Kopacz, kobito, kompoty warz

avatar użytkownika kokos26

 

Ostatnie osiem lat wyjątkowo szkodliwych rządów koalicji PO-PSL obfitowało w mnożące się skandale i niezwykle nachalną i zmasowaną propagandę sukcesu. Już regułą stało się, że po każdej ujawnionej aferze ogłaszano „nowe otwarcie”, albo „ofensywę legislacyjną”. Miało to wymiar czysto wizerunkowy, a nawet komiczny, jak pamiętna zapowiedź Tuska z 2008 roku o jego przeprowadzce do sejmu w ramach „jesiennej ofensywy”, podczas której miało być uchwalonych 140 projektów ustaw uproszczających prawo, eliminujących złe przepisy oraz likwidujących bariery biurokratyczne. Oczywiście była to jak mówią młodzi, zwykła ściema przypominająca zachowanie alkoholika-sadysty, który po kolejnej awanturze urządzonej żonie i dzieciom w obawie przed zawiadomieniem policji obiecuje po raz kolejny poprawę.
Te wszystkie tuskowe ofensywy zakończyły się totalną klęską, a sam wódz naczelny w wielkiej panice zbiegł z kraju kryjąc się za plecami swoich zagranicznych mocodawców.
 
Ostatnia konwencja Platformy Obywatelskiej niczym nie różniła się od poprzednich propagandowych inscenizacji, no może z tą różnicą, że zamiast „nowego otwarcia” zapowiedziano „punkt zwrotny”. Trudno spodziewać się czegoś nowego i zaskakującego skoro na czele rządu i partii stoi premier Ewa stworzona z żebra Donalda. Wymiana Tuska na Kopacz do złudzenia przypomina roszadę personalną z filmu, „Co mi zrobisz jak mnie złapiesz”, Stanisława Barei gdzie dyrektora „Pol-Pimu”, Krzakoskiego zastąpił jeszcze głupszy od niego, Dudała. Skoro już o Dudale mowa to od razu na myśl przychodzi równie tępy, a zarazem cwany „Bolek” Wałęsa, który powiedział kiedyś: Dokonałem zwrotu o 360 stopni. Właśnie na tym polega „punkt zwrotny” w PO, czyli pozostawanie w ciągle tym samym miejscu przy zmienionych nieco dekoracjach.
 
Z rozbawieniem oglądałem w telewizji publicznej wywiad, jakiego już po konwencji udzieliła Kopaczowa lokajowi władzy, Piotrowi Kraśce. Zdając sobie sprawę, że sukces wyborczy Andrzeja Dudy był wynikiem jego „wyjścia do ludu” i znalezienia z tym ludem wspólnego języka, opowiedziała telewidzom bajeczkę o tym jak to sama przemierza Polskę bez udziału kamer i mikrofonów by spotykać się ze zwykłymi ludźmi. Oczywiście każdy widz powinien od razu wyobrazić sobie jak to Kopaczowa w peruce i przebraniu gubi ogon BOR-u i rusza w Polskę gdzie chodząc jak komiwojażer od domu do domu oddaje się rozmowom ze zwykłymi Polakami. Na koniec tej wymyślonej historyjki stwierdziła: - Ja się czuję dobrze, kiedy jestem z ludźmi. Kocham ludzi i chcę z nimi rozmawiać. I z nimi rozmawiam. Nie mam żadnych barier. Proszę zapytać tych, z którymi rozmawiam. Powiedzą: Kopacz jest normalnym człowiekiem. To normalna kobita. A dla mnie to najcenniejszy komplement.
Sądzę, że gdyby Kopacz rzeczywiście odbywała to samotne pielgrzymowanie do polskiego ludu i była, choć raz szczera to swoje wrażenia z prawdziwych spotkań streściłaby tymi słowami z piosenki Maryli Rodowicz, „Nie ma jak pompa”: Dobrzy ludzie mówią mi - kobito, ach na co ci to, kompoty warz!
Słowo „kobita” w ustach  Ewy Kopacz, celowo użyte w celu uczłowieczenia swojego wizerunku  przypomina niestety dawno zapomnianą już pejoratywną konotację tego słowa wywodzącą się od staropolskiego wyrazu „kob” określającego chlew, czyli pomieszczenie gdzie trzyma się świnie.
 
No, ale wracajmy do tego słynnego już „punktu zwrotnego” szumnie zapowiedzianego podczas konwencji PO. Jego najbardziej jaskrawym zaprzeczeniem jest podanie do wiadomości opinii publicznej składu sztabu wyborczego Platformy. Na jego czele stanie Marcin Kierwiński zaś rzecznikiem prasowym będzie posłanka Joanna Mucha. Kierwiński zaczął być intensywniej używany w mediach dopiero podczas kampanii prezydenckiej Komorowskiego. Ten facet o obliczu przypominającym tatarskie siodło ma do powiedzenia tylko tyle ile nakazują zaordynowane przekazy dnia. Warto jednak pamiętać, że był on wiceprezesem zarządu Portu lotniczego „Modlin”, inwestycji, która pochłonęła prawie pół miliarda złotych i stała się głośna głównie za sprawą fuszerki podczas budowy pasa startowego, w wyniku której jak pamiętamy zamknięto lotnisko na pół roku, a linie Wizzair zrezygnowały z korzystania z tego lotniska. Jednak prawdziwym „punktem zwrotnym” jest powrót skompromitowanej byłej minister sportu, Joanny Muchy, która chyba ma niwelować wizerunkowe braki szefa sztabu wyborczego.
 
To właśnie Mucha dała się poznać, jako osoba kompletnie pozbawiona wrażliwości, jeżeli chodzi o ludzi starszych. Twierdziła, że „chodzą do lekarza co dwa tygodnie dla rozrywki”. Nie widziała też sensu w operowaniu stawów biodrowych u 85-latków gdyż jej zdaniem taka osoba "nie chodzi i nie będzie chodzić, bo się nie zrehabilituje". Już, jako minister sportu Mucha doprowadziła do skandalu mianując wiceszefem Centralnego Ośrodka Sportu, niejakiego Marka Wieczorka, właściciela zakładu fryzjerskiego, którego była stałą klientką. W 2012 roku doszło do wielkiej afery po tym, kiedy jako minister sportu przekazała z kasy resortu aż 6 milionów złotych na dofinansowanie koncertu Madonny, który mimo protestów odbył się na Stadionie Narodowym w Warszawie dokładnie 1 sierpnia 2012 w 68 rocznicę wybuchu Powstania Warszawskiego. Pieniądze pochodziły z puli poznaczonej na promocję Euro 2012 oraz siatkówki. Cała ta impreza z Madonną przyniosła blisko 5 milionów strat, za które zapłacili podatnicy. Warto też pamiętać, że Mucha to polityczny produkt wylansowany przez Palikota. Na wielkie polityczne salony weszła dzięki koordynowaniu projektu o nazwie, „Akademia Janusza Palikota”. Najlepszym podsumowaniem jej profesjonalizmu i fachowości był artykuł w niemieckim dzienniku „Die Welt”, w którym Muchę nazwano „najpiękniejszym pośmiewiskiem Euro2012”.
 
Jak wyraźnie widzimy największym, a w zasadzie jedynym atutem Joanny Muchy jest jej uroda. Ale jak mawiała moja babcia, z ładnej miski się nie najesz. Patrząc na Kopaczową trzeba z kolei stwierdzić, że i od brzydkiej michy syci raczej nie odejdziemy. Jak widać po PO niczego dobrego nie można i nie należy się spodziewać bez względu na to, w jakim opakowaniu sprzedają nam ten już dawno przeterminowany i toksyczny towar. Nie dajmy nabrać się na obiecanki, których wraz ze zbliżaniem się dnia wyborów będzie przybywać. Zwiastunem szykowanych fałszywych podarunków niech będą te słowa wypowiedziane niedawno przez Kopaczową: "Dzisiaj z pełną odpowiedzialnością mówię: wynik zaciskania pasa przez osiem lat musi się przełożyć na standard życia i los Polaków."
Już Wergiliusz w „Eneidzie” pisał: Timeo Danaos et dona ferentes, co znaczy, Obawiam się Greków, nawet gdy niosą dary.
 
Artykuł ukazał się w tygodniku Warszawska Gazeta   

Etykietowanie:

napisz pierwszy komentarz