiedzonymi, którym coś się w głowie poprzestawiało. Patrzymy na nich, jako na osoby niewiarygodne, ponieważ mają określoną przeszłość: zdrady małżeńskie, życie bez ślubu kościelnego, złe prowadzenie się, nie chodzenie do kościoła, brak codziennej modlitwy. Jezus wybiera niewiarygodnych, w naszych oczach, w naszym odczuwaniu i rozumieniu, aby uczynić wiarygodnym swoje zmartwychwstanie w tych, którzy tyle lat Go „słuchają”, tyle lat w Niego „wierzą”, tyle lat za Nim „chodzą”.

Jezus nie rezygnuje, nie poddaje się uporowi uczniów. Walczy o nich. Zmartwychwstanie jest największą prawdą, fundamentem wiary. Bez niego budowanie wiary nie ma sensu, jest nietrwałe. Zarzut, który Jezus stawia uczniom jest mocny: brak wiary i upór. Nie ruszyli się z miejsca. Nie szukali Pana. Nie prosili Go, aby im się objawił, lecz to, co każdy z nas potrafi uczynili i oni: brak wiary i upór. To jest szeroka brama i szeroka droga. Bez wysiłku, bez walki, bez uporczywego pukania do serca Nauczyciela. Pojawia się równocześnie pytanie o trzeci element stawiący zarzut Jezusa wobec uczniów. Oni nie uwierzyli tym, którzy zostali do nich posłani. Wydaje się, że największą przeszkodą w przyjęciu zmartwychwstania Jezusa, jest przyjęcie świadectwa tych, których życie zostało przez Niego uzdrowione; którzy są nosicielami duchowej wolności: miłości, która wszystko może, pokoju, którego świat dać nie może, przebaczenia będącego zaparciem samego siebie, radości nie z tej ziemi.

Najbardziej zaskakującym wątkiem tych wydarzeń jest to, że uczniowie, którym brak wiary, stawiającym opór w przyjęciu prawdy o zmartwychwstaniu Jezusa, nie przyjmującym świadectwa tych, którzy widzieli Go zmartwychwstałego, Pan udziela posłania do głoszenia Ewangelii. Kolejny raz poznajemy, jak niesamowite, zaskakujące są rozwiązania Jezusa. Stawia na słabych, zawodnych, rozczarowujących swoją postawą, słabych w wierze, czasem wycofujących się w chwilach zagrożenia i zamykających się w sobie. Dlaczego tak? Ponieważ to oni są najbardziej podatnymi na przekazanie Dobrej Nowiny. Przez słabość dorastają do tej miłości, która jest męczeństwem.

Ks. Józef Pierzchalski SAC
***
Bóg zapłać...

avatar użytkownika Michał St. de Zieleśkiewicz

25. Do Pani Intix

Szanowna Pani Joanno,

Ja nie wierze w żadne "rządowe" statystyki. Tym bardziej w statystyki dotyczące naszego Kościoła.
Medialne doniesienia

Od paru dni oglądam w telewizorze programy związane z jutrzejsza kanonizacją

błogosławionego Jana Pawła II

O cudach i Świętości Jana Pawła II mówią, dziennikarze o rodowodzie żydowskim, lewackim bo dziś im za to płacą.

We wtorek już ubiorą się w inną parę kaloszy i będą wszystko krytykować co ma związek ze Świętością Jana Pawła II

Żyda i lewaka nigdy nic nie zmieni. Oni zawsze służą wielu Panom
Tylko nie Polsce.

O śmierci i zmartwychwstaniu za mało się mówi w Kościele. Tak pięknie mówił o tych sprawach Jan Paweł II z Franciszkańskiej w czasie ostatniej wizyty w Polsce

Ukłony

Michał Stanisław de Zieleśkiewicz

avatar użytkownika intix

26. Szanowny Panie Michale

...Ja nie wierze w żadne "rządowe" statystyki. Tym bardziej w statystyki dotyczące naszego Kościoła...

Panie Michale...  w "rządowe" statystyki ja też nie wierzę...
Może się mylę, ale myślę, że w tym przypadku badanie zostało przeprowadzone przez Instytut Statystyki Kościoła Katolickiego SAC, z którego danych ja sama czerpałam kiedy pod jednym z moich wpisów z naszą Drogą Pelargonią >rozmawiałam...
Owszem, powinno się też uwzględnić błąd statystyczny... ale jak nie spojrzeć... wyniki są... ?:(
Módlmy się... z wiarą nadzieją miłością...

***
...O śmierci i zmartwychwstaniu za mało się mówi w Kościele. Tak pięknie mówił o tych sprawach Jan Paweł II z Franciszkańskiej w czasie ostatniej wizyty w Polsce...

Panie Michale...
Zachęcona Pana wypowiedzią pozwolę sobie jeszcze kilka słów Jana Pawła II przytoczyć...

Zbawcza wartość zmartwychwstania

Skoro zmartwychwstanie Chrystusa jako ostateczne potwierdzenie i definitywne dopełnienie Objawienia (jak zobaczyliśmy w ciągu poprzednich katechez) jest osią wiary chrześcijańskiej i przepowiadania Kościoła, to trzeba dodać, że cała tajemnica paschalna jest źródłem zbawczej mocy Ewangelii i Kościoła. Jezus Chrystus bowiem, według św. Pawła, „przez powstanie z martwych” okazał się „pełnym mocy Synem […] ustanowionym według Ducha Świętości” (por. Rz 1,4). On też przekazuje ludziom tę świętość, ponieważ „został wydany za nasze grzechy i wskrzeszony z martwych dla naszego usprawiedliwienia” (Rz 4,25). Jest tu jakby podwójny aspekt tajemnicy paschalnej: śmierć dla uwolnienia od grzechu i zmartwychwstanie otwierające dostęp do nowego życia.
     Z pewnością tajemnica paschalna, jak i całe życie oraz działalność Chrystusa, stanowi głęboką, wewnętrzną jedność w swej zbawczej funkcji i skuteczności, tym niemniej można wskazać jej różne aspekty, zależnie od skutków, jakie powodują w człowieku. Dlatego właśnie zmartwychwstaniu przypisuje się, jako specyficzny skutek, „nowe życie”, o czym mówi św. Paweł.
     W tej nauce wypada poczynić pewne uwagi, które, zawsze w odniesieniu do tekstów Nowego Testamentu, pozwolą odsłonić całą jej prawdę i piękno.
     Przede wszystkim możemy słusznie powiedzieć, że zmartwychwstały Chrystus jest początkiem i źródłem nowego życia dla wszystkich ludzi. Ujawnia się to również we wspaniałej modlitwie Jezusa w przeddzień Jego męki, którą przytacza Jan: „Ojcze […] Otocz swego Syna chwałą, aby Syn Ciebie nią otoczył i aby mocą władzy udzielonej Mu przez Ciebie nad każdym człowiekiem, dał życie wieczne wszystkim tym, których Mu dałeś” (J 17,1-2). W tej modlitwie Jezus widzi i obejmuje nią przede wszystkim swoich uczniów, których uprzedził o bliskim bolesnym rozstaniu, jakim będzie Jego męka i śmierć, ale którym także obiecał: „Ja żyję i wy żyć będziecie” (J 14,19). To znaczy: będziecie uczestniczyli w moim życiu, które się objawi po zmartwychwstaniu. Ale spojrzenie Jezusa ma zasięg uniwersalny: „Nie tylko za nimi proszę [moimi uczniami]” — mówi — ale i za tymi, którzy dzięki ich słowu będą wierzyć we Mnie” (J 17,20): wszyscy powinni stać się jednością, uczestnicząc w chwale Bożej w Chrystusie.
     Nowe życie, udzielone wierzącym mocą zmartwychwstania Chrystusa, polega na zwycięstwie nad śmiercią będącą skutkiem grzechu i przywróceniem do życia w łasce. Potwierdza to lapidarnie św. Paweł: „Bóg, będąc bogaty w miłosierdzie […] nas, umarłych na skutek występków, razem z Chrystusem przywrócił do życia” (Ef 2,4-5). Podobnie mówi św. Piotr: „Bóg i Ojciec Pana naszego […] w swoim wielkim miłosierdziu przez powstanie z martwych Jezusa Chrystusa na nowo zrodził nas do żywej nadziei” (1 P 1,3).
     Ta prawda znajduje odbicie w Pawłowym nauczaniu o chrzcie: „Zatem przez chrzest zanurzający nas w śmierć zostaliśmy razem z Nim [Chrystusem] pogrzebani po to, abyśmy i my wkroczyli w nowe życie — jak Chrystus powstał z martwych dzięki chwale Ojca” (Rz 6,4).
     To nowe życie — życie według Ducha — ujawnia przybranie za synów, oto inna Pawłowa koncepcja o podstawowym znaczeniu. Klasycznym dla niej jest fragment Listu do Galatów: „zesłał Bóg Syna swego, […] aby wykupił tych, którzy podlegali Prawu, abyśmy mogli otrzymać przybrane synostwo” (Ga 4,4-5). To Boże przybranie za sprawą Ducha Świętego czyni człowieka podobnym do Jednorodzonego Syna: „wszyscy ci, których prowadzi Duch Boży, są synami Bożymi” (Rz 8,14). W Liście do Galatów św. Paweł odwołuje się do doświadczenia, które jest udziałem wierzących w tym nowym sposobie istnienia: „Na dowód tego, że jesteście synami, Bóg wysłał do serc naszych Ducha Syna swego, który woła: Abba, Ojcze! A zatem nie jesteś już niewolnikiem, lecz synem. Jeżeli zaś synem, to i dziedzicem z woli Bożej” (Ga 4,6-7). Oto pierwszy owoc odkupienia w nowym człowieku: niewolnik staje się wolnym człowiekiem. Jednak uzyskanie wolności złączone jest z przybranym synostwem nie tyle w sensie prawnym — dostępu do dziedzictwa, lecz jako rzeczywisty dar Bożego życia, którego trzy Osoby Trójcy Świętej udzielają człowiekowi (por. Ga 4,6; 2 Kor 13,13). Źródłem tego nowego życia człowieka w Bogu jest zmartwychwstanie Chrystusa.
     Uczestnictwo w nowym życiu sprawia również, że ludzie stają się „braćmi” Chrystusa; tak właśnie Jezus nazywa uczniów po zmartwychwstaniu: „Idźcie i oznajmijcie moim braciom” (Mt 28,10; por. J 20,17). Są braćmi nie wedle natury, ale przez dar łaski, ponieważ to przybrane synostwo daje prawdziwe i rzeczywiste uczestnictwo w życiu Jednorodzonego Syna, które w pełni objawiło się w Jego zmartwychwstaniu.
     Co więcej, zmartwychwstanie Chrystusa — a raczej Chrystus zmartwychwstały — jest początkiem i źródłem naszego przyszłego zmartwychwstania. Przepowiadając ustanowienie Eucharystii, Jezus mówił o niej jako o sakramencie życia wiecznego, przyszłego zmartwychwstania: „Kto spożywa moje Ciało i pije moją Krew, ma życie wieczne, a Ja go wskrzeszę w dniu ostatecznym” (J 6,54). A ponieważ słuchacze „szemrali”, Jezus im odpowiedział: „To was gorszy? A gdy ujrzycie Syna Człowieczego, jak będzie wstępował tam, gdzie był przedtem?” (J 6,61-62). W ten sposób pośrednio wskazywał, że przyjmującym sakramentalne postacie Eucharystii zostanie udzielone uczestnictwo w Ciele i Krwi uwielbionego Chrystusa.
     Również św. Paweł, zwłaszcza w Pierwszym Liście do Koryntian, podkreśla związek pomiędzy zmartwychwstaniem Chrystusa i naszym zmartwychwstaniem. Pisze on: „Chrystus zmartwychwstał jako pierwszy spośród tych, co pomarli. […] I jak w Adamie wszyscy umierają, tak też w Chrystusie wszyscy będą ożywieni” (1 Kor 15,20.22). „Trzeba, ażeby to, co zniszczalne, przyodziało się w niezniszczalność, a to, co śmiertelne, przyodziało się w nieśmiertelność. A kiedy już to, co zniszczalne, przyodzieje się w niezniszczalność, a to, co śmiertelne, przyodzieje się w nieśmiertelność, wtedy sprawdzą się słowa, które zostały napisane: «Zwycięstwo pochłonęło śmierć»” (1 Kor 15, 53-54). „Bogu niech będą dzięki za to, że dał nam odnieść zwycięstwo przez Pana naszego Jezusa Chrystusa” (1 Kor 15, 57).
     Odniesione przez Chrystusa ostateczne zwycięstwo nad śmiercią staje się przez Niego udziałem ludzkości w tej mierze, w jakiej ona otrzymuje owoce odkupienia. Jest to proces dopuszczenia do „nowego życia”, do „wiecznego życia” — który trwa do końca czasów. Dzięki owemu procesowi w ciągu wieków kształtuje się nowa ludzkość, lud odkupionych, zebranych w Kościele, prawdziwa wspólnota zmartwychwstania. Na końcu czasów wszyscy zmartwychwstaną i ci, którzy należeli do Chrystusa, będą mieli pełnię życia w chwale, w ostatecznym urzeczywistnieniu się wspólnoty odkupionych przez Chrystusa, „aby Bóg był wszystkim we wszystkich” (1 Kor 15,28).
     Apostoł naucza także, że proces zbawczy, który kończy się zmartwychwstaniem umarłych, dokonuje się w sferze nie dającej się słowami wyrazić duchowości, która przewyższa wszelkie możliwości ludzkiego poznania i działania. Jeśli bowiem z jednej strony pisze: „ciało i krew nie mogą posiąść królestwa Bożego, i […] to, co zniszczalne, nie może mieć dziedzictwa w tym, co niezniszczalne” (1 Kor 15,50) — co oznacza stwierdzenie naszej naturalnej niezdolności do nowego życia — to z drugiej strony, w Liście do Rzymian zapewnia wierzących: „A jeżeli mieszka w was Duch Tego, który Jezusa wskrzesił z martwych, to Ten, co wskrzesił Chrystusa «Jezusa» z martwych, przywróci do życia wasze śmiertelne ciała mocą mieszkającego w was swego Ducha” (Rz 8,11). Jest to tajemniczy proces uduchowienia, które w momencie zmartwychwstania obejmie także ciała, poprzez moc tego samego Ducha Świętego, który sprawił zmartwychwstanie Chrystusa.
     Bez wątpienia chodzi tu o rzeczywistość, która przekracza naszą zdolność rozumienia oraz racjonalnego dowodzenia; dlatego jest ona przedmiotem naszej wiary opartej na słowie Bożym: dzięki świętemu Pawłowi możemy wnikać w tajemnicę przekraczającą wszelkie granice czasu i przestrzeni: „Stał się pierwszy człowiek, Adam, duszą żyjącą, a ostatni Adam duchem ożywającym” (1 Kor 15,45). „A jak nosiliśmy obraz ziemskiego [człowieka], tak też nosić będziemy obraz [człowieka] niebieskiego” (1 Kor 15,49).
     W oczekiwaniu na owo ostateczne transcendentne dokonanie, zmartwychwstały Chrystus żyje w sercach swoich uczniów i wyznawców jako źródło uświęcenia w Duchu Świętym, źródło życia Bożego i Boskiego synostwa, źródło przyszłego zmartwychwstania.
     Ta pewność każe św. Pawłowi napisać w Liście do Galatów: „razem z Chrystusem zostałem przybity do krzyża. Teraz zaś już nie ja żyję, lecz żyje we mnie Chrystus. Choć nadal prowadzę życie w ciele, jednak obecne życie moje jest życiem wiary w Syna Bożego, który umiłował mnie i samego siebie wydał za mnie” (Ga 2,19-20). Również każdy chrześcijanin, tak jak Apostoł, choć jeszcze żyje w ciele (por. Rz 7,5), żyje już życiem uduchowionym przez wiarę (por. 2 Kor 10,3), ponieważ żyjący Chrystus, Chrystus zmartwychwstały stał się niejako podmiotem wszystkich jego czynów: Chrystus żyje we mnie (por. Rz 8,2.10-11; Flp 1,21; Kol 3,3). A to jest życie w Duchu Świętym.
     Ta pewność podtrzymuje Apostoła, jak może i powinna podtrzymywać każdego chrześcijanina w trudach i cierpieniach obecnego życia. Takie właśnie zalecenie daje Paweł swemu uczniowi, Tymoteuszowi. Tym fragmentem jego Listu pragniemy — ku pouczeniu i pociesze nas wszystkich — przypieczętować katechezę o zmartwychwstaniu Chrystusa: „Pamiętaj na Jezusa Chrystusa, potomka Dawida! On według Ewangelii mojej powstał z martwych. […] Dlatego znoszę wszystko przez wzgląd na wybranych, aby i oni dostąpili zbawienia w Chrystusie Jezusie razem z wieczną chwałą. Nauka to zasługująca na wiarę [być może jest to część jakiegoś hymnu pierwszych chrześcijan]: Jeżeliśmy bowiem z Nim współumarli, wespół z Nim i żyć będziemy. Jeśli trwamy w cierpliwości, wespół z Nim też królować będziemy. Jeśli się będziemy Go zapierali, to i On nas się zaprze. Jeśli my odmawiamy wierności, On wiary dochowuje, bo nie może się zaprzeć siebie samego” (2 Tm 2,8-13).
     „Pamiętaj na Jezusa Chrystusa, [który] powstał z martwych”, te słowa Apostoła otwierają przed nami nadzieję prawdziwego życia w czasie i w wieczności.
Jan Paweł II
15.03.1989

***
...O cudach i Świętości Jana Pawła II mówią, dziennikarze o rodowodzie żydowskim, lewackim bo dziś im za to płacą.
We wtorek już ubiorą się w inną parę kaloszy i będą wszystko krytykować co ma związek ze Świętością Jana Pawła II...


Przyznam, że staram się tego nie słuchać... aby nie dopuszczać do siebie działania złego ducha...
Bo większość wypowiedzi w moim odczuciu taki właśnie ma cel...
Wypowiedzi często zakłamujące, szkalujące, prowokujące do odczuwania negatywnych uczuć rodzących się w nas w związku z działaniami osób wrogich Janowi Pawłowi II, wrogich Polsce chrześcijańskiej, wrogich Panu Bogu... a ja naprawdę staram się odejść duchem od złego...
Jeżeli chcę poczytać na temat świętości Jana Pawła II to staram się szukać wypowiedzi takich Autorytetów jak np. Ks. prof. Tadeusz Guz:
>Tajemnica świętości Jana Pawła II
bądź wsłuchuję się bezpośrenio w słowa Jana Pawła II...

W odniesieniu do tego wpisu a także do Miłosierdzia Bożego i Matki Bożej, oraz poznawania drogi świętości Jana Pawła II pozwolę sobie przytoczyć tu jeszcze:
(...)
ZWIĄZKI JANA PAWŁA II Z KALWARIĄ

W 1979 r. Jan Paweł II odbył pierwszą swoją pielgrzymkę do Ojczyzny i wówczas nie mogło zabraknąć na trasie tejże pielgrzymki Kalwarii Zebrzydowskiej. W czasie pobytu w Kalwarii Zebrzydowskiej w 1979 r. Ojciec Święty Jan Paweł II powiedział m.in.: „Nie wiem po prostu, jak dziękować Bożej Opatrzności za to, że dane mi jest jeszcze raz nawiedzić to miejsce. Kalwaria Zebrzydowska: Sanktuarium Matki Bożej – i Dróżki. Nawiedzałem je wiele razy, począwszy od lat moich chłopięcych i młodzieńczych. Nawiedzałem je jako kapłan, szczególnie często nawiedzałem sanktuarium kalwaryjskie jako arcybiskup krakowski i kardynał. Przybywaliśmy tu wiele razy z kapłanami, koncelebrując przed Matką Bożą… czasem pełne prezbiterium Kościoła krakowskiego, zwłaszcza w momentach ważnych. Ostatnie takie spotkanie było zaplanowane na jesień ubiegłego roku, ale na nie już nie wróciłem z Rzymu…

Przybywaliśmy też w dorocznej pielgrzymce sierpniowej. Tego Kalwarianie
i pielgrzymi bardzo pilnowali: „Czy kardynał jest, czy go nie ma?” – a jeżeli zdarzyło się, że go nie było raz i drugi, to mu zawsze wypominali.

Tak, na przykład, wypomnieli mi ubiegłego roku. I teraz mają za to…

Usprawiedliwiałem się i jeszcze dziś się usprawiedliwię: sercem spieszyłem tutaj na te zwłaszcza główne uroczystości: pogrzebu Matki Bożej, Wniebowzięcia – ale to są dni, które w Polsce miały ogromną konkurencję [...].

Przybywaliśmy tu także w pielgrzymkach stanowych na wiosnę i w jesieni. [...].

Jednakże najczęściej przybywałem tutaj sam, żeby nikt nie wiedział, nawet kustosz klasztoru. Kalwaria ma to do siebie, że się można łatwo ukryć przed kustoszem klasztoru. Więc przychodziłem sam i wędrowałem po Dróżkach Pana Jezusa i Jego Matki, rozpamiętywałem Ich najświętsze tajemnice. To jest zupełnie przedziwna rzecz – te dróżki… ale o tym jeszcze powiem. A prócz tego polecałem Panu Jezusowi przez Maryję sprawy szczególnie trudne i sprawy szczególnie odpowiedzialne w całym moim posługiwaniu biskupim, potem kardynalskim. Widziałem, że coraz częściej muszę tu przychodzić, bo po pierwsze spraw takich było coraz więcej, więcej, po drugie – dziwna rzecz – one się zwykle rozwiązywały po takim moim nawiedzeniu na Dróżkach. Mogę wam dzisiaj powiedzieć, Moi drodzy, że prawie żadna z tych spraw, które czasem niepokoją serca biskupa, a w każdym razie pobudzają jego poczucie odpowiedzialności, nie dojrzała inaczej, jak tutaj, przez pomodlenie jej w obliczu wielkiej wiary, jaką Kalwaria kryje w sobie. [...].

Nade wszystko jednakże to, co tutaj człowieka stale pociąga na nowo, to właśnie owa tajemnica zjednoczenia, zespolenia Matki z Synem i Syna z Matką. Tajemnica ta opowiedziana jest plastycznie i szczodrze poprzez wszystkie kaplice i kościółki, które rozłożyły się wokół centralnej bazyliki. [...].

Tajemnica zjednoczenia Matki z Synem i Syna z Matką na Dróżkach Męki Pańskiej, a potem na szlaku Jej pogrzebu od kaplicy Zaśnięcia do »grobku Matki Bożej«. A wreszcie: tajemnica zjednoczenia w chwale na Dróżkach Wniebowzięcia i Ukoronowania. Wszystko to, rozłożone w przestrzeni i czasie, wśród tych gór i wzgórz, omodlone przez tyle serc, przez tyle pokoleń, stanowi szczególny rezerwuar, żywy skarbiec wiary, nadziei i miłości Ludu Bożego tej ziemi. Zawsze, kiedy tu przychodziłem, miałem świadomość, że zanurzam się w tym właśnie rezerwuarze wiary, nadziei i miłości, które naniosły na te wzgórza, na to sanktuarium, całe pokolenia Ludu Bożego ziemi, z której pochodzę, i że ja z tego skarbca czerpię. Nawet niewiele dając od siebie – czerpię… I zawsze też miałem tę świadomość, że owe tajemnice Jezusa i Maryi, które tu rozważamy, modląc się albo za żywych lub za zmarłych, są istotnie niezgłębione. Stale do nich powracamy i za każdym razem nie mamy dość. Za każdym razem zapraszają nas one, aby tu wracać na nowo – i na nowo się w nie zgłębić. W tych tajemnicach wyrażone jest zarazem wszystko to, co składa się na nasze ludzkie, ziemskie pielgrzymowanie, na »Dróżki« dnia powszedniego. Co za wspaniała zresztą nazwa »Dróżki« – trudno znaleźć w innych językach jakiekolwiek słowo, które by temu odpowiadało… »Dróżki«. Wszystko to, co składa się na te dróżki ludzkiego dnia powszedniego, zostało przejęte przez Syna Bożego i za pośrednictwem Jego Matki jest człowiekowi wciąż oddawane na nowo: wychodzi z życia i wraca do życia ludzkiego. Ale oddawane już jest w nowej postaci, jest prześwietlone nowym światłem, bez którego życie ludzkie nie ma sensu, pozostaje w ciemności. „Kto idzie za Mną, nie będzie chodził w ciemnościach, lecz będzie miał światło życia” (J 8, 12).

Oto jest owoc mojego wieloletniego pielgrzymowania po kalwaryjskich Dróżkach. Owoc – którym z wami się dzielę.

A jeśli, do czego pragnę was zachęcić i zapalić, to abyście nie przestawali nawiedzać tego sanktuarium. Więcej jeszcze – chcę wam powiedzieć wszystkim, a zwłaszcza młodym (bo, dziwna rzecz, młodzi szczególnie sobie upodobali to miejsce). Więc chcę wam wszystkim powiedzieć: nie ustawajcie w modlitwie. Trzeba się zawsze modlić, a nigdy nie ustawać (por. Łk 18, 1), powiedział Pan Jezus. »Módlcie się i kształtujcie poprzez modlitwę swoje życie. Nie samym chlebem żyje człowiek« (M 4, 4) i nie samą doczesnością, i nie tylko poprzez zaspokajanie doczesnych – materialnych potrzeb, ambicji, pożądań, człowiek jest człowiekiem… »Nie samym chlebem żyje człowiek, ale wszelkim słowem, które pochodzi z ust Bożych«. Jeśli mamy żyć tym słowem, słowem Bożym, trzeba »nie ustawać w modlitwie!«. Może to być nawet modlitwa bez słów…

Ja zawsze podziwiałem te tradycyjne modlitwy, które na Dróżkach kalwaryjskich odmawiali, ze swoimi kompaniami, Przewodnicy świeccy. Myślałem sobie, że jest to jakiś szczególny prototyp apostolstwa świeckich. Tak, jak takim prototypem, niedaleko stąd, były sławne »sidzinianki« księdza Baszyńskiego. Wiem, że to przewodniczenie grupom pielgrzymim, tak zwanym „kompaniom”, idącym na Kalwarię, czasem przechodziło w jednym rodzie z dziada na ojca, z ojca na syna, z syna na wnuka, tak że od całych pokoleń już ten człowiek, albo ten ród, łączył się z przewodnictwem na Kalwarię. Podobno, mój pradziadek i dziadek, rodem z Czańca, był właśnie takim przewodnikiem kalwaryjskim. [...].

I niech także sanktuarium kalwaryjskie nadal skupia pielgrzymów, niech służy archidiecezji krakowskiej i całemu temu rejonowi, który tradycyjnie ściąga tutaj z zachodu i wschodu, z południa i północy, niech służy całemu Kościołowi w Polsce. Niech tutaj dokonuje się wielkie dzieło duchowej odnowy mężczyzn i kobiet, młodzieży męskiej i młodzieży żeńskiej, służby liturgicznej ołtarza – wszystkich.

Wszystkich też, którzy tutaj przybywać będą, proszę, by modlili się za jednego z tych kalwaryjskich pielgrzymów, którego Chrystus wezwał tymi samymi słowami co Szymona Piotra. Wezwał go poniekąd z tych wzgórz i powiedział: »Paś baranki moje, paś owce moje« (por. J 21, 15-16).

I oto proszę, proszę, abyście się za mnie tu modlili, za życia mojego i po śmierci[70].

Ojciec Święty Jan Paweł II przybył powtórnie do swojego umiłowanego sanktuarium 19 sierpnia 2002 r. i właśnie tutaj w Kalwarii odprawił swoją ostatnią mszę św. na polskiej ziemi. Mszę św. u stóp Matki Bożej Kalwaryjskiej, która – jak sam powiedział – wychowywała jego serce.

W kazaniu powiedział m.in.: „[...].
Umiłowani Bracia i Siostry! Przybywam dziś do tego sanktuarium jako pielgrzym, tak jak przychodziłem tu jako dziecko i w wieku młodzieńczym. Staję przed obliczem kalwaryjskiej Madonny, jak wówczas, gdy przyjeżdżałem tu jako biskup z Krakowa, aby zawierzyć Jej sprawy archidiecezji i tych, których Bóg powierzył mojej pasterskiej pieczy. Przychodzę tu i jak wtedy mówię: Witaj! Witaj Królowo, Matko Miłosierdzia!

Ile razy doświadczałem tego, że Matka Bożego Syna zwraca swe miłosierne oczy ku troskom człowieka strapionego i wyprasza łaskę takiego rozwiązania trudnych spraw, że w swej niemocy zdumiewa się on potęgą i mądrością Bożej Opatrzności. Czy nie doświadczają tego również pokolenia pątników, które przybywają tutaj od czterystu lat? Z pewnością tak. Inaczej nie byłoby dziś tej uroczystości. Nie byłoby tu was, umiłowani, którzy przemierzacie kalwaryjskie Dróżki wiodące śladami krzyżowej męki Chrystusa i szlakiem współcierpienia i chwały Jego Matki. To miejsce w przedziwny sposób nastraja serce i umysł do wnikania w tajemnicę tej więzi, jaka łączyła cierpiącego Zbawcę i Jego współcierpiącą Matkę. A w centrum tej tajemnicy miłości każdy, kto tu przychodzi, odnajduje siebie, swoje życie, swoją codzienność, swoją słabość i równocześnie moc wiary i nadziei – tę moc, która płynie z przekonania, że Matka nie opuszcza swego dziecka w niedoli, ale prowadzi je do Syna i zawierza Jego miłosierdziu.

»A obok krzyża Jezusowego stały: Matka Jego i siostra Matki Jego, Maria, żona Kleofasa, i Maria Magdalena« (J 19, 25). Ta, która była złączona z Bożym Synem więzami krwi i matczyną miłością, tam u stóp krzyża, przeżywała zjednoczenie w cierpieniu. Ona jedna, mimo bólu matczynego serca, wiedziała, że to cierpienie ma sens. Ona ufała – ufała mimo wszystko – że oto spełnia się starodawna obietnica: »Wprowadzam nieprzyjaźń między ciebie a niewiastę, pomiędzy potomstwo twoje a potomstwo jej: ono zmiażdży ci głowę, a ty zmiażdżysz mu piętę« (Rdz 3, 15). A Jej ufność znalazła potwierdzenie, gdy konający Syn zwrócił się do Niej: »Niewiasto«.

Czy wtedy, pod Krzyżem, mogła przewidywać, że już niebawem – za trzy dni – Boża obietnica się wypełni? To pozostanie na zawsze tajemnicą Jej Serca. Jedno jednak wiemy: Ona pierwsza pośród ludzi miała udział w chwale zmartwychwstałego Syna. Ona – jak wierzymy i wyznajemy – z duszą i ciałem została wzięta do nieba, aby zaznawać zjednoczenia w chwale, u boku Syna radować się owocami Bożego miłosierdzia i wypraszać je tym, którzy do Niej się uciekają.

Tajemnicza więź miłości. Jakże wspaniale wyraża ją to miejsce. Historia mówi, że u początków XVII wieku Mikołaj Zebrzydowski, fundator sanktuarium, położył fundamenty pod kaplicę Golgoty, wzniesioną na wzór jerozolimskiego kościoła Ukrzyżowania. Pragnął w ten sposób przybliżyć sobie i innym nade wszystko tajemnicę męki i śmierci Chrystusa. Potem jednak, gdy planował budowę Dróg Męki Pańskiej od Wieczernika do Grobu Chrystusa, wiedziony maryjną pobożnością i Bożym natchnieniem, postanowił umieścić na nich również kaplice upamiętniające przeżycia Maryi. I tak powstały inne Dróżki i nowe nabożeństwo, które jest niejako uzupełnieniem Drogi Krzyżowej: nabożeństwo zwane Drogą Współcierpienia Matki Bożej. Od czterech wieków kolejne pokolenia pielgrzymów wędrują tu po śladach Odkupiciela i Jego Matki, czerpiąc obficie z tej miłości, która przetrwała cierpienie i śmierć i w chwale nieba znalazła ukoronowanie. [...].

W 1641 r. sanktuarium kalwaryjskie zostało ubogacone szczególnym darem. Opatrzność skierowała kroki Stanisława z Brzezia Paszowskiego do Kalwarii, gdzie oddał w opiekę Ojców Bernardynów wizerunek Matki Najświętszej, który już w Jego domowej kaplicy zasłynął łaskami. Odtąd, a szczególnie od dnia koronacji, której w 1887 r. z przyzwolenia papieża Leona XIII dokonał biskup Krakowa Albin Sas Dunajewski, pielgrzymi kończą wędrówkę po Dróżkach przed Jej obliczem. Od początku przychodzili tu ze wszystkich stron Polski, a także z Litwy, Rusi, Słowacji, Czech, Węgier, Moraw i z Niemiec. Szczególnie upodobali sobie Ją Ślązacy, którzy ufundowali koronę dla Pana Jezusa, a od koronacji co roku uczestniczą w procesji w dniu Wniebowzięcia Matki Bożej.

Jakże ważne było to miejsce dla Polski podzielonej pomiędzy zaborców.

Dał temu wyraz biskup Dunajewski, gdy dokonując koronacji, tak się modlił:
»W dniu tym Maryja została wzięta w niebo i tam ukoronowana. W powracającą rocznicę dnia tego wszyscy święci składają swe korony u stóp swej Królowej, a dziś naród polski niesie także złote korony, by przez ręce biskupie włożone zostały na skronie Maryi w tym cudownym obrazie. Odpłaćże nam to, Matko, byśmy byli i między sobą jedno – i z Tobą jedno«. Tak modlił się do Niej o zjednoczenie Polski rozbitej. Dziś, gdy stanowi ona terytorialną i narodową jedność, słowa te nie tracą swej aktualności, choć nabierają nowego znaczenia. Trzeba je dziś powtarzać, prosząc Maryję, by wypraszała jedność wiary, jedność ducha i myśli, jedność rodzin i jedność społeczną. Oto modlę się dziś razem z wami: Matko Kalwaryjska, spraw, »byśmy byli miedzy sobą jedno – i z Tobą«.

„Przeto, Orędowniczko nasza,
one miłosierne oczy Twoje na nas zwróć,
a Jezusa, błogosławiony owoc żywota Twojego,
po tym wygnaniu nam okaż.
O łaskawa, o litościwa, o słodka Panno Maryjo!”.
Wejrzyj, łaskawa Pani, na ten lud,
który od wieków
pozostawał wierny Tobie i Synowi Twemu.
Wejrzyj na ten naród,
który zawsze pokładał nadzieję w Twojej matczynej miłości.
Wejrzyj, zwróć na nas swe miłosierne oczy,
wypraszaj to, czego dzieci Twoje najbardziej potrzebują.
Dla ubogich i cierpiących otwieraj serca zamożnych.
Bezrobotnym daj spotkać pracodawcę.
Wyrzuconym na bruk pomóż znaleźć dach nad głową.
Rodzinom daj miłość,
która pozwala przetrwać wszelkie trudności.
Młodym pokazuj drogę i perspektywy na przyszłość.
Dzieci otocz płaszczem swej opieki,
aby nie uległy zgorszeniu.
Wspólnoty zakonne ożywiaj łaską wiary, nadziei i miłości.
Kapłanów ucz naśladować Twojego Syna
w oddawaniu co dnia życia za owce.
Biskupom upraszaj światło Ducha Świętego,
aby prowadzili ten Kościół jedną i prostą drogą
Do bram Królestwa Twojego Syna.
Matko Najświętsza, Pani Kalwaryjska,
wypraszaj także i mnie siły ciała i ducha,
abym wypełnił do końca misję,
którą mi zlecił Zmartwychwstały.
Tobie oddaję wszystkie owoce mego życia i posługi;
Tobie zawierzam losy Kościoła;
Tobie polecam mój naród;
Tobie ufam i Tobie raz jeszcze wyznaję:
Totus Tuus, Maria!
Totus Tuus. Amen
(...)

***
Panie Michale...
Pięknie dziękuję...
Pozdrawiam Serdecznie... Świątecznie...