Aleksander Nalaskowski i jednoosobowe plemiona
W noworocznym numerze tygodnika "Sieci" [nr 1/2021] ukazał się artykuł Aleksandra Nalaskowskiego "Bogu już dziękujemy" [zajawka {TUTAJ
}]. Autor zaczął od traktatu Jana Jakuba Rousseau "O umowie społecznej". Stwiedził, iż uważa go za scenariusz rewolucji francuskiej. Przypomniał jej naczelne hasło "Wolność, Równość, Braterstwo". Zajął się potem "braterstwem". Według niego przekształciłosę ono z czasem w "braterstwo z własnym ciałem" - jako najbliższym naszym współplemieńcem, być może współplemieńcem jedynym.
Zwraca uwagę na coś, co nazywa "somatyzacją życia", czyli o przesadną dbałość o potrzeby ciała, rozpowszechnienie się rozmaitych ćwiczeń fizyczznych, sportów, klubów fitness i temu podobnych. Pisze:
"Miliony ludzi oszalalo na punkcie zdrowego trybu życia, cholesterolu, pH w ustach, zdrowej żywności, diet wyszczuplających i suplementów diety. Zupełnie, jakby ccieli żyć wiecznie.
Innym wymiarem somatyzacji życia są akcje i ruchy tzw. ekologiczne".
Ważną rolę grają sprawy seksu. Czytamy: "Seksualność stała się "dobrem powszechnym" i elementem wyrwanym nie tylko z pruderii, lecz także ze zwykłej intymnośći. O seksie, ak o posiłku czy spacerze, mówią otwarcie małżonkowie, nastolatki studenci. W tej sferze nic już nie jest tajemnicą czy "prywatną sprawą".
Ocenia potem ostatnie uliczne demonstracje:
"Ostatnie manifestacje uliczne z bardzo licznym udziałem kobiet, głównie w młodym wieku, odsloniły jeszcze jedem wymiar somatyzacji. To życie poczęte. Hasło "moje ciało należy do mnie" to kwintesencja tego, co musialo przyjść po rewolcie 1968 r. (wiernej kontynuatorce haseł francuskiej rewolucji), to plemienny egoizm. Czyli ograniczenie plemienia do siebie samego, plemienia jednoosobowego. Porozumienie protestujących jest całkowicie pozorne (...) Gdyby z tego miał się narodzić jakiś ruch spoleczny, jakaś nowa - bez wzzględu na jej ocenę etyczną - inicjatywa, to już by się to stało.".
Nalaskowski przytacza wyniki badań swej dokltorantki nad grupą 200 maturzystów. Wynikło z nich, że mniej niż 10% młodych ludzi jest sainteresowanych tworzeniem nieformalnych grup rówieśniczych. Stwierdza więc:
"Nowa, jednoosobowa plemienność podniosła JA do rangi symbolu czy dogmatu parareligijnego (...) Owo JA nie chce przyjmować ani wiedzy, ani żadnych komunikatów, a zwłaszca jakichkolwiek ograniczeń. W ogóle nie chce się porozumiewać. Za to bardzo chce komunikować swoją obwcność.".
Autor kończy swój tekst słowami:
"Żadnych umów żadnych reguł i żadnych zobowiązań. Tak wygląda nowa wolność. Nabluzgać Kaczorowi, policjantom, papieżowi, prezydentowi, premierowi, , Kościołowi, wszaak nabluzgac można kazdemu, bo jest równość. To nowe odczytanie francuskiej triady, nowe dla nowego człowieka. I prędzej czy później, to tylko kwestia czasu, w tej klatce pojawią sie prawdzziwi pogromcy dziczy, którym też bedzie wszystko wolno. Tylko kwestia, którą bramą wejda i z której strony.".
Ja nie podzielam pesymizmu Nalaskowskiego. Uwazam, że Strajk Kobiet to prowokacja, która zręcznie wykorzystała frustrację zamknietej w domach podczas pandemii tzw. gimbazy. Ten ruch już się jej znudził i wyraźnie słabnie. Nadmiar indywidualizmu i egoizmu jest widoczny, ale jednak nie u wszystkich. Starsi zawsze narzekali na młodziż - teraz też.
- elig - blog
- Zaloguj się, by odpowiadać
1 komentarz
1. To co zauważył prof Nalazkowski to oczywiście prawda, ale
też i wielka słabość lewactwa. Owszem, założyć maseczkę z błyskawicą, powiesić w oknie domu lub samochodu stosowny plakat są ci ludzie gotowi ale przyłączyć się do demonstrujących aktywistów już nie.
Musimy jednak pamiętać, ze młode pokolenia są praktycznie pozbawione wykształcenia, że są bezradne w społeczeństwie, jakby byli niewolnikami. Oni mają świadomość, ze nic od nich nie zależy. Jedyne studia, które dają jeszcze nadzieje na stałą prace w wyuczonym zawodzie to medycyna tym, że bez koneksji to kiepska praca. W zasadzie, z jednego etatu trudno przeżyć.Wszystkie ścieżki kariery są dla młodych praktycznie zamknięte. Jeżeli nie odziedziczą mieszkania to chcąc mieć fizyczny dom muszą założyć sobie pętle na szyje. Mało który z nich może przeżyć jak nie dostanie choćby jednego miesięcznego wynagrodzenia. Żyją więc dniem dzisiejszym i nie tylko unikają jakichkolwiek zobowiązań na przyszłość ale też nie chcą żadnych konsekwencji swoich zachowań. Przecież macierzyństwo dla wielu z nich to bytowa katastrofa.
Przyczyną tego nie tyle jest ideologia ile system kreacji pieniądza, tzw system kredytowo-wekslowy. Pieniądz materialny, czy to złoty czy papierowy był rzeczą, którą można było fizycznie mieć i nawet trzeba było mieć by cokolwiek kupić. Teraz zaś większość transakcji to transakcje bankowe, w których płacimy zobowiązaniem banku a nie tym co sami fizycznie posiadamy. Również wynagrodzenia są najczęściej wypłacane w takie samej formie. Czyli poza systemem społecznym nie mamy nic wartościowego! Nie możemy nic schować do kieszeni i np udać się w bezludne miejsce, z kótrego tylko czasami wychylimy głowę by od drugiego człowieka coś nabyć. Zawsze musimy korzystać z pośrednictwa systemu.
Jedyne czym możemy jakoś w miarę samodzielnie rozporządzać to własne ciało. Stąd tak popularne są tatuaże, stąd taka rozwiązłość seksualna.
Być może lekarstwem na to będą w przyszłości kryptowaluty ale nie jest ot wcale pewne, przecież sieć też jest pod kontrolą. Jedynie w sytuacji, w której nasz portfel keryptowalut bezie umieszczony np. w telefonie i będzie możliwość przekazania jego wartości do drugiego telefonu bezposrednio, bez transmisji sieciowej wtedy być może społeczeństwo zacznie się odbudowywać a ludzi będą chcieli wchodzić w związki z drugimi ale jak na razie nic takiego nie ma miejsca.
Nawet na emeryturze nie można wyjść z systemu. Przykładem może być Holandia. Otóż emerytura w Holandii jest wypłacana tylko osobom, które mają holenderski tytuł do świadczenia i ... mieszkają w Holandii! Jak ktoś chce wyemigrować to traci świadczenie. W ten sposób nie można się przenieść do tańszego kraju nawet na emeryturze. System nie wypuszcza nikogo aż do śmierci!
To jest problem.
uparty