Ostatni dzwonek na dyskusję o Polexicie!
Krzysztofjaw, pon., 29/05/2023 - 13:44
W Polsce de facto trwa już kampania wyborcza, choć nie znamy jeszcze ostatecznego terminu jesiennych wyborów parlamentarnych.
Ale może się okazać, że te i inne wybory w Polsce będą już niepotrzebne, bo okażą się bezsensowne w nowej, jednej sfrederalizowanej Europie, czyli IV Rzeszy Niemieckiej, czyli w Związku Socjalistycznych Republik Europejskich (ZSRE: ZSRR - bis). Już dziś też padają propozycje likwidacji krajowych wyborów do Europarlamentu na rzecz głosowania na partie unijne, ale jak by to miało wyglądać, to trudno powiedzieć... Może tak jak kiedyś w przypadku eksperymentalnej unijnej partii Libertas?
Cóż to dla nas oznacza?
To, że jeżeli elity unijne zdołają zbudować to swoje Jedno Państwo Europa to Polska jako unitarne państwo po prostu zniknie z mapy świata i stanie się jakimś regionem/landem niemieckim/a'la województwem europejskim. Nie będzie nam potrzebny żaden ogólnokrajowy parlament, prezydent czy rząd, bo będziemy musieli słuchać Komisji Europejskiej jako rządu unijnego. Wystarczać będą musiały dzielnicowe (od rozbicia dzielnicowego Polski) wybory samorządowe a nie każdy samorząd będzie skłonny utrzymać polskość na swoim terenie. Konstytucja RP stanie się jeno historycznym świstkiem papieru!
Stracimy nasze lasy, wody, jeziora, morze, góry, nasze ziemie, drogi, autostrady a nawet być może i swój język polski. Stracimy też na rzecz władzy unijnej państwowe (lub częściowo państwowe) firmy, szpitale, szkoły a nasze dotychczasowe inwestycje w stylu Gazoportu LNG, Przekopu Mierzei Wiślanej, Baltic Pipe, Via Baltica czy CPK przestaną być polskie albo uznane za niepotrzebne. Dodatkowo nowi władcy Polski będą niszczyli naszą tradycję, wiarę, historię a na siłę wprowadzą nam ideologię gender, seksualizację dzieci, tęczowe lekcje w szkołach, swobodną dostępność aborcji i eutanazji, małżeństwa homoseksualne wraz z możliwością adopcji dzieci przez takie pary, itd. Podobnie stanie się z naszą armią, która stanowić będzie część armii unijnej. Będziemy się więc czuli niemal tak jak Polacy w okresie zaborów!
Jak widać dążenia dwóch największych dawnych zaborców Polski ziszczają się też na naszych oczach. A. Hitler chciał też onegdaj rozszerzyć niemiecką "przestrzeń życiową". Musiał jednak do zrealizowania swojego celu wywołać konflikt zbrojny. Dziś Europa, w tym Polska, może być zdobyta przez Niemcy bez żadnego wystrzału!
Wydawać by się mogło, że wojna na Ukrainie winna choć trochę zastopować elity unijne. Stało się jednak inaczej i te chore postkomunistyczne dążenia do budowy Jednego Europejskiego Państwa zostały jeszcze zintensyfikowane!
Proponuję teraz przeczytać felieton europosłanki Izabeli Kloc pt.: "Coraz mniej Europy jest w Unii Europejskiej. "Piątka Scholza to: ateizm, ideologizm, centralizm, egoizm, kosmopolityzm" [1].
----------------------------------
W połowie lipca odbędzie się w Parlamencie Europejskim głosowanie, któremu uważnie powinien przyjrzeć się cały świat. To będzie pierwsza, prawdziwa próba sił przeciwników i zwolenników federalizacji Unii Europejskiej. Szykuje się starcie obrońców demokracji z orędownikami nowego, a raczej neokomunistycznego porządku.
W połowie maja zorganizowałam ósmą konferencję Śląski Ład, której tematem była erozja unijnych wartości. Debacie towarzyszyło pytanie „Ile Europy jest w Unii Europejskiej?”. Dosyć nieoczekiwanie hasło to dostało w internecie drugie życia. Duża liczba emocjonalnych komentarzy dowodzi, że Polacy z uwagą śledzą ewolucję, a raczej rewolucję unijnej wspólnoty. Jest się czym martwić.
Stoimy u progu przesilenia, które może nie tylko zmienić reguły, ale wręcz wywróci stolik z europejskimi szachami.
Pierwszy ruch wykonał niemiecki kanclerz Olaf Scholz podczas niedawnego przemówienia w Parlamencie Europejskim. Wezwał do nadania instytucjom unijnym większych kompetencji, kosztem niezależności i suwerenności państw członkowskich. Takie poglądy nie są nowością, ale jeszcze nigdy nie zabrzmiały tak roszczeniowo i dobitnie. Scholz niczego nie zostawia przypadkowi. Podobno już w październiku ubiegłego roku zarezerwował termin wystąpienia. Szukał optymalnego momentu na uroczystą mowę i uznał, że najlepszy będzie 9 maja, kiedy przypada Dzień Europy. Przypomnijmy, że jest to rocznica przyjęcia Deklaracji Schumana w 1950 r. Słowa Scholza nie nawiązywały jednak do tego dokumentu, ale sygnalizowały jego kres. „Piątka Schumana”, która scementowała unijną wspólnotę i dała jej paliwo na dynamiczny rozwój to: chrześcijaństwo, wolność, solidarność, różnorodność, patriotyzm. Unia Europejska już nie idzie tą drogą.
Piątka Scholza to: ateizm, ideologizm, centralizm, egoizm, kosmopolityzm.
W Parlamencie Europejskim trwają intensywne prace, jak przejść od tych niebezpiecznych słów do czynów. Poszczególne komisje przesyłają swoje propozycje zmian Traktatów Unii Europejskiej. Koordynuje ten proces Komisja Spraw Konstytucyjnych. W połowie lipca, choć już się mówi o możliwości przesunięcia tego terminu, ma się odbyć w tej sprawie głosowanie na sesji plenarnej Parlamentu Europejskiego. Dlaczego to jest takie ważne? Bo wiadomo już jakie propozycje płyną z poszczególnych komisji. Jest się czego bać. Wszystkie proponowane zmiany idą w trzech, zasadniczych kierunkach.
Na pierwszy plan wybija się postulat, aby w Unii Europejskiej odejść od dotychczasowej zasady jednomyślności na rzecz kwalifikowanej większości głosów.
Co to oznacza w praktyce? Najprościej rzecz ujmując grozi to odebraniem państwom członkowskim podmiotowości decyzyjnej i wyrzuceniem do lamusa historii pojęcia: interes narodowy. Łatwo sobie też wyobrazić proces budowy kwalifikowanej większości. Wiele państw jest uzależnionych od niemieckiej gospodarki, a wewnętrznie są szachowane przez lewicowo-liberalne wpływowe elity. Będą głosować, jak im najsilniejsi gracze zagrają.
Kolejnym pomysłem, który może rozsadzić od środka unijną wspólnotę, jest wzmocnienie kontrolnej i nadzorczej roli Parlamentu Europejskiego.
Europarlament jeszcze nigdy nie był tak zideologizowany, jak w tej kadencji. Lewicowo-liberalno-zielona większość cieszy się poparciem mediów i wielkiego biznesu. Współcześni „towarzysze” na realizację swoich eksperymentów społeczno-gospodarczych mają pieniądze, sympatię młodszych pokoleń i polityczne przyzwolenie. Według planowanych przepisów Parlament Europejski dostałby, m.in. narzędzia do kształtowania i kontroli unijnego budżetu. Jednym słowem wojująca lewica dostałaby dodatkowe, ogromne pieniądze na finansowanie swoich niebezpiecznych fantazji.
Trzecią sprawą są plany poważnych zmian instytucjonalnych, jak choćby połączenie funkcji przewodniczących Rady i Komisji Europejskiej.
Jest to prosta droga do utworzenia unijnego, centralnego rządu. Postuluje się, m.in. pełne włączenie Europejskiej Służby Działań Zewnętrznych w struktury Komisji Europejskiej. Prowadziłoby to do wzmocnienia roli Wysokiego Przedstawiciela Unii ds. zagranicznych i polityki bezpieczeństwa, który miałby się stać głównym zewnętrznym przedstawicielem Unii Europejskiej na forum międzynarodowym. Jedna z komisji europarlamentu wzywa również do utworzenia niezależnej dyplomacji UE opartej na dyplomatach szkolonych w Europejskiej Akademii Dyplomatycznej, która stanowiłaby pilotażowy projekt Parlamentu Europejskiego. Jeśli uda się zrealizować te postulaty polityka zagraniczna przestanie być kompetencją państw narodowych.
Najwyższa pora, abyśmy zrozumieli, że federalizacja Unii Europejskiej przestała być domeną teoretycznych debat politycznych, filozoficznych i medialnych. To proces, który już się rozpoczął na poziomie planistycznym.
Z wielu, także historycznych powodów jest to pomysł bardzo zły, wręcz katastrofalny. Idea, aby bogate, różnorodne, wielokulturowe dziedzictwo Europy spiąć w jeden organizm administracyjny, zawsze pojawiała się w głowach despotycznych monarchów i krwawych dyktatorów. 80 lat temu powstał dokument „Podstawowe elementy planu dla nowej Europy”. Są tam postulaty, m.in. utworzenie wspólnoty celnej, zniesienie granic wewnętrznych, wprowadzenie zasad równości społecznej, ujednolicenie warunków pracy, wspólna polityka ubezpieczeń socjalnych i zdrowotnych, a także utworzenie europejskiej unii walutowej. Przez szacunek dla Państwa nie powiem, kto był autorem tego pomysłu, choć nietrudno się domyśleć.
Unia Europejska przeżywa najpoważniejszy w swojej historii kryzys i nie chodzi tylko o czterech jeźdźców apokalipsy, czyli pandemię, zapaść energetyczną, inflację i wojnę.
Chwieją się także ideowe fundamenty, na których Unia budowała swoją siłę, prestiż i dobrobyt. Jeszcze niedawno takie pojęcia, jak demokracja, wolny rynek i wolność słowa były znakiem firmowym Unii Europejskiej. Dziś już nie jesteśmy tego pewni. Gospodarka krajów komunistycznych upadła, ponieważ rozwijała się według systemu planowego i nakazowo-rozdzielczego. Unia Europejska zaczęła działać podobnie. Wolny rynek zamiera tłamszony regulacjami, limitami, nakazami, zakazami. Politycznymi dekretami stymuluje się rozwój wybranych branż, inne skazując na degradację. Podobne negatywne zjawiska dzieją się w sferze idei. W bloku komunistycznym debatę publiczną regulowała cenzura. Jej odpowiednikiem w Unii Europejskiej stała się poprawność polityczna, która skutecznie sparaliżowała dyskusję na tematy niewygodne dla lewicowej, unijnej większości.
Na pytanie ile Europy jest w Unii Europejskiej można odpowiedzieć krótko: coraz mniej.
Czy proces ten zostanie zahamowany albo przyspieszony zależy tylko od nas, Europejczyków. Tylko nasze decyzje wyborcze są w stanie zastopować cywilizacyjną rewolucję, której skutki mogą zrujnować nie tylko liczony w dziesięcioleciach dorobek Unii Europejskiej, ale wielosetletnie kulturowe dziedzictwo Europy. Wierzę też w przysłowie o rewolucji zjadającej swoje dzieci. Na pewno jest jakiś próg społecznej tolerancji na absurdy narzucane przez lewicowych „reformatorów”, a raczej destruktorów unijnego porządku. Być może już podczas przyszłorocznych wyborów do Parlamentu Europejskiego komuniści zostaną pokonani jednym z ich ulubionych haseł: No pasarán!
--------------------
To tyle Pani europoseł. Warto nawet drugi raz przeczytać, aby dotarło do nas jak ważne będą w najbliższym czasie decyzje unijne oraz jak ważne będą u nas wybory parlamentarne, w których nie możemy dopuścić do powtórnego przejęcia władzy przez D. Tuska! Człowieka, który w czasie ewentualnych rządów bez "mrugnięcia oka" sprzeda naszą państwowość niemieckim elitom unijnym!
Jest jednak dla nas "światełko w tunelu". Otóż okazuje się, że Polacy wreszcie zaczęli dostrzegać niebezpieczeństwa płynące z Unii Europejskiej.
Źródło: https://wpolityce.pl/polityka/648306-nasz-sondaz-polacy-jednoznacznie-w-obronie-prawa-weta-w-ue. Badanie przeprowadzone przez pracownię Social Changes, zrealizowane na dużej, ponad dwutysięcznej grupie respondentów.
Oczywiście wyborcy ZP (PiS) mają większą świadomość zagrożeń ze strony UE, ale warto zwrócić uwagę, że przeciwko likwidacji możliwości jednostkowego weta nawet wyborcy PO (KO) w 57% wskazali odpowiedź negatywną.
Powyższe wyniki wskazują, że kończy się już okres, kiedy Polacy w sposób stadny i bezrefleksyjny - niemal w 80% - popierały nasze wejście do UE. Przez ten czas od naszego przystąpienia do tej UE, ona sama zmieniła się diametralnie i to na niekorzyść wszystkich państw narodowych za wyjątkiem kilku krajów takich jak: Niemcy, Francja czy Niderlandy (Holandia).
"Polacy mają coraz większą świadomość narastających zagrożeń. Sprzeciw wobec planów unijnego centrum wyraźnie rośnie (...) Presja na budowę scentralizowanego państwa, w którym kraje takie jak Polska zostaną sprowadzone do roli prowincji zarządzanych z Berlina i Brukseli, będzie narastała. Polski rząd nie wygra tej wojny, jeśli nie będzie miał zdecydowanego, mocnego poparcia polskiej opinii publicznej. Prezentowane badania dają nadzieję, że zmierzamy w tym właśnie kierunku" [2].
Ale jeżeli UE będzie jednak chciała ordynarnie i w pozatraktatowy sposób zmienić Traktaty Unijne to w Polsce musimy rozpocząć rzeczywistą dyskusję nad możliwością Polexitu!
© Krzysztof Jaworucki (krzysztofjaw)
http://krzysztofjaw.blogspot.com/
kjahog@gmail.com
- Krzysztofjaw - blog
- Zaloguj się, by odpowiadać
napisz pierwszy komentarz