Przewaga w dziedzinie uzbrojenia, to jednak nie wszystko

avatar użytkownika Janusz40

Stroszenie się, nadymanie jest taktyka szeroko stosowana w świecie zwierząt; sztuczne osiąganie większych od normalnych rozmiarów i
demonstrowanie np. kłów ma na celu wyperswadowanie potencjalnemu przeciwnikowi napaści. Robią to oczywiście zazwyczaj osobniki słabsze; te silne nie muszą - w ostateczności - dla spokojnej sjesty np. lew ryknie czasem, słoń pomacha głową.

W świecie ludzi występuje zjawisko podobne, czasem nawet bardziej wyrafinowane; nie tylko w celu odstraszenia przeciwnika, lecz także dla osiągnięcia jakiegoś sukcesu gospodarczego. Szczególnym atutem dla tego rodzaju szantażystów jest posiadanie broni jądrowej. Mistrzem w tej dziedzinie jest rodzina Kimów z Korei Płn. Można również mieć inne cele np. pokazanie swojemu społeczeństwu, iż państwo pod moim zarządem jest światowym mocarstwem (Putin). Tak, czy owak Putin ustawia sie w jednym rzędzie z Kimem.

Szkoda, że obecny władca Rosji idzie tą drogą; gospodarka tego państwa nie ma żadnych możliwości wygrania wyścigu zbrojeń. Dość powiedzieć, że maksymalne wydatki na armię (w 2016 r. - ok 70 mld dolarów) były i tak prawie dziesięciokrotnie niższe od tych przeznaczonych na wojsko w US. Niewiele także przewyższały nakłady na zbrojenia takich państw jak Wielka Brytania, czy Francja. Potencjał gospodarczy państw NATO i sprzymierzonych z nimi (Japonia, Australia i in.) przekracza stokrotnie potencjał gospodarczy Rosji.

Tworzenie pewnej atmosfery paniki z powodu manewrów rosyjskich ZAPAD może być podyktowane brakiem wiedzy w dziedzinie militarnej, może też być świadomym środkiem na wybudzenie z rozkosznej bezczynności w tej dziedzinie - wynikającej z poczucia bezwzględnego bezpieczeństwa. Oczywiście - nawet porównując tylko europejskie arsenały uzbrojenia - państwa NATO posiadają miażdżącą przewagę (w broni konwencjonalnej) nad Rosją. Jedyna przewagą, jamka mogą się poszczycić Rosjanie, to liczba posiadanych czołgów. Tyle tylko, że są one w swojej masie dość przestarzałe, a broń pancerna nie ma obecnie waloru decydującego o losach wojny. Wspomnę tylko o nowoczesnych metodach minowania i słabą jej odporność na inteligentne rakietki wystrzeliwane np ze śmigłowców ("Pustynna Burza"). Warto również uświadomić sobie, że w każdym rodzaju uzbrojenia państwa NATO posiadają zdecydowana przewagę bojowych parametrów. W konflikcie o charakterze światowym Rosja nie ma nawet szans zaistnieć; dość powiedzie, że państwa NATO i Japonia posiadają ok 30 lotniskowców (wartość bojowa każdego z nich jest większa od siły bojowej większości państw świata). Rosja natomiast ma jeden lotniskowiec o napędzie klasy starego parowozu i kilka okrętów, z których mogą startować śmigłowce.

Jednakże; i to niweluje cały powyższy wywód (nie mam na myśli broni jądrowej - to całkiem inne zagadnienie) - Rosja posiada ogromna przewagę w dziedzinie uruchamiania machiny wojennej. Można nawet powiedzieć, że proces decyzyjny w tej mierze odbywa się z pominięciem czynnika czasu. Mam oczywiście na myśli skupienie całej władzy w tym względzie w ręku (w głowie) jednego człowieka - Putina. W państwach NATO natomiast decyzja uruchomienia wojsk musi być poprzedzona zgodą poszczególnych szefów państw. Nie trwa to błyskawicznie. Ponadto (jak to bywało w historii) - teoretycznie "wszyscy za jednego..."; w praktyce niektórzy "nie będą umierać za Gdańsk". Może się okazać, że będzie miało miejsce jakieś "uzasadnione" zwlekanie, brak koordynacji między formacjami różnych państw itp. Ponadto - Rosja wyspecjalizowała sie w działaniach określanych jako "wojna hybrydowa". Nie tylko - również potrafi działać na odcinku gospodarczym (poprzez eksport paliw) osiągając pewne polityczne cele,także potrafi kaptować inne niezależne mocarstwa np. Chiny i Iran. Co więcej potrafi też flirtować z silnym państwem należącym do NATO - z Turcją.

Pomijam w tych rozważaniach całkowity brak praktycznych (nie wytrenowanych) umiejętności osiągania pełnej gotowości bojowej - nawet poszczególnych jednostek taktycznych. Ten czas powinien wynosić (dla np. jednostek stacjonujących na terenie RFN , by być gotowym do działań na wschodniej flance NATO) - najwyżej 30 godzin. Tymczasem to konkretne zadanie wg dcy wojsko lądowych NATO (jakiegoś amerykańskiego generała) - wymagało kilku... miesięcy. Ten generał nadaje się wyłącznie do zamiatania ulic. Piszę to jako oficer, który czynnie uczestniczył w rozwijaniu pełnej gotowości na rubieżach oddalonych od miejsca stacjonowania o kilkaset kilometrów i było to ponad 30 lat temu. Obecne środki techniczne są doskonalsze i czas osiągania owej gotowości może być znakomicie skrócony.

Konkluzja jest oczywista - mamy (jako państwa NATO) - jeszcze dużo do zrobienia...

Etykietowanie:

2 komentarze

avatar użytkownika michael

1. Polska ma jeszcze dużo do zrobienia, bez żadnego nadymania się

Na szczęście robi to i mam nadzieję, ze robi to co powinna.

avatar użytkownika Tymczasowy

2. Czolgi

stopniowo staja sie przeszloscia, jak kiedys grozne pancerniki na morzu. Srodki obrony ppanc. sa tansze.
Demokracja nawet w czasie wojny jest powolniejsza od kraju rzadzonego despotycznie. Potem po korzysciach agresora z zaskoczenia szala przewaza na korzysc demokracji.
Prosze tez zwrocic uwage na to, ze sprawa szybkiej mobilizacji nie jest juz tak gardlowa jak kiedys. Jest sporo srodkow odstraszania, ktore moga byc uruchamiane za przycisnieciem guzika. Wlaczam w to lotnictwo. Przykladowo, izraelskie lotnictwo ostatnio zgruzowalo syryjskie zaklady produkujace bron chemiczna. Samoloty nie musialy przekraczac granicy.Zawisly nad terytorium Libanu i zrobily swoje.