Sposób na "alfabetowych ludzi"

Homoseksualiści i pochodni robią się coraz bardziej bezczelni.Coś trzeba z tym zrobić.

W Toronto znajduje się duże skupisko homoseksualistów i zbliżonych do nich odmienców. Obecnie nazywaja się oni LGBTQ2S. Ta końcówka znaczy "two-spirited" (o dwóch duszach). Liter w tym ciągu z czasem będzie przybywało, gdyż ich pomysłowość jest duża.

W Toronto corocznie odbywa się jedna z największych parad "alfabetowej spoleczności" (alphabet community). Życie publiczne w mieście mają sobie podporządkowane. Przez wiele lat nikt nawet nie pisnął słówka.

Od kilku miesięcy dzielnice "alfabetowych" zaczęli odwiedzać  chrześcijanscy aktywiści z ulicznymi kaznodziejami na czele. Najbardziej znany jest ewangelista David Lynn i Charles McVety. Przy pomocy silnych glośników głosili wiarę Chrytusową starając się nawrócić grzeszników. Wyrażali także zastrzezenia co do stylu życia homoseksualistów i pochodnych.

Kulminacją tego byl duży pochód ewangelików, który przeszedl ulicą Church Street, samo  centrum homoseksualnej "Village" (wioski). Dotąd rozzuchwaleni i często agresywni wreszcie się ogarnęli i zwolali kontrdemonstracje na wczorajszą sobotę. Jeden z oganizatorów, Justin Khan, powiedzial:"Bronimy naszej spoleczności i Church St. Naszym przesłaniem jest milość i akceptacja".

Na to nasi ogłosili nową demonstrację. Na to zareagowalo krytycznie 70 duchownych z okolicznych świątyń, a najbardziej pastorzy z bardzo upadłego United Church. Nasi się tym nie przejęli. W sobotę ruszylo kilkaset osób w pochodzie. Wygladał on bardzo ładnie. Trzon stanowila platforma ciągnieta przez półciężarowkę. Na niej wystepowal zespol muzyczny i chór śpiewajacy piękne, choć nieznane mi pieśni. Jakby ze średniowiecznej świątyni. Nad glowami ludzi unosil się las szturmówek w kolorze bordowym. W tle krzyże w kolorze czarnym, zaś napisy byly w kolorze białym. Glosily one: "To są także nasze ulice", "Prawa obywatelskie są także dla Chrześcijan", itp. Niektórzy nosili koszulki z napisem: "Uczyń Kanadę znów prawą i wierną Bogu". Ludzie wolali: "Grzesznicy, pójdziecie do piekla". Na to LGBT-owcy odpowiadali: "Nie potrzebujemy być zbawieni".

Mała krucjata zostala zatrzymana przed wejściem na Church St. przez policję. Ustawila ona dwa samochody typu van, by obie strony nie za bardzo się widzialy. Trochę to potrwalo. W międzyczasie 20 duchownych stanęło razem i glośno bronili homoseksualistów. Oczywiście  postępacy z protestanckiego United Church dominowali. W obronie stanął także burmistrz John Tory.

Następnie nasi próbowali dotrzeć do Church St. innymi ulicami i w kilku miejscach ich policja zatrzymywala. Za nią stawala coraz bardziej topniejąca grupka obronców Village (padał deszcz). Nasi  zachowywali zwartość jak zastęp rycerzy. Homoseksualiści przeplatali się z zamaskowanymi anarchistami. W kilkunastoosobowej grupce wyróżniala się pani w stroju pastora. Starsza, siwa, chyba biskup/biskupini. Wśrod tablic dominowaly antyfaszystowskie typu: "Toronto przeciwko faszyzmowi".

Spotkania w centrum Toronto trwaly od samego rana do godziny 19-ej. Na koniec policja rozproszyla uczestników należących do obu stron i tak ten dzien sie zakończyl. Policja wykazywala przez caly dzien profesjonalizm. Nikogo nie oblewala woda, a tym bardziej zabarwioną. Jak pamietam na demonstracjach stanu wojennego w Katowicach policja polewala demonstrujących wodą koloru zielonego.