Służby wołają: "To nie moja ręka !!!"
Z opublikowania przez tygodnik "Do Rzeczy" podsłuchanej rozmowy Kwaśniewskiego z Kaliszem [z 2013 r.] najbardziej ucieszył się Stanisław Michalkiewicz. Dał temu wyraz w wywiadzie zatytułowanym "Potwierdzili to, co mówię od lat", a zamieszczonym w nr 29/30 "Najwyższego Czasu!" [obszerny fragment - {TUTAJ}]. Czytamy w nim:
"Nawet takie osobistości jak były prezydent Aleksander Kwaśniewski i jego minister Ryszard Kalisz, którzy przez całe lata, a nawet dziesięciolecia oficjalnie zaprzeczali istnieniu wyższej władzy w Polsce, w prywatnych rozmowach to potwierdzają. Powinno mnie cieszyć, że spenetrowałem prawdę.".
Chodzi tu o to, że Kalisz i Kwaśniewski przyznali, iż korupcja w MON sięgała do poziomu ministra Siemoniaka i wyżej - nie wiadomo do kogo. Potwierdza to tezę Michalkiewicza, że ponad demokratyczną fasadą istnieją w Polsce zakulisowe struktury, które faktycznie sprawują rządy. Michalkiewicz nazywa je "bezpieczniackimi watahami". W dodatku:
"Polskich służb, ktore by realizowały polski interes państwowy, oczywiście nie ma, bo realizują interesy państw obcych. To jest dla nich polisa ubazpieczeniowa. Te zależności reprodukuja się w kolejnych pokoleniach ubeclich dynastii.".
Wystarczy przeczytać książkę "Resortowe dzieci. Służby", by przekonać się, iż Michalkiewicz ma rację. Uważa on też, że uznanie przez Kwaśniewskiego prokuratury, służb specjalnych i TVP za najbardziej zdemoralizowane instytucje w Polsce, świadczy o tym, iż są one najbardziej nasycone wszelaką agenturą.
W tygodniku "Polska Niepodległa" [nr 27/2015] ukazał się felieton Michalkiewicza "Jak pijak na odwyku" {TUTAJ}, w którym autor zajął się reakcją służb na ujawniane wiadomosci z podsłuchów. Zauważył, że o ile pierwsze informacje dotyczące "cywilnych" polityków powodowały polityczne trzęsienia ziemi, to w przypadku ostatnich, związanych ze służbami specjalnymi odpowiedzią są suche zaprzeczenia.
Michalkiewicz przypisuje to "przestawieniu wajchy", które miało się jakoby dokonać po niedawnych wizytach Schetyny i Siemoniaka w Waszyngtonie, w wyniku których mieli się oni znaleźć pod ochrona stronnictwa amerykańsko-żydowskiego. Muszę jednak powiedzieć, ze mnie to osobiscie nie przekonuje.
Wiem bowiem, że o ile "cywilni" politycy skonfrontowani z niewygodnymi "przeciekami" dokonują zwykle jakichś zabiegów politycznych i kadrowych, to ludzie służb stosują taktykę doświadczonych kryminalistów, czyli "idą w zaparte", Postępują tak, jak złodziej z dowcipu, który złapany za rękę - woła głośno: "To nie moja ręka !!!".
Opisałam to już w 2010 {TUTAJ} przy okazji omawiania publikacji Leszka Szymowskiego dotyczacych Smoleńska. W jednej z nich dziennikarz ów przedstawił tajną notatkę Agencji Wywiadu. Szef AW , Hunia oznajmił wtedy, iż dokument został sfałszowany i zapowiedział skierowanie sprawy do prokuratury. Nowszym przykładem - jest sprawa związku Marka Falenty ze służbami, czyli z CBA, CBŚ i ABW. Pierwszy napisal o tym Zbigniew Stonoga, a po nim "Newsweek" i "Gazeta Wyborcza" [patrz - {TUTAJ}]. Zarówno CBA {TUTAJ} jak i CBŚ {TUTAJ} pospieszyły z zaprzeczeniami - "To nie moja ręka".
- elig - blog
- Zaloguj się, by odpowiadać
napisz pierwszy komentarz