Staroświeckie ustne egzaminy - debaty przedwyborcze
O obu przedwyborczych debatach pisali już chyba wszyscy. Narzekali, że były nudne, twierdzili, iż przypominały cyrk lub teatr. Ja jednak stale usiłowałam sobie uświadomić - z czym właściwie mi się one kojarzą. I nagle zdałam sobie sprawę - to przecież egzaminy ustne - stare poczciwe egzaminy ustne. Najpierw je zdawałam, a późnie organizowałam sama. Młodszym czytelnikom winna jestem pewne wyjaśnienie.
Mam już swoje lata i w czasach, gdy studiowałam, egzaminy były traktowane poważnie. Składały się z części pisemnej. polegającej na rozwiązywaniu pewnych zadań, oraz z ustnej. NIe było wtedy testomanii, skutecznie odzwyczajającej od myślenia zarówno studentów, jak i wykładowcow, gdyż studenci muszą zastanawiać się tylko nad tym, czy zakreślić punkt 3a, 3b, czy 3c, a wyniki może sprawdzać komputer.
Ów egzamin ustny wyglądał często tak, że wykładowca brał kilku studentów i zadawał im pytania. Gdy jeden odpowiadał - inni przygotowywali się do odpowiedzi. Dokładnie tak wyglądały obie debaty przedwyborcze. Nie były to przecież żadne dyskusje. Rolę egzaminatorów pełnili dziennikarze, a studentów politycy. Jest jednak jedna różnica. W ostatecznym wyniku tego przedwyborczego egzaminu nie liczyła się żadna wiedza, czy spójność poglądów, tylko tzw ogólne wrażenie, umiejętnośc przemawiania i przebojowość.
W pierwszej debacie [w poniedziałek, 19.10.2015], Beata Szydło zdecydowania wygrała z panią premier Ewą Kopacz. Ta ostatnia wciąż kłamała i nie potrafiła utrzymać nerwów na wodzy. Szczytem wszystkiego było nieustanne pokazywanie przez nią planszy z napisem "error 404". Caly Internet nabijał się z tego. Ci nieobeznani z Internetem wiedzieli na ogół, że "error" to znaczy "błąd".
Nieoczekiwanym zwycięzcą drugiej debaty [tej z udziałem przedstawicieli wszystkich ośmiu komitetów wyborczych - we wtorek 20.10.2015] został pan Adrian Zandberg z niszowej komunistycznej partii Razem. Gadał on wierutne brednie, ale z takim wdziękiem i energią, że porwał za sobą słuchaczy, zwłaszcza tych o lewicowych poglądach. I nie tylko ich.
Portal Niezalezna.pl nazwał go "koszmarem starego lewactwa" {TUTAJ}. Ekspert w portalu Interia.pl dr Krzysztof Sokołowski stwierdził {TUTAJ}, iż:
"Większość komentatorów ogłosiła zwycięstwo nieznanego dotychczas Adriana Zandberga. Również dr Sokołowski dobrze ocenia występ przedstawiciela partii Razem. - On jest dobry medialnie, ale zapunktował tak mocno również ze względu na słabość pani Nowackiej. Fala popularności, którą on teraz przeżywa, jest pochodną jego naturalnych zdolności, ale też pochodną fatalnego występu Barbary Nowackiej, która zaprezentowała się sztucznie, plastikowo i nieprzekonująco - zauważa ekspert. (...)
- To, co on mówi Zandberg, jest raczej oderwane od rzeczywistości, ale on w to święcie wierzy. I przez to jest autentyczny. Dlatego został dobrze odebrany. Jest całkowitym przeciwieństwem Barbary Nowackiej, która drewnianym głosem recytowała same banały - wyjaśnia przyczyny sukcesu przedstawiciela partii Razem dr Sokołowski.".
Rafał Ziemkiewicz swoje dzisiejsze "Odliczanie wyborcze" zatytułował "Odliczanie wyborcze Ziemkiewicza: Narodziny czerwonego mesjasza" {TUTAJ}. Napisał on:
"- pogrążył ją [Nowacką] zupełnie Adrian Zandberg. Prezentował kompletne lewackie oszołomstwo (w internecie znalazłem stary wpis, w którym zachwyca się wygraną Jeremy’ego Corbyna w brytyjskiej Partii Pracy - a więc nie udaje jaskiniowego paleomarksisty, tylko jest nim naprawdę), wygłosił zupełnie idiotyczną perorę o rzekomo błagających o pomoc i azyl u nas uchodźcach - wbrew najoczywistszym faktom, bo przecież nawet ci prawdziwi uchodźcy sprowadzeni przez Miram Shaded w większości z Polski uciekli dalej, i przy każdej okazji atakował "starą" lewicę Millera.
Ktoś może pomyśleć, że jestem niekonsekwentny, skoro wyrzucam premier brak medialnego treningu, a nie wyrzucam tego Zandbergowi, który machał rękami jak wiatrak. Tylko pozornie - szef partii Razem występuje na innych prawach, na prawach naturszczyka, i, podobnie jak Kukizowi, publiczność wybaczy mu to, co u polityków głównego nurtu razi. Facet jest na razie niezgrany, kiedy wygłasza swoje lewicowe teorie, wygląda z tym szczerze, zwłaszcza na tle Nowackiej, która po latach spędzonych w jednej partii z Palikotem usiłuje jechać na krytykowaniu "języka agresji i pogardy", a że walczy o niewiele - przejście progu 3 proc. co da "nieumoczonej lewicy" finansowanie i uczyni ją trwałym elementem politycznego krajobrazu - to i może wygrać.
Tym bardziej, że na kogoś takiego wpływowe w mediach i elitach zawodowych salony, rozczarowane instrumentalnym traktowaniem ich przez PO, mundurowo-partyjną zgrzebnością postkomuny i cynicznym kameleonizmem Palikota, czekają jak na czerwonego mesjasza. Widać to było po debacie. Fala zachwytów przypominała mi to, co się działo wokół "Krytyki Politycznej" w pionierskim okresie jej istnienia, zanim okazała się tylko sprawnym przedsiębiorstwem do konsumowania unijnych grantów i produkowania sprawozdań. Do późnego wieczora Zandberg zbierał po lewej stronie internetu i na portalach wiodących mediów fantastyczne oceny.".
No coż, dla dobra PiS oraz Polski należy życzyć panu Zandbergowi, by te swoje 3-4% uzyskał i uniemożliwił ZLEW wejście do Sejmu. Oby !!!. We wtorkowej debacie nieźle wyglądali też Kukiz i Korwin. Znowu fatalnie wypadła pani premier Ewa Kopacz. Gorzej nawet od Barbary Nowackiej. Nie mogę pojąć, czemu ona cały czas tak gorliwie się domagała tych debat, podczas gdy kompletnie sobie w nich nie radziła. Jakaś mania samobójcza, czy co?
Wielu komentatorów uwaza, że te debaty nie będą miały wpływu na wynik wyborów. Ja tak nie sądzę. Weług danych portalu Interia.pl {TUTAJ} poniedziałkową debatę ogladało ponad 8 mln widzów, a wtorkową - prawie 6,7 mln. To oznacza, że prawdopodobnie ok. 10 mln osób mogło na własne oczy zobaczyć nieudolność pani premier Ewy Kopacz. W przeciwieństwie do niej pani Beata Szydło w obu debatach wypadła bardzo dobrze.
- elig - blog
- Zaloguj się, by odpowiadać
napisz pierwszy komentarz