Ogromny kawał żerowiska
Co robi koń, krowa czy owca, gdy widzi, że na drugiej połowie łąki nikt nie ugryzł nawet jednej trawki, podczas gdy na własnej tłok panuje ogromny? Ano cieszy się z możliwej wyżerki. Tak jest w przypadku partii politycznych widzących, że frekwencja wyborcza wyniosła jedynie połowę z 38 mln. uprawnionych do głosowania. Jest co zagospodarować.
Planując przyszłą kampanię wyborczą do polskiego parlamentu trzeba się liczyć z tym, że społeczeństwo jest mocno spolaryzowane i trudno będzie skłonić większą część elektoratu innych partii do zawitania w nasze progi. Prawdę mówiąc, jest gorzej niz myślałem. Właśnie trafil mi się przypadek/okaz trudny nawet do wymyślenia, a jednak rzeczywisty. Mowa o kiedyś bliższym mi człowieku. Starannie wykształcony, z rodziną osadzoną w bardzo nobliwych sferach. Troche starał się nosić w stylu angielskiego arystokraty. Kierował bardzo dużym działem zatrudniającym ponad 1000 osób w bardzo dużym i bardzo znanym przedsiębiorstwie w Polsce. A ten dział wykonywał najtrudniejszą technicznie cześć końcowego produktu. Przy tej okazji (eksport w wyniku wygranych przetragów z niemieckimi kłnkurentami) zwiedził kawał świata. Z pewnością obecnie ma bardzo dużą emeryturę. I to właśnie on dwa razy po kolei zamieszcza w Post Scriptum swoich listów takie oto zdania: 1. "Teraz te gnojki, dupki rządowe i partyjne próbują mi wmówić jak to dobrze powinno mi być na Emeryturze za ich rzadów, a w d... się całujcie". 2. "Dzisiaj kiedy słucham tv i widzę tych tak zwanych rządzących partyjniaków, to chce mi się zejść do piwnicy po siekierę". CZYSTY IRRACJONALIZM nie nadający się do komentarza.
By zaopiekować się "biernymi", "obojętnymi" "nie głosującymi" dobrze byłoby wiedzieć, co to są za jedni. Kim są, gdzie są ich skupiska itd. I akurat z tym nie ma większego problemu. Nawet dla mnie, człowieka, który miał kontakt z polską socjologią dokładnie 30 lat temu i ma bardzo mgliste, delikatnie mówiąc, pojęcie. Wystarczy sięgnać do pierwszych badań robionych po odzyskaniu przez Polskę niezależności. Takich podstawowych informacji dostarczyły badania przeprowadzone przez członków Samodzielnej Pracowni Badań Wyborczych Instytutu Studiów Politycznych PAN pod koniec 1991 r. Uwzględniały one 5 różnych wyborów: vI 1989, samorzadowe- V 1990, dwie tury prezydenckich - XI i XII 1990 oraz X 1991 r. Ich wtępne wyniki zostały omówione przez R.Markowskiego w artykule pt. "Polscy non-voters" zamieszczonym w Studiach Politycznych Nr1 (1) 1992.
Oto co wyniknęło z analizy zależności między cechami położenia społecznego a partycypacją wyborczą. Przede wszystkim, "bierność wyborcza wzrasta z: niższym poziomem wykształcenia, rzadszym uczestnictwem w praktykach religinych, niższymi dochodami z pracy na osobę w gospodarstwie domowym, bardziej obojętnym stosunkiem do religii". Inne cechy sprzyjające bierności to nienależenie do związków zawodowych, ale i do PZPR w 1981 r. Co do przynależności do grup społeczno-zawodowych czynnikami determinującymi bierność były statusy: bezrobotni, bierni zawodowo, robotnicy niewykwalifikowani oraz ludzie młodzi wiekiem (18-29 lat). Dość zaskakujące było zjawisko braku wpłwu miejsca zamieszkania na aktywność wyborczą. Należy tylko wziąć poprawkę na nieco wyższą aktywność mieszkańców dużych aglomeracji (powyżej 100 000).
Ogólny wniosek był taki, że "jak wszędzie na świecie - o ulokowaniu bierności politycznej wśród przedstawiciei niższych szczebli drabiny społecznej". Budząca duże zainteresowanie w tamtym czasie "polska klasa średnia", którą w badaniach reperezentowały następujące kategorie: prywatna inicjatywa, specjaliści, wykazywała dużą aktywność wyborczą.
Autor zestawił wstępne wyniki z badań w Polsce z badaniami prowadzonymi na Zachodzie. Doszedł do wniosku, że profil non-voter jest podobny i u nas i u nich mimo trwajacej długo różnicy systemów politycznych.
Takich badań oraz mniejszych badań sondażowych przeprowadzono w Polsce bardzo dużo w czasie ostatnich prawie trzydziestu lat. Łatwo jest wyłuskać z nich to, co socjotechnicznie najważniejsze. Na przyklad w przedstawionej analizie jednym z wniosków brzmiących jak zalecenie bylo" "w strukturalnych poszukiwaniach bierności wyborczej, szczególną uwagę należy pośwęcać środowiskom małomiasteczkowym, przede wszystkim zaś ich przedstawicielom zdeprywowanym pod względem wykształcenia (a takze dochodów)".
- Tymczasowy - blog
- Zaloguj się, by odpowiadać
4 komentarze
1. Mam podobne obserwacje ale dotyczące programu 500+.
Wśród moich znajomych najbardziej oburzeni tym programem sa ludzie, którzy "się dorobili" , ale ja mam wrażenie, że głównym ich dorobkiem są "przedmioty statusowe" najchętniej kupowane z przeceny lub z drugiej ręki, za oszczędności poczynione na wydatkach, których nie widać.
Ich najbardziej oburza fakt, że taki dotychczasowy biedak ma np na wyposażenie swego dziecka w piórnik czy odpowiednią ilość zeszytów. Nie mówiąc już np. spodniach odpowiedniej długości.
Czemu in to przeszkadza? Nie wiem, ale wydaje mi się, że problemem jest kwestia własnie przedmiotów statusowych. Otóż jak jakikolwiek piórnik był już wyznacznikiem statusu rodziny, to teraz trzeba kupić droższy. Jak jakiekolwiek śniadanie do szkoły było wyznacznikiem statusu, to teraz trzeba kupić jedzenie wyższej jakości a jak zacz nie się kupować rzeczy codzienne wyższej jakości to może zabraknąć na główne wyznaczniki statusu czyli np. na samochód. W rezultacie program 500+ odbiera im status społeczny, odbiera im łatwość wywyższenia się ponad innych.
Wielu z tych, co zrobiło karierę w jakiś sposób za nią płaciło swoją godnością, nierzadko świadomą nikczemnością. Uzasadnieniem tych decyzji często była obawa przed popadnięciem w skrajną nędze. Oni często traktowali to jak obronę konieczną, w której może czasem zdarzył się jakiś eksces, ale było to co najwyżej wypadek. Czyli nie są oni we własnych oczach kanaliami a ofiarami wypadku życiowego. Obecnie zaś okazało się, że właściwa drogą uniknięcia nędzy nie było wcale to co robili a było nią wywarcie presji na władze państwowe, by te prawidłowo rządziły, czyli to oni popełnili błąd wyboru, po prostu okazali się nikczemnikami z wyboru. To może boleć.
uparty
2. @Autor
Bardzo trafna obserwacja. W roznych rozwazaniach/rozgryzaniu fenomenu lemingow dobrze byloby je bardziej nasycic wlasnie sprawami statusowymi.
W ramach tego by sie odswiezylo dawne pojecie "szpan".
3. Tymczasowy
model życia, narzucony nam po 1989 r., nakazujący zapomnieć o wszystkim, poza wyścigiem do kasy, zaczyna się zużywać. Ludzie zrozumieli, ze chocby żyły wypruli, to klika ich wyroluje, a dzieci doskonale wykształcone, zamiast cieszyć rodziców i zakładać rodziny, robia na zlewozmywakach lub "podcierają d" bogatym zachodnim emerytom.
O wiele trudniej steruje się ludźmi, którzy maja wartości, dla których nie chcą się zrzec ułudy nowoczesności i postepu.
"Ubywa chętnych do wyścigu o lepszą posadę lub wyższą pensję. Praca wciąż jest ważna, ale przegrywa albo z rodziną, albo z chęcią wygodniejszego życia.
Polacy muszą pracować dłużej niż Niemcy, bo jesteśmy biedni i musimy gonić Zachód. Nie można wprowadzać dodatkowych dni wolnych lub ograniczać pracy w weekendy, bo jesteśmy biedni i musimy gonić Zachód. Niepotrzebne jest egzekwowanie kodeksu pracy, bo jesteśmy biedni i musimy gonić Zachód. W tę mantrę uzasadniającą pracoholizm społeczeństwo długo wierzyło. Ale powoli przestaje."
"Potwierdzają to wyniki badań. CBOS cyklicznie pyta reprezentatywną grupę Polaków o to, co jest najważniejszą wartością w ich życiu (co stanowi jego sens). Według wyników z kwietnia 2017 r. najczęstszą odpowiedzią jest rodzina (wskazało ją 54 proc. respondentów), a kolejnym – zdrowie (38 proc.). Praca zajmuje na tej liście czwarte miejsce (9 proc.), a powiązane z nią pieniądze i zamożność – piąte (8 proc.). To wciąż wysokie pozycje, ale jeśli porównamy tegoroczne odpowiedzi z tymi udzielonymi 20 lat wcześniej, to okaże się, że praca jest wartością, która najbardziej traci na znaczeniu. W 1997 r. wskazało ją 19 proc. respondentów, co oznacza spadek aż o ponad połowę (pieniądze i zamożność – 13 proc., spadek o 38 proc.). Dla porównania w tym samym czasie przybyło wskazań dotyczących rodziny (o 1 pkt proc.) oraz zdrowia (o 7 pkt proc.). – Nastąpiły zmiany w mentalności. Rośnie znaczenie rodziny, kosztem kariery zawodowej. Dzieje się tak m.in. dzięki temu, że w ostatniej dekadzie rozwinęła się polityka prorodzinna – tłumaczy prof. Kryńska."
http://forsal.pl/praca/wynagrodzenia/artykuly/1093776,zmiana-w-podejsciu...
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
4. Podobnie zaobserwowałem...
...będąc niedawno internowanym szpitalnie.
Równolatek z sąsiedniego łóżka włączył TV i odzywa się w te słowa:
- Ja, panie głosowałem na PiS i będę na PiS głosował, ale zobacz pan, co oni wyprawiają?!
- A co "wyprawiają"? - staram się dopytać szczegółów.
- Jak to, co?! Nie widzisz pan?
I wskazuje ręką na ekran. A tam, co widzimy? Ano "cała prawda, całą dobę"! TVN24 jest podstawowym źródłem informacji...
- Bo ja, panie na tą propagandę rządową w TVP to patrzeć nie mogę...
- Nie ogląda pan programów TVP? - dopytuję..
- Po co mam to oglądać, przecież w tefałenie wszystko powiedzą...
No, i masz babo placek...
Niechlubny udział każdy ma: ten, który milczy, ten, który klaszcze...