Wybory samorządowe wczoraj i dziś
Wczoraj - to znaczy cztery lata temu. Wtedy właśnie opublikowałam notkę "Wybory samorządowe - kłopoty gotowe" {TUTAJ}. Zaczęłam ją od słów:
"To tytuł artykułu Janusza Korwin-Mikkego z numeru 43/2014 "Najwyższego Czasu!". Podtytuł zaś brzmi: "Gdybym miał o czymś decydować jako szef KNP, to bym wybory samorządowe najchętniej zlikwidował. Bo z nimi to tylko same kłopoty".
Przyznałabym JKM za tę wypowiedź dużo "plusów dodatnich". Za szczerość. Tak jak on myśli bowiem prawie cała Polska. Prezydenci miast, burmistrzowie i wójtowie, którzy chcą zachować swe posady muszą latać po okolicy, chwalić się osiągnięciami i przecinać wstęgi. Inni kandydaci oblepiają różne miejscowości swymi zdjęciami i zakładają profile na Facebooku.
Elektorat ma to generalnie w głębokim poważaniu.".
Zacytowałam następnie Ewarysta Fedorowicza [który drwił z kampanii Sasina], Rafała Ziemkiewicza i Matkę Kurkę [Piotra Wielguckiego]. Ziemkiewicz pisał:
"Zamiast patrzeć w sondaże, popatrzcie trochę na Polskę, tę powiatową i gminną. Powtórzę co już pisałem – wszędzie, gdzie jestem, pytam: a kto tu kandyduje z PiS-u? – i wszędzie słyszę identyczną odpowiedź: taki, zaraz, jak on się nazywa, no podobno nawet porządny facet, ale nikt go tu w ogóle nie zna, i jeszcze mu kampanii żadnej nie robią… No pewnie że nie robią – jeszcze by po takiej kampanii wyrósł i zaburzył misternie wyważony wewnątrzpartyjny rozkład sił i interesów.".
Matka Kurka stwierdził zaś:
" Uczestniczymy w pierwszej kampanii wyborczej, która nie istnieje. Na trzy tygodnie przed wyborami nie pojawił się ani jeden spot, który stałby się przedmiotem dyskusji. Nie ma jednego hasła wyborczego, które wywołałby polemikę. Niegdysiejsza „morda Ty moja”, nie doczekała się kontynuacji. Nie widać Millera z jabłkami przez zakładami pracy, bimbrownik z Biłgoraja nie przybija apostazji na drzwiach kościoła, autobus „Zrobimy więcej” nie jeździ po Polsce, a pikowana kurtka prezesa skadrowana na tle sadu nie wywołała komentarzy dyktatorów mody.
Może to się jeszcze rozkręci, ale nigdy tak spokojnie nie było i nie podejrzewam, aby się ten stracony czas udało nadrobić i pobić „dziadka z Wehrmachtu”, czy też „zabrać babci dowód”. Dziwne? Jak cholera i chyba bardzo groźne. Użyję trudnego słowa „ukonstytuowało” i dodam „się”. Coś takiego się ukonstytuowało, że nie ma większego sensu robić kampanii. Nikt nikogo już nie przekonuje, bo wszyscy są przekonani, a reszta zostanie w domach. Polska Rzeczypospolita III zaczyna przypominać państwo poza granicami świata, w którym wprowadza się mechanizmy demokratyczne.". I dalej:
"Przyłapałem się na przygnębiającej myśli, że nie jest ważne kto oficjalnie stoi na czele czegokolwiek, ważne, że w głowach obywateli wyryto jeden słuszny przekaz. Kampanie wyborcze tracą sens w warunkach jasnego podziału na tych, którzy mają władzę utrzymać, większość, która ma wszystko w dupie i margines usiłujący się szarpać na dwie strony.".
Ja skomentowałam te wypowiedzi tak:
"Rzeczywiście, taka obojętność zaowocuje tym, że prezydentami miast, burmistrzami, wójtami oraz radnymi zostaną w większości ci, co byli nimi do tej pory. Jeśli burmistrz rządził jako tako i miasto się nie zawaliło, to następne cztery lata da się z nim wytrzymać - myślą wyborcy. A kontrkandydatów nikt nie zna i nie wie, czego się po nich spodziewać.".
Tak było cztery lata temu. A dziś? Rafał Ziemkiewicz pisze w dzisiejszej [19.10.2018] notce w Interii {TUTAJ}:
"Zaskoczę państwa, ale ostatniego przed wyborami samorządowymi felietonu nie zamierzam wcale poświęcać tym wyborom. Partie, żrące się o miejsca w sejmikach i ratuszach, zwyczajnie sobie na to nie zasłużyły, zmieniając wybory samorządowe w kolejną odsłonę centralnej młócki "kto z PiS, kto za PO" – na dodatek przy użyciu tych samych co zawsze cepów. Jeśli głównym wątkiem kampanii okazały się taśmy nagrane u Sowy w 2013 roku, a na sam finał główny drukowany biuletyn „opozycji totalnej” wywala dziś na pierwszej stronie sprawę przejęcia przez Porozumienie Centrum nieruchomości w Warszawie w roku 1991 – ta ja skreślone, komentowanie tego zwyczajnie mnie jako komentatora politycznego obraża!
Dużo ciekawszą sprawą jest bunt przeciwko obowiązkowi szczepień,".
Mimo to - coś się jednak przez te cztery lata zmieniło. Przede wszystkim PiS przejęło władzę w Polsce i uzyskało kontrolę nad TVP. Jarosław Kaczyński i premier Morawiecki ruszyli w Polskę, by wspierać kandydatów Zjednoczonej Prawicy. Podobnie uczynili inni politycy PiS. Sami kandydaci prawicy wykazują się o wiele większą aktywnością. Małgorzata Wasserman w Krakowie i Patryk Jaki w Warszawie stają wręcz na głowie, by zainteresować wyborców. Czy to wystarczy, by poruszyć ospały na ogół elektorat? Przekonamy się o tym pojutrze.
- elig - blog
- Zaloguj się, by odpowiadać
napisz pierwszy komentarz