„Czuły narrator” p. Olgi to banksterski „sugar daddy”?
Pani noblistka zagrała wszystkim niewtajemniczonym frajerom na nosie, wygłaszając w ub. sobotę odczyt noblowski, pod tytułem „Czuły narrator”.
= > Pelny tekst
I zaczęła wtedy być, zgodnie z plemiennym obyczajem, obcmokiwana na wszelkie sposoby.
Bo czegóż to ludziska się nie dopatrzyły w tym wystąpieniu…?
A to ujrzeli w niej „boginię”, a to dopatrzyli się tam głęboko chrześcijańskich treści…
A ja tymczasem poczułem się oszukany, z jednej strony – banalnością odczytu, a z drugiej – jego przewrotnością.
Bo rzewna opowieść o swej mamie tęskniącej do jeszcze nienarodzonego dziecka, stanowi w moich oczach jedną wielką traumatyczną opowieść o żalu i bólu każdej matki wyabortowanego dziecka.
Niekonieczne własnego, ale to doświadczenie dzielone jest dziś przez miliony oszukanych kobiet, poniewczasie odkrywających, że rewolucja seksualna (mająca głównie pozbawić je roli matki i żony na rzecz statusu „k…” - powiedzmy, że ... „kochanki”) to nie tylko „prawo do orgazmu” i czysty hedonizm…
No tak – „światu czegoś brakuje”, a „opowieść zawsze zatacza kręgi wokół sensu”, „Świat umiera, a my nawet tego nie zauważamy.”
„czeka nas przedefiniowanie tego, co rozumiemy dziś pod pojęciem realizmu”
„Czy zastanawialiście się kiedyś, kim jest ten cudowny opowiadacz, który w Biblii woła wielkim głosem: „Na początku było słowo”?”
(…) Który zna myśli Boga, zna jego wątpliwości i bez drżenia ręki stawia na papierze to niebywałe zdanie: „I uznał Bóg, że to było dobre”.
(…) Widzieć wszystko to uznać ostateczny fakt wzajemnego powiązania rzeczy istniejących w całość, nawet jeżeli te związki nie są jeszcze przez nas poznane. Widzieć wszystko oznacza też zupełnie inny rodzaj odpowiedzialności za świat,”
Wydawać by się mogło, że p. Olga dąży ku sacrum, ku Bogu, jego wszechogarniającej miłości i jego wszechmocy…
Ale wiemy, że sama pozbawia nas tego złudzenia, piętnując religię, spychając ją i samego Boga na margines i odmawiając im prawa do udziału w naszym życiu społecznym i publicznym. Bo jej poglądy na tę kwestię, to nie tylko wspomniany odczyt, ale także i wcześniejsze wypowiedzi.
"Wbrew powszechnemu przekonaniu o fundamentalizacji religii mam przeczucie, że religijność zacznie się coraz bardziej przesuwać w sferę prywatną, ustępować z miejsc publicznych, porzucać ambicje wchodzenia w sojusze z władzą. Być może religijność w ogóle się uintymni, stanie się praktyką domową, wcale nie wspólnotową."
= > Olga Tokarczuk o Bogu, kosciele i religii
Ale tak się po prostu nie da, p. Olgo, bo samo słowo „religia” pochodzi od łacińskiego „religiere” – czyli „łączyć, wiązać, trzymać razem”. A osobiste przeżywanie wiary nigdy nie zastąpi potęgi ludzkich serc i umysłów, złączonych we wspólnej modlitwie.
Wypchnijmy religię i kościoły do katakumb, a wiernych do ich własnych domostw – a spełni się bolszewickie marzenie…
No tak – skoro „Boha uże niet … i nie budiet” – to ktoś musi zająć jego miejsce.
- Może po prostu... K-T-O-Ś?
- Ktoś o równej Bogu mocy sprawczej?
- Ktoś „równie czuły” i równie gotów do „wzięcia odpowiedzialności za świat”?
- Ktoś „widzący wszystko” i rozumiejący „fakt wzajemnego powiązania rzeczy istniejących w całość”?
- No właśnie – K-T-O…???
Odbieram słowa p. Olgi jako bezwstydną inwokację do międzynarodowych banksterów, panów „wszelkiego stworzenia” i faktycznych dysponentów miliardów ludzi oraz trylionów dolarów.
Ludzi od dawna uważających się za „równych Bogu”…
A ludzkie relacje z takimi „bogami” (oraz ich pomniejszymi pomagierami) mogą być jedynie asymetryczne – bo tak wielka jest tu dysproporcja sił i środków. KTOŚ w skali globalnej zamawia, płaci i wymaga – po prostu utrzymując "swoich ludzi" – a ktoś w pocie czoła zachwala gawiedzi nieludzką agendę swego „pana i władcy”.
A takiego chlebodawcę – czyste wcielone i deprawujące innych zło - powszechnie określa się mianem „sugar daddy”…sponsorującego swe rozliczne „sugar babies” – dzięki swym mocom sprawczym obdarzającego je rozlicznymi stanowiskami, honorami i zaszczytami oraz promującego ich kariery dalece ponad ich talenty i możliwości…
I to przede wszystkim w tej kategorii plasują się tabuny wszelkich lewackich "autorytetów" świata nauki i kultury (a zwłaszcza szeroko lansowani koryfeusze "nauki" & "kultury") oraz celebrytów medialnych – czyli wszystkich będących w stanie urabiać w duchu NWO (i na masową skalę) serca i umysły młodzieży.
A p. Olga nie pierwszy przecież raz oferuje swoje usługi i zapewnia o swej gotowości do wspierania i realizowania banksterskiej agendy Nowego Wspaniałego Świata (NWO), a raczej uaktualnionej wersji Wielkiej Socjalistycznej Rewolucji Ogólnoświatowej (WSRO).
Czyli jednego przetrzebionego świata - pod jednym kierownictwem (czyli rządem światowym), z jedną walutą, jedną gospodarką i jedną nową „ekumeniczną” religią - który ma się narodzić na gruzach zniszczonego w ich interesie świata jaki znamy (i po usunięciu z powierzchni naszej planety 90% obecnej ludzkości) = > Plan NWO
Popatrzmy więc w tym kontekście jeszcze raz na słowa noblistki:
„…czy możliwe jest znalezienie dzisiaj podwalin pod nową opowieść uniwersalną, całościową, niewykluczającą, zakorzenioną w naturze, pełną kontekstów i jednocześnie zrozumiałą. (…)
„…opowiadać tak, żeby uruchomić w umyśle czytelnika zmysł całości, zdolność scalania fragmentów w jeden wzór (…) Zrezygnować z określenia „literatury narodowe”, wiedząc dobrze, że kosmos literatury jest jeden niczym idea unus mundus, wspólnej rzeczywistości psychicznej, w której jednoczy się nasze ludzkie doświadczenie
(…) rola artystów – dać przedsmak tego, co mogłoby istnieć i w ten sposób sprawić, że mogłoby ono stać się wyobrażonym
(…) muszę opowiadać tak, jakby świat był żywą, nieustannie stawającą się na naszych oczach jednością, a my jego – jednocześnie małą i potężną – częścią.”
P.S. A cechy i poglądy wymagane przez banksterów od swoich „sugar babies” pozwoliłem sobie ująć tutaj = > Nawet z Zenka Martyniuka da się zrobić noblistę
- Docent zza morza - blog
- Zaloguj się, by odpowiadać
6 komentarzy
1. Paweł Jędrzejewski
https://forumzydowpolskichonline.org/2019/10/10/te-slowa-noblistki-zapam...
Tło dla tak bardzo ahistorycznej oceny dziejów Polski, jaką jest – ze swej natury – ocena etyczna, dokonywana wedle dzisiejszych kryteriów.
To nasi sąsiedzi robili straszne rzeczy: zniewalali Europę (Niemcy) lub pół Azji (Rosjanie). Mordowali miliony ludzi (Holokaust) i wysiedlali całe narody a inne skazywali na śmierć głodową (Ukraińców za Stalina). Prowadzili wojny religijne i siłą odbierali ludziom narodową tożsamość.
Tu nie chodzi o wypieranie przeszłości, jej idealizowanie, lub odwoływanie się do hasła „a u was biją Murzynów”, a jedynie o kontekst. Historyczny kontekst.
Ogólnie: wydawałoby się, że od Olgi Tokarczuk można oczekiwać czegoś więcej. Chociażby świadomości, że postrzeganie historii Polski ma co najmniej dwie silne tradycje w literaturze i publicystyce historycznej. Jedną – wywodzącą się z Sienkiewicza i jego literatury „ku pokrzepieniu serc”, która stawiała sobie doraźne cele propagandowe w okresie zaborów. Drugą – obecną najsilniej w twórczości Żeromskiego – której zdaniem było, jak to określił sam Żeromski, „rozdrapywanie polskich ran, aby nie zarosły bliznami podłości”.
To już było. Te dwie tradycje toczyły ze sobą ostry spór. W literaturze, ale także obok niej. Trwał on przez długie dziesięciolecia, w zasadzie przez cały XX wiek. W jego procesie zgromadził się całkiem poważny dorobek dobrze uzasadnionych argumentów. Te dwie wizje historii Polski są nadal żywe i w żywym konflikcie. Jednak występowanie z prowokacyjnymi i nie do końca przemyślanymi hasłami tak, jakby nic nie zaistniało w tej materii wcześniej, jest – niestety – podejściem dość … barbarzyńskim.
Jest sprowadzaniem tej tematyki „do parteru”. Rzucaniem jej na żer.
Polityków i demagogów. Czyli polityków…
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
2. @ Maryla
Jest "zapotrzebowanie" na walkę z "polskim nacjonalizmem"? Jest.
Dobrze przy tym "płacą"? A jakże...
No to... p. Olga się melduje (szepcząc przy tym komu trzeba na ucho, że ona to właściwie to mogłaby nawet za darmo, bo "tak tych parszywych i zakłamanych katoli nienawidzi"...
Pzdr.
3. FILOZOFIA ZROZUMIENIA CZEGOKOLWIEK - WSPÓŁCZESNY KWIETYZM
Świat w rozumieniu Olgi Tokarczuk, opowiedziany w jej noblowskim wykładzie, przez ostatnie sto lat stał się tak skomplikowany, że nie rozumie tego nikt. Do interpretacji musi wystarczyć to, co jesteśmy w stanie zrozumieć sami. Tylko nasz relatywizm i nasza autystyczna wizja świata czerpana z przypadkowych impulsów płynących z naszego otoczenia stwarza nam iluzję kontaktu z rzeczywistością i wrażenie naszej obecności w tym, co uważamy za rzeczywiste i prawdziwe.
Zastanowił mnie ten panegiryk na cześć zupełnego autyzmu intelektualnego, w którym "fikcja jest zawsze jakimś rodzajem prawdy", a świat manifestuje swoją obecność przerażającym strumieniem informacji. Pani Olga Tokarczuk mówi:
Jan Amos Komenski, wielki pedagog XVII wieku, ukuł termin „pansofia”, w którym zawarł idee możliwej omniscjencji, wiedzy uniwersalnej, która pomieści w sobie wszelkie możliwe poznanie. Było to także i przede wszystkim marzenie o wiedzy dostępnej każdemu. Czyż dostęp do informacji o świecie nie zmieni niepiśmiennego chłopa w refleksyjną jednostkę świadomą siebie i świata? Czy wiedza na wyciągnięcie ręki nie sprawi, że ludzie staną się rozważni i mądrze pokierują swoim życiem?
I jej odpowiedź jest negatywna. I tu jest klucz do zrozumienia współczesnego kryzysu cywilizacyjnego.
Rozwiązaniem nie jest dostęp do wiedzy czyli do lawiny informacji, lecz umiejętność jej rozumienia.
Konkretnie:
Pani Magdalena Środa, Olga Tokarczuk, cały antypolski antypis i globalne lewactwo opętane utopijnymi demonami są tak przekonani o swojej intelektualnej wyższości, jak aroganccy turyści w amazońskiej puszczy, patrzący z pogardą na życie "prymitywnych" Indian.
Oni nie maja pojęcia, że tutejsi, tak pogardzani rzekomo "prymitywni" ludzie angażują nie mniej niż europejski zasób intelektualnej doskonałości w rozumieniu amazońskiej natury, by trwać i panować nad wszelkim stworzeniem buszującym w tej puszczy. Tutejsi Indianie po prostu rozumieją im współczesną rzeczywistość i czynią ją sobie poddaną.
A my, dokładnie tak jak pogardzani amazońscy Indianie stopniowo doskonalimy się w rozumieniu wyzwań współczesnej cywilizacji XXI wieku, by trwać i panować nad wszelkim stworzeniem buszującym po naszej planecie i czynić ją sobie poddaną, nawet jeżeli jest to asteroida Bennu.
I my patrzymy z politowaniem, na naszych braci młodszych i ich siostry, których daremne wysiłki prowadzą na antypody mądrości. My wiemy, że Oni nie wiedzą, że nie można wiedzieć wszystkiego, wystarczy rozumieć to, co jest.
michael
4. @michael
Dziękuję za wizytę i ten komentarz.
Pzdr.
5. @Autor
W swojej notce na temat tego wykładu zwróciłem uwagę na kilka innych rzeczy, ale też mamy kilka wspólnych spostrzeżeń. Jak to o bogu i lewicowym "pragnieniu jednego przetrzebionego świata - pod jednym kierownictwem (czyli rządem światowym)". Wprawdzie OT tego w ten sposób nie wyraża, jak Pan to ujął, bo nie wypada tak wprost przy tej okazji. Ale gdzies koło tego krąży.
I ten Komensky cytowany przez nią jako autorytet.
6. @kazef
Przeczytałem pańską notkę - i spodobała mi się.
Pzdr.
P.S. A Komensky to w Szwecji robi za "autoryteta nad autorytetami"... - bo tutaj na poważnie studiuje się pedagogikę dla dorosłych (czyli jak jeszcze skuteczniej wciskać ludowi agendę międzynarodowych banksterów) i pewnie ktoś "stosownie wtajemniczony" podszepnął p. Oldze ten wątek.