Zausznik Filantropa, czyli .Ryszard Rwie Serce
Ponieważ Ucho Prezesa ponoć nadal jeszcze bawi, a ja po ostatniej notce poświęconej tej wybitniej produkcji czuję pewien niedosyt, dziś przedstawiam propozycję scenariusza pierwszej odsłony cyklu pod roboczą nazwą „Zausznik Filantropa”
Odcinek pierwszy nosi tytuł „.Ryszard Rwie Serce”.
[Wszystkie prawa zastrzeżone]
Zausznik Filantropa
odcinek pierwszy
.Ryszard Rwie Serce
Budynek nowoczesnego, wielkiego banku widziany z lotu ptaka.
Zbliżenie. Najazd kamery na jedno z nieotwieralnych okien gdzieś wysoko.
Typowy gabinet prezesa. Olbrzymie biurko, za nim jeszcze większe krzesło.
Za krzesłem ściana, na której wisi sześciu (prawie sześciu – ale o tym wiedzą tylko nieliczni) króli na replikach banknotów o nominałach od 10 do jeszcze niewydanych 500 złotych.
Pośrodku, między nimi, wielkie złote € podpisane One Note to Rule Them All…
Na wspomnianym krześle siedzi sympatyczny nieomal młodzieniec po czterdziestce, elegancki, budzący zaufanie statystycznej gospodyni domowej, właściciel fryzury na kazachskiego producenta muzyki dance, bankier Ryszard.
Tuż obok, z rozanielonym wyrazem twarzy, przykucając na skromnym zydelku, wgapia się w niego dość ładna blondynka w typie szparkiej sekretarki.
Ryszard nie zwraca na nią uwagi.
Z szuflady biurka wyciąga rakietę do ping ponga i choć w skupieniu, bardzo nieudolnie próbuje odbijać nią piłeczkę.
Gdy ta kolejny raz upada, tym razem na tyle daleko, że nie sięga już jej ręką, z mysiej dziury w rogu pokoju wyskakuje drobna brunetka w rogowych okularach i zgięta niczym boiskowy w tenisie ziemnym, biegnie po nią szybko. Podnosi, podaje Ryśkowi, dyga i wraca do swojej dziurki.
Nasz bankier odbija bez przekonania jeszcze chwilę i wreszcie znudzony rzuca rakietkę.
Blondynka z zydelka:
– Kocham pana, panie Petrulku!
Ryszard:
– Ciiicho tam!
Ryszard wstaje z krzesła, podchodzi do wiszącego nieopodal lustra, teatralnym gestem przykłada wierzchnią część dłoni do czoła i deklamuje:
– Lustereczko, lustereczko powiedz przecie, kto liderem opozycji jest nie tylko w tym powiecie?
Lustro ciemnieje, widać błyski, słychać trzaski, spowija je dym. Po chwili jakaś niewidzialna ręka rozprasza chmury machając archiwalnym numerem „Niezbędnika Inteligenta”.
Z za zasłony wyłania się pomarszczona twarz znanego Filantropa i mówi:
– Czego znowu chcesz, nadziejo ma płonna, inwestycjo chybiona? Aaa, jak zwykle…
Zniesmaczony chrząka, spluwa i zaczyna nawiedzonym głosem recytować:
– Wielkiś ty wodzem, większym Kijowski! Większym może nawet niż zwany Zniszczę cię Grzegorzem Grzegorz, król niejednej dolnośląskiej wioski!
Słysząc te słowa Ryszard pąsowieje z dumy i korzystając z wolnego kawałka zwierciadełka poprawia fryzurę zgrzebłem wyciągniętym z wewnętrznej kieszeni marynarki.
– Jest jednak jeden, choć wzrostem marny, to większy… – grobowym głosem kontynuuje Filantrop.
Ryszard zamiera z narzędziem do czesania w ręce.
– …zwą go Prezesem Prawa i Sprawiedliwości! – podnosząc głos kończy zaczętą myśl Filantrop.
– Phi, co też mój darczyńca opowiada – sili się na sarkazm Ryszard. – Przecież on rządzi rządem, a nie opozycją!
– Milcz ,o naiwny! – z irytacją ucisza go postać w lustrze. – On rozdaje karty wszędzie. I w rządzie, i w opozycji!
Dym, pioruny, przeciągłe wycie i obraz niknie.
Gdzieś z boku dobiega:
– Kocham pana, panie Petrulku!
– Co, robić, co robić! – nerwowo chodząc po gabinecie głośno zastanawia się Ryszard.
– Wiem! – wykrzykuje nagle. – Wezwę Radę Mędrców!
Na te słowa z mysiej dziury wyskakuje ta sama drobna brunetka w rogowych okularach, wybiega przez drzwi i za chwilę wraca.
Za nią wkracza długowłosy, ubrany w ortalion długowłosy blondyn po solarce w nieokreślonym wieku między czterdzieści pięć a sześćdziesiąt pięć; odziana dziwacznie, chuda blondynka zupełnie do nikogo niepodobna oraz dystyngowany brunet apaszką w typie ubranego po cywilnemu porucznika Grubera z serialu ’Allo ’Allo!
Cała trójka gromadzi się wokół Ryszarda i zaczyna radzić coś szeptem.
Słychać tylko pojedyncze słowa takie jak: mównica, pucz, petycja, opozycja totalna, majdan, towarzysz Diduszko, udusić kota…
Blondynka z zydelka przysłuchuje się temu z widoczną niecierpliwością. Wreszcie nie wytrzymuje i rzuca:
– Rysiu…
– Tak, wiem, kochasz mnie – zbywa ją zniecierpliwiony i nie bez złośliwej satysfakcji.
– Tak, ale ja teraz nie o tym – odpowiada dumnie i zaczepnie. – Obiecałeś mi romantyczny weekend, a jest promocja. Madera dla dwojga. W dwie strony pierwszą klasą!
Ryszard ciekawie nadstawia ucha.
– Madera, powiadasz? Stolica Madrytu, państwa środka? – pyta zaintrygowany.
– Tak! Piękna i jakże słoneczna musi być druga półkula o tej porze roku! – z ekscytacją replikuje blondynka.
Ryszard zrywa się, odgania zaskoczonych mędrców.
Gwiżdże i z mysiej dziury wyskakuje znana już wszystkim brunetka w rogowych okularach z ciężką walizką w ręku.
Podając mu ją z zawiścią patrzy na blondynkę. Naburmuszona szybko chowa się jednak z powrotem do swej kryjówki.
Ryszard rusza do drzwi, a za nim objuczona bagażem, ale wyraźnie szczęśliwa blondi.
W tle słychać przebój remiz i gimnazjalnych dyskotek:
Ona czuje we mnie piniądz, piniądz!
Wystroiła się jak Beyonce, Beyonce!
Skonsternowani nagłym wyjściem Lidera Opozycji Mędrcy namyślają się ssąc paluchy i po chwili zaczynają okupować biurko.
Obserwujący to wszystko Filantrop miota się wściekły.
Wchodzi Prezes z kotem na ramieniu, ściąga ze ściany lustro i nie zważając na wyzwiska Filantropa wynosi je do łazienki.
Koniec, cięcie.
Ciąg dalszy raczej nie nastąpi.
Na ewentualne komentarze niestety nie odpiszę. (thx Bogna i Igor Janke)
dzierzba
Kategoria: dywagacje, dzierzba, fun, kpina, media, parodia, pastisz, polityka
- dzierzba - blog
- Zaloguj się, by odpowiadać
napisz pierwszy komentarz