Patologia władzy sądowniczej czyli 12 gniewnych ludzi

avatar użytkownika Janusz40

5 maja 2016 roku zamieściłem na wielu portalach tekst, którego fragmenty niżej przytaczam:

"Dzisiaj, właściwie od kilku już tygodni kwestia trójpodziału nie schodzi z ust polityków wszelkiej maści, szczególnie tych z tzw."Opozycji". Konstytucję RP też dzierżą dzielnie w rękach - szczególnie ci, którzy z trudem potrafią czytać, a czytać ze zrozumieniem, to już rzadkość. Czytać natomiast u źródła idei owego trójpodziału, to podejrzewam - nikt z tej opozycji nie czytał; (może prof. Iwiński), ale on nie jest posłem. "Inaczej" - jak tytuł notki wskazuje, myśli parę osób i myślał jeden największy - czyli twórca teorii trójpodziału - genialny myśliciel i pisarz polityczny - Charles Louis de Montesquieu. Otóż w swoich utworach i pismach politycznych, a przede wszystkim w epokowym dziele "De l'esprit des lois" (O duchu praw) wyłożył teorię nie tylko trójpodziału władzy, ale całą istotę ustroju demokratycznego.

Monteskiusz analizując różne ustroje panujące zarówno w państwach mu współczesnych, jak i już nieistniejących dochodzi do wniosku, że oczywiście ustrojem sprawiedliwym i pożądanym jest demokracja. Widzi jednak, iż ludzie nie są ze swojej natury do demokracji nastawieni przychylnie - każdy człowiek dąży do dominacji, do panowania nad innymi, każdy chce być kimś lepszym i każdy chciałby z tej racji być bardziej uprzywilejowany (inaczej jest tylko w społeczeństwach pszczół i mrówek). W związku z tym, demokracja wymaga prawnej ochrony; prawo ma zapewniać społeczną sprawiedliwość (to dość wyświechtana w czasach komuny słowna zbitka), ale właśnie prawo winno owej demokracji służyć. Stąd szczególne umocowanie prawa w ustroju demokratycznym, prawo poprzez udział sądownictwa we władzach jest niezależne od innych rodzajów władzy - od, mianowicie władzy ustawodawczej i wykonawczej; to autor idei trójpodziału właśnie postulował. Lecz nie tylko:

Władze: ustawodawcza, wykonawcza i sądowa, winny być od siebie oddzielone i równoważyć się wzajemnie, ustawodawstwo zaś dostosowane do warunków wynikających z położenia, tradycji, charakteru rządu (tzw. determinizm geograficzny), ale musi ono sprzyjać wolności i postępowi.

W doktrynie polityczno-prawnej i filozoficznej Monteskiusza ważną rolę odgrywał relatywizm. Wyrażał się on w przekonaniu, iż życie społeczeństw powinno być przeniknięte duchem praw. Ów duch praw polegać miał na"rożnych stosunkach, jakie prawa mogą mieć z różnymi rzeczami". Dowodził, że duch praw jest różny u różnych narodów i zależy od położenia geograficznego kraju, klimatu, warunków życia mieszkańców, od liczby ludności, jej obyczajów, a także religii i tradycji. Zróżnicowany charakter poszczególnych narodów, uniemożliwia stworzenie jednego, uniwersalnego modelu prawa.

Monteskiusz w swoim dziele podkreślał rzecz niezmiernie ważną - mianowicie - nadrzędność demokracji nad prawem, innymi słowy prawo ma oczywiście chronic demokrację i służyć jej, ale w przypadku, kiedy prawo zaczyna dominować, kiedy chroni interesy jednej grupy społecznej, czy politycznej organizacji kosztem ogółu - wówczas to złe prawo musi być zmieniane, musi być doskonalone. Najwyższym prawodawcą jest naród - poprzez swoje przedstawicielstwo demokratycznie wybrane, lub bezpośrednio (dzisiaj powiedzielibyśmy - poprzez referendum).

Autor "Listów perskich" i wspomnianego dzieła "O duchu praw" mówił m.in.: Kiedy w jed­nej i tej sa­mej oso­bie lub w jed­nym i tym sa­mym ciele władza pra­wodaw­cza zes­po­lona jest z wy­konaw­czą, nie ma wol­ności. [...] nie ma również wol­ności, jeśli władza sędziow­ska nie jest od­dzielo­na od pra­wodaw­czej i wykonawczej.

Otóż mamy teraz w Polsce klasyczny przykład dominacji prawa nad demokracją, a raczej usilne dążenie różnych grup interesów wspomaganych przez lobby prawnicze, by tę dominację osiągnąć i utrzymać. Pewne nieszczęśliwe zapisy w Konstytucji usiłuje się przedstawić jako prawdy objawione wykute w kamieniu, odlane w spiżu - nie do ruszenia. Przy czym nieważna jest wola narodu wyrażona w powszechnym demokratycznym głosowaniu - ważne są owe wadliwe konstytucyjne zapisy dotyczące powoływania i sprawowania urzędu sędziów..."

Wadliwie napisana konstytucja w punktach dotyczących władzy sądowniczej skutkuje patologią wyraźnie widoczną w tym segmencie władzy. Tylko niezawisłość sędziów jest zapisem słusznym, pozostałe mówiące o ich immunitecie, o nieusuwalności, o dozgonnym trwaniu na urzędzie, o sposobie ich powoływania i mianowania - powodują nieodmiennie demoralizację większości sędziów. Praktyczna ich bezkarność i brak weryfikacji kompetencji tworzą właśnie "szlachetną kastę" (miano zastosowane publicznie przez przedstawicielkę tej społecznej grupy). Prowadzi to w konsekwencji do patologii polegającej na lekceważącym stosunku do tzw. "szarego Kowalskiego". nie ma on nawet prawa głosu, gdyż każde wypowiedziane przez podsądnego zdanie w czasie sądowej rozprawy - skutkuje natychmiastową dolegliwą grzywną. Sędziowie zachowują sie arogancko - przykład zresztą idzie z góry - to były prezes TK prof. Rzepliński (zresztą wszyscy poprzedni prezesi też), to prezes SN - prof Gerzdorf.

Sędziowie są bezkarni, ta bezkarność stwarza (może mylny) obraz stanu nasycenia osobnikami kryminalnymi w tej grupie. Być może (a wiele na to wskazuje), że idą tam ludzie ze skłonnościami "kleptomańskimi", czy ogólnie bandyckimi - to tak, jak do straży pożarnej garną się piromani.

Dla przywrócenia powagi sądów, dla skutecznej ich pracy, niezbędna jest reforma sądownictwa. Trwa na ten temat dyskusja. Uważam, że reforma winna być radykalną - założenia owej radykalnej zmiany są proste:

I. Sędziowie pierwszy raz zostają mianowani na okres próbny (1 rok), następnie obligatoryjnie są poddawani (też co rok) w regionalnych referendach wyborowi przez lokalną społeczność; to samo dotyczyłoby prokuratorów (obwodowych, okręgowych itd.)

II. Sprawy rozstrzygane są przez sądy z udziałem ławy przysięgłych.

III. Sędziowie prowadzą tylko jedną sprawę, po jej zakończeniu otrzymują następną. Terminy następnych posiedzeń, to odstęp JEDNEGO dnia, nie kilku miesięcy. (wyjątkiem są tutaj przypadki wymaganej opinii biegłych, którzy też muszą mieć czasowy kaganiec).

IV. Immunitet może dotyczyć tylko spraw związanych z wykonywanym zawodem, a nie wszelkich przestępstw pospolitych.

To wszystko. Już widzę kpinki w stosunku do takich rozwiązań; tymczasem to nie mój wymysł, to wzory znane z niektórych stanów amerykańskich. Starsi pamiętają klasyczny czarno-biały film pt. "Dwunastu gniewnych ludzi" z główną rolą Henry'ego Fondy (sprzed ponad pół wieku - http://www.filmweb.pl/film/Dwunastu+gniewnych+ludzi-1957-30701).To wg niektórych najlepszy film w całej historii kinematografii. Istotna jest jednak jego treść - to właściwie przeciwieństwo polskiego orzekania, ale właśnie do takiego wzorca wymiaru sprawiedliwości powinniśmy dążyć.

Wybieralność prokuratorów pokazana jest w znanym serialu pt. "Gliniarz i prokurator". Tam sympatyczny prokurator musiał co rok stawać do konkursu by być powołany na przyszłą kadencję. To tez ideał, do którego powinniśmy dążyć.

Nie rozumiem powodu, dla którego została wyhodowana owa "Szlachetna kasta" (poza jej dążeniem do luksusu, bezkarności i przywilejów). W każdym innym zawodzie nieustannie jesteśmy poddawaniu konkursowi. W niektórych zdobycie wykształcenia bywa bardziej czasochłonne, trudne i wymagające nieustannego poszerzania, ale prawa dozgonności w zawodzie nikt im nie zapewnia.

Są w Polsce jeszcze inne grupy społeczne niezasłużenie uprzywilejowane - mam na myśli lekarzy i nauczycieli. Też uzurpują sobie prawo do dozgonnej opieki państwa w zapewnieniu pracy na dobrych etatach - bez żadnej weryfikacji, a czasem bez społecznej potrzeby, To jednak inna bajka...

Etykietowanie:

napisz pierwszy komentarz