O czym na Kremlu rozmawiali prezydent Rosji i premier Izraela?

avatar użytkownika Krzysztofjaw
Wczoraj, t.j. 5 marca 2022 roku w Rosji na Kremlu rozmawiali przez niespełna 3 godziny prezydent Rosji Władimir Putin i premier Izraela Naftali Bennett, który przybył do Moskwy z krótką roboczą wizytą. Co bardzo ciekawe jest to pierwsza wizyta zagranicznego przywódcy w Moskwie od czasu rozpoczęcia działań wojennych na Ukrainie a prezydent W. Putin przyjął swojego gościa nie w odległości 30 metrowego stołu, ale bezpośrednio, twarzą w twarz. I też nie czuł w ogóle obaw o swoje życie premier Izraela.
 

 

Foto: PAP/EPA
 
Na temat tego spotkania jest zadziwiająco mało informacji a powinno być ich bardzo dużo zważywszy, że jest to pierwsze międzynarodowe spotkanie z tyranem rosyjskim i to na jego terenie!
 
Sekretarz prasowy prezydenta Rosji Dmitrij Pieskow powiedział, że rozmowy dotyczyły sytuacji wokół Ukrainy.  Administracja Bidena została wcześniej poinformowana o spotkaniu i poparła je – powiedzieli dziennikowi Haaretz izraelscy urzędnicy.
 
Ja natomiast sądzę, że premier Izraela pojechał do Moskwy załatwiać w świetle wojny po prostu interesy żydowskie, bo jednak Żydzi zawsze spotykają się z innymi właśnie w tym celu a dziś mają ogromny atut: żydowskie pochodzenie prezydenta Ukrainy.
 
Według krótkiej informacji Polskiej Agencji Prasowej (PAP) N. Bennett, religijny Żyd, odbył lot do Moskwy z naruszeniem prawa szabatowego – judaizm pozwala na to, gdy celem jest ratowanie ludzkiego życia – powiedział rzecznik premiera Izraela. N. Bennettowi towarzyszył urodzony w Charkowie, na wschodzie Ukrainy, minister budownictwa Zeew Elkin, który od ponad 10 lat pełni także rolę tłumacza izraelskich premierów. Ponadto do Rosji poleciał doradca ds. bezpieczeństwa narodowego Ejal Hulata i doradczyni w sprawach międzynarodowych Szimrit Meir. Natomiast we środę premier Izraela rozmawiał przez telefon z ukraińskim prezydentem pochodzenia żydowskiego Wołodymyrem Zełenskim, a kilka godzin później z W. Putinem. Izrael od początku rosyjskiej inwazji na Ukrainę proponuje swoje pośrednictwo w kontaktach między Moskwą a Kijowem – przypomniała agencja Reutera [1].
 
Warto w tym miejscu zacytować całość tekstu zatytułowanego: "Izrael boi się zemsty Rosji. Ekspert wyjaśnia bierność wobec wojny na Ukrainie". Tekst jest długi i trochę niezborny, ale niesie za sobą wiele informacji [2]:
 
"W Izraelu widać wyraźnie przywiązanie do utrwalonych schematów w polityce zagranicznej z czego wynikają próby jak najdłuższego balansowania wobec konfliktu Rosja – Ukraina. Nie należało się spodziewać szybkiej weryfikacji tej postawy – tłumaczy w felietonie Michał Wojnarowicz, analityk Polskiego Instytutu Spraw Międzynarodowych (...) Od 2014 r. Izrael starał się zachować neutralność wobec wojny na Ukrainie. Potępienie aneksji Krymu było szczątkowe, najwięcej uwagi przykuwał los ludności żydowskiej (w latach 2014-2018 do Izraela wyjechało ok. 30 tys. ukraińskich Żydów). U podstaw takiego podejścia leżała oczywiście obawa przed antagonizowaniem Rosji. Jeszcze przed interwencją w Syrii rząd Netanjahu stawiał na dobre relacje z Rosją Putina. Nowy rząd – obecny – kontynuował tę linię polityczną.
 
Pojawienie się Rosji na północnej granicy Izraela w 2015 roku i jej kontrola syryjskiej przestrzeni powietrznej stały się kluczowym czynnikiem w izraelskiej polityce zagranicznej. W tym przypadku „w polityce zagranicznej” oznacza w polityce bezpieczeństwa kraju. Dla Izraela zagrożeniem nr. 1 pozostaje Iran – obecna eskalacja tego nie zmieniła i zapewne nie zmieni. Priorytetem dla Izraela była możliwości atakowania celów w Syrii, irańskich jednostek, transportów broni dla Hezbollahu. A to wymagało koordynacji z Rosji.
 
Dla Rosji te działania stanowiły całkiem wygodne narzędzie w polityce wobec Syrii i Iranu, ale stawały się też solidnym imadłem na sam Izrael, pozwalając efektywnie wpływać na jego postawę wobec Ukrainy.
 
Izrael do aktywnej polityki na tym odcinku się nie rwał, a relacje z Ukrainą układały mu się w ostatnich latach bardzo dobrze: wzajemne wizyty, układ o wolnym handlu, zainteresowanie z racji żydowskiego pochodzenia prezydenta Ukrainy Zełenskiego, współpraca gospodarcza (startupy z Izraela outsoursują na Ukrainie ok. 40 proc. zleceń). Z uwagi na Rosję z tej współpracy wyłączono jednak handel bronią.
 
Kością niezgody była z pewnością polityka historyczna, ale w ostatnim czasie atmosfera się nieco poprawiła.
 
Izrael najdłużej jak się dało zachowywał wstrzemięźliwość wobec narastającego napięcia między Rosją i Ukrainą; unikał jasnego stanowiska. Do dziś opozycja wypomina słowa Jaira Lapida, szefa izraelskiej dyplomacji, z początku lutego, że wojna nie wybuchnie (uczciwie rzecz biorąc – nie był wtedy jedynym wątpiącym).
 
Od pewnego momentu Izrael koncentrował się na intensywnym wzywaniu do ewakuacji swoich obywateli (wyczuwalny był tu wpływ informacji wywiadu USA). Trochę nawet na zbyt intensywnym – po drodze nie zabrakło zgrzytów dyplomatycznych, pojawiła się na przykład informacja, że o pomoc w ewakuacji miano prosić Rosję.
 
Utrzymane zostało embargo na broń – Izrael miał nie wyrazić zgody na transfer swoich produktów z państw bałtyckich na Ukrainę, bezpośrednią sprzedaż do Ukrainy, wrócił też temat braku zgody na dostarczenie „Żelaznej Kopuły”. W tym przypadku eksperci zauważali, że efektywność systemu i tak byłaby w państwie wielkości Ukrainy mniejsza (w porównaniu do Izraela), ale polityczny aspekt sprawy jest dość wyraźny.
 
Po wybuchu wojny priorytetem znów stała się ewakuacja izraelskich obywateli, których liczbę na terenie Ukrainy szacowano na kilkanaście tysięcy. To bardzo różnorodna grupa: mamy izraelskich Arabów studentów (ukraińskie uczelnie medyczne i techniczne są bardzo popularne), turystów, kolonię Żydów ultraortodoksyjnych w Umaniu, etc. MSZ wydał zalecenia ewakuacji przez zachodnie przejścia graniczne. Ambasada została ewakuowana do Lwowa, a potem do Polski. Zawczasu firmy izraelskie przeniosły także część swoich pracowników.
 
Jaki przekaz płynie od polityków Izraela? Zachowawczy, ale widać zróżnicowanie, wynikające głównie z istnienia różnych ośrodków decyzyjnych. Szef MSZ Jair Lapid (lepiej czujący Europę niż spora część izraelskiej klasy politycznej) potępił rosyjską agresję. Premier Naftali Bennett mocniej skupiał się na „thoughts and prayers”, ale mocno podkreśla też możliwość udziału Izraela w mediacjach pokojowych. Prezydent Izaac Herzog zamilkł. Późno zabrał glos wieloletni premier Izraela Benjamin Netanjahu – z mocno izolacjonistycznym przekazem. Postawa warta zapamiętania.
 
Generalnie najczęściej wypowiadają się ministrowie związani z migracjami i relacjami z diasporą.
 
Nie najlepiej wypadła też izraelska wstrzemięźliwość w czasie głosowania antyrosyjskiej rezolucji w Radzie Bezpieczeństwa ONZ, co miało się bardzo nie spodobać USA. Padły już natomiast zapowiedzi, że w Zgromadzeniu Ogólnym ONZ Izrael zagłosuje przeciwko Rosji.
 
Minister Lapid ostrożnie podnosi też temat sankcji. Na Twitterze napisał: „Izrael uważnie bada znaczenie sankcji wobec Rosji. Powołaliśmy międzyresortowy zespół, który zbada skutki i konsekwencje sankcji dla izraelskiej gospodarki i naszej polityki.”
 
Długo też trwało, nim Żydzi zabrali głos w sprawie putinowskich oskarżeń Ukrainy o neonazizm. Dopiero po paru dniach odniósł się do tego nowy szef Jad Waszem Dani Dayan, pisząc na TT, że Jad Waszem potępia banalizację i zniekształcanie faktów dotyczących Holokaustu.
 
Wbrew obiegowej opinii przeszło milion rosyjskojęzycznych obywateli Izraela to nie V kolumna Putina, która steruje izraelską polityką. Diaspora postsowiecka jest bardzo zróżnicowana – liczba emigrantów z terenów Ukrainy i Rosji rozkłada się mniej więcej po równo, mamy tu więc pełne spektrum postaw. Nostalgia za Sojuzem (szczególnie u starszych) z jednej strony, niechęć do „starego kraju” z drugiej, sympatia, obojętność. Szacunki mówią, że ok. 20 proc. tej populacji jest mocno związana z jedną ze stron konfliktu.
 
Warto odnotować spore protesty przeciwko agresji Rosji, ale dodać trzeba, że duże manifestacje w najróżniejszych sprawach to rzecz w Izraelu niezmiernie popularna. Nie ma co jednak ukrywać, że tezy rosyjskiej propagandy znajdują w Izraelu wielu odbiorców. Symptomatyczne są publiczne wypowiedzi (jak np. emerytowanego gen. Gershona Hacohena), w których padają porównania Kijowa do Hebronu.
 
Na podatny grunt padają argumenty quasi-historyczne – o „odwiecznych prawach” czy „kolebkach tożsamości”, ponieważ wszystko odczytywane jest w kontekście żydowskiej obecności na Zachodnim Brzegu – biblijnej Judei i Samarii. Do tego jeszcze dochodzi specyficzna dla Izraela (a obca dla większości demokracji), wynikająca z własnych doświadczeń, tolerancja do używania siły w stosunkach międzynarodowych i „luźne” podejście do suwerenności sąsiadów. Do tego dochodzą powszechne szybkie skojarzenia związane przede wszystkim z historią antysemityzmu: „Chmielnicki, pogromy, Bandera, Holokaust”. A stąd już tylko mały krok do narracji stosowanej przez Rosję.
 
Co dalej z polityką Izraela? Zacznę od obaw – Izrael obawia się zemsty Rosji – zamknięcia możliwości działania w Syrii i wzmocnienia wrogów Izraela, zwłaszcza Iranu. Czy jednak Rosja zgodziłaby na większe roszady w syryjskiej układance tylko po to, by skarcić Izrael?
 
Obawia się też, że ludność żydowska w Rosji padnie ofiarą prześladowań. Mocno rezonowały w ostatnich latach historie o zatrzymywanych na Białorusi lub Rosji, aresztowanych pod błahymi zarzutami obywateli Izraela. Putin zawsze grał jednak przyjaciela Żydów, więc ryzyko, że pojawią się czarne sotnie jest raczej niewielkie.
 
Do tych obaw dochodzą obiektywne czynniki, np. gospodarcze – nie da się zbagatelizować faktu, że Ukraina to jeden z najważniejszych dostawców zbóż dla Izraela.
 
Izrael obawia się także, że z problemami – jeśli się zmaterializują – zostanie sam. Dlatego władze wybierają asekurancką postawę.
 
Jeśli chodzi o międzynarodową postawę Izraela, to małe są szanse, że dołączy do sankcji na Rosję (choć sprawa jest rozwojowa). Z uwagi na gęstą obecność rosyjskich oligarchów i różnych mniej lub bardziej jasnych powiązań, Izrael może być traktowany raczej jako droga do omijania sankcji finansowych nałożonych na Rosję. Reakcja Zachodu powinna być natomiast w tym kontekście stanowcza i jednoznaczna
 
Warto przypomnieć, że Izrael podkreśla od zawsze, że jest częścią Zachodu i klubu państw demokratycznych. Bierność w obliczu mobilizacji tego klubu mocno wpłynie na jego wizerunek. Izraelskie elity polityczne i społeczeństwo muszą mieć tego świadomość.
 
Jest też miejsce na drobną polonikę – Izrael podjął współpracę z polskimi władzami przy koordynacji wyjazdu izraelskich obywateli z Ukrainy. W związku z tym, po dość długiej przerwie, nie mamy już wakatu na stanowisku ambasadora Izraela w RP – objął je na nowo Yacov Livne. Tworzy się więc szansa na odbudowę wzajemnych relacji".
 
Pozostawiam czytelnikom wnioski z tego tekstu i o czym mogli rozmawiać przywódcy obu krajów. Ja natomiast swego czasu napisałem tekst, w których odpowiedziałem na pytanie dlaczego jestem a'priori rusofobem (moskwofobem) i germanofobem [3], ale też zawsze tkwi we mnie skrajna nieufność wobec Żydów o czym napiszę niebawem...
 
 
Zostaw za sobą dobra, miłości i mądrości ślad... 
© Krzysztof Jaworucki (krzysztofjaw) 
http://krzysztofjaw.blogspot.com/ 
kjahog@gmail.com 
 
Jeżeli moje teksty nie są dla Państwa obojętne i szanują Państwo moją pracę, to mogą mnie Państwo wesprzeć drobną kwotą. Z góry wszystkim darczyńcom dziękuję! 
Nr konta - ALIOR BANK: 58 2490 0005 0000 4000 7146 4814 
Paypal: paypal.me/kjahog

napisz pierwszy komentarz