Miejsce Pamięci ul. Wolska 43/45 dawna Fabryka K. Franaszka
Fotorelacja Wojciecha Gardolińskiego z uroczystości rocznicy zbrodni na terenie dawnej Fabryki Franaszka, zorganizowanej przez pana Marcina Czaplińskiego, który właśnie z grupą zapaleńców kończył sprzątać podwórko za opuszczonym gmachem FOTONU na Górczewskiej 45, czyli na terenie dawnej fabryki Franaszka. Na tym, wczoraj jeszcze zdewastowanym terenie pokrytym gruzem, rupieciami i najohydniejszym rodzajem śmieci i brudu w 44-tym roku zamordowano 6000 ludzi, w tym właściciela fabryki z rodziną. I tam właśnie znajduje się zapomniana tablica (typowa Tochorka) upamiętniająca tą zbrodnię. Teraz teren ten jest doprowadzony do porządku.
Pan Marcin do mnie zadzwonił, co pozwoliło mi wziąć udział w niezwykle skromnej i kameralnej ale bardzo podniosłej uroczystości. Uczestnikami uroczystości nie były chyba osoby przypadkowe. Poza grupą związaną z organizatorami (prawie nic o nich nie wiem) był jeden z ojców redemptorystów z Karolkowej, Piotr Gursztyn, aktor czytający zeznania świadka, przewodnik warszawski, no i ja – razem około 20 osób. Za zgodą organizatora ustawiłem plansze projektu Placu Pamięci Zagłady i jak się okazało zostałem jako pierwszy poproszony o głos. Zrelacjonowałem możliwie zwięźle nasze zmagania oraz potrzebę upamiętnienia Zagłady Miasta, uzasadniając sugerowaną lokalizację. Po wystąpieniu pana Gursztyna oraz aktora była modlitwa i poświecenie tablicy. Po uroczystości większość osób wpisała się na listę poparcia idei Upamiętnienia Zagłady Miasta. Uroczystość była filmowana a relacja ma się pojawić na portalu społecznościowym organizatorów.
Po uroczystości, juz w nocy, byłem z jedną z pań pokazać jej jedyny z obiektów Młynów Michlera jaki stoi (teraz jako hotelik robotniczy – głównie obcokrajowcy). Następnie pojechałem na Górczewską 53. Krzyż brzozowy stoi – jest już do niego dosyć wydeptana „prawieścieżka” – wzmocniłem jego „fundament” wbijając w grunt kolejne dwa pręty (razem jest 5) i oplatając to drutem. Przybiłem informację gdzie zgłaszać poparcie – tj. na : https://wola44.wordpress.com/
Wojtek Gardoliński
Zeznanie Janiny Rozińskiej o zbrodniach popełnionych przez Niemców w sierpniu 1944 r.
W chwili wybuchu powstania warszawskiego mieszkałam razem z mężem, synem Januszem, lat 11, i córką Danutą, lat 13, przy ul. Krochmalnej w Warszawie. Byłam robotnicą w fabryce Franaszka. Ze względu na to, iż w fabryce były wybudowane przed powstaniem schrony żelazobetonowe pod głównym budynkiem fabrycznym, w dniu 3 sierpnia 1944 r. razem z dziećmi ukryłam się w schronie pod biurem, blisko wejścia.
W dniu 5 sierpnia 1944 r. usłyszałam strzały, po czym do schronu wpadła grupa żołnierzy niemieckich, SS-manów i żołnierzy niemieckich w mundurach, jak sądzę z Wehrmachtu, wołając „raus”. Później dowiedziałam się, iż w chwili wtargnięcia do fabryki Niemcy rozstrzelali portiera i podpalili prawie wszystkie budynki fabryki. W schronie po wejściu Niemców zapanował popłoch. Czując dym pochodzący z rzuconych na podłogę materiałów palnych oraz z płonących budynków, ludność cywilna zgromadzona w schronie, złożona zarówno z pracowników fabryki, jak i mieszkańców okolicznych domów, zaczęła wybiegać na podwórze.
Na głównym podwórzu stały grupy SS-manów i żołnierzy w mundurach zielonych, którzy z miejsca strzelali do mężczyzn. W popłochu ludność na oślep uciekała, a SS-mani popędzali uciekających ul. Wolską w kierunku zajezdni tramwajowej na ul. Młynarskiej, ul. Wolska po stronie fabryki była zajęta przez Niemców, po przeciwnej stronie byli jeszcze powstańcy. Razem z dziećmi znalazłam się w zajezdni w tłumie około 200 osób, przeważnie kobiet i dzieci oraz kobiet ciężarnych wpędzonych tu zarówno ze schronu fabryki Franaszek, jak i z ul. Wolskiej. Grupa stłoczyła się na ul. Młynarskiej obok ubikacji zajezdni.
Dokoła grupy stało około 40 żołnierzy SS i żołnierzy w mundurach bez odznak SS. W jakimś miejscu blisko stał karabin maszynowy, miejsca jednak nie umiem określić z powodu zbyt silnych wrażeń, jakie wtedy przeżywałam. Z karabinu maszynowego Niemcy otworzyli ogień do naszej stłoczonej grupy. Po pierwszej salwie ze stłoczonego tłumu zaczęli się podnosić ranni, a wówczas Niemcy rzucili w tłum granaty ręczne. Widziałam, jak z kobiety ciężarnej, rannej w brzuch, wypłynęło dziecko i jak Niemiec podszedł, wziął żyjące dziecko, położył na jakimś żelazie i kłuł drutami. Ja znalazłam się pod ścianą ubikacji razem z mymi dziećmi. Synek mój został ciężko ranny po pierwszej salwie w tył głowy. Ja zostałam raniona granatem w obie nogi i brzuch. Od granatu została raniona w nogi, czaszkę, brzuch i piersi moja córka. Gdy wszyscy z grupy padli, Niemcy stojąc poza naszą grupą strzelali do rannych, którzy się podnosili lub poruszali. Aż do zmroku podchodzili do leżących Niemcy, celując do poruszających się równocześnie z żartami i śmiechami, zwłaszcza gdy ranny został trafiony.
Wolska 45 – dawna fabryka Franaszka
Fabryki Obić
Papierowych J.Franaszek S.A.
W 1873 r. Józef Franaszek (1840-1916), powstaniec z 1863 r., nabył wytwórnię obić papierowych (czyt.: tapet) A. Vettera, założoną w 1829 r. przez spółkę „Spörlin i Rehan” na rogu ulic Marszałkowskiej i Złotej. Po wybudowaniu nowej fabryki J. Franaszek przeniósł ją w 1910 r. na ul. Wolską, gdzie występowała pod nazwą Towarzystwo Akcyjne Fabryki Obić Papierowych i Papierów Kolorowych p. f. „J. Franaszek”. Produkowała tapety w różnym asortymencie, serwetki papierowe i bibułki, bibuły, papiery na opakowania, białe i wzorzyste. W okresie międzywojennym podjęła produkcję papierów i błon światłoczułych. Fabrykę prowadził następnie syn – Stanisław Franaszek (1872-1933), który ją rozbudował i zmodernizował, zatrudniał 290 robotników.Przetrwała do 1944 r. – po powojennej odbudowie na jej bazie powstały Warszawskie Zakłady Fotochemiczne „Foton”, wyrabiające klisze fotograficzne i papier światłoczuły na odbitki do zdjęć fotograficznych.
madein.waw.pl/wola/index.php?option=com_content&view=article&id=55&Itemid=87
Stare zdjęcia fabryki:
www.sppw1944.org/powstanie/wola/h13.jpg
- Wola44 - blog
- Zaloguj się, by odpowiadać
napisz pierwszy komentarz