Kolejny krok na drodze do zwyciestwa

Zaczelo sie od zwyciestwa PiS-u w wyborach w 2015 r. Dolaczyly Wegry. Pozniej bylo zwyciestwo Donalda Trumpa i "brexit". Ostatnio wyzwolila sie Szwecja i wczoraj Wlochy. Oby tak dalej.

Wczorajsze wybory parlamentarne we Wloszech wygrala koalicja centro-prawicowa. Wedlug ostatnich "polls" miala osiagnac 45.5%, zdobyla okolo 44% glosow. Troche mniej, ale to i tak wystarczy do duzej przewagi w obu izbach wloskiego parlamentu.

Drugie miejsce zgodnie z przewidywaniami osiagnela koalicja centro-lewicowa. Przewidywano, ze osiagna 27.7%, wynik miala nieco gorszy, bo okolo 26%.

Swoja sile pokazala fenomenalna partia Fratelli d'Italia, na ktora w wyborach w 2018 r. glosowalo tylko 4.4% wyborcow. Wczoraj "Bracia" zdobyli 26% glosow (wedlug polls mieli osiagnac 25%) i jej szefowa, niezwykle skuteczna polityczka, Giorgia Meloni, zostanie premierem Wloch.

Ponizej oczekiwan wypadla Partido Democratico. Przewidywano, ze zyska glosy 22% wyborcow, w rzeczywistosci otrzymala okolo 19%. Podobnie Lega, liczono na 13% glosow, dostali okolo 9%.

Natomiast lepiej niz przewidywano w badaniach opinii publicznej, wypadly dotychczasowe paniska z Movimento 5 Stars. Przewidywano dla nich 13%, osiagneli 15%. Coz z tego, skoro w ostatnich wyborach zdobyli oni przeciez az 32.7%. Krotko mowiac - kleska tych, ktorzy mieli "zloty rog".

Lekko niedoszacowana zostala partia wylinialego milionera Berlusconiego, szacowano, ze dostanie 7%, osiagneli 8%.

Wartosc zwyciestwa skrajnej prawicy we Wloszech dla nas i Europy jest znana. Dodam, ze wsrod korzysci dla spoleczenstwa wloskiego bedzie takze zapowiadana zmiana systemu politycznego kraju na "presidienzializmo". Klasa polityczna wloch slynela dotychczas ze zmieniania premierow jak rekawiczki. Dzieki wprowadzeniu systemu prezydenckiego nastapic powinna stabilizacja.