Apokalipsa akademicka
Apokalipsa akademicka
Od kilku miesięcy daje się zauważyć wzrost natężenia apokaliptycznych głosów w domenie akademickiej. A to z powodu sytuacji finansowej. Ta podobno jest dramatyczna i ma nas cofnąć do czasów komuny. Takie przestrogi mogą budzić tylko uśmiech, bo uczelnie z okresu komuny jakoś nie zdołały się jeszcze wydostać (niektóre nawet nie zauważyły, że taki okres istniał!), a częste są opinie, że wtedy poziom uczelni był wyższy. Należałoby chyba się gorzko cieszyć, gdybyśmy choć do takiego poziomu uczelni powrócili.
Słyszymy ostrzeżenia, że niedługo nikt nie będzie chciał pracować na uczelniach i najlepsi z domeny odchodzą, choć tak mówiono od zarania III RP, bez względu na zarobki, a po odejściu najlepszych chodzi chyba o podniesienie zarobków nie najlepszym. Do pracy na uczelniach nie dopuszczano usuwanych w PRL niewygodnych pasjonatów, za którymi nikt nie płakał, mimo że nauka na tym traciła.
Beneficjenci multiplikowali zarobki poprzez wieloetatowość, a ze względu na biedę na uczelniach, na kolejnych etatach zatrudniali się ci, którzy najwięcej zarabiali na pierwszym etacie (profesorowie, rektorzy, dziekani). Ostatnio zauważono, że wykształcenie naukowca to długi proces, o czym przez lata chyba nie wiedziano i nieraz w krótkim czasie pozbawiano pracy na uczelniach zbyt niewygodnych dla przewodniej, profesorskiej siły akademickiej.
Pewne nadzieje na zmiany można jednak wiązać z informacjami, że „za kilkanaście lat nie będzie profesorów”, których mamy co niemiara, a nauki z tego tyle, co kot napłakał. Ludzie w końcu się połapali i prestiż profesora spada niżej strażaka czy ratownika medycznego, bo ci są społeczeństwu potrzebni, a z profesorów pożytek na ogół jest mierny. Czasem można coś w życiu zrobić, jak się człowiek wydostanie poza zasięg działań profesorskich, bo ci zamiast formować lepszych od siebie, takich niszczą i unieważniają. Może jak nie będzie profesorów, to nie będzie z nami tak źle i będzie można wreszcie ruszyć z bagna, czego oczekiwał przed laty Feliks Koneczny.
Tekst opublikowany w tygodniku Gazeta Polska 15 marca 2023 r.
- Józef Wieczorek - blog
- Zaloguj się, by odpowiadać
napisz pierwszy komentarz