Wybieramy dziś Prezydenta w jednym wielkim JOW-ie
Wady i zalety JOW widać dziś, jak na dłoni - ale najważniejsza jest rewolta młodych przeciw III RP - bo to dziś jedyna szansa na dobrą zmianę.
W I turze wyborów młodzi gremialnie poparli kandydatów dających nadzieję na zmiany w Polsce, w ten sposób "podsumowując" osiągnięcia establiszmentu III RP w trakcie "25 lat wolności" i dając mu co najmniej „żótą kartkę”.
To bardzo zdrowy objaw świadczący o strategicznej klęsce michnikowszczyzny, tego Michtrixa utrzymującego Polaków w fałszu i letargu – bo mimo ćwierćwiecza usilnych zabiegów nie udało się im nad Wisłą wyhodować polskojęzycznego postępaka – jeszcze mówiącego po polsku, ale już myślącego „po europejsku” – idealnego konsumenta i całkowicie wykorzenionego hedonisty, ale za to łatwo sterowalnego i "wolnego od balastu wiary, tradycji, nacjonalizmu oraz antysemityzmu”.
Ale mimo przede wszystkim nie udało się im w młodych Polakach wykorzenić ducha walki o wolność i sprawiedliwość ani troski o stan spraw publicznych, mimo że dziś równie sprawnie, jak ich rówieśnicy zagranicą, posługują się oni nowoczesnymi technologiami i gadżetami.
I nie ma co się dziwić, że po ogłoszeniu wyników I tury Michnik się zapienił - „że nie odda Polski gówniarzom...”
No proszę, a ja to nawet nie połapałem się, że Polska należy do niego/ czy też do „ONYCH”... ;-)
Ale mimo swego całego antypolskiego zacięcia to kudy tam Nadredaktorowi do takich miglanców jak Hitler, Goebbels, Stalin, czy Urban – a oni wszyscy przecież ponieśli w starciu z polskością sromotną porażkę.
Bo z nami to jeszcze nikt nigdy nie wygrał, nawet jeśli chwilowo był górą - bo polskość - choćby nie wiem jak niszczona, prześladowana i szkalowana - to prędzej, czy później - ale zawsze odradza się.
Zwykle poobijana, czasami wykrwawiona, czasem totalnie skołowana, ale jak sprawy stają na ostrzu noża – to zawsze jest sobą, odrzucając prozę dnia codziennego oraz troskę o pracę i kredyt - zwykle dorastając do postawionego przed nią zadania. Bo społeczeństwem jesteśmy przeciętnym, ale za to Narodem wielkim. A moc pospolitego ruszenia i nieobliczalność husarskiej szarży zmiotły już niejednego przedwcześnie tryumfującego wroga...
Po prostu uśpione pozornymi sukcesami własnego Michtrixa „elity III RP” nie odrobiły pracy domowej, mimo że Szanowna Mamusia Nadredaktora, p. Helena, jeszcze z sowieckiego nadania, ponad 60 lat temu tak ustawiała zasady „nauczania” j. polskiego i historii w szkołach, aby ten „wstrętny polski nacjonalizm” już nigdy się nie odrodził...
Wygląda na to, że młodzi Polacy, mimo, że usypiani i deprawowani przekazem medialnym o „wymogach nowoczesności”, oduczani logiki oraz myślenia przez szkołę, a nawet otwarcie zniechęcani przez rządzących -
- po prostu nie pozwalają „dyżurnym autorytetom III RP” dłużej robić z siebie idiotów.
Bo polityka wg. Arystotelesa to - „rodzaj sztuki rządzenia państwem, której celem jest dobro wspólne. (...)
„ ...współczesna definicja zakładająca, że polityka to uzgadnianie zachowań współzależnych społeczeństw o sprzecznych interesach.
Jej szersza wykładnia wyjaśnia, iż polityka to działalność polegająca na przezwyciężaniu sprzeczności interesów i uzgadnianiu zachowań współzależnych grup społecznych i wewnątrz nich za pomocą perswazji, manipulacji, przymusu i przemocy, kontestacji, negocjacji i kompromisów, służąca kształtowaniu i ochronie ładu społecznego korzystnego dla tych grup stosownie do siły ich ekonomicznej pozycji i politycznych wpływów. Realia dziejów ludzkości i współczesności dowodzą, że polityki korzystnej dla wszystkich po równo zazwyczaj nie ma.” http://pl.wikipedia.org/wiki/Polityka
Bo ci młodzi już się dobitnie przekonali, że nikt za nich nie przypilnuje ich interesów – bo „polityki korzystnej dla wszystkich po równo zazwyczaj nie ma.”
Bo konflikt interesów to występuje zawsze i wszędzie - i ten, kto nie umie zadbać o swoich i o siebie - po prostu zostaje brutalnie zepchnięty na pobocze.
Jak młodzi Polacy zostali "zmieleni" przez „elity III RP”, i jak przez „25 lat wolności” regionalne potęgi, międzynarodowa finansjera oraz koncerny ponadnarodowe "zmieliły" Polskę - w której dziś dla młodych po prostu brakuje miejsca.
A rządzący - jak zawsze pełni zrozumienia i dobrych chęci - to w zasadzie proponują im jedynie dyskusję o wyborze najlepszego kierunku emigracji...
* Bo czego chcą dziś młodzi?
Najkrócej mówiąc – wreszcie poczuć się gospodarzem we własnym kraju.
Wystarczy prześledzić pierwszą z brzegu dyskusję internetową, bo te argumenty ciągle są obecne:
- chcą „wyeliminować władzę szefów partii politycznych”
- „dać szansę kandydatom niezależnym”
- „NAJWAZNIEJSZA sprawa to ZLIKWIDOWANIE i NIE DOPUSZCZENIE do odrodzenia wiecznego posła z nadania partii. Poseł ma być z nadania wyborców.”
- chcą ”by w sejmie zasiadali posłowie, którzy nas reprezentują i chcą dobra kraju.”
- chcą by „>bohaterowie> afer znikali ze sceny politycznej na zawsze” - a nie "wędrowali od partii do partii"
- chcą „możliwości odwołania posła, który zmienia barwy partyjne w czasie kadencji albo sprzeniewierza się swoim obietnicom wyborczym”
- chcą „wyrzucenia złodziei, ktorzy w sejmie czują się jak ryba w mętnej wodzie, ludzi którzy przez lata są zawodowymi reprezentantami, tyle, że - nie reprezentują nikogo”, bo poseł „ma odpowiadać przed społeczeństwem i musi mieć zaufanie swych sąsiadów-wyborców”
- „to szansa dla ludzi bezpartyjnych. Mówisz o pieniądzach. Wolę, żeby w wyborach startował biznesmen, artysta, profesor niż partyjny cwaniaczek, który nic w życiu nie osiągnął, a jeśli nawet osiągnął, to głównie dzięki partyjniactwu i dobrym koneksjom. Biedak, który dorwie się do władzy, w pierwszej kolejności zacznie od załatwienia swoich spraw”
- chcą „zmienić układ polityczny, przewietrzyć klasę polityczną, wprowadzić ludzi nowych, nieskażonych partyjniactwem, odpowiedzialnych przed swoimi wyborcami i godnie ich reprezentujących”
- „W POlsce jest klasa polityczna, która jest tak zgniła i tak śmierdząca, że ten kraj zginie z tymi ludzmi. Od czasu do czasu trzeba szeroko otworzyc drzwi i otworzyc hydranty na całość...”
- „to jedyny sposób by zmienić obecny skostniały system partyjnej samowoli i psucia państwa dla własnych korzyści” http://wiadomosci.onet.pl/kraj/koalicja-przeciwko-jow-om-one-zaprowadza-druga-ukraine/ryp5y
To jest niezwykle silny i spójny głos młodego pokolenia, zatroskanego stanem swojego państwa.
Ci ludzie pragną po prostu odzyskać Polskę dla siebie i swoich dzieci.
Oni naprawdę chcą zmienić kraj, odsuwając od władzy ludzi ludzi odpowiedzialnych za obecną degrengoladę i chcą to uczynić pokojowo - poprzez zmianę reguł gry parlamentarnej.
To jest głos zatroskanych młodych patriotów – to jest wielkie polskie marzenie o naprawie państwa i życia publicznego – czyli ich sanacji.
To jest głos przeciw prymatowi obcych interesów i przeciw zawłaszczaniu państwa dla własnych korzyści.
To jest głos ludzi domagających się szanowania woli obywateli.
To jest głos za uczciwością i elementarną przyzwoitością. To jest głos za czystymi rękami polityków.
To jest głos ludzi, którym III RP już się po prostu przejadła.
Dziś młodzi ludzie pragną AUTENTYCZNYCH ZMIAN i pierwszym krokiem do ich realizacji ma być zmiana ordynacji wyborczej – odejście od wyborów proporcjonalnych na rzecz Jednomandatowych Okręgów Wyborczych (JOW) – gdzie wybierano by tylko jednego posła.
Ale dziś, gdy do coraz większej ilości ludzi zaczyna docierać prosta prawda, że trzeba zmienić ustrój państwa i jego wartości oraz panujące w nim reguły gry, to GRUPA TRZYMAJACA WŁADZE usiłuje od pewnego czasu okiełznać ten potencjalnie śmiertelny dla III RP bunt poddanych, wekslując go na bezpieczny tor dyskusji o zaletach JOW-ów.
A przynajmniej takie można odnieść wrażenie na podstawie przekazu medialnego. Bo szerokie poparcie ze strony establiszmentu oraz jego mediów dla lidera polskich „zmielonych i oburzonych” P. Kukiza nie było przecież dziełem przypadku – ta wajcha musiała być świadomie przestawiona – i przedwyborczy przekaz wyraźnie skupiał się wokół tej jednej kwestii.
Pozytywnym sygnałem jest natomiast postawa samego Pawła Kukiza, który w wywiadzie dla tygodnika „Do Rzeczy” nr 21/ 18-24 maja 2015 mówi tak:
„Redakcja: Niektórzy zarzucają panu, że JOW-y to pana jedyny postulat, że tak naprawdę nie wiadomo, jakie poglądy ma Paweł Kukiz.
Kukiz: Spokojnie. Za chwileczkę przedstawię cały program. Jeden postulat był dlatego, że gdybym dał tych postulatów więcej, na przykład gospodarczych (...) to byłoby pozamiatane, bo nie byłoby tej jedności, która jest naszą siłą. Musi być jeden postulat, a moim postulatem jest to, że idziemy po nową konstytucję... (...)
Wystarczy wrzucić w internet moje nazwisko – tam jest mój stosunek do polskości, tożsamości, patriotyzmu, do spraw gospodarczych, gdy mówię o Centrum Adama Smitha, o państwie, które powinno pełnić funkcję stymulatora gospodarki dopóty, dopóki nie dorobimy się własnej klasy średniej, o odbudowywaniu gałęzi gospodarki. Naprawdę ktoś myśli, że ja idę tylko z JOW-ami? Od czegoś trzeba zacząć, a z JOW-ami pośrednio związane są wszystkie te rzeczy. (...) ”http://baranowska.dorzeczy.pl/id,6322/Gra-na-czas.html
Wygląda na szczęście, że gdy dwóch – czyli establiszmentowe media i Paweł Kukiz – w sprawie JOW-ów mówią w zasadzie to samo, to niekoniecznie musi to znaczyć to samo...
Ja rozumiem, że hasło „J- O- W- y!!!” jest dziś soczewką skupiającą całe niezadowolenie młodych, tak boleśnie doświadczających patologii III RP, niosąc równie wielki ładunek społeczny jak hasła lat 80. – „Nie ma wolności bez Solidarności!!!” oraz „Precz z komuną!!!”.
Możnaby powiedzieć, że hasło polskich „zmielonych i oburzonych” dzisiaj brzmi – „Precz z neokomuną!!! lub „Precz z postkomuną!!!”, jak kto woli...
W każdym bądź razie realizuje się na naszych oczach największa zmora Michtrixa - pod mury twierdzy w końcu podchodzi las birmański, aby upomnieć się o niedokończoną i zdradzoną rewolucję pierwszej „Solidarności” – tej autentycznej, 10-milionowej, a nie kiszczakowej wydmuszki z roku 89.
* Ale zwycięzca w wyborach prezydenckich to może już być tylko jeden – jak zawsze w JOW-ach.
Czy można było zgłaszać kandydatów niezależnych? A jakże – można było. Jednym się udało zebrać 100 tys. głosów poparcia – innym nie, ale w sumie mieliśmy 11 kandydatów. Ale co z finansowaniem ich kampanii i możliwością dotarcia do milionów wyborców?
Niezależnie od ilości i jakości kontrkandydatów, to i tak do walki o finalne zwycięstwo w końcu stanęli reprezentanci PO i PIS.
Ale gdyby w tych wyborach obowiązywał anglosaski, jednostopniowy system JOW, rozstrzygający rywalizację bez wymogu osiągnięcia bezwzględnej większości – to prezydentem zostałby zwycięzca I tury Andrzej Duda, a 33% głosów na Komorowskiego, prawie 21% na Kukiza + ca 12% na innych kandydatów – zostałyby „zmarnowane”.
A przy dwóch rywalach to nawet 49,999% głosów może ulec „zmarnowaniu”, a ludzie ci mogą zostać bez swego reprezentanta.
Nie jest to najlepszy prognostyk dla naszego, odgórnie podzielonego, spolaryzowanego i jakże dziś skłóconego społeczeństwa – bo JOW-y to jeszcze mogą pogłębić istniejące rany, nieporozumienia, wzajemne pretensje i podziały – gdyż u nas zwycięzca (niezależnie od skali osiągniętej przewagi) pragnie zgarnąć całą pulę, zawłaszczając wszystko, co tylko jest do zawłaszczenia, a pokonanemu to zostaje jedynie "płacz i zgrzytanie zębów".
- Czy JOW-y mogą być lekiem na dzisiejsze polskie bolączki?
We Francji mamy dwustopniowy system JOW, jak u nas przy wybieraniu prezydenta.
Efekt? We Francji na 577 deputowanych 509 reprezentuje aktualnie dwie największe partie, a w Wlk. Brytanii – 88% mandatów przypadło ostatnio dwóm dominującym partiom, które zdobyły jednak w sumie tylko 67% głosów - zaś mimo zdobycia poparcia rzędu 12,6%, antyimigrancka partia UKIP zdołała wprowadzić do parlamentu tylko jednego posła. Trudno przejść do porządku dziennego nad takim „deficytem demokracji”
Wprowadzenie JOW-ów na pewno zabetonuje podział polskiej sceny politycznej – dając miażdżącą przewagę PO i PIS - jak dzisiaj w senacie wybieranym w JOW-ach - gdzie partie te zdołały łącznie obsadzić 94 miejsca (na sto dostępnych miejsc).
- A drugi postulat jesiennego referendum?
Likwidacja publicznego finansowania partii politycznych oddaje je w ręce polskich „beneficjentów transformacji”, czyli oligarchów typu Kulczyk, Solorz, czy Czarnecki - bo tylko oni dysponują dziś stosownymi milionami.
A ich sympatie polityczne przecież nie powinny być dla nikogo tajemnicą – a PO może w ten sposób zapewnić sobie rękoma niedoinformowanych i wyrolowanych wyborców prawdziwy monopol władzy na długie dziesięciolecia – a „zmielonym i oburzonym” przecież nie o to chodzi...?
- Trzecie pytanie – o interpretację sporów podatkowych – jest tylko listkiem figowym, bo odpowiedź znamy z góry (równie dobrze możnaby by pytać ludzi, czy chcą być zawsze zdrowi, zamożni i zadowoleni z życia).
To referendum wygląda na „zatrutą partyjską strzałę” upadającej III RP, tak by pozornie wiele zmieniając, utrzymać w gruncie rzeczy status quo – i Polska dalej mogła być eksploatowanaprzez międzynarodową finansjerę i ponadnarodowe koncerny na skalę ok.100 miliardów rocznie(będąc dziś tym krajem europejskim, który przynosi największe zyski „zagranicznym filantropom” - a i rodzima uwłaszczona oligarchia też nieźle się na nas bogaci) - a młodzi Polacy dalej mogli być skutecznie wypychani „na zmywak”...
Nie tędy droga, koledzy – bo JOW-y same w sobie, tak naprawdę, nie są w stanie „załatwić” ani jednej ze zdiagnozowanych schorzeń III RP.
Bo jeśli nawet uda się jesienią wprowadzić do sejmu kilkudziesięciu niezależnych reformatorów, to pamiętajcie, że przy podobnym poparciu społeczynm i obowiązywaniu JOW-ów nie weszłoby ich tam więcej niż dwóch-trzech.
Bo diabeł, jak zawsze, to tkwi w szczegółach - a kraj to można reformować na bardzo wiele sposobów, osiągając bardzo różne rezultaty.
* Chociaż we Francji to ostatnio doszło do skutecznego buntu wyborców przeciw „nasyłanym z centrali spadochroniarzom”: „Przypadek wykluczenia z partii ilustruje m.in. socjalista Olivier Falorni. Był on przez wiele lat działaczem lokalnym w La Rochelle, i stamtąd miał kandydować w wyborach 2012 roku.
Władze Partii Socjalistycznej zdecydowały jednak, że oficjalnym kandydatem ugrupowania nie będzie on, ale Ségolène Royal; region ten jest tradycyjnie lewicowy, więc socjaliści chcieli w ten sposób zapewnić mandat Royal.
Decyzja ta spowodowała żywe reakcje w La Rochelle, gdzie odrzucono tego rodzaju instrumentalizację okręgu wyborczego.
Falorni zdecydował się na bycie kandydatem DVG, i został w ten sposób posłem z okręgu La Rochelle, wygrywając z Royal.” https://pl.wikipedia.org/wiki/Wybory_parlamentarne_we_ Francji_ w_2012_roku
Warto więc pomyśleć, czy w systemie proporcjonalnym da się wprowadzić zabezpieczenia przed takim nadużyciami „centrali”. Może drogą obowiązkowych lokalnych prawyborów?
A jak należy uzdrowić polski proces wyborczy, aby wyeliminować dostrzegane patologie?
O tym już za kilka dni – w drugiej części mojego cyklu „Odzyskujemy Kraj” – a część 1 o uzdrowieniu systemu prawnego zamieściłem tutaj: http://prognozydocenta.salon24.pl/628499,odzyskujemy-kraj-1-uzdrawiajac-system-prawny
- Docent zza morza - blog
- Zaloguj się, by odpowiadać
napisz pierwszy komentarz