Larum grają! Wojna!
Kiedy w obozie patriotyczno-prawicowym trwała wielka euforia po zwycięstwie Andrzeja Dudy w wyborach prezydenckich dołączyłem radośnie do grona triumfujących. Cóż, cieszyć się jest rzeczą ludzką zwłaszcza, że kilka sondaży ukazało gwałtowny spadek notowań Platformy Obywatelskiej i to poniżej 20%. Z tymi sondażami to jest tak, że wszyscy wiemy, że są one kompletnie niewiarygodne, ale gdy któryś z nich jest dla nas korzystny, jakoś o tym na moment zapominamy. Gdy już po zwycięstwie kandydata PiS i Zjednoczonej Prawicy nieco ochłonąłem postanowiłem ostrzec moich rodaków przed nadmiernym hurraoptymizmem i napisałem w „Warszawskiej Gazecie” tekst zatytułowany „Nie składajmy przedwcześnie Systemu do trumny”. Mogło być przecież i tak, że fatalne dla PO powyborcze notowania miały być dla premierzycy Kopaczyny swoistymi ostrogami celowo wbitymi w jej zad przez System tylko po to by zmusić ją do galopu. Nie da się ukryć, że zareagowała ona zgodnie z wolą salonowych dżokejów i natychmiast jak rażona piorunem dosiadła Pendolino i ruszyła w Polskę. Oczywiście z tej podróży nie tylko ja zacząłem drwić i naśmiewać się, zwłaszcza, gdy się okazało, że jest to eskapada niezwykle sztuczna, kabaretowa, bałamutna i niestety bardzo kosztowna. Szybko ujawniono, że już bez żadnego zbędnego rozgłosu w ślad za - a właściwie nad Kopaczową - leci na wszelki wypadek rządowy Embraer, a przed nią podąża kawalkada luksusowych rządowych limuzyn, gromada borowców i nieoznakowane samochody policji. Tania podróż do ludu i wśród ludu okazała się bizantyjskim przedsięwzięciem propagandowym realizowanym za nasze pieniądze. Według planu speców od wizerunku wszystko to miało odbywać się zgodnie z przesłaniem refrenu z piosenki taty Kazika Staszewskiego, „Baranek”, a medialny portret Kopaczyny miał wyglądać tak:
Na głowie kwietny ma wianek
w ręku zielony badylek
a przed nią bieży baranek
a nad nią lata motylek
Dzisiaj widzimy, że rzeczywisty obrazek z tej podróży to:
Na głowie kwietny ma wianek
U boku „Misiek” pomagier
Przed nią kolumna beemek
Nad nią rządowy Embraer
Problem jednak w tym, że nie wszyscy Polacy muszą widzieć ten cyrk tak jak przedstawiłem to w drugiej, mojej autorskiej wersji refrenu. My tu chichoczemy, zrywamy boki ze śmiechu, a Kopaczowa z Miśkiem kontynuują tę naszym zdaniem żałosną podróż po kraju. Czy oni są idiotami i politycznymi samobójcami? Otóż nie. Nie lekceważmy przeciwnika. Jestem na sto procent pewien, że sztab wyborczy PO wszystko kontroluje i co jakiś czas zamawia wewnętrzne sondaże, z których im wychodzi, że przyjęta strategia przynosi oczekiwane efekty. Dzięki temu, póki co nie lecą w dół w okolice 10 procent poparcia.
Niestety często jest tak, że innych ludzi próbujemy mierzyć własna miarą i zapominamy, iż oprócz miłośników muzyki poważnej, rocka i jazzu istnieją też fanatyczni fani disco polo czy Don Wasyla. Jak mówią - jeden lubi pomarańcze, a drugi jak mu nogi śmierdzą. Nie zapominajmy, że Bronek Komorowski mimo przegranej uzyskał aż 48,45 proc. poparcia. Tylu Polaków dało się nabrać na dobrotliwego zatroskanego o Polskę wujaszka, na którego mozolnie ucharakteryzowano tego niebezpiecznego i niezwykle szkodliwego dla naszego kraju człowieka. To do tych ludzi jest adresowany przekaz z bratającą się z prostym ludem panią premier, która już nawet wtorkowe posiedzenia rządu przenosi z Warszawy w teren. I nie zdziwmy się, jeżeli kolejne będą się odbywały gdzieś na kopalnianym przodku, na flisackiej łodzi podczas spływu Dunajcem, albo na pokładzie „Ślązaka” – zwodowanej właśnie najdroższej motorówce świata, która po czternastu latach prac i w atmosferze wielu skandali, z planowanej nowoczesnej korwety „Gawron” stała się tylko kosztującym aż miliard złotych zwykłym okrętem patrolowym.
A teraz króciutka dygresja. Nazajutrz po napisaniu przeze mnie zdania o tym hipotetycznym spływie Dunajcem okazało się, że Kopaczyna rzeczywiście udała się w Pieniny i spłynęła. I tak życie przerosło kabaret, a ja stałem się telepatycznym wizerunkowym doradcą szefowej rządu. Czekam na propozycje Czytelników – gdzie następnym razem mam ją wyekspediować.
Jednym słowem to, co dla nas oczywiste, dęte i ewidentnie sztuczne, wcale takie samo nie musi być dla wszystkich. Prawda jest smutna i trzeba sobie w końcu powiedzieć wprost, że spora część naszego społeczeństwa nie widzi w tym objazdowym cyrku żenady. Nie widzi niczego niepokojącego w tym, że od niemal ośmiu lat rządzi Polską polityczne ugrupowanie, które nigdy nie przedstawiło żadnego programu. I tu znowu musimy poruszyć temat wiodących mediów, które z pełną premedytacją od wielu lat pudrują tego trupa, robią mu permanentny makijaż i dorabiają uśmiech tak, aby sprawiał wrażenie żywotnego oraz energicznego młodzieńca i nie kojarzył się z umarlakiem.
Teraz nasuwa się pytanie, co w takiej sytuacji mamy robić? Czy wystarczy przyjęcie roli wiernego fanatycznego kibica opcji patriotycznej? A może warto podejść bliżej do kibiców drużyny przeciwnika i każdy z nas tak jak umie, przekonywać ich, że wspierają ekipę brutalnie faulującą, szkodliwą dla Polski, będącą na niedozwolonym dopingu dostarczanym przez media głównego ścieku zaś sędzia jest przekupiony?
Każdy z nas ma w swoim otoczeniu ludzi ogłupionych medialnym przekazem i naszym obowiązkiem powinno być skaptowanie na patriotyczną stronę choćby jednego kibica drużyny przeciwnej. Zawody są już w takiej fazie, że sam nawet nasz najdonioślejszy doping nie pomoże, jeżeli aktywnie nie włączymy się do gry. Nie ma co oczekiwać biernie końcowego gwizdka. Nie wszyscy zdają sobie sprawę, o jaką stawkę toczy się ta walka, która zakończy się jesienią. Warto z takimi ludźmi rozmawiać lub choćby podarować im egzemplarz „Warszawskiej”.
Kopaczyna i jej przyboczni twierdzą, a tak naprawdę straszą, że zwycięstwo PiS-u i Zjednoczonej Prawicy zbliżą nas do scenariusza greckiego. Szanowni Czytelnicy jest wręcz na odwrót. To utrzymanie władzy przez obecną ekipę jak nic doprowadzi nas do identycznej sytuacji, w jakiej znalazła Grecja. Żeby obrazowo wyjaśnić Czytelnikom to, co przydarzyło się Grekom wystarczy odwołać się do popularnego programu Elżbiety Jaworowicz, „Sprawa dla reportera”. Niemal w każdej cotygodniowej odsłonie mamy tam do czynienia z wieloma bulwersującymi przypadkami, które są taką Grecją w skali mikro.
Jest jakaś atrakcyjna prywatna nieruchomość lub działka, której właściciel natrafił na przejściowe kłopoty. Nagle z nieba spada jakiś „dobroczyńca” oferujący pomoc finansową. Tak to się zwykle zaczyna. Dalej wiadomo – dług rośnie do tak niebotycznej wysokości, że jego spłacenie staje się w końcu niemożliwe. I tu wkracza już komornik, albo ofiary naciągaczy oddają swoja własność w ręce przebiegłego wierzyciela zostając bez dachu nad głową. Zauważmy też, że niemal w każdym takim przypadku niebagatelną rolę odgrywa jakiś przekupiony przez lichwiarzy kuzyn bądź pociotek pokrzywdzonych, który od samego początku namawia rodzinę do skorzystania z usług pazernego oszusta. W przypadku Grecji rolę takich „rodzinnych zdrajców” i naganiaczy przez lata odgrywali tamtejsi sprzedajni politycy i elity. Banki, głównie niemieckie i francuskie doskonale wiedziały, do jakiej sytuacji doprowadzają Grecję.
Jeżeli przyjrzymy się dokonaniom ekipy PO-PSL dostrzeżemy celową likwidację polskiego przemysłu, na co najlepszym przykładem jest kasacja polskich stoczni i tym samym usunięcie konkurencji dla stoczni niemieckich. Gigantyczne zadłużenie zagraniczne Polski sięga już 370 miliardów dolarów, a dług wewnętrzny przekroczył bilion złotych. Jeszcze cztery lata rządów tych sprzedawczyków, a do niemieckiego lombardu nie trafią tak jak w przypadku Grecji jej piękne i atrakcyjne nie tylko turystycznie wyspy, ale być może na początek Mazury i Pomorze Szczecińskie. Tym samym Niemcy bez jednego wystrzału zdobędą to, co utracili w wyniku klęski w drugiej wojnie światowej.
To właśnie o taką stawkę toczyć się będzie jesienna wyborcza gra. Jest dzisiaj taki czas, że nie wystarczy już samo śpiewanie Jeszcze Polska nie zginęła i Ojczyznę wolną racz nam wrócić Panie. Jak pisał Sienkiewicz, Larum grają! Wojna! Nieprzyjaciel w granicach!
Artykuł opublikowany w Warszawskiej Gazecie
Nowy numer już jutro w kioskach
- kokos26 - blog
- Zaloguj się, by odpowiadać
1 komentarz
1. Dajmy nadzieję tym, co nie poszli do wyborów
"Nie zapominajmy, że Bronek Komorowski mimo przegranej uzyskał aż 48,45 proc. poparcia. Tylu Polaków dało się nabrać na dobrotliwego zatroskanego o Polskę wujaszka, na którego mozolnie ucharakteryzowano tego niebezpiecznego i niezwykle szkodliwego dla naszego kraju człowieka."
Nie Polaków, tylko tych co poszli do wyborów!!!
Prawie połowa uprawnionych nie poszła. Im trzeba dać nadzieję...