Czas się bać... bo znowu czeka nas "drogowy Armageddon"?

avatar użytkownika Docent zza morza

Wielkimi krokami nadchodzi kolejny długi weekend i tradycyjnie będziemy teraz bombardowani komunikatami policji automatycznie i bez...

Wielkimi krokami nadchodzi kolejny długi weekend i tradycyjnie będziemy teraz bombardowani komunikatami policji - automatycznie i bezrefleksyjnie powielanymi przez praktycznie wszystkie redakcje - o ilości wypadków drogowych, o zatrzymaniach pijanych kierowców oraz o liczbie ofiar ruchu drogowego.
 
Przytaczane liczby mogą szokować - ale gdyby pismacy zadaliby sobie choć odrobinę trudu i poddali dostarczane im dane zwyczajowej kontroli dziennikarskiej - to wrażenia czytelników /widzów/słuchaczy mogłyby być całkiem odmienne. 
 
Bo sucha informacja, że "na drogach zatrzymano dziś x pijanych kierowców, doszło do tylu, a tylu wypadków i zginęło w nich  x osób, a tyle, a tyle odniosło obrażenia" - bez uwzględnienia danych z innych dni - jest w gruncie rzeczy dezinformacją.
 
Czy te "x osób"  to dużo, czy mało? Czy to mniej, czy więcej w odniesieniu do pozostałych dni w roku oraz w odniesieniu do analogicznych okresów lat poprzednich?
 
Takie epatowanie samymi suchymi i wyrwanymi z kontekstu faktami - bez nakreślenia stosownego tła - groteskowo wypacza percepcję rzeczywistości, robiąc odbiorcy kaszę z mózgu.
 
Ten powtarzający się co roku proceder podawania nam alarmistycznych i nierzetelnych oraz "wielce sensacyjnych" (choć w sumie prawdziwych!!!) wiadomości - skłania do zapytania - czy informacje podawane nam w pozostałe dni roku są skażone podobnymi błędami warsztatowymi, czy też ta weekendowa dezinformacja jest niezamierzonym - choć regularnym - zdarzeniem, wynikającym głównie z niesamodzielności redaktorów oraz ich lęku przed popełnieniem błędu? 
 
"Młody, nie próbuj nic kombinować, tylko bierz materiał z agencji jak leci" ???
 
Bo wtedy dyżury to zwykle mają ci nieopierzeni i najniżej stojący w redakcyjnej hierarchii, gdyż starzy wyjadacze to mają tak ułożone grafiki, by móc regularnie cieszyć się "zasłużonym wypoczynkiem"?
 

A zatrzymanie każdego pijanego kierowcy to niewątpliwy sukces policji - ale usunięcie takiego debila z drogi nie wpływa aż tak bardzo na bezpieczeństwo, jak by to mogło się nam wydawać - bo 90% wypadków i tak powodują kierowcy "trzeźwi jak świnia".

image

Pewnie okaże się też, że każdego dnia majowego długiego weekendu zginie na naszych drogach 5-7 osób. A całoroczna średnia wyniosła w roku 2016 ponad 8 osób dziennie (w sumie w 33 644 wypadkach zginęło wtedy 3026 osób). I nikt z tego faktu nie robił wtedy rabanu na całą okolicę...
 
A porównanie wszystkich długich majowych weekendów z lat 2003-2015 znajdziemy => tu.
 
Podsumowanie
 
  • Weekendowe i świąteczne wyjazdy są bezpieczniejsze, niż poruszanie się po naszych drogach w dni powszednie. 
  • Ale biegnące paski kanałów informacyjnych oraz krzyczące rubryki mogą wywołać całkiem odmienne wrażenie.
P.S. Dla pasjonatów tematu ;-)

image

image

Fatalne kolizje drogowe z udziałem samych pojazdów nie odbiegają u nas zbytnio od statystyk unijnych, ale polską specyfiką jest bardzo wysoki udział pieszych wśród ofiar śmiertelnych.
 
 
Bo aż 1/3 wszystkich zabitych na naszych drogach to rozjechani piesi - tu kłania się brak alternatyw dla wędrówek wzdłuż ruchliwych dróg, brak chodników i poboczy oraz, niestety, stan trzeźwości poszkodowanych też może pozostawiać wiele do życzenia. Dlatego apeluję o noszenie odblasków, by oślepiani kierowcy dostawali szansę uratowania komuś życia...
 
image
 
 
Wydaje mi się, że dobudowanie nowych poboczy - tam, gdzie ich nie ma (lub rozbudowanie istniejących) przy najbardziej groźnych i ruchliwych drogach bardziej poprawiłoby stan krajowego bezpieczeństwa, niż oddanie do użytku x kilometrów kolejnej trasy ekspresowej... Ale lobby kierowców jest dziś bez porównania silniejsze od rzeczników praw pieszego, prawda...?
 
No i trzeba by wreszcie zacząć lepiej oświetlać przejścia dla pieszych...

"Jedna piąta wszystkich zdarzeń z udziałem pieszych ma miejsce na nieoświetlonych drogach. Co dziesiąty wypadek kończy się śmiercią przechodnia. (...)

Słabo oświetlone przejścia dla pieszych to jedne z najbardziej niebezpiecznych punktów na polskich drogach. To tam życie traci 85% potrąconych. 

Tymczasem na oświetlonych ulicach liczba ofiar jest aż trzykrotnie mniejsza. Niestety takich miejsc jest nadal za mało. Skutek? Liczba zabitych pieszych na milion mieszkańców jest u nas jedną z najwyższych w UE.
"


=> O bezpieczne przejścia dla pieszych
 
W głowie się nie mieści - tam gdzie pieszy powinien być specjalnie chroniony - na oznakowanym i przeznaczonym dla niego przejściu - grozi mu największe niebezpieczeństwo...???
 
A w takiej Szwecji to niedawno wprowadzono zasadę, że pieszy zbliżający się do przejścia ma zawsze bezwzględne pierwszeństwo - nawet na ruchliwych arteriach przelotowych wielkich miast. I wszyscy grzecznie się zatrzymują...
 
image
A dokładając do tego drugi polski "specyfik", czyli rowerzystów - to mamy sytuację, gdzie prawie połowa wszystkich ofiar śmiertelnych przytrafia się tym dwóm najbardziej bezbronnym kategoriom użytkowników naszych dróg, co znacznie odbiega od średnich unijnych.
 
 
image
 
 
image
 
 
Na szczęście nasze drogi, mimo wszystko, są coraz bezpieczniejsze... ;-)
 
image
 
...mimo, że - jak widać - nadal są najgroźniejsze w Europie. 
 
 
image
 
P.S. 2 Szwecja, będąca dziś pod względem bezpieczeństwa diametralnym przeciwieństwem Polski, kiedyś też się borykała z podobnymi problemami, gdy mimo dużo mniejszej ilości samochodów - ilość zabitych na drogach była tam pięć razy wyższa niż obecnie...
 
 
 
image
 
 
Widać, że początkowa faza rozwoju motoryzacji - niezależnie od kraju - przynosi wzrost wypadków, dopóki pokolenie nowych uczestników ruchu drogowego po prostu nie nauczy się z niego korzystać.
 
Rozstrzygające wydaje się być podejście do własnego samochodu, gdzie dopiero w pokoleniu "od dziecka oswojonym z pojazdem", przestaje on być swoistym fetyszem świadczącym o prestiżu i pozycji właściciela, stając się po prostu środkiem transportu - stąd też dużo spokojniejsze zachowanie kierowców na drodze.

Ale skoro nadal główną przyczyną wypadków jest nadmierna prędkość, głównie związana z manewrem wyprzedzania - to może rozwiązaniem byłaby przebudowa istniejących jedno jezdniowych dróg na wariant "2+1" - gdzie naprzemiennie powstaje jeden lub dwa pasy ruchu w tym samym kierunku?

Autorem takiego pomysłu są Szwedzi, którzy osiągnęli całkiem dobre rezultaty (czerwony to ofiary śmiertelne, a niebieski - długość sieci dróg "2+1", liczona wg. tutejszego systemu mierzenia odległości, gdzie 1 mila szwedzka = 10 km):

image

Ale tak wyglądają drogi "2+1" w Szwecji,

gdzie solidna barierka rozdziela obie jezdnie...

image

... a tak u nas ...

image

A źli ludzie to powiadają, że szwedzkie bariery linowe (mimo niższej ceny, prostszego montażu i tańszej konserwacji) z wielkim trudem przebijały się u nas, bo za czasów PO-PSL to nagminnie preferowano wyroby niemieckie - tradycyjne i solidne konstrukcje stalowe...

image

 
Etykietowanie:

1 komentarz

avatar użytkownika gość z drogi

1. no,cóż,nie pozostaje nic innego

jak życzyć wszystkim podróżującym bezpiecznych wyjazdów i powrotów :)
a Polskie Drogi :Polskie Drogi pełne dziur i wariatów
kochani kierowcy,pamiętajcie o TYM :)

gość z drogi