Cz J. Gowin wbija nóż w plecy obozowi ZP?
Krzysztofjaw, sob., 04/04/2020 - 12:01
Cz J. Gowin wbija nóż w plecy obozowi ZP?
Pytanie wydaje się zasadne zważywszy na ostatnie wyczyny lidera partii Porozumienie wchodzącego w skład koalicji PiS-Porozumienie-Solidarna Polska.
Najpierw stwierdził - wbrew największemu koalicjantowi, czyli PiS - że wybory prezydenckie są niemożliwe do przeprowadzenia w dniu 10 maja i zaproponował ich przesunięcie na przyszły rok.
Koalicja PO-KO zwietrzyła swoją szansę na rozbicie obozu rządzącego i niemal natychmiast wyraziła umiarkowaną aprobatę tegoż pomysłu, przy czym dalej optowała i optuje za wprowadzeniem jednego ze stanów nadzwyczajnych: wyjątkowego lub klęski żywiołowej, które umożliwiają przesunięcie wyborów prezydenckich.
PiS natomiast chciałby przeprowadzenia wyborów w dniu 10 maja słusznie wyrażając opinię, iż obecnemu prezydentowi kończyłaby się konstytucyjna kadencja w czasie obowiązującego stanu nadzwyczajnego i 90 dniowego okresu, po którym można by ogłosić nowy termin wyborów.
Ale powyższe wymagałoby zmiany Konstytucji w zakresie możliwości przesunięcia kadencji prezydenta RP ze względu na stan nadzwyczajny, w którym to konstytucyjna kadencja przypadałaby na okres trwania tegoż stanu i 90 dniowego okresu, po którym można by przeprowadzić nowe wybory. Inaczej prawnie powstałby okres, w którym nie ma prezydenta a sam obecny A. Duda mógłby być przez opozycję traktowany jako nieprawomocnie urzędujący na tym państwowym stanowisku.
W związku z koronawirusem PiS chciałoby przeprowadzenia wyborów w formie głosowania korespondencyjnego, które miałoby się odbyć oczywiście w dniu 10 maja, na co nie zgadza się właśnie J. Gowin mówiąc, że w tym terminie niemożliwe jest przeprowadzenie tych wyborów. I w tym punkcie zgadza się z propozycjami KO-PO, co wydaje się bardzo dziwne.
PiS więc przeprowadził szereg spotkań z J. Gowinem, po których J. Gowin zaproponował inne rozwiązanie: przedłużenie kadencji prezydenta o dwa lata, przy czym prezydent obecny i następni też by mieli jednorazową kadencję siedmioletnią. Oznaczałoby to, że prezydentem można byłoby zostać na jedną kadencję bez możliwości reelekcji.
Takie rozwiązanie również wymagałoby zmiany Konstytucji na co teraz bardzo nieprzychylnie wypowiada się PO-KO. I tylko dziwnym jest, że chcą wprowadzenia wyborów w późniejszym czasie po wprowadzeniu stanu nadzwyczajnego a już przedłużenie kadencji o 2 lata im jakoś nie pasuje. Brak aprobaty ze strony PO-KO wobec nowych pomysłów J. Gowina wynika z trzech rzeczy: z akceptacji PiS-u dla tego pomysłu (totalni a'priori zawsze są anty wobec działań PiS-u), z chęci przejęcia władzy w czasie spodziewanego kryzysu gospodarczego, który za dwa lata mógłby powoli się kończyć oraz wystawieniu nowego kandydata na prezydenta, bowiem wybory 10 maja byłyby z kretesem przegrane przez PO-KO, bowiem M. Kidawa-Błońska już udowodniła, że w żadnym wypadku nie nadaje się na urząd prezydenta RP.
Na tle sytuacji przedstawionej powyżej należy się zastanowić nad motywacją J. Gowina do występowania przeciwko pomysłom PiS-, tym bardziej, że jesteśmy w środku walki z koronawirusem i dodatkowe spory polityczne winny być odłożone na bok a tok demokracji w Polsce powinien trwać mimo walki z epidemią przy zachowaniu wszelkich środków bezpieczeństwa obywateli, co spełniałoby powszechne głosowanie korespondencyjne.
Wedle mnie są trzy powody takich działań przez J. Gowina.
Pierwszym jest jego długotrwale "ukąszenie" przez UD-UW a później przez PO. Ktoś kiedyś powiedział, że z takich partii można było i można wystąpić, ale z wnętrza nie można ich się pozbyć: "że jak długotrwale wlezą do wnętrza człowieka, to nie chcą już wyleźć". J. Gowin niestety jest tym wszystkim skażony, bo już dawno temu związał się z UW-UD (choć nie należał do tych partii) a później długotrwale z PO a to nie wróżyło i nie wróży nic dobrego.
Drugim powodem jest wydumane ego J. Gowina, które sprawia, że chce być za wszelką cenę mężem stanu a na to "nie pozwalają" mu dotychczasowe funkcje wicepremiera i ministra. Takie ego być może skłania go do chęci bycia np. z ramienia PO-KO premierem lub nawet w przyszłości prezydentem Polski. "Pozytywnie" na to ego wpłynęło też to, że jego ugrupowanie zdobyło w ramach Zjednoczonej Prawicy aż 18 posłów, co dodało J. Gowinowi pole do stawiania ultimatum PiS-owi, bo bez J. Gowina i jego posłów PiS mógłby stracić większość sejmową, pod warunkiem wszakże, że wszyscy posłowie Porozumienia poszliby za J. Gowinem w co osobiście wątpię.
Trzecim powodem może być porozumienie J. Gowina i J. Kaczyńskiego, którzy wspólnie utkali misterny plan przeprowadzenia wyborów jednak w dniu 10 maja a całe te ich przepychanki są tylko pewną grą wobec totalnej opozycji. No bo jak to jest. Opozycja zgadza się na wybory za rok a już za dwa lata nie. Opozycja chce wprowadzenia stanu nadzwyczajnego co wymaga - jak wyżej wspomniałem - technicznej zmiany Konstytucji pozwalającej na dłuższą prawnie kadencję obecnego prezydenta a nie chce żadnej zmiany w przypadku wyborów za dwa lata. Opozycja nie chce wyborów korespondencyjnych a przed wyborami w 2015 roku bardzo tego chciała.
Te dwa powody można uznać za faktyczny przejaw pewnego rodzaju wbijania noża w plecy obozowi ZP i trudno jest nie oprzeć się wnioskowi, że nastąpiło jakieś gabinetowe porozumienie J. Gowina z totalna opozycją. A to by było nieszczęście dla Polski i Polaków. I chociaż J. Gowin dalej deklaruje, że będzie w obecnej koalicji to raczej jest skłonny rozmawiać z totalsami, ale o czym? Tego nie wiem.
Jeżeli mamy do czynienia z pierwszym powodem, to jest łatwo wytłumaczalny. J. Gowin bowiem od dawna próbuje czegoś nowego i jest "sztandarem" bezwolnie owiewanym przez podmuchy wiatru, ale jego wartościami pozostały te, które sobie wpoił jeszcze za czasów UD-UW a później PO i trudno mu zawrócić z tamtej drogi.
Drugi powód też jest łatwo wytłumaczalny. J. Gowin po prostu lubi władzę i chce być kimś w tej władzy a dziś czuje się jak ptak w klatce PiS-u, bowiem tak naprawdę nie ma żadnego lub prawie żadnego wpływu na decyzje PiS-u i rządy M. Morawieckiego. Wicepremierem oraz ministrem został tylko dlatego, że jest niezbędnym ogniwem dla PiS-u a jeżeli nie byłoby to konieczne to nie zajmowałby tych stanowisk. Został odesłany do obszaru szkolnictwa wyższego, co chyba niezbyt mu się podoba. I stąd chce pokazać się jako polityk samodzielny, mąż stanu, który chce pokazać, że on też jest w tej ZP i ma coś w niej do powiedzenia.
Jeżeli zaś mieli byśmy do czynienia z trzecim aspektem, czyli misternie utkanego planu dwóch Jarosławów, to jest to swoisty majstersztyk długookresowej polityki obozu ZP. Taki plan bowiem wytrąca całą argumentację PO-KO ukazując jej hipokryzję i jednie dążność do władzy... władzy za wszelka cenę i nie obchodzi ich dobro Polski w okresie epidemii. J. Gowin i J. Kaczyński postawili w tej sytuacji opozycję pod ścianą: albo chcą zmiany Konstytucji i są zainteresowani wyborami prezydenckimi po zakończeniu stanu nadzwyczajnego, który mógłby - w razie konieczności - prezydent przedłużać w nieskończoność (np. do wiosny 2020 roku bez obawy podważania jego prawnego statusu prezydenta RP). Albo zatem chcą zmiany Konstytucji albo są kategorycznie przeciw tym zmianom a jak domniemam zmiana tej Konstytucji nie byłaby wcale techniczną a obejmowałaby znacznie szerszy zakres.
Nietrudno sobie też wyobrazić, że gdyby wybory zostały przesunięte ze względu na stan nadzwyczajny to PO-KO od razu by wołała na cały świat, że w Polsce - podobnie jak na Węgrzech - jest wprowadzana dyktatura i kontestowałaby każde decyzje prezydenta A. Dudy. A na pewno - bez zmiany Konstytucji - udowadniałaby światu, że prezydent A. Duda nie jest prawnie prezydentem i nie ma mandatu prawnego do pełnienia tej funkcji.
I na zakończenie taka refleksja... opozycji chodzi o wywołanie chaosu w naszym państwie a w chaosie państwa upatrują swoją szansę na przejęcie władzy.
Mam nadzieję, że J. Gowinowi w swoim działaniu nie przyświecają podobne cele.
Zostaw za sobą dobra, miłości i mądrości ślad...
© Krzysztof Jaworucki (krzysztofjaw)
http://krzysztofjaw.blogspot.com/
kjahog@gmail.com
Pytanie wydaje się zasadne zważywszy na ostatnie wyczyny lidera partii Porozumienie wchodzącego w skład koalicji PiS-Porozumienie-Solidarna Polska.
Najpierw stwierdził - wbrew największemu koalicjantowi, czyli PiS - że wybory prezydenckie są niemożliwe do przeprowadzenia w dniu 10 maja i zaproponował ich przesunięcie na przyszły rok.
Koalicja PO-KO zwietrzyła swoją szansę na rozbicie obozu rządzącego i niemal natychmiast wyraziła umiarkowaną aprobatę tegoż pomysłu, przy czym dalej optowała i optuje za wprowadzeniem jednego ze stanów nadzwyczajnych: wyjątkowego lub klęski żywiołowej, które umożliwiają przesunięcie wyborów prezydenckich.
PiS natomiast chciałby przeprowadzenia wyborów w dniu 10 maja słusznie wyrażając opinię, iż obecnemu prezydentowi kończyłaby się konstytucyjna kadencja w czasie obowiązującego stanu nadzwyczajnego i 90 dniowego okresu, po którym można by ogłosić nowy termin wyborów.
Ale powyższe wymagałoby zmiany Konstytucji w zakresie możliwości przesunięcia kadencji prezydenta RP ze względu na stan nadzwyczajny, w którym to konstytucyjna kadencja przypadałaby na okres trwania tegoż stanu i 90 dniowego okresu, po którym można by przeprowadzić nowe wybory. Inaczej prawnie powstałby okres, w którym nie ma prezydenta a sam obecny A. Duda mógłby być przez opozycję traktowany jako nieprawomocnie urzędujący na tym państwowym stanowisku.
W związku z koronawirusem PiS chciałoby przeprowadzenia wyborów w formie głosowania korespondencyjnego, które miałoby się odbyć oczywiście w dniu 10 maja, na co nie zgadza się właśnie J. Gowin mówiąc, że w tym terminie niemożliwe jest przeprowadzenie tych wyborów. I w tym punkcie zgadza się z propozycjami KO-PO, co wydaje się bardzo dziwne.
PiS więc przeprowadził szereg spotkań z J. Gowinem, po których J. Gowin zaproponował inne rozwiązanie: przedłużenie kadencji prezydenta o dwa lata, przy czym prezydent obecny i następni też by mieli jednorazową kadencję siedmioletnią. Oznaczałoby to, że prezydentem można byłoby zostać na jedną kadencję bez możliwości reelekcji.
Takie rozwiązanie również wymagałoby zmiany Konstytucji na co teraz bardzo nieprzychylnie wypowiada się PO-KO. I tylko dziwnym jest, że chcą wprowadzenia wyborów w późniejszym czasie po wprowadzeniu stanu nadzwyczajnego a już przedłużenie kadencji o 2 lata im jakoś nie pasuje. Brak aprobaty ze strony PO-KO wobec nowych pomysłów J. Gowina wynika z trzech rzeczy: z akceptacji PiS-u dla tego pomysłu (totalni a'priori zawsze są anty wobec działań PiS-u), z chęci przejęcia władzy w czasie spodziewanego kryzysu gospodarczego, który za dwa lata mógłby powoli się kończyć oraz wystawieniu nowego kandydata na prezydenta, bowiem wybory 10 maja byłyby z kretesem przegrane przez PO-KO, bowiem M. Kidawa-Błońska już udowodniła, że w żadnym wypadku nie nadaje się na urząd prezydenta RP.
Na tle sytuacji przedstawionej powyżej należy się zastanowić nad motywacją J. Gowina do występowania przeciwko pomysłom PiS-, tym bardziej, że jesteśmy w środku walki z koronawirusem i dodatkowe spory polityczne winny być odłożone na bok a tok demokracji w Polsce powinien trwać mimo walki z epidemią przy zachowaniu wszelkich środków bezpieczeństwa obywateli, co spełniałoby powszechne głosowanie korespondencyjne.
Wedle mnie są trzy powody takich działań przez J. Gowina.
Pierwszym jest jego długotrwale "ukąszenie" przez UD-UW a później przez PO. Ktoś kiedyś powiedział, że z takich partii można było i można wystąpić, ale z wnętrza nie można ich się pozbyć: "że jak długotrwale wlezą do wnętrza człowieka, to nie chcą już wyleźć". J. Gowin niestety jest tym wszystkim skażony, bo już dawno temu związał się z UW-UD (choć nie należał do tych partii) a później długotrwale z PO a to nie wróżyło i nie wróży nic dobrego.
Drugim powodem jest wydumane ego J. Gowina, które sprawia, że chce być za wszelką cenę mężem stanu a na to "nie pozwalają" mu dotychczasowe funkcje wicepremiera i ministra. Takie ego być może skłania go do chęci bycia np. z ramienia PO-KO premierem lub nawet w przyszłości prezydentem Polski. "Pozytywnie" na to ego wpłynęło też to, że jego ugrupowanie zdobyło w ramach Zjednoczonej Prawicy aż 18 posłów, co dodało J. Gowinowi pole do stawiania ultimatum PiS-owi, bo bez J. Gowina i jego posłów PiS mógłby stracić większość sejmową, pod warunkiem wszakże, że wszyscy posłowie Porozumienia poszliby za J. Gowinem w co osobiście wątpię.
Trzecim powodem może być porozumienie J. Gowina i J. Kaczyńskiego, którzy wspólnie utkali misterny plan przeprowadzenia wyborów jednak w dniu 10 maja a całe te ich przepychanki są tylko pewną grą wobec totalnej opozycji. No bo jak to jest. Opozycja zgadza się na wybory za rok a już za dwa lata nie. Opozycja chce wprowadzenia stanu nadzwyczajnego co wymaga - jak wyżej wspomniałem - technicznej zmiany Konstytucji pozwalającej na dłuższą prawnie kadencję obecnego prezydenta a nie chce żadnej zmiany w przypadku wyborów za dwa lata. Opozycja nie chce wyborów korespondencyjnych a przed wyborami w 2015 roku bardzo tego chciała.
Te dwa powody można uznać za faktyczny przejaw pewnego rodzaju wbijania noża w plecy obozowi ZP i trudno jest nie oprzeć się wnioskowi, że nastąpiło jakieś gabinetowe porozumienie J. Gowina z totalna opozycją. A to by było nieszczęście dla Polski i Polaków. I chociaż J. Gowin dalej deklaruje, że będzie w obecnej koalicji to raczej jest skłonny rozmawiać z totalsami, ale o czym? Tego nie wiem.
Jeżeli mamy do czynienia z pierwszym powodem, to jest łatwo wytłumaczalny. J. Gowin bowiem od dawna próbuje czegoś nowego i jest "sztandarem" bezwolnie owiewanym przez podmuchy wiatru, ale jego wartościami pozostały te, które sobie wpoił jeszcze za czasów UD-UW a później PO i trudno mu zawrócić z tamtej drogi.
Drugi powód też jest łatwo wytłumaczalny. J. Gowin po prostu lubi władzę i chce być kimś w tej władzy a dziś czuje się jak ptak w klatce PiS-u, bowiem tak naprawdę nie ma żadnego lub prawie żadnego wpływu na decyzje PiS-u i rządy M. Morawieckiego. Wicepremierem oraz ministrem został tylko dlatego, że jest niezbędnym ogniwem dla PiS-u a jeżeli nie byłoby to konieczne to nie zajmowałby tych stanowisk. Został odesłany do obszaru szkolnictwa wyższego, co chyba niezbyt mu się podoba. I stąd chce pokazać się jako polityk samodzielny, mąż stanu, który chce pokazać, że on też jest w tej ZP i ma coś w niej do powiedzenia.
Jeżeli zaś mieli byśmy do czynienia z trzecim aspektem, czyli misternie utkanego planu dwóch Jarosławów, to jest to swoisty majstersztyk długookresowej polityki obozu ZP. Taki plan bowiem wytrąca całą argumentację PO-KO ukazując jej hipokryzję i jednie dążność do władzy... władzy za wszelka cenę i nie obchodzi ich dobro Polski w okresie epidemii. J. Gowin i J. Kaczyński postawili w tej sytuacji opozycję pod ścianą: albo chcą zmiany Konstytucji i są zainteresowani wyborami prezydenckimi po zakończeniu stanu nadzwyczajnego, który mógłby - w razie konieczności - prezydent przedłużać w nieskończoność (np. do wiosny 2020 roku bez obawy podważania jego prawnego statusu prezydenta RP). Albo zatem chcą zmiany Konstytucji albo są kategorycznie przeciw tym zmianom a jak domniemam zmiana tej Konstytucji nie byłaby wcale techniczną a obejmowałaby znacznie szerszy zakres.
Nietrudno sobie też wyobrazić, że gdyby wybory zostały przesunięte ze względu na stan nadzwyczajny to PO-KO od razu by wołała na cały świat, że w Polsce - podobnie jak na Węgrzech - jest wprowadzana dyktatura i kontestowałaby każde decyzje prezydenta A. Dudy. A na pewno - bez zmiany Konstytucji - udowadniałaby światu, że prezydent A. Duda nie jest prawnie prezydentem i nie ma mandatu prawnego do pełnienia tej funkcji.
I na zakończenie taka refleksja... opozycji chodzi o wywołanie chaosu w naszym państwie a w chaosie państwa upatrują swoją szansę na przejęcie władzy.
Mam nadzieję, że J. Gowinowi w swoim działaniu nie przyświecają podobne cele.
Zostaw za sobą dobra, miłości i mądrości ślad...
© Krzysztof Jaworucki (krzysztofjaw)
http://krzysztofjaw.blogspot.com/
kjahog@gmail.com
- Krzysztofjaw - blog
- Zaloguj się, by odpowiadać
napisz pierwszy komentarz