Bolek palił i się zaciągał
Chcąc wskazać, co wypada nazwać największą obłudą, byłoby nią chyba stwierdzenie, że o współpracy Lecha Wałęsy ze służbą bezpieczeństwa PRL wiedziano już dawno temu, więc w potwierdzeniu jej teraz przez IPN nie ma nic odkrywczego.
Narrację taką określiłbym najwyższą formą obłudy z tego powodu, że jest w niej trochę prawdy. Faktycznie. O tym, że Wałęsa współpracował i donosił wiedziało sporo osób i to nie od wczoraj. Sęk jednak w tym, że jeżeli nawet była to (a nie była) prawda powszechnie znana, to jednak po pierwsze dotąd pozostawała nieudowodniona, a po drugie konsekwentnie zwalczano ją i wyśmiewano. Gdy więc teraz Jarosław Kurski z Gazety Wyborczej nazywa wyniki badań IPN mało odkrywczymi dodając, że były prezydent miał „incydent” współpracy z SB, o którym to incydencie na wybrzeżu wiedziano już w latach siedemdziesiątych, a ponadto sami Kaczyńscy w tej sprawie milczeli, gdyż tak im było wygodniej, uprawia coś, co wypadałoby nazwać po imieniu jakimś bardzo wulgarnym epitetem, ale ten z różnych względów lepiej sobie darować.
Pozostańmy więc przy tej nieoddające całego sensu tej perfidii obłudzie. Obłudzie horrendalnej, bo wygłaszanej przez środowisko, które od dobrych kilku, lub nawet kilkunastu, lat dezawuuje wszystko, co podważałoby mit wąsatej legendy Solidarności. Przyznając więc teraz, że i owszem współpracował, ale przecież o tym od dekad trąbiono, zwyczajnie manipuluje nie tylko z tego powodu, że dopiero teraz zostało to potwierdzone.
Dokładnie tak samo byłoby w sytuacji, gdyby przeprowadzono obserwację zamkniętą pewnego znanego entomologa o imieniu Stefan i w jej wynikach wskazano, że jest osobą psychicznie niezrównoważoną, a my słysząc to tylko wzruszylibyśmy ramionami odburkując, że to od lat to jasna sprawa, więc o co halo. Otóż owszem, wprawdzie nie trzeba mieć wykształcenia Bogdana Klicha, by to zauważyć, jednak przekonanie to nie to samo co diagnoza.
Ta wcale nie subtelna różnica powinna być oczywista dla każdego z IQ wyższym choć o punkt niż średnia wieku na manifestacjach KOD-u, a tylko z różnych względów podejmowane są starania, by przesłonić ją jakąś chamską półprawdą i opowieściami przyciętymi pod zdolności poznawcze widzów Szkła Kontaktowego.
Jest to też jasny sygnał dla twierdzących, że wyniki ekspertyzy IPN są niewiarygodne, mamy do czynienia z fałszywkami itd. Ogarnijcie się. Mądrzejsi od was potwierdzają, że mleko się rozlało i już nie czas na poważanie kompetencji Instytutu Sehna, ale właśnie płynnie przechodzimy w fazę palenie oświeconego głupa zdziwionego, że kogoś mogą zaskakiwać wyniki tych badań. Innymi słowy Lechu wprawdzie palił i się zaciągał, ale wcale nie gdzieś w ukryciu, przyczajony z petem w zwiniętej dłoni, ale chuchając ostentacyjnie wszystkim wokoło. A poza tym wtedy każdy palił, takie to były nerwowe i niezdrowe czasy, daję słowo!
Kategoria: dywagacje, dzierzba, historia, media, polityka, Polska, społeczeństwo
- dzierzba - blog
- Zaloguj się, by odpowiadać
napisz pierwszy komentarz