Nie bialo-czarny obraz

avatar użytkownika Tymczasowy

     

Sytuacje konfliktowe maja te wlasciwosc, ze prowadza do polaryzowania pogladow i upraszczania obrazu sytuacji. Pelen kolorow swiat staje sie ubogi, bialo czarny. Calkiem nieslusznie.

Wlasnie wpadla mi w rece kolejna ksiazka z Robarts Library (Uniwersytet Torontonski) traktujaca o dawnych czasach. Nosi ona tytul: "Twierdza. Solidarnosc Walczaca - Podziemna Armia" (2014). wybralem z niej kilka fragmentow pokazujacych malo znane zjawisko obecnosci "ludzi"  znajdujacych sie po drugiej stronie w stanie wojennym. W rozdziale poswieconym Jadwidze Chmielowskiej ukrywajacej sie skutecznie przez 9 lat, znalazlem takie oto trzy fragmenty.

"W sobote 12 grudnia o godzinie 10:00 do siedziby Zarzadu Regionu NSZZ "Solidarnosc" mieszczacej sie przy ulicy Stelmacha w Katowicach wszedl nikomu nieznany oficer LWP.Pulkownik. Nie przedstawil sie. Powiedzial, ze chce rozmawiac z Andrzejem Rozplochowskim albo z Jadwiga Chmielowska - znanymi dzialaczami slaskiej Solidarnosci. Nie zastal ich, wiec przekazal dyzurujacemu chlopakowi z kolportazu taki komunikat:"Przygotujcie drugi i trzeci garnitur dzialaczy. Bedziecie wszyscy aresztowani. Nie bylbym Polakiem, gdybym wam tego nie powiedzial". Zasalutowal i wyszedl."

"W pewnym momencie autobus zatrzymal sie, do srodka weszlo dwoch zolnierzy. Zaczeli po kolei legitymowac pasazerow. Jeden z nich mial liste z nazwiskami - najpewniej poszukiwanych osob.. Wygladalo na to, ze juz koniec konspiracji. Nie ma szans. Za chwile ja zwina. Przekazala notes do tylu. zolnierz zblizal sie coraz bardziej. Mial nie wiecej niz dwadziescia lat.. Poprosil o dowod.. Spojrzal na nazwisko, spojrzal na kartke z lista. Przebiegl oczami, po chwili twarz mu zmartwiala. Chwila zawahania. Zasalutowal. "Zycze przyjemnej podrozy". Poszedl dalej.

Musial sie zorientowac. Mlody patriota. Uratowal ja."

"Inna sytuacja. Jadwiga wsiadla do przedzialu pociagu relacji Katowice-Wroclaw z torba pelna ksiazek i bibuly. Ciezka jak diabli. W przedziale siedzialo juz kilka osob, w tym oficer lotnictwa z jednostki w Olesnicy -wlasnie takie przedzialy wybierala. Aby nie wzbudzic podejrzen, Jadwiga udawala, ze jej torba jest lekka. 'Zarzucilam na biodro z usmiechem, potem wypchnelem ja jakos tak, ze poleciala do gory, a ja z usmiechem tylko ja dopchnelam na polce. Bylam mokra z wysilku, alee wygladalo, ze wrzucilam torbe z jakimis ubraniami". Usiadla na miejscu i, jak zwykle, zaczela flirtowac z oficerem. Kiedy dojechali do Wroclawia,ten,chcac zachowac sie jak dzentelmen,postanowil zdjac mlodej dziewczynie torbe z polki. Widzial jak ja wkladala na gotre, wiec siegnal po bagaz jedna reka, myslac, ze jest lekki. Torba o malo nie spadla na glowy pozostalym zdumionym pasazerom.

-A co to, granaty pani tam ma?! - zapytal zmieszany oficer.

-A cos w tym rodzaju - rozesmiala sie wesolo Jadwiga.

Oficer zamilkl, po czym postanowil pomoc jej wysiasc z pociagu. Byla przerazona. Przeciez mogl ja wydac. Odprowadzil ja na postoj taksowek, wsadzil torbe do samochodu i powiedzial: "Niech pani nie podaje wlasciwego adresu, pod ktory pani jedzie, tylko ulice dalej. No, dobra pani jest. Bede trzymal kciuki, zeby nic sie nie stalo". Usmiechnal sie, zasalutowal i oszedl".

We wrzesniu 1985 r. wczesnym rankiem zapukalo do moich cztyerech  cywili. Byli funkcjonariuszami Sluzby Bezpieczenstwa. Po dokonanej rewizji, najstarszy ranga, kapitan, zapytal od niechcenia: "Jakas piwnice pan ma?".  "Alez oczywiscie, dac panom klucze?" Niestety nie udalo sie, przeszukanie piwnicy mieli od samego poczatku w planie.

W piwnicy bylo ciemnawo, a mojej komorce nie bylo swiatla. Za to byly ze cztery puste skrzynki po ziemniakach ustawione pionowo w kolumnie.Do przeszukania zakurzonego pomieszczenia skierowali najmlodszego funkcjonariusza, szczuplego blondyna w wieku okolo 30 lat. Zaslonil soba waskie wejscie i pracowicie przerzucil skrzynki z workami po kartoflach.

"Nic nie ma" - powiedzial. Na to rzeczywisty szef akcji, jowialny sierzant, zakonczyl akcje zartem: "No to akonczyli pane Havranek".  Bardzo mnie rozbawil ten zart, wiec smialem sie dlugo i  radosnie. Im sie tez podobalo, ze sa tacy dowcipni. Krotko mowiac, wszyscy byli zawodoleni. Jednak nie po rowno. Ja bylem bardziej od nich zadowolony. Mialem do tego powody.

Problem polegal na tym, ze pod kilkoma skrzynkami lezala bela papieru ukradzionego z jakiejs fabryki papieru, a moze drukarni. Koledzy z SW podrzucili mi ja i jakos zwlekali z odbiorem. Za takie cos siedzialbym z paragrafu kryminalnego jak zlodziej. Zaden tam polityczny. 

Po przewiezieniu na Komende Wojewodzka MO w Katowicach przez chwile siedzialem sam na lawce pod jakimis drzwiami. Przechodzacy mlody funkcjonariusz SB, o ktorym wyzej wspomnialem, nie odwracajac glowy, rzucil polglosem: "Szybko pan nie wyjdzie". Byla to wazna informacja, bo jednym z uzywanych na tamtym terenie narzedzi byla nadzieja. Inaczej mowiac, minus jeden na niekorzysc  tamtych. 

Sa ludzie i ludziska. Szkoda przy pomocy uproszczonego myslenia marnowac zasoby wygladajace na nie nasze.

6 komentarzy

avatar użytkownika Maryla

1. Tymczasowy

masz rację. Są ludzie i ludziska. Człowiek w ludziu zawsze sie odezwie, w ludzisku nigdy.
W stanie wojennym miałam tego typu doświadczenia, jak "dyżur nocny" z patrolem zamiast nocy w kiciu.
Jechałam do domu z kozakami pełnymi najnowszej bibuły. Wypadł mi jeden tramwaj, następny którym jechałam, został zatrzymany do kontroli pod KC PZPR, zrobiła sie juz godzina policyjna.
Patrol mundurowy wysadził mnie z tramwaju, bo nie miałam przepustki i przekazał patrolowi zmechanizowanemu do odwiezienia na Wilczą. Zrobiło sie gorąco, ale młodzi żołnierze ulegli moim prośbom i nie zawieźli na komisariat. Mieli dyżur pod mostem Poniatowskiego, który kończył się za godzinę. Potem opancerzonym pojazdem zawieźli mnie na drugą stronę Wisły pod dom.
Człowiek z człowiekiem zawsze znajdzie porozumienie, z istota człekokształtną z innej cywilizacji, nigdy.

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika guantanamera

2. Właśnie. Najpierw

trzeba być wspólnotą wyznającą te same niepodważalne wartości. Żeby ci pogubieni wiedzieli do czego wracają...

A podczas demonstracji - jakich tam demonstracji, bieganiny i starć - wielokrotnie spotykałam młodych żołnierzy zdecydowanie opowiadających się po naszej stronie. Wyrażali to i zachowaniem - dbając żeby nikomu z nas nic się nie stało, jak i słownymi deklaracjami.
Zapewniam - nie nazwiska były dla nich ważne. Wartości....

avatar użytkownika Maryla

3. @guantanamera

z tymi ludziskami nie da się znaleźć wspólnej płaszczyzny, to obca nam cywilizacja chamstwa i prostactwa.

Oddać krew w trakcie kampanii to nic wielkiego, co innego gdyby Prezes PiS oddał Serce - pisała Jagna Marczułajtis  z PO

 Najpierw oddaje krew, potem szpik i inne organy... Jest szansa, że
do jesieni niewiele z niej zostanie – wtórowała jej Jadwiga Zagozda
również z PO.



Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Tymczasowy

4. Marylu

Piekne doswiadczenie. Ja tam bym cie nawet czolgiem powiozl. A gdyby trzeba bylo, to nawet ciezkim bombowcem dalekiego zasiegu.
Jestes tego warta.
Pozdrawiam.

avatar użytkownika Maryla

5. Tymczasowy

:) nie bez znaczenia był fakt, ze byłam wtedy "piękna i młoda", co zawsze pomagało w kontaktach z mężczyznami.
Do tego mówiłam prawdę, co też pomagało, ze w domu została sama babcia i pies, czekający na wyprowadzenie.
W ludziach zawsze odezwie sie empatia. W ludziskach empatii nie ma.

Pozdrawiam serdecznie

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Tymczasowy

6. Ciag dalszy nastepuje:

"Jestem nadal mloda i piekna."
Serdecznosci.