Dylemat Europy 1 - czerwona, czy niebieska tabletka na wojnie?

avatar użytkownika Docent zza morza

Niezbadane są ścieżki i wyroki Opatrzności i czasem trzeba pójść mało prawdopodobnymi i szalenie krętymi drogami, by trafić prosto do celu...

image

Podczas wojny iracko-irańskiej w latach 80-tych ub. wieku obie strony przypisywały sobie tak wielkie i tak nieprawdopodobne sukcesy militarne kosztem sąsiada, że skłoniło to twórców brytyjskiego telewizyjnego programu satyrycznego „Not The Nine O`Clock News” do takiego przesunięcia nazw obu państw na mapie (co wymagało jedynie zmiany jednej litery), że Iran stał się Irakiem i vice versa – Irak Iranem, co elegancko sumowało absurdalność tamtej bombastycznej propagandy.

Podobnie stało się  w ostatnich latach z polityką europejską, gdzie prawica stała się lewicą i vice versa (gdyż "triangulacja polityczna" polegająca na przejmowaniu kluczowych elementów programu przeciwników -  doprowadziła do tego, że po kilku kampaniach wyborczych dawni oponenci, w praktyce - i ku zdumieniu wyborców - zamieniają się miejscami), i stąd politykom blisko do mimowolnych klaunów i komediantów, podczas gdy to "trefnisie" - satyrycy, komicy i kabareciarze - wypełnili powstałą pustkę w życiu publicznym, wchodząc w ich buty i nieraz dostarczając analiz zadziwiających swą trafnością.

image

To ogólne rozchwianie daje się też zauważyć na mapie Europy, bo zamieniając stosowne litery można by dziś spokojnie przesunąć „Za-chód” na wschód i odwrotnie – „Ws-chód” na zachód. Albo "E-ast" zamienić na "W-est", i vice versa....

Ale z przezwyciężeniem wielowiekowych uprzedzeń, stereotypów, obojętności i zwykłego ludzkiego braku zaciekawienia "Zachodu" losem i kulturą ludzi na "Wschodzie" to już tak łatwo nam nie pójdzie ...

image

(należy przy tym pamiętać, że choć Rosja faktycznie leży na wschodzie Europy
- ale tylko geograficznie... - i do "Wschodu Europy" nie da się jej pod żadnym względem zaklasyfikować

- gdyż reprezentuje całkiem odrębną cywilizację - => Turańskie oblicze Rosji)

Ale gdzie tak naprawdę kończy się (i jednocześnie zaczyna się) Europa...?

"I wszyscy posługiwali się tym - niekiedy niewypowiedzianym wprost, ale będącym fundamentem- założeniem, że "my-Zachód" to Francja, Niemcy, Belgia... ale już nie Polska czy państwa bałtyckie. (...)

Warto dużo zapłacić za to, żeby któregoś dnia, w takich - jak wyżej opisana - dyskusjach, zachodni politycy i zachodni wpływowi dziennikarze rozumowali w kategoriach "my-Zachód" rozumiejąc przez to tak samo dobrze Paryż, jak i Warszawę, Bukareszt czy Tallin.
 - = > Gdzie kończy się Zachod

Powszechny pogląd we Francji jest taki, że Europa kończy się na Niemczech.
Na wschód od nich są kraje, których się nie zna i nie rozumie.

- = > Dla Francji Europa kończy się na Niemczech

Czyli Europa to dla nich nadal wyłącznie "Zachód", a prawy brzeg Odry to już ..."D-z-i-k-i-e  P-o-l-a"...?

A dotąd to właśnie „Zachód” Europy (+ zamorskie kraje anglojęzyczne, w tym USA) był miarą wszystkiego i  hegemonem, centralą, drogowskazem i wzorcem rozwoju.

A „Wschód” Europy odgrywał rolę ubogiego i nieco zapóźnionego w rozwoju krewnego z b. głębokiej prowincji (co, poczynając od XVI wieku, wynikało ze stopniowego pogłębiania się ekonomicznego podziału kontynentu, - =>  Europejski dualizm gospodarczy)

Ale już tak nie jest...

image

Bo przede wszystkim nadchodzi wielkimi krokami moment końca pouczeń i strofowania  "Wschodu" przez elity zachodnie, które zawsze czuły się zobowiązane do wytykania i korygowania "błędów", nagminnie popełnianych, no, może nie przez "słowiańskich podludzi" - bo to jednak było pewne przegięcie i typowo teutońska finezja - ale przez "kmiotków ze wschodu", to już jak najbardziej...

image

Bo to przecież do nadzoru i dyscyplinowania "młodych wschodnioeuropejskich demokracji" (oficjalnie ten paternalizm jest kamuflowany jako "pomoc ustawowa i konstytucyjna") "Zachód" powołał takie instytucje, jak "Komisja Wenecka" w roku 1990.

A obecnie z pobłażliwością patrzy się tam na masakrowanie demonstrantów na ulicach katalońskich, czy też francuskich miast przez tamtejsze ZOMO - bo "tam przecież przestrzega się prawa", podczas gdy najmniejsze (najczęściej wydumane i rozdmuchane) podejrzenie o "łamanie praworządności i naruszanie wartości europejskich" na coraz wyraźniej emancypującym się "Wschodzie" (ostatnio - w Polsce, w Rumunii, na Węgrzech, czy w Czechach) wywołuje w "europejskich" stolicach i na unijnych korytarzach palpitacje serca, spazmy, wołanie o sole trzeźwiące oraz apele o sankcje...

Równie nerwowe reakcje wywołuje udana wolnorynkowa konkurencja "Wschodu" z regulowanym socjalizmem "Zachodu":

  • - jak np. zamykanie swoich rynków przed firmami ze "Wschodu" (pamiętacie siedmioletni okres karencyjny dla polskich pracowników w Niemczech, lub kłopoty "Orlenu" na tamtejszym rynku? czy też francuskie lamenty i obawy przed "polskim hydraulikiem"?)
  • czy też próby administracyjnego wypierania wschodnich (głównie polskich) firm transportowych z rynku, gdy te okazały się zbyt sprawne i zbyt silne dla lokalnych konkurentów.

Czyli "Zachód" na "Wschodzie" to może robić intratne interesy, ale "Wschodowi" na "Zachodzie" to już tego robić nie wolno.

Oj, nieładnie, nieładnie ...i b. krótkowzrocznie, panie i panowie.

A do tego bardzo, ale to naprawdę bardzo głupio...

Czyli okazuje się, że w "unijnej europejskiej rodzinie" nie ma ani "wolności", ani "równości", ani "braterstwa" - ale za to bezapelacyjnie króluje tam "śmierć" (choć ten komponent Wielkiej Socjalistycznej Rewolucji Europejskiej - rozpisanej na stulecia, etapy i pokolenia - jest starannie kamuflowany przed kuszonymi frajerami) - a pierwszą jej ofiarą są złudzenia nowoprzybyłych oraz tamte wciąż gromko deklamowane (ale już dawno  zapomniane) ideały... a docelowo - poszczególne narody europejskie, ich kultura oraz ich państwa.

image

"Za mało czasu minęło. Trudno jeszcze oceniać" - chiński premier Zhou Enlai pytany w 1972 roku o efekty rewolucji francuskiej z 1789 roku... (choć są też opinie, że raczej chodziło mu o efekty francuskiej rewolty roku 1968...)

Ale gdy teraz wychodzi na jaw prawda o starannie zaplanowanej przez "starszych i mądrzejszych" strukturalnej asymetryczności "współpracy europejskiej" oraz rażącej niesprawiedliwości "integracji europejskiej",

nakazującej "tym gorszym" "siedzenie cicho" 

(oraz automatyczne przyklepywanie zachodnich decyzji)

+ łaskawie im przyzwalającej na jednostronne budowanie dobrobytu "tych lepszych"

- to z hukiem powracają "na Wschodzie" demony przeszłości,

z czasów, gdy komisarze jeszcze rezydowali w Moskwie...

Bo jeśli tak naprawdę chodzi tylko o praktycznie kolonialną eksploatację "Wschodu" przez "Zachód", to takie strywializowanie i splugawienie "ideii wspólnej Europy" nieuchronnie musi budzić sprzeciw i spowodować upadek całego brukselsko-parysko-berlińskiego projektu, gdy tylko "Wschód" dokona podobnej zimnej kalkulacji uznając, że jego dzisiejsze wymierne straty jednak już zbyt boleśnie przewyższają potencjalne przyszłe zyski...

A to chyba nie leży w długofalowym interesie "Zachodu"..., (a do tego coraz bardziej do władzy na "Wschodzie" dochodzi nowe pokolenie - wolne już od postkomunistycznych kompleksów - które na nowo - i tym razem naprawdę po partnersku! - zechce ułożyć wzajemne stosunki).

A taka konieczność nie jest niczym nowym, bo przecież już marszałek Piłsudzki dostrzegał problem, mawiając, że "Zachód jest parszywieńki"...

Ale widać dziś coraz wyraźniej, że oblężony i schyłkowy "Zachód" się mentalnie okopał i nie chce nikogo nowego dopuścić do swojego grona jako pełnoprawnego partnera... ani nie wyraża zgody na jakiekolwiek nowe idee... - tu wystarczy tylko posłuchać dzisiejszych czołowych eurokratów...

image

Jednym słowem  - dziś coraz trudniej dopatrzeć się w poczynaniach "Zachodu" tradycyjnego - w miarę trzeźwego, zawsze cynicznego i aroganckiego, ale raczej twardo stąpającego po ziemi - zachodniego postępowania...

Gdyż oto po pięciu dekadach nieustannego szturmu neomarksistów na instytucje (społeczne, edukacyjne, kulturalne, polityczne i medialne) "Zachodu" pod hasłem „Zdeprawujemy >Zachód< tak, by zaczął śmierdzieć” dopięli oni swego celu i zadufany w sobie i megalomański „Zachód” powoli stał się swoją własną karykaturą, bo umysły jego mieszkańców, chyba już na dobre, zostały zainfekowane przez zaprzysięgłych wrogów naszej kultury i cywilizacji łacińskiej, którzy krok po kroku rozpoczęli jej demontaż - „w interesie rewolucji i uciskanych mas", ma się rozumieć...

image

Kiedyś „Zachód” zdominował nie tylko Wschód Europy, ale i praktycznie cały świat.

A dokonał tego dzięki konsekwentnemu i równoległemu stosowaniu sześciu kluczowych ideii:

  •     zawziętej rywalizacji na każdym polu,
  •     rygorystycznemu posługiwaniu się metodą naukową,
  •     dbałości o prawo własności,
  •     nieustannym postępom w medycynie,
  •     rozwojowi społeczeństwa konsumpcyjnego
  •     oraz swej etyce pracy.

Rywalizacja to decentralizacja życia politycznego i gospodarczego, konkurencja w Europie, która umożliwiła powstanie kapitalizmu i państw narodowych.

Nauka to sposób badania i zmieniania świata przyrody, który w efekcie niósł ze sobą innowacje decydujące o przewadze technicznej i militarnej Zachodu; wszystkie istotne przełomy XVII wieku w matematyce, astronomii, fizyce, biologii i chemii wystąpiły w Europie Zachodniej.

Prawo własności dało podstawę rządom przedstawicielskim i stabilności rozwoju.

Osiągnięcia medycyny wydłużyły życie i pozwoliły zwalczyć choroby tropikalne; przełomy w medycynie miały miejsce niemal wyłącznie w Europie Zachodniej i USA.

Społeczeństwo konsumpcyjne – do rewolucji przemysłowej doszło tam, gdzie istniał dostęp do technologii zwiększających produktywność i popyt na lepsze i tańsze towary.

Etyka pracy stworzyła moralne ramy społeczeństwu, a bardziej wydajna i intensywniejsza praca połączona z większymi oszczędnościami umożliwiła akumulację kapitału (N. Ferguson, Cywilizacja, Zachód i reszta świata).

I dlatego neomarksiści świadomie wzięli sobie na cel i podkopali na „Zachodzie” właśnie te pryncypia, doprowadzając do masowego zaśmiecenia umysłów poprawnością polityczną i perfidnego zerwania z logiką, zastępując ją myśleniem magicznym – a wtedy stajemy się plastyczni i praktycznie bezbronni, bo nieświadomie dajemy się urabiać i kształtować, mieszając skutki z przyczynami i już nie potrafimy odróżnić swych wyobrażeń i marzeń od rzeczywistości, ulegając do tego negatywnym emocjom, a przede wszystkim - paraliżującemu strachowi – gdyż mając zakodowane niewłaściwe skojarzenia, irracjonalnie i błędnie tłumaczymy sobie zachodzące wydarzenia.

image

Neomarksiści zamierzali również zdemolować wszystkie normalne więzi i relacje społeczne w społeczeństwach zachodnich (między dziećmi i ich rodzicami, stronami rynku pracy, czy też uczestnikami życia politycznego), głównie poprzez:

1 - podważanie wszelkich form współpracy i współdziałania,

2 - rozbijanie poczucia wspólnoty i dzielenie ludzi na antagonistyczne grupy i sekty,

3 - a następnie podjudzanie i szczucie jednych na drugich.

A wedle nestora konserwatywnych filozofów, Rogera Scrutona ("Do Rzeczy" nr 50/2018), kultura stanowi źródło wiedzy moralnej i broni cywilizację przed upadkiem. Cywilizacja bowiem nie jest wartością daną, zastaną i niezmienną, czymś czego nie możemy utracić i co nie może ulec zniszczeniu. Kultura stanowi nie tylko cenną skarbnicę wiedzy, lecz także broń w walce o zachowanie naszego dziedzictwa tożsamości, moralności i naszego celu istnienia. Jego zdaniem bez kultury zachodnia cywilizacja upadnie, tak jak wcześniej stało się z imperium rzymskim.

Technika umożliwia ludziom sprawniejsze działanie, ale to kultura przekazuje im wiedzę o tym, jak działać i co czynić, oraz uczy o znaczeniu naszych czynów. Z tego powodu stanowi nieodłączny element cywilizacji.

Scruton z całą stanowczością odrzuca tezy o równości wszystkich kultur, postulaty zanegowania kanonu literatury czy całkowitego wyzbycia się wartości chrześcijańskich z życia społecznego. (M. Kądzielska, "Scruton kontra liberałowie", s. 76-77)

Natomiast neomarksiści (zwani "kulturowymi") zamierzali dokonać rewolucji na Zachodzie poprzez atak na fundamenty zachodniej kultury.

CDN.

Dylemat Europy 2 - czy detox"Zachodu" jest jeszcze wogóle możliwy?

Dylemat Europy 3 - dwa sorty marksizmu, ale wciąż ta sama trucizna

Dylemat Europy 4 - marksistowski kalifat, czy ponowna rekonkwista?

Dylemat Europy 5 -  znowu ... "ex Oriente lux"?

Etykietowanie:

2 komentarze

avatar użytkownika Tymczasowy

1. @Autor

Kapitalne obserwacje z: "Ws-chod, Za-chod" na czele.
Serdecznie popzdrawiam.

avatar użytkownika Docent zza morza

2. @ Tymczasowy

Miło mi i również pozdrawiam.