Panie Jarku, Pan się nie boi!

avatar użytkownika Warszawa1920

Na naszych oczach, jeśli to nie jest fatamorgana, wali się w gruzy komuna. Co prawda mam bardzo daleko posunięty instynkt niewiary w realność tego, co widzę w polskiej polityce, stąd z tej „fatamorgany” zrezygnuję gdzieś w okolicach po 6 sierpnia 2015 r., a właściwie dopiero po wyborach parlamentarnych. Tym niemniej już teraz widoczne są oznaki tego, iż zza czersko –wiertniczych firanek wyłania się szambo. Z odsuniętym włazem. A ludziom po tej stronie tych firanek poczynają spadać z oczu klapki. Z nosów zaś spinacze korporacyjne. I jest to o tyle dobry komunikat, iż – wbrew temu, co dotychczas sądziłem (wciąż sądzę!) – okazuje się, że „ludzie” coś jeszcze w Polsce mogą. Na razie to „coś” jest ledwie zapowiedzią i ma postać myślnika z wyrazem „elekt” po słowach „Andrzej Duda, Prezydent”. Z realną władzą nie ma to jeszcze nic wspólnego. I to jest zły komunikat. Bo w Polsce, oprócz ludzi, są jeszcze komuniści. Na przykład oficer prowadzący różnych „polskich” polityków dukaczewski, krajowy konsultant ds. telekomów, elektrowni i rafinerii doktor kulczyk, czy pomniejsi kreatorzy „polskiej drogi do Europy i świata” pokroju doktora olechowskiego. Dysponenci „służbowych, bezpiecznych” szaf aktowych, ze zbiorem zastrzeżonym na czele, i off – shore`owych wyciągów bankowych bohaterów „polskiego sukcesu gospodarczego”. Jest ich niemało i to nie są miernoty intelektualne w rodzaju kopaczy. Stać tych bydlaków na bardzo dużo – w sensie dosłownym i w przenośni. Dlatego, jeszcze raz: Andrzej Duda nie ma władzy! Pamiętajmy o tym!, także dlatego, że jest już po przegłosowaniu przez mafię koalicyjną z PO i PSL ustawy o Trybunale Konstytucyjnym z nowym rozdziałem (10) o „postępowaniu w sprawie stwierdzenia przeszkody w sprawowaniu urzędu przez Prezydenta Rzeczypospolitej Polskiej”. Jeszcze tylko podpis analfabety. To kolejne narzędzie obrony Magdalenki. Równolegle rozgrywana jest operacja „Głowonogi”. Ośmiornica mafijna, chcąc dalej żreć na koszt Polaków ośmiorniczki delikatesowe, wypuściła stonogę. A że jest to nic innego, jak wpuszczenie w sieć wirusa, z zawartością tajemnic co najmniej służbowych, doszło, dochodzi i dochodzić może do „cyberzagrożenia”. Przynajmniej w ocenie zaplecza komorowskiego, które jeszcze w 2011 r. wprowadziło zmiany ustawowe umożliwiające ogłoszenie pod hasłem „cyberbezpieczeństwa” stanu od klęski żywiołowej aż do wojennego. O przepisach pozwalających na przykład Niemcom prowadzić operacje policyjne i wojskowe w Polsce nie wspominając. Ktoś powie – teoria spiskowa. A kto z Was powierzyłby na przechowanie komuś z dzisiejszych władz 1 000 złotych? Ba!, 10 zł!?

Chcąc mieć pokój, szykujmy się do wojny. Lepiej się pomylić w stopniu ostrożności, niż znaleźć się nagle w „innej rzeczywistości politycznej”, demokratycznej tak, jak prl. Ci, którzy wprowadzali te wszystkie ustawy, mają bardzo wiele do stracenia. I nie wolno popełnić błędu z 1989 r., gdy wielomilionowy ruch „Solidarności” pozwolił na kłamstwo „częściowo wolnych wyborów”. Polsce jest potrzebna absolutnie bezlitosna deplatformizacja, przy czym przez to odszczurzanie rozumiem akcje skierowane nie tylko wobec partii tuska i komorowskiego.

Niezależnie od powyżej zarysowanych zagrożeń, należy obiektywnie stwierdzić, że zmienia się postawa Polaków. Symptomatyczne w tym kontekście jest prawomocne skazanie ojca chrzestnego III RP, kiszczaka, na 2 lata więzienia za wprowadzenie stanu wojennego. W którym miejscu jesteśmy (jak bardzo odległym …) i ile jeszcze przed nami (jak bardzo wiele …), dowodzi wysokość i zawieszenie tego wyroku. Mam jednak wrażenie, graniczące z pewnością, że dziś nie znajdzie się nawet jeden adwokat znajdujący brak winy mordercy z „Wujka”. Może się mylę, ale wolałbym by mój tekst, jeszcze na „Niepoprawnych”, Adwokaci warszawscy w obronie Kiszczaka pozostał już tylko archiwalnym. Nie wolno, w żadnym razie, popadać w tryumfalizm, bo akurat, jeśli już jesteśmy przy tej sferze życia, kto, jak kto, ale sędziowie mają szczególne zasługi w umacnianiu systemu magdalenkowego. Warto jednak zastanowić się, co może dla nas oznaczać ewentualność (?!) całkowitego/częściowego przejęcia władzy przez Prawo i Sprawiedliwość. Czyli sytuacja, której od 8 lat pożądaliśmy. Bo stawka jest najwyższa z możliwych: Polska i nasza przyszłość. Co możemy dla naszej Ojczyzny zrobić? Poza pisaniem ... Sprawa jest tym bardziej pilna, że zaczynają docierać niepokojące – przynajmniej dla mnie – informacje na temat strategii PiS po zwycięstwie wyborczym. Na czele z szokującym komunikatem o tym, że premierem zostanie Beata Szydło. A w dalszej kolejności „cichością” nad planami wobec Antoniego Macierewicza. To akurat jest na swój chory (w naszej rzeczywistości) sposób zrozumiałe, bo teoria o „szkodzeniu wizerunkowym PiS przez A. Macierewicza” jest już oficjalnym dogmatem 1000 – letniego dorobku nauki polskiej. Co nie zmienia, i nigdy nie zmieni, mojego zdania o tym, że likwidator WSI powinien piastować w Polsce najwyższe stanowiska (włącznie z NAJWYŻSZYMI).

Nikt, oczywiście, nie ma prawa odbierać PiS przywileju rozgrywania zwycięstwa według „linii partyjnej”, bo jeśli do tego sukcesu dojdzie, jego kluczowym autorem będzie sam PiS. Jednak nie tylko PiS „gra” o Polskę. Wszyscy Polacy, którzy myślą z troską o naszej wspólnej Ojczyźnie, nie mają prawa odżegnać się od aktywnego udziału w pracach nad odbudową państwa. Nie jest może dobrą regułą zaczynanie działań od krytyki, ale, cóż!, może lepiej najpierw zakwestionować pomysł, a dopiero potem zaproponować własny. Tak, czy inaczej COŚ powinniśmy zrobić. Albo zrobi to ktoś/komuna za nas. I będzie jak zawsze.

Podstawową kwestią jest budowa, owszem, obywatelskiego, ale przede wszystkim patriotycznego społeczeństwa. Rozumiem przez to, mówiąc obrazowo, likwidację parszywej inżynierii michnikowej i zastąpienie jej myśleniem propolskim, wręcz na pograniczu egoizmu narodowego. Polska powinna być obecna w każdym przejawie życia społecznego, w każdym miejscu i o każdym czasie, w których działają Polacy. Nie osiągnie się jednak tego, jeśli polskość będzie kultywowana jedynie przy okazji świąt, czy rocznic. Potrzebna jest codzienna, wśród śmiechu, pogardy i chamstwa, aktywność milionów wolontariuszy głoszących ideę Polski jako wyznacznika godności i wolności. Jako synonimu naszej wartości ludzkiej, w ogóle i po prostu. Zwycięstwo PiS niewątpliwie znacznie ułatwiłoby tego rodzaju działalność, dając zaplecze instytucjonalne i prawne. I temu zwycięstwu należy pomóc. Jak jednak można pomagać, jeśli w krytycznym dla narodu momencie podejmuje się oparte na socjomarketingowych przesłankach decyzje o tworzeniu rządu sympatycznych twarzy? Dlaczego premierem miałby nie zostać jedyny dziś w Polsce autentyczny mąż stanu (z całym szacunkiem dla Andrzeja Dudy), człowiek z ogromną przy tym osobistą charyzmą, Jarosław Kaczyński? Uważam, iż powinno się głośno krzyczeć o tym, że ta cała histeria wokół „antysystemowości”, „potrzeby zmian”, „rozczarowania całą (jak zwykle …) klasą polityczną”, „buntu młodych”, „antypartyjniactwa”, ten cały bełkot, te wszystkie pierdoły, to jest nic innego, jak ciąg dalszy dotychczasowej propagandy magdalenkowej spod znaku ostachowicza, „Wyborczej” i WSI24. Prawda jest zaś – jak zawsze w komunizmie – bardzo oczywista i bezprzymiotnikowa. Ludzie oczekują elementarnego poszanowania ich godności ludzkiej, właśnie. Chcą zaprzestania traktowania ich, dzień w dzień, jak debili, nie dlatego, że pokończyli różne akademie i uniwersytety. Ale dlatego, że wzgarda ma konkretny smak. Brudnej wody z kranu. Ludzie chcą prawdy, właśnie. To stwierdzenie, trącące banałem, jest może, jak mało które, kwintesencją człowieczeństwa. I to są autentyczne powody odrzucenia (niezakończonego jeszcze odrzucania?) dzisiejszej władzy. Może zatem oczekuje się, że premierem zostanie ktoś, kto jest oczywistym kandydatem do tego urzędu. A nie „wersja zinterpretowana”. Może należy – wreszcie! – przeprowadzić medialną „reklamę” (a dlaczego nie?) prawdy o rzeczywistym dorobku Antoniego Macierewicza. I nie „chować” Go trwożnie i posłusznie na czas kampanii wyborczych. Może dojrzewa czas na wyjście z katakumb starań o prawdę o Smoleńsku. Wyborców komorowskiego ona nie interesuje, ale interesuje elektorat Andrzeja Dudy, wszak większy.

Strategia PiS unikania w kampanii prezydenckiej bardzo wielu spraw była skuteczna (do 6 sierpnia obowiązuje dookreślenie: jak się wydaje), ale czy będzie taką jesienią 2015? Przy założeniu, że frekwencja w wyborach parlamentarnych będzie na poziomie prezydenckich (ok. 55%), ile głosów może uzyskać sam PiS? Dojdzie kilku graczy „paroprocentowych” (mniejsze partie) i to COŚ „antysystemowego” i „proJOWowego”. Zakładając scenariusz bardzo optymistyczny, PiS „weźmie” co najwyżej ⅓ głosów (wynik Andrzeja Dudy z I tury),może około 40%. Ale prawdopodobne jest i to, że efekt będzie gorszy, bo – jako partii – nie poprze PiS tylu wyborców, ilu poparło jej kandydata na prezydenta. Tak, czy inaczej samodzielna większość konstytucyjna jest raczej marzeniem. Na co zatem gra PiS? Przyjmując, że dąży do autentycznej odbudowy polskiej państwowości. A w to wierzę. Jedynym wytłumaczeniem jest liczenie na koalicję z czymś Kukiza. Czy nie byłaby to jednak powtórka z 2005 – 2007 i współpracy z Samoobroną i LPR? Bo, szczerze powiedziawszy, dziś nie ma wiedzy o tym, czego chce „ruch wokalisty Piersi”. Poza tym, że chce władzy.

Wśród wyborców Kukiza nie brak ludzi kierujących się – przynajmniej w wymiarze zewnętrznym – względami patriotycznymi. Sam Kukiz, czasem zresztą w sposób dosyć kiczowaty, w ostatnich paru latach stał się głosicielem prawdy o polskiej historii XX w. Z tym związanymi, może nie najważniejszymi, ale widocznymi cechami jego elektoratu (i Jego samego) są też antykomunizm i antyrosyjskość. Czy więc brązowy medalista igrzysk prezydenckich 2015 nie skupia ludzi, dla których unikatowa w skali światowej moc brzóz smoleńskich jest co najmniej zastanawiająca? A bezkarność np. urbana poniżająca dla ich poczucia sprawiedliwości? Można oczywiście spekulować na temat czynników organizujących Polaków w ostatnich wyborach. Kryteria oceny nie muszą być takie same dla popierających A. Dudę i dla decydujących się na głos za P. Kukizem. Jest jednak pewna, niewątpliwa prawidłowość w postrzeganiu przez wyborców rzeczywistości. To poszukiwanie przywódcy, bardzo silnego kreatora/polityka kojarzonego z jakąś idée fix. Na marginesie, cała koncepcja JOW-ów jest przecież oparta w gruncie rzeczy na swoistym elitaryzmie władzy. Polaków (co prawidłowo, choć sądzę, że raczej przypadkowo, niż świadomie, diagnozuje Kukiz) nie interesują programy, ale personalia. A dokładnie osobistości mające określony cel. Stąd kompletnie nie rozumiem awansów pani Szydło. Umówmy się, czy to osoba, która będzie potrafiła wyjść i publicznie powiedzieć prawdę o złodziejstwie platformy? Ktoś, kto jawną zdradę i niszczenie państwa nazywa „złym rządzeniem”, nawet jeśli dookreśla to przymiotnikiem „bardzo”, nie jest zdolny do likwidacji wrogów polskości. Trzymając się słownika B. Szydło, ona sama nie wykracza ponad poziom „rzemieślnika”. Jest nawet gorzej, bo dla niej czymś niepożądanym jest w ogóle polityka. Woli technokrację. Pod względem indywidualnej etyki jest zapewne przeciwieństwem Marcinkiewicza, ale, doprawdy, czym się od niego różni w wymiarze politycznym? Chciałbym się mylić, ale uosabia ona minimalizm ambicji i celów strategicznych Polski. Kolejny program naprawczy dla komunizmu. A oczekuję czegoś zupełnie innego: uznania prl za okres zbrojnej okupacji Polski, a porozumień magdalenkowych za zdradę Narodu. W konsekwencji – odbudowę Polskiej Państwowości w oparciu najpierw o Konstytucję Kwietniową. Śmieszny idealizm? Wolę być śmieszny z własnego wyboru, niż kolejny raz ośmieszony. Czy jestem sam?

 

Powiem szczerze: nie wiem, czy głosować jesienią na PiS. Nie podoba mi się to, co ta partia robi. Nie chce mi się wierzyć, że jest za tym jakaś makiaweliczna myśl zakładająca, że teraz miło pogadać po tefałenach, a potem zrobić A. Macierewicza koordynatorem wszystkich spec – służb. To całe „nowe pokolenie”, „młody PiS” jest dobre do wymyślania spotów wyborczych, ale nie do zalewania benzyną i podpalania stajni zostawianej przez komorowskiego i tuska. Polsce jest potrzebny młot na czarownice, a nie miotełka od kurzu. Przywódca z wizją, zdolnością kreacji i wdrożenia strategii obrony i rozwijania polskich, ustalonych na miarę wielkiego narodu interesów. Gotów do wojny, nie tylko eksperckiej administracji sprawami bieżącymi. Szykuje się zaś nam jakieś dziwadło władzy w rodzaju włoskiej chadecji administrującej obszarami będącymi faktycznie we władaniu mafii. Nie można problemów narodowych rozwiązywać nowelizacjami ustaw. Węgrzy zaczęli od nowej konstytucji, od wezwania do Boga, św. Stefana Wielkiego oraz Świętej Korony. A my? Dostaniemy na papierze zapis prawny „65 lat” zamiast „67”. Bo to przecież priorytet! Absolutny! Nowela w Sejmie przejdzie, Prezydent podpisze, będzie świetnie, czas na odpoczynek do kolejnej korekty prawa. Co z tego, jeśli nasze realne składki na emeryturę dalej, natychmiast po wysłaniu przez pracodawcę, będą ginąć w dziurze budżetowej, bo państwo pozostanie teoretyczne wobec patologii. Może wśród pomysłów PiS są elementy kapitalne, rzeczywiście kontrrewolucyjne, stwarzające szanse na odbudowę państwa. Ale, po pierwsze, nie widać w programie tej partii wielkiej, integralnej, dalekosiężnej wizji nowej Polski, a, po drugie, nie ma w szykowanej do władzy ekipie postaci formatu mężów stanu gotowych podłożyć dynamit pod II prl i zdolnych zacząć budować na pustyni nowy gmach. A przecież w PiS są tacy politycy.

Panie Jarosławie, Ojczyzna naprawdę jest w potrzebie, Pan o tym doskonale wie, i wysyła Pan do boju kaprala! Dlaczego? Dlaczego teraz, gdy nadchodzi czas może największej próby, ale i szansy dla Pana, Pan się cofa? … Można by spytać, ale jestem wszak tylko naiwnym idealistą i nie znam się na marketingu politycznym ...

 

O Polsce warto myśleć. I dla Niej pracować.

 

 

Etykietowanie:

1 komentarz

avatar użytkownika Wojciech Kozlowski

1. A czego pan Jarek ma się bać

skoro on też z okrągłego stołu, a Szewach Weiss wymienia bliźniaków jako jedynych z przyjaciół?

Jest jednak nadzieja, że pomści brata...

Co do komunistycznego programu Szydły to bym się z Panem nie zgadzał, bo pierwszą powinnością jest zatrzymanie ekstreminacji narodu poprzez nakarmienie dzieci i widać tu wyraźne wzorowanie sie na Węgrach (banki, etc.) , chociaż Polacy wcale na to nie zasługują bo na Węgrzech zaczęto od krucjaty, która w Polsce nie moze z miejsca ruszyć. Obniżenie podatków w celu rozdmuchania rodzimego biznesu będzie początkiem sukcesu - czego ludzie nie rozumieją. Tymczasem właśnie obniżenie podatków powoduje zwiąkszenia dochodu narodowego poprzez fuzję biznesu.

No ale jak oni nie wyrzucą tego Dziedziczaka to ja nie wiem jak ja będę na nich głosować.

Pozdrawiam

Ps. A Kukiz to za przeproszeniem smrodziel, który powiedział, że być może zawrze koalicję z PO.

Wojciech Kozlowski