Święty Jan Boży, Założyciel Zakonu

avatar użytkownika intix

 

      

       Dnia 8. marca
       Święty Jan Boży, założyciel zgromadzenia Bonifratrów
(braci miłosierdzia). (1495-1550)
 
       Święty Jan zwany Boży urodził się w Portugalii, w miasteczku Elvono dnia 8. marca roku 1495 z ubogich, ale bardzo pobożnych rodziców; od nich , to odebrał bardzo staranne wychowanie. Mając dziewięć lat opuścił potajemnie dom i zgodził się do pewnego pasterza, któremu służył wiernie aż do 21. roku życia. Miał pojąć córkę jego za żonę, lecz Jan nie nosił się z zamiarami małżeńskimi; opuścił więc dom swego chlebodawcy i poświęcił się służbie wojskowej, podczas której oddawał się swawoli żołnierskiej.
  
       Razu pewnego odebrał rozkaz, aby strzegł łupów, zdobytych na nieprzyjacielu. Jan nie dopilnował powierzonych mu rzeczy, które nieprzyjaciel odzyskał na powrót. Za to przewinienie skazano go na śmierć. Ułaskawiony potem wprawdzie, musiał ku wielkiej swej hańbie opuścić obóz. Wrócił napowrót do pasterza, dawnego pana swego, lecz długo u niego nie pozostał, bo zaciągnąć się kazał do wojsk przeciw Turkom.
  
       Po skończonej wojnie wrócił do Portugalii do swych rodziców. Nie zastał już swej rodzinnej strzechy. Matka bowiem dawno już umarła ze zmartwienia nad jego ucieczką, ojciec wstąpił do zakonu świętego Franciszka. Widząc skutki swego lekkomyślnego postępowania, postanowił Jan pokutą całego życia zmazać swe winy. Zamierzał ruszyć do Afryki, by tam umrzeć śmiercią męczeńską. Podczas swej wędrówki spotkał pewną szlachecką rodzinę, która wypędzona z kraju musiała uchodzić do Ceuty w Afryce. Do niej się przyłączył i pracą rąk swych zarabiał na utrzymanie wychodźców. Po upływie wygnania dla rodziny przeznaczonego wrócił z nią do Hiszpanii. Tu założył składzik, w którym sprzedawał obrazy świętych, książki do nabożeństwa i inne podobne rzeczy.
  
       Spotkawszy razu pewnego na ulicy biednego chłopca, który stał boso wśród mrozu i trząsł się od zimna, wziął go zdjęty litością na swe barki i chciał go zanieść do gospody. Lecz im dalej go niósł, tem większym zdawał mu się ciężar; wreszcie zmęczony usiadł. Wtedy dał mu się poznać ów chłopczyna. Był to Pan Jezus, który przepowiedział mu, że znajdzie śmierć w Granadzie. W tej chwili porzucił Jan wszystko i żądny męczeństwa udał się do Granady. Kazanie błogosławionego Jana z Avila, zwanego apostołem Hiszpanii, tak poruszyło jego serce, że zaczął gorzko opłakiwać swe życie.
  
       Odtąd rozpoczął Jan żywot pokutnika. By się upokorzyć, udawał człowieka zmysłów zdrowych pozbawionego; skutkiem tego zamknięto go w szpitalu i obchodzono się z nim nie bardzo łagodnie. Na rozkaz Jana Avila zaprzestał wkońcu udawania, ale został w szpitalu, by doglądać i pielęgnować chorych. To zadanie spełniał z największą gorliwością. Pan Bóg dał mu takie zamiłowanie w opiece nad chorymi, że wnet opuścił dotychczasowy szpital, by zbierać pieniądze na zbudowanie osobnego domu dla chorych. Wkrótce dokonał swego dzieła. Teraz oddał się ubogim z całem poświęceniem. Sam starał się o ich wyżywienie, o lekarza i lekarstwa; gdzie tylko widział biedę i potrzebę, tam biegł z pomocą i pociechą. Na własnych barkach znosił chorych do zakładu. Tam ich leczył i przygotowywał na dobrą śmierć. Wnet zesłał mu Pan Bóg pomocników, którzy z równą jemu gorliwością służyli biednym i chorym.
  
       Tak powstało pierwsze zgromadzenie braci miłosierdzia w Granada; było to roku 1540. miejscowy biskup zatwierdził to zgromadzenie, przepisał braciszkom suknię zakonną, a Jan otrzymał przydomek Jana Bożego. Nowe te zgromadzenie rozszerzyło się wnet po wielu krajach i przyniosło zbawienne owoce. Braciszkowie utrzymywali się z jałmużny. Jan chodząc całymi dniami za jałmużną, nie odzywał się inaczej jak: Bądźcie miłosierni dla siebie samych! Twierdził bowiem, że kto daje jałmużnę, sam sobie więcej pomaga, jak temu, któremu daje. Mimo rozmyślnie stawianych mu trudności nie zaprzestał prosić o datki dla swych biednych; na prześladowania odpowiadał zawsze cichością i pokorą.
  
       Równą gorliwością pracował nad nawróceniem upadłych dziewczyn. Z krzyżem w ręku szukał ich na manowcach, zaklinał, błagał i często nawracał.
  
       Dla siebie był twardym. Postami i bezsennością umartwiał swe ciało. Wolne chwile poświęcał na modlitwę. Razu pewnego, kiedy był pogrążony w modlitwie, ukazała mu się Matka Boża i włożyła koronę cierniową na jego skronie. W tej chwili uczuł bardzo bolesny ból w głowie. Było to uprzytomnienie boleści cierniem ukoronowanego Zbawiciela. Stąd też przedstawiają go z koroną cierniową na skroniach.
  
       Opowiadają wiele cudownych zdarzeń z jego życia. Spotkał Jan razu pewnego na ulicy bardzo ciężko chorego wędrowca. Wziął go na barki swe, zaniósł do szpitala i umył mu nogi; gdy zaś według swego zwyczaju chciał je ucałować, spostrzegł, że miały znaki ran Chrystusowych. I w rzeczy samej był to Pan Jezus, który w postaci biednego zaniesiony do szpitala odezwał się w te słowa: Co ubogim czynisz, mnie czynisz. Innym znowu razem upadł Jan, niosąc ubogiego do szpitala; jakiś piękny młodzieniec podniósł go. Był to Archanioł..., którego Pan Bóg przydał Janowi, by się nim opiekował i był mu pomocnym w spełnianiu uczynków miłosiernych.
  
       Pan Bóg wsławił też życie świętego "brata miłosierdzia" jeszcze innymi cudami. Kiedy w szpitalu w Granadzie powstał wielki pożar, Jan wszedł między płomienie, by ratować chorych. Pół godziny chodził w ogniu i dymie wynosząc jednego po drugim, bez najmniejszej dla siebie szkody.
  
       Przed zgonem zesłał Pan Bóg na niego ciężką chorobę. Z największą skruchą i bojaźnią przygotował się na drogę wieczności. Gdy przyjął Sakramenta święte, prosił braci, by się oddalili i zostawili go samego. Wstał z łóżka, ubrał się, wziął krzyż, rzucił się na ziemię, całował wizerunek Ukrzyżowanego, przyciskał go do serca i wołał głośno: "Jezu mój, Jezu, w ręce twoje polecam ducha mego". Były to ostatnie jego słowa. Skoro braciszkowie weszli do niego, nie zastali go już przy życiu. Klęczał trzymając krucyfiks przed sobą sześć godzin jeszcze po śmierci; św.Jan Boży umarł dnia 8.marca w roku 1550.
  
       Z powodu licznych cudów, jakie działy się przy jego grobie, policzył go papież Aleksander VIII. w poczet świętych r. 1690.

       Nauka

       Życie św. Jana jest dowodem na to, że ci, którzy dobre odebrali wychowanie w domu rodzicielskim nieraz odchodzą od drogi prawej dla złego towarzystwa, w którem przebywają. Bo złe towarzystwa wystudzają ducha pobożności. Św. Jan ocknął się za łaską Bożą, porzucił złe życie i został świętym. Idź za jego przykładem. Raz trzeba zacząć poprawę życia. Do nieba prowadzą dwie drogi; droga niewinności nieskalanej grzechem i droga pokuty. Jeśli nie jest ci danem pójść pierwszą, idź drugą. Lecz idź zaraz, nie ociągaj się. Lepiej późno jak wcale. Wszedłszy z drogi grzechu na drogę cnoty mamy wiele sposobności, by Panu Bogu odwdzięczyć się za łaskę nawrócenia i przeprośić Pana Boga za grzechy i dane współbraciom swym zgorszenie. Najlepszym sposobem ku temu jest czynić dla bliźnich to, co Pan Bóg uczynił dla nas, to jest pracować nad ich zbawieniem. I tutaj daje nam znowu piękny przykład św. Jan Boży. Nawróciwszy się, całe życie poświęcił służbie bliźnich swych.

       Syn Boży, tak zwykł mawiać, przyszedł na świat dla zbawienia ludzi, więc i my jesteśmy zobowiązani starać się o ich zbawienie za pomocą przestróg, modlitwy i dobrych przykładów. Oto najlepsze uczynki miłosierne co do duszy, najlepsza jałmużna duchowna. Lecz chcąc bliźniemu przyjść z pomocą duchowną, trzeba sobie zdobyć jego zaufanie, wdzięczność, szczerość, a do tego potrzeba pomocy uczynków miłosiernych co do ciała, t.j. pomocy materyalnej przez jałmużny. Stąd też święty Jan Boży tak bardzo się opiekował chorymi i biednymi, ich żywił, przyodziewał, im był pomocnym w nieszczęściach. Znał on bowiem dobrze i powtarzał często słowa Pana Jezusa (Mat. św.25,35): "Pójdźcie błogosławieni Ojca mego, otrzynajcie królestwo wam zgotowane od założenia świata. Albowiem łaknąłem, a daliście mi jeść, pragnąłem, a napoiliście mnie, byłem gościem, a przyjęliście mnie".

   
Za: "ŻYWOTY ŚWIĘTYCH PAŃSKICH" - Poznań, dnia 10 lutego 1908.
Na podstawie kalendarza kościelnego z uwzględnieniem dzieła ks. Piotra Skargi T.J.
oraz innych opracowań i źródeł na wszystkie dni całego roku ułożył
Ks. Władysław Hozakowski

       * * *

 

      


      
       Żywot świętego Jana Bożego, założyciela zakonu
       (Żył około roku Pańskiego 1550)

       Urodził się w roku 1495 w Portugalii z ubogich ale bogobojnych rodziców. Od samej młodości czując skłonność do wędrówki po świecie, z człowiekiem jakimś uciekł potajemnie z domu rodzicielskiego i prowadził bardzo burzliwy żywot aż do 40 roku życia. Pasał owce, potem wstąpił do wojska i walczył przeciw Francuzom, a później przeciw Turkom. To niespokojne życie przytłumiło w nim wyniesione z domu uczucia religijne. Zdziczał i przez złych towarzyszy wprowadzony na złą drogę, oddał się zupełnie rozpuście. Wróciwszy z wojska do ojczyzny, dowiedział się z żalem, że rodzice jego już dawno nie żyją i pomarli ze smutku nad ucieczką syna. Znowu przeto pasał owce, a mając czas do rozważania, począł się zastanawiać nad swym grzesznym życiem i środkami, jakby wszystko naprawić. Udał się przeto nasamprzód do Afryki w zamiarze służenia nieszczęśliwym jeńcom. Na okręcie zgodził się jako sługa do pewnego szlachcica, który wygnany z kraju udawał się z rodziną do Afryki. Po wylądowaniu wygnańcy zachorowali, a szczupłe ich zapasy wnet się wyczerpały. Gdyby nie Jan, byliby wszyscy marnie zginęli. Ale Jan ofiarował im własne zasoby, a gdy i te się wyczerpały, najął się do pracy jako robotnik i zarobek obracał na wyżywienie nieszczęśliwych wygnańców. Po kilku latach zwierzył się swemu spowiednikowi, że chce się udać w głąb Afryki i łagodzić los nieszczęśliwych niewolników. Spowiednik odradzał mu to, mówiąc, że niewolnikom nic nie pomoże, a sam niechybnie utraci życie; niech raczej wraca do ojczyzny, a zajmie się jaką pożyteczną pracą.

       Jan usłuchał, wrócił do Hiszpanii i osiadł w mieście Granadzie, gdzie począł handlować budującymi książkami i religijnymi obrazkami; stąd właśnie księgarze mają tego Świętego za patrona. W samą uroczystość świętego Sebastiana roku 1539 był na kazaniu słynnego kaznodziei hiszpańskiego Jana z Avili. Kaznodzieja mówił, że chrześcijanin raczej śmierć męczeńską ponieść winien, jak święty Sebastian, aniżeli Boga, najwyższe Dobro, obrazić. Słowa te zrobiły silne wrażenie na Janie. Głośno westchnąwszy, zawołał: "Miłosierdzia, o Panie, miłosierdzia!" Następnie pobiegł do domu, rozdał całe swoje mienie między ubogich, książki treści niemoralnej spalił, a potem, udawszy się na najwięcej ożywioną ulicę, bił się w piersi, głośno wołając: "Miłosierny Panie, bądź miłościw mnie grzesznemu!", rzucał się na ziemię, darł sobie włosy i tarzał się w błocie. Lud i ulicznicy wołali ze śmiechem: "Wariat, wariat!" i gonili za nim, rzucając nań błotem i kamieniami, on zaś mówił: "Dobrze czynicie, na większą jeszcze zelżywość i wzgardę zasłużyłem, ja, który pogardziłem Bogiem i znieważyłem Go". Litościwi obywatele zaprowadzili go do domu obłąkanych, gdzie lekarze przez osiem miesięcy okrutnie się z nim obchodzili, by go z obłąkania wyleczyć. Bez najmniejszej skargi znosił to wszystko za pokutę, a potem dał poznać, że jest przy zdrowym rozumie, i przez niejaki czas sam pomagał opatrywać chorych, po czym postanowił całkiem poświęcić się służbie około chorych. Pobożne swe przedsięwzięcie rozpoczął od tego, że chodził codziennie do lasu, zbierał drewka, sprzedawał je na rynku, a zebranymi pieniędzmi wspomagał ubogich.

       Kiedy pewnego razu uskarżał się w modlitwie Najświętszej Maryi Pannie, ukazała się mu i włożyła mu na głowę cierniową koronę, na znak, że przez liczne utrapienia wejdzie do Królestwa niebieskiego. W cichości pełnione miłosierne uczynki zjednały mu dobrodziejów, za których pomocą mógł nająć dom mający służyć za szpital z 40 łóżkami. Chorzy winni byli odbyć spowiedź, a potem cierpienia swe znosić w chrześcijańskiej pokorze. Św. Jan co wieczór wychodził z koszem na plecach, z garnkami w obu rękach, i zbierał jałmużnę, której mu hojnie udzielano. Gorliwość jego w pielęgnowaniu chorych tak się wszystkim podobała, że Don Sebastian, biskup z Tuy, nadał mu przydomek: "Jan Boży", a szlachta i obywatele dopomogli mu do wybudowania obszernego gmachu szpitalnego, kilku zaś mężów dobrowolnie stawiło się do usługiwania chorym pod jego kierownictwem. Tak powstał zakon "Braci Miłosiernych", który potwierdził papież Pius V w roku 1578 i nadał mu regułę św. Augustyna. Dziś zakon ten jest rozpowszechniony po całym świecie.

       Jan nie ograniczał swej działalności tylko do szpitala, lecz wchodził także do kryjówek ludzkiej nędzy. Złośliwość ludzka prześladowała go podejrzeniami, niewdzięcznością, ale Jan wszystko zwyciężył cnotliwością swoją. Kiedy go kto zelżył, mawiał: "Bracie, prędzej czy później; odpuścić ci muszę, dlatego już teraz odpuszczam ci z całego serca!" Pewnego razu znalazł na drodze na pół nieżywego człowieka. Wziąwszy go na barki, zaniósł do szpitala, gdzie mu według zwyczaju umył nogi; ucałowawszy je, ze zdumieniem ujrzał na nich znaki od przebicia gwoździami. Spojrzał na chorego, a ten uśmiechnąwszy się mile, rzecze: "Janie, cokolwiek biednym czynisz w Imię Moje, Mnie czynisz". Po tych słowach zniknął, a szpital cały ogarnęła taka jasność, że chorzy zerwawszy się, poczęli wołać, że gore. Kiedy zaś pewnego razu rzeczywiście wybuchnął ogień i nikt nie chciał się odważyć na ratowanie chorych, Jan rzucił się w płomienie i wyniósł pojedynczo wszystkich niemocą złożonych, nie doznawszy innego uszkodzenia jak tylko opalenia brwi.

 

      

                    Święty Jan Boży

       Chcąc naprawić szkody wyrządzone pożarem, musiał znowu zbierać jałmużnę. Zbytnie natężenie wnet wyczerpało jego siły. Śmiertelnie chory na serce leżał w szpitalu, mając pod głową kosz do zbierania jałmużny i przykryty habitem. Opatrzony Sakramentami św., prosił dozorców, by go pozostawili samego. Kiedy po niejakim czasie weszli, zastali go ubranego i klęczącego, ale już nieżywego. Było to roku 1550. Papież Urban VIII ogłosił go w roku 1630 "Błogosławionym", a Aleksander VIII w roku 1690 "Świętym". Tysiące tysięcy wylewają ustawicznie łzy wdzięczności po szpitalach Braci Miłosiernych, gdzie znajdują duchową i cielesną opiekę.

       Nauka moralna

       Wzruszające kazanie zrobiło na Janie Bożym tak silne wrażenie, że rozdawszy swą własność oddał się całkiem pokucie, wiodąc odtąd życie bogobojne i ofiarując swe usługi ubogim. I w nas winno rozważanie złośliwości i złych następstw grzechu śmiertelnego podobne wywołać skutki. Jednakże nie dosyć jest dla usprawiedliwienia się przed Bogiem być wolnym od grzechu, ale trzeba jeszcze mieć dobre uczynki, aby jak niepożyteczne drzewo nie być w ogień wrzuconym. Nie dosyć także szczerze się nawrócić, do grzechów więcej nie wracać, gniewać się na siebie, w niczym sobie nie pobłażać, mieć skruchę i ustami wyznać grzechy, ale trzeba jeszcze i owoców godnych pokuty.

       Lekarze, lecząc choroby ciała, używają lekarstw, które są przeciwne chorobie; tak i od nas Pan Bóg wymaga, mówi święty Grzegorz, abyśmy lecząc rany zadane duszy naszej przez grzechy, wypełniali cnoty przeciwne grzechom, ażeby nieczysty po nawróceniu był najczystszym i ćwiczył się w umiarkowaniu ciała; skąpiec przyzwyczajony z krzywdą bliźnich zbierać majątek, był odtąd hojnym dla ubogich; gniewliwy słodkim i łagodnym, pyszny zaś pokornym. Jeżeli jesteśmy z liczby wybranych, powinniśmy ciągle ćwiczyć się w dobrych uczynkach, aby nas nieustannie wspierała łaska Boska.

       Nie wystarczy też do zbawienia być cnotliwym przez pewien czas i zostawać kilka lat w łasce Boskiej, ale trzeba wytrwać w dobrym aż do końca; a że to wytrwanie jest szczególnym darem Boskim, przeto Bóg udziela go tylko tym, którzy żyją świątobliwie i ćwiczą się w dobrych uczynkach. Idźmy przeto za przykładem tego świętego, abyśmy po życiu doczesnym otrzymali wieczną nagrodę. Niech słabość nasza nie służy nam za wymówkę, że nie możemy wykonywać dobrych uczynków. Pracujmy, póki czas mamy, nim nadejdzie dzień, w którym niepożyteczne drzewo będzie wycięte na spalenie; pracujmy tak, aby wszystkie sprawy nasze zasługiwały na wieczność szczęśliwą.

       Modlitwa

       Boże, któryś świętego Jana, miłością Twoją zapalonego, bez szkody uchował, gdy wśród płomieni przebywał, jako też przez niego Kościół swój nowym zgromadzeniem zakonnym wzbogacił; spraw miłościwie przez wzgląd na jego zasługi, aby płomień Twojej Miłości wyniszczył w nas grzechy nasze, a pośrednictwo jego wyjednało nam ratunek wiekuisty.Przez Pana naszego Jezusa Chrystusa, który króluje w Niebie i na ziemi. Amen.

św. Jan Boży, założyciel zakonu
urodzony dla świata 1495 roku,
urodzony dla nieba 1550 roku,
beatyfikowany 1630 roku,
kanonizowany 1690 roku,
wspomnienie 8 marca

Za: Żywoty Świętych Pańskich na wszystkie dni roku - Katowice/Mikołów 1937r.

       * * *

 

      


       Św. Jan Boży OH

 

       * * *
(...)
Papież Leon XIII ogłosił św. Jana Bożego wraz ze św. Kamilem de Lellis patronem szpitali i chorych (1886). Papież Pius XI wyznaczył go na patrona pielęgniarzy i służby zdrowia. Relikwie Świętego znajdują się w kościele zakonu w Grenadzie. Jest ponadto patronem Grenady i księgarzy.

W ikonografii przedstawiany jest w prostym habicie bonifratra. W ręku trzyma przekrojony owoc granatu, z którego wyrasta krzyż. Jego atrybutami są: cierniowa korona, żebrak na plecach, żebrak u stóp.

 

      

 

       * * *

       Litania do św. Jana Bożego
.

Kyrie Elejson, Chryste Elejson, Kyrie Elejson.
Chryste, usłysz nas; Chryste, wysłuchaj nas.
Ojcze z Nieba, Boże, zmiłuj się nad nami.
Synu, Odkupicielu świata, Boże, zmiłuj się nad nami.
Duchu Święty, Boże, zmiłuj się nad nami.
Święta Trójco, Jedyny Boże, zmiłuj się nad nami.

Święta Maryjo, módl się za nami.
Święta Boża Rodzicielko, módl się za nami.
Święta Panno nad pannami, módl się za nami.
Święty Ojcze, Janie Boży, módl się za nami.
Święty Janie Boży, założycielu Zakonu Braci Miłosierdzia, módl się za nami.
Święty Janie Boży, gorliwy sługo i opiekunie ubogich chorych, módl się za nami.
Święty Janie Boży, zbieraczu i rozdawco jałmużny, módl się za nami.
Święty Janie Boży, wspomożycielu cierpiących, módl się za nami.
Święty Janie Boży, wzorze miłosierdzia, módl się za nami.
Święty Janie Boży, opatrznościowo w dzieciństwie powołany, módl się za nami.
Święty Janie Boży, pobożny pasterzu, módl się za nami.
Święty Janie Boży, obrońco chrześcijaństwa, módl się za nami.
Święty Janie Boży, wkraczający na drogę pokory, módl się za nami.
Święty Janie Boży, przez ludzi znieważony, módl się za nami.
Święty Janie Boży, z miłości ubogich chorych szukający, módl się za nami.
Święty Janie Boży, któryś Chrystusowi w postaci chorego nogi umył, módl się za nami.
Święty Janie Boży, cudownym napojem przez Najświętszą Maryję Pannę pokrzepiony, módl się za nami.
Święty Janie Boży, przez samego Chrystusa "Janem od Boga" nazwany, módl się za nami.
Święty Janie Boży, Chrystusa w postaci dziecka piastujący, módl się za nami.
Święty Janie Boży, któremu Maryja Panna Dziecię Jezus podała, módl się za nami.
Święty Janie Boży, któryś przez Maryję Pannę cierniową koroną był uwieńczony, módl się za nami.
Święty Janie Boży, któryś przez Archanioła Rafała chleb dla chorych przyjmował, módl się za nami.
Święty Janie Boży, z ognia ocalony, módl się za nami.
Święty Janie Boży, duchem prorockim napełniony, módl się za nami.
Święty Janie Boży, któryś wielkich grzeszników do Boga nawracał, módl się za nami.
Święty Janie Boży, któryś godzinę swojej śmierci przepowiedział, módl się za nami.
Święty Janie Boży, któryś klęcząc z krzyżem w ręku umierał, módl się za nami.
Święty Janie Boży, nasz Ojcze, módl się za nami.

Baranku Boży, który gładzisz grzechy świata, przepuść nam Panie.
Baranku Boży, który gładzisz grzechy świata, wysłuchaj nas Panie.
Baranku Boży, który gładzisz grzechy świata, zmiłuj się nad nami.

Chryste, usłysz nas; Chryste wysłuchaj nas.
Kyrie Elejson; Chryste Elejson.

Módl się za nami, święty Ojcze Janie Boży.
Abyśmy się stali godnymi obietnic Chrystusowych.

Módlmy się:
Wszechmogący Boże, bądź na wieki uwielbiony w Twoim świętym słudze i wyznawcy Janie Bożym, w którym dałeś światu wspaniały wzór życia, zapal, prosimy Cię, serca nasze do naśladowania wielkich jego cnót, a zwłaszcza miłosierdzia, abyśmy sobie zasłużyli być Twoimi dziećmi na wieki. Przez Chrystusa Pana naszego. Amen.

 


.

napisz pierwszy komentarz