Czaruś wykonał zadanie
Jak bardzo polityka potrafi zeszmacić człowieka po raz kolejny przekonałem się oglądając transmisję z posiedzenia Komisji Obrony Narodowej, na którym posłowie mieli zapoznać się z ustaleniami i raportem z dotychczasowej pracy podkomisji smoleńskiej kierowanej przez dr Wacława Berczyńskiego. I już nie chodzi mi o wyjątkowo cyniczne wypowiedzi podłego i zakłamanego do bólu posła PO, Marcina Kierwińskiego. Tym razem bezczelnością dorównywało mu „cudowne dziecko” Platformy, Cezary Tomczyk, który osobą rozpoznawalną stał się w ubiegłym roku, kiedy robił za Czarusia noszącego teczkę za Kopaczową. Rola teczkowego przymilającego się do wpływowych polityków PO to jego patent na karierę. Zaczynał w „Młodych Demokratach” gdzie, jako teczkowy Czaruś asystował Cezaremu Grabarczykowi. Cezarem nie został, ale w wieku 22 lat był już radnym PO w Sieradzu, a rok później dostał się do parlamentu.
Nigdy w rozmowach dotyczących polityki i polityków nie używam zdrobnień, ale od dawna patrząc na przebierającego nogami w kierunku kariery posła Tomczyka nie powiedziałem o nim inaczej jak właśnie Czaruś. Jego sposób wysławiania się, nieukrywana miłość do samego siebie i to przemożne pragnienie bycia pierwszym kamerdynerem szefa nie pozwala mi traktować tego osobnika poważnie. Czaruś Tomczyk to dla mnie taki technik Maliniak Roman z „Czterdziestolatka” biegający za Kopaczyną z zapalniczką zawsze gotową do odpalenia jej papierosa, albo podskakujący śmiesznie przed Schetyną i usuwający mu spod nóg walające się po budowie deski.
Wracając do posiedzenia Komisji Obrony Narodowej i Czarusia muszę powiedzieć, że początkowa złość i wściekłość na niego szybko ustąpiły miejsca uczuciu, które nazwałbym politowaniem połączonym z zażenowaniem. Otóż Czaruś stwierdził, że po tragedii smoleńskiej przez kilka dni trwała wielka narodowa żałoba, która miała szansę zjednoczyć i pojednać Polaków, ale wszystko to zniweczył Antoni Macierewicz. Czaruś z całym tym swoim lizusostwem i pragnieniem przypodobania się wierchuszce PO udawał, że nigdy nie było Palikota kpiącego z ofiar tragedii. Nie było Kutza drwiącego z żałobników i dzikich Hunów atakujących ludzi modlących się pod krzyżem na Krakowskim Przedmieściu. Czaruś z okazji sejmowego występu usunął ze swojego wrednego móżdżku niedawną rocznicę tragedii, kiedy to jego kolega partyjny Ryszard Cyba zamordował działacza Prawa i Sprawiedliwości, Marka Rosiaka. Czaruś za wszelka cenę chciał zabłysnąć chcąc uderzyć w Antoniego Macierewicza mocniej niż wyjątkowy obłudnik Kierwiński, synalek zasłużonego w PRL oficera LWP.
Porównując wiek, drogę życiową i zasługi dla Polski, Czaruś wyglądał na tle Antoniego Macierewicza jak mały ujadający kundel uczepiony nogawki dobrodusznego olbrzyma, który powodowany litością nie chce wykonywać żadnych gwałtownych ruchów nogą w obawie, żeby zmęczony kundelek nagle nie rozluźnił szczęk i nie uderzył jak mały żywy pocisk w ścianę.
Latka lecą i obserwując posła Tomczyka widzę wyraźnie, że należy on do tej grupy facetów, którzy stają się łysi jeszcze długo przed czterdziestką. Niestety nawet łysina nie doda mu powagi i dla mnie już na zawsze pozostanie żałosnym wrednym i mało czarującym Czarusiem.
I na koniec najważniejsze. Jak myślisz Drogi Czytelniku, od czego swoim skandalicznym zachowaniem próbowała odwrócić uwagę ta wydelegowana para antypolskich szkodników?
Oto jedno z ustaleń podkomisji dr Berczyńskiego: "Fragmenty ciała jednego z pasażerów salonki nr 3 znaleziono w 5 sektorach. Średnie rozczłonkowanie ciał pasażerów salonki nr 3 to 10 fragmentów na jedno ciało". Taką defragmentację ciał i rozrzucenie na dużym obszarze można wytłumaczyć tylko wybuchem na pokładzie samolotu, którego epicentrum najprawdopodobniej było w salonce nr 3. Otóż salonkę nr 3 na cztery dni przed tragedią przebudowano tak, aby miesiło się w niej więcej osób. Żeby było ciekawiej o tej przebudowie nic nie wiedziała Służba Kontrwywiadu Wojskowego. Wszystko wskazuje na to, że po tej przebudowie samolot nie został poddany gruntownej kontroli, także pirotechnicznej. Jesteśmy coraz bliżej prawdy, a żądni kariery mali Czarusie typu Tomczyk nawet nie zdają sobie sprawy, do jakiej gry są używani. Coś mi się wydaje, że ich płacz i zgrzytanie zębów usłyszymy dopiero jak znajdą się na śmietniku historii.
Artykuł opublikowany w "Warszawskiej Gazecie"
- kokos26 - blog
- Zaloguj się, by odpowiadać
2 komentarze
1. Widziałem w akcji...
...takiego "Czarusia". Asystował przy kipiszach w celach. Nazywaliśmy go "Czeladnik". W swoim lizaniu potrafił w nowym garniturze powycierać brudy pod pryczami a nawet wsadzić rękę do muszli klozetowej. Ilu takich "Czarusi", "Czeladników" plącze się po Polsce? Odnoszę wrażenie, że blisko 50 proc., tylko wielu nie natrafiło na okazję, żeby się wykazać.
Niechlubny udział każdy ma: ten, który milczy, ten, który klaszcze...
2. wrednym "czarusiom" typu w/w dwaj panowie
najchętniej powiedziałąbym jesteście nie tylko POdli ale bardzo,bardzo "gupi",
ale niestety ,
te ludziki jeden buc,drugi lizus i tak nigdy niczego nie zrozumieją..
był kiedyś czeski film,w którym pewien pan świetnie takie sytuacje podsumował,gdyby głupota umiała latać...toby...i dlatego należy zamykac okna gdy któryś z nich jest w pobliżu,no bo po co mieć na sumieniu wyfruwającego np "czarusia"
pozdr
gość z drogi