EWA KOPACZ POLSKI DR MENGELE
aleksander szumanski, pon., 27/07/2015 - 22:40
PRZESTĘPCZY PROCEDER MINISTERSTWA ZDROWIA.
EWA KOPACZ POLSKI DR MENGELE!
RZĄD NATYCHMIAST DO DYMISJI.
ZAGROŻONE ŻYCIE TYSIĘCY POLAKÓW OD NOWORODKÓW PO STARCÓW
ONKOLOGICZNY SKANDAL Z LEKAMI. LEKÓW WYSTARCZY DO KONCA TYGODNIA.
JAK NA TĘ SYTUACJĘ REAGUJE EWA KOPACZ, MARIAN ZEMBALA?
CO W TEJ SPRAWIE UCZYNILI BYLI MINISTROWIE ZDROWIA EWA KOPACZ I BARTOSZ ARŁUKOWICZ?
Bezwzględna liczba nowotworów w Polsce rośnie. Według Krajowego Rejestru Nowotworów (KRN) w Polsce na początku XXI wieku nowotwory u osób w średnim wieku są pierwszą przyczyną zgonów u kobiet i drugą u mężczyzn. Wzrost liczby zachorowań na nowotwory złośliwe ma związek z trzema czynnikami: wzrostem liczby ludności, wydłużeniem średniej długości życia, a więc wzrostem liczby ludności po 65 roku życia oraz zwiększonym narażeniem na czynniki rakotwórcze.
Szpitale alarmują, że zapasy leków onkologicznych wystarczą im tylko do końca tygodnia. Cały czas brakuje podstawowych leków podawanych walczącym z nowotworami. Ministerstwo Zdrowia zaproponowało kilka rozwiązań tego problemu, ale - jak na razie - żadne nie jest skuteczne.
Chorzy na raka pilnie potrzebują leków, ministerstwo daje sobie więcej czasu.
TYSIĄCE CHORYCH NA RAKA ZOSTANIE BEZ LECZENIA
Jesteśmy zabezpieczeni tylko do końca tygodnia, mamy jeszcze kilkadziesiąt ampułek leków potrzebnych do chemioterapii - mówią w rozmowach z reporterką RMF FM Agnieszką Witkowicz lekarze i dyrektorzy szpitali z całej Polski. Ministerstwo Zdrowia zaproponowało procedurę sprowadzania leków zza granicy, ale efektów na razie nie widać. Choć w szpitalach przyznają, że resort wyjątkowo szybko odsyła dokumenty, to od przyspieszenia procedury na razie leków nie przybyło.
Pracownicy szpitali, z różnych regionów Polski, pytani o przyszłość pacjentów, zgodnie odpowiadają: dziś jeszcze można podać im chemię. Wszyscy liczą pozostałe ampułki i czekają, aż przyjdą leki zza granicy. Trzeba się dowiadywać pod koniec tygodnia - usłyszał jeden z rozmówców RMF FM w swojej hurtowni. Taka niepewność zdecydowanie utrudnia leczenie pacjentów chorych na raka, bo jak mówią lekarze, serie chemioterapii dla poszczególnych osób trzeba planować. Gdy każdy dzień jest walką o kilka czy kilkanaście ampułek, to po prostu niemożliwe.
PÓŁKI W HURTOWNIACH ŚWIECĄ PUSTKAMI
Po alarmie wszczętym przez szpitale Ministerstwo Zdrowia podało na swojej stronie adres hurtowni, gdzie podobno są leki. Jedną z nich odwiedził reporter RMF FM Piotr Glinkowski. Jak się okazało, rzeczywiście posiada ona ratujące życie specyfiki, ale bardzo niewiele i tylko dla wybranych szpitali. Tych, z którymi ma podpisane umowy.
Magazyn w tej wrocławskiej hurtowni od wielu tygodni świeci pustkami. Udało im się jednak sprowadzić kilka tysięcy fiolek zza granicy. Między innymi z Niemiec i Wielkiej Brytanii. Strzeliłbym sobie w kolano, gdybym powiedział: "Proszę bardzo, niech wszystkie szpitale dzwonią do mnie, bo mam te leki". Mam takie partie, jakie są mi potrzebne, nawet nie jest to 50 procent zapotrzebowania na polskim rynku - mówi właściciel hurtowni.
Nasz reporter sprawdził inne hurtownie - tam jest jeszcze gorzej. Leki onkologiczne w ramach importu równoległego dotrą dopiero za 10 dni. Zapasy już dawno się kończyły. Wszyscy hurtownicy, z którymi rozmawiało RMF FM, zaznaczają, że nie będą podpisywać nowych kontraktów, bo wobec lekowego kryzysu nie w stanie zapewnić szpitalom kolejnych dostaw.
PRODUCENT WSTRZYMAŁ DOSTAWY
BRAK MOŻLIWOŚCI CHEMIOTERAPII DLA CHORYCH NA RAKA - ALARMUJĄ LEKARZE
Problem z niedoborem leków onkologicznych powstał, kiedy jeden z producentów wstrzymał dostawy. A chodzi o jedyny dostępny na rynku specyfik do chemioterapii leczącej niektóre rodzaje nowotworów. W efekcie wielu pacjentom grozi teraz przerwanie leczenia. Kontynuacji terapii nie zapewnia również Ministerstwo Zdrowia.
Lekarze próbowali zdobywać leki, szukając ich na przykład w hurtowniach farmaceutycznych. Tam jednak nie ma już leków onkologicznych. Brakuje zarówno preparatu zarejestrowanego w Polsce, jak i jego zamienników. Magazyny świecą pustkami już od wielu tygodni.
TYSIĄCE CHORYCH NA RAKA ZOSTANIE BEZ LECZENIA!
Onkolodzy alarmują, wiceminister zdrowia uspokaja. Oby to on miał rację, bo jeśli sprawdzą się jednak prognozy lekarzy, to wielu pacjentom chorym na nowotwory grozi przerwanie leczenia. Jeden z producentów wstrzymał bowiem dostawy leków niezbędnych do terapii.
Wielu pacjentom chorym na nowotwory grozi przerwanie leczenia - alarmują onkolodzy.
To wyrok dla pacjentów i zaniedbanie urzędników, które można określić mianem przestępstwa - mówi w rozmowie z reporterem radia RMF FM profesor Cezary Szczylik, szef kliniki onkologii wojskowego szpitala przy ulicy Szaserów w Warszawie.
OPIEKA ZDROWOTNA NA CENZUROWANYM
We wszystkich województwach poziom niezadowolenia z opieki zdrowotnej jest porównywalny, jednak najgorzej jest w Łódzkiem i Lubuskiem. Najsłabszą stroną państwowej opieki zdrowotnej jest dostęp do lekarzy specjalistów i diagnostyki - wynika z badania CBOS.
Komentuje w ten sposób informację o wstrzymaniu dostaw leków onkologicznych przez jednego z producentów. Problem polega na tym, że lek ten jest jedynym dostępnym na rynku specyfikiem do chemioterapii leczącej niektóre rodzaje nowotworów.
W tej jednej placówce przerwanie terapii grozi co najmniej kilkunastu pacjentom. W poniedziałek usłyszą oni od lekarzy: nie mamy leków, żeby walczyć o wasze życie. Na początku przyszłego tygodnia skończą się bowiem zapasy specyfików i na razie nie istnieje żaden sposób, aby je zdobyć.
- Tym chorym nie będę mógł podać leczenia. Wstrzymanie leczenia, czy wydłużenie czasu pomiędzy chemioterapiami może wpłynąć na efektywność leczenia i zagrozić ich życiu. Chodzi o kilka grup chorych na raka. Chorzy z rakiem płuca, chorzy z nowotworami zarodkowymi. To jest problem powiedziałbym nawet tysięcy chorych w tym kraju - tłumaczy profesor Szczylik.
PRZESTĘPCZY FATALNY BŁĄD W SYSTEMIE LECZENIA
Dlatego szef onkologii wojskowego szpitala w Warszawie nie potrafi zrozumieć, jak można było stworzyć system, w którym los chorych zależy od jednego producenta leków, a szpitale muszą walczyć, by zdobyć preparaty. Profesor Szylik mówi o niedopełnieniu obowiązków przez urzędników i o etycznym przestępstwie.
Lekarze próbują indywidualnie zamawiać leki u innych producentów, ale to nie jest pójście do apteki i zdjęcie leku z półki. Procedura jest niestety skomplikowana i długotrwała, a chorzy na raka nie mogą czekać na kolejną dawkę chemioterapii. - Procedura trwa osiem tygodni. Ja nie mam szansy podać temu pacjentowi leku na czas - tłumaczy profesor Szylik.
Lekarz oskarża urzędników resortu zdrowia o zaniechanie: nie byli w stanie przewidzieć, że życie chorych na raka zależy od dostaw jednego producenta. Nie uprzedzili też lekarzy o problemie.
Na moim biurku nie było ani jednego dokumentu z ministerstwa zdrowia, który uprzedzał by mnie o takim zagrożeniu. A tak rozumiem partnerstwo ze strony urzędnika z resortu zdrowia - dodaje szef kliniki onkologii wojskowego szpitala przy ulicy Szaserów w Warszawie.
W poniedziałek w tej placówce wyczerpią się zapasy co najmniej pięciu leków onkologicznych.
MINISTERSTWO ZDROWIA KŁAMIE I DEMENTUJE
- Producent ma problemy z zapewnieniem dostępności części leków cytostatycznych, które produkuje, natomiast nie jest to w żaden sposób spowodowane czynnikami ekonomicznymi, a czynnikami technologicznymi. W szczególności dotyczy to linii produkcyjnej fabryki, która funkcjonuje w Austrii, która czasowo wstrzymała produkcję leków - powiedział dziennikarzom wiceminister zdrowia Jakub Szulc Podkreślił, że firma zapewnia, iż problemy są przejściowe. Dotyczą one nie tylko Polski, ale także Europy i USA.
Oczywiście, nie jest to sytuacja dla nas komfortowa, z tego względu, że mówimy o pacjentach onkologicznych - chorych, którzy cierpią na jedne z najpoważniejszych schorzeń. Ze swojej strony staramy się dołożyć wszelkich starań do tego, żeby dostępność leków w Polsce była zapewniona - dodał wiceminister zdrowia.
MZ: Chorzy na raka nie są pozbawieni dostępu do leczenia
Konsultant krajowy w dziedzinie onkologii prof. Maciej Krzakowski podkreślił, że każdy z deficytowych leków posiada swój odpowiednik, którym można go skutecznie zastąpić. Zapewnił, że nie ma sygnałów, by chorzy byli pozbawieni dostępu do leczenia. Dodał, że szpitale mogą występować o sprowadzanie leków w ramach importu docelowego. Takie zapewnienie złożył także dyrektor Centrum Onkologii w Warszawie prof. Krzysztof Warzocha.
CHORZY NA RAKA POZBAWIENI LEKÓW
Wielu chorym na raka grozi przerwanie chemioterapii
Chorzy na raka pilnie potrzebują leków, ministerstwo daje sobie więcej czasu
Aż trzy tygodnie ma Ministerstwo Zdrowia na rozpatrzenie wniosków ze szpitali o tzw. import docelowy leków onkologicznych. To niezbędne w terapii preparaty, których brakuje w wielu placówkach, bo producent wstrzymał ich dostawę. Według naszych ustaleń, resort zdrowia nie ma zamiaru zmieniać rozporządzenia, które wydłużyło termin rozpatrywania wniosków.
Od czwartku informujemy o problemach z hurtową dostawą leków onkologicznych z zagranicy. W takich przypadkach jedynym rozwiązaniem są właśnie indywidualne zamówienia.
Termin 21 dni na wydanie takiej zgody przez resort zdrowia znalazł się w nowym rozporządzeniu. Wcześniej urzędnicy musieli odpowiedzieć na prośbę o import docelowy w ciągu 7 dni. Urzędnicy zmienili przepisy na swoją korzyść w samym środku kryzysu - 21 marca, już po błagalnych listach ze szpitali, że brakuje leków niezbędnych w chemioterapii. To oznacza, że teraz tempo wydania zgody na sprowadzenie leków zależy tylko od dobrej woli resortu, a za ewentualną opieszałość nie będzie żadnej kary.
Co więcej, reporterzy RMF FM ustalili, że Ministerstwo Zdrowia nie zamierza zmieniać rozporządzenia - zwyczajnie bagatelizuje zapis o 21 dniach na rozpatrzenie wniosku w sprawie importu docelowego. Wiceminister zdrowia Jakub Szulc przekonuje wręcz, że przepis nie ma znaczenia, bo i tak praktyka jest inna. Wnioski, które przychodzą do nas, zwłaszcza wnioski ze szpitali, gdzie mamy informację o tym, że sprowadzenie leku jest pilne ze względu na zdrowie i życie pacjentów - takie wnioski są rozstrzygane tak czy inaczej natychmiast - zapewnia. Bardzo chętnie pokazuje też te wnioski, ale z pewnej odległości, tak by nie można było ich zweryfikować.
Magazyny hurtowni świecą pustkami.
TYSIĄCE CHORYCH NA RAKA POZOSTANIE BEZ LECZENIA
Problem z niedoborem leków onkologicznych powstał, kiedy jeden z producentów wstrzymał dostawy. A chodzi o jedyny dostępny na rynku specyfik do chemioterapii leczącej niektóre rodzaje nowotworów. W efekcie wielu pacjentom grozi teraz przerwanie leczenia. Kontynuacji terapii nie zapewnia również Ministerstwo Zdrowia.
Lekarze próbowali zdobywać leki, szukając ich na przykład w hurtowniach farmaceutycznych. Tam jednak nie ma już leków onkologicznych. Brakuje zarówno preparatu zarejestrowanego w Polsce, jak i jego zamienników. Magazyny świecą pustkami już od wielu tygodni.
Reporterzy RMF FM sprawdzili kilka hurtowni i wszędzie jest tak samo. Największa z nich już w marcu, w ramach importu równoległego, sprowadziła z zagranicy 2 tysiące opakowań zamiennika brakującego leku. Jednak - jak powiedziała nam rzeczniczka hurtowni Renata Borkowska-Kubiak - wszystkie sprowadzone leki rozeszły się w tydzień.
Wiemy, że szpitale potrzebują leków onkologicznych. Czekamy na kolejną dostawę i będziemy uzupełniać te braki - zapowiada rzeczniczka. W ciągu dwóch tygodni do hurtowni trafi z Rumunii 10 tysięcy opakowań z zamiennikiem brakującego leku. Zanim jednak sprowadzony zamiennik trafi do szpitali, resort zdrowia musi dopuścić go do sprzedaży w Polsce. Preparat na pewno będzie jednak droższy. Według hurtowników - prawie o połowę.
SZPITALE ZNAJDUJĄ SIĘ W TRUDNEJ SYTUACJI
Innym rozwiązaniem jest sprowadzenie zamienników potrzebnego leku z zagranicy w procedurze tzw. importu docelowego. Na ten sposób zdecydowało się Dolnośląskie Centrum Chorób Płuc. Nie mamy czym, a za chwilę nie będziemy mieli za co leczyć pacjentów - alarmują dyrektorzy placówki. Szpital ma w tej chwili tygodniowy zapas cisplatyny - leku podawanego chorym na raka płuc. Dlatego kolejną partię preparatów zamówił właśnie w ramach procedury importu docelowego.
Problem w tym, że procedura jest nie tylko długotrwała, ale i kosztowna. Dyrekcja Dolnośląskiego Centrum Chorób Płuc nie wie, ile zapłaci za leki swoich pacjentów. Lek sprowadzany z zagranicy może być nawet 10 razy droższy, a szpital musi zapłacić z pieniędzy, jakie przyznał mu NFZ w rocznym kontrakcie. Nasz szpital w zasadzie co roku był zmuszony generować nadwykonania. Jeżeli w tej chwili lek będzie droższy, to rzeczywiście może być problem - przyznaje szefowa szpitala Halina Kufel.
Jeżeli lek faktycznie będzie 10 razy droższy, pieniądze na leczenie skończą się na długo przed końcem roku.
RESORT ZDROWIA KŁAMIE:
NFZ ZAPŁACI
NFZ: TO NIE JEST KWESTAIA "HULAJ DUSZA PIEKLA NIE MA"
Ministerstwo Zdrowia zapewnia, że NFZ będzie płacił za droższe leki sprowadzane z zagranicy, ale po szczegóły odsyła już do Funduszu. A tam odpowiedź nie jest już tak jednoznaczna. Rzecznik Andrzej Troszyński jak może unika jednoznacznej deklaracji i plącze się w zeznaniach. Z jednej strony zapewnia: Narodowy Fundusz Zdrowia jest zmuszony wcześniej czy później płacić za wszystkie koszty związane z importem docelowym leków, ale dopytywany o ceny - czy będą brane pod uwagę te wyższe, z faktur, czy te niższe, z katalogu NFZ - odpowiada: To nie jest kwestia, że "hulaj dusza, piekła nie ma". Obowiązują ceny katalogowe.
W KUJAWSKO-POMORSKIEM LEKÓW WYSTARCZY NA 3 MIESIĄCE
Trudna, ale nieco lepsza niż w wielu placówkach w kraju, jest sytuacja największych szpitali w Kujawsko-Pomorskiem. W regionie ciężar utrzymania ciągłości leczenia pacjentów chorych na raka wzięło na siebie m.in. bydgoskie Centrum Onkologii.
Zapasy ma też szpital w Grudziądzu. Tym placówkom wystarczy leków na trochę dłużej, choć najwyżej na 3 miesiące.
Szefostwo bydgoskiego szpitala, nauczone doświadczeniem, zawczasu zrobiło większe zapasy leków. Dla pacjenta chorego na raka przerwanie precyzyjnie ułożonego cyklu chemioterapii byłoby najgorszym, co może się stać. Tego sobie nie wyobrażam, dlatego zapewniam, że leczenie żadnego pacjenta nie zostanie przerwane - mówi wojewódzki konsultant ds. onkologii, doktor Jerzy Tujakowski. Jego zdaniem, Centrum Onkologii jest przygotowane na przyjęcie pacjentów również z innych szpitali w regionie, które z powodu braku leków znajdą się w potrzebie. Na przykład z Włocławka mogą być zabrani do nas - uspokaja Tujakowski. Niestety dla słabszych, schorowanych pacjentów będzie to oznaczało wyczerpującą podróż.
Na jak długo placówce wystarczy zapasów? W ciągu 2-3 miesięcy problem ma być rozwiązany, więc powinniśmy sobie poradzić - odpowiada lekarz wymijająco.
"NIE BĘDĘ SIĘ Z NIKIM DZIELIŁ"
Co stanie się, jeśli są to szacunki nazbyt optymistyczne? Marek Nowak, dyrektor największego w regionie szpitala w Grudziądzu, nie kryje niepokoju. Bez uszczerbku wytrzymam 3 miesiące, bo przewidywaliśmy sytuację wcześniej. W tej chwili nie martwię się o leki, ale nie wiem, co zrobimy za 3 miesiące, po prostu nie wiem - mówi reporterowi RMF FM. Nowak stawia przede wszystkim na zdrowie swoich pacjentów, dlatego zapowiedział z góry: "Lekami nie będę się dzielił z nikim".
Jego zdaniem, instytucja importu docelowego, pozwalającego sprowadzać lek z zagranicy dla konkretnego pacjenta, może się nie sprawdzić. Nie ma bowiem pewności, że za granicą znajdą się dostawcy dla polskich szpitali. Jak nie będę miał od kogo kupić, to co ja zrobię? - pyta retorycznie.
Dyrektora grudziądzkiego szpitala martwi też zbyt nieprzewidywalny rynek leków w Unii Europejskiej. Uważam, że powinien być tak samo dokładnie monitorowany, jak jest monitorowany np. rynek gazu - podsumowuje.
RESORT ZDROWIA NIE PRZEJMOWAŁ SIĘ PROBLEMEM
Według przedstawicieli szpitali, z którymi rozmawiała nasza reporterka Agnieszka Witkowicz, Ministerstwo Zdrowia zainteresowało się problemem dopiero w połowie marca. Wcześniej resort Bartosza Arłukowicza - mimo że miał informacje od producenta - zdawał się nie widzieć problemu.
Ministerstwo Zdrowia tłumaczy sprawę enigmatycznie. Według resortu, producent specyfików na raka nie wycofał się ze sprzedaży, a jedynie "zmienił proces technologiczny" produkcji leków. Żaden z urzędników nie potrafi jednak wyjaśnić, dlaczego ministerstwo nie przygotowało planu awaryjnego. Co więcej, resort przerzuca odpowiedzialność za brak leków onkologicznych na dyrektorów szpitali.
Ministerstwo zdrowia z ministrem zdrowia mordują świadomie chorych na raka.
CO NA TO PROKURATOR GENERALNY?
DLACZEGO MILCZY?
Źródła:
http://www.rmf24.pl/fakty/polska/news-onkologiczny-skandal-lekow-wystarczy-tylko-do-konca-tygodnia,nId,598139
http://fakty.interia.pl/mazowieckie/news-tysiace-chorych-na-raka-zostanie-bez-leczenia,nId,1347552
http://www.rmf24.pl/fakty/polska/news-chorzy-na-raka-pilnie-potrzebuja-lekow-ministerstwo-daje-sob,nId,597644
- Zaloguj się, by odpowiadać
Etykietowanie:
napisz pierwszy komentarz