Zgromadzenie nacjonalistów, jego bojówki, czyli parlament zbiera się tam gdzie chce
Wracamy do relacjonowania Rewolucji (anty-)Francuskiej i jej wpływu na Sprawę Polską – czyli po co nam konstytucja, trybunały, trójpodział władzy, mowa nienawiści, etc.
Alosza Awdiejew opowiadał, że Biełamorkanał kopały 2 kategorie ludzi: lewy – ci, co opowiadali kawały polityczne, a prawy – ci, co słuchali. A my właśnie ostatni wpis „Rewolucja francuska – ulica na pewno… ale czy zagranica?” skończyliśmy na ustaleniu, że masoneria dzieliła się na taką, która uprawiała rewolucyjną propagandę i taką, która tej propagandy słuchała i parła do rewolucji. Dzisiaj nie będzie o masonerii, bo przecież jej normalnie nie ma. Ale będzie równie wesoło – choć pod koniec bardziej będzie to przypominać łaskotanie niedźwiedzia – i smieszno i straszno. „Kontentu” dostarczy nam i tym razem podręcznik do historii powszechnej.
W Rewolucji Francuskiej chodziło teoretycznie tylko o to, by zwołać Stany Generalne, by uchwalić nowe podatki. Stany Generalne to przedstawicielstwo 3ch stanów – szlacheckiego, duchownego i tego 3ciego, którego nazwy nie znamy, a który najwięcej namieszał. Teraz jednak padła propozycja, by podwoić liczbę Stanu 3ciego, bo jest on dosyć liczny. Podobno deputowanymi Stanu 3ciego byli głównie prawnicy, kupcy, banksterzy i przemysłowcy – ale żadnego rolnika szukającego żony i żadnego robotnika do wzięcia. Nie wiem czy ci prawnicy to ta sama „szlachta sukni”, którą Ludwik XIV użył do przeczołgania „szlachty miecza” (czy „ziemi”), ale „kasta prawnicza” jest dosyć niepokojąca, kiedy uzmysłowimy sobie, że efektem rewolucji była inflacja prawa.
„W dniu 5 maja 1789 r. nastąpiło w Wersalu uroczyste otwarcie Stanów Generalnych. Zebranie odbyło się w pałacu królewskim. Od razu ujawniła się wśród burżuazji tendencja do obradowania wspólnego. Na wniosek Sieyesa [jak na razie obstawiamy, że to główny spirytus movens całej akcji – a przynajmniej ktoś o pozycji Mateusza K., ale bez jego egzystencjalnych problemów, więc 1000% bardziej skuteczny] stan trzeci postanowił zaprosić dwa pozostałe stany na wspólne obrady. Szlachta odmówiła, ale wśród kleru zaczęto się wahać [a ks. Isakowicz-Zaleski przypominał jak ważna jest lustracja wśród kleru]. Niżsi duchowni zaczęli przychodzić na zebrania stanu trzeciego. Wtedy Sieyes na zebraniu 17 czerwca wysunął nową propozycję. Na jego wniosek uchwalono, że choć deputowani stanu trzeciego nie mogą sami tworzyć Stanów Generalnych, ale ponieważ reprezentują 96% całego narodu [ciekawe – prawnicy i banksterzy to 96% narodu] – przeto uznają się za Zgromadzenie […] [Nacjonalistów] (Assemblee Nationale).”
Jeśli dobrze interpretuję tekst książki - a raczej nie stwierdza tego explicite, jak mi się wydaje – to chodziło o myk – „Nie ważne kto i jak głosuje – ważne jak są głosy liczone”. Monarchia Stanowa była formą demokracji, w której Stany Generalne klepały królowi jego pomysły. Głównie (jak przy Rewolucji Francuskiej) chodziło o podatki, ale czasem trzeba było się obrazić na papieża. Jeśli dobrze rozumiem to każdy stan miał jeden głos i jeśli szlachta i duchowieństwo głosowały tak samo – Stan 3ci był przegłosowywany. Stan 3ci wymyślił sobie tą podwójną reprezentację dla siebie – odpowiednio 300/300/600 zamiast 300/300/300, ale to mu nic nie dawało przy głosowaniu per stan. Trzeba było, żeby głosowano wspólnie wtedy zamiast głosów stanów 2-1, byłoby 600-600 osób przy zachowaniu stanowej dyscypliny, ale już przy np. częściowym przekabaceniu Stanu Duchownego (jak to miało potem miejsce) Stan 3ci mógł uzyskać większość. Czyli na razie rewolucja w sposobie głosowania, a nie rewolucja w postaci mordowania posiadaczy ziemskich (szlachty i kleru). Oczywiście, żeby to osiągnąć trzeba było SG zwołać, bo król ich nie zwoływał, bo ustalał edykty z parlamentami, które miały rolę trybunałów niepisanej konstytucji.
Ponieważ szlachta i część kleru się nie nabrała, albo nie chciała się mieszać ze Stanem 3cim ze względów prestiżowych – wymyślono protezę w postaci Zgromadzenia Nacjonalistów, bo Stan 3ci jest wszystkim wg pamfletu Sieyesa (o którym wspominałem w poprzednim odcinku i który nie był propagandą masonerii, bo ona była wewnętrznie podzielona).
Stan 3ci urościł sobie też prawo do uchwalania podatków. Do tej pory tylko król miał inicjatywę ustawodawczą, a jak napisałem SG głosowały za albo przeciw. Parlament mógł zarejestrować prawo lub nie (jak to miało miejsce w poprzednim odcinku). Teraz Zgromadzenie Nacjonalistów miało i inicjatywę ustawodawczą i mogło głosować – tworzenie więc prawa, było teraz niczym nieograniczone. A że enumeracja zawodów deputowanych stanu 3ciego zaczyna się od kasty prawniczej – to najprostsza interpretacja faktów to taka, że prawnicy będą sobie sami tworzyć prawo, by potem zarabiać na jego implementacji. Choć i banksterzy mogli mieć również podejrzane interesa.
Król nie miał lepszego pomysłu (a być może, ktoś mu go podsunął), by zachować się jak poseł Szcz. („który to nam ten pucz organizował”) i zaczął od blokowania mównicy – tzn. zamknął salę, gdzie zbierał się Stan 3ci, pod pretekstem remontu. Deputowani Stanu 3ciego do SG vel Zgromadzenia Nacjonalistów zastali zamknięte drzwi i już mieli się rozejść, w szczególności że padał deszcz, gdy pojawił się Józef Guillotin i zaproponował, by schronić się przed deszczem do sali do gry w piłkę. (Ponieważ korupcja w footballu jest wielka – miało to sens.) Józef Guillotin, to jak mniemam jest ten sam jegomość, który potem wymyśli gilotynę. Nie chcę tu snuć jakiś teorii spiskowych, że on też był spirytus movens i że też pojawiał się w odpowiednim miejscu i czasie. Przyjmę założenie, że był to po prostu człowiek pomysłowy. Ot taki pomysłowy Dobromił, który na wszystkie problemy znajduje idealne rozwiązanie. Nie chcę też snuć teorii spiskowych, że deszcz nie padał, a „kronikarz” odnotował opacznie ostrzeżenie masonów „deszcz pada”, że wśród nich jest nie-mason, i lepiej pewnych farmazonów nie opowiadać.
ZN udaje się więc do sali kolumnowej pardon do sali do gry w piłkę… (W tej historii władza zachowuje się jak totalna opozycja, a totalna opozycja jak władza. Nie powinno nas to dziwić, bo wtedy totalna opozycja chciała przeprowadzić reformy/zmiany, a władza ich nie chciała, a dziś jest na odwrót – władza chce reform/zmian a totalna opozycja ich nie chce. Abstrahujemy oczywiście, które reformy/zmiany są słuszne – niech sobie szanowny Czytelnik sam oceni – ja pokazuje tylko mechanizmy.)
„Wyraźnie podnieceni udali się tam i stojąc dyskutowali nad wypadkami dnia. Przewodniczący Bailly był jednak zdecydowany odbyć formalne zebranie, sądząc, że Zgromadzenie […] [Nacjonalistów] jest wszędzie tam, gdzie są jego członkowie [jakie to na czasie! „marszałek może zebrać sejm w dowolnym miejscu w Polsce”]. Wśród ogólnego podniecenia na wniosek deputowanego z Genoble, Jana Mouniera, wszyscy z wyjątkiem jednego złożyli uroczystą przysięgę, że się nie oddzielą od Zgromadzenia […] [Nacjonalistów] i będą się zbierać wszędzie [nawet w domu prezesa], gdzie na to pozwolą okoliczności, dopóki nie zostanie ustanowiona konstytucja królestwa.”
Proszę zauważyć, że w powyższym cytacie pada 2 razy słowo „podniecenie”, a i „wybory do Stanów Generalnych odbywały się w atmosferze ogólnego podniecenia […]”. Ci ludzie zachowywali się jak koty po kocimiętce. Wpływ markiza de Sade, czy jakieś inne czynniki?
Król dalej chciał zwoływać SG jakby nigdy nic, ale do ZN przyłączył się kler bez biskupów. Mistrz Ceremonii (?) chciał, żeby obradowano jak dawniej. Na co Bailly odpowiedział, że naród zgromadzony nie może otrzymywać rozkazu. A Mirabeau zawołał, że tylko bagnety mogą ich usunąć, ale się przestraszył sam siebie. Jednak uchwalono nietykalność członków ZN. MC poskarżył się królowi, że ZN nie chce się rozejść, a król machnął na to ręką. Szlachta i wyższe duchowieństwo widząc bezwład króla przyłączyło się do ZN.
„W dniu 27 czerwca król wydał zresztą formalny rozkaz połączenia się wszystkich stanów. Zachęcone tym Zgromadzenie […] Nacjonalistów uznało się w dniu 9 lipca 1789 za Zgromadzenie […] Nacjonalistów- Konstytucjonalistów (Assemblee Nationale Constituante), rozumiejąc przez to, że jego zadaniem jest opracowanie w zgodzie z królem zasad nowego ustroju politycznego Francji, który by obowiązywał zarówno naród, jak i króla.”
A więc, żadnej do tej pory rewolucji kojarzącej się z mordowaniem nie było. Ot król zgodził się zmienić „3izbowy parlament” w „jednoizbowy”. A ten uzurpował sobie inicjatywę ustawodawczą.
I tu staje się rzecz niebywała. Powściągliwy dotąd król zaczął ściągać wojsko pod Wersal. Co wywołało wzburzenie w Paryżu. Potem dał dymisje Neckerowi, który miał zająć się nadwyrężonymi finansami państwa, co spowodowało kolejną panikę – ale na pewno wśród burżuazji paryskiej. Burżuazja obawiała się zniesienia ZN. W pałacu księcia orleańskiego jeden z mówców woła: „Do broni!” Tłum rzuca kamieniami w oddział kawalerii w mieście, a ta toruje sobie drogę płazując szablami. Mówi się, że to była rzeź. Lud obawiając się wojny domowej zaczyna napadać na piekarnie i magazyny ze zbożem. Splądrowany jest jeden klasztor, bo ktoś puścił plotkę, że tam jest zboże. Zorganizowano komitet, który miał zajmować się utrzymywaniem porządku, lecz bardziej się bano arystokratycznej reakcji. Zaczęto się więc zbroić najpierw szukano broni w koszarach Inwalidów, potem Bastylii.
„Dawniej osadzano tu często ludzi, których jedyną winą było to, że nie podobali się królowi, ale w lipcu 1789 r. było tu tylko siedmiu więźniów: czterech fałszerzy, dwóch umysłowo chorych i jeden uwięziony na życzenie swojego ojca. Cała załoga Bastylii składała się z 125 żołnierzy, w tym 95 inwalidów. Na prośbę delegatów miasta komendant Bastylii Launay usunął wymierzone na miasto, ale nieczynne [jak Caracale] od przeszło stu lat armaty. Pozwolił także innemu delegatowi zwiedzić całą fortecę, wpuścił tłum, gdy jednak ten ostatni chciał siłą wkroczyć do wnętrza, kazał dać ognia do atakujących. Paru z nich padło, część wycofała się w popłochu, ale ci, którzy mieli broń palną, zaczęli strzelaninę, na którą z Bastylii również odpowiedziano ogniem. Wkrótce jednak zaczęły napływać nowe tłumy w towarzystwie gwardii mieszczańskiej, prowadząc armaty z koszar Inwalidów. Załoga Bastylii nie była przygotowana do oblężenia i zresztą nie zamierzała się bronić. Pod jej wpływem Launay zgodził się na kapitulację, uzyskawszy od atakujących przyrzeczenie puszczenia wolno całej załogi i spuścił most zwodzony. Zaledwie jednak tłum wtargnął do twierdzy, zamordowano sześciu obrońców a później i Launaya. Część załogi została ranna. Głowy zabitych obnoszono na pikach po mieście. Uwolniono także więźniów Bastylii oklaskując ich jako bohaterów [tych czterech fałszerzy, dwóch umysłowo chorych i jeden uwięziony przez ojca – skąd my to znamy?] Tegoż dnia zamordowano paru dygnitarzy miejskich.
Ludwik XVI, którego zbudzono w nocy, by go zawiadomić o wypadkach paryskich, zawołał: „To jest bunt” („C’est une revolte”). „Nie, Najjaśniejszy Panie, to rewolucja” – odparł książę de Liancourt. Istotnie, była to już prawdziwa rewolucja, rewolucja ludowa. Na tym właśnie polega znaczenie zdobycia Bastylii choć legenda, która natychmiast zaczęła się tworzyć wokół tego faktu, wyolbrzymiła rolę Bastylii w owych czasach i zatarła prawdziwy obraz jej zdobycia. Sądzono, że była ona symbolem absolutyzmu królewskiego i dlatego już 15 lipca zaczęto jej burzenie. Część kamieni rozesłano do różnych miast francuskich jako symbole wolności, część zaś obrócono na budowę mostu na Sekwanie (dziś Most Zgody – Pont de la Concorde).”
Jak widać Bastylia nie była żadnym elementem opresji Monarchii Absolutnej. Nawet jak wcześniej było tych ludzi więcej i uwięzionych bez sądu – to obecnie terrorystów też się zamyka bez sądu. To osobna kwestia, czy pewny rodzaj przestępców można więzić bez sądu.
Kolejna sprawa to jaka Monarchia Absolutna, jak można było zwołać reprezentację stanów i to zrobiono? A jak nie było Stanów Generalnych władzę królewską ograniczał Parlament, który pełnił rolę Trybunału Konstytucyjnego. Np. „Od 1750 r. parlamenty blokowały reformy władzy królewskiej, jak np. wprowadzenie zasady równości podatkowej.” ( https://pl.wikipedia.org/wiki/Parlament_(Ancien_R%C3%A9gime) )
Choć wcześniej: „Parlamenty stanowiły tradycyjną podporę monarchii przeciw papiestwu i stawały w obronie niezależnego kościoła gallikańskiego.”
Jeśli wspominamy Rewolucję Francuską to wydaje nam się, że dzięki niej mamy demokrację, konstytucję i trójpodział władzy.
Jak pokazałem wcześniej Monarchia Stanowa była formą demokracji a zmieniono charakter „izb”. Jednak główną zmianą było to że SG, które były odpowiednikiem współczesnego parlamentu nie miały inicjatywy ustawodawczej. Dzięki rewolucji ją dostały.
Panuje opinia, że za Ancien Regime, nie było trójpodziału władzy, bo król miał władzę wykonawczą i ustawodawczą w formie inicjatywy ustawodawczej (bez głosowania ustaw), a Stany Generalne władzę ustawodawczą, ale bez inicjatywy ustawodawczej (ale z głosowaniem ustaw). Teraz jest trójpodział władzy, bo nastąpiła zmiana, że istnieje władza wykonawcza (choć w osobie prezydenta RP ma inicjatywę ustawodawczą) i władza ustawodawcza (mająca inicjatywę ustawodawczą i prawo uchwalania ustaw).
Cóż to za sofistyka? Jak się okazuje trójpodział władzy jest tylko dlatego, że parlament ma inicjatywę ustawodawczą. Jak widać władza była skuteczniej podzielona za Ancien Regime, bo król miał inicjatywę ustawodawczą a Stany Generalne prawo uchwalania ustaw (de facto zastępowane przez parlament-trybunał). Ani król ani SG nie mogło tworzyć same prawa, jak to może teraz parlament. „Trójpodział władzy” to nic innego jak sztuczka propagandowa, by wmówić nam, że nieograniczona władza parlamentu jest ograniczona. A to parlament obecnie jest najważniejszy, bo on mówi rządowi, co robić a sądom wg jakiego prawa sądzić.
Parlament niby ogranicza konstytucja, którą Zgromadzenie Nacjonalistów-Konstytucjonalistów obiecało w dzisiejszym odcinku wprowadzić. Ale poczekajmy na rozwój wypadków, a wtedy przy okazji zajmiemy się i konstytucją.
- hrponimirski - blog
- Zaloguj się, by odpowiadać
napisz pierwszy komentarz