Czy jestem rozczarowany?

avatar użytkownika Krzysztofjaw

Chyba wszyscy moi czytelnicy dokładnie wiedzą jakie mam poglądy i kogo od niepamiętnych czasów zawsze popierałem. Przez wielu nawet zostałem okrzyczany fanatycznym "pisiorem", choć osobiście zawsze podkreślałem, że realnie na dziś nie ma żadnej innej alternatywy dla Polski i Polaków, i to mimo tego, iż można mieć do tej partii lub koalicji Zjednoczonej Prawicy wiele zastrzeżeń. Wielokrotnie o tym pisałem...

Najgorszym dla Polski scenariuszem byłoby przejęcie władzy przez totalną opozycję, bowiem groziłoby to utratą suwerenności i niepodległości Polski jako jednolitego państwa oraz pozwoliłoby na powrót do władzy aferzystów i ludzi skupionych na własnych korzyściach i zdradzie targowickiej.

Podobnie tragiczną byłaby przegrana prezydenta A. Dudy w przyszłorocznych wyborach prezydenckich. Taka przegrana doprowadziłaby do marazmu decyzyjnego władz wykonawczych, gdzie totalny, większościowy senat wsparty totalnym prezydentem zahamowałby wszelkie reformy w Polsce a nawet doprowadziłby do wcześniejszych wyborów do parlamentu. Wtedy zaś już wcale nie jest pewne, że PiS (ZP) uzyskałoby wynik dający mu możliwość samodzielnych rządów.

Właśnie takie podejście do polskiej polityki predestynuje mnie do wypowiedzi, które są namiastką krytyki obecnie rządzących, choć nie ukrywam, że są to na razie emocjonalne i być może w wielu aspektach przedwczesne konkluzje, ale nie mam zamiaru milczeć, gdy coś mi się nie podoba.

A takich wątpliwości mam wiele i teraz chciałbym się skupić na nich a nie na pozytywach rządzenia przez ostatnie cztery lata, które moim zdaniem przewyższają negatywy, ale w takiej sytuacji krytyka może tylko dać jakiś mały przyczynek do korekty przez PiS dotychczasowego modelu rządzenia. 

Po pierwsze.

Przez cztery lata nie dokonano gruntownych przedsięwzięć w obszarze zdekomunizowania i zlustrowania osób publicznych w Polsce. Efektem tego jest ponowne wkroczenie na salony parlamentarne lewicy z SLD połączone ze skrajną lewicą. Ci ludzie nigdy nie powinny dostąpić takich zaszczytów i gdyby był wprowadzony w Polsce program PiS-u pod nazwą CELA+ najprawdopodobniej taki powrót lewicy byłby niemożliwy.

Niepokoję się też o bieżące decyzje PiSu, które dotyczą wyborów składu poszczególnych nowych komisji sejmowych, gdzie lewica zyskuje niewspółmiernie dużo w porównaniu do wyniku wyborów. Niepokoję się tym, że za posłami lewicy głosują też członkowie PiS (ZP) jak to było m.in. w przypadku komisji ds. rodziny i polityki społecznej, gdzie przewodniczącą została właśnie przedstawicielka lewicy. Boję się stwierdzenia, że PiS wchodzi w koalicję z SLD, ale realnie tak to wygląda, przynajmniej w tym obszarze. Podobno też może zdarzyć się sytuacja, że SLD poprze ustawę PiS-u o likwidacji 30-krotności składek ZUS dla najbogatszych a sprzeciw wobec niej już zapowiedzieli koalicjanci PiS-u w postaci Porozumienia J. Gowina. Czy już możemy mówić o rozpadzie ZP? Może nie a może jednak tak... Nie wiemy, ale mam nadzieję, że nie.

Podobnie zabrakło programu CELA+ dla ludzi odpowiedzialnych za afery PO-PSL i wcześniejszych ekip. Czy ktoś z nich ogląda dziś świat zza krat? A afer tych było tysiące: od hazardowej, Amber Gold aż po aferę stoczniową. Dlaczego nie pociągnięto ich do odpowiedzialności karnej a dziś Ci ludzie "śmieją się nam w głos"? Można mieć wrażanie, że jednak w jakiś sposób dalej obowiązuje zasada Okrągłego Stołu: "my nie ruszamy waszych a wy nie ruszacie naszych". Również mam nadzieję, że to nie jest prawda.

Po drugie (trochę związane z pierwszym).

Nie zrealizowano przez ten czas wielu zapowiedzi przedwyborczych deklarowanych przez PiS. Owszem, większość wprowadzono w życie, ale dotyczyły one przede wszystkim wsparcia socjalnego dla Polaków w postaci: 500+, wyprawka+, mieszkanie+, darmowe leki dla seniorów, obniżka składek ZUS dla małych przedsiębiorców i likwidacja składek dla młodych ludzi do 26 roku życia, obniżka CIT, pomoc dla niepełnosprawnych, wzrost płacy minimalnej i stawki godzinowej, obniżenie wieku emerytalnego, emerytura+ i wiele innych. Za pozytyw poza socjalny można też uznać większą ściągalność podatków, w tym VAT oraz prowadzenie działań zmierzających do wyrównanego deficytu budżetowego a także zwiększenie poziomu centralnych inwestycji infrastrukturalnych i rentowności przedsiębiorstw państwowych wraz z promocją nowych technologii na uczelniach i w biznesie.

Natomiast nie dokonano gruntownych zmian strukturalnych i wizerunkowych. Gruntowna reforma sądownictwa "dzięki" wetom prezydenta stanęła w miejscu. Nie powrócono też do pomysłu uwolnienia zawodów prawniczych. Nie ujawniono Aneksu do Raportu z Likwidacji WSI, nie uchylono sławetnej ustawy 1066 dotyczącej tzw. "bratniej pomocy", podpisano CETA, nie wprowadzono jednak podatku obrotowego dla sieci handlowych, pomoc dla frankowiczów skończyła się na werbalnych zapowiedziach, nie zmniejszono liczebności biurokracji, niby powołano PFN (Polski Fundusz Narodowy), ale jego działanie jest nijakie, nie dokonano - o czym wspomniałem - dekomunizacji i lustracji,  na arenie międzynarodowej - po interwencji Izraela - wycofano się z zakazu propagowania i ścigania za treści antypolskie i wiele innych.

Moje zaniepokojenie budzi też brak ostatecznego wyjaśnienia tragedii smoleńskiej. Minęło cztery lata prac komisji d.s. jej wyjaśnienia i dalej nic oficjalnie nie wiemy a temat tej tragedii jakby gdzieś uleciał z pierwszych celów rządów PiS. Podobnie wygląda sytuacja rozwiązania zagadki śmierci bł. J. Popiełuszki ("mordu założycielskiego" III RP) i wynika to też z ponownego niepowołania prokuratora Witkowskiego, który najwięcej wie o tej sprawie. Sądzę zresztą, że ich wyjaśnienie byłoby politycznym "trzęsieniem ziemi" a to utwierdza mnie w przeświadczeniu, że już nigdy nie dowiemy się o nich prawy.

Po trzecie.

Zauważam zbytnią uległość wobec środowisk żydowskich i zamilczanie znaczenia amerykańskiej ustawy 447 JUST, która może być podstawą nieprawnych reparacji wojennych, które Polska miałaby zwrócić tym środowiskom za tzw. utracone bezspadkowe mienie żydowskie. Takie reparacje się nie należą i to wedle prawa międzynarodowego, jak i polskiego. Poza tym znów powstaje dziwna ustawa H.R. 943 (ustawa "oświatowa"), która ma najprawdopodobniej utwierdzać Amerykanów w dzisiejszej ich postawie wobec Polski i Polaków a przynajmniej zintensyfikować tragiczne znaczenie Holocaustu (polityka największych "cierpiętników", którym należy się wszystko). 

(o tej ustawie 447 niedawno i obszernie pisałem też [1].[2] - polecam)

Kiedyś bardzo krytycznie odnosiłem się do wizyty rządu D. Tuska w Izraelu (2011) i wspólnego tam posiedzenia z rządem tego państwa. Tak samo krytycznie odnoszę się do identycznego spotkania w Izraelu części naszego rządu kierowanego przez B. Szydło (2016). Zarówno o jednym jak i o drugim wiemy bardzo mało a informacja o tym ostatnim zniknęła już ze stron rządowych. O czym tak dyskutowano? Tego nie wiemy... a szkoda...

Podobnie odnoszę się do niewiadomej roli J. Danielsa, który pojawił się nagle i bryluje wśród władz państwowych naszego kraju. Czyżby był emisariuszem nadzorującym z ramienia Izraela Polskę? Tego też nie wiemy.

Zawsze też bulwersującym dla mnie jest fakt zapalania chanukowych świec w polskim Pałacu Prezydenckim. Czy coś podobnego jest możliwe w izraelskim Knesecie, gdzie można by tam się podzielić z katolickim Ciałem Bożym, czyli świątecznym opłatkiem? Szczerze wątpię.

Pisałem też tak: "(...) trzeba z Żydami negocjować ostro. I trzeba bardzo ostro. Wtedy Żydzi faktycznie zechcą z nami rozmawiać, bo dopóki państwo jest słabe to po prostu Żydzi je wykorzystują (...) ale trzeba dyskutować z poziomu dwóch niezależnych podmiotów państwowych a nie na kolanach, trzeba dyskutować konkretnie - raczej nie politycznie, ale w zakresie przede wszystkim wzajemnych interesów opartych o obustronne korzyści". Podtrzymuję tą wypowiedź, z tym, że naprawdę Polacy muszą naciskać na Izrael i wszelkie poza-izraelskie środowiska żydowskie (USA) na mówienie prawdy o Holocauście Żydów i roli Polaków w tym Holocauście. Na razie uważam, że w tym zakresie - kształtowania polityki historycznej, nie robi się zbyt wiele i ulega się narracji żydowskiej.

Po czwarte.

Nie podoba mi się kształt personalny nowego rządu. Co prawda tylko do niektórych postaci, ale i tak jest to ważne, bowiem mogą oni rzutować na działania całego rządu.

Najbardziej jestem zaskoczony ponownym powołaniem na ministra zdrowia Ł. Szumowskiego, który w sektorze ochrony zdrowia nie potrafił przeprowadzić reform strukturalnych a ograniczył się tylko do wpompowywania dodatkowych pieniędzy do chorego sektora. Oczywiście ja wiem, że jest to ministerstwo bardzo trudne, ale od niego powinno się wymagać przedstawienia jakiegoś wieloletniego programu ochrony zdrowia w Polsce i to przekraczającego jedną czy dwie kadencje rządów. Tego zabrakło.

Kolejną osobą jest nowy minister finansów T. Kościński. Jest to osoba, której poza wąskim gronem bankowców nikt w Polsce nie zna a tylko wiemy, że był współpracownikiem M. Morawieckiego jak on był prezesem BZWBK. Poza tym to kolejny minister po V. Rostowskim, który jest angielskim imigrantem w Polsce i nawet dobrze nie mówi po polsku. Poza tym - również jak Vincent R. - nie ma wykształcenia wyższego a jego zażyłe znajomości ze środowiskiem banksterów mogą źle służyć naszemu krajowi. Może też okazać się odwrotnie i będzie dobrym ministrem, ale na dziś ta nominacja mi się nie podoba.

No i już największym dla mnie "ciosem" jest ponowne powołanie na ministra spraw zagranicznych J. Czaputowicza. Onegdaj krytykowałem W. Waszczykowskiego, ale to i tak był lepszy minister niż obecny. Niestety jest on ze "stajni" B. Geremka a nasza dyplomacja po prostu stoi w miejscu i nie widać żadnej poprawy. J. Czaputowicz jest bardzo "miękkim" ministrem a na dzisiejsze czasy jest potrzebny ktoś młodszy, bez układów i energiczny, który mógłby przewietrzyć naszą dyplomację ze "złogów" postkomunistycznych i geremkowskich a w dużej części nawet dziś antypolskich w znaczeniu niemalże obstrukcji wobec poczynań i decyzji "pisowskich". Naprawdę mamy przecież wielu w miarę młodych ludzi, nie uwikłanych zależnościami, zdolnych i o dużej wiedzy, którzy mogliby objąć stanowiska ambasadorów i innych w polskiej dyplomacji a tak ta dyplomacja jak w wielu obszarach staje się niemal dziedziczna, podobnie jak w przypadku zawodów prawniczych.

Wielu też niezależnych publicystów ma zastrzeżenia do A. Adamczyka jako ministra infrastruktury. Nie znam tegoż obszaru, więc trudno mi skomentować tą osobę.

To tyle moich wątpliwości. Piszę o nich nie z pozycji opozycyjnej, ale jako zwolennik PiS, który ma wątpliwości i wierzy, że szybko to wszystko zostanie pomyślnie załatwione przez nowy rząd.

Czy jestem wobec tego rozczarowany? Na razie trochę tak...
  

[1] https://krzysztofjaw.blogspot.com/2019/08/ustawa-447-just-i-zroda-antypolskosci.html
[2] https://krzysztofjaw.blogspot.com/2019/09/zydzi-i-antypolska-ustawa-447.html

Zostaw za sobą dobra, miłości i mądrości ślad...
© Krzysztof Jaworucki (krzysztofjaw)
http://krzysztofjaw.blogspot.com/
kjahog@gmail.com

2 komentarze

avatar użytkownika UPARTY

1. @Krzysztofjaw

Ja może nie tyle jestem zawiedziony, co przerażony.
Najpierw może jednak odniosę się do kwestii żydowskiej. Po pierwsze ta ustaw, z której żeśmy zrezygnowali była legislacyjnym dramatem i praktycznie pozwalała uniknąć odpowiedzialności za penalizowane od zawsze "lżenie narodu polskiego". Tam była kwestia kwestia możliwości powołania się na autorytet naukowy, czyli na w sumie na kategorie emocjonalną. Jeśli ktoś uznawał kogoś za autorytet to mógł powtarzać jego słowa do woli i zestawiać z wypowiedziami innych autorytetów w sumie nas szkalując. Każda z tez była do obrony a dopiero suma była potwarzą. Natomiast wspólna deklaracja polsko-izraelska była wielkim sukcesem dyplomatycznym. Reprezentujący interes Żydów Izrael uznał, że istniała również kategoria "obywatele polscy pochodzenia żydowskiego. Cała ta antypolska nagonka opierała się tak na prawdę na tym, że ludzi dzielono pod względem wykluczających się na wzajem narodowości. Czyli, jak ktoś był Polakiem, to nie był Żydem, jaka ktoś był żydem to nie był Polakiem i nie miał w związku z tym polskich obowiązków natomiast żył dzięki prawom powszechnym a nie polskim. Ta dekalracja wprowadziła kategorię obywateli polskich narodowości żydowskiej. Czyli ludzi, którzy mimo, że etnicznie byli Żydami to jednak z prawnego punktu widzenia byli Polakami. To spowodowało iz roszczenia żydowskie utraciły podstawę prawną. Ich podstawą prawną było bowiem uznanie, ze jak ktoś był Żydem to nie był ani Polakiem, ani Francuzem,ani Włochem. Tak więc państwo narodowe Polaków Francuzów czy Włochów nie może być spadkobiercą Żydów. Na podstawie tej tej deklaracji i wprowadzeniu tej nowej kategorii obywatela danego kraju pochodzenia żydowskiego ich roszczenia utraciły podstawę prawną i przestało sie o nich mówić jako o problemie politycznym.
Natomiast moja ocena obecnej postawy PiS`u jest jeszcze bardziej krytyczna. Moim zdaniem PiS odszedł od tych zasad, które powodowały rozwój jego zaplecza politycznego. Przestał być naszym reprezentantem politycznym a chce nami manipulować.
Punktem przełomowym był 7 września, kiedy to Kaczyński ogłosił, że PiS będzie wprowadzać dodatkowe trudności gospodarcze, będzie utrudniał życie dość licznej kategorii ludzi po to by zaspokoić ambicje finansowe innych, bo do tego się sprowadza wymóg podniesienia płacy minimalnej ponad możliwości finansowe wielu firm. Mam nawet już przygotowany tekst na ten temat, ale jeszcze go nie publikuje, bo nie będzie on jeszcze teraz dobrze przyjęty przez nasze środowisko.
Rzecz w tym, że my widząc w sumie patriotyczne postawy działaczy PiS`u uznaliśmy, że musimy za PiS`em stanąć murem. W rezultacie ustała presja zaplecza politycznego na realizacje uzgodnionego programu i PiS od niego odstąpił, bo inne środowiska presji nie zmniejszyły.
W imię lojalności wobec PiS`u nie zgnoiliśmy medialnie Dudy za weto wobec reformy sądownictwa, bo kiedyś był nasz. Nie wyśmialiśmy pomysłu zrobienia tego niby referendum na 11 listopada, którego pierwszym praktycznym skutkiem byłoby zablokowanie Wielkiego Marsz. Nie wyśmialiśmy Dudy, gdy mówił, że program 500+ to jego zasługa. Nie sprzeciwiliśmy idiotycznej ustawie o szkolnictwie wyższym, bo w sumie Gowin jest z nami.
Teraz jak sprawy zaszły już bardzo daleko zaczynamy nieśmiało mówić, że może by tak nasi politycy zaczęli robić, to czego od nich oczekujemy. No cóż, może jeszcze nie jest za późno. Natomiast co do drugiej kadencji Dudy, to nie spodziewam się, że będzie ona dla realizacji naszych spraw lepsza od tego czego mogli byśmy spodziewać się o któregokolwiek z polityków innych partii. W końcu to pod jego auspicjami po ciamajdanie Tyszka zaproponował Gowinowi konstruktywne weto mające na celu odsuniecie PiS`u od władzy i rozbicie Zjednoczonej Prawicy. Nic więcej żaden inny kandydat na prezydenta nie zrobi. Natomiast w polityce zagranicznej Prezydent musi realizować instrukcje rządowe, wiec dużo więcej nie nabroi.
W sumie jest kiepsko, ale może jeszcze są szanse na korektę.

uparty

avatar użytkownika Krzysztofjaw

2. UPARTY

Ja jeszcze jestem nawet wściekły za próby PiS-u dogadania się z SLD i tą lewacką zbiorowością. Nie napisałem w tekście jeszcze o tym, że wiceszefową komisji kultury została Wielgus - (Szering czy jakoś tak). Taka ograniczona mentalnie, osobowościowo i politycznie osoba ma szefować komisją kultury? Ta lewaczka? Tego już zupełnie nie rozumiem.

Ale masz rację... Wcześniej raczej ukrywaliśmy naszą krytykę, bo "może być jeszcze gorzej" a to przecież są "nasi". Teraz też krytykujemy delikatnie czego wyrazem jest też mój tekst.

A co do A. Dudy to uważam, że chyba większe szanse miałaby B. Szydło... ale nie mam złudzeń: A. Duda będzie kandydował i wbrew pozorom wcale zwycięstwa nie ma "w kieszeni".

Pozdrawiam o tej późnej porze

Krzysztof Jaworucki (krzysztofjaw)