Z czego żyją dziennikarze?
Kwestia zarobków dziennikarzy i tego, w jaki sposób są uzyskiwane - to tabu w mediach. A przecież dziennikarstwo jest zawodem i uprawiający go powinni, przynajmniej teoretycznie, utrzymywać się z niego. Na ogół się o tym jednak nie mówi. Wyjątki są rzadkie. Na przełomie kwietnia i maja 2015 wybuchł konflikt na tle płacowym w TV Republika [pisałam o nim {TUTAJ}]. Efektem podobnych nieporozumień w "Gazecie Polskiej" jest książka Misiaka, w której autor obsmarował swego byłego szefa, Tomasza Sakiewicza [patrz - moja notka {TUTAJ}]
Kilka tygodni temu zmowę milczenia na temat płac twórców przełamał Rafał Ziemkiewicz w jednym ze swych "subotników", zatytułowanym "Firma Monika Olejnik na tropie KRUS". Ukazał się on w tygodniku "Do Rzeczy" {TUTAJ}. Ziemkiewicz napisał:
"Do jakiegoś tajemniczego znanego redaktora w KRUS nawiązała też aluzyjnie Monika Olejnik. „Znam pewnego dziennikarza, który udaje rolnika i jest w KRUS”, pochwaliła się w rozmowie (...) a z kontekstu wynikało, że to jakiś przekręt, cwaniactwo i kombinowanie.
Chce pani o tym porozmawiać, pani redaktor? Zdaje się nie, skoro posługuje się mętnymi aluzjami, zamiast otwarcie wyartykułować, do kogo pije. Ale jak i tak skorzystam z zaproszenia. Zacznijmy od pytania – a czy pani Olejnik jest dziennikarką?
Bo wedle mojej wiedzy – nie. Jest przecież, formalnie, przedsiębiorcą. Jednoosobową firmą „Monika Olejnik”. To nie pani Monika, dziennikarka, siedzi przy mikrofonie albo przed kamerą, tylko firma. Prawda? (...)
PO wywalczony jeszcze przez Stefana Żeromskiego 50-cioprocentowy koszt uzyskania na honoraria autorskie zniosła, i nie zastąpiła go mniejszym, 30-procentowym, stosowanym do dziś w wypadku zwykłych umów-zleceń, tylko możliwość odliczania jakichkolwiek kosztów, powyżej pewnej stałej, niskiej kwoty zarobku, zlikwidowała totalnie. W ten sposób honorarium autorskie stało się najwyżej w III RP opodatkowanym rodzajem dochodu, i nic dziwnego, że wszyscy, nie tylko dziennikarze, ale także naukowcy i artyści od niego uciekają, stając się formalnie lipnymi przedsiębiorcami.".
Rafał Ziemkiewicz wyjaśnia dalej, czemu on sam woli płacić podatek od honorariów i KRUS, niż zostać "przedsiębiorcą":
"Zaciskam zęby i płacę wiadomym synom – w ubiegłym roku z tytułu podatku dochodowego było to 130 tysięcy pln, bo miałem czelność wydać bestseller, a za to socjalistyczne państwo karze z całą bezwględnością – nie dlatego, żeby zachować ten przywilej, że zamiast 1200 złotych miesięcznie kradną mi na „ubezpieczenie społeczne” tylko niecałe 900 na kwartał (a pani redaktor-firma pochwali się, ile podatku zapłaciła?) bo od razu widać, że to żaden zysk, ale dlatego, że kiedy jest się firmą, to w każdej chwili może człowiekowi wleźć do domu jedna z czterdziestu inspekcji i nałożyć dowolną karę. Może też mu urząd skarbowy naliczyć za parę lat wstecz jakieś dodatkowe opłaty, bo urzędnikowi zmieniło się po czasie widzimisię, co jest kosztem, a co nie, i co odliczać można, a czego nie wolno.".
Chodzi tu o rzecz niebagatelną, czyli o niezależność dziennikarza. Jeśli nadepnie on na odcisk władzy, to jako "przedsiebiorca" musi się liczyć z tym, że ta użyje całej potęgi Urzedu Skarbowego, by go zniszczyć. Ziemkiewicz zauważa:
"Myślę, że ma to wpływ na lizusostwo niektórych dziennikarzy wobec obecnej władzy i ich paniczny strach przed zmianą. Szczególnie w wypadku tych, którzy na opozycję nawylewali przez ostatnie lata cysterny pomyj i boją się zemsty. I że ta sytuacja bardzo wzmacnia skłonność różnych sław do gorliwego wspierania rządzącego układu, mimo całej jego zgnilizny. (...) Czy można mieć pretensje do dziennikarzy, artystów czy tzw. intelektualistów że chcą żyć i dostosowują się do idiotycznego prawa, udając przedsiębiorców, choć przecież nimi nie są, tak, jak i ja nie jestem w ścisłym sensie rolnikiem? Nie. W państwie patologicznym jako dziennikarz nie mam dobrego wyboru, albo władza będzie miała na mnie bat, albo ponosić muszę koszty swojej niezależności.".
Ziemkiewicz ma rację. Narzucenie środowiskom twórczym swoistej normy "dżentelmeni nie mówią o pieniądzach" powoduje powstawanie i utrwalanie wciąż nowych patologii. W efekcie wszyscy na wszystkich "mają haka", a zwłaszcza władza na dziennikarzy. To jest jedna z przyczyn obecnej, chorej sytuacji w mediach. Jest rzeczą charakterystyczną, iż felieton Ziemkiewicza nie wywołał żadnej reakcji. Zostal totalnie przemilczany.
- elig - blog
- Zaloguj się, by odpowiadać
napisz pierwszy komentarz