Ukraina: przedwyborczy stan wojenny, a azowskie fale
Foxx, ndz., 02/12/2018 - 08:41
Niedawny "incydent na Morzu Azowskim" doczekał się wielu komentarzy. W tej notce chciałbym zaprezentować go w szerszym kontekście. A nawet w kilku. Moim zdaniem trudno coś sensownego na ten temat napisać nie cofając się do początku jesieni, czyli do września. Uwagę wielu komentatorów zwróciło przepuszczenie przez Cieśninę Kerczeńską płynących do Berdiańska dwóch ukraińskich okrętów. W internecie pojawiło się szereg analiz. Również w tzw. rusnecie publikowane były grafiki z identyfikacją rosyjskich jednostek obstawiających ukraińskie. Która należała do FSB, a która do Floty Czarnomorskiej.
Dość dużą popularność zyskał film nakręcony przez jeden z lokalnych kanałów na yt
Zupełnie bez echa przeszło nieco wcześniejsze wydarzenie. Dwa produkowane w Mikołajewie kutry Żmija-M (Гюрза-М), Łubnie i Krzemieńczuk, dostarczyli do Berdiańska... lądem.
Jeżeli chodzi o stronę rosyjską - nie cenię przesadnie analiz Ośrodka Studiów Wschodnich, jednak w jednej z nich m.in. zebrano listę faktów, więc zamiast przepisywać/parafrazować, przytaczam:
Przebieg incydentu pozwala przyjąć, że strona rosyjska przygotowywała się na rozwiązanie siłowe w razie dalszego zwiększania obecności Marynarki Wojennej Ukrainy na Morzu Azowskim. Wskazuje na to skierowanie na spotkanie zespołu ukraińskiego całej grupy jednostek patrolowych, dodatkowo wzmocnionej okrętem Floty Czarnomorskiej. Szczególnie jednak rozwój sytuacji po kolizji u południowych wybrzeży Krymu – wyprowadzenie tankowca blokującego Cieśninę Kerczeńską, sugerowanie bezpośredniego sprawstwa ukraińskiego, blokada okrętów ukraińskich, a następnie ich abordaż wykonany siłami jednostek specjalnych oraz zaangażowanie w rejonie incydentu lotnictwa (w tym wykonujących działania z zakresu walki radioelektronicznej śmigłowców Ka-52) – pozwala przyjąć, że działanie Rosjan było celowe, obliczone w pierwszej kolejności na rezygnację zespołu ukraińskiego z realizacji planu przejścia do Mariupola, a także na ewentualne sprowokowanie zbrojnej reakcji ukraińskiej.
https://www.osw.waw.pl/pl/publikacje/analizy/2018-11-28/rosyjski-atak-na-ukrainskie-jednostki-na-morzu-czarnym-aspekty
Dodam, że wszystkie z tych faktów przewinęły się we wcześniejszych relacjach. Obecność na patrolowcach FSB najprawdopodobniej gości z Zarządu "W" zamiast umownych pograniczników w papachach, czy ostrzał mostku zamiast silników nie wyglądają na rutynową sytuację.
Mamy więc klasyczny dla tej wojny stan dość trudny do interpretacji w oparciu o dostępne informacje.
W powyższym fragmencie analizy zwraca uwagę pewien szczegół, który u nas przeszedł bez echa. Koordynaty ukraińskich okrętów w chwili ich zdjęcia przez Rosjan są jawne. One nie zdążyły się nawet zbliżyć do Cieśniny Kerczeńskiej. A więc i Morza Azowskiego
Kwestię dyskusji o, nawet biorąc pod uwagę obszar okupowany, agresji na wodach międzynarodowych pozostawiam bez komentarza. Ale, poza rytualnymi "wyrazami zaniepokojenia, mamy też i inne efekty całej sytuacji.
Niżej mapa obwodów objętych stanem wojennym do 27 grudnia. Ciekawe, czy zostanie przedłużony - są to tereny, na których Poroszenko nie ma żadnych szans (zgodnie z ostatnimi sondażami ma ok. 9% na trzeciej pozycji za Tymoszenko oraz... popularnym aktorem grającym w ukraińskiej parodii "House Of Cards")
W tym miejscu warto wrócić do sytuacji z połowy października. Akurat wtedy spędziłem 5 dni w Stanisławowie (akt. Iwano-Franikwsk) i Kijowie. Wrażenia w kilku punktach.
1. Nigdy nie byłem rewizjonistą, ale faktycznie przykro się robi, gdy - zgodnie z info, które miałem - centralnym punktem miasta jest muzeum w pałacu Potockich znajdujące się w Parku Potockich, na ścianie głównego kościoła grekokatolickiego wisi odnowiona tablica poświęcona Janowi III Sobieskiemu, w sąsiedztwie równie odnowionej bramy z godłem I Rzeczypospolitej... a jednocześnie wokół tłum ludzi mówiących w obcym języku i obce flagi (na zachodniej Ukrainie nawet miejscowe samorządy wywieszają również czerwono-czarne - w Kijowie nie używa ich nawet "Swoboda"). Paradoksalnie akurat stanisławowski burmistrz pochodzący z tej partii wspiera (również z kasy miasta) budowę "drugiego" Domu Polskiego - "Pierwszy" oficjalnie działa jako Centrum Kultury Polskiej i Dialogu Europejskiego.
Zaskakującym motywem była historia potraktowania miejscowej komórki OUN przez Gestapo upamiętniona pomnikiem klęczącego gościa z workiem na głowie. Zupełnie sprzeczna z tym, co można znaleźć w powszechnie dostępnych źródłach. Być może to była OUN-M, przewodnik nie różnicował od OUN-B.
2. W ramach prekampanii prezydenckiej wszędzie wiszą banery tylko dwojga kandydatów - Poroszenki (główne hasło "silna armia to bezpieczne państwo") i Tymoszenko ("nowa era ukraińskiej gospodarki"). Zważywszy na ich "dokonania" w tych sferach - oczywista masakra.
3. W Kijowie byłem na już trzeciej edycji konferencji dot. "azowskiej" wizji "Międzymorza" - "Intermarium 2018". Ciekawe wystąpienia jednego z chorwackich generałów (akt. w zasobie rezerwy) na temat formalnego statusu ochotników w różnych państwach oraz - ku mojemu zaskoczeniu - J. Targalskiego, który zamiast nas skompromitować, w dość ciekawym wykładzie próbował "zaszczepić" Ukraińców na niemiecką soft-power.
4. Byłem wokół niedzielnego marszu, o którym pisałem wcześniej (14.10. "dzień Pokrowy"/"dzień Ukraińskiego Kozactwa"/"dzień Obrońcy Ukrainy"/"rocznica utworzenia UPA" - zależnie od interpretatora). Klimat zbliżony do naszego Marszu Niepodległości, chociaż nie było ani jednego krzyża celtyckiego, o "cięższej" symbolice nie wspominając. Bardzo liczne i dobrze zorganizowane kolumny Ruchu Azowskiego i "Swobody". Kilkadziesiąt czerwono-czarnych flag Prawego Sektora. Wielu weteranów ATO.
Z liderów organizacji nacjonalistycznych obecny tylko Biłeckij, który w swoim przemówieniu uhonorował zestaw od drużynników kniaziów Rusi Kijowskiej, przez kozaków po UPA. Wokół na chodnikach hipsterzy stojący w kolejkach do kiosków "Aroma Cafe" z kilkunastoma rodzajami kawy i herbaty i m.in. murzyni kręcący manifestację telefonami. Policja pochowana poza zasięgiem wzroku demonstrujących, dopiero wracając bocznymi uliczkami można było trafić na duże siły, również Gwardii Narodowej z długą bronią. Jeżeli chodzi o hasła - o ile przed wymarszem czoło kolumny "Swobody" wciąż skandowało "Pamiętaj cudzoziemcze - tu gospodarzem jest Ukrainiec!", o tyle już w trakcie demonstracji okrzyki praktycznie dotyczyły solidarności z siedzącymi w aresztach wcześniejszymi uczestnikami ATO (np. "Razem i do końca!") oraz oczywiście różne wersje "Sława Ukrainii!".
Montaż video z Marszu opublikowany przez Ruch Azowski/Korpus Narodowy:
A jest to informacja istotna. Okręty, które wtedy przepłynęły przez Cieśninę można było wysłać tylko morzem. co też zrobiono. Swoją drogą z dzisiejszej perspektywy zwrócenie uwagi na tamtą sytuację wykracza poza "wpuścili bo mogli". Tu jednak coś jest grane. Trudno traktować serio aktualny pomysł, że stary holownik potrzebował obstawy dwóch nowych kutrów specjalnie budowanych jako element dywizjonu dostosowanego do operowania na płytkich i umiarkowanie manewrowych wodach w okolicach lądowego połączenia Krymu z kontynentem - i to w ramach cyrkowej "parady" przez wody kontrolowane przez Flotę Czarnomorską.
(uprowadzone ukraińskie okręty w porcie w Kerczu)
Zwłaszcza, że w drodze są dwa podarowane przez USA kutry Island oraz dwie fregaty rakietowe Oliver Hazard Perry, które z pewnością będą stacjonować w Odessie (więc realne wzmacnianie Berdiańska i Mariupola ma znaczenie strategiczne).
Narażanie nowych Żmij, które w związku ze specyfiką Morza Azowskiego realnie "robią jakość" na wodzie tylko tam wygląda w takiej sytuacji dziwnie.(patrol Żmij - wg. nieoficjalnych informacji mają tam i Javeliny, które mogą wykorzystywać rozmaicie)
Jeżeli chodzi o stronę rosyjską - nie cenię przesadnie analiz Ośrodka Studiów Wschodnich, jednak w jednej z nich m.in. zebrano listę faktów, więc zamiast przepisywać/parafrazować, przytaczam:
Przebieg incydentu pozwala przyjąć, że strona rosyjska przygotowywała się na rozwiązanie siłowe w razie dalszego zwiększania obecności Marynarki Wojennej Ukrainy na Morzu Azowskim. Wskazuje na to skierowanie na spotkanie zespołu ukraińskiego całej grupy jednostek patrolowych, dodatkowo wzmocnionej okrętem Floty Czarnomorskiej. Szczególnie jednak rozwój sytuacji po kolizji u południowych wybrzeży Krymu – wyprowadzenie tankowca blokującego Cieśninę Kerczeńską, sugerowanie bezpośredniego sprawstwa ukraińskiego, blokada okrętów ukraińskich, a następnie ich abordaż wykonany siłami jednostek specjalnych oraz zaangażowanie w rejonie incydentu lotnictwa (w tym wykonujących działania z zakresu walki radioelektronicznej śmigłowców Ka-52) – pozwala przyjąć, że działanie Rosjan było celowe, obliczone w pierwszej kolejności na rezygnację zespołu ukraińskiego z realizacji planu przejścia do Mariupola, a także na ewentualne sprowokowanie zbrojnej reakcji ukraińskiej.
https://www.osw.waw.pl/pl/publikacje/analizy/2018-11-28/rosyjski-atak-na-ukrainskie-jednostki-na-morzu-czarnym-aspekty
Dodam, że wszystkie z tych faktów przewinęły się we wcześniejszych relacjach. Obecność na patrolowcach FSB najprawdopodobniej gości z Zarządu "W" zamiast umownych pograniczników w papachach, czy ostrzał mostku zamiast silników nie wyglądają na rutynową sytuację.
Mamy więc klasyczny dla tej wojny stan dość trudny do interpretacji w oparciu o dostępne informacje.
W powyższym fragmencie analizy zwraca uwagę pewien szczegół, który u nas przeszedł bez echa. Koordynaty ukraińskich okrętów w chwili ich zdjęcia przez Rosjan są jawne. One nie zdążyły się nawet zbliżyć do Cieśniny Kerczeńskiej. A więc i Morza Azowskiego
Kwestię dyskusji o, nawet biorąc pod uwagę obszar okupowany, agresji na wodach międzynarodowych pozostawiam bez komentarza. Ale, poza rytualnymi "wyrazami zaniepokojenia, mamy też i inne efekty całej sytuacji.
Niżej mapa obwodów objętych stanem wojennym do 27 grudnia. Ciekawe, czy zostanie przedłużony - są to tereny, na których Poroszenko nie ma żadnych szans (zgodnie z ostatnimi sondażami ma ok. 9% na trzeciej pozycji za Tymoszenko oraz... popularnym aktorem grającym w ukraińskiej parodii "House Of Cards")
W tym miejscu warto wrócić do sytuacji z połowy października. Akurat wtedy spędziłem 5 dni w Stanisławowie (akt. Iwano-Franikwsk) i Kijowie. Wrażenia w kilku punktach.
1. Nigdy nie byłem rewizjonistą, ale faktycznie przykro się robi, gdy - zgodnie z info, które miałem - centralnym punktem miasta jest muzeum w pałacu Potockich znajdujące się w Parku Potockich, na ścianie głównego kościoła grekokatolickiego wisi odnowiona tablica poświęcona Janowi III Sobieskiemu, w sąsiedztwie równie odnowionej bramy z godłem I Rzeczypospolitej... a jednocześnie wokół tłum ludzi mówiących w obcym języku i obce flagi (na zachodniej Ukrainie nawet miejscowe samorządy wywieszają również czerwono-czarne - w Kijowie nie używa ich nawet "Swoboda"). Paradoksalnie akurat stanisławowski burmistrz pochodzący z tej partii wspiera (również z kasy miasta) budowę "drugiego" Domu Polskiego - "Pierwszy" oficjalnie działa jako Centrum Kultury Polskiej i Dialogu Europejskiego.
Zaskakującym motywem była historia potraktowania miejscowej komórki OUN przez Gestapo upamiętniona pomnikiem klęczącego gościa z workiem na głowie. Zupełnie sprzeczna z tym, co można znaleźć w powszechnie dostępnych źródłach. Być może to była OUN-M, przewodnik nie różnicował od OUN-B.
2. W ramach prekampanii prezydenckiej wszędzie wiszą banery tylko dwojga kandydatów - Poroszenki (główne hasło "silna armia to bezpieczne państwo") i Tymoszenko ("nowa era ukraińskiej gospodarki"). Zważywszy na ich "dokonania" w tych sferach - oczywista masakra.
3. W Kijowie byłem na już trzeciej edycji konferencji dot. "azowskiej" wizji "Międzymorza" - "Intermarium 2018". Ciekawe wystąpienia jednego z chorwackich generałów (akt. w zasobie rezerwy) na temat formalnego statusu ochotników w różnych państwach oraz - ku mojemu zaskoczeniu - J. Targalskiego, który zamiast nas skompromitować, w dość ciekawym wykładzie próbował "zaszczepić" Ukraińców na niemiecką soft-power.
4. Byłem wokół niedzielnego marszu, o którym pisałem wcześniej (14.10. "dzień Pokrowy"/"dzień Ukraińskiego Kozactwa"/"dzień Obrońcy Ukrainy"/"rocznica utworzenia UPA" - zależnie od interpretatora). Klimat zbliżony do naszego Marszu Niepodległości, chociaż nie było ani jednego krzyża celtyckiego, o "cięższej" symbolice nie wspominając. Bardzo liczne i dobrze zorganizowane kolumny Ruchu Azowskiego i "Swobody". Kilkadziesiąt czerwono-czarnych flag Prawego Sektora. Wielu weteranów ATO.
Z liderów organizacji nacjonalistycznych obecny tylko Biłeckij, który w swoim przemówieniu uhonorował zestaw od drużynników kniaziów Rusi Kijowskiej, przez kozaków po UPA. Wokół na chodnikach hipsterzy stojący w kolejkach do kiosków "Aroma Cafe" z kilkunastoma rodzajami kawy i herbaty i m.in. murzyni kręcący manifestację telefonami. Policja pochowana poza zasięgiem wzroku demonstrujących, dopiero wracając bocznymi uliczkami można było trafić na duże siły, również Gwardii Narodowej z długą bronią. Jeżeli chodzi o hasła - o ile przed wymarszem czoło kolumny "Swobody" wciąż skandowało "Pamiętaj cudzoziemcze - tu gospodarzem jest Ukrainiec!", o tyle już w trakcie demonstracji okrzyki praktycznie dotyczyły solidarności z siedzącymi w aresztach wcześniejszymi uczestnikami ATO (np. "Razem i do końca!") oraz oczywiście różne wersje "Sława Ukrainii!".
Montaż video z Marszu opublikowany przez Ruch Azowski/Korpus Narodowy:
Liberalne media z Radiem Svoboda (ten sam kapitał, co kiedyś RWE) w swoich relacjach dokonały identycznego zabiegu, jak w przypadku naszego Marszu Niepodległości 2017. Przypomnę, mimo iż na początku kolumny szła Młodzież Wszechpolska i ONR z transparentem "My chcemy Boga", "w świat" jako początek Marszu pokazywano kilkuset Szturmowców, faktycznie idących w końcowej części Marszu m.in. z transparentem "Biała Europa bratnich narodów". No i "zrobiło się" "60 tys. nazistów maszerujących przez Warszawę".
Na Ukrainie ten zabieg wyglądał tak, że tego wszystkiego, co możecie zobaczyć na powyższym filmie... nie było. Reporterzy znaleźli Tiahnyboka (lidera antypolskiej partii "Swoboda"), któremu piękne dziewoje wręczały kwiaty i robiły sobie selfie. Ruchu Azowskiego, ani samego Biłeckiego na tej demonstracji nie było. Mimo, że na wklejonym filmie widzimy jego wystąpienie ze sceny.
Miesiąc później z powodu stosunku do Polski rozpadł się Blok Narodowy mający wyłonić wspólnego kandydata na prezydenta. Banderowcy ze "Swobody" spróbowali na zasadzie faktów dokonanych narzucić zastępcę Tiahnyboka bez konsultacji z Korpusem Narodowym/Ruchem Azowskim. Na 99% ci ostatni zgłoszą Biłeckiego. Zwłaszcza, że w ukraińskojęzycznym necie pojawiły się już promocyjne grafiki w rodzaju:
("Jestem w drużynie Andrija Biłeckiego". W tym przypadku sylwetka prawnika Korpusu Narodowego.)
Bezpośrednim zapalnikiem konfliktu była sprawa... posągów lwów w panteonie na Cmentarzu Orląt we Lwowie. Obwodowa rada głosami ludzi ze "Swobody" zażądała od władz miasta ich zniszczenia, jako symbolu polskiego "imperializmu" i "okupacji". Lokalny oddział KN/RA odpowiedział oświadczeniem kończącym się m.in. tekstem "niszczenie lwów w Mieście Lwa tylko dlatego, że postawili je Polacy, jest śmiechu warte i tragikomiczne".
Zamiast skompromitowanych banderowców z zachodnich obwodów, ukraiński establishment ma na przeciwko "nowy nacjonalizm" dysponujący strukturami na terenie całego państwa oraz - jako partia - z poparciem na granicy progu wyborczego. Są nieobecni w największych mediach, a stan wojenny znacznie ogranicza swobodę poruszania się na objętych nim terenach.
Taki przedwyborczy stan wojenny i azowskie fale.
- Foxx - blog
- Zaloguj się, by odpowiadać
napisz pierwszy komentarz