Z zycia (i smierci) postepakow

avatar użytkownika Tymczasowy

W  USA do czolowki postepakow naleza rozni wykladowcy, a za nimi ich studenci: studiow gender, studiow feministycznych i  studiow  Afro-Amerykanskich. Niestety, takze i socjologii. Kiedy ta dziedzina w latach 60-ych odzywala w Polsce po okresie stalinowskim mowilo sie, ze socjolodzy to inzynierowie dusz ludzkich. Niby mieli sluzyc pomoca ludziom.

Czesto na amerykanskich stronach internetowych, takze mediow glownego nurtu, napotkac mozna na informacje o roznych incydentach przesladowania i atakowania na terenie uniwersytetow studentow o pogladach konserwatywnych. Lewicowosc i towarzyszace jej zaslepienie zaszla tam tak daleko, ze tego normalny czlowiek by nie wymyslil.

Cos trzeba czytac, wiec wlasnie przeczytalem sobie ksiazke Edwarda Keysa pt. "The Michigan Murders" (NY 1976). Traktuje ona o serii morderstw popelnionych w latach 1967-1969 na studentkach oraz jeszcze mlodszych dziewczetach. Sprawca okazal sie John Norman Collins,student -przystojniak o ujmujacej powierzchownosci. Jeden z prowadzacych sprawe policjantow stwierdzil, ze gdy aresztowany zbrodniarz pojawil sie na sali sadowej, to chyba nie bylo rodzica, ktory by nie zyczylby corce tak przystojnego i z wygladu, milego czlowieka.

Collins zdazyl zabic 7 dziewczat w sposob, ktory nawet zwykly zwyrodnialec  musialby nazwac bestialskim. Przy okazji autor ksiazki opisal dwa inne przypadki. Pierwszy, to takze ewidentne morderstwo dziewczyny w Kaliifornio dokonane przez tego samego sprawce. Drugi przypadek, i ten zostanie wlasnie przedstawiony, tez wydarzyl sie na terenie okolouniwersyteckim, tyle, ze mimo podejrzen, nie Collins okazal sie byc morderca.

W Ann Arbor, w budynku przy North State Street  zamieszkalym glownie przez studentow, Lucy Barron nie mogla usnac. Okolo 23:30 uslyszala, ze ktos cicho wszedl do budynku. Nastepnie rozlegly sie dwa strzaly i ciche kroki kogos opuszczajacego budynek. Sprawdzila sasiedni pokoj, w ktorym mieszkala Elisabeth Peters. Znalazla ja postrzelona dwukrotnie w glowe. Po przewiezieniu do szpitala ofiara zmarla.

Ekipa pracujaca nad znalezieniem seryjnego mordercy zabrala sie do pracy. Na stoliku E.Peters stala szklanka z czesciowo wypita, ciepla jeszcze kawa. obok paczka papierosow marki Pall Mall. Byla otworzona i brakowalo w niej jednego papierosa. Sposob otwarcia byl szczegolny: ktos starannie nadcial celofan i zrobil z rogu opakowania maly kaptur. Po wyjeciu paierosa zwinal starannie, by nie wypadl przypadkiem inny papieros.

Dwudziestopiecioletnia E.Collins byla swieza absolwentka socjologii i zaczela prace nad doktoratem. Nie chcialbym nic pominac w charakterystyce postaci ani tez splycic glebie jej doktorskiego przedsiewziecia badawczego w bardzo znanym amerykanskim uniwersytecie, wiec zacytuje autora (str.140):

"E.Collins byla powazna, solidnie pracujaca  osoba. Miala tylko kilkoro blizszych znajomych. W ostatnich miesiacach byla calkowicie zaabsorbowana zlozonym projektem dysertacji robionej Michigan's Institute for Social Research. Calosc byla dziwnie strzezona nawet przed nia, jak ujawnil ktorys z przyjaciol. Detektywi znalezli pliki notatek oraz kilkaset stron maszynopisu, wiec mozna bylo sie z nimi zapoznac. Doktorantka badala w sposob bardzo sympatyczny dla badanych, przyczyny i skutki spolecznego pozbawienia wszelkich praw mieszkancow  gett murzynskich. We wnioskach wolala o mocne zaangazowanie sie spoleczenstwa w odzyskanie tych, ktorzy na skutek nie dajacych sie zniesc warunkow zycia zmuszeni byli do popelniania przestepstw".

Od ojca zamordowanej prowadzacy sledztwo dowiedzieli sie, ze najbradziej ekscytujaca czescia projektu badawczego corki bylo udowodnienie w sposob praktyczny, ze mozliwa jest rehabilitacja przestepcy. Ta informacja skierowala detektywow do promotora pracy, niejakiego profesora Theo Kaysera. Trzydziestokilkuletni uczony okazal sie byc typem "zaangazowanego" socjologa. Oczywiscie, ze niechec do policji stanowila czesc syndromu. Zachowywal sie agresywnie, ale wyperswadowano mu i podal dane obiektu badawczego, ktory wybral dla swojej doktorantki. Dwudziestoosmioletni Murzyn nazywal sie Edgar Hatton,Jr. i mial okolo 160 cm. wzrostu. Pol-analfabeta, niepewny, majacy klopoty z mowieniem, chuchrak. Wymieta i brudna koszula i spodnie wskazywaly, ze nie zmienial ich od dluzszego czasu. Ostatnie lata spedzil w wiezieniu odsiadujac wyrok za gwalt, zas ostatnie dni spedzal na piciu rumu i braniu narkotykow wraz z kolezka. Tak wlasnie wygladal obiekt waznych, kompleksowych badan doktorantki socjologii na znanym uniwersytecie amerykanskim.

Detektywi wydusili z obu czarnych dzentelmenow cala prawde. "Junior' po trzydniwej balandze zapragnal odwiedzic zyczliwa mu kobiete. Wymietolony i zmoczony padajacym deszczem zawital przed polnoca do panienki. Na wstepie wszystko poszlo jak z platka. Szeptu-szeptu, na paluszkach i do cieplutkiego pokoiku badaczki. Znow mogl byc abadany przyjemnie przez mloda uczona. Zaczela go wlasnie ugaszczac, gdy cos "Juniora" naszlo. Jak przyznal, chcial zobaczyc jak ktos umiera. No i wyciagnal siedmiostrzalowy,pol-automatyczny pistolet Bernardelli i wypalil dwa razy w glowe przyszlej amerykanskiej slawy socjologicznej.

Tak zakonczyl sie dla jednej badaczki "complex" projekt badawczy. Pewnie, ze kontynuowali go inni uczeni. A "Juniorem" zajal sie aparat sprawiedliwosci. Uczony psychiatra uznal, ze Hutton jest chory psychicznie i czul nieodparty impuls zabicia kogos. Przekonaly go o tym slowa "Juniora", ktory w czasie przenikliwych badan psychiatrycznych ujawnil, ze jakies "glosy" mowily mu: "zabij, zabij". Pewnosci, ktora mial psychiatra, nie przejawiala lawa przysieglych. Wystarczylo jednak, ze jeden z lawnikow dal sie przekonac uczonemu psychiatrze i sad sie "zawiesil" (hung jury), czyli 11:1 na rzecz uznania winy Huttona. Jednak ten jeden glos wystarczyl, by go uniewinnic. Co sie tez stalo.

Co sie stalo? Wyjasniam:  po prostu, sprawiedliwosci stalo sie zadosc!

 

2 komentarze

avatar użytkownika Tymczasowy

1. https://youtu.be/e8mlYrTVI4o

avatar użytkownika Tymczasowy

2. https://youtu.be/s4B0z-5vJcQ