Sąd kapturowy dla Daniela Alain Korona?
Instytut Pamięci Narodowej jest państwem w państwie. Od jego twierdzeń w zasadzie nie ma odwołania. W przestrzeni publicznej bowiem nic nie znika, zarzut współpracy pozostaje w świadomości społecznej i dalej obciąża, niezależnie od rozstrzygnięcia sądowego, które zapadnie. Są przypadki, w którym taki zarzut jest zasadny, ale też są takie w którym są one nieuzasadnione. Wówczas taka osoba jest skrzywdzona.
Jednakże wszechpotęga Instytutu Pamięci Narodowej została podważona wyrokiem Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego w Warszawie z dnia 11 stycznia 2017 r. (sygn.akt IV SA/Wa 1989/16). Sprawa dotyczyła skargi dra Daniela Alain Korony na decyzje o odmowie potwierdzenia warunków o których mowa w art.4 ustawy o działaczach opozycji antykomunistycznej (braku dokumentów w zasobach IPN wytworzonych bezpośrednio lub przy współudziale w charakterze tajnego współpracownika lub pomocnika przy operacyjnym zdobywaniu informacji organów bezpieczeństwa państwa).
IPN stwierdził, że są notatki Sbeka z okresu luty-maj 1988 twierdzące, że Daniel informował służby. Jak się dowiedzieliśmy sam archiwista IPN poddał w wątpliwość wiarygodność tych notatek stwierdzając, że informacje w nich zawarte mogły pochodzić z innych źródeł operacyjnych a ponadto, że w okresie tego domniemanego informowania, SB prowadziło grę operacyjną mającą skompromitować Daniela w środowisku opozycjonistów i w miejscu pracy. SB nie miało interesu w skompromitowaniu własnych agentów i ten fakt chociażby świadczy, że żadnej współpracy nie było. Dodajmy, że w sprawie nie ma ani rejestracji TW, KTW, ani teczki osobowej czy personalnej, nie ma zobowiązania o współpracy, donosów, nie ma pokwitowania odbioru pieniędzy, tylko jednostronne notatki SBeka. Pomimo tego wydano Danielowi decyzje odmowne, nie próbując nawet zweryfikować prawdziwość informacji zawartych w tych notatek (jak się okazało zawierających informacje publiczne, nieścisłe lub takie, o których Daniel nie mógł mieć wiedzy)
Wyrok WSA był dla Instytutu Pamięci Narodowej katastrofą. Sąd bowiem nie tylko zakwestionował wydawanie decyzji w I i II instancji przez tego samego urzędnika, ale także brak udziału strony w postępowaniu (nie zapewniono Danielowi dostępu do akt postępowania, w tym do notatek SB) i brak zapewnienia możliwości zgłaszania wniosków dowodowych.
16 marca pełnomocnik Instytut Pamięci Narodowej radca prawny Jacek Hejza złożył skargę kasacyjną na wyrok WSA. Wprawdzie fakt wydania decyzji w I i II instancji przez tego samego urzędnika już wystarczy do uchylenia decyzji (co NSA raczej nie podważy), jednakże pozostała argumentacja WSA okazała się dla Instytutu nie do przełknięcia. W skardze Instytut kwestionuje prawo do zgłoszenia dowodów przez stronę (sic) jak również wymóg udostępnienia akt w trybie kpa (do której odwołuje się ustawa o działaczach) zamiast w trybie ustawy o IPN. W tym ostatnim przypadku istnieje bowiem możliwość odmowy udostępnienia dokumentów rzekomo wytworzonych przy współudziale, co uniemożliwia stronie odniesienie a tym bardziej podważenie tych dokumentów i ich zawartości (słowem sąd kapturowy).
Co ciekawe IPN zrzekł się rozprawy, wniósł o rozpatrzenie skargi kasacyjnej na posiedzeniu niejawnym (czyli bez rozgłosu, w tajemnicy, bez obecności świadków lub mediów) i zażądał na dodatek by obciążyć Daniela kosztami postępowania. Niejawne notatki czyli ochrona danych SBeków (w żadnym z dokumentów postępowania nie przytoczono ich nazwisk), a teraz wniosek o niejawne rozstrzygnięcia ... Nie zgodzę się na niejawne postępowanie, niech wszystko odbędzie się w świetle dnia, wobec mediów i społeczeństwa. W sprawie, nie chodzi o mój indywidualny przypadek, ale o tym w jakim państwie będziemy żyć - sądów kapturowych, w których obywatel nie ma praw, czy też w państwie w którym jest rzeczywiste poszanowanie obywateli i ich praw, oraz zasady sprawiedliwości - stwierdza dr Daniel Alain Korona.
(za Serwis21)
- Zaloguj się, by odpowiadać
napisz pierwszy komentarz