"Tą jednostką pan dowodzi"
Kapitan Karol Borchardt opisał zdarzenie z rejsu szkolnego żaglowca „Lwów”. Zakotwiczono go na redzie i na ląd trzeba było pływać wiosłową szalupą. Mamert Stankiewicz zszedł przeto do owej łodzi, a jej sternik, słuchacz Szkoły Morskiej zwrócił się doń pytająco – „Panie Komendancie... – lecz ten przerwał mu stanowczo – „Na tej jednostce pan dowodzi!” Miało to miejsce w połowie lat 20.
Wydarzenie to pokazuje jak człowiek z klasą traktuje kogoś znacznie niżej postawionego w hierarchii, któremu powierzono do wykonania samodzielne zadanie oraz z jaką ufnością i szacunkiem odnosi się do jego kompetencji. Mamert Stankiewicz był wychowankiem petersburskiego Morskiego Korpusu Kadetów i oficerem przedrewolucyjnej, rosyjskiej marynarki wojennej. W odrodzonej Polsce zweryfikowano mu stopień komandora podporucznika i kapitana żeglugi wielkiej.
Inną historię z początku lat 30. opisał przedwojenny oficer WP, Jerzy Kirchmayer. Wówczas służył w Inspektoracie Armii w Toruniu. Jego szefowi, generałowi przysługiwał miesięczny limit samochodowy, który nie podlegał rozliczaniu. Formalnie były to więc pieniądze inspektora, wówczas był nim Mieczysław Norwid-Nougebauer. Generał na ogół nie wykorzystywał całego limitu i to co pozostało powierzał sierżantowi prowadzącemu kancelarię. Uważał bowiem, że nie wypada mu wydawać na cele prywatne grosza publicznego przyznanego do celów służbowych. Sierżant sygnalizował gdy uskładała się odpowiednia suma i kupowano za to zegarki z wygrawerowanym okolicznościowym napisem, które generał wręczał żołnierzom wyróżniającym się podczas inspekcji.
Nawiązując do niedawnych wydarzeń, uważam, że niewiele zmienią reformy BOR, dopóki jego funkcjonariusze nie uzyskają autonomii w wykonywaniu swoich zadań, a przepisy – obowiązujące również osoby ochraniane – nie będą izolowały funkcjonariuszy od jakichkolwiek wpływów poza poleceniami przełożonych. Osoby ochraniane powinny się zapoznać z tymi przepisami i potwierdzić pisemnie zobowiązanie do ich przestrzegania.
Nasze elity niepodległościowe powinny poczuwać się do wyższych standardów niż te, które kultywują „trzecioerpowscy” celebryci. Na początek można zacząć od punktualności. W Polsce mało co zaczyna się punktualnie, dotyczy to posiedzeń Sejmu, konferencji prasowych rzecznika rządu oraz czasu przybycia oficjeli rządowych. Ten przejaw bałaganiarstwa prowokuje nierozsądne, czasem niebezpieczne próby gonienia czasu.
Kolejna sprawa dotycząca poszanowania grosza publicznego. Tak jak potępiałem wożenie przez pół Polski premiera Tuska „do domu” przez BOR na weekend, tak potępiam takie same wożenie premier Szydło. Rezydencją premierów RP jest zaciszna willa przy ul. Parkowej nieopodal Belwederu. Jeśli żona czy mąż nie chce z kimś mieszkać w Warszawie, to nie powinien on przyjmować zaszczytnej funkcji szefa rządu, albo powinien zrezygnować z cotygodniowych inspekcji współmałżonka w dawnym miejscu zamieszkania.
Dla przykładu kanclerzowi Niemiec przysługuje na rezydencję willa rządowa w Berlinie, za którą musi płacić czynsz w wysokości 4 tys. euro miesięcznie przy łącznych dochodach niecałych 17 tys. Poza tym musi płacić z prywatnej kieszeni za jazdę rządową limuzyną w celach pozasłużbowych. Natomiast nie może wynająć innego pojazdu, bo na to nie pozwalają przepisy o bezpieczeństwie, które musi przestrzegać.
- Jan Kalemba - blog
- Zaloguj się, by odpowiadać
2 komentarze
1. @Jan Kalemba
Gen. Roman Polko: Generał Pawlikowski w ubiegłym roku doskonale zorganizował i przeprowadził Biuro Ochrony Rządu przez realizację dwóch poważnych wydarzeń: Szczyt NATO i Światowe Dni Młodzieży. Otrzymał nominację generalską, posiada wiedzę, umiejętności organizacyjne i zdolności, które naprawdę powodują, że jest to człowiek, który znajduje się w elicie światowej. Nie wiem z czym w praktyce wiąże się ta dymisja, bo za dużo państwo zainwestowało w tego człowieka, żeby tak łatwo nagle się go pozbywać. Tym bardziej, jak wspomniałem, że wykazał w 2016 r. że potrafi zorganizować te służby. Niestety wciąż w tej instytucji są osoby, które są pryncypialne, które robią porządek. Krótko mówiąc szefostwo ma mniej do powiedzenia niż zaprzyjaźniony kierowca z politykiem, który w efekcie ma większą moc sprawczą niż ten przełożony, który powinien ją mieć zdecydowanie lepszą i co powinno wynikać z hierarchii służbowej. Boję się, że tłem tego wydarzenia są jakieś „dworskie gry”.
http://wpolityce.pl/polityka/325241-nasz-wywiad-gen-polko-o-dymisji-szef...
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
2. @ Maryla
A no właśnie