PO - partia niemiecka w Polsce?

avatar użytkownika Krzysztofjaw
Odpowiedź na tytułowe pytanie zdaje się oczywista i można nawet pozbyć się pytajnika, i niemalże uznać je za stwierdzenie faktu. A jeżeliby uznać, że niemiecka to po części zawsze rosyjska. Tej oczywistości chyba nie trzeba zbytnio tłumaczyć. Jeżeli jednak tak jest to nigdy PO nie była i nie jest partią polską. 
 
Szkic tego tekstu wraz z tytułem powstał kilka dni wcześniej niż wypowiedź J. Kaczyńskiego na spotkaniu z mieszkańcami Przemyśla, gdzie powiedział, iż ""mamy u nas "partię polską" i "partię niemiecką" i wygrać musi "partia polska"" [1]  oraz dodał, że "stoi przed nami zadanie niesłychanie trudne, gdyż nasi przeciwnicy polityczni nie mają żadnych oporów (...) ta druga partia jest gotowa chwytać się metod zupełnie niebywałych. Nie ma w parlamencie europejskim drugiego przypadku, żeby przedstawiciele jakiegoś państwa (...) tak wściekle atakowali władze tego państwa i tak dążyli do tego, żeby te władze miały najróżniejszego rodzaju trudności (...) Przy czym nie o władzę tak w gruncie rzeczy tutaj chodzi, chodzi o społeczeństwo. Chodzi o takie zmęczenie społeczeństwa, żeby w końcu powiedziało: no to niech tamci rządzą. Wszystko jedno, będzie nam lepiej. Otóż szanowni państwo, nie będzie nam lepiej. Także w wymiarze życia zwykłego człowieka, zwykłej rodziny, to nie będzie lepiej. Bo nigdy nie jest lepiej, jeżeli jakieś państwo, jakiś naród jest zdominowany przez inne państwo i inny naród" [1].  
 
Na marginesie warto jeszcze przytoczyć fragment wypowiedzi J. Kaczyńskiego na temat polskości i bycia Polakiem: ""Wydawałoby się to oczywiste, ale już dzisiaj pojawiają się w Polsce ludzie, którzy mówią o sobie, że jest unijką polskiego pochodzenia. Jest takie pytanie zasadnicze, czy ku temu powinna zmierzać Polska i Europa. Czy rzeczywiście jest tak, że dobrze będzie, jeśli ludzie w Unii staną się unitami czy unijkami pochodzenia tego czy innego narodu? "Czy tego rodzaju połączenie jest w ogóle możliwe i czy nie oznaczałoby ono niezwykle radykalnego zubożenia Europy, która składa się z wielu narodów i kultur. Te narody i te kultury łącznie tworzą to ogromne, niezmierzone i chyba nieporównywalne z niczym na świecie bogactwo (...)  w przeświadczeniu PiS i Zjednoczonej Prawicy jest to droga niewłaściwa dla Polski i Europy. To będzie prowadziło do zubożenia, ale w istocie także musi prowadzić do dominacji jednego czy dwóch narodów. Że ci unici czy unijki pochodzenia np. niemieckiego będą ważniejsi od tych innych (...) "Jeśli chcemy dbać o swoje interesy, o swój rozwój narodowy, to oczywiście chcemy być w Unii, chcemy uczynić wszystko, żeby w tej Unii być, ale z drugiej strony musimy też pamiętać, że Unia powinna działać zgodnie ze swoimi traktatami, a my zgodnie z traktatem, który żeśmy przyjęli w referendum i następnie ratyfikowali. Te traktaty takiego rozwiązania, o którym mówiłem nie przewidują (...) to jest treść sporu, który toczy się w naszym kraju i w Europie (...) Polska jest naszą ojczyzną, a Europa jest tylko częścią świata, w której leżymy, a ta Zjednoczona Europa jest porozumieniem między różnymi ojczyznami (...) To porozumienie jest bardzo cenne, ale musi być ujęte w pewne ramy. Niektórzy chcą inaczej, chcą przyspieszyć bieg historii w niewłaściwym kierunku i temu musimy się przeciwstawić"" [1]. 
 
Ale wróćmy do PO, która wywodzi się bezpośrednio z Kongresu Liberalno-Demokratycznego (KLD). Ów Kongres, którego jednym z liderów na początku lat 90. był Donald Tusk, miał otrzymać od niemieckiej CDU pożyczkę w wysokości miliona marek. Tak twierdzi przynajmniej P. Piskorski, niegdyś też członek KLD i sekretarz generalny oraz wiceprzewodniczący tejże partii [2], który w latach 1991–1993 był pierwszym przewodniczącym Fundacji Współpracy Polsko-Niemieckiej, której celem była poprawa stosunków społecznych i gospodarczych z Niemcami [sic! 3]. Tak więc na pewno nie mija się z prawdą. Zresztą nigdy nie złożono na niego doniesienia o mówienie nieprawdy w tej sprawie. Po prostu została ona "zamieciona pod dywan" i cały czas jest w zawieszeniu i chyba już nadszedł czas aby ją wyjaśnić. 
 
Sam Donald Tusk przez wielu jest uważany za agenta BND (Bundesnachrichtendienst -   Federalna Służba Wywiadu stworzona w RFN) o pseudonimie "Oscar" bądź "Oskar". Temu jednak zaprzecza Sławomir Centkiewicz: "Tusk nigdy nie był TW, ani agentem Stasi o ps. Oskar, to fejki w gruncie rzeczy mu służące :)" [4]. 
 
Ja jestem raczej skłonny zgodzić się ze S. Centkiewiczem, bo tak naprawdę D. Tusk nie musiał być werbowany przez tajne służby niemieckie. On po prostu nigdy nie czuł się Polakiem a Niemcem, więc po co go było werbować? On sam działał i do dzisiaj działa tak jak oczekiwali i oczekują od niego jego zachodni krajanie. 
 
Pamiętamy przecież jego słynne słowa z 1987 roku o tym, że dla niego "polskość to nienormalność". Oczywiście mówił to niejako w kontekście wewnętrznych rozterek związanych z jego pojmowaniem naszego kraju i naszej polskości, ale nawet dzisiaj mierzi go ewentualny powrót do polskiego parlamentu: "demotywuje mnie świadomość, że będę musiał kandydować (...) to jest tak upiorna myśl, że ja będę tam z powrotem siedział na tej Wiejskiej (siedziba Sejmu - red)" [5].
 
W domu D. Tuska mówiło się raczej po niemiecku. Dopiero po wojnie zaczęto mówić po polsku. W dzieciństwie przez polskie dzieci był nazywany "niemcem" albo i gorzej. Dziadek (lub stryjeczny dziadek) D. Tuska służył w Wermachcie. Co prawda dzisiaj obowiązuje wersja, że został do tej niemieckiej formacji wcielony przymusowo, ale fakt pozostaje faktem. 
 
Przewodniczący KLD D. Tusk odegrał też niechlubną rolę podczas tzw. "Nocnej Zmiany" w 1992 roku, kiedy to TW "Bolek" czyli L. Wałęsa doprowadził do upadku rządu J. Olszewskiego. To wtedy L. Wałęsa zwołał przedstawicieli niemal wszystkich partii, aby przy ich pomocy przeprowadzić zamach stanu a D. Tusk zasłynął ze stwierdzenia: "Panowie policzmy głosy", które miały zagwarantować obalenie prawicowego rządu, który był pierwszym wyłonionym w prawdziwie wolnych a nie kontraktowych wyborach powszechnych. 
 
Sam KLD po krótkim "romansie" ze zdradziecką i antypolską Unią Wolności (UW) przekształcił się w Platformę Obywatelską (PO). Jej oficjalnymi założycielami było tzw. "trzech tenorów": Maciej Płażyński (pierwszy przewodniczący, który tak naprawdę był li tylko "listkiem figowym" tej partii i został zamordowany podczas tragedii smoleńskiej w 2010 roku ), Andrzej Olechowski oraz Donald Tusk (wieloletni przewodniczący i premier w latach 2007–2014).
 
Ale tak naprawdę "mózgiem" powstania PO był Gromosław Czempiński, który w PRL był agentem komunistycznego wywiadu. Jeden z założycieli partii, Andrzej Olechowski, w PRL był współpracownikiem wywiadu, kontaktem operacyjnym właśnie Gromosława Czempińskiego. W jednym z wywiadów w kontekście PO Gromosław Czempiński stwierdził: „Miałem dość duży udział w tym, że powstała. Mogę powiedzieć, że odbyłem wtedy olbrzymią liczbę rozmów, a przede wszystkim musiałem przekonać Olechowskiego i Pawła Piskorskiego do pewnej koncepcji, którą później oni świetnie realizowali [6].”
 
"Janusz Palikot po opuszczeniu Platformy Obywatelskiej zaczął ujawniać mechanizm działania tej partii, który polegał na umieszczaniu swoich ludzi gdzie tylko się da. Oceniał, że 90% posłów PO znalazło się w parlamencie dla pieniędzy. Liderzy stworzyli osobny mechanizm zdobywania pieniędzy, który polegał na tym, że człowiek PO zostawał szefem miejskiej spółki, ale musiał wypłacić premię do kieszeni kilku ludzi z partii, którzy odsyłali jeszcze z tego procent na kampanię wyborczą i samych posłów" [6].
 
Tyle tylko, że J. Palikot zapomniał o tym, że największe pieniądze dla PO płynęły przede wszystkim ze strony Niemiec i to nie tylko w postaci gotówki, ale również np. w postaci synekur w UE, czego jawnym przykładem jest unijna kariera D. Tuska. 
 
No tak..., ale przed karierą w UE D. Tusk był przez wiele lat premierem polskiego rządu, który Polskę doprowadził do stanu takiego, że stała się ona "kartonowym państwem" gdzie królowało powiedzenie, że to "ch...j, dupa i kamieni kupa"
 
D. Tusk jako premier działał przede wszystkim w interesie Niemiec a po części Rosji. De facto zlikwidował polski przemysł stoczniowy, który był konkurencją tegoż przemysłu niemieckiego. Zainicjował likwidację polskich kopalni węgla kamiennego, uzależnił Polskę od rosyjskiego dostawcy gazu ziemnego, pozwolił na realizację rosyjsko - niemieckich rurociągów Nord Stream  i przeprowadzał cały czas balcerowiczowską prywatyzację jak np. w sektorze polskich uzdrowisk. 
 
Ponadto podczas rządów D. Tuska mieliśmy niemal 2000 afer, od stoczniowej poprzez hazardową i "misiakową" a skończywszy na aferze Amber Gold, w której oszukano tysiące ludzi i chciano poprzez zależną spółkę OLT EXPRESS pozbyć się na rzecz Niemiec polskiego przewoźnika lotniczego PLL "LOT" [6a]. Planowano też oddać Niemcom Polskie Koleje Państwowe. 
 
Do Polski D. Tusk powrócił na rozkaz A. Merkel, aby obalić władzę PiS. Na pewno to dla niego jest swoista katorga, ale co mu pozostało? Nic... bo już w UE został przekreślony i tylko zdobycie władzy w Polsce może mu dać jeszcze jaką-taką pozycję w Europie. 
 
I naprawdę nic mu nie dadzą usłużne pokłony wobec Niemiec:
 
 
Należy pamiętać, że jednak upadający D. Tusk będzie się chwytał wszystkiego aby swój cel osiągnąć. On walczy o polityczne życie... dla dobra Niemiec i Niemców... 
 
[7] Jeszcze raz polecam stronę: http://www.grzechy-platformy.org/afery/, gdzie można dowiedzieć się wszystkiego na temat antypolskich i pro niemiecko-rosyjskich rządów D. Tuska i jego PO. To jest kompendium wiedzy, który winien dotrzeć do każdego, choć jest w swoim przekazie porażający.
 
 

Zostaw za sobą dobra, miłości i mądrości ślad... 

© Krzysztof Jaworucki (krzysztofjaw) 
http://krzysztofjaw.blogspot.com/ 
kjahog@gmail.com 
 
Jeżeli moje teksty nie są dla Państwa obojętne i szanują Państwo moją pracę, to mogą mnie Państwo wesprzeć drobną kwotą. 
Z góry wszystkim darczyńcom dziękuję! 
Nr konta - ALIOR BANK: 58 2490 0005 0000 4000 7146 4814 
Paypal: paypal.me/kjahogOdpowiedź na tytułowe pytanie zdaje się oczywista i można nawet pozbyć się pytajnika, i niemalże uznać je za stwierdzenie faktu. A jeżeliby uznać, że niemiecka to po części zawsze rosyjska. Tej oczywistości chyba nie trzeba zbytnio tłumaczyć. Jeżeli jednak tak jest to nigdy PO nie była i nie jest partią polską. 
 
Szkic tego tekstu wraz z tytułem powstał kilka dni wcześniej niż wypowiedź J. Kaczyńskiego na spotkaniu z mieszkańcami Przemyśla, gdzie powiedział, iż ""mamy u nas "partię polską" i "partię niemiecką" i wygrać musi "partia polska"" [1]  oraz dodał, że "stoi przed nami zadanie niesłychanie trudne, gdyż nasi przeciwnicy polityczni nie mają żadnych oporów (...) ta druga partia jest gotowa chwytać się metod zupełnie niebywałych. Nie ma w parlamencie europejskim drugiego przypadku, żeby przedstawiciele jakiegoś państwa (...) tak wściekle atakowali władze tego państwa i tak dążyli do tego, żeby te władze miały najróżniejszego rodzaju trudności (...) Przy czym nie o władzę tak w gruncie rzeczy tutaj chodzi, chodzi o społeczeństwo. Chodzi o takie zmęczenie społeczeństwa, żeby w końcu powiedziało: no to niech tamci rządzą. Wszystko jedno, będzie nam lepiej. Otóż szanowni państwo, nie będzie nam lepiej. Także w wymiarze życia zwykłego człowieka, zwykłej rodziny, to nie będzie lepiej. Bo nigdy nie jest lepiej, jeżeli jakieś państwo, jakiś naród jest zdominowany przez inne państwo i inny naród" [1].  
 
Na marginesie warto jeszcze przytoczyć fragment wypowiedzi J. Kaczyńskiego na temat polskości i bycia Polakiem: ""Wydawałoby się to oczywiste, ale już dzisiaj pojawiają się w Polsce ludzie, którzy mówią o sobie, że jest unijką polskiego pochodzenia. Jest takie pytanie zasadnicze, czy ku temu powinna zmierzać Polska i Europa. Czy rzeczywiście jest tak, że dobrze będzie, jeśli ludzie w Unii staną się unitami czy unijkami pochodzenia tego czy innego narodu? "Czy tego rodzaju połączenie jest w ogóle możliwe i czy nie oznaczałoby ono niezwykle radykalnego zubożenia Europy, która składa się z wielu narodów i kultur. Te narody i te kultury łącznie tworzą to ogromne, niezmierzone i chyba nieporównywalne z niczym na świecie bogactwo (...)  w przeświadczeniu PiS i Zjednoczonej Prawicy jest to droga niewłaściwa dla Polski i Europy. To będzie prowadziło do zubożenia, ale w istocie także musi prowadzić do dominacji jednego czy dwóch narodów. Że ci unici czy unijki pochodzenia np. niemieckiego będą ważniejsi od tych innych (...) "Jeśli chcemy dbać o swoje interesy, o swój rozwój narodowy, to oczywiście chcemy być w Unii, chcemy uczynić wszystko, żeby w tej Unii być, ale z drugiej strony musimy też pamiętać, że Unia powinna działać zgodnie ze swoimi traktatami, a my zgodnie z traktatem, który żeśmy przyjęli w referendum i następnie ratyfikowali. Te traktaty takiego rozwiązania, o którym mówiłem nie przewidują (...) to jest treść sporu, który toczy się w naszym kraju i w Europie (...) Polska jest naszą ojczyzną, a Europa jest tylko częścią świata, w której leżymy, a ta Zjednoczona Europa jest porozumieniem między różnymi ojczyznami (...) To porozumienie jest bardzo cenne, ale musi być ujęte w pewne ramy. Niektórzy chcą inaczej, chcą przyspieszyć bieg historii w niewłaściwym kierunku i temu musimy się przeciwstawić"" [1]. 
 
Ale wróćmy do PO, która wywodzi się bezpośrednio z Kongresu Liberalno-Demokratycznego (KLD). Ów Kongres, którego jednym z liderów na początku lat 90. był Donald Tusk, miał otrzymać od niemieckiej CDU pożyczkę w wysokości miliona marek. Tak twierdzi przynajmniej P. Piskorski, niegdyś też członek KLD i sekretarz generalny oraz wiceprzewodniczący tejże partii [2], który w latach 1991–1993 był pierwszym przewodniczącym Fundacji Współpracy Polsko-Niemieckiej, której celem była poprawa stosunków społecznych i gospodarczych z Niemcami [sic! 3]. Tak więc na pewno nie mija się z prawdą. Zresztą nigdy nie złożono na niego doniesienia o mówienie nieprawdy w tej sprawie. Po prostu została ona "zamieciona pod dywan" i cały czas jest w zawieszeniu i chyba już nadszedł czas aby ją wyjaśnić. 
 
Sam Donald Tusk przez wielu jest uważany za agenta BND (Bundesnachrichtendienst -   Federalna Służba Wywiadu stworzona w RFN) o pseudonimie "Oscar" bądź "Oskar". Temu jednak zaprzecza Sławomir Centkiewicz: "Tusk nigdy nie był TW, ani agentem Stasi o ps. Oskar, to fejki w gruncie rzeczy mu służące :)" [4]. 
 
Ja jestem raczej skłonny zgodzić się ze S. Centkiewiczem, bo tak naprawdę D. Tusk nie musiał być werbowany przez tajne służby niemieckie. On po prostu nigdy nie czuł się Polakiem a Niemcem, więc po co go było werbować? On sam działał i do dzisiaj działa tak jak oczekiwali i oczekują od niego jego zachodni krajanie. 
 
Pamiętamy przecież jego słynne słowa z 1987 roku o tym, że dla niego "polskość to nienormalność". Oczywiście mówił to niejako w kontekście wewnętrznych rozterek związanych z jego pojmowaniem naszego kraju i naszej polskości, ale nawet dzisiaj mierzi go ewentualny powrót do polskiego parlamentu: "demotywuje mnie świadomość, że będę musiał kandydować (...) to jest tak upiorna myśl, że ja będę tam z powrotem siedział na tej Wiejskiej (siedziba Sejmu - red)" [5].
 
W domu D. Tuska mówiło się raczej po niemiecku. Dopiero po wojnie zaczęto mówić po polsku. W dzieciństwie przez polskie dzieci był nazywany "niemcem" albo i gorzej. Dziadek (lub stryjeczny dziadek) D. Tuska służył w Wermachcie. Co prawda dzisiaj obowiązuje wersja, że został do tej niemieckiej formacji wcielony przymusowo, ale fakt pozostaje faktem. 
 
Przewodniczący KLD D. Tusk odegrał też niechlubną rolę podczas tzw. "Nocnej Zmiany" w 1992 roku, kiedy to TW "Bolek" czyli L. Wałęsa doprowadził do upadku rządu J. Olszewskiego. To wtedy L. Wałęsa zwołał przedstawicieli niemal wszystkich partii, aby przy ich pomocy przeprowadzić zamach stanu a D. Tusk zasłynął ze stwierdzenia: "Panowie policzmy głosy", które miały zagwarantować obalenie prawicowego rządu, który był pierwszym wyłonionym w prawdziwie wolnych a nie kontraktowych wyborach powszechnych. 
 
Sam KLD po krótkim "romansie" ze zdradziecką i antypolską Unią Wolności (UW) przekształcił się w Platformę Obywatelską (PO). Jej oficjalnymi założycielami było tzw. "trzech tenorów": Maciej Płażyński (pierwszy przewodniczący, który tak naprawdę był li tylko "listkiem figowym" tej partii i został zamordowany podczas tragedii smoleńskiej w 2010 roku ), Andrzej Olechowski oraz Donald Tusk (wieloletni przewodniczący i premier w latach 2007–2014).
 
Ale tak naprawdę "mózgiem" powstania PO był Gromosław Czempiński, który w PRL był agentem komunistycznego wywiadu. Jeden z założycieli partii, Andrzej Olechowski, w PRL był współpracownikiem wywiadu, kontaktem operacyjnym właśnie Gromosława Czempińskiego. W jednym z wywiadów w kontekście PO Gromosław Czempiński stwierdził: „Miałem dość duży udział w tym, że powstała. Mogę powiedzieć, że odbyłem wtedy olbrzymią liczbę rozmów, a przede wszystkim musiałem przekonać Olechowskiego i Pawła Piskorskiego do pewnej koncepcji, którą później oni świetnie realizowali [6].”
 
"Janusz Palikot po opuszczeniu Platformy Obywatelskiej zaczął ujawniać mechanizm działania tej partii, który polegał na umieszczaniu swoich ludzi gdzie tylko się da. Oceniał, że 90% posłów PO znalazło się w parlamencie dla pieniędzy. Liderzy stworzyli osobny mechanizm zdobywania pieniędzy, który polegał na tym, że człowiek PO zostawał szefem miejskiej spółki, ale musiał wypłacić premię do kieszeni kilku ludzi z partii, którzy odsyłali jeszcze z tego procent na kampanię wyborczą i samych posłów" [6].
 
Tyle tylko, że J. Palikot zapomniał o tym, że największe pieniądze dla PO płynęły przede wszystkim ze strony Niemiec i to nie tylko w postaci gotówki, ale również np. w postaci synekur w UE, czego jawnym przykładem jest unijna kariera D. Tuska. 
 
No tak..., ale przed karierą w UE D. Tusk był przez wiele lat premierem polskiego rządu, który Polskę doprowadził do stanu takiego, że stała się ona "kartonowym państwem" gdzie królowało powiedzenie, że to "ch...j, dupa i kamieni kupa"
 
D. Tusk jako premier działał przede wszystkim w interesie Niemiec a po części Rosji. De facto zlikwidował polski przemysł stoczniowy, który był konkurencją tegoż przemysłu niemieckiego. Zainicjował likwidację polskich kopalni węgla kamiennego, uzależnił Polskę od rosyjskiego dostawcy gazu ziemnego, pozwolił na realizację rosyjsko - niemieckich rurociągów Nord Stream  i przeprowadzał cały czas balcerowiczowską prywatyzację jak np. w sektorze polskich uzdrowisk. 
 
Ponadto podczas rządów D. Tuska mieliśmy niemal 2000 afer, od stoczniowej poprzez hazardową i "misiakową" a skończywszy na aferze Amber Gold, w której oszukano tysiące ludzi i chciano poprzez zależną spółkę OLT EXPRESS pozbyć się na rzecz Niemiec polskiego przewoźnika lotniczego PLL "LOT" [6a]. Planowano też oddać Niemcom Polskie Koleje Państwowe. 
 
Do Polski D. Tusk powrócił na rozkaz A. Merkel, aby obalić władzę PiS. Na pewno to dla niego jest swoista katorga, ale co mu pozostało? Nic... bo już w UE został przekreślony i tylko zdobycie władzy w Polsce może mu dać jeszcze jaką-taką pozycję w Europie. 
 
I naprawdę nic mu nie dadzą usłużne pokłony wobec Niemiec:
 
 
Należy pamiętać, że jednak upadający D. Tusk będzie się chwytał wszystkiego aby swój cel osiągnąć. On walczy o polityczne życie... dla dobra Niemiec i Niemców... 
 
[7] Jeszcze raz polecam stronę: http://www.grzechy-platformy.org/afery/, gdzie można dowiedzieć się wszystkiego na temat antypolskich i pro niemiecko-rosyjskich rządów D. Tuska i jego PO. To jest kompendium wiedzy, który winien dotrzeć do każdego, choć jest w swoim przekazie porażający.
 
 

Zostaw za sobą dobra, miłości i mądrości ślad... 

© Krzysztof Jaworucki (krzysztofjaw) 
http://krzysztofjaw.blogspot.com/ 
kjahog@gmail.com 
 
Jeżeli moje teksty nie są dla Państwa obojętne i szanują Państwo moją pracę, to mogą mnie Państwo wesprzeć drobną kwotą. 
Z góry wszystkim darczyńcom dziękuję! 
Nr konta - ALIOR BANK: 58 2490 0005 0000 4000 7146 4814 
Paypal: paypal.me/kjahog

napisz pierwszy komentarz