Dworskie ciury w niemieckiej ambasadzie

avatar użytkownika kokos26

Kaczyński latem niby łowił szczupaki, a pod Berlinem spotkał się z Merkel – żalił się w „Gazecie Wyborczej” Bartosz T. Wieliński po tym jak na antenie Radia Wnet o długo trzymanym w tajemnicy spotkaniu poinformował prof. Ryszard Legutko. Ja temu rozżaleniu czerskich wcale się nie dziwię. Towarzysze dwoją się i troją, a nawet oddelegowani zostali do publikowania na stronach atakującego polski rząd niemieckiego tygodnika  „Die Zeit” i żaden z niemieckich sojuszników nie sprzedał im tego wielkiego newsa. Jak to się stało, że nie dopuszczono do tajemnicy robiących u Niemca antypolską propagandę redaktorów: Pawła Wrońskiego, Michała Kokota, Romana Imielskiego i wymienionego już autora żalów, Bartosza T. Wielińskiego? Podający się za światowców i najlepiej poinformowanych dziennikarzy dowiedzieli się po sześciu miesiącach, że prezes Kaczyński zamiast łowić szczupaki spotkał się z kanclerz Angelą Merkel w malowniczym zamku w miejscowości Meseberg w Brandenburgii i żaden z zachodnich lewackich kumpli nie dopuścił Michnika do tajemnicy.  
 
No, ale jeszcze większy kłopot z Angelą Merkel i Jarosławem Kaczyńskim mają politycy PO i PSL. Niemiecka kanclerz potraktowała ich jak zwykłych parobków zmuszając, aby podczas jej wizyty w Polsce wystąpili nie w roli gospodarzy, ale gości, których zagoniła do niemieckiej ambasady jak swoje dworskie ciury. W stosunkach międzynarodowych taką sytuację można nazwać niespotykaną i kuriozalną. Czy można sobie w ogóle wyobrazić, aby goszcząca niedawno w Waszyngtonie premier Wielkiej Brytanii, Teresa May po spotkaniu z prezydentem Trumpem ściągnęła do brytyjskiej ambasady pokonaną w wyborach Hilary Clinton? Po pierwsze nie przyszłoby jej do głowy wystosowywać takiego poniżającego zaproszenia wiedząc, że żaden szanujący się polityk nie da się tak upokorzyć.
 
Najwidoczniej z tego poniżenia zdali sobie sprawę politycy dawnej rządowej koalicji PO-PSL, którzy tak tłumaczyli to wezwanie przez Merkel na dywanik.        
Eugeniusz Kłopotek: Poszliśmy na kawę, bo jak sąsiad zaprasza, to się nie odmawia.
Grzegorz Schetyna: W takich sytuacjach trzeba z podniesioną głową albo przyjąć zaproszenie, albo odmówić.  
Problem w tym, że to markowane podniesienie głowy oraz rzekoma wielka śmiałość i odwaga odgrywane są tylko tu nad Wisłą. Przez całe osiem lat ich rządów doskonale widzieliśmy jak udając się z wizytami za granicę nie tylko spuszczają natychmiast głowy, ale z pozycji dwunożnej nagle lądują na czworakach i w takiej kolanowo-łokciowej pozycji pokryci wazeliną czekają żeby ktoś konfidencjonalnie poklepał ich po giętkich grzbietach.
 
Jest to typowy syndrom kelnera polegający na tym, że ktoś, kto przez cały dzień pracy musi usługiwać innym i na dodatek ciągle kłaniać się oraz uśmiechać licząc na napiwki, po powrocie do domu chce koniecznie odreagować udając surowego pana i władcę. Wyobrażam sobie jak czuli się Schetyna i Kosiniak-Kamysz zmuszeni nawet u siebie w domu zginać grzbiety i karnie na rozkaz Angeli Merkel meldować się w niemieckiej ambasadzie. Ciekawe czy potraktowani jak lokaje politycy opozycji zastanowili się, dlaczego żadne ze spotkań Merkel-Kaczyński nie odbyło się w niemieckiej ambasadzie? Dlaczego Kaczyński został potraktowany inaczej, pomimo iż nie sprawuje żadnej oficjalnej funkcji w państwie? Odpowiedź jest jedna. Poważnie traktuje się tylko poważnych polityków. Liderom totalnej opozycji podpowiem, jaką narrację powinni zastosować, aby choć trochę złagodzić skutki tego poniżenia i kompromitacji. Niech przyswoją sobie tę rymowankę śp. Andrzeja Waligórskiego.
 
Raz ordynarny niedźwiedź kucnąwszy na łące
W dość niewybredny sposób podtarł się zającem.
Zając się potem żonie chwalił po obiedzie:
- Wiesz stara, nawiązałem współpracę z niedźwiedziem!

 
Felieton opublikowano w tygodniku „Polska Niepodległa”

Etykietowanie:

1 komentarz

avatar użytkownika Maryla

1. Ryszard Petru: DWIESTU trzydziestu czterech ma PIS, my się czuje

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl